lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Wewnętrzny Wróg] Wróg Poniżej (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/12594-wewnetrzny-wrog-wrog-ponizej.html)

Sekal 14-11-2013 23:31

Wellentag, 1 Jahrdrung
Późne popołudnie.


Curd na słowa o zapłacie wskazał na swój gabinet. Dwaj inni ludzie w liberiach Czerwonej Strzały zabrali jeńca gdzieś w głąb budynku, w chwili gdy przybył medyk. Nie było powodu do aż takiego pośpiechu, by nie zajął się rannymi. Choć akurat szwy Ekharta ciągle częściowo trzymały, to noga Almosa wymagała trochę więcej. Zleceniodawca rzucił im wszystkim po sakiewce z monetami.
- Po dwadzieścia. Resztę dorzucę jak dowiemy się, kogo nam przyprowadziliście. Takie polecenia.
Rozłożył bezradnie ramiona, dając tym znak, że wiele więcej nie może. Zresztą od tego dowiedzenia się wiele ich nie dzieliło, bo już wkrótce wszyscy zainteresowani przeszli do odciętego od okien, choć ciągle wystawnie urządzonego pomieszczenia, gdzie do krzesła przywiązano chłopaka. Teraz wydawał się jeszcze młodszy i bardziej bezbronny.

Wziął sobie chyba też do serca słowa Hanny, a może zwyczajnie się bał, choć nie było tu ani typowych oprawców, ani żadnych narzędzi tortur. Odpowiadał na pytania od początku, przedstawiając się jako Otto i twierdząc, że dopiero od dwóch tygodni należał do gangu.
- Nakryli mnie raz i zmusili do brania w tym udziału! - niemal krzyczał, zapewniając o tym, co było trochę teatralne. - Ten cały gang działał tylko od kilku tygodni. Było kilka napadów, zawsze udane. To przez człowieka w kapturze, tak nazywał go Hektor, przywódca. Co jakiś czsa się z nim widywał i wtedy wiedział, gdzie robić zasadzkę. Część łupów nawet temu całemu zakapturzonemu sprzedawał. Ale ja go nigdy nie spotkałem, nawet z daleka nie widziałem.
Tak jak się spodziewali, niewiele wiedział. Bardzo wątpliwe, by kłamał w tym zakresie, lecz kto go wie? Tylko prawdę powiedziawszy, czy ktokolwiek wierzył, że taki niemal gołowąs wiedziałby kim jest poszukiwana przez wielu persona? Za to wiedział trochę więcej o członkach grupy.
- Hektor i jeszcze jeden, na którego wołaliśmy Sztywny, byli dezerterami z garnizonu Averheim. Mieli mundury i broń stamtąd. Czasami ich używali do zasadzki, zatrzymując wóz czy kogo tam, podając się za straż. Nic więcej nie wiem, przysięgam!
To wystarczyło przynajmniej do jednego - Weiss wypłacił resztę pieniędzy.


Tymczasem pozostała część grupy skierowała się do "Białego Konia", gdzie zastali zarówno Adele, jak i dwóch jej ludzi. Wszyscy wyglądali… bojowo, z braku lepszego określenia. Łowczyni zamiast zwyczajowego haka, miała zamiast dłoni sztylet i teraz sprawdzała zwykłą ręką pistolet. Jeden z jej ludzi ładował kołczan bełtami z kuszy, którą przewiesił sobie przez plecy, a drugi ostrzył miecz. Wyraźnie czekali na nich i kobieta powitała wchodzących skinieniem głowy, od razu przechodząc do rzeczy.
- Prawie na pewno znaleźliśmy waszych uciekinierów. Trochę pytań i sprawdzania. Obstawiamy, że jest to jeden z samotnych, prostych domów po drugiej stronie rzeki. Stał opuszczony, nie licząc mieszkającego tam od czasu do czasu żebraka. Dziś ten ostatni się nie pojawił w mieście, a sprawdzając ślady znaleźliśmy trochę dziwnych. Drzwi zamknięte, okna też, ale to wszystko ledwo się trzyma. Jest tam też piwnica. Puścilibyśmy z dymem, ale nie wiadomo czy nie wykopały szczury jakiejś dziury. Zaraz idziemy na nich, pozbyć się ścierwa zanim nastanie noc i wyjdą na zewnątrz. Jak jesteście zainteresowani, zbierzcie broń i dawajcie z nami. To nie teren straży, a i ja też nie chcę ich angażować. W końcu jest ich tylko dwóch, ukrytych w jakiejś dziurze. Widzę, że kogoś brakuje, więc macie jeszcze chwilę na przygotowania i posłanie po resztę towarzyszy.
Nie żartowała. Mocniej zacisnęła rzemień skórzanej zbroi, a na ławie obok leżała już gotowa do założenia kolczuga. Jej zaciśnięte wargi były takie jak zwykle, ale w oczach czaiła się żądza mordu. Plugastwo tego rodzaju wyraźnie wywoływało w niej takie odruchy.

Bounty 15-11-2013 19:28

Almos z satysfakcją przyjął sakiewkę zważywszy ją w dłoni. Następnie usiadł na stołku naprzeciw przesłuchiwanego chłopaka, groźnie nań łypiąc. W robieniu złej miny wydatnie pomagał mu pulsujący ból w świeżo zszytej nodze.
- Nie tak prędko chłopcze - powiedział powoli. - Gdzie macie kryjówkę? Komu sprzedajecie łupy? Gdzie Hektor widywał się z Zakapturzonym? Przysięgnij na Verenę, że mówisz prawdę i nie próbuj zmyślać. Słyszałeś pewnie, że Jeźdźcy Równin krzywoprzysiężcom obcinają jaja i rzucają na pożarcie kozom?

Eliasz 17-11-2013 11:00

Klaus tym razem robił złą minę do dobrej gry. A przynajmniej starał się wyglądać złowieszczo na przesłuchaniu, jak gdyby tylko czekał na okazję do użycia sztyletu który obracał w dłoniach. Co jakiś czas świdrował młokosa swoim spojrzeniem starając się przewiercić go na wylot. W sumie nie musiał się nawet specjalnie starać młody bandyta mówił wszystko bez specjalnych zachęt.

Jak i Almosa interesowało Tresera gdzie zbierali się bandyci, musieli mieć przecież jakąś bazę lub w jakiś sposób informować siebie o nadchodzącym napadzie. Mogła to być karczma w której się spotykali, a być może ktoś przychodził do miejsca ich zamieszkania. Z tego powodu Tresera interesowało gdzie młodzieniec mieszka, tym bardziej że mógł mieć u siebie i inne łupy z poprzednich napadów. W końcu sam mówił, że go nakryto... Była to zresztą okazja do sprawdzenia jego wersji wydarzeń.

Tresera nie zdziwiła wieść o Zakapturzonym, choć nieco zdumiał go jego rozmach w przejmowaniu przestępczego półświatka, wszystko wskazywało na to iż nie zamierza poprzestać na osobach wymuszających haracze, lecz opanować całą przestępczą działalność. Z drugiej strony pewną nowością był fakt, że był bardzo dobrze poinformowaną personą, wyglądało na to, że nie tylko orientował się wśród bandziorów, ale miał wejścia także wśród kupców – skoro wiedział co gdzie i kiedy napadać.

Treser czekał tylko na swoją kolej by zadać pytanie o miejsce zamieszkania Otta, które zamierzał przeszukać, kiedy tylko czas mu na to pozwoli.

Lady 17-11-2013 11:49

Hanna tak naprawdę to już nie chciała iść na spotkanie z Adele. Przerażająca, odpychająca kobieta, o ile jeszcze miała w sobie kobiece cechy, przerażała ją tym bardziej, im dłużej o tym myślała. I w połowie drogi nawet chciała zawrócić, lecz powstrzymało ją ramię Ekharta oraz obecność Irminy. Skoro czarodziejka szła, to służka też mogła. Za to pozostawała cicha podczas tej niezbyt długiej podróży.

W karczmie wyglądało to tak źle, jak się spodziewała. Łowczyni i jej ludzie przygotowywali się do bitwy, a co gorsza chcieli ich do niej wciągnąć! Hanna aż usiadła, ale gdy pierwszy szok przeszedł i Adele nie próbowała zamordować wszystkich na miejscu, a całkiem jak normalny człowiek przedstawiła sytuację, dziewczyna zaczęła oddychać spokojniej. Chyba zbyt mocno wyobrażała ją sobie jako jakiegoś potwora.

No i oznaczało to, że mieli ogromną szansę dorwać te potwory, które mordowały tych biednych ludzi. I mniej biednych, lecz bez wątpienia mordowały. Już bez zawahania służka skoczyła na równe nogi i skierowała ku drzwiom.
- Pobiegnę powiedzieć innym, muszę też się przebrać. Nie umiem walczyć, ale przynajmniej chcę to zobaczyć… no i w razie czego, sukienka staje się coraz mniej przydatna we wszystkim co robimy.
Popatrzyła na wygodny, ale jakże niepraktyczny w walce czy innych akrobacjach strój, który miała na sobie.

Eleanor 17-11-2013 12:57

Czarodziejka też nie siliła się na próbę rozmowy z łowczynią, cały jej ciężar pozostawiając Ekhartowi. Zresztą Adele wcale nie chciała z nimi dyskutować. Po prostu przedstawiła plan działania i dała im tylko dwie możliwości: Dołączyć do walki lub się do niej nie mieszać. Ponieważ obiecała Kupcowi Hazelhoffowi, że zabójcy jego siostrzeńca zostaną ukarani, musiała się osobiście przekonać, że tak właśnie się stanie.

Myślała, żeby posłać wiadomość dla reszty towarzyszy przez posłańca, ale najwyraźniej Hanna miała ochotę zrobić to osobiście. Czarodziejka rozumiała ją. Każdy pretekst był dobry by zniknąć z karczmy i nie narażać się na dłuższe towarzystwo łowczyni.
- Ja także pójdę się przebrać. Moja suknia nie nadaje się do paradowania po dokach. - Powiedziała tylko i ruszyła w kierunku wyjścia. Miała nadzieję, że ta wyprawa okaże się owocna i w końcu uda się zakończyć sprawy w Averheim.

Irmina miała wielką ochotę pojechać do domu, do rodziny i w normalnych warunkach zapomnieć o okropieństwach, których była świadkiem w tym mieście. Po drodze musiała jednak wstąpić do Altdorfu i spotkać się ze swoim mistrzem by zdać mu sprawozdanie z misji, na którą ją wysłał.

VIX 18-11-2013 00:01

Co za wstyd. Thomas ucieszył się z kolejnej sakiewki otrzymanej od Weiss'a, a przecież tak być nie powinno. Dlatego też to srebro miało pozostać w większości oddane najbardziej potrzebującym tego miasta, przynajmniej tak Thomas mógł zrównoważyć niegodziwości kupców i szlachciców... kropla w morzu, fakt, ale lepsze to niż nic.

Tego chłopaka, Otto, Goethe żałował szczerze. Być może dał się nabrać sprytnie ulepionej opowieści młodego rozbójnika, ale to nic, wszak w zaświatach czekał osąd ostateczny na każdego, a tego dnia gołowąs robił wrażenie ofiary. Mogło być że Thomas był naiwny, ale poprosił innych by obchodzić się z więźniem jak z człowiekiem, a nie jak ze zwierzęciem. Wątpilwym było czy ktoś go posłucha, ale chciałby. Gdy Almos nakazał przysiąc młodemu na Verenę, stary akolita skrzywił usta pod wąsem, ale wszedł w tę grę.

- Jestem Thomas, sługa Vereny. Przysięgnij chłopcze że mówisz prawdę. Jeśli skłamiesz, bogowie ci tego nie wybaczą. Połóż usta na symbolu wagi i przyrzeknij. - Verenita podsunął symbol wiary pod nos jeńca, był w czas ten pełen powagi, wiara była czymś z czego nie żartował.

Fakt że w grupie zbójców byli dezerterzy z Averheim napewno zaciekawić mógło kapitana Marcusa i Thomas odnotował w głowie by go o tym poinformować. Jednak kapitan mógł to już wiedzieć oczywiście, ale nic nie zaszkodziło by ową informację przekazać. Dlatego Thomas spisał szybko kilka słów do kapitana Marcusa i w pierwszej wolnej chwili przekazał ową notę jednemu ze strażników w siedzibie straży. Sensu nie było by spotykać samego kapitana i tracić jego czas, wystarczyło by o tym przeczytał.

***

Gdy tylko panna Hanna poinformowała Thomasa, Almosa i Klausa o planach łowczyni Adele, akolita spojrzał po towarzyszach, czekał ich reakcji. Osobiście, pchanie się pod ostrza stworów które przybyły pewnie z otchłani piekieł, nie uważał za rozsądne, ale obowiązek obrony tego miasta przed złem leżał w gestii verenity i każdego kapłana, niezależnie od rangi czy piastującego mu głównie boga.

Thomas ujawnił się i mogło to wzbudzić pewne reakcję w towarzyszach. Zdjął z siebie kapłańską szatę i upchnął ją w torbie podróżnej. Pod ową szatą miał skórzaną zbroję, a przy pasie sztylet osadzony w pochwie. Kawałkiem sznurka związał brodę tak by mu ona nie przeszkadzała w ewentualnej potyczce, nie chciał popełnić błędów które zdawałoby się odnajdowały go ostatnimi czasy, chciał być gotów tym razem. Symbol wagi, wiszący na łańcuchu, wyeksponował na swej zbroi i wtedy spojrzał na towarzyszy.

- Bogini mi świadkiem że nie chcę rozlewu krwi i być może dziś jest ostatni dzień mojego żywota, ale przyjaciele... nie pozwolę by zło trawiło to miasto. Obiecałem swemu przyjacielowi i przysięgałem przed Vereną. Boska wola niech się dzieję. - Goethe złożył dłonie do modlitwy i prosił o łaskę. Odmieniony, z błyskiem w oku, czekał na to co zgotował im wszystkim los.

Tom Atos 18-11-2013 10:03

Z niechętnym uznaniem Ekhart musiał przyznać, że Adele była nader zręczna. Sprawdzanie pistoletu jedną ręką, gdy zamiast drugiej dłoni ma się sztylet, to było coś. Ale Rigel dałby sobie własną dłoń uciąć, że ładować jedną ręką to już by nie wydoliła. Łowczyni szykowała się do walki. Nie marnowała czasu i udało jej się odnaleźć uciekinierów z garbarni. Tym niemniej Ekhart trochę się zdziwił rewelacjami Adele.
- Po drugiej stronie rzeki? To znaczy, że musieli przeleźć przez most, albo przepłynąć.
W sumie rzecz nie była taka dziwna. Właśnie na moście podczas ulewy zamordowano jedną z ofiar. Z drugiej strony ujście kanałów wychodziło na rzekę.
Tymczasem Hanna wybiegła zwołać resztę, a Irmina ruszyła w jej ślady.
- Ja się nie muszę przebrać, ale za to chętnie się napiję.
Stwierdził zamawiając u Bernardta kubek brandy. Miał chwilkę czasu czekając na resztę. Szkoda tylko, że towarzystwo nie było zbyt przyjemne. Jedyne dwie osoby, z którymi mógł spędzić miło czas uciekły. Pozostała mu za to wierna fajka.
- Powiedz Adele. Zdarzało Ci się palić mutanty? – zagadnął z pozorną obojętnością.

Sekal 18-11-2013 12:26

Wellentag, 1 Jahrdrung
wieczór.


Chłopak kręcił głową, odpowiadając coraz bardziej przerażonym głosem.
- Pochodzę z Bieswang, ale przysięgam, nie byłem tam od dawna! Tam tylko moja rodzina została. Ja bywałem to tu, to tam. Z grupą teraz nocowaliśmy po lasach, teraz mieliśmy obóz niedaleko od miejsca zasadzki, ale zawsze po ataku go zwijaliśmy. A łupy sprzedawaliśmy głównie w miastach lub na drogach. Człowiek a kapturze kupował sporo. Nic więcej nie wiem, przysięgam!
Więcej faktycznie mógł nie wiedzieć, zresztą po kilku następnych chwilach zaczął wręcz szlochać, co było żałosne, ale dalsze odpowiedzi wymagałyby czasu. Na dodatek mogłyby być nawet zmyślone. Oczywiście, dało się wszystko sprawdzić, ale zabierało to czas - Bieswang było oddaloną na wschód od Averheim osadą, do której w jeden dzień pojechać i wrócić nawet się nie dało. Także znacznie bliższe były plany dotyczące kryjących się gdzieś szczuroludzi.


- Wielu. To najlepszy sposób na pozbycie się tej zarazy - Adele nawet nie spojrzała na strażnika dróg, odpowiadając na to pytanie tak, jakby spytał o pogodę.
Na zebranie się towarzyszy, Ekhart czekał z pół dzwonu. Pojawili się wszyscy, nawet jeśli nie mieli zamiaru uczestniczyć w tym bezpośrednio, to pragnęli być blisko. Łowczyni Czarownic już lekko się irytowała, gdy zjawiła się ostatnia z kobiet, bez słowa skierowała się do wyjścia, prowadząc swoich ludzi. Reszta zwyczajnie musiała podążyć za nią.

Nadchodził już wieczór, widoczność się pogarszała, ale jeszcze bez problemu przekroczyli most, obserwując jak zapalane są latarnie. Podgrodzie było dość spore, lecz ciągnęło się wzdłuż rzeki, a oni szli dalej, mijając coraz gorzej utrzymane, często rozpadające się domy. Skręcili w bok i ostatecznie Adele zatrzymała się w pobliżu ostatniego rzędu budynków, wskazując na jeden z nich, wyglądający na zupełnie opustoszały. Z cieni wyłonił sie obdarty chłopak, odbierając od łowczyni zapłatę.
- Nic się nie działo przez cały czas, żadnego ruchu.
Gdy skinęła głową, popędził przed siebie, znikając im z oczu.

Dom wyglądał bardzo marnie. Dookoła otaczał go drewniany płotek, w wielu miejscach spróchniały i zawalony. Piętrowy, drewniany budynek w chwili obecnej miał jedynie parter. Góra zawaliła się, słabo wykonany dach po prostu zapadł się, nie przebijając jednak sufitu, a przynajmniej nie na tyle, by rozpadła się cała konstrukcja. O dziwo, były tu okiennice i drzwi, i jedne i drugie zamknięte. Niektóre trzymały się tylko na słowo honoru, ale to już inna sprawa. Łowczyni nie namyślała się długo, przedstawiając im swoje rozwiązanie.
- Wpadamy wyważając drzwi, jak najszybciej szukamy zejścia do piwnicy, wrzucamy ze dwie pochodnie i wystrzeliwujemy te wasze szczury. Zdecydowane działania zawsze są skuteczne. Chyba, że macie inny pomysł lub wiecie o nich coś ciekawego? - mimo takiego pytania z trudem powstrzymywała swoją chęć do natarcia.

Lady 27-11-2013 19:56

Klaus był gotowy do walki, na pomysł łowczyni pokiwał potakująco głową. Choć wyraził też na głos swą jedyna obawę.
- Jeżeli będzie ich tam więcej niż kilkoro trzeba będzie mieć jakieś małe zabezpieczenie… Klaus wyciągnął butelkę z oliwą pokazując wszystkim - Nie zbliżajcie się do pochodni, jeśli faktycznie będzie ich chmara. Po chwili namysłu dodał - Skoro nie należy palić domu bo mogą uciec pod ziemią, to równie dobrze tą samą drogą może przyjść im odsiecz.
Nie wiedział czy ktoś był bardziej przygotowany na taką ewentualność, sam wyjął strzałę założył luźno na cięciwę a butelkę przytroczył do pasa, podobnie i drugą którą po chwili wyciągnął z plecaka, który zresztą pozostawił aby nie przeszkadzał mu w boju.
Almos z końskiego grzbietu przyglądał się ruderze.
- W środku nie będzie ze mnie wielkiego pożytku - powiedział - ale póki siedzę w siodle, możecie być pewni, że nikt stąd nie ucieknie. Niech Sigmar będzie z wami, barátok.
Hanna, ubrana już w spodnie i ciasno związaną koszulę, wyjęła swój miecz, przyglądając mu się krytycznie.
- Ja się na tym nie znam. Popilnuję okien z drugiej strony od wejścia, jakby próbowali uciekać. Lepiej bym nie szła z wami, bo będę tylko przeszkadzać.
Thomas nie udzielał się w rozmowie. Zapinał jedynie skórzane paski na zbroi, poprawiał sztylet po raz wtóry i modlił się w ciszy do bogini o pomyślność. Czekał przydziału. Co kto mu doradził to Thomas zrobić był gotów, byle się tylko przydać.
Czarodziejka uniosła w górę brodę jakby tym gestem dodając sobie odwagi, której wcale nie czuła:
- Pójdę razem z wami, może moje czary się przydadzą na przykład gdy zgaśnie zwykłe światło. Będę się jednak trzymała z tyłu.

Adele wydawała się zadowolona z tego, że jej plan został zaakceptowany. Lub nie wyobrażała sobie nawet innego rozwiązania. Tak czy inaczej, skinęła na swoich ludzi i większy z nich podszedł do drzwi. Inni ustawili się na swoich pozycjach, a potem drab z wykorzystaniem potężnego kopniaka natarł na drzwi. Trzasnęło i podniszczone drewno i zardzewiałe zawiasy ustąpiły z głośnym trzaskiem. Coś ciemnego wystrzeliło ze środka i trafiło mężczyznę w brzuch, przebijając zbroję na boku i odbijając się. Trafiony stęknął i złapał się za ranę. Łowczyni nie czekała, pierwsza wpadając do mrocznego pomieszczenia. Za nią weszli inni, rozglądając się. Od razu stało się jasne, że na poddaszu nie można się było schować. Nie było wejścia na górę, a sufit w kilku miejscach został przebity przez walący się dach i trzymał się obecnie na słowo honoru. Parter był natomiast jedną izbą, niemal ogołoconą ze sprzętów. Nawet część kamiennego komina została rozebrana.
Pierwsze co znaleźli i poczuli, było ciało starego człowieka, wciśnięte w kąt izby i cuchnące już mocno. Mężczyzna został zabity, a jego serce wycięto. Chwilę badania śladów i odnaleźli także klapę w dół. Adele podniosła ją i wrzuciła do środka pochodnię... która prawie natychmiast zgasła. Od wewnątrz dotarł do nich nienaturalny chłód i reszta płomieni także zadrgała, nie gasnąc jednak. Co nie zmieniało faktu, że na dole panowała zupełna ciemność, a nie było nawet drabiny w dół. Sądząc po tym co oświetliła wrzucona pochodnia, do ziemi było ze dwa, może dwa i pół metra.

Eleanor 27-11-2013 21:47

Na zewnątrz Thomas skoczył ku rannemu mężczyźnie. Obejrzał ranę na tyle na ile się dało to zrobić przez pancerz wojownika. Spojrzał na Adele, po czym znów na rannego.
- Ściągasz to czy dasz radę iść dalej? - Goethe wskazał na zbroję. - Przez osłonę niewiele zdziałam by cię opatrzyć. - Akolita mówił do rannego i przy okazji sprawdzał czy krew dotarła już do podbrzusza i w okolice nóg, jeśli tak, obrażenie mogło być poważniejsze niż na to wyglądało.
Gdy towarzysze wdzierali się do budynku Almos objeżdżał go z dobytą szablą śpiewając:
Przybyli ułani pod okienko
pukają, wołają: wpuść skavenko…
Trzask wyważonych drzwi i jęk bólu przerwały piosenkę. Nomada zajechał przed wejście i ujrzał opartego o ścianę człowieka Łowczyni a przy nim ojca Goethe. Reszta już weszła do środka, lecz najwyraźniej było tam pusto.
- Opatrzcie to lepiej - powiedział koczownik sięgając do juków. - Trzymajcie, to reszta moich szarpi - schylił się w siodle podając opatrunek Verenicie.

Tymczasem w chacie wszyscy naradzali się nad opuszczoną klapą.
- Ma ktoś latarnię? Pochodnie zbyt łatwo gasną. - Stwierdził Ekhart zaglądając do środka. - Zwłaszcza gdy ktoś używa wrednej magii, jak skaveny.
Spojrzał z ukosa na Adele.
- O tym że używają trucizny na swej broni, to chyba już wiesz.

Klaus dość dobrze radził sobie w ciemnościach, choć i on potrzebował chwili aby jego oczy przyzwyczaiły się do mroku. Potrzebował jednak przynajmniej małej ilości światła a w tym najwyraźniej mogła pomóc Irmina na która spojrzał wręcz oczekująco. - Lampa została w plecaku powiedział Thomasowi wskazując jednocześnie, że sam ma zajęte obie ręce aby ja ze sobą nosić. Widział , że kapłan już był zajęty, ale sam postanowił pilnować reszty na wypadek ataku. - Bez liny się nie obejdzie - dodał po chwili wiedząc, że o ile zejście na dół może nie przysparzać większych kłopotów, o tyle wspięcie się z powrotem bez liny, mogłoby być niemożliwe. Korzystając z niewielkiej ilości światła z zewnątrz starał się przyjrzeć pomieszczeniu na parterze szukając źródła wystrzału. Nie słyszał huku opadającej klapy, wiec albo znajdowała się tu pułapka, albo po parterze wciąż buszował skawen… W tym drugim przypadku zamierzał wyeliminować zagrożenie nim ktokolwiek zejdzie na dół.

Czarodziejka rzuciła niepewne spojrzenie w kierunku łowczyni i sięgnęła do tobołka, który zabrała ze sobą wychodząc z domu kupca. Nie pomyślała o linie, ale miała przy sobie lampę oliwną. Wyjęła ją i podała Ekhartowi.
- Potrzymaj ją na chwilę wyżej zanim zapalisz - powiedziała, a gdy mężczyzna wykonał jej polecenie otworzyła ją i wsunęła palec w oliwę. kilka kropel przylgnęła do ciała czarodziejki. Dziewczyna wzięła do ręki jedną z niezapalonych pochodni i pomazała ją oliwą. Odwrócona tam, by nie rzucać się w oczy Adeli wykonała kilka wyważonych gestów skupiających wokół owiniętego tkaniną drewna błękitne nici magi. Nie była jednak w stanie utrzymać koncentracji. Nie wiadomo czy sprawił to lęk przed stojącą niedaleko Adele czy jej czary zaburzyła magia skavenów, faktem pozostało że jej magia rozproszyła się szybko nie przynosząc żadnych efektów. Irmina poczuła jak stróżka potu spływa po jej plecach. W najbliższym czasie nie miała zamiaru ponownie ryzykować powtórki tego doświadczenia.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:19.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172