Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-12-2010, 20:31   #21
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Po jakimś czasie uliczka rozszerzyła się do skrzyżowania, znajdowały się tam cztery wanzery, 3 wrogów, z czego dwa do walki wręcz a jeden z shotgunem oraz jeden wrak, najwyraźniej nie rządowy. Nim zdążył coś zrobić oberwał chmurą ołowianych kul. Na szczęście ledwo go zahaczyło, choć kule zostawiły wgłębienia na pancerzu, od kolejnych trafień uchronił go koniec magazynka wanzera wroga. Jack wywołał skok mocy w łyżwach i odskoczył w bok uderzając w ścianę, ale olał to. Wycelował i wystrzelił trzy pociski w jednego z pozostałych. Tors i dwa razy w rękę. Półkilowe kawałki stali zarzuciły robotem wroga. W tym czasie pierwszy już był prawie przy reszcie. Cóż, ryzyk fizyk. Wywalił kolejną serię. Pociski znów trafiły w ramię którym robot był ustawiony do Rakszasy. Graverer urwał mu ramię na wysokości łokcia, jeden z pocisków zrykoszetował i wirując przeleciał Bruce'owi koło głowy urywając jedną z blach chroniących radiostację którą miał on na plechach, a wystawała nieco ponad bark
 
Arvelus jest offline  
Stary 19-12-2010, 17:35   #22
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Gdy Jack oddawał swoje strzały wanzer Reva stał w miejscu. Było to spowodowane faktem, że facet w środku zapomniał włączyć...odtwarzacza. Zaraz gdy ręka wanzera przeciwników odpadła, dało się słyszeć dźwięki z wnętrza wanzera wariata.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=HtLJTP-GD_s[/MEDIA]
Werewolf zmienił swoją pozycję na pochyłą i ruszył pędem przed siebie, wyjmując swoje ostrze.
Gdy jedna ręka ostrzeliła w pełni zdrowego wanzera, druga wykorzystała bliskość maszyn i wbiła miecz poprzez złącze obecnie-nie-do-końca-zdrowego ramienia, pozbawiając go drugiej ręki. Co prawda Rave kierował wanzera w stronę kabiny, ale nie można mieć wszystkiego. Złapał ostrze oburącz i przy obrocie 360 stopni wyrwał go z powrotem, wykonując za razem kolejne cięcie i potwornie szybko wycofując się.
Właśnie pozostało o jednego przeciwnika mniej.
Werewolf nie przeszedł do stanu wstrzymania wystrzelił w przód wykopując kawałek metalu który wypadł z zniszczonego przed chwilą wanzera prosto w przeciwnika, ten co prawda odskoczył w bok uderzając szturmującego pilota werewolfa pałką w biodro. Uderzenie jednak było słabe, a pilot nie marnował czasu odpalając serię w okolice pachy robota, Evan oraz Bruce skończyli teatrzyk ładując co tylko mieli w maszynę, która nie miała po prostu szans.

Rave powoli odsunął swojego wanzera w tył spoglądając na ostatniego przeciwnika. Leżał na ziemi z zniszczonym kolanem, przed nim zaś była jego broń.
Rave wykorzystał werewolfa podchodząc do tego wanzera i zabierając mu giwerę dla pewności że jest rozbrojony. Zaraz po tym wstał i dosunął się.
- To twoi kumple? - spytał patrząc na zniszczone przed chwilą wanzery. - heh
Podjechał między nich a poddanego, wykorzystując cały magazynek na obu kabinach, dając 100% pewności że oboje z tych dwóch pilotów zginęli, jeśli cokolwiek wewnątrz nich było jeszcze w stanie innym niż cząstkowym.
- Swordman-one melduje że przeciwnicy zostali unieszkodliwieni - odwrócił się do poddanego - całe szczęście że oddałeś mi swoją broń, bo nie miałbym czym ich dobić...Co robimy z poddanym? Odbiór.
 
Fiath jest offline  
Stary 03-01-2011, 19:04   #23
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Bryza... i szum morza. Stąd przyszła koncentracja i zawziętość, ich wspomnienie umożliwiło powrót im dwóm.
Wspomnienia w obliczu wojny wydawały się puste, ale satysfakcja z odbierania życia nie malała.
Hemingway miał rację... pomyślał.

Leżał nieruchomo, niemal niewidoczny pośród roślinności, obserwując przez lornetkę zgromadzenie wrogów. Najpierw policzył wanzery, co było najprostszą i najszybszą częścią zadania, wykonaną gdyby przyszło mu się potem śpieszyć. Potem upewnił się co do przynależności uszkodzonej maszyny. Liczbę piechurów w zasięgu wzroku oszacował na mniej niż tuzin, zaś wszystkich łącznie z tymi poza jego polem widzenia mniej niż dwie dziesiątki. Obserwował jeszcze okolicę w poszukiwaniu strzelca wsparcia, który miałby polować na takich jak on. Nie śmiał się ruszyć, nie obejrzawszy przynajmniej najoczywistszych miejsc, stwarzających najlepsze pozycje snajperskie do omiatania wzrokiem okolicy, czy choćby stoku na którym on sam się znajdował.
Dopiero po kilkunastu minutach, nie liczył bowiem nigdy czasu, podczołgał się z powrotem i zgarnął radiostację, broń wciąż na plecach ściągnięta paskiem, lornetkę trzymał jednorącz, urządzenie zaś ułożył na pancernym boku i chwycić przywiązany doń wcześniej pięciometrowy sznur. Z pewnym trudem uniósł i przewiązał sobie wokół wolnego obojczyka, na skok względem pasa broni i ruszył szybko w przykucnięciu, co pięćdziesiąt metrów upewniając się dzięki dalmierzowi lornetki co do dystansu do celu. Poruszał się szybko i po dziesięciu pauzach położył się na ziemi.
Chyba nie został zauważony. Przynajmniej nie przez tych, których widział.

Zaczynała się bardziej żmudna część. Wzgórze właściwie zostawił już za sobą, schodząc nieco okrężnie jego bocznym stokiem - wychylanie się na szczycie wzgórza, nawet mimo całej roślinności, było proszeniem się o alarm. Ludzka sylwetka, nawet w kamuflażu, wyraźnie odcinała się na tle nieba.

Teraz, leżąc, rozsupłał linkę i chwyciwszy ją drugą rękę, wciąż trzymając w drugiej dłoni lornetkę, zaczął się szybko czołgać. Dystans wciąż był duży, a wróg rzadko spodziewał się tak bliskiego zwiadu, jednak żołnierze wsparcia Pierwszego Pancernego rzadko zachowywali się tak, jak można by oczekiwać po konwencjonalnej sztuce wojennej.

Po kolejnych długich minutach, pięćdziesiąt metrów dalej puścił sznur, aby móc znacznie przyspieszyć. Zaczekał teraz kilka minut, uważnie badając przy pomocy lornetki układ żołnierzy i wanzerów. Bardzo nie chciał, aby wysunięta czujka przyuważyła go podczas podczołgiwania się przez ostatni, pięćdziesięciometrowy odcinek - to jest w zasięg jego broni.

Tego typu obserwacje zawsze prowadził przez lunetkę broni i rozpatrując, które cele może indywidualnie wyeliminować.
Oczywiście, nie miał zamiaru nawet próbować. Nawet, gdy dotrą tu siły Wujka Sama albo rebeliantów, mało prawdopodobne by wziął udział w walce. Tym niemniej wolał mieć opcje.

Leżał dobre piętnaście minut, bez ruchu, przyzwyczajony do czekania godzinami. Policzył dokładnie wrogów i czasem tylko pomagał sobie lornetką o znacznie przecież większym skupieniu, by zidentyfikować uzbrojenie wrogów, wanzerów i nie tylko. Rozejrzał się też za oficerem dowodzącym tego plutonu piechoty i łącznościowcem.

Gdy już był zadowolony z obserwacji, i pewny, że jest przez chwilę bezpieczny, powoli zaczął obracać się, cały czas leżąc. Po tym odpoczynku wrócił dość szybko na pozycję, gdzie puścił sznur od radiostacji.

Chwilę zajęło mu trafienie za śladem własnego pełzania, aż w końcu spostrzegł koniec ubłoconej stalowej linki. By zminimalizować liczbę ruchów, przyciągnął radiostację zamiast podczołgiwać się do niej. Rozłożył antenę kierunkową i skierował w stronę najbardziej prawdopodobnego kierunku ataku i uruchomił urządzenie, poruszając nią od czasu do czasu by mieć pewność, że sygnału jego nadania nikt z tamtych nie przechwyci. Co do kontaktu z drugiej strony... nadchodzącego z wanzerów, z którymi zapewne jest łącznościowiec nie zostanie odkodowany, sporo sprzętu zajmującego się radioelektronicznym aspektem nadawania zadba o to, tak jak i o uniemożliwienie wykrycia wrogim wanzerom odróżnienia go od wszelkich cyfrowo szyfrowanych komunikatów dochodzących z każdego nadajnika rebeliantów i Amerykanów z wyspy... i nie tylko.

Jego polowa radiostacyjka krótkiego zasięgu nie miała jednak takich możliwości, podwójnie zatem cieszył się z możliwości anteny zarówno jeżeli chodzi o kierunkowe wzmacnianie sygnału, jak i jego pełne wygłuszenie dookoła. Obracając lekko antenę w domniemanym kierunku uruchomił urządzenie, nastawiając na ostatnią otrzymaną częstotliwość zwiadowczą. Dla łącznościowca jego oddziału to pewnie bez znaczenia.

- Tu Grot jeden jeden trzy, misja zwiadowcza wsparcia pancernych, kontakt.
Brak odezwu nie zaskoczył go szczególnie. Ale cierpliwość była jedną z ważniejszych cech w tym fachu. Odczekał pięć sekund. I jeszcze pięć potem...
- Tu Grot jeden jeden trzy...
 
-2- jest offline  
Stary 11-01-2011, 18:46   #24
 
louis's Avatar
 
Reputacja: 1 louis nie jest za bardzo znanylouis nie jest za bardzo znany
Z wanzera, który się poddał, dały się słyszeć jakieś ruchy. Po chwili z kabiny uwolnił się pilot, i zeskoczył na ziemię. Uniósł ręce do góry, sygnalizując, że nie ma żadnej broni. Był ubrany w mundur wojsk rządowych Filipin – akurat kamuflaż miejski. Nie wyglądało, żeby był kimś ważniejszym.
- Pilnujcie go, i uważajcie – w pobliżu może być ich więcej. Bruce, pomóż mi wydobyć kabinę z tego nieznanego robota. – odezwał się Evan.
- Już sz—chwila, odbieram jakąś transmisję. – łącznik przełączył się z kanału ogólnego na zwiad. – Tu Młody Dwa, słyszę cię Grot. Jak tam wygląda sytuacja?
Tymczasem Evan sam sobie poradził z oddzieleniem kabiny zniszczonego nieznanego wanzera od reszty robota. „Powinny stamtąd dobiegać jakieś odgłosy..” – pomyślał, otwierając dość brutalnie kabinę. Poprzez powstałą dziurę wychyliła się siwa głowa z ogromnym nosem.
- Dzięki! Już myślałem, że mnie dopadli na amen. Chyba mam złamaną nogę.. – zebrani zostaliby zanudzeni na śmierć gadaniem staruszka, ale Evan zareagował.
- Imię, baza, sektor misji? – rozległo się pytanie przez mikrofon.
- Greg Austin, baza w sektorze 17. Jestem członkiem jednostki, która stacjonowała w bazie przed atakiem. Zostaliśmy rozproszeni, po ataku W-10. Nie wiem, co się stało z moimi towarzyszami, ja napatoczyłem się na tych tu zniszczonych delikwentów.
Evanowi chyba to wystarczyło, nie potrzebował dalszych wyjaśnień. Szybko sprawdził, czy ktoś taki był w ogóle członkiem buntowników, zanim rozkazał
- Greg, musisz przypilnować dobrze tego gościa. Nawet ze złamaną nogą. Zabierze cię za paręnaście minut samochód, który już tutaj jedzie. Masz dopilnować, żeby tego żołnierza dobrze przesłuchano. My na to nie marnujemy czasu, bo chyba nasz łącznik się skontaktował ze zwiadowcą.
 
louis jest offline  
Stary 11-01-2011, 19:33   #25
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Rakszasa pozostał czujny. Ustawił się w takim miejscu by widzieć wszystkie uliczki, następnie zwężył obraz tak by na swoim ekranie zmieścić 365 stopni, tak by ostatnie krawędzie obrazu się powtarzały. Zwiększył moc czujników ruchu jednocześnie każąc im zignorować obszar w którym kapitan rozbierał wanzera towarzysza. Obserwował dokładnie by nie dać się zaskoczyć. Czujniki richu były bardzo sprytnym i prostym urządzeniem. Piątka niewielkich, dobrze obudowanych kamer dostarczała widok ze wszystkich kierunków. Komputer zapamiętywał wszystko co działo się w ciągu ostatniej pół sekundy i porównywał z tym co jest w danej chwili kolorowo wyszczególniając wszelkie różnice. Oczywiście przyjmowało się pewną czułość, by ominąć przechadzającego się szczura, czy przelatujący liść, tak więc gdy wróg poruszał się bardzo wolno pozostawał niewykryty, jednak było to bardzo przydatne. Choć zwężenie obrazu sprawiało nienaturalne wrażenie, że wszystko jest potwornie chude. Jednak Jack był do tego przyzwyczajony.
 
Arvelus jest offline  
Stary 22-01-2011, 17:50   #26
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Trochę to trwało, Krieger zaś nie był niecierpliwy, ale zaniepokoił się, czy piechota nie będzie aktywnie patrolować terenu, wyglądało jednak na to, że mają osłaniać wanzery i ubezpieczać teren bezpośrednio dookoła wielkiej maszyny... Żołnierz upewnił się tylko, że nikt nie przechwycił sygnału ani nie nastąpił najmniej prawdopodobny, ale możliwy scenariusz, w którym niezauważony wróg ze strony, w którą nadawał przechwycił jego sygnał i poinformował ich... Oczywiście, aby wskazać kierunek, musiałby to być nowej generacji wanzer łącznościowy, ale do wkalkulowanego ryzyka nie wliczano tylko szansy na niepowodzenie, lecz także konsekwencje. Wrócił jednak do swoich obowiązków i za czwartym razem, z określonego kierunku nadeszła odpowiedź.

- Tu Młody Dwa, słyszę cię Grot. Jak tam wygląda sytuacja? - odezwał się zniekształcony radiowo głos, rzeczywiście młody. Krieger z trudem powstrzymał chęć pytania, czy przydomek został nadany łącznościowcowi dla żartu.
- Czterysta metrów - był pewien dystansu, gdyż jego określanie było podstawą szkolenia... o ile by tego potrzebował, biorąc pod uwagę dalmierz w lornetce i celowniku optycznym broni - ode mnie, godzina piąta od kierunku nadawania wektora. - nie dodał, że łącznościowiec powinien znać zarówno tę daną, jak i dokładne położenie Kriegera: zaawansowane wanzery łącznościowe posiadały więcej niż jeden odbiornik falowy, zarówno do przechwytywania sygnałów radiowych jak i ich analizy - mając dane porównawcze można było zlokalizować dokładnie cel, jego kierunek, zwrot, a nawet markę sprzętu łącznościowego, o ile była to zabawka z ich obozu wojennego.
- Nad samym morzem, prawie pół tuzina wanzerów i przynajmniej pluton piechoty, mają CKMy. - wyrażał się skrótami, ufając kompetencji rozmówcy. Jeżeli mniej niż tuzin, to nie para, ani dwie pary, ani półtorej pary, ani jeden - pięć było jedyną opcją. Natomiast niebezpośredniość przekazywania informacji byłaby dosyć ważna, gdyby ktoś jeszcze próbował ustalić jego pozycję. Dlatego też nie dodał, że są nad samym brzegiem morza.
- Jest też jakaś nasza gruba szycha. Czekam na wasze propozycje, byle szybko, wolałbym się wycofać w bezpieczniejsze miejsce. - najpierw przewrócił się na plecy, wciąż z mikrofonem w jednej ręce i pojedynczą słuchawką w drugiej, nie mógł z niczego innego korzystać mając na sobie pełen ghillie. Oparł podbródek na piersi i spojrzał w dół, na zgrupowanie, tylko by określić czy ktoś zwrócił nań uwagę, to jednak wynikało tylko i wyłącznie z jego napięcia i bliskości względem wroga. Nie mógłby się bardzo pomylić w identyfikacji uzbrojenia i liczebności wroga i z kilometra i tam by może przeżył, gdyby przypadkiem ktoś go dostrzegł. Z drugiej strony, różnica siedmiuset metrów znaczyła wiele jeżeli chodzi o dostrzeganie, a on nie był daleko od skraju widzialności w podczerwieni, przynajmniej jeżeli chodzi o najbliższego wanzera. Odsunął jednak tę myśl, czekając na decyzje i próbując dostrzec choćby pobieżnie, jak i zrekonstruować z obserwacji przed kilkunastoma minuta gdy był znacznie bliżej. Miał nadzieję, że zgrupowanie do którego dołączyli jego przyjaciela było naprawdę liczebne, inaczej podejrzewał, że się zwyczajnie wycofają i czeka go mało przyjemna perspektywa pokonywania kilometrów powrotnych do miasta.
 
-2- jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172