Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-10-2016, 23:07   #1251
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Co za zapluta, ciemna i ze wszech miar irytująca dziura! Dobra, może i w tym całym Newport mieli odpust, czy jak inaczej nazwać festyn z biciem po mordach, no ale bez przesady! Żeby nikogo nie zastać na ulicy, co jest do jasnej cholery... godzina policyjna albo inne dziadostwo?! Żeby pół menela nie zalegało gdzieś pod płotem? Ortedze cisnęło się na usta jedno prosto, podsumowujące sytuację określenie.
- Patologia... - wycedziła do swojego odbicia w górnym lusterku i poniekąd do pasażera irishowej fury, balansując na pograniczu rezygnacji i zwykłego, ludzkiego wkurwienia. Co za jełop, no ja pierdolę. Korciło ją, by zaciągnąć ręczny i obrócić brykę o sto osiemdziesiąt stopni, obierając kierunek zwrotny. Prosto do pociągu.
- Hm - zmitygowała się, choć ręka odruchowo wylądowała na odpowiednim drążku. kobieta posłała robotnikowi firmowe spojrzenie, będące odpowiednikiem wiaderka kwasu siarkowego. Skoro już zawracał jej dupę, wyrywał z samotni, odciągając od pracy... mógł chociaż zadać sobie ten trud aby dowiedzieć się gdzie leży pieprzony gabinet lekarski.
Wychodziło, że sama będzie musiała zdobyć info, co równało się z koniecznością wejścia w bliższą interakcję z miejscowym elementem. Na samą myśl monterce robiło się zimno, nieprzyjemnie... a głowa jakby z automatu obracała się do tyłu, jednak gdyby zawróciła, przynajmniej przez miesiąc słuchałaby mamrotania, przetykanego jawnymi pretensjami, nie tylko od Parcha. W końcu lekarze niby tam właśnie po to byli, żeby pomagać potrzebującym, składać pechowych jełopów - poza tym skoro Nowojorczycy gościli w Newport, pewno chcieli się pokazać od jak najlepszej strony, tak przynajmniej się Sam wydawało. Dobra podstawa pod ewentualną dalszą współpracę... no i nikt normalny nie lubił kłopotów.
Światełko w oknie jednego z domów zapowiadało się właśnie na kolejny kłopot. Ktoś tam żył, oddychał, śmierdział, gadał... a Ortega musiała do niego wyjść, siła wyższa. Zatrzymała Wdowę, po chwili wahania otworzyła drzwi i wytoczywszy dupsko na zewnątrz, ruszyła szybkim krokiem ku potencjalnemu źródełku informacji.
- Echhhhhhh... - westchnęła boleśnie, pukając w drewnianą płytę. Subtelnie.
Pięścią.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 25-10-2016, 18:55   #1252
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Cosmo Pickup pędził po drodze co jakiś czas podskakując na wertepach, w końcu z kabiny dosłyszałeś wiązankę i kierowca trochę zwolnił, po paru zakrętach wjechaliście w boczną uliczkę potem zakręciliście na tyły jednego z domów i tam zatrzymaliście przed dużą bramą starego domu. Kierowca wyskoczył i zaczął się dobijać do drzwi które po chwili się otwarły stanęła w nich starsza kobieta która rzuciła okiem w stronę samochodu i odezwała się jednym zdaniem.
-wnoście na stół
przy stole stał starszy mężczyzna którego widzieliście na zawodach jak badał zawodników. Teraz Cosmo miał okazję się mu przyjrzeć. Mężczyzna był na pewno pod siedemdziesiątkę, ubrany był elegancko jak na standardy ZSA choć jak sie przyjrzeć widać było że z rogi nienagannie czystego kołnierzyka są przetarte i wystają plastikowe usztywnienia. O ile teraz policzki pokrywał siwy zarost to jeszcze kilka godzin temu był nienagannie ogolony. Ogólnie cały wizerunek statecznego starszego pana psuły tylko widoczne drgawki kończyn. Kierowca z biura szeryfa odezwał się.
-Doktorze, to Kate, jest ciężko ranna.
Doktor podszedł do stołu na którym położono ranną i zaczął ją oglądać patrząc na pianę na ustach a potem na opatrunek, jednym palcem lekko odsunął zwój bandaża i popatrzył na wyglądającą spod spodu folię, pokiwał głową i popatrzył na obecnych zatrzymał wzrok na Cosmo i powiedział
-Dobrze pomyślane z tą folią
po czym wrócił do oględzin rannej
-Póki co opatrunek trzyma na tyle że wątpię żeby opłacało się ryzykować większy krwotok żeby go zdejmować i zakładać następny. Będę potrzebował kogoś ze sprawnymi rękami do operacji, moi asystenci się w tej chwili rozjechali, jeden operuje wyrostek na farmie a drugi wyjechał do rodziny, sam nic nie zdziałam. Z tego co mówili przez telefon to ktoś już jedzie. To pan? Będę szczery, mam nadzieję że nie, niech mnie pan nie zrozumie źle dotychczas wykonał pan kawał dobrej roboty ale operacja będzie wymagała precyzji którą w swoim obecnym pan nie dysponuje. Na razie możemy sprawdzić grupę krwi mam w mieście paru oznaczonych dawców, będzie ich można ściągnąć do transfuzji ale musimy ustalić grupę krwi Kate. Pani Hughes pobierze pani krew?
Gospodyni? doktora Cavendisha szybko i sprawnie przystąpiła do pobrania krwi po czym doktor udał się w stronę zaplecza gdzie najwidoczniej było małe laboratorium

Andrew, Irish Zanim wysłuchał Andrew szeryf sięgnął do kabiny po cb i wydał dwa krótkie polecenia
-Zwolnij, wieziesz ranną nie worek ziemniaków. Baza, zawiadomcie doktora Cavendisha że jest ranna w drodze, wygląda na to że z pociągu przyślą swojego lekarza ale niech zobaczy co może zrobić do tego czasu
Potem odwrócił się do Andrew wysłuchał co było do powiedzenia po czym podał szturmowcowi jedną latarkę.
-Niech pan prowadzi na miejsce gdzie ją znaleźli. Ruszyliście szeryf kucnął i przez dłuższą chwilę przyglądał się kałuży krwi wyraźnie nad czymś się zastanawiając cisze przerwał jego zastępca.
-Może posłać po Malcolma, zawsze się przechwala swoimi psami myśliwskimi...
-Za dużo krwi, jego psy to posokowce są świetne w szukaniu krwi, ale przy takiej jej kałuży wątpię żeby w ogóle zauważyły inny trop, zawołaj lepiej Fudda, z niego dobry traper może coś wyłowi z tego-
zrobił ręką szeroki gest po krwi i otaczającej ją trawie - Swoją drogą wy tu zrobiliście plac defiladowy czy co? - ostatnie zdanie wypowiedział patrząc na Andrew

Sam
-Kto tam? -odezwał się niepewny kobiecy głos zza drzwi
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 26-10-2016, 14:06   #1253
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Cosmo

Kiedy ostrożnie wnieśli Kate do środka i położyli na stole,Cosmo wreszcie głęboko odetchnął. Słuchał wywodu lekarza i tylko kiwał głową.
-Ma pan rację, ja nie jestem lekarzem, bardziej sanitariuszem i to z przypadku, a nie szkolenia.

To była prawda, Cosmo nigdy nie uważał się za lekarza, to co potrafił to kilka lat praktyki w karawanach, gdzie robił wszystko. Opatrywanie ran i reszta należała też do tego. Szczerze mówiąc, wtedy ta operacja na wątrobie tam w domu w wykonaniu Samanthy to była pierwsza operacja, przy której uczestniczył. Choć rozwalone bebechy widział już wcześniej, zdążył się uodpornić na widok dodatkowych dziur w ciałach. Raz puści mocowanie ładunku, drugi raz kierowca zsunie się do rowu i przebije głową szybę, bo nic przecież nie jeździ w pasach, innym razem wejdzie się nie tam gdzie trzeba i natknie na jakieś zmutowane zwierzę, co poszarpie na amen. Jazda w karawanie była i tak bezpieczniejsza niż przetrząsanie ruin, o czym się ostatnio przekonał.

-Co do lekarza to przyjedzie, przed miastem od strony Harrisburga stoi Pociąg z Nowego Jorku, mamy własne ambulatorium, taką małą salę oporacyjną. Ale uprzedzam, że nasz główny lekarz jest dość specyficzny - Monter już widział Razora wchodzącego w tej swojej masce przeciwgazowej do środka - on jest bodajże z Missisipi i łazi w masce na całą twarz. Nie będzie zbyt rozmowny.

Gdy tylko Cavendish wydał polecenie kobiecie, Cosmo wtrącił się do rozmowy:
- Przepraszam, czy mógłbym gdzieś tutaj umyć ręce?
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 02-08-2018 o 20:55.
JohnyTRS jest offline  
Stary 26-10-2016, 23:55   #1254
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec



- A dziękuję. - odpowiedział szturmowy kolejarz biorąc do ręki latarkę. - Macie kontakt radiowy z waszym lekarzem? No to nieźle. - spytał gdy szli w stronę gdzie zaczęła się chyba krwawa sceneria zdarzeń. Działanie alku pod wpływem noznego powietrza i nadmiaru emocji osłabło na tyle, że Morrison wrócił już do zwyczajowego trybu myślenia i mówienia.

Musiał przyznać, że gdyby się okazało, że medyk ma krótkofalówkę czy coś podobnego a więc stały kontakt z komisariatem no to to już by było coś. To by zrobiło na nim wrażenie. Zwłaszcza jak sam dużą wagę przywiązywał do spraw łączności a doskonale zdawał sobie sprawę z kłopotów i braków jakie z nią mieli mimo kilku usprawnień i uzupełnień.

Same działania szeryfa no też jak na razie nie dopatrzył się jakiejś niedbałości. Sam pewnie by organizował to podobnie. Może facet kręcił z tymi wyborami ale w gruncie rzeczy na gliniarskiej robocie się znał? A może działał tak bo sprawa go też ruszyła albo zdawał sobie sprawę jak ruszyła zebranych i chciał choć realistycznie poudawać, że coś robi no albo jeszcze miał inny powód? Tego nie wiedział ale na razie właśnie nic podejrzanego nie znalazł w jego zachowaniu.

- Przepraszam szeryfie. Trochę mnie emocje poniosły jak zobaczyłem w jakim stanie jest ta dziewczyna. No i tak jak stałem wyleciałem tutaj myśląc, że może zdołam złapać sprawcę. No ale jednak było już za późno. No a oni wylecieli za mną. - rozłożył ręce w przepraszającym geście. Właściwie skracajac i nie bawiąc się w szczegóły to tak było. Doszedł do wniosku, że upłynęło zbyt dużo czasu i o ile sprawca nie miał jakiegoś pecha z jakimś dołem, prętem czy czymś takim na swoim drodze to już pewnie zwiał na dobre. Więc zostawało nie ścigać tylko iść po śladach. A jak tak to mogli zdać się chyba na szeryfa i jego zasoby. Chyba. Przekazał jednak latarkę Foxy. Może w jej świetle zauważy coś więcej i nie trzeba będzie czekać na tego Fudd'a?
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 27-10-2016, 00:19   #1255
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Dobijanie się w środku nocy do drzwi mogło wywołać niepokój, zwłaszcza w czasach w jakich przyszło im żyć. Ortega sapnęła przez nos, słysząc ciche, niepewne pytanie dobiegające z wnętrza domu. Kobieta pewnie trzymała w dłoniach coś broniopodobnego, nie do końca przekonana któż to czai się na progu jej domostwa… przynajmniej Ortega wpierw wyjęłaby klamkę, a dopiero potem skupiła na gadce… no właśnie. Rozmowa. Gdzie był do ciężkiej kurwy Morrison, kiedy akurat by się przydał? Złośliwa menda, pewno specjalnie wysłał do monterki największego nieogara po tej stronie Rzeki, nie informując gdzie dokładnie wezwana pomoc medyczna ma dojechać. Zrobił to z premedytacją, pewno suszył teraz gębę gdzieś w ciemnym kącie, brandzlując się nad własną przebiegłością oraz wyśmienitym dowcipem… tak. To było bardziej niż prawdopodobne.

Cóż począć? Skoro już znalazła się na czyimś progu, Sam postanowiła dać z siebie wszystko, wchodząc na wyżyny elokwencji i choć na krótki moment zapomnieć jak bardzo nienawidzi trzaskać gębą do obcych ludzi. W sumie do znajomych też. W ogóle nie lubiła gadać… ale musiała.
- Bry - burknęła najmniej melancholijnie jak tylko potrafiła, wbijając odruchowo ręce w kieszenie spodni i garbiąc plecy - Był wypadek, jest ranna. Szukam domu doktora. Jak tam dojechać?

-Doktor Cavendish mieszka w trzeciej uliczce na prawo, duży neokolonialny dom łatwo trafić. -Wyglądało na to że twoja rozmówczyni chciała jak najszybciej się ciebie pozbyć i udzielić informacji nie otwierając drzwi.

- Mhm - Sam podziękowała jej pełnym ulgi mruknięciem, wyrażając jak bardzo wdzięczna jest za udzielenie pomocy oraz informacji, bez dodatkowej konieczności wchodzenia w bliższy kontakt. Oby widać prezentowały podobny poziom zainteresowania wspólnym poznaniem się, więc nie czekając na zbawienie, monterka obróciła się na pięcie i podreptała pospiesznie ku Wdowie. Trzecia uliczka na lewo, duży niekolonialny dom - proste, krótkie i konkretne informacje, bez masy parchatego pieprzenia. Jeżeli były poprawne...
O tym dało się przekonać dopiero na miejscu.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 28-10-2016, 16:09   #1256
 
Leminkainen's Avatar
 
Reputacja: 1 Leminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputacjęLeminkainen ma wspaniałą reputację
Andrew
-Pośrednio... Mamy radia do kontaktu z biurem a w biurze centralkę do której udało nam się podłączyć część telefonów stacjonarnych. Obstawiam że doktor będzie potrzebował dawców krwi, ci już nie są pod telefonem i trzeba ich będzie sprowadzić wysyłając po nich patrol, o ile dawcy nie poimprezowali bo wtedy nie będzie z nich pożytku... Na Fudda pewnie trochę zaczekamy...

-Domyślam się że każdego by w takiej sytuacji poniosło, zwłaszcza jakby taka sytuacja przerwała mu imprezę. Nie nie obwiniam pana ani innych - dodał szybko - Normalna ludzka reakcja, tylko że czasem normalne ludzkie reakcje nie są najlepszym co można zrobić. Ale gdyby ludzie zawsze zatrzymywali się żeby zastanowić co jest bezpieczne, najlepsze dla nich to pewnie rzadko kiedy ktokolwiek wskoczyłby do wody żeby ratować tonącego. Niemniej jednak mogło to zatrzeć ślady.

Sam

Skręciłaś w trzecią uliczkę w prawo zgodnie z instrukcją, niestety twoja znajomość architektury zdecydowanie nie była najlepsza więc wszystkie domy wyglądały dla ciebie identycznie ale spod z jednego z nich wyjechał pickup a twoje światła wyłowiły jakieś oznaczenia na drzwiach, chyba z gwiazdą, zresztą w przyziemiu paliły się światła co też wyglądało obiecująco. Zajechałaś pod dom.

Cosmo
Doktor wskazał ci zlew pod jedną ze ścian. Kiedy szorowałeś ręce usłyszałeś charakterystyczny odgłos silnika "Wdowy" zajeżdżający na podwórze

OK może wejdziemy na doca
 
__________________
A Goddamn Rat Pack!
Leminkainen jest offline  
Stary 02-11-2016, 23:08   #1257
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
współwinni zbrodni: Lemi i TRS :)

Ta noc ciągnęła się jak monolog Morrisona. Człowiek miał wrażenie, że zaczęła się eony temu i nim się skończy, minie cała wieczność, zaś on utkwił w czarnej niczym smoła i głębokiej… dziurze egzystencjalnej, kurwa jego mać. Coraz bardziej wściekła, Ortega zaparkowała pod kolejnym kurnikiem z płonącym w parterowych oknach światłem. Miała być trzecia alejka czy tam uliczka i dom kolonialny… znaczy się taki duży. Chyba. Liczyła po cichu na bardziej rozpoznawalne oznaczenia, ot choćby pieprzony krzyż, tudzież splecioną z igłą żmijkę, widywaną na uniformach medycznych jeszcze w Nowym Jorku. No nic, od nitki do kłębka. Poprzednio zadany zestaw pytań paskował i do tej sytuacji. Był też sprawdzony, a komu jak komu, lecz Sam nigdzie się nie spieszyło. Mimo tego, poganiana czujnym spojrzeniem towarzyszącego jej robola, zagęściła ruchy, podchodząc pod drzwi spod których wyjechał pickup z gwiazdą… czyli szeryf? Albo miejscowe oznaczenia… cholera raczyła wiedzieć. Za jej plecami warczał silnik, przed sobą miała zamknięte na głucho drzwi. Wydając z siebie westchnienie obrazujące pełnię nieszczęścia będącego aktualnie jej udziałem, monterka załomotała do kolejnego domu, mieląc szczękami w przygotowaniu na ubranie myśli w przekaz werbalny.

Metodyczna robota, jaką było zmywanie krwi w dłoni, odsunęła myśli o kelnerce leżącej w innym pomieszczeniu. Cosmo chciał być optymistą, chyba nawet wierzył, że ona przeżyje, ale doświadczenie sugerowało co innego. To nie zacięcie. Kolejne powtarzalne ruchy, rozrzedzona krew spływająca do zlewy, tworząca różowe zacieki na białej powierzchni. Spłukać, wytrzeć…
Niektóre silniki są charakterystyczne, Mustang Irisha posiadał jeden z nich.
- Nasz lekarz już jest! - krzyknął do doktora. Zdziwiło go tylko jedno, Irish był w mieście, z kluczykami do Wdowy, z nimi się nie rozstaje. A Razor chyba nie potrafił włamywać się do pojazdów i odpalania ich na krótko lub innym sposobem.

Rozległ się subtelny łomot, po chwili drzwi stanęły otworem, lecz zamiast spodziewanego gościa w przeciwgazowej masce, na progu stała Ortega, optymistyczna niczym wizja żarcia żyletek i popijania ich rozpuszczalnikiem. Zgarbiona, z rękami wbitymi w kieszenie poplamionych smarem spodni, w okularach przeciwsłonecznych na nosie mimo później pory… a także ustami wykrzywionymi w wyrazie wybitnej rezygnacji. Grymas zmienił się w czarną melancholię, ledwo na widoku pojawił się drugi nowojorski technik. No to trafiła.
Hura.

- O, cześć Sam, a gdzie Razor? - Cosmo był wyraźnie zaskoczony, że zamiast Razora przyjechała Samantha. Choć w sumie, prędzej to ona odpaliła by ten wóz.

Odpowiedziało mu wzruszenie ramion i ciężkie westchnienie. Czarnowłosa głowa obróciła się gdzieś za zewnątrz. Też nie podobało się jej, że oderwano ją od pracy, zakłócono spokój, truto dupę… i jeszcze musi tu być, z obcymi. Dodatkowo babrać się we flakach.
- To tu, gaś silnik i podaj czarną torbę! - rzuciła głośno do kogoś przy samochodzie, po czym powróciła uwagą do wnętrza.
- Bry. Wieczór - nadrobiła pominięte powitanie, wodząc wzrokiem po pokoju jakby szukając celu czy też powodu nocnych eskapad. Dorzuciła na koniec rozbudowaną wersję wywiadu medycznego - Żyje jeszcze?

Z zaplecza wyszedł starszy mężczyzna pewnie miejscowy doktor, podszedł do Sam i Cosmo.
-Jeszcze żyje, udało mi się też ustalić grupę krwi i chyba zaraz będziemy mieli dawcę więc będzie można przystąpić do operacji. Jest pani lekarzem z pociągu jak się domyślam? Cavendish, jestem miejscowym lekarzem - mężczyzna wyciągnął dłoń do Sam, dłoń wyraźnie się trzęsła- Z panem też się jeszcze nie przywitałem, panie…?

-Cosmo.

- Ortega - monterka wyburczała, ściskając podaną dłoń. Wcześniej wytarła ręce o i tak niezbyt czyste spodnie. Mimo tego śladów smaru i plam po odczynnikach chemicznych zabieg ten nie zniwelował. W porównaniu do starucha, była… brudna, pomięta i nie prezentowała sobą nic, co dało się podciągnąć pod kategorię ‘porządny lekarz”. Ale przynajmniej nie miała trzęsawicy kończyn. Starość nie radość.
- No tak jakoś - skwitowała stwierdzenie odnośnie własnego, medycznego zacięcia, czy też preferencji. Nigdy nie uważała się za konowała, wolała grzebać w maszynach. Coś tam potrafiła, znalazłoby się jednak całe grono o niebo lepszych specjalistów w dziedzinie krojenia i szycia tkanek żywych. Zresztą po jaką cholerę reszta miała wiedzieć co dokładnie Sam potrafi? To była jej sprawa, nikomu nic do tego.
- Mhm, dobrze - kiwnęła głową, przyjmując do wiadomości etap przeprowadzonych przygotowań. Faktu, że potencjalny dawca może się nie nadawać do transfuzji ze względu na alkoholowe upojenie… podobne przemyślenia zostawiła dla siebie, nie chcąc siać defetyzmu. Dopiero co przyjechała.
- Pójdę się przygotować - zakończyła z ciężkim westchnieniem, cofając ręce i na powrót wbijając je w kieszenie.

Starszy mężczyzna dłuższą chwilę przyglądał się podanej dłoni zanim ją puścił.
-Tak, na zapleczu jest pokój do szorowania, mam tam też parę zapasowych fartuchów, moja asystentka jest trochę niższa- mężczyzna westchnął - choć niestety teraz wyjechała do nagłego przypadku więc będzie pani musiała ją zastąpić. Ja niestety swoje czasy ze skalpelem mam za sobą, postaram się być pomocny radą i jako instrumentariusz. Mam nadzieje że mojego wtrącania się nie uzna pani za atak na swoją osobę ale wydaje mi się że choćby z racji wieku różnimy się doświadczeniem. Zresztą co do operacji, to zawsze się przydaje druga albo i trzecia para oczu, choć z tego co widzę adrenalina już przestaje działać na pana Cosmo i chyba długo nam już nie potowarzyszy, na piętrze mam parę wolnych łóżek, niech pan się nie krępuje i położy się, rano my będziemy wyczerpani a pan będzie potrzebny.- Faktycznie adrenalina schodziła a alkohol się dalej wchłaniał, Cosmo odbierał coraz słabiej - Co do nas… Panno Ortega, kawa czy Yerba mate?

- Kawę, jak to nie ten... problem. Nie no, pan mówi - Sam mruknęła w miarę neutralnie, woląc nie zastanawiać się co siwy doktorek o niej pomyślał, znaczy o uwalanych wszelkim technicznym badziewiem łapach. Kurwa no, oderwano ją od roboty, nie miała czasu się umyć. Pomoc medyczna Nowojorczyków wypadała wyjątkowo blado, patrząc na reprezentantkę z przypadku.

Na podwórze zajechał rower i po chwili przez drzwi wszedł trzydziestoparoletni mężczyzna ubrany w czarne spodnie szarą koszulę i prostą kamizelkę.
- Niech będzie pochwalony, doktorze - powiedział zdejmując kapelusz z płaskim rondem - przysłali mnie tutaj, bo podobno będę potrzebny.

- Tak Tom, Kate poważnie oberwała, będzie potrzebowała dużo krwi.

- Oczywiście doktorze jestem do dyspozycji.

Po chwili już byliście w sali przygotowań. Wyszorowaliście się i przebraliście (wliczając w to Toma) na biało podczas gdy gospodyni przygotowała ranną (choć na razie bez usuwania opatrunków) odkładając na bok ubrania (jak zwrócił uwagę doktor “mogą się przydać szeryfowi żeby dorwać bydlaka”, jak na razie było to jedyne przekleństwo użyte przez doktora). Po chwili weszliście do kolejnego pomieszczenia, była to właściwa sala operacyjna. Doktor szybko przygotował kilka tac z narzędziami i wskazał Tomowi metalowe krzesło z oparciem przerobione tak że dało się na nim prawie położyć.

Wyglądało w pełni profesjonalnie i co najlepsze nie zapowiadało się, by Sam musiała sięgać po własne zapasy... bardzo dobrze. Mimo tego dołożyła do szpeju miejscowego lekarza własne narzędzia i leki. Z czystymi łapami, ubrana w fartuch, stanęła nad ranną uświadamiając sobie jak cichy i bezludny jest w tej chwili jej warsztat. Niestety uciec już się nie dało.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 02-11-2016, 23:28   #1258
 
Zuzu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputacjęZuzu ma wspaniałą reputację
Foxy przyjęła latarkę i podziękowała Nowojorczykowi szybkim uśmiechem. Z mniej drgającym, jasnym źródłem światła poszukiwania powinny pójść sprawniej. Teraz miała przynajmniej szansę znaleźć jakikolwiek trop. Od zadeptanego punktu krytycznego należało iść po okręgu o coraz szerszym promieniu, poruszać się do zewnątrz, mając w pamięci kierunek w którym mógł zbiec potencjalny cel. Słuchała szeryfa, bardziej zwracając uwagę na teren przestępstwa. Przydałyby się psy, ale ich sprowadzenie zajmie masę czasu.

Wykorzystała moment, gdy dowodzący mundurowymi odwrócił na chwilę uwagę i szepnęła Andy'emu do ucha:
- Zanim zorganizują pogoń zrobi się ranek. Idę szukać tego skurwysyna, śladów po nim. Trzeba go znaleźć nim trop ostygnie, a on się zaszyje... i będę się czuła pewniej mając cię za plecami. Dasz się wyrwać na romantyczny spacer? - zakończyła niby żartem, ale z wyraźnym oczekiwaniem. Słabo się biła, a łażenie samej za kimś kto zrobił tej nocy z innej kobiety sieczkę... cierpliwości Fortuny nie należało niepotrzebnie wystawiać na próbę.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy...
Zuzu jest offline  
Stary 03-11-2016, 00:37   #1259
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Andrew "Andy" Morrison - pogodny szturmowiec



- Sprytne. - pokiwał głową szturman słysząc o telefonach i centralce. Sam przywiązywał spora wage do sprawnej łączności to i zwracało to jego uwagę u innych. Teraz nie wdawał się w dyskusję ale przyszło mu do głowy, że możnaby takie coś wprowadzić i u nich w pociągu. Taki telefon i centralkę przez wagodny. Oszczędzałoby krótkofale których mieli dość mało i pozwalało na komunikację pomiędzy wagonami, nawet w czasie jazdy albo co właśnie mu przyszło do łba, także podczas walki. A pod kulami latać z wiadomościami z wagonu do wagonu to mu się niezbyt uśmiechało ani kogoś posyłać ani samemu latać. A takie rozwiązanie mogło im ładnie usprawnić sporo rzeczy zwłaszcza podczas kłopotów w pociągu czy tuż obok niego. Zresztą na co dzień też by chyba było przydatne. Tylko na razie miał pomysł a musiał go obgadać ze specami czy to dałoby się zrobić i co i jak by było potrzebne. A na razie ani Ortegi ani Cosmo tu nie było więc trzeba było pogadać potem.

Przy okazji dumał co dalej. W sumie obraz szeryfa trochę mu w oczach się podreperował. Ale jednak proces ten zamarł gdy tak stali i czekali. No psy, no jakiś tropiciel, czy co tam. A tamten zwyrol zwiewał a trop stygł co raz bardziej. Grał ten szeryf na zwłokę? Wiedział o czymś w tych Ruinach? Czuł się niepewnie bez tych psów czy rangerów? Nie miał zaufania do Kolejarzy i Foxy? Jakby nie było na razie coś czekali i nic nie robili. Przecież mieli latarki. Na co tu czekać? Ten myśliwy mógł przecież ich znaleźć bo i światło widać z daleka no i poza tym myśliwy właśnie. Andy zdołał już przemyśleć sprawę z tym telefonem pokładowym, że w sumie pewnie niestety i tak trzeba by uderzyć z tematem do "Cukeireczka" i może przeszukać okoliczne Ruiny, pewnie przynajmniej z jednym specem w zespole by wiedzieć co brać a tymczasem dalej czekali i czekali. Kobiecy szept przy uchu pobudził go do działania. Poza tym był ciekaw jak zareaguje szeryf. Też by mogło to trochę rzucić światło na sprawę i postawę miejscowych. Przynajmniej tak mu sie wydawało jak tak stał na zewnątrz pod baldachimem nocnego nieba.

- Jak tak ślicznie prosisz nie sposób odmówić. - uśmiechnął się fo rudzielca gdy ta oddalała twarz od jego ucha. Zgadzał się z nią. Ale nie chciał by powstało wrażenie, że się urywają czy coś równie głupiego. - Szeryfie, my spróbujemy szczęścia. - rzekł do stóża prawa wskazując z grubsza na ciemność gdzie Amber już oświetlała ziemię latarką. Przywołał w tym czasie swój zespół do siebie i na chwilę przerwał kelnerce by jak to miał w zwyczaju ustalić co, kto, z kim i jak ma robić. Dobrze, ze Cukeireczka nie było. Znów by sie pluła, że się odezwał na pewno bez potrzeby.

- Słuchajcie chłopaki, nie ma co tu dłużej czekać. Będziemy szli tropem to raczej wolno, jak komuś będzie na serio zależało by nas dogonić to nas dogoni. - zaczął by dać chłopakom znać, że czas czekania się skończył.

- Foxy masz latarkę więc idziesz pierwsza. Rób co trzeba. Jakby coś było nie tak to po prostu zatrzymaj się i daj znać. Gdyby zaczęli do nas strzelać pierwsze co to zgaś latarkę i pad na ziemię. - szturman zaczął od ułożenia czołówki ich pochodu. - Ja będę szedł za Foxy. Blisko. Harvey idziesz za mną razem z Tom'em. Idziemy szeregiem. Jak ja i Foxy przejdziemy po czymś to wy też powinniście. Idźcie parę kroków za mną. Jakby co może się nabiorą, że ja i Foxy jesteśmy sami. Może. Wtedy spróbujemy ich ściągnąc na siebie a wy nas ratujcie. Jakby mi się coś stało róbcie co Harvey mówi. - Morrison przeszedł do bardziej detalicznej części. Zamierzał poruszać się w szeregu i z podziałem na dwie dwójki. Była jakaś szansa, że jakby pierwsza wpadła w kłopoty druga miałaby jeszcze jakieś opcje. Ale w tej chwili nie szło tego zaplanować więc się tutaj nie rozdrabniał.

- Broń do łapy panowie. Światło widać z daleka. Jeśli więc ktoś by tam utknął, zwłóczył czy serio miał pod deklem nie tak może zorientować się, że za nim ktoś idzie. Więc ostrożnie. Ale bez nerwowych cynglów. Nie chcę mieć niewinnie postrzelonych ani u tutejszych ani u nas. Jak coś podejrzanego usłyszycie dajcie mi znać ja pogadam. Wy mnie będziecie ubezpieczać. No jak zaczną strzelać od razu czy co no to sami się proszą o odpowiedź i sprawa jest jasna. Nie zdziwię się jednak jak tamci wrócili już do domu. Jak wleziemy komuś pod dom, taki zamieszkały, to wtedy się pomyśli co dalej. - dumał chwilę nad sytuacją. Właściwie nie podobała mu się. Taki zestaw. Było proszeniem się o kłopoty. Poleźć po ciemku w nocy. W obce i niesprawdzone Ruiny. Tropem kogoś kto teren zna. Gdzie nie powinno ale nie można było wykluczyć, że są jacyś obcy ludzie. Więc nie mógł dać rozkazu by strzelać profilaktycznie do wszystkiego co namierzą. To zaś było cholernie niebezpieczne bo oddawało inicjatywę drugiej stronie. Nie chciał jednak postrzelić czy zastrzelić cywila. Dlatego był gotów ozwać podejrzanego. No chyba, ze tamci co rozwalili Kate od razu by otworzyli ogień. No to zasadzka. A wtedy by odpowiedzieli ogniem. A że po ciemku ciężko się strzela to jakby Foxy zgasiła latarę nieco by wyrównało szanse. Ale tak naprawdę liczył, że tamci są już w domu czy czymś podobnym. Wtedy zostawała obserwacja i wezwanie szeryfa. I jeszcze jedna sprawa.

- Tu Morrison. Biorę Harvey'a, Tom'a i Foxy i idziemy w Ruiny za tropem. Szeryf jest tu na miejscu. - zameldował się swoim zwyczajem przez radio. Nie był pewny czy ktoś odbierze ale chyba byli w zasięgu innych krótkofalówek. Wolał by wiedzieli co się z nimi dzieje. Tak na wypadek gdyby z jakichś powodów zrobili się bliscy statutu MIA w tych nocnych Ruinach.

- Dobra, ruszamy. Prowadź Foxy. - dał znać swojej grupce, że mają się zbierać. Sam rozejrzał się i znalazł jakiś pręt czy gazrurkę. Podniósł i wręczył ją kelnerce. - Weź. Wiesz coś wyskoczy co co lepiej się zasłaniać niż własną ręką. I sprawdzać coś też lepiej niż własną ręką. - podał jej produkt laskopodobny by tak nie szła z pustymi rękami. Jak spluwy nie miała to chociaż coś takiego mogło jej się przydać.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 05-11-2016, 11:28   #1260
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Cosmo

Cosmo już chciał zaprotestować, że da jeszcze radę i też może robić jako instrumentariusz, ale ostatecznie argumenty doktora oraz kolejne z trudem ukrywane ziewnięcie przekonały go do spasowania. Pikiwał tylko głową.
- No to widzimy się potem - nie widział, czy słowo "rano" będzie na miejscu - i powodzenia.
Dotarł do wskazanego mu przez gospodynię miejsca i bez zbędnych ceregieli padł na łóżku. Wcześniej zdążył zdjąć jeszcze buty i rzucić cienką, płócienną kurtkę na torbę. Ostatnim skrajem świadomości zdążył jeszcze usłyszeć, jak ktoś wchodzi do budynku.

Potem był już tylko sen.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 02-08-2018 o 20:55.
JohnyTRS jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172