Halbert był bardzo nieufny. Popatrzył na całą sytuację z mieczem w ręce. A jeśli on chce się wkupić w nasze łaski, by potem nas wszystkich pozabijać? - Pomyślał. Życie nauczyło go już nie ufać pierwszemu lepszemu przybyszowi którego słowa mają znaczenie: "Jestem potężny i rozwalę was wszystkich, więc się nie stawiajcie!" Wielu z takich ludzi jest tylko mocnych w gębie, ale ten wydawał się łowcy silny również fizycznie. Gdy złodziejka - bo tak myślał o niej mężczyzna - podeszła do Garreta szepcząc mu coś na ucho a potem otrzymała odpowiedź człowiek ustawił sie tak, by postać z mieczem nie mogła go zauważyć i potrząsnął głową pokazując jej wyraźne "nie". |
-Ech, dobra niech ci będzie przybyszu. Poradził nam żeby szybko stąd uciec. Wiesz wieści o zamordowaniu Ali Baby szybko się rozchodzą. |
- Ah, wszystko na tym świecie stoi. Nawet Ty w bezruchu, i każda część Twojego ciała. Trochę jak posąg na który kupciają ptaszki. - zaśmiała się pod nosem i z uśmiechem na twarzy usiadła na biurku zakładając nogę. Mężczyzna nie patrzył jej w twarz co było dla niej wielkim ułatwieniem. Kłamać też trzeba umieć. Ona to potrafiła, ale blond chłopiec ułatwił jej sprawę. - Kochany, gdyby ten "Shadow", jak śmiesz go nazywać, choć na moment spojrzał w moje oczy, to pewnie bym się rozpłynęła - w jej pewnym siebie głosie nie było wiadomo, czy rozpłynęła z zachwytu czy z przerażenia. - Niestety, nawet nie poczułam jego zapachu, choć wątpię czy jest czego żałować. Oparła się o biurko ręce trzymając na prostej linii lekko za swoim skromnym tyłkiem. Gdzieś w głębi liczyła, że mężczyzna w końcu się do niej odwróci. Tymczasem niezbyt dyskretnie obserwowała jego tyły. "Z tyłu też ma niezłe ciałko" - przeszło jej przez myśl i uśmiechnęła się wrednie. |
Garret odwrócił się gwałtownie do Justicara: - Zabiliście Ali Babę? Posrało was? W takim razie Shadow ma rację. Musicie stąd wiać i to szybko. Podał jeszcze jakieś wskazówki? |
Albert przysłuchiwał się rozmowie. Naprawdę zaciekawił go postać tego "cienia".Podszedł do biurka, wziął krzesło i usiadł na nim. Nie zanosiło się na to, że jeszcze tu posiedzą. Więc nie było sensu tak stać jak kołek. - Z tego co powiedziałeś wnioskuję, że burmistrz nie był święty. Co takiego zrobił, że naraził się temu Shadowsowi? - zwrócił się do Garreta. - A Alego to tamci zabili - wskazał krasnoluda i wojownika - ja nie miałem z tym nic wspólnego. |
Dziewczyna zamyśliła.. "I niby o co się rozchodzi? Panikują jakby im się mięso przypaliło" Iren wyjęła znajdujący się w kieszonce obok jej piersi list, odsłaniając je przy okazji i spojrzała czy jest coś poza pieczęcią. Obejrzała go dokładnie, otworzyła i pomyślała, że może coś przeczyta. Poprawiła kosmyki włosów spadające jej na oczy. Tym razem nic nie powiedziała. |
-Pewnie to co nam, upił nas i wsadził do łóżek nago zboczeniec jeden. Widząc że nie ma sęsu tu stać i gadać z przybyszem idzie po trunek którym upił ich burmistrz. Chowa jak najwięcej się da (najwyżej 2 flachy) do plecaka. Idzie spowrotem do przybysza. Częstując go trunkiem przy okazji. -Tylko nie pij dużo. Chyba nie chcesz wylądować nagi co? |
Garret przyjął trunek od Justicara i przyjrzał mu się. - O, Metylosappo. Jedyny trunek który powaliłby słonia. Zauważył, że Iren bawi się listem. Podszedł do niej szybkim krokiem i wyrwał list z dłoni. Spojrzał na pieczęć. - Nie znam tego znaku. Ciekawe co oznacza. Schował list i pieczęć do kieszeni. - Nie wiem co zawinił wasz burmistrz, Wiem tylko, że był na pewno zamieszany w jakieś brudne sprawy. Shadow po prostu wyciagnął z niego jakieś informacje i zabił kiedy już go nie potrzebował. Co do wsadzania do łóżek to był bardzo z tego znany - dodał uśmiechajac się. |
- Hej to moje! To list od mojego Pana! - krzyknęła gdy ten wyrwał jej list i chciała szybko go złapać z powrotem jednak nie udało jej się to. Gwałtownym ruchem wstała i podeszła do mężczyzny chcąc kopnąć go w piszczel i nawet jeśli by jej się to nie udało dyskretnie wyjąć mu list z kieszeni. |
-Eee... pomożesz nam? Nie znam za dobrze tej wioski ale ty pewnie tak. I co jest w tym liście? Drapie się po głowie i idzie ograbić dom burmistrza z jedzenia. Bierze jakiś chleb i kiełbasę, nalewa sobie Metylosappo do manierki i znowu wraca do reszty. Tym razem jedząc. Zostawia połowę tego co ma i chowa do plecaka. -Garrecie, są tu jakieś olbrzymie jaszczurki? Chodzi mi o okolice.... |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:56. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0