Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-02-2008, 21:21   #131
 
Judeau's Avatar
 
Reputacja: 1 Judeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znany
Powoli obracał PipBoya w dłoniach. Jego utkwiony w piasku wzrok był pusty i bez wyrazu. Wiatr raz wzmagał się, raz cichł, pozwalając trzepoczącym brzegom okrywającego go termoizolacyjnego koca opaść, odpocząć. Trawy dookoła szumiały i skrzypiały wtórując wyjącej nawałnicy. Dla człowieka nawykłego jedynie do cichej pracy wentylatorów, taka kakofonia nie ułatwiała odpoczynku. Wyjątkowo paskudna noc. Może zbiera się na deszcz? A może dopiero tej nocy jego oczy otworzyły się na świat. Fascynacja i fanatyzm jakie przejawiał wcześniej odnośnie misji wydawały mu się teraz tak infantylne i głupie. Oh, chwalebna Ekspedycja - pogoń za wiedzą, sława, spluniecie w twarz tej zdzirze po powrocie... Praca dla idei, pojęcia dla którego poświęciłby siebie, współtowarzyszy, nawet całą kryptę, jeśli byłoby trzeba. W końcu prawdziwy –cel-, możliwość wpłynięcia na rzeczywistość, zamanifestowania się. Miało być tak pięknie, a wyszło...
Nie żeby wcześniej nie myślał o rzeczach które mogą pójść źle, analizował je przecież wiele razy, jednak -myśleć- a -zdawać sobie sprawę- są równie odległe, jak -słuchać- a -słyszeć-... ten cholerny wiatr...
Środki uspokajające które wziął przestawały działać. Przeklął i przeczesał ręka włosy. Jakby Rought dowiedziała się, że z tak błahego powodu zużywa medykamenty, poszczułaby go koksem. Co gorsza, miałaby rację. Ale hej, koks gryzie piach, Joanne odpierdoliło, teraz już się nie trzeba przejmować.
Przerąbane. Zabawa skończona. Game over. Nareszcie zobaczył to wyraźnie, byli spisani na porażkę. Nigdy nie uda im się przeżyć tu 5 lat, choćby na rzęsach stawali. A skoro tak...
żarcie jest, spirytus jest, rozwodnić można, zróbmy cholerną bibę zanim pożre nas ta diabelska, pierdolona pustynia! ... To koniec, to cholerny koniec. nawet tydzień nie minął, jak stracili polowe drużyny, ściga ich dysząca rządzą zemsty banda postapokaliptycznych zbirów a dookoła grasują mutanty, które nawet nie powinny istnieć! Pięć cholernych lat! Co za gromada niedouczonych, zinbredowanych karłów umysłowych wymyśliła całą tą farsę? Fuckin' HAL, powinni zgrać go na cholerny samobieżny odkurzacz i wykopać w sam środek tego piekła...
Złapał się za głowę. Pulsowała, myśli szalały jak stado demonów. Neurony, które zapamiętały zdarzenia dzisiejszego wieczora wylewały wiadra neuroprzekaźników pobudzając się wzajemnie w szalonym tornado, usiłując zmusić resztę wielkiej koloni, która była Edmundem LaBayem, do niebotycznego wysiłku, by jak najsprawniej unikać w przyszłości podobnych zagrożeń. "To dla ciebie złe, Edmundzie" - krzyczały geny - "Nie poradzisz sobie, twój sukces jako organizmu jest zagrożony! Ostatecznie, tylko on się liczy! Zrobisz -wszystko-, -wszystko-, żeby go zmaksymalizować!" "Tak, dobrze mówią" - potwierdzał ośrodkowy układ nerwowy - "My zadbamy, byś nie zapomniał, byś pamiętał do końca, co dla twojego sukcesu jest najbardziej szkodliwe! Że boli? Inaczej zapomnisz!" "Tak, tak! Zapłacisz każdą cenę, by nie doprowadzić się do takiego stanu jak ja!" - otoczona wbitymi w ziemię ochłapami mięsa głowa Jake'a mówiła do niego jak matka lulająca dziecko. Zmiażdżona na papkę żuchwa mlaskała o powybijane i popękane zęby szczęki. Wypalony, spieczony płat skóry opadał na niezdmuchniętą stronę głowy przysłaniając nienaruszone oko, które wpatrywało się i wpatrywało, wyżerało bazyliszkowym spojrzeniem siły, chęci... duszę!
Zagryzł pięść. Cholera. Musiał przysnąć. PipBoy trzeszczał, włączony uściskiem zbielałych palców doktora. Wiatr jęczał nawet głośniej, trawy falowały niczym wzburzone morze. Ból głowy był nie do wytrzymania, nawet zluzowanie skostniałych palców wycisnęło z Eda łzy.. Skrzywił się i wyciągnął z torby proszki. Wpatrywał się chwile w dwa małe aniołki ulgi i zamaszystym ruchem wrzucił je sobie do gardła. Zawinął się mocniej w derkę i wetknął drżące dłonie pod pachę
Było po dwunastej.
Nie chciał spać.
Zerknął na leżące nieopodal ciała towarzyszy.
Niech śpią. Niech chociaż ta noc będzie dla obojga azylem.
... Zaczyna się rozklejać. Chyba naprawdę nie jest dobrze...
 
__________________
"To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS
Judeau jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172