Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-01-2013, 22:51   #1
 
Dranheim's Avatar
 
Reputacja: 1 Dranheim nie jest za bardzo znanyDranheim nie jest za bardzo znanyDranheim nie jest za bardzo znanyDranheim nie jest za bardzo znanyDranheim nie jest za bardzo znany
Pierwszym odruchem było sięgnięcie do karabinu, jednak w obliczu zagrożenia, Nakamura nieco zmienił swoje nastawienie. Skoro przeczuwał, że z takiej odległości byłby w stanie bez problemu trafić, to czemu tamci jeszcze tego nie zrobili? Był w stanie rozpoznać uzbrojenie na ich motocyklach i w zupełności wystarczało one, by zmieść ich z motocykli. Może chcieli złapać ich żywcem.
Sygnał od Quinciego rozwiał jego wątpliwości - nawet jeśli tamten się mylił, ci ludzie nic dla niego nie znaczyli. Szybkim ruchem sięgnął po karabin,by zestrzelić ścigających ich żołnierzy, nim tamci zorientują się, co się w ogóle dzieje. Jako pierwszy do odstrzału idzie ten, który porusza się na czele kolumny - jeśli zostanie trafiony, istnieje szansa, że pozostali oberwą odłamkami motocykla, a Azjata nie będzie musiał marnować amunicji. Po nim przychodzi pora na kolejnych, o ile ci nagle nie postanowią zmienić swoich zamiarów i zaniechają pościgu.
 
Dranheim jest offline  
Stary 14-01-2013, 20:55   #2
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Nakamura, Falck & Sanchez:


To było pewne. Ci goście byli tu po Falcka. Resztę pewnie traktowali jako wspólników. Ciekawe czy chcą go żywcem, a może już nie?

Nakamura:

Skutkiem twego początkowego zawahania było znacznie zbliżenie się trzech motocykli siedzących wam na ogonie. Nie tylko ich wolą mogło być zaniechanie strzału, ale prawdopodobnie też pozycja - wszak byli z tyłu. Teraz znaleźli się jednak na dystansie pozwalającym im prowadzenie skutecznego ognia. Odwróciłeś się i wycelowałeś broń, jednak przeciwnicy najpewniej zauważyli ten ruch i momentalnie rozproszyli się, wykonując gwałtowne manewry. Oddana seria twego z karabinu szturmowego nie zrobiła na nich chyba wrażenia, ani nie była zbyt celna. Na dodatek wjechaliście teraz na wydmę, zostawiając za sobą spory tuman piasku. Wrogowie zniknęli za szaro-złotą chmurą. Sanchez skręcił w prawo, by zjechać na piaskową równinę, a jednocześnie zyskać nieco przewagi nad przeciwnikiem, który nie musiał się wcale szybko zorientować o nagłej zmianie kierunku. Trik chyba się powiódł, bowiem po pogoni nie było śladu. Zbrojni musieli pojechać wzdłuż wydmy. Czy w ogóle byli to paramilitarni, skoro dali się nabrać na coś takiego?
- Zgubiliśmy ich... Na szczęście. Wszystko w porządku, Shin? - usłyszałeś niewyraźny głos Sancheza w swoim komunikatorze - Kierujemy się w stronę... Argh! - jego głos urwał się, a w głośniku zatrzeszczało od huku wystrzałów. Spojrzałeś przed siebie. Przeciwnicy jakimś niezwykłym sposobem znaleźli się na lewej flance twojego towarzysza i zaczęli go ostrzeliwać! Dwa motocykle blisko siebie prowadziły równorzędny ogień, zaś jeden został nieco z tyłu zapewne by odciąć cię od Sancheza i Falcka. Teraz to on był w lepszym położeniu. Z jego nowoczesnego karabinu wyleciała ku tobie dosyć długa seria. Z trudem wykonałeś manewr uniku, czując jak coś przeszywa lewe udo. Kule rozerwały zewnętrzną jego część, powodując obfity krwotok. Gęsta strużka pod wpływem pędu pozostawiała za tobą czerwoną smugę. Za chwilę pojawił się piekący ból, ale to nie był pierwszy raz w życiu gdy oberwałeś, więc wiedziałeś czego się spodziewać. Miałeś tylko nadzieję, że obrażenia nie będą zbyt poważne, i nie trafił w tętnice. Inaczej zostałoby ci pewnie od kilku sekund, do kilku minut życia. Na szczęście wciąż zachowywałeś świadomość. Oby jak najdłużej...
- Shin! Shin! Pomocy! - usłyszałeś w słuchawce.

--- --- --- ---

Falck & Sanchez:

Troy wyciskał z maszyny ostatnie soki, a przeciwnicy i tak zbliżali się. Nakamura w dodatku strasznie odwlekał ostrzał, co dla Troya wydawało się dosyć niezrozumiałe. Gdy padły pierwsze wystrzały, ogarnął go niepokój, podobnie jak Quincy'ego. Nie mógł wyłącznie polegać na towarzyszu.
- Cholera, ledwo co cię zwerbowaliśmy, a już chcą nas zabić. Jakbym wiedział, że zginiemy tu przez ciebie, zostawiłbym cię temu mafiozie! - krzyknął Sanchez w stronę Quincy'ego, zapewne nie próbując nawet hamować emocji - Mam nadzieję, że masz czym strzelać na wszelki wypadek? Mam pewien pomysł!
Wjechaliście na wysoką wydmę, powodując spory tuman piasku. Motocykl zawył wysokimi obrotami.
- Trzymaj się! - krzyknął - I właściwie za co chcą cię ukatrupić?!
Po tych słowach, gwałtownym ruchem wygiął kierownicę w prawo. Zaliczyliście nagły zjazd w dół. Manewr ten miał oszukać będących zasłoniętych chmurą piasku przeciwników. Wyglądało na to, że dali się wrobić. Za wami został tylko Nakamura.
- Zgubiliśmy ich... Na szczęście. Wszystko w porządku, Shin? - krzyknął do komunikatora Troy - Kierujemy się w stronę...
Niespodziewanie w połowie zdania wstrząsnęło wami solidnie. Huk wystrzałów z lewej strony zwiastował najgorsze. Przeciwnicy objechali was jakoś i znaleźli się przed Nakamurą. Dwa motocykle ostrzeliwały was deszczem ołowiu, a świst kul gęsto przeszywał powietrze wokół was.
- Shin! Shin! Pomocy! - wykrzykiwał Sanchez - Cholera, nie mam czym ich zająć. Spróbuj jakoś ich spowolnić, albo za chwilę zrobią z nas miazgę! - zwrócił się do Falcka.

--- --- --- ---

Hargreaves & Thompson:

Spotkaliście się przy swoim motocyklu. Co prawda żaden z was nie wracał z Falck'iem, gdyż ten ponoć postanowił się odnaleźć gdzieś indziej. Tak przynajmniej sądził kapitan. Jo-Ann zasiadła za sterami, a Thompson musiał zadowolić się miejscem pasażera. Zjazd z tej wysokiej platformy był znacznie bardziej skomplikowany, niż się mogło wydawać. Jednak po kilkunastu minutach błądzenia udało się wydostać z Capitol City. Kolejny raz pustynia dała się wam we znaki swoim żarem. To był czas w którym mogliście wymienić się wrażeniami z poszukiwań.

Thompson:

Zauważyłeś w Jo-Ann coś niepokojącego. Towarzyszka w pewnym momencie zaczęła mimowolnie zachowywać się bardzo dziwnie. Widać było, że jest nieco otępiała i chyba kręci się jej lekko w głowie. Ewidentnie dawała znaki, że była właśnie na niezłym rauszu, tylko teraz upał spotęgował tego skutki. Jechanie z naćpanym kierowcą to niezbyt dobry pomysł, nawet na pustyni. Z drugiej strony zwrócić uwagę żołnierzowi pod wpływem, to ryzyko oberwania w pysk. Jo-Ann sprawiała ponadto wrażenie, że jakby przez moment zawiesiła się, aby za chwile wrócić i wykonać jakiś gwałtowny, niepotrzebny manewr.

Hargreaves:

Gorące promienie słoneczne uderzyły w skronie niczym imadło. Fala ciepła przeszyła ciało, a potem i umysł. Poczułaś lekką euforię. Świat nabrał różowych i bordowych odcieni, a rytm serca lekko przyspieszył. Ledwo słyszałaś teraz wycie silnika, za to miałaś wrażenie jakby coś, niczym jakieś źródło biło swoim sercem pod powierzchnią tych piasków. Pot stał się zimny, a oddech stał się szybszy. To była jazda! I te refleksy na piasku. Nie sądziłaś, że ta planeta skrywa taki urok. Te refleksy były dosłownie jak... Jak... Te oczy. Oczy... Ślepia. Obce i pełne niezrozumiałego szacunku? Moment gdy przebiegunowany EKO odbił kule w drugą stronę. Moment gdy umarłaś... Co?! Co do licha!


Wszystko się mieszało. Serce biło jak szalone, ale ciało było spowolnione niczym u starca. Starcy... Kolonia seniorów na New Amerika. Kimbakun. Masakra całej ludności. I ten spokojny wyraz twarzy każdej osoby, a wielu wciąż z pośmiertnym uśmiechem trzymało się za ręce... Nie, chwila! Co to za wizje? Czemu teraz? Zrozumiałaś to po chwili, ale nie mogłaś nic zrobić. Nic zrobić... Jak wtedy w trakcie oczekiwania na posiłki podczas trzeciej bitwy Degani. Głodni, zrezygnowani i ściśnięci w kapsułach, gotowi już do haniebnej ewakuacji. Niczym więźniowie czekający na kata... Kata... Nie, stój! Skręcaj, ty cholerna ręko! Ciągnij! Uf... Prosty manewr a tyle trudu, ale już jest chyba ok. Jedziecie z Thompsonem z powrotem do Bumeranga. Będzie chyba dobrze... Dasz radę Jo-Ann... Dasz?

--- --- --- ---

Malachius:

Pozostało ci więc czekać w samotności na przybycie załogi. To był czas na przemyślenia, a może na kolejne działania? Przy okazji przypomniałeś sobie, że ciało Ravena Screwdrivera wciąż leży w hali generatora. To chyba niezbyt dobra wizytówka tego miejsca dla nowego technika. Wtem dobiegł cię dźwięk nowej wiadomości. Niepokój wzbudziło to, że nie było znane ani źródło ani nadawca. Całkowity anonim i znał twój adres. System automatycznie otworzył podgląd wiadomości, a że nie była długa tak jej treść mieściła się w niewielkiej ramce. Długa nie była, ale za to jaka wymowna:

Cytat:
G-4Font v. 2.0.2
KANAŁ DOSTĘPNY
DATA: (błąd danych>ERDATEundefinied)
ROZKODOWYWANE WG>KLUCZ>R.1.A/Dostępny(zas.)
ADMIN: 1010.101.101.101 NADAWCA: (nieznany)
TEKST
Lepiej uważaj na wojskowych. Będą się mścić na tobie. Wiem, że to ty tam byłeś. Sprowadziłeś pewnie obych. Lada moment oni też się tego dowiedzą, a wtedy będziesz miał przerąbane...
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 15-01-2013 o 13:35.
Rebirth jest offline  
Stary 15-01-2013, 13:25   #3
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Wszystko się mieszało i dudniło. Nie zażywała narkotyków, może tylko parę razy. Zazwyczaj karmiono ją tymi wojskowymi drugami podawanymi czasem w formie smacznych lizaków , o cierpkim jednak posmaku. Teraz znajdowała się za sterami motoru jadąc wytartą ścieżką przez cholerną pustynię. Zaczęła cenić tą duszną kopułę rozrywkową. Tam można było zapomnieć o całym gównie. O tych nieudanych akcjach, o martwych cywilach oraz towarzyszach broni. O wydaleniu jej z służby. Zakręciło ją mocno , aż zjechała lekko z ścieżki. Świat manewrował razem z nią, a świadomość zgrzytała jak zakłócenia w persokomie. Zatrzymała jednoślad , Thompson rozumiał ją bez słów. Odeszła na pobocze i potężnie rzygnęła wydalając z siebie część narkotycznych substancji. Zrobiło jej się lepiej , choć ciężko było to wypowiedzieć na głos w takim upale. Spojrzała na czarnoskórego pilota:


-Ani jednego słowa kapitanowi rozumiesz. Ta dziwka , Ciotka Terasa musiała powiedzieć co nie co barmanowi. Mściwa jędza. Mam dalej prowadzić? W końcu ty jesteś od pilotowania- powiedziała już z uśmiechem.

Sama nie wierzyła w swoje kłamstwo, ale nie mogła pojąć tak jawnej niesubordynacji ze swojej strony. Więcej nie wymiesza substancji nawet jeśli jest to w menu klubu. WFK mogło by wparować i zrobić tam rewizję.
 
Pinn jest offline  
Stary 15-01-2013, 21:43   #4
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
W raz z kolejnymi metrami pokonywanej pustyni Thompson był coraz bardziej zaniepokojony. Pani Hargreaves był ewidentnie naćpana. Jamie po terapii szokowej doznanej w dzieciństwie trzymał się z daleka od jakichkolwiek skrętów, strzykawek, tabletek i podejrzanych drinków. Ni cholery wiedział czy to stan przejściowy, czy dopiero początek atrakcji. Postanowił,że policzy do pięćdzisięciu i jeśli przy zerze starczy mu odwagi będzie interweniował. Na szczęście przy siódemce Jo-Ann sama się zatrzymała, wyrzygała i potwierdziła przypuszczenia.

-Ani jednego słowa kapitanowi rozumiesz. Ta dziwka, Ciotka Terasa musiała powiedzieć co nie co barmanowi. Mściwa jędza. Mam dalej prowadzić? W końcu ty jesteś od pilotowania
"Tajemnice przed szefem? Nie brzmi zachęcająco. Dobra, pomartwię się później trzeba to ogarnąć." - pomyślał. Pilot nie za bardzo wiedział jak się ma zachować. Milczał przez chwilę, po czym zrobił troskliwą i mówił łagodnym głosem, jak do dziecka, które zmoczyło się w łóżku.
-Ok. Może odpocznij jeszcze chwilę, co? A co do dalszej jazdy to myślę, że lepiej będzie jeśli to ja poprowadzę. A i gdybyś znowu miała jakieś eee... problemy to nie krępuj się i mów śmiało.

Jamie pragnął zostawić cały ten poszukiwawczo-transportowo-problematyczny epizod za sobą i w końcu wrócić do swojej ulubionej roboty. Za stery Bumeranga.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 16-01-2013, 10:53   #5
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Jo-Ann ucieszyła się ze słów pilota. Przeszukała schowek motocykla znajdując małą butelkę z wodą. Wypiła ją jednym łykiem. Po dwóch minutach było jej znacznie lepiej. Siadła za Jamie`m chwytając się tylnego końca siedziska. Ruszyli. Po powrocie na statek musi wypić olbrzymie ilości wody.
 
Pinn jest offline  
Stary 17-01-2013, 08:01   #6
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zaklął szpetnie w języku Szarych Ludzi z Bezbrzeży, była kiedyś taka dziewczyna ... otrząsnął się ze wspomnień. Zapisał wiadomość i spróbował połączyć sie z Kavalskym ... Unihacker mógł z tego coś wywnioskować.
Dalej klnąc na swoją bezmyślność, parszywy los i zapominalstwo, ruszył zająć się ciałem. Co mógł z nim zrobić? Pochować, czy spalić? Czy Raven był wyznawcą czegokolwiek, prócz skrzynki z narzędziami?
Chyba jednak go pochowa. Nie chciał wyglądać na zbyt bezwzględnego. Ładny kopiec z kamyków będzie wystarczająco wzruszający dla reszty załogi - jeżeli w ogóle się tym przejmą, a jeżeli nie - wzruszył ramionami - nikomu nie zaszkodzi chwila fizycznego wysiłku.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline  
Stary 17-01-2013, 14:14   #7
 
Dranheim's Avatar
 
Reputacja: 1 Dranheim nie jest za bardzo znanyDranheim nie jest za bardzo znanyDranheim nie jest za bardzo znanyDranheim nie jest za bardzo znanyDranheim nie jest za bardzo znany
Shin ostatkiem sił zdecydował się wycisnął z motocykla ile tylko się się da. Rana w nodze nie napawała optymizmem, jednak Azjata nie mógł nic na to poradzić - skoro wcześniej zawahał się ze strzałem, musiał zapłacić za swój błąd.
- Trzymajcie się, dostałem... - Nakamura ruszył za motocyklami, jedną z dłoni starając się trzymaj jednocześnie kierownice i karabin, by w każdej chwili być gotowym do oddania strzału. W czasie jazdy starał się w miarę możliwości wykonywać manewry na boki, w tym czasie pilnując, by maszyna nie straciła równowagi, jadąc po piaskach pustyni.
Według osądu najemnika Sanchez i Falck znajdowali się zbyt blisko ścigających ich osób, więc Nakamura wstrzymywał się ze strzałem, dopóki nie będzie miał chociaż częściowej pewności, że żaden z jego towarzyszy nie oberwie jego pociskiem. Rwący ból w nodze nie ułatwiał sprawy.
 
Dranheim jest offline  
Stary 21-01-2013, 12:49   #8
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Malachius:

Kovalsky nie odpowiedział na wezwanie. Nawet nie wiedziałeś gdzie jest, i co robi. Zająłeś się więc ciałem Ravena. Udałeś się do hali generatora NPG. Tuż przed wejściem wyczytałeś z konsoli raport o wybuchu, oraz nieznanym błędzie kilka minut potem. Jednak tak poza tym skanery monitujące uszkodzenia nie alarmowały o awarii. Albo więc jej nie było, albo była tak duża że nawet one zostały zniszczone. Właz hali otworzył się z trudem, zdradzając kolejną potencjalną usterkę - tym razem siłownika. Przed tobą był szeroki korytarz, który prowadził do cylindrycznego, przypominającego ogromny zbiornik urządzenia, zakończonego czymś w rodzaju turbiny. Część przy konsoli została ewidentnie osmolona, a metalowe brzegi otwartej klapy kondensatora były wygięte lub poszarpane. Kątem oka zauważyłeś skulony kształt przy ścianie. Widok mógł zmrozić krew w żyłach. Był ubrany bowiem w strój technika. Takie momenty są niezwykle trudne w życiu kapitana, ale kosmos był bezwzględny. Każdy kto latał, godził się na to ryzyko, niejako nawet niektórym wchodziło w krew, albo nawet rodzili się z nim. Śmierć w kosmosie była tak powszechna, że statystyki nie robiły na nikim wrażenia, chyba że nagle zginęła gdzieś kolonia, czy wielki statek. Tak jak wtedy, podczas bitwy w której braliście udział. Lada moment media dowiedzą się o tym, czego wy mieliście nieszczęście być naocznymi świadkami. Będzie szum medialny, nawet mimo tego że w kosmosie w ciągu jednego staroziemskiego roku ginie do czterech razy więcej ofiar różnych katastrof, niż liczyła jedna załoga "Egzekutora".
Raven leżał zwinięty w pozycji embrionalnej. Jeszcze nie widziałeś jego obrażeń, ale musiałeś przygotować się na najgorszy widok. Promieniowanie neutrino było zabójcze, bolesne i brutalne. Widok twarzy Screwdrivera szokował jednak jeszcze bardziej. Post-agonalny grymas świadczył o ogromnym cierpieniu tuż przed śmiercią. Skóra była z kolei zapadła, pofałdowana i jednocześnie posiatkowana niezliczoną ilością małych, czerwonych kropek. Pod powiekami, nad i pod wargami i pod uszami były jednocześnie zaschnięte, bordowe ślady krwi. Raven konał w cierpieniu, które trudno sobie nawet wyobrazić.
Teraz od ciebie zależało co zrobisz z ciałem. Na wyposażeniu Bumeranga były specjalne kapsuły pogrzebowe, ale wypuszczało się je w przestrzeni. Na Vedze zapewne były też cmentarze i kolonie pamięci. Można było go też pochować w sposób iście pre-kolonialny, starożytny który od jakiegoś czasu stał się nawet modny. Ostatecznie istniał też pewien nieoficjalny sposób kremacji, przy użyciu generatora działa laserowego.
Wtem komunikator poinformował cię, o przybyciu Thompsona i Hargreaves.

--- --- --- ---

Thompson & Hargreaves:


W końcu dotarliście do swojego statku. Na szczęście był wciąż w całości i tam gdzie go opuściliście. Właz rozpoznał wasze gene-id już z daleka, i otworzył się umożliwiając wam wjazd do środka. Podróż powrotna była jeszcze bardziej męcząca. Nie tylko dlatego że była dłuższa, ale wasze przygody w Capitol City wpłynęły negatywnie na kondycje umysłową i fizyczną. Bumerang jawił się teraz niczym oaza, albo ziemia obiecana. W takich momentach dało się docenić luksus posiadania takiego statku, nawet jeśli na co dzień było się zmęczonym jego widokiem, oraz pobytem na pokładzie. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. "Bumerang" był takim domem.
Jo-Ann była zmęczona bardziej od Thompsona, i czuła ogromne pragnienie. Najbliższy dyspenser z wodą pitną znajdował się w przestrzeniach prywatnych. Thompson również odczuwał pewne pragnienie, ale chyba jednak bardziej brakowało mu tego wygodnego fotela za sterami. Tak czy owak do obu celów musieliście przejść przez mostek. O dziwo nie było tam kapitana Malachiusa. Holo-mapa wskazywała jego obecność w hali generatora.

--- --- --- ---

Nakamura:

Skupiając się na jeździe, udało ci się nadrobić nieco dystansu, jednak wciąż na drodze między tobą, towarzyszami i ostrzeliwującymi ich dwoma zbrojnymi, był jeden który blokował nie tylko linię strzału, ale też sam starał się trzymać cię na dystans. Wykorzystał twoje kolejne zawahanie i oddał dwie serie strzałów. Pierwsza chybiła znacznie, ale druga świsnęła tak blisko twojej głowy, że aż dzwoniło w uszach. Tymczasem w komunikatorze znowu usłyszałeś huk strzałów i kolejne okrzyki Sancheza:
- Shin! Trafili nas. Motocykl, uszkodzony! Tracimy prędkość!
Widziałeś jak Sanchez panicznie starał się uciekać w bok, ale jak jeden mąż podążali za nim, kontynuując cały czas swój ostrzał. Aż dziw bierze, że ci dwaj wciąż żyli. Być może pomagał nieco fakt, że w powietrzu pojawił się silny wiatr, który unosił piasek. Ten na pewno był dystraktorem, niemniej i tak Sanchez i Falck mogli mówić o ogromnym szczęściu. Nagle zauważyłeś, że jeden z ostrzeliwujących ich zbrojnych zachował się dziwnie. Tak jakby wjechał na nierówność, czy nawet z czymś się zderzył.
- Trafiłem go! - rozradowany głos nie należący do Sancheza rozbrzmiał w słuchawce - Trafiłem, haha!
Najwidoczniej trafiony zbrojny znacznie zwolnił, co spowodowało że ten przed tobą o mały włos, a nie wpadłby na niego. Teraz dwóch znalazło się równolegle do siebie. Mogłeś oddać strzał w któregoś z nich, ale jednocześnie musiałeś uważać by samemu na nich nie wpaść. Jeśli jednak zwolnisz, mogą znowu ruszyć do przodu. Jeśli przyspieszysz - skrócisz dystans, ale wciąż będziesz miał do czynienia co najmniej z jednym. Mogłeś też skupić się wyłącznie na dogonieniu i wtedy znalazłbyś się na ogonie dwóch, acz naraziłbyś się na ich ostrzał. Jeśli zamierzałeś strzelać - musiałeś wybrać który ważniejszy: ten który ścigał towarzyszy, czy ten który blokował cię.
 
__________________
Something is coming...
Rebirth jest offline  
Stary 22-01-2013, 12:01   #9
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Jo-Ann była całkowicie spragniona i zmęczona. Zastanawiała się czy aby nie dostała udaru słonecznego. Musiała wziąć prysznic , wyrzucić cały piasek z włosów. Na statku poczuła się zaskakująco dobrze. Znała każdego członka załogi nie musiała przeciskać się przez tłumy Capitol City. Kapitan znajdował się koło generatora, czyżby czarny mechanik był już na statku? Meldunek poczeka. Powędrowała do okolic kajut. Cudowne urządzenie nalewające wodę do plastikowych kubków znajdowało się w zasięgu jej rąk. Wypełniła pojemnik trzęsącymi się z wycieńczenia rękami, co prawda modyfikacje wojskowe usprawniały jej ciała, ale i tak za bardzo się zagalopowała. Chłód wody zdawał się cudowny. Wypiła z pięć kubeczków aż zrobiło się jej niedobrze. Teraz poczuła usilny głód. Pomimo tego udała się do hali generatora by wysłuchać co kapitan ma jej do powiedzenia.
 
Pinn jest offline  
Stary 24-01-2013, 10:36   #10
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
Zostawił na chwilę ciało, miał zamiar mechanika zapakować do kapsuły pogrzebowej i przysypać gdzieś piachem, staroświecko. Może nawet powiedzieć o nim parę dobrych słów dla ceremonii, ale póki co musiał zająć się żywymi.
Hargraves spotkał tuż po wyjściu z hali generatora.
- Artystyczny nieład - uśmiechnął się do kobiety, komplementując jej umiejętność zachowania klasy nawet w najbardzije niesprzyjających warunkach - Dobrze cię widzieć.
Mimo wszystko Malachius nie lubił zostawać sam, czuł się wtedy zdecydowanie zbyt mały i nieznaczący w obilczu ogromu wszechświata.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks
F.leja jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172