Typowy przedstawiciel "Drechów wszechpolskich" padł na ziemię krwawiąc z nosa. Nie podniósł się już. Niestety jeden z reszty powiedział:"Zatłukę cię za brata!" i wyciągnął nóż po czym rzucił się na ciebie. |
„Kurwa. Kolo miał klame. Oho, będą kłopoty jak tu przyjdą jego kumple. Co by tu zrobić żeby się nikt nie skapną że go zaatakowałem. Co by tu zrobić....co by tu.” Przetrząsam plecak w poszukiwaniu jakiegoś markera. Gdy już znajduję podchodzę do dresa i maluję mu na twarzy wąsy, okulary i inne głupie wzorki. Oprócz tego dopisuję na czole :” Tu był zidane i Michrzak” „A co. Niech tych małych śmierdzących gnoi postraszą.” Biorę rower i nakładam czapkę tak żeby daszek zasłaniał mi twarz. Otwieram drzwi i rozglądam się dookoła a potem starając się nie wzbudzać podejrzeń kieruję się do centrum. |
Dres padł na ziemię. - Słabiak, nie to co w Japonii. Tam można powalczyć, a w Polsce sami jednostrzałowcy. - patrzę w kierunku następnego biegnącego dżentelmena z paskami na ramionach. - Dlaczego tak pojedyńczo? Ja chcę mieć nieco zabawy, a nie nudne mordobicie! - wołam do reszty, i w mgnieniu oka dresa siedzę na jego szerokich barach. Może ty będziesz wart coś więcej. - szepnąłem mu do ucha, po czym wybijam się z jego pleców pionowo w górę, i krzycząc "Nihōnjin Dai Senpū!" z półobrotem ląduję butem na jego czaszce. |
Okazuje się, że potrafi nieco więcej niż jego brat. Odchylił się, gdy na Adam niego naskoczył, ale dostał z kolana w czoło, co powoduje w jego przypadku zachwianie równowagi. |
Tak jest! Tak trzymaj, brachu! - wołam do niego odskakując saltem, po czym z prędkością dźwięku wbijam się pięścią w jego styraną tanim alkoholem i meczami Legii twarz. Biedaczek... Zapewne nawet nie widzi jak się poruszam. Cóż, taka prędkość, nie masz szans łysolu. "Kyaaa!" |
Wybijasz mu kilka zębów, ale widocznie narkotyki, które zapewne niedawno brał, bardzo go utwardziły. Chłopak jednak traci werwę do walki, wypuszcza nóż i odwraca się, najpewniej by uciec. |
Dokąd, bratku? To niehonorowo! - krzyczę za nim. W jednym ułamku sekundy jestem już przed nim, i z przyklęku kopię go w szczękę, tak jak wcześniej jego poprzednika. |
Zobaczyłem drugiego intruza. Pomyliłem się, ten nie wyglądał na dresa.. Ten garnitur.. Nawet pistolet z tłumikiem.. Odrazu przyszło mi na myśl, że ten to zna się na rzeczy. Facet wzbudzał respekt już na pierwszy rzut oka. Stał do mnie bardziej plecami niż bokiem i chyba coś czytał, albo oglądał.. takie przynajmniej odniosłem wrażenie. Nie wyskoczy przez okno, bo za daleko.. Zresztą, to 1 piętro. W bok? Szafa. Do przodu? Łóżko.. Do tyłu? Ja. - przebiegłem myślami ewentualne drogi jego ucieczki - Okej. Chwila skupienia. Głęboki oddech. Doskonale. To moja szansa. Obym nie chybił.. - ostatnia myśl która przemknęła mi przez głowę. Ruszyłem szybko do przodu. Wyciągnałem rękę przed siebie, zginając ją pod odpowiednim kątem by trafić idealnie nożem w bok przeciwnika.. |
Diana leniwie powlokła się do kuchni. Na stole leżały resztki dietetycznego pieczywa sprzed tygodnia. Dziewczyna chwyciła kawałek bez przekonania i po chwili odrzuciła z powrotem na talerz. Podeszła do kuchenki. Na patelni spoczywała z kolei wczorajsza jajecznica. Diana skrzywiła się nieco na jej widok. Westchnęła lekko i poszła się ubrać. Dwadzieścia minut później, już po dokładnym makijażu, wyszła na klatkę schodową. Dzień zapowiadał się jak każdy inny. Po prostu kolejny szary dzień. Zeszła po schodach i wyszła na dwór. Pogoda była bardzo dobra. Słońce przyjemnie grzało w kark i niemal całkowicie odkryty biust. Tradycyjnie przecież, ubrała się w miniówę i obcisły topik w kolorze wściekłego różu. Rozejrzała się dokoła i niezauważając niczego ciekawego, wsiadła do swojego małego samochodziku. |
Mariusz dotarł do centrum, dosyć spokojnej okolicy Warszawy, gdzie mieściło się centrum handlowe. Chłopak jednak cały czas czuł na sobie czyjeś spojrzenie. Tomasz idealnie wycelował, ale bandzior odwrócił się szybciej i wystrzelił. Tomek padł bezwładnie na ziemię i umarł. Bandyta zameldował komuś prze komórkę:"Obiekt 3 zabity" Śmierć postaci:Tomasz Fin Dodam, że uśmierciłem postać na życzenie Howgha, z wami nie będzie tak łatwo. Adam pozbawił oponenta przytomności. Jego "koledzy" zwiali chyba szybciej niż Tsuwazashi mógł się poruszać. Wtedy zauważył ich ofiarę-małego mulata. Przypomniał sobie, że szpital jest sto metrów dalej, a chłopak był nieprzytomny. Diana szybko dojechała do szpitala, biorąc uprzednio fiolkę. Nie wzięła jej celowo-po prostu przypadkiem wpakowała do torebki. Na szczęście fiolka była zakorkowana. Gdy tylko weszła, recepcjonistka powiedziała:"Do ordynatora, masz podobno iść biegiem". |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:25. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0