|
01-11-2013, 14:03 | #1 |
Reputacja: 1 | Grimlock mruknął z niezadowolenia: - Jesteś jedną z tych co w każdym astroporcie ma rozczarowanego kochanka, albo wściekłą żonę co? - zapytał Blue.- Nal Hutta, Nar Shadaa... wszystkie męty prędzej czy później tam trafiają, więc i Nocny Ruchacz tam zawinie. Nar Shadaa to większe bagno, łatwiej zniknąć. A jeśli ktoś z tubylców będzie robił problemy... - wyszczerzył kły, podobała mu się wizja, że ktoś sprawia problemy -... to albo wyjaśnimy, że to se ne vrati, albo jego czerep zatkniemy na przekaźniku dalekiego zasięgu. Dobry sposób z Doshy. - nie unikał walki. Dążył do niej. Każde starcie było szansą by zdobyć uznanie w oczach krwawych bogów Trandoshan.
__________________ Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra Ostatnio edytowane przez behemot : 01-11-2013 o 14:06. |
01-11-2013, 14:20 | #2 |
Reputacja: 1 | - Nawet sobie nie wyobrażasz - oczy Blu rzuciły jaszczurce wesołe iskierki - Żonę, męża, kochanka, kochankę...i to niejednego! - roześmiała się - Skoro tobie odrastają wszystkie części, możemy w sumie spróbować tam zakotwiczyć. Jak odstrzelą ci dupę, to wielka krzywda się nie stanie. Ale najpierw skupmy się na załataniu większych dziur w statku, bo inaczej te nasze plany będą mniej warte niż pierdnięcie kybucka...skoro nie będziemy mieli czym dotrzeć do tej obślizgłej nory Huttów.
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! Ostatnio edytowane przez Autumm : 01-11-2013 o 14:23. |
01-11-2013, 17:49 | #3 |
Reputacja: 1 | Łowca otwierał powoli oczy. Szarpnął się gdy jego oczom ukazał się wookie. Poczuł przenikający ból. Do jego świadomości docierało jakie zdarzenia miały miejsce i w jakiej sytuacji się znajduje. Grozę sytuacji podkreślał fakt, że był w samej bieliźnie. Sytuacji nie poprawiało nawet to że małpolud dziwnie szczeżył się do niego i machał jego wibro ostrzem. W ładowni wyczuwalny był ostry aromat ziół. Łowca kichnął i poczuł, że jego twarz jest mokra a w ustach ma dziwnie smakujący płyn. Łysy widząc to uśmiechnął się jeszcze bardziej, obrócił się i nacisnął przycisk komlinku: - Roahrr krikhh. (mysza tłumacz przez komlink). - Ty czuć ten smak i zapach? Ty mieć podana trucizna z moja ojczysta planeta. Ty mieć 20 minut życia. Jednak ją mieć antidotum... Wookie wyciągnął dziwnie wyglądający liść i pokazał go więźniowi. - Ty jak żuć ten liść to wyzdrowieć. Ja Ci go dać... Łysy uśmiechnął się paskudnie. -... Jak ty mi powiedzieć wszystko co chcieć ja wiedzieć. Ty się modlić żeby mnie się to spodobać bo liścia nie dostać. Małpolud czekał szczeżąc zęby. Łowca wzdrygnął się, czy to z zimna czy też z perspektywy nagłego zgonu: - ale wypuścicie mnie potem?... Ja tylko na chciałem zarobić na chleb! Były listy gończe, to co ja ... jak ... no przecież normalnie tak że za Wami ruszyłem... Bełkotał nerwowo a jego głos przechodził momentami w żałosny skowyt...
__________________ Jesteśmy otoczeni?! To Świetnie! Możemy atakować w każdym kierunku. Ostatnio edytowane przez Kokos : 01-11-2013 o 17:53. |
04-11-2013, 01:06 | #4 |
Reputacja: 1 | Emocje opadały. Na statku zapanowało lekkie rozluźnienie, przynajmniej w porównaniu z napięciem jakie jeszcze przed chwilą panowało na pokładzie. Nimrod dalej siedział za sterami, bawiąc się kokpitem, w celu lepszego poznania sprzętu, na którym przyjdzie mu latać. Mysza, kiedy tylko się uspokoiła - doprawdy, jej nielegalnie przerobiony system musiał osiągnąć naprawdę nadzwyczajny poziom zaawansowania, jeśli jej właściciel wciąż tolerował jej cechy sztucznego charakteru i nie zresetował jej ustawień - kręciła się blisko niego, niczym mały wierny piesek. W zasadzie powinien być zaskoczony. Sądząc po tym co widział przed sobą, nie powinien być taki pewny, że uciekną tym rakietom. Stan statku, pomimo niedawno przebytego remontu, napawał raczej obawami, niż pewnością, co do jego osiągów. Jakimś jednak cudem, Nimrod czuł statek jakby był przedłużeniem jego samego. On powiedziałby że jest to przedłużenie ręki, aczkolwiek miał świadomość, że Blu wymieniłaby tu inną część jego ciała. Nawet się nie zdenerwował, przez cały czas ucieczki przed statkiem Łowców Głów. Najpierw ufał swojemu doświadczeniu, kiedy wymanewrował myśliwiec tą latającą krową, a potem ufał w swoje przeczucie. Nimrod odgonił jednak myśli na ten temat, miał ważniejsze rzeczy do roboty. Łysy poszedł robić znowu numer z tymi swoimi herbatkami na przeczyszczenie, a z tyłu dotarły do niego rozmowy reszty załogi oraz ich pracodawcy... -Słyszałem to, Blu. - parsknął uśmiechając się lekko, przywykły już do monotematyczności jej dowcipu. - Ale skrótów gratuluję, opracowanie tego musiało Ci zająć sporo czasu jak sądzę. - tradycji przekomarzania się na poziomie piaskownicy trzeba było się trzymać, to w końcu tradycja... -Słuchajcie, ja rozumiem, że przy Blu ciężko myśleć o czymś innym, ale przerwalibyście na chwilę rozmowy o, za przeproszeniem, dupie. Statek wytrzymał pościg, więc wytrzyma wyjście z atmosfery, skoro jeszcze lecimy. -Nimrod jak zwykle był pewny siebie, aczkolwiek maszyny, tak naprawdę, to nie do końca- Wychodzi mi, że najbliższy racjonalny w naszej sytuacji skok, no do najmniejszych możliwych to nie należy. Chodź tu Blu, oceń jak to wygląda na Twoje piękne oczy i jeśli powiesz swoja rozkoszne Tak!, to lecimy tam, bo niema co marnować czasu. Ta krowa pewnie żre więcej siana podczas tego lotu w atmosferze, niż zeżre na skok do tamtego układu.
__________________ -Only a fool thinks he can escape his past. -I agree, so I atone for mine. Sate Pestage and Soontir Fel |
04-11-2013, 11:43 | #5 |
Reputacja: 1 | - Aj, aj panie pliocie! - Twi'lekanka rozłożyła ręce teatralnym gestem bezradności - Będzie, jak karzesz, w końcu co ja mogę, jestem tylko posłuszną niewolnicą mojego pana kapitana... - mruczała pod nosem, ale zajęła się konsoletą. Odczyty tylko potwierdziły tylko to, co i tak wiedziała wcześniej. - Skoro jesteście taką pieprzoną bandą samobójców, to możemy lecieć...szanse, że pierdykniemy w nadświetlnej są spore, ale jak się uparliście...nie wiem, tylko, po jakiego chuja dewbacka zwiewaliśmy przed rakietami, wyszłoby na to samo... - potoczyła po załodze ciężkim wzorkiem - No, oczywiście mogę połatać coś na szybko, ale najlepiej byłoby wylądować gdzieś przed Księżycem Huttów i zrobić to na spokojnie. Wiem, że lubisz szybko finiszować, Nimrod, ale powstrzymaj na chwilę swoje gwałtowne zapędy, co? Bo zajedziesz biednego Ruchacza na śmierć...Kombinuj, a ja na razie idę popatrzeć na igraszki Łysego z łowcą. Ciao! Skierowała się do wyjścia z kabiny, ale zanim wyszła, odwróciła się do Quinta. - A, sorki, zupełnie wypadło mi z głowy. Kim jest, do cholery, Katarn?
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |
05-11-2013, 22:30 | #6 |
Reputacja: 1 | - Katarn? - zapeszył się Quin - pierwszy raz usłyszałem nazwisko dziś w hangarze. Nie znam chłopa - rzucił się na fotel drugiego pilota i uruchomił ekran astronawigacji - Czyli tak - potrzebny nam przystanek. Najlepiej na bezpiecznym szlaku... niedaleko do Nal Hutta... - mruczał pod nosem Twi'lek spoglądając mapę sektora. - I nie przez Boothana Hutta, jak Cię proszę - dodał Nimrod rozparty w fotelu pilota Quin'Tarus spojrzał na mężczyznę i mruknął: - No to trochę nadłożymy drogi ... ale...- spojrzał na plan i stuknął palcem w wyświetlacz - Mam: Sakifwanna! - uśmiechnął się szeroko - Jaka Wanna? - wychylił się pilot by dojrzeć wyświetlacz - Sakif kurna wanna - na przedłużeniu Martwego Szlaku do M'Hanna i dalej prosto na Varl, Hosko i jesteśmy w Nal Hutta - ha! - zadowolony z siebie Zielonoskóry spojrzał w oczy Nimroda - To co lecimy? - No ba - Mysza wyznacz kurs... Mysza? Co ty tam piskasz do interkomu? W ładowni rozległ się skrzekliwy głos droida - Ty zacząć od początek - Kto Cię nająć? Wiezień zbladł patrząc na ostrze w rękach kosmatego obcego i czując zapach ziół spływających po twarzy. Splunął czując cierpki smak mieszanki Łysego - Nikt mnie nie najął, mówiłem Ci za Katarnemi i tą Waszą niebieską lalą są wystawione listy gończe. Za Vidą taki nieoficjalny - Huttyjski znaczy - zająknął się łowca widząc kwaśną minę Wookiego. - a za tym kolesiem Imperialny, za zdradę go, bo ponoć był oficerem w którymś z Imperialnych Legionów Szturmowych. Wookie ryknął przeciągle artykułując kilka złowrogich dźwięków - Ile nagrody i gdzie Ty niby ich dostarczyć? - przetłumaczył posłusznie maleńki droid - Katarna do najbliższej placówki Imperium - koniecznie żywego. Mieli za niego zapłacić 15.000 kredytów a za niebieską piątka - za żywą lub ostatecznie martwą - ale za zgon połowa kasy przepada. Widać zalazła ślimakom za skórę i chcą się z nią zabawić. Ją miałem zawieźć na Nar Shaddaa do kogoś od Besadii Diori - A coś było do odzyskania od nich? - tłumaczył dalej Mysza - Nie - tylko oni do dostarczenia. W przypadku Katarna jeszcze ta jego lala - Jan Ors - ją za pół ceny jego głowy. Nic więcej nie wiem - stęknął żałośnie - daj mi to antidotum czuje jak opadam z sił. I swędzi mnie skóra. - Co jeszcze? kto wystawił listy? kiedy? - ryczał Łysy czekając na przebijające się z komlinka tłumaczenie - Borga Hutt za Vidą, za Katarnem nie wiem po prostu Fierfek Imperium. Jej list jest już dość stary jego z przed kilku dni. ja po prostu zawsze przeglądam listę jak jestem Przystani i zapamiętuje twarze. Mam taki pieprzony talent. Osik! a mówili zostań malarzem Yeats - to nie zachciało mi się blasterów i tułaczki po Rubieżach.... - łowca padł na kolana i załkał - to miała być prosta robota - proszę ja już nic więcej nie wiem...
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind, strengthen me against the desires of flesh. By the Blood am I made... By the Blood am I armoured... By the Blood... I will endure. |
05-11-2013, 22:48 | #7 |
Reputacja: 1 | - PIĘĆ TYSIĘCY?! - oczy Blu wyszły z orbit ze zdumienia, niedowierzania i szoku, a błekitna skóra nabrała ciemnego odcienia, jak zwykle, kiedy była wściekła - NIMROOOOODDDD!!!! - wydarła się w kabinie, zapominając, że pilot siedzi tuż obok - Lećmy na tą zasraną hucią dziurę, nakopać robalom do dupy!!! Nauczą się, ile jestem warta! Pięć tysięcy...pięć! Jak za jakąś, kurwa, podrzędną dziwkę z ulicy... - mamrotała, wyraźnie wściekła, a jej lekku niemal skakały na ramionach z nerwów. - Kończ te swoje rozkoszne zabawy, Łysy - szczeknęła do mikrofonu - Niech sobie zapali po seksie, a potem wypierdol przez śluzę to łowieckie ścierwo! - skrzywiła się, jakby samo słowo "łowca" nie chciało jej przejść przez gardło - Za chwilę czeka nas ostra dłubanina w tym latającym truchle, i będę potrzebowała nawet twoich kudłatych łap do pomocy...
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |
06-11-2013, 06:41 | #8 |
Reputacja: 1 | Łysy spojrzał na łowcę. W sumie zrobiło mu się żal człowieka. W końcu wziął normalne zlecenie, to nie jego wina ze trafił akurat na nich. Wookie podniósł jeńca z kolan, ustawił go delikatnie w pozycji pionowej uważając zarazem by nie zmienił on pozycji na horyzontalą. Przyjrzał się dokładnie jego twarzy i pomyślał: -Czlowieku ale Ty masz przesrane. i włożył swoimi kudłatymi łapskami liść do ust łowcy. Złapał go delikatnie za szczękę i poruszał powoli żuchwą by człowiek nabrał rozpędu po czym zostawił go w ładowni w lekkim szoku i udał się do kokpitu. Za drzwiami ładowni Łysy prawie wybuchł śmiechem, ale się powstrzymał. -Jego mina... Hehe... Ten numer nigdy mi się nie znudzi. Po drodze zatrzymał się na chwilę w mesie, umył tykiewke, schował ją do ładownicy i ruszył dalej. - Ciekawe jakie zadanie wymyśliła dla mnie Blu... Nie wiem co mnie bardziej przeraża. To że statek może nie wytrzymać skoku czy myśl o tym, że sam na sam będę musiał przy czymś gmerać w jej towarzystwie. No ale jak by to powiedziała: " Dość delikatnego ruchania, trzeba się wziąć za mocne pierdolenie". Kudłacz westchnął, wzruszył ramionami i udał się do reszty.
__________________ Jesteśmy otoczeni?! To Świetnie! Możemy atakować w każdym kierunku. |
06-11-2013, 19:16 | #9 |
Reputacja: 1 | Nimrod zachował spokój, chociaż wymagało to od niego sporego wysiłku. Kiedy Blu skończyła poganiać Łysego przez interkom, wcisnął jego wyłącznik. -Zakładam, że to kolejny etap zastraszania tego nieszczęśnika, a nie wydawanie na niego wyroku. - pilot nie wyglądał, jakby był w nastroju do żartów. - Nie wiem, czy nie dorobiłaś się po drodze czwartej użytkowej dziurki, tym razem w pamięci, ale Łysego też o mało nie spuściłaś w kiblu jak go znaleźliśmy. - Jeśli postanowicie go wyrzucić wpizdu, nie mam nic przeciwko, ale wywalimy go w miejscu w którym może przeżyć. Co oczywiście nie zmienia faktu, że do tego czasu możecie mu wyprać mózg porządnie, tak żeby już więcej o pracy w zawodzenie nie pomyślał. Popraw po Łysym, bo w zastraszaniu chłopak jest super, ale nie wierzę, że przesłuchiwanie przez tłumacza pokroju Myszy było wystarczające. Nie słuchałem całości. Mamy pewność, że nie został na tej zasranej planecie żaden ich pomagier? Statek zaczął delikatnie wibrować, kiedy przebijali się przez wyższe warstwy atmosfery. Nimrod przełączył interkom na kanał wspólny. -Halo załoga. Tu, że tak pozwolę sobie zażartować, kapitan okrętu. Weszliśmy na orbitę i mamy chwilę na ochłonięcie. Jak tylko nasza nieoceniona i przez Huttów cenowo niedoceniona Blu upora się z prowizorką, skaczemy do następnego systemu, gdzie zrobimy przerwę na nieco większą prowizorkę, oraz zapewne także na wstępną szpachlę. - z nieco poprawionym humorem Nimrod rozłączył się i zwrócił do siedzącego obok Twi'leka użerającego się z Myszą. -Przejmij stery na chwilę. Zostawiam na auto, jakby co wrzeszcz, idę tylko do kibla i po coś do picia, bo mi przez te pościgi zaschło w gardle. Jak nie się nie będzie działo, może zdążę jeszcze skoczyć poużalać się nad tym jak Blu porysowała mi śmigacza. Chwilę później pilot wyszedł z przylegającej do mesy ubikacji. Zastał tam Łysego. Zapowiadała się tradycyjna w ich wykonaniu pogawędka - Nimrod rozumiał z języka wookich tylko elementarne podstawy, ale z każdym spędzonym na wspólnym graniu w karty i piciu piwa wieczorze, szło mu coraz lepiej, aczkolwiek miał wrażenie, że rozumie Łysego tylko, jeśli obaj wypili po około pięć piw... -Zaparzyłeś temu nieszczęśnikowi herbatki. Smakowała? Łysy potwierdził z wyraźną i nie skrywaną satysfakcją. -Ja bym się nie cieszył, jak ci za dobrze poszło, to może być ekhm... przesrane. Ubrań na zmianę też nie mamy, w kiblu wiszą jakieś brudne bety po mechanikach. Jak już go obesra to przypilnuj go przy kiblu żeby czegoś nie próbował i daj mu żeby się przebrał, bo śmierdzieć będzie. Uważaj też żeby się nie powiesił na spłuczce, bo nie jest zabudowana. Wooki zarechotał tylko. -No, a żebyś się nie cieszył za bardzo, to przypomnę ci, że cały nasz zapas tego piwa cośmy je rozlali do butelek wczoraj poszedł wpizdu... Jego kompan zawył, raniony słowami pilota dogłębnie. Nimrod słyszał jego wulgaryzmy jeszcze kiedy zasiadał z powrotem na swoim fotelu...
__________________ -Only a fool thinks he can escape his past. -I agree, so I atone for mine. Sate Pestage and Soontir Fel |
07-11-2013, 16:35 | #10 |
Reputacja: 1 | [media]http://fc01.deviantart.net/fs40/i/2009/013/d/a/Duct_Tape_Texture_by_phoosh.png[/media] Taśma klejąca, kombinerki i śrubokręt. Plus Wookie w charakterze drabiny/podnośnika. To właśnie podstawowe elementy zestawu naprawczego do przeprowadzania remontu statku w locie. Z naciągniętymi na oczy goglami Blu gimnastykowała się jak mogła, nie szczędząc Łysemu "delikatnych i subtelnych" poleceń, gdzie ma akurat stanąć, i że jak zaraz weźmie ten jego kudłaty łeb i...no. A wszystko po to, żeby dostać się do co bardziej poukrywanych elementów konstrukcji, które albo właśnie padły, albo zaraz miały paść, albo na pewno padną podczas skoku. Bez odsapnięcia na planecie i rozłożeniu całego swojego technicznego osprzętu, oraz rozmontowaniu statku do gołego szkieletu nie można było zrobić wiele więcej. Ale najpierw trzeba było dolecieć... Cała ta łatanina właśnie temu służyła, a Blu dręczyła myśl, że zapewne nic lepszego nie da się wykombinować. Znalezione przez nią ślady po poprzednich naprawach, robionych dokładnie tą samą metodą, tylko utwierdzały ją w tym przekonaniu. Cóż, zapewne 3/4 poruszającej się po zewnętrznych sektorach wyglądało w ten sposób, i składało się z większej ilości łat i taśmy izolacyjnej, niż oryginalnych części, a jednak działało. I tego należało się trzymać. Nie oszczędzała ani siebie, ani swojego pomocnika. Przegląd awarii był też doskonała okazją, żeby poznać statek od środka, i przy okazji zajęła się sprawdzaniem, czy frachtowiec nie ma jakiś dodatkowych niespodzianek, o których Quint nie raczył wspomnieć. Na przykład dodatkowych, ukrytych ładowni, jakiejś zdalnie starowanej bomby, albo wrednego urządzonka namierzającego. Zmapowała sobie też od razu wszystko, co mogła wyszperać z planów statku i swoich obserwacji; przyda się, kiedy trzeba będzie na szybko się do czegoś dostać. No i zrobiła listę rzeczy do kupienia/zdobycia, zdecydowanie za długą, jak na jej gust. Taniej by chyba wyszło kupić nowy statek...Z drugiej strony, koreliańskie konstrukcje dawały olbrzymie pole do przeróbek, modyfikacji i tuningu. W myślach już wyobrażała sobie kolejne zabawki, które tu sobie zamontuje...małą przeszkodą było to, że statek jeszcze nie należał do nich, ale Blu nie wątpiła, że ten drobny problem uda się w jakiś zadowalający sposób rozwiązać w najbliższym czasie. Nie była za to zadowolona z rozwiązania problemu łowcy. Nie chciała przy Quincie roztrząsać tego zagadnienia, ale Nimrod i Łysy to były jednak miękkie pipy. Zachciało im się zgrywać miłosiernego Ihtorianina...Zielona gadzina zachowała dyplomatyczne milczenie, ale Blu wydawało się, że jednak było mu bliżej do jej rozwiązania, czyli pozbycia się gnojka na zawsze. Mało (a może wcale) było rzeczy, których nienawidziła tak jak tych kosmicznych kundli, zwanych "łowcami". Ktoś, kto parał się z własnej woli takim haniebnym zajęciem, był w jej opinii skończoną szują, padliną i gnidą, zasługującym tylko na wyrzucenie w kosmos, po uprzednim solidnym nakopaniu do dupy. Łysego tolerowała, a nawet trochę lubiła ze względu na to, że sam miał z tymi mendami jakieś przeboje i utraczki. Grimlock...cóż, teraz grał w jej drużynie, co dawało mu plusy na starcie, ale nieufność tkwiła w Blu na tyle głęboko, że sytuacji nie zmieniła prawidłowa reakcja jaszczura podczas walki w hangarze. Cała zaś sprawa, do której najął ich Quint, zaczynała potężnie śmierdzieć. Kimkolwiek byli Katarn i Ors, musieli nieźle namieszać...Twi'lekanka życzyła im wszystkiego najlepszego. Dawno nauczyła się, że taki tajemniczy smordek koło roboty zwykle oznacza dużo więcej niebezpieczeństw, tajemnic i innych dziwnych rzeczy - które można potem wymienić na kredyty albo przysługi. Uśmiechnęła się do siebie, a jej ogonki zadrżały w przypływie ekscytacji. Szturchnęła głowę Łysego stopą, starając się utrzymać równowagę na jego szerokich ramionach. - Przysuń mnie bliżej tej kurewskiej skrzynki, a nie stoisz jak głupi! I odwinęła kolejny kawałek taśmy.
__________________ "Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014 Nieobecna 28.04 - 01.05! |