Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-05-2015, 22:50   #1
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
THE END[Storytelling] Zlodowacenie

[media]http://www.youtube.com/watch?v=pUZeSYsU0Uk[/media]

Zimo. Wszechobecne, niepodzielnie panujące, nieustępujące i wdzierające się w każdy zakamarek. Zimno wysysające każdą cząstkę ciepła i życia ze wszystkiego co znajdowało się w jego zasięgu. Nikt nie potrafiłby sobie wyobrazić czegoś takiego ani życia w takich warunkach.
A jednak ludzkość była w stanie przetrwać nawet i to, choć opłaciła to ogromnymi stratami. Ludzie zostali zdegradowani z władców ziemi, których egzystencja nie była zagrożona, do podrzędnego pędraka walczącego o każdą kolejną sekundę życia. O przeżyciu lodowej apokalipsy zadecydował ślepy los. Nikt nie był na to przygotowany, ci bardziej pechowi zamarzli w domach, nigdy nie doczekawszy pomocy. Całe rodziny siedzące razem, stłoczone wokół siebie, aby ogrzać się nawzajem, zostały dosięgnięte przez długie i ostre szpony mrozu, zastygły na wieki w przeciągu godzin. Lodowe posągi, które przypominają jak kiedyś wyglądało życie, spokojne i nieruchome, twarze pozbawione bólu, jakby w śmierci znaleźli ukojenie. Jednak nie wszystkich spotkał taki los, niektórzy dotarli do bezpiecznych schronień, choć większość tylko po to, aby umrzeć z głodu, gdyż zgromadzone zapasy okazały się niewystarczające. Pozostała przy życiu marna reszta ludzkości przetrwała kulminacyjny punkt zlodowacenia i rozpoczęła nową erę w dziejach świata. Erę, w której rządziło zimno.


***



Nikt z obecnych mieszkańców wielopoziomowego garażu przy 900 13th St w Sacramento nie spodziewał się, że przyjdzie spędzić im tu resztę swoich dni. Gdy w 2019 roku schodzili do podziemnych kondygnacji, w których zostało utworzone centrum kryzysowe, mieli nadzieję, że to stan przejściowy. Jednak gdy zima nie odpuszczała, a nawet przeszła do kolejnego etapu ofensywy, zdali sobie sprawę, że nie jest to sytuacja przejściowa. W ostatniej chwili, grupki zdeterminowanych ocalałych wyruszały na szybkie, często samobójcze misje, mające na celu zebranie większej ilości zasobów. Tym sposobem populacja podziemnego garażu zmalała do czterdziestu-kilku osób, jednak poświęcenie pozostałych nie poszło na marne. Udało się zgromadzić pokaźny zapas środków do życia, lekarstw, nasion, broni, jedzenia, różnorakiej odzieży. Ostatkiem sił udało sprowadzić się pod ziemie kilka sztuk zwierząt hodowlanych, krów i świń oraz cudem znalezione lampy UV, które miały przysłużyć się hodowli roślin bez światła słonecznego.

Gdy temperatury na zewnątrz zbliżały się do poziomu, w którym śmierć z zimna następowała w kilka minut, ktoś przytomny zdecydował na zupełne odcięcie się od warunków zewnętrznych. Cztery kondygnacje podziemne zostały odizolowane od górnych poziomów. Zjazd, który wykorzystywały samochody został zablokowany wszelkimi dostępnymi materiałami, począwszy od busa, a skończywszy na uszczelnieniu pozostałych prześwitów piankami z foteli innych samochodów. Na szczęście różnego rodzaju materiałów nie brakowało, gdyż porzucone na parkingu pojazdy stanowiły ich doskonałe źródło. Teraz jedyną drogą wyjścia na powierzchnie była klatka ewakuacyjna, która sama w sobie była wydzielonym grubymi ścianami żelbetowymi szybem, stanowiącym odrębną strefę. Cóż, wychodziło na to, że przepisy pożarowe przydawały się również podczas arktycznych mrozów.

Mijały miesiące, a ocaleli coraz lepiej organizowali się w podziemnym schronieniu. Cztery kondygnacje zostały podzielone funkcjonalnie. Najwyższa kondygnacja i zarazem ta najzimniejsza stała się strefą buforową, zbyt zimną, aby mogły tam przebywać zwierzęta, ludzie i maszyny, jednak wystarczająco ciepłą, że poruszanie się po niej w odpowiednim ubiorze nie groziło śmiercią. Służyła również za miejsce przechowywania produktów, które mogły się zepsuć, jak mleko czy mięso. Niżej znajdowała się właściwa kondygnacja magazynowa. Tam składowane były wszystkie rzeczy, których mieszkańcy nie potrzebowali na co dzień. Paliwo spuszczone z pojazdów, pianki z siedzeń, metalowe części, słowem wszystko, co udało się zebrać lub odzyskać z pozostawionych wozów. Na trzecim poziomie została zorganizowana strefa mieszkalna. Samochody zostały poprzestawiane, tworząc coś na kształt ścianek działowych i konstrukcji do zawieszenia płacht materiału, które miały zapewnić minimum prywatności. Materace i pianki z ich środka stanowiły posłania, a pokrowce służyły za pościel. Na najniższym poziomie garażu znajdowała się kondygnacja hodowlana. Tu ocaleni trzymali zwierzęta, w prowizorycznych zagrodach oraz hodowali rośliny. Nasiona zostały posadzone w ziemi, do której trzeba było się przebić przez grubą płytę fundamentową. Jednak gra byłą warta świeczki, gdyż tak głęboko poniżej poziomu gruntu ziemia nie była w ogóle zmrożona co umożliwiło zasadzenie w niej roślin.

Nieformalnym przywódcą ocalałych został żołnierz, który z ramienia rządu wraz ze swoim oddziałem pomagał zorganizować to schronienie, wtedy jeszcze jako centrum kryzysowe. Sierżant Jeff Reeves. Reeves był urodzonym przywódcą i był w stanie zgromadzić wokół siebie ludzi, więc w sposób naturalny i bezkonfliktowy został liderem podziemnej społeczności, zwłaszcza, że kilku wśród ocalałych stanowili jego podkomendni. Trzydziestopięcioletni, wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna, ciągle obcięty w wojskowym stylu jarhead, gładko ogolony, oczywiście jak na dostępne możliwości. W jego aparycji było coś, co przyciągało, a resztę dopełniała charyzma i pewność siebie.

***

Kilka miesięcy później.

Pierdolony złom!- krzyknął czarnoskóry mężczyzna wymierzając solidnego kopniaka w bok agregatu prądotwórczego. Uderzenie było na tyle silne, że praktycznie przewróciło dość ciężką maszynę. Siła mężczyzny nie była niczym niezwykłym, gdy przyrównało się ją do jego postury. Wysoki, prawie dwumetrowy facet, o sylwetce kulturysty. Gruby, zielony, wojskowy sweter dodawał mu kilka centymetrów, co czyniło go jeszcze większym. -To już kolejny agregat, który się popsuł, jak tak dalej pójdzie to tu zamarzniemy. Ile ich zostało? Pięć? Sześć? - wyrzucał swoje żale do niskiego i chudego mężczyzny, który był istnym przeciwieństwem czarnoskórego "byka". - Kit mówił, że jest w stanie naprawić agregaty, ale bez odpowiednich części nic nie zdziała.- powiedział chudzielec. Murzyn na jego słowa pokiwał głową -No tak, prędzej czy później ktoś będzie musiał po nie iść. A przy okazji wychodzenia - pamiętasz co przyniósł MacReady z ostatniego wyjścia?
- Pamiętam, radio, a co? -
odpowiedział niski mężczyzna.
- No a to, że słyszałem, że udało się je naprawić i od jakiegoś czasu Jeff próbuje wywołać kogokolwiek z okolicy. Chyba ma nadzieję, że ktoś jeszcze przeżył i ma radio.
-Myślisz, że to możliwe?
-Nie wiem. Ale mam taką nadzieję...
- powiedział czarnoskóry mężczyzna i zamyślił się.

***


-Reeves chce wszystkich widzieć, ponoć ma coś ważnego do przekazania - powiedział jeden z ocalałych do czarnoskórego mężczyzny, który teraz próbował bardziej finezyjnych sposobów naprawy agregatu. Klęcząc, nachylał się do wnętrza urządzenia i grzebał w jego wnętrzu śrubokrętem.
-Kurwa mać! - krzyknął nagle, gdy przy próbie odpalenia rozrusznika ze środka posypał się deszcz iskier, a palec murzyna został przycięty -Dobra, zaraz przyjdę- odpowiedział wreszcie do mężczyzny, który poinformował go o spotkaniu, wsadzając sobie krwawiący palec do ust. Wyprostował się i zamachnął się na maszynę, jakby próbując ją wystraszyć udawanym uderzeniem, po czym wsadził śrubokręt do tylnej kieszeni spodni i ruszył do miejsca, gdzie odbywały się spotkania.

Większość mieszkańców parkingu była już na miejscu, zgromadzona wokół ogniska, w którym płonęło krowie łajno i niepotrzebne elementy wyposażenia samochodów. Nieprzyjemny zapach, który temu towarzyszył był odprowadzany przez rury wentylacyjne, które kiedyś stanowiły wentylację mechaniczną, ale po kilku przeróbkach działały na zasadzie grawitacji, a duża różnica temperatur pomiędzy wnętrzem, a zewnętrzem sprawiała, że ciąg był dobry. Koło ogniska stał Jeff i przyglądał się zgromadzonym. Widać było, że czekał, aż wszyscy dotrą na miejsce oraz, że ma coś ważnego do powiedzenia.

Po chwili, gdy wszyscy się już zebrali Jeff Reeves powiedział - Jak wiecie, podczas ostatniego wypadu, którego nieomal nie przypłacili życiem, MacReady i jego grupa znaleźli radio. Udało się je naprawić i od jakiegoś czasu próbowałem wywołać innych ocalałych. Szukałem na różnych częstotliwościach, o różnych porach dnia, bez efektu. Aż do wczoraj. Udało mi się nawiązać kontakt z inną grupą! Nie jesteśmy sami! Wśród nich są dzieci!- powiedział Jeff, jednak starał się nie pokazywać po sobie podniecenia i kontynuował - Okazało się, że udało się im przeżyć w podziemiach centrum handlowego przy 5100 Stockton Blvd. To był chyba Kmart. Jednak jest pewien problem. W rozmowie prosili o pomoc. Kończy im się paliwo do agregatów, a bez niego zamarzną. - przerwał na chwilę. - Można mówić, że cywilizacja ludzka wymarła, ale ona żyje dopóki my zachowujemy się jak cywilizowani ludzie. Nie możemy zostawić ich bez pomocy na pewną śmierć, ale też nie mogę nikomu kazać tam iść, dlatego potrzebuję kilku ochotników, którzy dostarczą paliwo do zniszczonego centrum handlowego. Wiem, że to niebezpieczne zadanie, ale na szali jest nasze człowieczeństwo. Jeśli im nie pomożemy to w czym będziemy lepsi bezmyślnych zwierząt dbających jedynie o swoją dupę?- gdy skończył mówić zaległa cisza, którą zaraz przerwało mnóstwo podnieconych szeptów. Wtedy czarnoskóry mężczyzna, który wcześniej próbował naprawić agregat wyszedł do przodu i powiedział - Można załatwić dwie rzeczy na raz. W Kmart'cie był sklep ze sprzętem budowlanym albo wypożyczalnia. Powinny być tam części, których nam potrzeba do naprawy naszych agregatów. Możemy zachować czyste sumienie i człowieczeństwo i zadbać o własny interes. - a po jego słowach Jeff pokiwał szybko głową, przytakując słowom mężczyzny, po czym rozejrzał się po zgromadzonych, oczekując na chętnych do podjęcia się tej misji.
 

Ostatnio edytowane przez Lomir : 10-05-2015 o 21:01. Powód: Start sesji.
Lomir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172