Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-10-2007, 23:48   #1
 
Reputacja: 1 bushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skałbushido jest jak klejnot wśród skał
Najpierw było miło. Fala nagłego przypływu szczęścia. Słońce przestało palić, zaczęło grzać. Wiatr przestał siekać po twarzy tumanami piasku, stał się bardziej orzeźwiający. Już nie tyle sam z ciekawości chciał zobaczyć co zauważył Vay, lecz pragnął pomóc. Nie wiedział czy to nagły impuls nakłonił go do tego, ale z jakiegoś powodu postanowił zacząć działać.

"koniec stania z boku"

I wtedy stało się, nagły powrót do rzeczywistości. Ten szczeniak złapał go za rękę i zaczął bełkotać. Szkoda, że nic nie dało się zrozumieć. Wyrwał mu się i w pierwszym odruchu chciał uderzyć, zaciśnięte pięści nie zostały jednak użyte. Może to nagłe wtrącenie się doktorka, a może miał po prostu wystarczająco wiele samokontroli aby nie wdawać się w tak bezsensowną bójkę. Zwłaszcza, że to "kochanek" ich "przywódczyni". Stał tak próbując zrozumieć co się dzieje. Na twarzy doktorka i Rought mógł wyczytać przerażenie. Nigdy nie sądził, że mogą się o niego martwić. Odszedł na bok i usiadł spokojnie na piasku. Gdy wreszcie dotarł do niego sens słów które wypowiedział LaBay odpowiedział:
-Spokojnie nic mi nie jest.- Następnie wskazał Andyego palcem-Nigdy więcej mnie nie dotykaj!

Nie ulegało jednak wątpliwości, że czuł się troszkę dziwnie. To na pewno od słońca. Pamiętał jak Bill wspomniał kiedyś coś o przegrzaniu. Ból głowy i omdlenia, wszystko z powodu słońca. Zapewne teraz także miał tego objawy. Siedział jakby wypoczywając, naprawdę czekał aż zareagują inni. Miał czas...
 
bushido jest offline  
Stary 02-10-2007, 00:29   #2
 
nonickname's Avatar
 
Reputacja: 1 nonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputację
SZCZYT WZGÓRZA
23.09.2131
0520pm

LaBay
Zająłeś się nieszczęsnym Sammym. Na razie nic mu nie jest. Zaobserwowałeś tylko zwiększoną ciepłotę ciała, przyspieszony oddech i większą potliwość. Nie potrafisz ocenić bez specjalistycznego sprzętu czy jest to wynik trucizny, czy to tylko stres. Spowodowałeś torsje u pacjenta i treść żołądka zawierająca trawę została zwrócona. Przez następny kwadrans obserwowałeś bacznie pacjenta. Nic niepokojącego się nie działo. Większość znanych Ci trucizn powinno zadziałać od razu. Z całą pewnością nie daje to pewności, iż roślina nie była zatruta. Samowi przyda się teraz trochę spokoju, więc roztropnie będzie nie dzielenie się z nim tymi informacjami.

Reszta
W czasie najbliższego kwadransu dzieliliście uwagę między wymiotującego Sammego, a oddalającą się w stronę ziemianki postać Vaya. Wraz z upływem czasu utwierdzaliście się w przekonaniu, że to fałszywy alarm. Coraz więcej uwagi poświęcaliście kapralowi. Gdy znalazł się naprawdę blisko człowieka pielącego swoje poletko, stało się coś czego się nie spodziewaliście. Vay się wyprostował i zaczął po prostu rozmawiać z tym człowiekiem.

DOM BROWNA
23.09.2131
0535pm

Nie będę was o nic pytał. Czasami lepiej nie wiedzieć za dużo. Widzisz, że ten człowiek wie jak tu przeżyć. Po prostu nie chce wtrącać nosa w nie swoje sprawy.
Przygotuję posiłek, a ty możesz w tym czasie uzupełniać zapasy wody. Źródło jest w piwnicy pod tym drewnianym włazem. Woda płynie bardzo powoli, ale jest czysta. Porozmawiamy po kolacji. Ton jego głosu był stanowczy, przypominał raczej polecenie, a nie propozycję. Mimo, iż to ty miałeś broń. Z drugiej strony nie wyczuwałeś agresji. Od Browna emanował spokój i wydawało się, że panuje nad sytuacją. Na pewno byłeś bardziej spięty niż on.
 
__________________
Arkham Radio
nonickname jest offline  
Stary 02-10-2007, 12:43   #3
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
W czasie gdy Vay bawił się w podchody, Jake uznał, że to dobry moment aby zajarać. Wyciągnął papierosa i zapalił, delektując się błogim uczuciem wypełniania płuc smugami nikotyny. Praktycznie nie zwracał uwagi na resztę, jedynie od czasu do czasu rzucał okiem na malejącą z każdym krokiem postać Jima. "Ciekawe co też tam wypatrzył?" – zapytywał samego siebie. Jake musiał przyznać, że było to najciekawsze wydarzenie od momentu opuszczenia krypty. Jednak do czasu złożenia raportu przez "rangera", można było tylko snuć domysły na ten temat. Stał więc na wzgórzu i palił, sporadycznie strząsając popiół na ziemię. Z tej pochłaniającej jego niemal całą uwagę czynności wyrwał go dopiero głos Andy’ego:
"- O matko! Widziałaś kiedyś krowę na żywo? Nie? To popatrz sobie na niego."
Jake podążył wzrokiem za palcem Andy’ego, wskazującym na Samma. "No koleś, źle z tobą." – skwitował w duchu Jake, widząc jak ten drugi wcina w najlepsze trawę. Dalszej rozmowy między "Matką Opiekunką" a jej gorylem nie słyszał, gdyż Rought starała się uciszać Andy’ego, skutecznie zagłuszając przekaz. Jake zaczynał pomału tracić zainteresowanie całą sytuacją, gdy nagle dał się słyszeć donośny głos O’Relly’ego:
"- Muuuuuusisz się zatrzymać, wiesz?"
"Jeden głupszy od drugiego." – skomentował krótką myślą Jake. Nie zdążył mrugnąć okiem, a do akcji wkroczył doktorek, drąc się na całe gardło. Bełkotał coś o toksynach i błonach śluzowych. Po chwili do całej trójki dołączyła Rought z zamiarem opanowania sytuacji. Jake miał niezły ubaw z tego przedstawienia i z trudem powstrzymywał się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Stał i patrzył na całe zajście z fajką w ustach, kręcąc z niedowierzaniem głową.

„- Jeśli nie dasz rady zwymiotować, to ja Ci w tym pomogę.

"O taak..." – ciągnął w myślach Jake, zachęcony słowami Joanne – "Włóż mu palce do ust, albo całą rękę, najlepiej po sam łokieć. Niech zarzyga ci rękaw i bluzkę."
- Warto byłoby to zobaczyć. – dodał już na głos ledwo słyszalnym szeptem.

Ku jego rozczarowaniu, obyło się jednak bez wspomagającego "zabiegu". Ponieważ sytuacja zdawała się stabilizować, ponownie skupił się na Vay'u. Wyrzucił peta i wytężył wzrok, aby dojrzeć cokolwiek. Ze zdziwieniem spostrzegł, że tropiciel przestał się skradać i najwyraźniej z kimś rozmawiał. Jake, pożerany przez ciekawość, niecierpliwie czekał co też z tego wszystkiego wyniknie.
 
Astaroth jest offline  
Stary 03-10-2007, 23:28   #4
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
- Przygotuję posiłek, a ty możesz w tym czasie uzupełniać zapasy wody. Źródło jest w piwnicy pod tym drewnianym włazem. Woda płynie bardzo powoli, ale jest czysta. Porozmawiamy po kolacji. - głos Browna był spokojny. Vay ostentacyjnie zabezpieczył pistolet w kaburze, nie przypuszczał że ten farmer wiedział co właśnie zrobił, ale miał nadzieję, że odbierze to jako gest zaufania.

Kapral odszedł kilka kroków i odwrócił się w stronę pozycji pozostałej ekipy. Wiedział, że z pewnością go obserwują, uniósł wysoko rękę i zamachał do pozostałych, dając znak, że okolica jest bezpieczna i mogą spokojnie podejść. "Ciekawe co z Sammy'm?" - pomyślał, dopiero teraz przypomniało mu się o tym kłopocie.

- Brown, wspomniałeś coś o jakichś trawożerach - kto to taki? I co to za roślina ta trawa co rośnie wszędzie wokoło, a którą ty tak uparcie zwalczasz?
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 04-10-2007, 10:48   #5
 
nonickname's Avatar
 
Reputacja: 1 nonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputację
DOM BROWNA
23.09.2131
0537pm

Brown zatrzymał się nagle i odwrócił w twoją stronę. Nie wiesz czym jest diabelskie ziele? To niemożliwe. Musiałbyś być z innego świata. Na wschodzie nic nie ma. Tylko góry a potem setki, tysiące mil pustyni. Widzisz, że dotychczas spokojny Brown, wyraźnie się podniecił. Muszę spytać. Czy jest coś za pustynią? Czy stamtąd pochodzisz? Po chwili spojrzał znów na twoją broń, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie bólu i strachu. Równie szybko opuścił na twarz znaną Ci już maskę obojętności. Ale zdradził na chwilę swoje prawdziwe oblicze. Przepraszam, to nie moja sprawa. Jak być może wiesz jest trzech jeźdźców apokalipsy. Suchotrawa to pierwszy. To sucha trawa, która rośnie wszędzie odbierając innym roślinom szanse na życie. Wysysają wszystko co najlepsze z ziemi i wszystko inne umiera. Kolcokrzew jest drugim. To roślina której, kolce potrafią zabić człowieka lub duże zwierzę. I wreszcie najgroźniejsze. Diabelskie ziele. Najokrutniejsza spuścizna wielkiej wojny. Tak mówią. Podobno paląc te ziele popada się w obłęd. Podobno można zajrzeć do przedsionka piekła. Traworzer to osoba która już nie pali ziela. To osoba która ją żuje. JAk zobaczyłem, że idziesz ze wschodu, to myślałem, że jesteś traworzerem, szaleńcem. Bo nikt inny nie przychodzi ze wschodu.
Brown odwrócił się i zniknął w ziemiance. Zapewne przygotowuje posiłek dla Ciebie i twoich kompanów.
Postanowiłeś zostawić uzupełnianie wody innym. Lepiej patrzeć Brawnowi na ręce jak będzie przygotowywał posiłek. Zszedłeś po 8 schodkach w dół i znalazłeś się w małym pomieszczeniu, które z trudem pomieści 7 osób w czasie zbliżającej się kolacji. Sprzętów jest bardzo mało. Pod ścianą jest mały kominek z garnkiem nad paleniskiem, a obok piecyk do wypieku chleba. Do tego drewniane łóżko z posłaniem z siana i dwa pniaki służące za siedziska. Nie ma stołu, jest za to drewniany regał, a na nim różnego rodzaju sprzęty. Od drewnianych naczyń poprzez dziwne znaleziska, takie jak figurki, czy niedziałające od lat budziki. W ziemiance nie ma okien, a mrok rozświetla lampa naftowa zawieszona pod sufitem. Jeszcze jedno. Ziemianka pozwala zachować w upały nocny chłód, więc wewnątrz jest przyjemnie.
 
__________________
Arkham Radio

Ostatnio edytowane przez nonickname : 04-10-2007 o 10:57.
nonickname jest offline  
Stary 05-10-2007, 12:55   #6
 
Reputacja: 1 Astaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znanyAstaroth wkrótce będzie znany
Jake przyglądał się uważnie rozmowie między Vay’em a nieznajomym. Nie podejrzewał żeby kompanowi coś zagrażało, ale nigdy nie można być pewnym czegokolwiek. Zresztą harcerzyk nie wyglądał na kogoś, kto da sobie w kaszę dmuchać. Ponieważ słońce znowu zaczęło razić go w oczy, założył ciemne okulary i przejechał dłonią po krótko ostrzyżonych włosach. Wtedy zauważył jak Jim macha ręką w ich stronę, jakby zachęcając do podejścia bliżej.
- Chyba mamy farta. – rzucił jakby do siebie Jake, nie zwracając nawet uwagi czy ktoś go słucha. – Schodzę.
Jak powiedział, tak zrobił. Pomny wcześniejszych doświadczeń przy zejściach ze stoków, starannie stawiał kroki, tak aby nie ześlizgnąć się ze zbocza. Szedł naprzód, nie oglądając się za siebie. Po kilku minutach był już przy Vay’u. Nieznajomemu nie zdążył się przyjrzeć, gdyż ten zniknął we wnętrzu ziemianki. Jake przyjrzał się uważnie poletku, na którym rosły jakieś nieznane mu rośliny. Nie to go jednak interesowało najbardziej. Tym czego poszukiwał była choćby namiastka studni. Mimo, że nie znalazł niczego takiego, nie zaniepokoił się. Botanikiem to on nie był, ale na tyle się orientował żeby wiedzieć, iż każda roślina potrzebuje wody, a skoro ten człowiek uprawiał rośliny, to musiał je podlewać. Zerknął na towarzysza i zapytał:
- Wszystko ok? Wiesz gdzie jest źródło wody?
Bez względu na odpowiedź czy jej brak, Jake podążył za Vay’em do ziemianki. Chłód bijący z wnętrza był dla niego miłą odmianą od słonecznego skwaru. Tym co go uderzyło od progu była ciemność, spowodowana słabym źródłem światła, a spotęgowana dodatkowo przez ciemne okulary. Jake szybko je ściągnął i zaczepił o kieszeń spodni. Gdy oczy przyzwyczaiły się już do półmroku panującego wewnątrz, mógł dokładniej przyjrzeć się pomieszczeniu. Rarytasów to tu nie było, ale też niczego takiego się nie spodziewał. Izbę wypełniało zaledwie parę rzeczy: drewniane łóżko, garnek nad paleniskiem, piecyk i regał. Jednym słowem dziura. Nawet stołu nie było. Właściciel „przybytku” swoim wyglądem nie odbiegał za bardzo od otoczenia, ubrany w stare łachmany i słomkowy kapelusz. Jego twarz zdawała się nie wyrażać żadnych emocji. Jake skinął mu tylko głową i odwrócił wzrok. Rozmowę i wszystkie te kurtuazyjne pierdoły pozostawiał w gestii Rought. Przynajmniej w tym była dobra. Tym co przyciągnęło jego uwagę, była duża ilość wielorakich sprzętów stojących na regale: od naczyń, poprzez figurki, a na budzikach kończąc. Jake wziął do ręki jeden z nich i zauważył, że jest popsuty. Reszta jak stwierdził, też nie wykazywała oznak życia.
- Może uda mi się go naprawić. – mruknął pod nosem – W ramach rekompensaty za gościnę.
Tymczasem dalej lustrował regał w poszukiwaniu czegoś przydatnego.
 
Astaroth jest offline  
Stary 05-10-2007, 22:03   #7
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Jim wskazał Waltersowi schodki prowadzące do ziemianki. Sam zszedł za nim, od razu ogarnął go przyjemny chłód pomieszczenia, kontrastujący z rozpalonym powietrzem na zewnątrz. Zdjął kapelusz oraz okulary ochronne i zaczął rozglądać się po wnętrzu. Było nadzwyczaj surowe - proste, niewyszukane sprzęty, jednak wszystko ułożone schludnie i czysto, żadnego bałaganu. Widać Brown był uporządkowanym człowiekiem.

- Pozostali też idą? - zagadał do Jake - Dobrze by było gdyby Rought z nim porozmawiała? Jego informacje mogą się nam przydać.

Widząc zainteresowanie Jaka sprzętami na półce też rzucił na nią okiem. Te wszystkie drobiazgi musiały pochodzić sprzed wojny. - Znalazłeś te wszystkie rzeczy Brown, czy kupiłeś? Wspominałeś coś o jakimś PapaDoc'u - kto to? - rzucił do przygotowującego kolację Browna.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 05-10-2007, 23:23   #8
 
Judeau's Avatar
 
Reputacja: 1 Judeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znanyJudeau wkrótce będzie znany
Eda bolał łeb. Może od głupoty Sammiego, może od gorąca, albo od zmęczenia. Pewnie od wszystkiego naraz. Usiadł na kamieniu masując jedną dłonią skronie, podczas gdy Rought i -Andy- pomagali "Mućce".
Co za dzień. Co za drużyna. Może chociaż żołnierzyk coś pozytywnego wykombinuje.
Kiedy reszta ruszyła w dół zbocza, LaBay posiedział jeszcze chwilę, dając nieco odpocząć nogom i powlekł się za nimi.
Widok człowieka może zdziwiłby go bardziej, gdyby nie był w tak podłym nastroju. Jak przypuszczał, kataklizm nie mógł zabić wszystkich i spodziewał się, ze wcześniej czy później natrafią na jakieś ślady bytności ludzkiej. Pierwszy spotkany powierzchniowiec. Mimo znużenia, poczuł ukucie ciekawości. Chatka, poletko... kukurydzy? Tutaj? Dziwne. Nieważne, nie miał ochoty się nad tym zastanawiać. Zanotował w pamięci, żeby w wolnej chwili pobrać jedną roślinę do analizy. Ten człowieczek, który przed chwilą zniknął w ziemiance razem z Jake'iem i Jimem nie powinien protestować.
Edmund postanowił trzymać się na razie w okolicy Rhought. To ona będzie tu gadać, więc być może uda się wyłapać z ich gadki jakieś konkretne, ciekawe informacje.
Nie przyznałby sie raczej przed sobą, że ciekawość coraz bardziej go piekła... Jak ten człowiek żył, kim był, skąd pochodził? Powierzchniowiec. Fascynujące...
 
__________________
"To bez znaczenia, czy wygrasz, czy przegrasz, tak długo jak będzie to WYGLĄDAŁO naprawde fajnie"- Kpt. Scundrel. OotS

Ostatnio edytowane przez Judeau : 30-10-2007 o 22:05.
Judeau jest offline  
Stary 09-10-2007, 18:07   #9
 
Reputacja: 1 Mortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znany
Starali się pomóc Sammiemu, ale najwyraźniej chłopak nie chciał niczyjej pomocy. Wyglądał na trochę zszokowanego po całym wydarzeniu, ale jeśli nawet LaBay się uspokoił, to nie było się, czym przejmować. Już trochę czasu minęło zanim ruszyli za Jake’m. Anyd wraz z Rought szedł z tyłu. Zainteresowani byli, co też, takiego ciekawego odkrył Jim

Dla Andego, to, co zobaczył za wzgórzem było czymś niesamowitym. Jak do tej pory widział tylko pustkowia, piasek i dużo, dużo wolnej, martwej przestrzeni. Tutaj natomiast było życie. Może na niewielkim skrawku ziemi, ale to zawsze był jakiś początek. Skoro ktoś tu mieszkał. Uprawiał rośliny to mogło tylko oznaczać, że idąc dalej znajdą jeszcze więcej.

Razem z Rought wszedł do ziemianki. Człowiek z czerwonymi włosami nie wydawał przejmować się ich obecnością. Albo był bardzo pewny siebie albo po prostu mu nie zależało na niczym.
 
__________________
Give me your soul, give me your black wings
I'm the Devil, I love metal !!
I'm the Devil I can do what I want !!
Mortiis jest offline  
Stary 13-10-2007, 22:40   #10
 
nonickname's Avatar
 
Reputacja: 1 nonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputacjęnonickname ma wspaniałą reputację
DOM BROWNA
23.09.2131
0605 pm


Posiłek zjedliście w milczeniu. Po 2 dniach na liofilizowanym jedzeniu, gotowane kolby kukurydzy, jak i suchy kukurydziany chleb wydają się być wyszukanymi rarytasami. W krypcie hydrofarmy też produkowały kukurydzę, ale nigdy nie widzieliście rośliny, tylko same kolby. To dlatego nie mogliście rozpoznać rosnących na poletku roślin. Jednak te kolby są skarłowaciałe, na skutek niedostatecznego nawodnienia, jak sądzicie. Mimo to z chęcią zatapiacie zęby w słonawych ugotowanych na miękko nasionach. Przyjemnie pękają pod naporem waszych zębów. Gasicie pragnienie wodą kiepskiej jakości. Jest jakby stęchła i wytrąca się na niej jakiś osad. Być może niektórzy z was przypłaci to biegunką, ale nie powinna stać się wam większa krzywda.
Brown jadł powoli przerzuwając dokładnie każdy kęs. Pijąc wodę, robił to na tyle ostrożnie, by nie uronić ani kropli. Był przy tym nieobecny. Patrzył się w jakiś punkt w podłodze i nie zwracał na was uwagi. Po posiłku wstał, zebrał naczynia i nabił sobie drewnianą fajkę. Zapalił ją i po chwili małą ziemiankę wypełnił niezwykle aromatyczny dym. Nigdy nie czuliście tak cudownego zapachu. Napawa was spokojem, ciepło wypełnia wasze brzuchy i robi się jakby senno.

Brown stał się nagle bardziej rozmowny:
Na zachód stąd znajdziecie miasto. Zwą je Tull. Ja byłem tam tylko raz, gdy złamałem nogę. Wokół miasta możecie natrafić na ludzi, którzy mają domy i uprawiają ziemię. Zwożą krowy i kukurydzę do miasta i tam sprzedają. Miasto ma poważny problem. Dalej na zachód znajduje się wymarłe miasto. Pełno w nim nieżywych. Oni chcą się pożywiać. Porywają dzieci i jedzą je na surowo, żywcem. Ja się ich nie obawiam, bo jestem za daleko na wschód. Dlatego wschód jest dobry, mimo iż nic tu nie rośnie. Tull płaci jedzeniem wojownikom w maszynach, żeby ich bronili. Nie wiadomo gdzie wojownicy mieszkają. Może będziecie mieli szczęście, to znajdziecie ich w mieście. Czasem się na dłużej zatrzymują. Tak mówi Papa Doc, jak przywozi mi olej do lamp. Papa Doc mówi, że są inne miasta. Duże, większe niż Tull. Ale chuj z nim. Kłamie pewnie, tak jak kłamie żebym oddał więcej zbiorów, bo olej w mieście drożeje.
Brown wypuścił kolejny obłok aromatycznego dymu. Tyle wiem. Nie było chyba sensnu wątpić w ostatnie zdanie. Poletko to cały jego świat. Chyba, że jest świetnym kłamcą.
Możecie nocować przed ziemianką. Weźcie mój opał. I nie szczajcie na poletko, bo nic mi nie urośnie.
Brown wyszedł z ziemianki i zaczął rozglądać się dookoła, jakby czegoś szukał. Powiedział coś pod nosem, jakby: Gdzie ten sukinsyn? Gdzie ten Zoltan? Parszywy drób...
 
__________________
Arkham Radio
nonickname jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172