Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-05-2009, 12:50   #31
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Lotnisko



- Nareszcie ktoś z ochrony! - powiedział David nadzwyczaj radosnym tonem. - Czy tam jest toaleta? Nasza przyjaciółka poczuła się kiepsko...

Mezczyzna przez chwile wygladal jakby zastanawial sie czy aby napewno dobrze uslyszal.

- Toaleta? Czlowieku z toba jest cos nie tak czy tylko glupa rzniesz. Nat, z kim ty sie do cholery teraz zadajesz?

Ostatnie slowa wypowiedziane zostaly zdecydowanie szyderczym glosem.

- Nie twoj interes John.

Odpowiedz Nathana byla ... spokojna. Niemal zbyt spokojna biorac pod uwage lufe karabinu wycelowana w jego piers.

- Jak sobie zyczysz... Szkoda, ze to akurat ciebie wyslali...

Wzruszeniu ramion towarzyszyl powazny wyraz twrzy i niemal niedostrzegalny ruch palca dotykajacego spustu.




Michael.

Tak sie zlozylo, ze akurat zamiast Samu, trafiles na Off Licence.


W srodku panowal niezwykly jak na ta pore tlum. Cztery osoby, trzech mezczyzn i mloda kobieta, stali ze swoimi zakupami i wpatrywali sie w huczacy telewizor. Gdy i ty spojzales w tamta strone, twoim oczom ukazala sie przyjemna buzka prezenterki mowiacej cos o zamachu bombowym na Heathrow. W tle widac bylo pojazdy sluzb ratunkowych i rozszalaly tlum wybiegajacy z terminala piatego. Nad budynkiem unosil sie gestniejacy oblok dymu.

Zaraz po otworzeniu drzwi zdales sobie sprawe, ze cos jest nie tak. Instynkt natychmiast nakazal ci siegnac po miecz... Miecz, ktorego ze zrozumialych powodow nie wzioles ze soba na zakupy. Ba, miecz, ktorego nawet nie miales w posiadaniu. Ponownie w twoich myslach zagoscily urywki wspomnien nie mogacych w zaden sposob nalezec do ciebie.
Niespokojny i wciaz czujny ruszyles w strone salonu. Nim jednak zdazyles przejsc wiecej niz dwa kroki w jego glab...


W pokoju ktos byl. Drobna postac o dlugich, lakko falujacych wlosach. Niska, nie mogla miec wiecej niz 165 cm, stala do ciebie tylem, a tobie przez chwile wydawalo sie, ze czas sie cofnal. Caroline. Kobieta, z ktora zwiazales sie na cale zycie. Kobieta, ktora nosila twoje dziecko. Kobieta, ktora zginela ponad dwa lata temu. Gdy nieznajoma zaczela odwracac sie w twoja strone byles niemal przekonany, ze ujzysz jej slodka twarz i dosc znacznie zaokraglony brzuch.
Lecz to nie byla Caroline. Kobieta, na ktora wlasnie patrzyles byla inna. PPodobna to twojej zmarlej zony, ale .... inna. Ubrana w czarne, eleganckie spodnie i bialy top, usmiechala sie lekko widzac twoja wciaz zszokowana twarz.

- Michael Gloomy, lub jak w niektorych kregach pana nazywaja, Revan Magret. Przyznam, ze wyobrazalam sobie kogos nieco ... innego.

Na twarzy Michaela pojawiło się zdziwienie. Kim ona była? Przez chwilę wydawało mu się, że widział swoją ukochaną, jednak ta kobieta była zupełnie inna. Poczuł się dziwnie. Źle.

- Kim jesteś? - Revan... brzmiało znajomo.

- Lisa Hellis. Agentka specjalna MI6. Zapewne bedziesz chcial obejzec legitymacje...?

Agentka specjalna? Michael poczuł, że wraca na ziemie. Nie był pewien, czy chciał cokolwiek oglądać.

- MI6? - zapytał niewyraźnie, jakby próbował sobie coś przypomnieć. - Czego ode mnie chcecie?

- Niczego wielkiego. Ot, zabicia armi pewnej wampirzycy i uratowanie swiata.

Lekki usmiech wciaz goscil na jej twarzy wiec nie bylo pewne czy kobieta sobie zartuje czy tez mowi powaznie.

- Naturalnie nie ma pan wyboru.

Michael niczego nie rozumiał, co obrazowała jego twarz. Pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Jakiej do cholery wampirzycy? Co to za brednie? Niezłymi rzeczami się musicie zajmować w tym MI6, aby zawracać głowę spokojnym obywatelom.

- Panie Gloomy, badzmy szczerzy. Pan raczej nie nalezy do spokojnych obywateli. Spokojni obywatele nie posiadaja policyjnych kartotek, ani nie spedzaja dwuch lat w wiezieniu za kradziez. Poza tym to niekoniecznie sprawa MI6. Prosze, oto list, ktory powinien nieco rozjasnic panu sytlacje.


Co mowiac podala ci biala koperte bez znaczka czy jakiejkolwiek informacji dotyczacej adresata.

- Pozwolisz, ze w czesie gdy bedziesz czytal wiadomosc dobiore ci sie do lodowki? Wiedzialam, ze tak.


Rzucila po czym ruszyla w strone kuchni jakby mieszkala u ciebie od lat.


Lotnisko.


Spodziewany huk wystrzalu nie nastapil. Nieco zdezorientowani ujzeliscie jak nieznajomy opuszcza lufe karabimu w dol i podaje dlon Nathanowi, ktory odpowiada mu tym samym.

- Kope lat. Gdzies ty sie wluczyl do cholery.

Nim jednak Nat zdazyl odpowiedziec... Strzal padl na tyle niespodziewanie, ze na poczatku nikt nie zwrocil na niego uwagi. Zupelnie jakby wasze umysly zwolnily na te kilka sekund w ktorych to czerwona plama na jasnej koszuli Nathana zaczela zataczac coraz wiekszy krag.

- Kurwa! Nat!

Glosny okrzyk Johna podzialal na was jak kubel lodowatej wody.

- Na schody do cholery! Ruszcie sie!

Koniecznosc pospiechu byla oczywista. Tym bardziej, jezeli wzielo sie pod uwage okrzyk Adama, ktoremu kula wbila sie wlasnie w lewe udo.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 31-05-2009, 22:19   #32
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
"Znajomy Nathana" - David odetchnął z ulgą. - "Żartów się kretynowi zachciało i przebrany za terrorystę biega po lotnisku uzbrojony po zęby. Ma szczęście, że nie oberwał kulki. Może niekoniecznie między oczy..."

Inne miejsca, o czym wiedział z doświadczenia, były równie dobre. Z tej odległości nawet gdyby koleś pod koszulkę zakładał kamizelkę kuloodporną, to nieprędko by się pozbierał...

Radość ze spotkania sojusznika, chociaż nastawionego średnio pozytywnie, nie trwała długo.
Huk strzału i czerwona plama rosnąca na koszulce Nathana skutecznie pozbawiły wszystkich złudzeń co do stanu ich bezpieczeństwa i rozwiały marzenia o bezkonfliktowym opuszczeniu terminala.

John nie strzelał. On sam też.
Największy nawet dureń potrafiłby dojść do wniosku, że był to ktoś trzeci.
I pomyliłby się, bo ktosiów było aż trzech. A raczej troje.
Pusty korytarz, w połowie którego stała odziana na czarno kobieta, mając po swych bokach dwóch podobnie ubranych panów. I cała trójka nie stała z gołymi rękami. Ani z bukietami kwiatów.

David poczuł się nagle jak kaczuszka na strzelnicy.


"Czy oni nie mają nic innego, jak tylko M4?" - pełna rozgoryczenia myśl przemknęła Davidowi przez głowę. - "I co robi nasza obstawa?"

Aniołek odfrunęła. Tirill wzięła pod swe skrzydełka Thomasa, niezbyt się troszcząc o resztę. Feriel zniknęła jak sen jakiś złoty, chociaż jej wystarczyłoby jedno machnięcie tym katowskim mieczem i pozbyliby się problemu.
Potrójnego.

Zbawcze schody były o krok, ale zanim by tam dotarli...
Kaczuszki na strzelnicy miały więcej szans, niż oni. W dodatku były stalowe, w przeciwieństwie do Davida...

...który skoczył w bok, strzelając równocześnie do czarnych sylwetek.
 
Kerm jest offline  
Stary 03-06-2009, 10:26   #33
 
Gratisowa kawka's Avatar
 
Reputacja: 1 Gratisowa kawka ma wyłączoną reputację
To są takie sytuacje, kiedy człowiek odkrywa swoją drugą stronę. Kiedyś zakładał, że zachowałby się jak bohater, a nagle sztywnieje i nie robi nic bądź ucieka, porzucając resztę. Wszystko zależnie od tego, jak bardzo bał się śmierci przez całe swoje życie.
Anna zamrugała. Jej brat oberwał, teoretycznie była na linii strzału, tajemnice ludzkiego strachu znała bardzo dobrze. Z książki.
W praktyce jakoś to nie zdawało egzaminu.
Postanowiła pozostawić panom to, co do nich należało. Wyklinała w myślach na istoty nadprzyrodzone, które zapewne miały dość możliwości aby sobie poradzić z byle karabinem, kiedy to brała swojego domniemanego brata pod ramię aby szybko ruszyć w stronę tych cholernych schodów. Odwróciła się w kierunku Adama i wyciągnęła w jego kierunku rękę.

- Idziemy - rzekła zaskakująco chłodnym tonem, jak na siebie. Nie miała zamiaru na niego czekać, ni zwracać uwagi na postrzał w biodro. Miał możliwość skorzystania z propozycji, ale nie było czasu na integrację. Powinien o tym wiedzieć, acz był dość młody... Nieważne. Jeśli skorzystał z propozycji, starała sie go także podeprzeć, pozostawiając resztę z tyłu tak dla odwrócenia uwagi trójki, której się nudziło i znalazła broń palną. Cały czas wyklinała w myślach zaistniałą sytuację. Wszystko przez tę cholerną książkę... Powinna była ją spalić. Wtedy świat czekałaby zagłada, ale bez cholera wie skąd wziętych ludzi mroczno ubranych, uzbrojonych i lubiących strzelać do kaczek.
 
Gratisowa kawka jest offline  
Stary 06-06-2009, 00:13   #34
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
"Wiedziałem. Od razu wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyjdzie..." - powtarzał w myślach Thomas gdy szli korytarzem przy akompaniamencie eksplozji i wszechobecnego chaosu. W rzeczywistości jednak było zupełnie inaczej. Zgadzając się na to wszystko, przyjmując dobrowolnie los jaki rzekomo był mu i tak pisany spodziewał się czegoś zupełnie innego. Teraz jednak wszystkie te myśli o wielkiej przygodzie, o byciu kimś wyjątkowym czy wręcz odgrywaniu superbohatera odeszły gdzieś w kąt. Nie potrafił nawet przestać uchylać głowy za każdym razem, gdy coś głośniej huknęło z którejkolwiek strony. Starając się nie ulec panice wsączającej się do jego serca myślał tylko o dwóch rzeczach.

Po pierwsze - wydawało się strasznie głupim by wybrańcy zginęli w tak mało heroiczny sposób. W byle wybuchu czy pożarze, przygnieceni stertą zwalonego gruzu jak tysiące innych "zwyczajnych" ludzi. Coś nie do pomyślenia w książce czy filmie. Mieli zginąć zanim zdążą się dobrze poznać? A gdzie ratowanie świata? Nonsens... to przecież niemożliwe. Niestety wszystko wskazywało na to, że wszystko co działo się wokół było jak najbardziej realne i ciężko było do tych wszystkich wydarzeń stosować reguły ze świata fikcji. Tutaj nikt nie będzie się trzymał żadnej konwencji ani dbał o ciekawą fabułę. W prawdziwym świecie, jak dowodziła zresztą codzienna prasa, można było zginąć ot tak, w beznadziejny wręcz sposób. I nikt nie miał prawa zgłaszać pretensji co do tego, że jego podróż za szybko dobiegła końca...

A jednak wszyscy rościli sobie takowe. Dlaczego ja? Dlaczego on?

"Oby nie ja" - brzmiała druga myśl mężczyzny. Chciał żyć. Świadomość tego faktu była czymś tak prostym, a jednocześnie tak niecodziennym, że nie mógł wyjść ze zdumienia nad jej istotą. Jak to możliwe, że przez te wszystkie lata jakie dane mu było przeżyć, dopiero dziś przyszło mu to do głowy? Chciał przetrwać, bez względu na wszystko. Nic nie było bardziej oczywiste... Zabawne, czego to musi doświadczyć człowiek by dojść do najprostszych jak by się wydawało wniosków. Choć z drugiej strony... nie. W świetle aktualnych zdarzeń Erikkson nie widział w tym zupełnie nic zabawnego.

Gdy wpadli na uzbrojonego mężczyznę trochę oprzytomniał. Zaczęły docierać do niego fakty z przed chwili, kiedy to pojawił się na lotnisku i rozpętało się całe to piekło. "Czemu tylko on dostał gnata?" - pomyślał z goryczą patrząc na Davida. "Pewnie dlatego, że gość zachowuje zimną krew - odpowiedział sobie sam w chwilę później, gdy ten usiłował wprowadzić domniemanego wroga w błąd. Nieważne czy jego pomysł miał czy nie miał jakiekolwiek szanse powodzenia. Grunt, że on, jako chyba jedyny z nich wszystkich, zdobył się na jakieś działanie. "A ja stoję i patrzę na to wszystko jak kołek...". Mimo wszystko czułby się dużo lepiej, gdyby miał jakąś broń palną. Ten kawałek żelastwa, który nosił w kieszeni kurtki w porównaniu z M4-ką mógł robić co najwyżej za breloczek do kluczy.

Co ciekawsze uzbrojony koleś okazał się być ich sojusznikiem z dość niekonwencjonalnym poczuciem humoru. Jedno nie ulegało wątpliwości - koniec końców wszyscy byli równie mało zorientowani w tym co się tu do cholery dzieje. Nie licząc oczywiście ich szacownych "opiekunów". Kolejne kule świsnęły w powietrzu sprawiając, że nie miał nawet czasu się złościć. Jedna przeleciała niebezpiecznie blisko niego, jednak najwyraźniej nie został trafiony. Inni, jak się natychmiast okazało, nie mieli tyle szczęścia. Najpierw czerwona plama na koszuli tego mężczyzny, a później ten chłopak. Oberwał w udo i zaczął tracić równowagę... A Thomas obserwował to wszystko, jakby w zwolnionym tempie. Klatka po klatce...

"...Thomas zajmij się Adamem..."

Słowa, nie wiadomo nawet przez kogo wypowiedziane, wróciły do niego niczym uderzenie w policzek. Żałował, że nie zdążył się pojawić na oficjalnej prezentacji, jednak był zupełnie pewien, że to właśnie ten chłopak był owym Adamem którego miał mieć na oku. "Pięknie się nim kurwa zająłem..." Chyba dopiero ten moment, ta przerażająca świadomość, że zawalił sprawę i jeśli czegoś nie zrobi może być tylko gorzej, poderwała go do działania. Nad niczym się nie zastanawiał, nie analizował. Okręcił sobie kurtkę wokół ramienia by jej nie zgubić w tym zamieszaniu i ruszył.

Zdążył go złapać zanim ten zatoczył się na podłogę. Kobieta obok chciała go pociągnąć za rękę, jednak chyba na niewiele by się to zdało. Z resztą nieważne. Erikkson był już na miejscu i jeśli będzie trzeba to nawet poniesie młodego. Ruszając wraz z nim w kierunku schodów zauważył, że jego towarzyszka również została ranna. Jeśli będzie się ewakuowała wolniej niż oni, ją również złapie wolnym ramieniem i wszyscy znajdą się za drzwiami poza linią ognia. Z impertynencji będzie się tłumaczył później.
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
Stary 09-06-2009, 15:11   #35
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Lotnisko

Schody wydawaly sie byc tak daleko, a jednoczesnie tak blisko. Swist kolejnej kuli przelatujacej nad uchem wcale nie pomagal Thomasowi, gdy probowal przetransportowac postrzelonego Adama w nieco bezpieczniejsze miejsce. Chlopak najwyrazniej byl w szoku bo bez przerwy powtarzal jakies niezrozumiale slowa. Anna natomiast zdawala sie nie zwracac uwagi na niebezpieczenstwo. Dzielnie ruszyla przodem i ... Bylaby padla ofiara wlasnej odwagi gdyby nie czyjas drobna dlon, ktora w ostatniej chwili odsunela ja na bok, pozwalajac serii z karabinu maszynowego wbic sie w mur zamiast w jej cialo. Gdy przebrzmial huk uslyszala jak istota ta mowi wielce zatroskanym glosikiem.

~ Nalu co oni ci zrobili? Gdzie twoj ogonek? Gdzie uszka? Nawet dzwoneczkowi juz nie masz....


Chlopak mial skrzydla. Nie bylo watpliwosci bowiem zajmowaly dosc duzo miejsca na klatce schodowej. Do tego byl calkiem przystojny gdyby nie te oczy w kolorze czerwieni oraz lancuch zakonczony kula....

~ Nie pamietasz mnie? Ryuu.. Twoj ukochany....

~ Wlasnie, ze nie.. Ona MNIE kocha...



Odezwal sie glos zza skrzydel poprzednika i oczom dziewczyny ukazal sie kolejny chlopak bedacy zupelnym przeciwienstwem pierwszego. Chyba jedynie tylko wlosy mieli podobnego koloru, chociaz ten drugi mial je bardziej niebieskie.

~ Prawda?

Zwrocil sie do Anny oczekujac werdyktu, a widzac jej niepewna mine dodal.

~ Florian... Kochasz bardziej swojego Floriana niz tego przyblede..

~ Kto tu niby jest przybleda?!

~ Jak pomyslisz to moze zgadniesz...

~ TY! Ja ja pierwszy znalazlem!

~ Tylko dlatego, ze ja jej wtedy ratowalem zycie...

~ Odszczekaj to! Ja ja ratowalem odsowajac w czesie gdy ty sie guzdrales przez co mogla zginac...

~ Ja sie guzdralem?! JA?! Ty....


Ich klutliwe glosy wypelnily cala klatke nie pozwalajac skupic mysli. O dziwo jednak wygladalo na to, ze nikt poza Anna ich nie widzi ani tez zdecydowanie nie slyszy.
Seria, ktorej uniknela Anna dosiegla Johna. Na szczescie dla Thomasa, ktory w tym samym momencie zostal pchniety od tylu i probujac zlapac rownowage ugial sie nieco mocniej pod ciezarem Adama. Pociski swisnely mu nad glowa sprawiajac, ze przygarbil sie nieco bardziej. Mieszanina pylu i krwi obsypala jego glowe i zmoczyla koszule. Potezne cialo nieoczekiwanego sojusznika upadlo na posadzke z nieprzyjemnym plasnieciem. Na szczesnie wygladalo na to, ze niespodziewana seria byla pierwsza i ostatnia gdyz nigdzie nie bylo widac przeciwnika. Przynajmniej nikogo zyjacego, bo ten ktory strzelal lezal bez ruchu przewieszony przez barierke schodow.


Ktokolwiek go unieszkodliwil musial szybko sie zwinac, gdyz poza Adamem i Anna nikogo przy Thomasie nie bylo.
Tymczasem, przed wejsciem na klatke schodowa wiele sie dzialo. David zdolal zaskoczyc przeciwnikow, ktorzy baczniejsza uwage zwracali na uzbrojonego John'a, niz na niego. Pierwszy pocisk trafil mezczyzne po lewej. Gladko wchodzac w cialo zaglebil sie w jego prawym ramieniu pozostajac tam niewzruszony na okrzyk bolu jaki mimowolnie wyrwal sie z piersi wlasciciela. Drugi strzal rowniez trafil... W sciane.
W tym samym czasie katem oka zauwazyl padajacego John'a. Sytlacja nie malowala sie w zbyt jasnych barwach. Pozostawala jeszcze Tirill i niewidoczna Feriel, jednak zdawalo sie, ze obie panie darowuja sobie walke. Tirill wciaz zajmowala sie Thomasem oslaniajac jego tyly. Gdzie byla Feriel? Nie wiedzial, przynajmniej do chwili gdy cos zaczelo dziac sie z jego przeciwnikami.
Pierwsza byla kobieta. Jej nieprzyjemny usmiech, gdy wymierzala swa bron w Davida, zamarl i pozostal takim nawet wtedy gdy jej odcieta glowa przyturlala sie pod jego stopy. Wciaz wyrazajace zaskoczenie oczy wpatrywaly sie w mezczyzne jakby chialay o cos zapytac. Jakby niedowierzaly...
Niedowierzali tez towarzysze kobiety rozgladajac sie nerwowo z nieco glupimi ale i przestraszonymi minami. Trwalo to jednak tylko chwile gdyz w nastepnej byli swiadkiem ponownego przejawu ingerencji sil nadprzyrodzonych. Byli, a raczej jeden byl. Przytrzymujac krwawiaca reke wpartywal sie przerazony w twarz kolegi, ktora nagle zostala odcieta od glowy i z obrzydliwym plasnieciem padla do stop swego wlasciciela. Ten nieco zdziwiony uniosl dlonie do twarzy ktorej juz nie mial, po czym zwalil sie w slad za nia. Dla trzeciego z nich bylo juz tego jedna troche za duzo. Wydawszy z siebie opetanczy wrzask osunal sie zemdlony w slad za pozostalymi.
Zapadla cisza. Ucichly nawet syreny za oknami. Gdyby w tej chwili szpilka spadla na podloge zabrzmialoby to jak huk spadajacego fortepianu.
Przed Davidem znikad zmaterializowala sie drobna dlon.

- Wstawaj. Czas ruszac dalej.

Cichy glos byl doskonale slyszalny. David dopiero teraz z dal sobie sprawe, ze siedzi oparty o sciane i wpatruje sie jak zahipnotyzowany w martwe oczy kobiety.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 10-06-2009, 13:04   #36
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Może powinien był więcej trenować...
Co z tego, że jeden z napastników z okrzykiem bólu chwycił się za ramię. Drugi strzał poleciał Panu Bogu w okno. No, w ścianę.

Zaskoczenie szlag trafił, a cała uwaga napastników skupiła się Davidzie, który po swym skoku wylądował pod ścianą, a pozycji niezbyt sprzyjającej dyskretnemu ulotnieniu się.
Wyraz rozjaśnionej szyderczym uśmiechem twarzy kobiety-terrorystki sugerował, że nie ma ona zamiaru ułatwiać mu owego zadania. Wprost przeciwnie. A miała jej w tym pomóc trzymana przez nią broń.
I kompan, mający wobec Davida wypisane na obliczu niezbyt przyjazne zamiary.

Świstu ostrza nawet nie było słychać.
Niektórzy zbyt dosłownie traktują powiedzenie 'stracić głowę'. Może terrorystka do nich nie należała. Może zawsze zachowywała spokój i opanowanie. Aż do dziś...
Jej głowa, stale zachowując nieprzyjazny uśmiech, pokulała się pod stopy Davida.


Kolejny napastnik z pewnością nigdy się nie skompromitował. Nie stracił honoru. Nie popełnił żadnego, według swych kompanów, haniebnego czynu.
Feriel najwyraźniej uważała inaczej, jak na ducha zbyt realistycznie podchodząc do frazeologicznego jakby nie było związku dwóch prostych słów... 'Twarz' oraz 'tracić'.


Drobna, szczupła dłoń zmaterializowała się przed stale wpatrującym się w twarz kobiety Davidem, a w słowach jej właścicielki było aż za dużo prawdy.

Korzystając z pomocnej dłoni Daved wstał z podłogi.
Nie było na co czekać. Bez względu na to, czy miałyby tu się zjawić służby porządkowe, czy kolejni terroryści, powinni stąd zniknąć.
Może w nieco inny sposób, niż robiła to Feriel, ale równie szybko i skutecznie.
Schował pistolet i ruszył w stronę Johna.
Facet był niezbyt sympatyczny, ale, przynajmniej teoretycznie, był ich sojusznikiem. I nie wypadało go zostawiać.
Jeśli żył.
 
Kerm jest offline  
Stary 24-06-2009, 15:43   #37
 
Gratisowa kawka's Avatar
 
Reputacja: 1 Gratisowa kawka ma wyłączoną reputację
Powinna im dziękować za to, że żyła. Zamiast tego, poirytowana, wsłuchiwała się w ich trajkotanie. Czuła się tak, jakby po kilkudniowym maratonie zakuwania ktoś chciał jej tłumaczyć fizykę kwantową. Zmrużyła oczy i potarła dłonią czoło, odsuwając się jeszcze nieznacznie na bok.

- Jesteście drugimi, którzy mnie tak nazwali po wampirze, który zabił mi matkę... - Po tym zdaniu miała mały problem z przełknięciem śliny przez olbrzymią gulę w gardle. Wzięła więc głęboki wdech i zrobiła sobie krótką przerwę w przemowie. Odchrząknęła w końcu i kontynuowała:

- Nalą nie jestem, chyba. Moje imię brzmi Anna, także zgoła inaczej, jestem, rzec można, nowa w branży. Mniemam, że wyżej wymieniona was także widziała, pewnie też odpowiada za moją chwilową jazdę na mleko.

Nala. Tak brzmiało imię ukochanej Simby z Króla Lwa, tyleż jej się kojarzyło, chociaż... Może i trochę więcej? Nie, nie miała do tego teraz głowy. Za dużo spraw i zmartwień jej się teraz nałożyło. Powinna teraz, na lotnisku, dowiedzieć się, czy ją znaleziono, może jakoś incognito spróbować dofinansować pogrzeb, może z ojcem się skontaktować. A może i nie miała możliwości. Poirytowana zdała sobie nagle sprawę, że ma ważniejsze rzeczy na głowie, drgnęła, zamrugała, a potem znowu przymknęła oczy stwierdziwszy przecież, że to nieważne. Apatia pomaga na wszystko i patrzcie!... wyszła na największą ignorantkę, a jak do tej pory ucierpiała w najmniejszym stopniu, przynajmniej fizycznie. Psychicznie, to już trochę inna sprawa.

Westchnęła ciężko. Koniec końców, ta dwójka mogła się okazać bardzo przydatna, choć zapewne pokrzyżują jej plany na wieczór. Wbiła więc wzrok w podłogę i lekko szurnęła nogą o podłogę.

- Po prostu chcę stąd wyjść - rzekła niczym rasowa, zmęczona dwunastolatka. - Nie wiem, kim jesteście, kim są wszyscy, kto tu jest człowiekiem, a kto nie, tak w znaczeniu dosłownym, jak i metaforycznym. Nic nie wiem. Chcę stąd wyjść.
Zmarszczyła lekko brwi, zastanawiając się teraz, ile w tym, co powiedziała, było prawdy. Im więcej, tym bardziej cała sytuacja była przykra...
 
Gratisowa kawka jest offline  
Stary 19-07-2009, 19:23   #38
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Thomas niespodziewanie popchnięty do tyłu zachwiał się i pochylił. Przez chwilę trwał w tej przedziwnej pozycji zastanawiając się czy dla niego i Adama lepiej byłoby upaść na ziemię czy też dalej walczyć o utrzymanie równowagi. W międzyczasie ponad ich głowami śmignęła kolejna długa seria. Latające wokół kule paraliżowały go, choć jak dotąd żadna go nawet nie drasnęła. Jakoś sobie radził z ogólnym odrętwieniem i zmuszał ciało do poruszania w z góry ustalonym kierunku, gorzej jednak było z jego umysłem, któremu całe to przedstawienie zupełnie nie służyło. Podejrzewał, że, o ile tylko to przeżyje, szybko się przyzwyczai do podobnych wrażeń i w przyszłości będzie sobie radził o wiele lepiej. Na razie jednak czuł się jak ostatnia oferma.

Szczęściem w nieszczęściu udało mu się umknąć pociskom i uchronić od nich młodego. Nie obyło się jednak bez ofiar. Rozpędzone kule trafiły ich nowego towarzysza, zwalając go z nóg i obsypując mężczyzn mieszaniną pyłu i jakieś lepkiej cieczy. Erikkson odsuwał od siebie myśl czym jest owa ciecz.

To, że ktoś dostał udało mu się zauważyć dopiero w chwilę później gdy ciało Johna upadło wydając przy tym nieprzyjemny odgłos. Wciąż bardziej kucając niż stojąc odwrócił się by sprawdzić co go wydało. Widok nie był zbyt przyjemny, a na domiar złego jeszcze bardziej zamieszał mu w głowie. Co miał teraz zrobić? Strzały na chwilę ucichły, jednak spodziewał się, a nawet był przekonany o tym, że lada moment wszystko zacznie się od nowa. Jak dotąd udało mu się wychodzić z tego bez uszczerbku na zdrowiu i chciał by tak pozostało. Poza tym powinien się zająć Adamem, z którym nie było za wesoło a także stojącą z przodu Anną, która choć wydawała się być w o wiele lepszej formie bądź co bądź była kobietą i należało mieć ją na oku. Coś jednak mówiło mu, że leżący na podłodze mężczyzna, jeśli jeszcze żyje, może go w tej chwili potrzebować najbardziej. Zwłaszcza, że inni byli chyba wystarczająco zajęci własnymi sprawami i nie rwali się do pomocy.

Posadził Adama pod ścianą oceniając pobieżnie jego stan. Chłopak bełkotał coś, czego nawet nie było czasu teraz słuchać, jednak był przytomny i nic nie wskazywało na to, by doznał jakichś nowych obrażeń. Powinien chwilę wytrzymać. Starając się trzymać głowę jak najbliżej mężczyzna skierował się w stronę Johna. W ciągu tych kilku sekund układał sobie w głowie co powinien zrobić. Sprawdzić czynności życiowe, to na pewno. O ile tylko pozwoli mu na to własny przyspieszony oddech i odgłosy wystrzałów nie odezwą się na nowo. A co później? Jeśli potrzebna będzie reanimacja? "Cholera, ze też nie poszedłem na ten kurs pierwszej pomocy, gdy była okazja..."
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172