Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-01-2013, 23:32   #21
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Leżał sobie spokojnie z twarzą przykrytą wytartym, ciemno-zielonym beretem. Od czasu do czasu otwierał oczy, by znowu ujrzeć jałowe, piaszczyste pustkowie, z tyłu na tylnych siedzeniach cichutko skomlał Sparky. Widać nie tylko jemu już się nudziło w samochodzie. Hastings prowadził dość pewnie i na tyle spokojnie, że mógł oddać się odpoczynkowi. Spotkał go niedawno, choć znali się dłużej, przeleżeli kilka tygodni, łóżko w łóżko w szpitalu polowym pod Waszyngtonem, tuż po tym jak spadły bomby. Potem on wyruszył pod zniszczoną termojądrowym wybuchem Atlantę, łudząc się, że może jego żona i synek przeżyli.


Miasto było morzem betonowych ruin, z których gdzieniegdzie sterczały w niebo, niczym kikuty osmalone resztki wieżowców. Metalowe konstrukcje, skręcone od temperatury i fali uderzeniowej, niczym makabryczna korona cierniowa otaczały puste, wypalone centrum miasta – strefę zero. Zapuszczanie się tam, było czystym szaleństwem... nie próbował tam nie mógł przeżyć żaden człowiek. Ze smutkiem w sercu ruszył w podróż po kraju, szwendając się bez celu. Zarabiał na życie różnie, czasami wykorzystując perfekcyjne umiejętności nabyte podczas służby w Zielonych Beretach. To stąd się wzięło jego przezwisko, cały czas nosił wytarty beret, który był jedyną rzeczą łączącą go z przeszłością. Nie ostało mu się nawet jedno zdjęcie syna i żony, kiedy był ranny, gdzieś w szpitalu zaginęły jego rzeczy... pozostała mu tylko pamięć... ze strachem zastanawiał się, jak długo jeszcze utrzyma w umyśle cenne obrazy... kiedy zatrą się i zamarzą... a potem rozwieją się jak piasek po tej pieprzonej pustyni...


*****


Trzask głośnika CB wyrwał go z otępienia, po chwili stracili oponę. Kiedy Colonel wyskoczył zobaczyć co się stało, on już z karabinem szturmowym SCAR, obchodził samochód dookoła. To mogła być zwyczajna zasadzka, ale prócz resztki policyjnej kolczatki nie znalazł żywej duszy, przyniósł pokazać ten kawałek szmelcu Hastingsowi, ten zaklął na widok poskręcanego żelastwa.


We dwójkę uwinęli się z oponą bardzo szybko, po chwili wzniecając tumany kurzu pędzili w stronę uciekającego przed napastnikami konwoju. Z daleka widzieli już wybuchy i słyszeli strzelaninę, kiedy podjechali bliżej kilkanaście motocykli, łazików czy vanów próbowało dobrać się do ładunku, póki co nie wyrządzili wielkich szkód, choć było widać, że dobierają się cieżarówką mocno do dupska. Hastings rozjechał marudera, który jechał na końcu, Hammer lekko podskoczył kiedy wykonał szybki manewr.


Jonathan był już na tylnym fotelu, nie zabierał się nawet za futerał z jego oczkiem w głowie, karabin snajperski nie był najlepszą bronią w takim starciu. Wyciągnął za to ze skrzyni na broń granatnik powtarzalny, sam nie wiedział dokładnie skąd ten handlarz z zapchlonej dziury wykopał egzemplarz EX41, o którym tylko słyszał w woju opowiadania. Najlepsze było w nim to, że pasowały do niego standardowe granaty 40 mm jakich na rynku ostało się jeszcze sporo. Nie zastanawiali się z Colonelem długo, choć trochę ich to kosztowało to dokonali dobrego zakupu, gratis dostali jeszcze bandolier na granaty. Kiedy przypinał się karabińczykiem do rury, jaką miał przyspawaną na dachu Hammer, krzyknął do kabiny do Victora:


-Trzymaj dystans, trochę ich przedzę!!! - próbował przekrzyczeć wyjący sześciolitrowy silnik Cegły.


Hastings nie odmówił sobie przyjemności wjechania w dupę następnemu pojazdowi, który się nawinął pod maskę potężnego potwora, ale po chwili odstawił się na jakieś trzydzieści metrów. Jonathan przerzucił karabin na pasku na plecy, żeby mieć go pod ręką i posłał pierwszy granat w stronę pędzących za tirem maszyn. Ustawił celownik przeziernikowy na pierwszą pozycję i strzelił dość płasko, nie chciał ryzykować uszkodzenia ciężarówki, w końcu granatnik nie dysponował precyzją zawiniętego w brezentową torbę karabinu CheyTac. Poczuł znane kopnięcie w ramię i czterdziesto-milimetrowy posłaniec śmierci rozbryzgał się między dwoma vanami, które skutecznie szachowały od tyłu ostatniego tira. Jeden z nich podskoczył, i przekoziołkował ładnych kilkanaście metrów na pobocze, zabierając ze sobą frajera na motocyklu. "Pupfff" – kolejny granat pofrunął w ich kierunku.


- Żryjcie to, skurwysyny!!! - wrzasnął.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 01-02-2013, 21:44   #22
 
Adoq's Avatar
 
Reputacja: 1 Adoq nie jest za bardzo znanyAdoq nie jest za bardzo znany
Znów w podróży, znów na drodze, a na twarzy Grigorija znów uśmiech. Zawsze potrafił myśleć pozytywnie, tak też było w tej chwili. Nie widział sposobu na to by ten dzień stał się jeszcze lepszy, no chyba,że bezpieczna podróż. Marzyło mu się by przynajmniej raz udało im się uniknąć kłopotów i zwyczajnie przejechać z punktu A do punktu B. „Taa... pobożne życzenia” - pomyślał zgorzkniale na chwile tracąc swój dobry humor.

Było gorąco. Szczególnie odczuwalne było to w kabinie takiego monstrum. Mimo wszystko Komrad wciąż miał naciągniętą swoją charakterystyczną czapkę, wydawało się, że głowa to jedyna część ciała, która nie odczuwa temperatury. Wskazywać na to mogło, że siedział w samym podkoszulku, a jego nagie ramiona świeciły się od potu. Nie przejmował się tym jednak za bardzo, zdążył się już przyzwyczaić, czasami jednak powracał myślami do chłodnej Rosji, która teraz wydawała się ziemią upragnioną. Przynajmniej wciąż taka była w jego myślach, nie miał pojęcia jak teraz wygląda jego ojczyzna. Nie żeby go to zbytnio obchodziło, nie wstydził się co prawda swojej narodowości, nawet jego język zdawał się nie zgadzać na amerykanizację, przez jego akcent niekiedy inni mieli problem ze zrozumieniem jego słów. Zresztą, nie uważa się za Amerykanina, co prawda zdążył założyć tu rodzinę i nazywał ten kraj swym domem, wciąż pozostał Rosjaninem z krwi i kości. Zwyczajnie nie zawracał sobie łowy myślami o dawnym życiu, w swoim państwie.

Nie lubił patrzeć wstecz. Nawet, jeśli już mówił o przeszłości, nigdy nie wspominał o swojej rodzinie, przyjaciołach, czy czasach wojny. Być może wciąż ścigały go demony zamierzchłych czasów, kto wie? Teraz nie było jednak to ważne, liczyło się przeżycie w tym przez Boga zapomnianym świecie, a do tego potrzebny był zarobek, co sprowadzało go z z kolei do obecnego zajęcia. Nieznajomy mógłby nazwać go pracoholikiem lub określić jako chciwego, jednak choć lubił to co robił to robił to zarówno dla siebie jak i dla rodziny.

Z myśli wyrwał go głos Black Jack'a wydobywający się z CB radia. Więc miał kłopoty, tak, zdecydowanie robiło się już zbyt sielankowo. On jednak nie miał dużo do powiedzenia w tej sprawie, nie życzył nikomu źle, ale wciąż lepiej jest stracić jeden ładunek niż dwa. Wiedział to także Grave Digger, jadący tuż przy ich ciężarówce...
- Gdzie jest Jack? – zapytał po chwili Grigorij, bardziej siebie niż siedzącą obok Re.
Do tej pory dokładnie widział jego motor motor w bocznym lusterku, teraz jednak go nie było. Dopiero, gdy wychylił się przez okno zobaczył oddalający się punkt skąpany w tumanach kurzu. Miał zamiar już siarczyście przekląć, jednak zanim zdążył dobrać odpowiednie angielskie słowa na tą sytuację zauważył, że jedna z kontrolek świeci się na czerwono.
- Блядь! – zaklął tym razem nie myśląc nawet po jakiemu mówi, po chwili jednak uspokoił się i pogładził delikatnie kokpit, po czym zwrócił się bezpośrednio do pojazdu – Cii... Przepraszam, wiem, że to nie twoja wina Anuszka

Tak, ta relacja była chora, ale raczej wszyscy już zdążyli się przyzwyczaić do tej zdziwaczałej strony jego charakteru, a nawet jeśli nie, to Komradowi to nie przeszkadzało. Nazywał wszystkie swoje ciężarówki i do wszystkich zwracał się podobnie. Nie miał problemu z rozstaniem z poprzednimi, były to dla niego po prostu przyjaciółki, o które dbał, ale mógł się z nimi łatwo rozstać. Coś, jak kochanki...

Wreszcie po tych pieszczotach chwycił za mikrofon i zwrócił się do oddziału.
- Mówi Komrad, wtulamy się na margines, mamy jakiś problem z Anuszką. – już miał zamiar odłożyć urządzenie na miejsce, jednak po chwili jeszcze raz podniósł je do ust – Jesteśmy bez obstawy. Powtarzam. Jesteśmy bez obstawy! – ostatnie zdanie przerodziło się w krzyk.
Wyraźnie był zdenerwowany, jednak nie chciał niepotrzebnie tracić nerwów, jeszcze nic złego się nie działo, a on musiał zająć się tirem. Zresztą nie był pewien w jakiej sytuacji znalazła się eskorta, być może nawet nie dostali ich komunikatu.
Zjechał na poboczu i zaparkował zostawiając pojazd na biegu. Nie było sensu zaciągać ręcznego, nigdy nie dowiedzieliby się, czy usunęli usterkę, a droga była wystarczająco równa.
-Samanta, zajrzyj pod maskę, miejmy nadzieję, że nie mamy przecieku. – zwrócił się do kobiety po czym chwycił za strzelbę leżącą z tyłu – Ja sprawdzę, czy przypadkiem nic się tu nie kręci.
Wolałby sam zająć się naprawą, jednak wiedział, że jego kompanka kiepsko radzi sobie ze spluwami, ale za to na mechanice zna się zapewne lepiej niż on. Okolica jednak nie wyglądała groźnie, przynajmniej on nie dostrzegał żadnych miejsc, w których mogłoby czaić się niebezpieczeństwo. Mimo wszystko ostrożności nigdy za wiele. Wysiadł z kabiny i zaczął się rozglądać, czekając, aż Samanta rozwiąże problem.
 
Adoq jest offline  
Stary 02-02-2013, 18:34   #23
 
Katerina's Avatar
 
Reputacja: 1 Katerina nie jest za bardzo znanyKaterina nie jest za bardzo znanyKaterina nie jest za bardzo znany
Samanta była z nich chyba najspokojniejsza. Pytanie po co się szwenda z tą grupą po tym nieciekawym świecie. Ma zapewne jakąś motywację. Może i kiedyś ją się uda poznać. Nie potrafiła strzelać a co dopiero kogoś zabić. Nigdy nie strzelała ale potrafi rozebrać broń na czynniki pierwsze i ją złożyć. Jak wszystko co ma mechanizmy czy elektronikę. Jest bardzo dobrym mechanikiem. A do tego złotą rączką. Jeżeli zepsuje ci się coś ona to naprawi często zastępując oryginalną część czymś innym.

Jej kompan za kółka był ruskiem. Wiedziała że przeklął chodź dziwnym dialektem. Może on już tak dobrze nie pamięta swojego języka.

-Samanta, zajrzyj pod maskę, miejmy nadzieję, że nie mamy przecieku. – Ja sprawdzę, czy przypadkiem nic się tu nie kręci.
- powiedział kompan

Samanta zdziwiła się co powiedział do niej. Rozmawia z ciężarówką ale jej nie słucha lub nie zna. No nic też nie każdy chce poznać kobiety w całości czasem ją tylko poznaje tyle na ile potrzebuje a potem ją po prostu zmienia. Jak coś z nią nie tak. Chodź jej kolega raczej szanował bynajmniej ciężarówki.

Re jak nikt inny wiedziała że paląca się dioda oznacza przewód hamulcowy dotyczący naczepy. Prawdopodobnie albo się wypiął lub co gorsze urwał. Jak tylko wyszła z szoferki ciągnika siodłowego, udała się do złącza. Był on za szoferką. Łączył ciężarówkę a dokładnie kompresor pompy z naczepą. Jak tylko znalazła się przy nim widziała przyczynę. No i urwany. Teraz raczej nic nie zrobi nowe złącze potrzebne. Chwilkę jeszcze coś grzebała przy przewodzie. - Nic nie da się zrobić. Trzeba nowy przewód lub samo złącze.- krzyknęła do kompana.
 
Katerina jest offline  
Stary 05-02-2013, 21:21   #24
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
--------------------------------------------------------------------------


Wszyscy ( oprócz Tira 2 -Grigorij Komorov „Komrad” / Samanta Re )

Zagrożenie minęło. Ci co próbowali jeszcze wam zaszkodzić a nie dostali po łubie, zmyli się. Zostały tylko za waszymi plecami zgliszcza i wraki. Kolejne świeże wraki i trupy. Można by jeszcze podobijać niedobitków. Tylko czy warto ? Jak tylko odjedziecie na sporą odległość warto sprawdzić sprzęt jak i pojazdy.
Dojechaliście do Tira który jechał z przodu (Tir 2). Jakoś trzeba teraz pozbierać i utworzyć na nowo kolumnę. Może coś zmienić w niej. Jak i pozamieniać się miejscami.

Tir 1
John Colville "Black Jack" / Joe "Blade" Flaningan

Straty – trochę nadszarpnięte opony naczepy. Drzwi podziurawione od kul. Ale nie na wylot. W końcu wzmocnione blachą. Pęknięta szyba przednia . Na szczęście nie mocno.
Zysk - brak

Hmmwv:
Jonathan Wayne / Viktor Hastings „Colonel”

Straty – Urwana linka hamulca ręcznego.
Zysk – brak

GMC
Tobias Taylor „Chill” / Michał Leszczyński „Wariat

Na waszej drodze nie wiadomo skąd wyrósł olbrzymi zmutowany bawół. Cholerne dziadostwo nie szkodliwe o ile nie trafisz na takie coś. Próbowało was wziąć na rogi. Debilny zwierz. Skończyło się bez ofiar nie licząc kupy niezdatnego cielska na drodze. Sprawdziliście stan pojazdu. Nie było źle. Ale warto było poczekać za resztą lub do nich się cofnąć.

Straty – przód rozwalony. Prawdopodobnie chłodnica cała. Lampa przednia lewa zbita. Nie świeci.
Zysk - Brak

Dodge Chelenger
REYN - "Znikający Punkt" / Franko

Straty – brak
Zysk – M10 2 szt, Granaty RGN odłamkowe 8 szt, koła zapasowe pasujące do GMC 2 szt. Wszystko pozbierane przez Franko.

Motor
Jack Tanner Grave Digger

Straty – brak
Zysk (Jack Tanner Grave Digger) – kanistry z benzyną 2 szt

Tir 2
Grigorij Komorov „Komrad” / Samanta Re / Matthew Trans „Szachista”

Po rozpoznani Samanty czekaliście na resztę by ocenić sytuację. Podjechał do was Matthew Trans. Wolał nie wojować z resztą tylko sprawdzić co u was. Wiedział że jesteście sami. Jak tylko podjechał zapytał, co się dzieje. Wytłumaczyliście co i jak. I razem czekaliście na resztę. By nie stać jak na strzelnicy, udając tarcze, zajęliście odpowiednie miejsca. W razie ataku. Koło was było kilka krzaków jak i wyższych pagórków piaszczystych. Samanta jeszcze chwilkę przeglądała cały pojazd. By ocenić stan.


Wszyscy

Jak tylko zebraliście się i ustaliliście kto z kim jedzie i za kim. To ruszyliście dalej. Sam punkt do którego mieliście dojechać był niedaleko. Jakieś 200 km od punktu postoju. Były to ruiny dużego miasta. W które musieliście wjechać. Teren otwarty a teren zabudowany robi różnice w poruszaniu się konwoju. I trzeba będzie dostosować się.



----------------------------------------------------------------------
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 05-02-2013 o 23:27.
Nasty jest offline  
Stary 05-02-2013, 23:34   #25
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Było pozamiatane...
Kawaleria załatwiła sprawę bez ceregieli...

Spojrzał na drogę usianą poszarpanymi i jeszcze płonącymi wrakami...
W wielu miejscach leżały ciała napastników, niedbale rozrzucone, w upiornym nieładzie.. Gdzieniegdzie rozlegały się jęki dogorywających, uciekł od widoku ludzkich szczątków w popiele i kurzu pustyni. Ludzkich? Miara i pojęcie człowieczeństwa w tych czasach sprawiały nieliche trudności w systematyce...
Reyn westchnął, przypomniały mu się pewne obrazy z odległej przeszłości, których wspomnienie nie wywoływało dumy, a wręcz przeciwnie... poczucie wstydu... Twarde reguły gry w tym świecie, choć konieczne, nigdy nie będą w pełni przez niego akceptowalne.

Wrócił po Franko, który pozbierał to, co mogło okazać się przydatne. W tych czasach nie wiadomo, co akurat może uratować życie tobie i towarzyszom z konwoju, warto zatem przejrzeć pobojowisko. Franko chciał chyba bardziej się wykazać, a on nie dał mu tej szansy... Widział grymas twarzy kompana. Chociaż małomówność kolegi mu odpowiadała, był przekonany, że Franko opuści go przy najbliższej okazji. Dla Reyna nie miało to wielkiego znaczenia. Było mu wszystko jedno...

Coś jednak łączyło go z grupą. Zżył się z nimi z każdą kolejną przygodą. Ucieszył, gdy zobaczył ich znajome oblicza, nie ponieśli żadnego uszczerbku, nie licząc drobnych uszkodzeń pojazdów. Wiedział, że ich nie zostawi, by samotnie próbować dogonić sens życia...
Sensem i prawdą tej chwili było zlecenie, zaś przeznaczeniem - wspólna droga.

Naradzali się w sprawie zmiany szyku, bo mieli wjechać w ruiny miasta... Na myśl o tym Reyn czuł się jak dzikie zwierzę, które niebawem zostanie spętane. Nie był sprawnym strategiem, wolał improwizację. Zostawi to ekspertom, obeznanym w wojennym rzemiośle. Zresztą... był pewien, że każda ich strategia weźmie w łeb, gdy zrobi się naprawdę gorąco...
Leżał na masce samochodu, cieszył widokiem pustyni, sącząc piwo o metalicznym posmaku. Muzyka AOR, płynąca z głośników, umilała mu chwilę ułudnej wolności...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 22-02-2013 o 16:06.
Deszatie jest offline  
Stary 05-02-2013, 23:36   #26
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Zatrzymał HUMVEE, niedaleko tira, aby w razie czego móc szybko wrócić za kierownicę. Wystarczyło że pociągnął za hamulec ręczny, by przekonać się że ten się zerwał.
- Kurwa… – mruknął siarczyście pod nosem, aż włosy stawały dęba, ale już nie komentował.
Wystarczyła przebita opona, aby go wkurwić. To dolało oliwy do ognia. Nie dawał po sobie tego poznać, ale kipiało w nim. Jedynie Sparky sprawiał że ów gniew był nieco stłumiony. Najchętniej by zawrócił i wybił do reszty tą hołotę, niestety zdawał sobie sprawę że przede wszystkim transport. Potem przyjemności.

Z hamulcem poradził sobie tak, że pod przednie koło podłożył kamień, aby auto mu nie uciekło i dołączył do debatujących, którzy schodzili się ze swoich wozów. Pies szedł dumnie obok swojego pana, a on trzymał na ramieniu swój ukochany M14. Z paczki po papierosach, wyciągnął skręta i odpalił go, zaciągając się. Wyciągnął też paczkę do „kolegów”, aby się poczęstowali. Przynajmniej tych, którzy stali najbliżej niego. To była dobra, czysta trawa bez dodatku ogłupiającej chemii. Towar prosto z Green Grass Town, z jego własnej działki.

Jakoś nikt specjalnie nie kwapił się, by zabrać głos. Chyba to że przed wojną wydawał rozkazy, kopnęło go by pierwszemu zabrać głos, lecz na pewno daleki był od rządzenia.

- Nikt nie zginął, a na serio było chujowo… – zaczął – Jesteśmy zbyt rozciągnięci. W takich odstępach to mogą jeździć małe konwoje, ale nie taki peleton. Jakby widzieli ilu nas jest, pewnie nawet by nie zaczynali. Polecam też, by zmienić szyk. Ja to widzę tak. Reyn i Franko, wy pojedziecie na szpicy. Sześć kilometrów przed nami. Jesteście najszybsi, a ty Franko z tą lunetą zobaczysz wszystko z daleka. Za wami pojadą motocykle, w razie jakbyście potrzebowali wsparcia, albo my... Przecisną się łatwo między tirami. A tiry idą w środek, najlepiej by jechały obok siebie i blokowały cała szosę gabarytami, jak znowu wyjadą te śmieszne vany, we dwójkę porozrzucacie ich do rowów. Ja i Tobias zamkniemy konwój, tak cztery kilometry za wami. Jakieś obiekcje?
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 06-02-2013, 00:48   #27
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Niedoszły antyterrorysta jeszcze nie tak dawno uważał, iż ten dzień będzie stracony. Mylił się jednak. Strzelanie do tych złych kolesi, zawsze jest dobrym sposobem na relaks. - Dobra robota - mruknął pod nosem, poklepując Black Jack'a po plecach, po czym wyskoczył z tira, aby rozprostować kości. Sprawdził magazynek - trzy kule. Później uzupełni, teraz trzeba się podzielić wrażeniami z ludźmi, którzy towarzyszą ci od dość długiego czasu i są dla ciebie niczym rodzina.

- I jak tam zadki? Nikt nie narobił w gacie? Szczerze mówiąc, to ja sam myślałem, że moje podłe dni miały właśnie dobiec końca. Szkoda tylko, że stalowy kolega musiał oberwać za mnie.

W końcu przysiadł na jakimś dużym kamulcu i raczył się wodą z manierki. Nie chciał już tego przyznawać, ale było gorzej niż sądził na początku. Miasta zawsze są niebezpieczne. Tam hieny czają się za każdym szczątkiem ściany. Na pustkowiu przynajmniej wiadomo ilu ich jest i łatwiej manewrować. Z kolei w terenie zabudowanym mogą nas wprowadzić w ślepą uliczkę i już stamtąd nie wyjdziemy, chyba, że nogami do przodu.

Joe w bezruchu zatrzymał manierkę przy ustach i uważnie przysłuchiwał się słowom Colonel'a. On sam miał nikłe pojęcie na temat taktyki i przyjmowaniu szyków. Jedynie tyle, ile mimo woli wpadło mu do ucha na wykładach. Musiał jednak stwierdzić, że plan kolegi miał racjonalne podstawy. Czemu nie? Co za różnica, w jakim szyku dobiorą się nam do tyłków.

- Choć niechętnie przyznaję, popieram tresera tego kundla (tu łobuzersko uśmiechnął się do futrzaka). Zawsze sądziłem, że to Ty powinieneś tu wydawać komendy. Sam wyjątkowo genialszego planu nie mam. To przez ten tani burbon, ciężko mi jest pozbierać myśli i wpaść na coś zaskakującego. To jak, ktoś ma lepszą propozycję?
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline  
Stary 06-02-2013, 19:20   #28
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
- Podoba mi się plan Victora. Jak motocykle będą po około 3 km od obu części konwoju, na prostej drodze w dzień utrzymamy kontakt wzrokowy. W jakiej odległości będą jechać pozostałe pojazdy? 200m? Żeby był czas na reakcję...-powiedział Tanner, stawiając przed towarzyszami podróży dwa kanistry podkradzione bandytom - częstujcie się - wskazał na nie.
-Przed nami ruiny. Myślę, że nie powinniśmy tam wprowadzać ciężarówek, zanim ich nie rozpoznamy. Co myślicie o tym: HMMWV i dwa motocykle pojadą na rekonesans, a GMC, Challenger i TIRy zostaną w odległości około kilometra od resztek zabudowań?
-Miałem sporo do czynienia z mechaniką pojazdową. Którejś maszynie potrzebny mechanik? - uśmiechnął się do zebranych.
Korzystając z chwili wolnego czasu, uzupełnia bak motocykla i dokonuje jego szybkiego przeglądu.
 

Ostatnio edytowane przez Reinhard : 06-02-2013 o 19:23.
Reinhard jest offline  
Stary 06-02-2013, 20:00   #29
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Colonel zasępił się, rozmyślając się po pomyśle "Grave Diggera. W sumie facet miał dobry pomysł, aby puścić motocykle do miasta przodem i HUMVEE, który przed wojną sprawdzał się w Mogadiszu i innych terenach zabudowanych.

- Dobry pomysł Jack - mruknął - Znajdziemy najbardziej czystą z wraków trasę i po prostu przepryśniemy przez miasto. A jak chcesz coś naprawiać, linka od ręcznego się zerwała w Cegle. Baw się...
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 06-02-2013, 22:53   #30
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Jack obejrzał dokładnie uszkodzenie.
-Końcówki są całe, starczy wykręcić pękniętą linkę i założyć nową, stalową linkę. Prowizorycznie założę ci mój zapas do motocykla, a jak tylko dojedziemy do cywilizacji, trzeba będzie poszukać linki do półciężarówki albo pick-upa. To wojskowa konstrukcja, nie będzie kaprysić, że część nieoryginalna. Pół godziny, na wykręcenie starej, wykręcenie linki stalowej motocyklowej z firmowych obejm, przełożenie jej do obejm Hummera, zakręcenie i montaż. Dopóki nie znajdę czegoś mocniejszego, polegaj na drugim hamulcu i tego z linką motocyklową używaj delikatnie.
Tanner zabrał się do pracy, krytycznie spoglądając na opony pojazdów, potraktowanych kolczatką.
-Aha, jak wam się chce, możecie rozpalić niewielkie ognisko, wrzucić w nie kamulca, żeby się rozgrzał, poszukać na poboczu jakiejś starej opony i wyciąć z niej łatki, a potem potem położyć na gorącym kamulcu. Jak zrobi się lepka od spodu - poznacie po tym, że zacznie śmierdzieć - , przykleić i mocno przycisnąć na parę minut. Powinno starczyć, dopóki nie dojedziemy do celu.
 
Reinhard jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172