- Gdzież mi w księżnej obięciach miejsca szukać, gdy ja inną kochankę mam w sercu. Nie godzi się to! - Powiedziałem z usmiechem, lecz z trudem gniew wzbierający we mnie powstrzymując - Jednak,za waszym pozwoleniem, chętnie Jaśnie wielmożnej księżnej Potockiej sweją oblubienicę przedstawię, by mogła ocenić wdzięki mej wybranki. |
-Księżna już wielokroć kozy widywała, nie potrzeba żeby jej kolejne pokazować, ale zostawmy twoją oblubienicę niech się przede ślubem dobrze po łąkach wypasie. Tedy zanim pójdziesz ją za brodę wyszarpać, powiedz mi co to za sprawa z którą przychodzisz,bo chyba dobrzem słyszał że mnie ode tchórzów przymawiasz?- ostatnie dwa słowa wyrzekł pan Kiszcz z takim naciskiem że zdawało się że samym ich ciężarem chce powalić przybysza. Jak ręką odjął zniknęła cała wesołość wśród towarzystwa. |
- Racja to, zostawmy ją, jeszcze by usmiechu Księżnej pozbawiła, a nie godzi się Wielmożnej pani smutków przysparzać. - Odpowiedziałem mocno już rozzłoszczony, patrząć prosto w oczy Kiszczowi - Czegom szukał, tom już znalazł... Spraw swych nie zamiaruję wśród takiego zbiegowiska deklarować. Tak więc żegnaj waść, i pozdrów ode mnie swego pachołka, co dziś z rana wymyślił, że mnie okreść spróbuje. I niech najświetszej panience dziękuje, żem dobry humor wczesniej miał, bo pewnikiem teraz bym go zdrowego nie ostawił. - I skierowałem się w stronę dzwi. |
Kiszcz wyraźnie zdziwiony. - Cóżeś powiedział? Jaki pachołek? |
- A bo ja złodziei o nazwiska pytam? Hultaj jakowyś, co chciał do mnie z pistoletu mierzyć... Powiedział ino, że dla Waszmości pracuje, więc zaszedłem tu poznać, co to za szlachcic bandytów ma na służbie. |
Sala zamilkła już zupełnie. Kiszcz wstał ode ławy i rozejrzał się groźnie po zebranych gromy sypiąc takie z oczu że kto na jego wzrok natrafił szybko głowę spuszczał zaglądając do kufla jakoby się tam nagle jaka cudowność objawiła. - A co tu taka cisza jakby kto makiem posiał!- huknął Kiszcz głębokim głosem wydobywającym jakoby z jamy- grać muzykę! Kapelmistrz przyciął energicznie w skrzypki i po chwili, cala izba aż po krokwie dachu napełniła się skocznym obertasem. - A ty choć no tu, skoro chcesz porozmawiać, to porozmawiajmy. Bo to pewnie ważna sprawa, skoro żeś się fatugował. |
Ruszyłem w stronę Kiszcza, jdnak z uwagą przyglądając się jemu i jego kompanom. |
Wszyscy zajęli swoje dawne miejsca przy stole tylko jeden z siedzących wstał robiąc miejsce dla pana Jacka. -Co tak włóczysz nogami?- niecierpliwił się Kiszcz- siadaj i gadaj-rzekł, wskazując wolny stołek. |
- Cóż mam gadać? zaiste dziwne to miasto, w którym bandyta przyłapany na występku nie dość, że skruchy nie okazuje, to jeszcze odgrażać się śmie, i otwarcie rozpowiadać dla kogo pracuje. To waść mi winny jesteś wyjasnienia. |
-Jam tobie winien wyjaśnienia? - trzasnął Kiszcz pięścią potężną jak bochen chleba w stół aż drzazgi poszły,a cała dębowa ława zatrzeszczała z wysiłku -Nie kpij cepie! Tylko dlatego jeszcze jesteś przy zdrowiu, bo chcę wiedzieć kto ci to powiedał że dla mnie pracuje- widać było po twarzy Kiszcza że złość go ogarnęła straszliwa, ale czy na pana Jacka czy na owego hultaja, któren języka w gębię nie potrafi trzymać, tego nie można było rozeznać. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:31. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0