Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-09-2015, 14:42   #1
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Alexandra była osobą, która lubiła i chciała nieść pomoc. Dlatego też w tej sytuacji czuła się najzwyczajniej bezradna. Co mogła zrobić?
Nic.
Wszystko co mogła, zrobiła, do dalszej "walki" kompetencji nie miała żadnych. Co prawda Kit nauczył ją posługiwać się jedną, najprostszą bronią, ale w obliczu sytuacji, ta wydawała się zdecydowanie być bezużyteczna.

Jatka trwała w najlepsze, a w magazynie dało się słyszeć ją na tyle wyraźnie, że niepewność ogarniała każdego. A co jeśli oni nagle tutaj wejdą i po prostu powystrzelają ich wszystkich jak kaczki?

Nagłe uderzenie w drzwi sprawiło, że nie tylko ich metalowa konstrukcja zadrżała, ale i sama kobieta. Podskoczyła przerażona z obawy, że James i Logan już nie żyją, a niedługo to samo spotka ich wszystkich.

- Jest tu może tylne wyjście z tego magazynu? - spytał Kit, zaś w odpowiedzi mieszkaniec schronu wskazał przewody wentylacyjne.
Alex spojrzała na niego z ukosa i przechyliła głowę w bok, a jej usta nieznacznie się wykrzywiły.

- No chyba żartujesz... - mruknęła pod nosem zrezygnowana i przeniosła wzrok na wentylacje. Czy to aby na pewno był dobry pomysł?

- Używałeś już tego sposobu wyjścia?

Lekarka uważała, że powinni dołączyć do Logana i Jamesa, że błędem było zostawianie ich tam samych. Nawet jeśli się poświęcą i zginą oczyszczając im drogę z żołnierzy, to co dalej?
Ekspedycja cel osiągnęła, czy wracanie do starego garażu na pewno będzie dobrym pomysłem? Jeśli stara kryjówka nie została spalona, to wracając do niej mogliby swoimi śladami zdradzić jej położenie, a to byłoby najgorsze.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 08-09-2015, 09:07   #2
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
James podniósł się na nogi, przykucnął, ciągle kryjąc się za zaspą. Powoli wychylił się zza śnieżnego nasypu mierząc ze swojego karabinu i obserwując otoczenie poprzez lunetę. Dostrzegł ruch, dwóch z trójki trafionych jeszcze żyło. Żołnierz który dostał strzałą leżał na plecach, wierzgając nogami, wzbijał w powietrze tumany sypkiego śniegu, a ten pod nim powoli nabierał koloru szkarłatu. Drugim, który przetrwał był jeden z tych postrzelonych przez Jamesa. Tamten leżał na boku i ciężko oddychał, a towarzyszył temu świszczący dźwięk.
Były strażak wyprostował się, przymierzył i nacisnął spust uwalniając kolejną kulę znajdującą się w komorze. Ta pomknęła w kierunku mężczyzny ze strzałą w brzuchu, trafiając go w głowę, ostatecznie go „uspokajając”. Strażak wykonał kilka kroków w przód, przechodząc przez skarpę i powoli zsuwając się w dół. Gdy uznał, że jest wystarczająco blisko, podniósł lunetę swojego M14 do oczu i położył palec na spuście.

***

-Nie, nigdy. Ale... na filmach... - powiedział chudy mężczyzna, ale zdał sobie sprawę z tego co mówi i wzruszył ramionami. Jednak mógł mieć trochę racji. Kanały wentylacji mechanicznej miały dość duży przekrój, wystarczający, aby zmieścił się w nim człowiek, stary typ, który był już dawno nie stosowany, z racji na swoją nieefektywność. Przez magazyn, w którym się znajdowali wentylacja przechodziła na przestrzał, a na środku znajdowała się krata nawiewna. Alex postanowiła działać. Wspięła się na półki regału i spróbowała otworzyć klapę. Ta jednak była przykręcona, ale dzięki narzędziom, które miał ze sobą Antonio po chwili droga ku wentylacji stała otworem. Przewód prowadził w dwie strony, a oba jego końce ginęły w morku.


Światło przewodu okazało się węższe niż wcześniej przewidywali. Człowiek był w stanie się w nim zmieścić, jednak nie było mowy o żadnych manewrach wewnątrz, a cały sprzęt musiałby być ciągnięty za lub pchany przed sobą. Była to droga w jedną stronę, gdyż nie byłoby możliwości zawrócić.

W tym samym czasie, za drzwiami, na korytarzu podziemnego magazynu wymiana ognia powoli traciła na sile. Strzałów było mniej, były rzadsze, jednak za to spomiędzy nich dało się słyszeć jęki rannych.

***

Gdy nacisnął spust, kolejny nabój opuścił komorę, zmierzając w kierunku rannego żołnierza. Jednak nie tylko James strzelał. Kilka sekund później, z większej odległości, dał się widzieć rozbłysk, a następnie huk wystrzału i kula wymierzona w strażaka sięgnęła celu. Siła obalająca była na tyle duża, iż James upadł w tył, ciężko uderzając o śnieżną pokrywę. Czuł ból w prawej ręce i prawym boku. Ostry, piekący ból, który uświadamiał mu, że dla niego zaczyna się właśnie walka o życie. Cała nadzieja spoczywała w Loganie, który dalej ukryty za zaspą mógł pomóc strażakowi.
James postanowił się nie ruszać, leżał na tyle spokojnie na ile był w stanie, gdyż nie chciał pokazać, że jeszcze żyje. W końcu on nie okazał litości, więc dlaczego, ostatni z czwórki żołnierzy, miałby okazać ją jemu?

Kroki, które słyszeli zza zaspy okazały się należeć do żołnierza, który wykorzystał sytuację i szybko przemieścił się w inne miejsce, a następnie korzystając ze swojego maskującego ubioru skrył się, obserwując otoczenie. Gdy James wyszedł zza nasypy, był podany niczym na talerzu, dla wyposażonego w termowizję oponenta.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline  
Stary 12-09-2015, 22:13   #3
 
NightShot's Avatar
 
Reputacja: 1 NightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodzeNightShot jest na bardzo dobrej drodze
Logan skrył się za zaspą czekając na rozwój wydarzeń. Zupełnie nie rozumiał intencji białych żołnierzy. Przez chwilę rozważał słowa nieprzyjaciela. Zdawał sobie sprawę z tego, że ludzie w trudnych warunkach wariują. Wiedział, że fakt iż dwie grupy ocalałych mogą ze sobą walczyć może być uzasadniony. Nie rozumiał tylko dlaczego to właśnie on i ci, którzy z nim podążali trafiali zazwyczaj prosto w centrum tych wydarzeń. Otrząsnął się. Walka o życie to nie pora na filozoficzne rozważania. Ostrożnie wychylając się zza zaspy dostrzegł, że James nie próżnował. Z przerażeniem obserwował jak jego towarzysz obrywa. Cisnął łuk na śnieg i pochwycił SCARa. Odbezpieczył broń jednocześnie lustrując otoczenie w poszukiwaniu potencjalnych przeciwników. Zamysł był prosty: zakryć wroga chmurą ołowiu skupiając się raczej na efektowności niż efektywności. "Biały", lub w bardziej pesymistycznym scenariuszu, biali mieli dostać do zrozumienia, że nie warto się wychylać. W tej chwili nie dbał już o to czy starczy jej na później. Liczyło się to co tu i teraz. James musiał dostać szansę na ucieczkę.
 
__________________
Nie uciekaj przed snajperem - zginiesz zmęczony.
NightShot jest offline  
Stary 16-09-2015, 09:58   #4
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Kit złapał się krawędzi kanału, który zatrzeszczał, jednak wytrzymał ciężar mężczyzny. Następnie szybkim ruchem wciągnął się do jego środka. Wewnątrz było ciaśniej niż się tego spodziewał, a każdy ruch, który wykonywał był okupiony wielkim wysiłkiem. Podróż przez wentylację bez wątpienia była drogą w jedną stronę, w razie gdyby kanałami nigdzie nie udało się im dojść nie byliby się w stanie wycofać. Kolejne odcinki tunelu skrzypiały i trzeszczały pod ciężarem przemieszczających się nim ludzi. Kit torował drogę, zaraz za nim znakowała się Alex, dalej chudy mieszkaniec schronu, Antonio i Nathaniel, który podjął się zamaskowania wejścia, zgodnie z planem.

***

Serce Logana biło jak oszalałe. Mężczyzna nie był w takiej sytuacji nigdy wcześniej. Teraz leżał bezpiecznie za zaspą, w czasie gdy jego towarzysz leżał na białym śniegu, który powoli zmieniał kolor na szkarłatny. Gdzieś tam ukryty był żołnierz, który postrzelił Jamesa. Był zamaskowany i wyposażony w gogle z termowizją – miał przewagę. Instynkt przetrwania sugerował, żeby zostać w bezpiecznym miejscu i nie ryzykować, jednak Logan nie mógł się z tym pogodzić. Złapał za SCARa, odbezpieczył go i puścił serię na oślep. Potem kolejną.

Korzystając z osłony ogniowej James podniósł się na łokciach, a na jego twarzy pokazał się grymas bólu. Spojrzał na swój bok. Kula przeszła na wylot, to dobrze, jednak musiał zatamować krwotok. Powoli zaczął odpychać się nogami i rękami w tył, tak aby przysunąć się w kierunku zaspy, zza której prowadził ostrzał Logan.

Zauważywszy to mężczyzna wyskoczył zza niej, ciągle strzelając, podbiegł w kierunku Jamesa, złapał go za kołnierz kurtki i pociągnął w kierunku bezpiecznego miejsca. Los tym razem się do nich uśmiechnął, gdyż albo żołnierz się wyniósł, albo zapora ogniowa Logana zniechęciła go do działania i nie padły żadne strzały w kierunku dwójki mężczyzn. Po kilkudziesięciu sekundach Logan i James znajdowali się ponownie po bezpiecznej stronie zaspy, a ślad ich przejścia znaczyła czerwona smuga, którą zostawiał były strażak.

***

Podróż przez kanał szła mozolnie. Każdy znajdował się już wewnątrz, a z racji bezpieczeństwa musieli zachować od siebie dużą odległość, aby nie obciążać i tak sfatygowanego przewodu wentylacyjnego, który przy każdym ruchu skrzypiał i trzeszczał niemiłosiernie. Kit, którzy szedł pierwszy w pewnej chwili zauważył, że tunel się wznosi, a na jego końcu widać światło. Udało im się dotrzeć do wyrzutni ściennej, która odprowadzała powietrze na zewnątrz. Zostało im kilka metrów do przebrnięcia.

Strzelanina na dole ucichła zupełnie, jedynie słychać było pojedyncze krzyki.

Kit doczołgał się do kraty wylotowej i z całej siły ją popchnął. Ku jego zdziwieniu ustąpiła bez większych oporów i otworzyła wyjście na zewnątrz. Mężczyzna wyczołgał się na śnieg i rozejrzał wokół. Było pusto i chyba bezpiecznie. Znajdowali się z drugiej strony budynku, w pobliżu dużej zaspy, za którą chowali się James i Logan. Kit pomógł wyjść Alex i chudemu mężczyźnie, ale gdy zajrzał do wnętrza przewodu nie widział Antonia i Nathaniela. Musieli zostać gdzieś w tyle, możliwe, że mieli problemy z przeciśnięciem się przez wąski tunel. Mężczyzna nie chciał krzyczeć, aby nie zwrócić na siebie uwagi. Po chwili, ze środka dał się słyszeć straszny rumor i krzyki, którym zawtórowała seria z karabinu.

***

Antonio miał problemy od samego początku. Nie mógł się zmieścić w tunelu, gdyż był rosłym mężczyzną, a przesuwanie się w nim sprawiało mu ogromne problemy. Gdzieś w połowie drogi utknął, zahaczając o wystający fragment metalu. Nathalniel, który szedł za nim, próbował mu pomóc, jednak nic nie był w stanie wskórać. Mężczyźni zostali w tyle, pozostałym najprawdopodobniej udało się już wyjść, albo zniknęli gdzieś za zakrętem tunelu. Szamoczący się Antionio zaczynał wpadać w panikę, jego oddech przyspieszył, a ruchy stały się nerwowe, chaotyczne. Konstrukcja tunelu trzeszczała coraz głośniej, aż wreszcie nie wytrzymała. Aluminiowy przewód zarwał się pod nimi. Mężczyźni wpadli do pomieszczenia poniżej, zaskakując znajdujących się wewnątrz napastników. Zaskoczenie nie trwało jednak długo, gdyż osobnicy znajdujący się w pokoju od razu otworzyli ogień do Antonia i Nathaniela. Kule sięgnęły celów, rozrywając ich ciała, przechodząc na wylot.
Ostatnim co mężczyźni widzieli w swoim życiu były oczy płonące nienawiścią, wystające sponad chusty z wymalowanym potwornym uśmiechem, zasłaniającą twarz napastników.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline  
Stary 20-09-2015, 22:05   #5
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przeciskając się przez wąski kanał wentylacyjny Kit miał wrażenie, że świetnie rozumie, jak się czuje kret - wszędzie ciemno i ciasno, a na dodatek nie można zawrócić.
Kret miał na dodatek tę przewagę, że nie ciągnął za sobą ciężkiego plecaka. No i, na dodatek, w każdej chwili mógł sobie skręcić, gdyby trafił na jakąś przeszkodę, albo gdyby miał akurat taką fantazję. Kit takich możliwości nie miał - mógł tylko liczyć na to, że nie trafi na żadną przeszkodę nie do pokonania.

Gdy wreszcie wydostali się na zewnątrz Kit z ulgą odetchnął świeżym, zimnym powietrzem, po czym pomógł pozostałym wydostać się z dziury.
Radość z uzyskanej wolności została wnet przyćmiona, gdy okazało się, że ani Nat, ani Antonio nie wychodzą.

- Nie, nie możesz tam wejść! - Kit powstrzymał Alex, która chciała wejść ponownie do kanału wentylacyjnego. - Obejdziemy budynek i poczekamy przy wejściu, aż zwycięzcy sobie pójdą. Potem pójdziemy sprawdzić, gdzie utknęli.

Jeśli to faktycznie z tego powodu się spóźniają, pomyślał.

- Ci, którzy wygrali, nie zostaną tam zbyt długo - dodał. - W końcu w zimnych piwnicach nie będą siedzieć zbyt długo.
 
Kerm jest offline  
Stary 27-09-2015, 18:25   #6
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Alexandra niespiesznie i pomału przedziewała się przez wąski kanał. Miała szczerą nadzieję, że nikt z obecnych nie cierpi na klaustrofobię i nie zacznie za chwilę panikować. Korytarz, o ile można było go tak nazwać, był naprawdę ciasny i sprawiał wrażenie ograniczonego w tlen, co mogło wywołać u niektórych panikę. Christopher postanowił pójść przodem, od początku starał się chronić innych, zaś kobieta, mimo zmartwienia, nie chciała się kłócić. Gdyby to ona poszła pierwsza, byłaby naprawdę bezradna podczas napotkanej przeszkody, a nikt z tyłu nie byłby w stanie jej pomóc. Kit zaś miał sporą wiedzę i umiejętności, dzięki którym miał najlepsze cechy przywódcze ze wszystkich tutaj zgromadzonych. Był stonowany, pewny swych zdolności i gotowy, by bronić innych. Jego pomoc podczas wyprawy stała się wręcz nieoceniona.

Niby droga nie była długa, a jednak zdawała się nie mieć końca. Powolne ruchy sprawiały wrażenie, jakby stało się w miejscu, a samo dojście na powierzchnie miało potrwać pół dnia. Robiło się duszno, nieprzyjemnie... Zbyt ciasno i niewygodnie. Wrażenie braku tlenu w końcu dopadło Alex, jednak ta zachowała spokój i opanowała się. Od dawno wiedziała, że panika nie pomaga, nigdy. Gdyby każdy chirurg zaczynał się miotać, zamiast działać i logicznie myśleć, operacje nie miałyby sensu i przypominałyby okrutną eutanazję.

Kiedy Chris zakomunikował, że są już blisko, odetchnęła. Chwilę po tym krata została pchnięta przez mężczyznę i wszyscy mogli wyjść. Nie można było mówić o wielkiej uldze, gdyż znaleźli się na bezlitosnym mrozie, który ponownie począł kłuć w policzki i mrozić oczy. Alexandra zamrugała kilkakrotnie podając rękę Kitowi, który to pomógł jej opuścić przejście.
Kobieta stanęła na równe nogi i obejrzała się za siebie. Chudy mężczyzna wynurzył się z niewielkiego otworu, a za nim nie było już nikogo.

- Gdzie oni są? - spytała marszcząc brwi i wbijając swoje spojrzenie w przewód wentylacyjny. Długo tak patrzyła, z ogromnym niepokojem, a gdy jej serce poczynało przyspieszać, usłyszała ogromny trzask, a po nim ciągłe strzelanie, trwające kilka sekund.

Kobieta runęła na kolana przyciskając mocno dłonie do swoich ust, z których wydobył się jedynie cichy pomruk. Co mogło się stać, skąd te nagłe strzały? Czy mogła mieć pewność tego, co właśnie się stało? Chciała wejść z powrotem do kanału, choć nie wiedziała czemu to robi, co by to pomogło? Jakby ich znalazła, utknęłaby razem z nimi. Krzyczenie też nie miało sensu, nie chcieli być usłyszani przez morderców.

- Zostaw mnie! - syknęła do Kita strącając jego rękę z ramienia. Z oczu mimowolnie popłynęły jej łzy, na samo wspomnienie brata, który od zawsze się nią opiekował i ochroniał... Szybko ścierała słone łzy, by te nie przymarzły, miała ochotę zakryć całą twarz grubym szalem, wraz z oczami. W dalszych słowa Chrisa nie potrafiła znaleźć sensu. On serio myślał, że oni żyją? Że spadli, a te strzały to były zupełnie z tym nie związane... Może.

- Oni spadli, Kit. Nie słyszałeś jak wszystko trzasło? Oby te strzały nie były z tym związane... Oby żyli. - miotała się między skrajnymi emocjami, między tym, co czuła, a tym co myślała. Chciałaby im pomóc, jak najszybciej ich znaleźć, tylko sytuacja nie sprzyjała temu ani trochę.

- Gdzie mogli spaść? - spytała chudego mężczyznę, podnosząc się ze śniegu i szalikiem ścierając ostatnie łzy. Nabrała nadziei, że oni żyją, po prostu spadli, są teraz pewnie w jakimś zamkniętym pomieszczeniu, jakiejś spiżarni. Stały bywalec na pewno wie, gdzie ciągną się te kanały. Zaszklone, zielone oczy kobiety wpatrywały się wyczekując odpowiedzi. Zapomniała o Loganie i Jamesie, którzy walczyli na zewnątrz z grupą żołnierzy. Myślała tylko o tym, jak znaleźć się w pomieszczeniu wewnątrz i odnaleźć brata... Żywego.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 01-10-2015, 21:34   #7
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Tamowanie krwotoku bez odpowiednich narzędzi mogło być trudne zwłaszcza w takiej sytuacji, niestety James musiał to zrobić by przeżyć. Bok bolał i pluł krwią, na szczęście w plecaku James miał środki zaradcze chyba na wszystko. Może pluć śniegiem ten kto śmiał się z tego co tam pakował, teraz nie podnosząc tylko na leżąco, wyszarpnął prawie że z dna samochodową apteczkę. Logan pilnował by nikt się do nich nie zbliżył i zrobił im krzywdy, dlatego James miał trochę czasu na podniesienie ubrania i zrobienie sobie jałowego opatrunku. Dobrze że rana była świeża, przynajmniej nie musiał od niej odrywać ubrań. Kiedy skończył wrzucił ostałe się środki opatrunkowe na powrót do plecaka i zatrzasnął go.

Karabin leżał koło niego, więc się po niego wyciągnął. Leżał na plecach, ale to nie oznaczało że nic nie widział i że nie był w stanie celować. Obserwował ten kawałek centrum handlowego, który mógł. Obiecał sobie że jeżeli to przeżyje, ucieknie z tego popieprzonego miasta na południe. Postanowienie bardzo nie realne, ale nie wiele Gloverowi pozostało. Był ranny, krwawił, gdzieś w ciemnościach mierzył do niego jakiś żołnierz, a kolejna drużyna czaiła się poniżej schodów do podziemi centrum. James dopóki żyła jego ukochana był optymistą, ale teraz gdyby przyszło mu się na niego silić, chciałby tylko szybko umrzeć i nie dać się wziąć żywcem na jakieś cholerne tortury.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 11-10-2015, 13:09   #8
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Chudy mężczyzna spojrzał na Alex, która żądała od niego odpowiedzi.
- Ja.. n-nie wiem. Do sąsiedniego magazynu? Tam, gdzie byli ci w maskach? N-nie wiem, na-naprawdę...- powiedział cicho, spuszczając wzrok, nie mogą wytrzymać druzgoczącego spojrzenia zielonych oczu dziewczyny.

Nagle Kit zauważył po ich lewej stronie jakiś ruch. Obrócił się tam, mierząc ze swojej broni. Był gotów do strzału, jednak to co zobaczył sprawiło, że jednocześnie odetchnął z ulgą i jego serce przepełnił niepokój. Zobaczył Logana i Jamesa, którzy znajdowali się za śnieżną zaspą. Strażak leżał na ziemi, a wokół niego śnieg przybrał kolor purpury. Nad nim stał Logan, pomagając mu opatrzyć jego rany. Kit złapał delikatnie Alex za ramię. Wiedział, że dziewczyna będzie w złym stanie psychicznym, więc wolał jej nie prowokować. Wskazał jej rannego Jamesa i Logana, a ona sama kiwnęła głową na znak, że wie, iż musi im pomóc. Była w końcu jedyną lekarką, a James mógł wymagać kogoś kto zna się na medycynie lepiej niż przeciętny człowiek. Trójka, która przed chwilą opuściła kanał wentylacyjny powoli ruszyła w kierunku pozostałej przy życiu dwójki.

Po krótkiej wymianie zdań, podczas której każda ze stron zdała relację z zaistniałej sytuacji, Alex przeszła do opatrywania Jamesa. Kula przeszła przez rękę i bok, na wylot. Była do dobra wiadomość, gdyż nie trzeba będzie operować. Opatrunek założony przez Logana okazał się wystarczający i po sprawdzeniu rany Alex mogła zabezpieczyć ją ponownie.

Sytuacja w okolicy zdawała się uspokajać. Z ruin dobiegało jeszcze kilka strzałów, parę krzyków, ale po tym czasie zaległa cisza. Mimo to, pozostali przy życiu członkowie ekspedycji nie chcieli tutaj zostawać. Nie wiedzieli, gdzie mogą się udać, wydawało się, że wszystkie miejsca zostały stracone, ale o tym mieli zadecydować później. Teraz najważniejsze było oddalić się jak najdalej od tego schronu, który okazał się śmiertelną pułapką.

Kit złapał rannego Jamesa wespół z jedynym ocalałym z ruin supermarketu, dalej szła Alex, a odwrót zabezpieczał Logan.

***

Wszystko zdawało się układać po ich myśli. Przemierzali kolejne metry, powoli i ociężale. Dwójka rannych, James i Logan, znacząco spowalniali marsz, a gruba warstwa sypkiego puchu nie ułatwiała drogi.

***

Po kilkunastu minutach rozległ się pojedynczy strzał. Uciekinierzy odruchowo rzucili się na ziemię, oczekując rozwoju sytuacji. Kit podniósł głowę i rozejrzał się wokół. Logan leżał na brzuchu, po raz kolejny wijąc się w bólu. Strzał, który padł trafił go w plecy na wysokości lędźwi i wyszedł podbrzuszem. Jakieś dwadzieścia metrów dalej Kit zobaczył dwunastu osobników, oprawców ze schronu, ubranych w bandany z krwiożerczym uśmiechem. Zbliżali się powoli i niespiesznie, trzymając ich na muszce.

Gdy byli już blisko, jeden z nich rzucił oschłą komendę
-Wstawać-
Z braku innych możliwości, wszyscy podnieśli się z ziemi i powoli odwrócili się w kierunku napastników. W tym czasie już dwóch z nich opatrywało ranę Logana, a następnie wiązało jego ręce na piersi, sznurem łączyło je z węzłem na nogach.
-Idziecie z nami.- powiedział mężczyzna, głosem nie znoszącym sprzeciwu. Następnie podszedł do Alex
-No proszę, proszę. Zobaczcie chłopaki. Dziś nam się wyjątkowo poszczęściło.- Po czym złapał dziewczynę za ramię tak silnie, że sprawił jej ból, a ta jęknęła. Kit nie mógł się temu przyglądać bezczynnie, ruszył w obronie ukochanej. Niestety, stojący obok mężczyzna wymierzył mu cios kolbą karabiny, prosto w głowę, ogłuszając i pozbawiając przytomności mężczyznę.
-Jeszcze ktoś chce zgrywać kozaka?- rzucił szorstko mężczyzna skrywający swoją twarz za potworną chustą.
-Tak myślałem. Zwiążcie resztę i idziemy-

***

Gdy Kit odzyskał przytomność był związany. Jego ręce były skrępowane i związane razem z nogami, zupełnie jak u Logana. Do węzła przy nogach dowiązane były dwie liny, które kończyły się przy pasach dwóch mężczyzn, którzy ciągnęli w ten sposób jeńca. Kit spojrzał w lewo, zobaczył, że równolegle do niego ciągnięty jest Logan, który był nieprzytomny, zapewne w wyniku utraty krwi. Po jego prawej stronie widział związanych i idących jeden za drugim pozostałych członków feralnej ekspedycji. Dostrzegł wśród nich Alex, była bezpieczna. James szedł z trudem, widać było, że rana dawała mu się we znaki. Chudy mężczyzna ubrany w futro zamykał ten specyficzny pochód.

***

Podróż trwała prawie cały dzień, kierowali się ku północy, w rejony, które doskonale znała Alex. Gdy zobaczyła wysokie ruiny, mimo, że ukryte pod grubą warstwą lodu i śniegu, to nie miała wątpliwości co to za miejsce. US DAVIS HOSPITAL SYSTEM, szpital, w którym pracowała. Kiedyś wielokondygnacyjny budynek, będący głównym szpitalem w Sacramento, teraz przypominał ruinę.
Tylko po co oni ich tam przyprowadzili?

***

Jeńcy zostali sprowadzeni do podziemi, w miejsce gdzie znajdowała się kostnica. Zostali zaciągnięci do chłodziarki, gdzie kiedyś przetrzymywane były zwłoki. Teraz chłodnia nie działała, ale izolacja termiczna w ścianach powodowała, że temperatura wewnątrz była wyższa niż na zewnątrz.


Po drodze mijali salę sekcyjną, na której znajdowały się stoły operacyjne, które pokryte były warstwą zakrzepłej krwi, a na półkach poza narzędziami chirurgicznymi leżały przedmioty, które bardziej kojarzyły się z pracą rzeźnika niż lekarza. Chyba wszyscy wiedzieli już po co zostali sprowadzeni.
Gdy drzwi chłodni zatrzasnęły się za nimi byli przez pewien czas sami, jednak cały ich sprzęt został im odebrany.

***

Po jakimś czasie drzwi otworzyły się ponownie i do środka weszło dwóch mężczyzn, już bez chust. Wyglądali normalnie, nie przypominali zwyrodniałych kanibali, którzy zrobią wszystko aby przeżyć. Podeszli do Logana, który co chwila tracił i odzyskiwał przytomność i chwyciwszy go za ręce i nogi, wynieśli zamykając za sobą drzwi. Niedługo potem do uszu zamkniętych wewnątrz chłodni doszły stłumione głosy. Początkowo były to głośne słowa Logana, które z czasem przerodziły się w krzyki bólu, aż wreszcie ucichły zupełnie. Zza grubych drzwi dochodziły teraz odgłosy pracy i rozmów dwójki mężczyzn.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline  
Stary 22-10-2015, 10:48   #9
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zdecydowanie nie o tym marzył Kit, gdy wyruszali ze swego schronienia, by nieść ratunek innym.
Nie tego, że trafi w łapska fanatyków, torturujących i mordujących z zimną krwią.

Dość szybko coś poszło nie tak. Najpierw wpakowali się w pułapkę z helikopterem, strzelali nie do tych, co należało. A gdy wreszcie udało im się wydostać z paskudnej pułapki, wpadli w jeszcze gorsze bagno.
Co teraz pozostawało do zrobienia? Modlić się o cud? Bo raczej nie wyglądało na to, by stąd można było uciec. Przebicie się przez ściany zdecydowanie nie wchodziło w grę.
Kit żałował, że nie zaczął strzelać wtedy, gdy złapano ich w pułapkę. Pewnie skończyliby tam, w śniegu, w miarę szybko, a nie tak, jak tu. Krzyki Logana brzmiały niezbyt optymistycznie. Bardziej przypominało to tortury.

A im pozostawało czekać na śmierć. Mało przyjemne zajęcie. Na dodatek związane ręce raczej utrudniały ewentualną próbę stawienia oporu.
No... ostatecznie można było spróbować się uwolnić - gdyby znalazła się jakaś ostra krawędź.
Można też było spróbować przegryźć więzy... jak w filmach czy książkach. W to jednak Kit jakoś nigdy nie wierzył...
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 22-10-2015 o 10:52.
Kerm jest offline  
Stary 22-10-2015, 14:49   #10
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Czuł się gówno i coś mu podpowiadało że w końcu spełni swoje skryte marzenie dołączenia do ukochanej. Co prawda nie chciał tego aż w tak drastyczny sposób, jako strażak miał wiele szacunku do zmarłych osób, lecz nie miał problemu również z odbieraniem życia. Dlatego gorączkowo i rozpaczliwie kombinował, jak się oswobodzić.

Mu też do głowy przyszły ostra krawędzie, mógł też spróbować rozwiązać jednego ze swoich towarzyszy na wyczucie. Jako strażak przechodził szkolenie z zakresu węzłów i tak dalej. Dlatego odpychając się nogami przysunął się swoimi plecami do pleców Kita. Dłońmi i palcami, choć ich ruchy były ograniczone, zaczął szukać słabego punktu węzła.

W głowie Glover krzyczał, że musi im się udać, że nie skończy jako żarcie i nie da się zaprowadzić na śmierć niczym krowa.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172