Bagnaba -Wam ludziom, to zawsze mało czasu na wszystko, ot co! Jak by to waszym priorytetem było! - zaśmiał się niziołek - My, niziołki mówimy, że jeśli szczupak nie ma odciętej głowy, to nie powinno się zapraszać gości na podwieczorek! Ja z Felixem pójdziemy załatwić ubranko dla wiedźmy- znowu wybuchł wysokim, perlisym śmiechem - nie bierz sobie tego do serca Gabrielle, nie mam nic do czarodziejek. A jeśli chodzi o Coena to może lepiej narazie zostań tu z magiczką, na wypadek gdyby ktoś się chciał do niej przyczepić jak przed obiadem. Później porozmawiamy o tym, jakiego rodzaju pracę preferujecie, bo wyobraźcie sobie, ja na sam dźwięk słowa "praca" zaczynam sprawdzać na zegarku, czy aby nie ma zaraz przerwy na drugie śniadanie. |
Coen Uśmiecham się do niziołka. -Dobrze, ale i tak co ja zrobię gdy nas napadnie banda zbirów. Ehhh. |
Barnaba - Pobiegniesz po mnie i Felixa w czasie gdy nasza czarodziejka będzie starała się grać na czas! - zaśmiał się - może nie będzie tak źle, jak narazie to my jesteśmy największymi zbierami w tym mieście. No Felix, zrób pożytek z twoich wielkich nóg, idziemy! - i powolnym, rozbujanym krokiem zaczął się poruszaćw stronę drzwi. |
Felix - Niech będzie, szkoda tracić czas na niepotrzebne dyskusje. - Ruszył za Barnabą. Zamierzał dopilnować, aby ubranie czarodziejki było dostatecznie tanie i tandetne. Niech ma za swoje. Miał nadzieje, że do czasu ich powrotu nie wpakuje nas w kolejne tarapaty. Zastanowił się chwile - Trzymaj moją kusze - podał broń czarodziejce wraz z kilkoma bełtami. -Lepiej użyj tego, gdy przyjdzie taka potrzeba, strzelanie z tego jest dziecinnie proste. - Wątpił jednak czy Gabrielle da radę napiąć kusze. Obrócił się na pięcie i wyszedł na ulice. |
Gabrielle Wzięła kuszę od Feliksa i podziękowała. Nie umiała jednak posługiwać się taką bronią, władanie jej magicznymi mocami wychodziło jej znacznie lepiej. I pozwalało jej na więcej. - No to zostaliwi nas tu samych, na pastwę tych pijaków - uśmiechnęła się do Coena, wskazując na klientów karczmy i pogrążyła się w myślach, cały czas obserwując, czy nikt się do nich nie zbliża. |
Wyszliście na tłoczną ilicę, ale nie widzicie tu żadnych sklepów, oprócz paru... beczek na których biedacy poukładali swoje dobytki, by zdobyć pieniądze na chleb. Jest tam parę ubrań, może dałoby się z tego złożyć strój za parę pensów... Wszystko jest oczywiście tragicznej jakości i używane... Ale przecież jest jedna, czy dwie ulice w tym miasteczku, gdzie są normalne sklepy, macie je na mapie. |
Felix - Popatrz nawet nie musieliśmy daleko odchodzić -rzekł do Barnaby kiwając głową w kierunku żebraków. - Co ty na to? W tym napewno nikt jej nie pozna a i grosza zaoszczędzimy. - Powstrzymał fale śmiechu przygryzając język. Momentalnie jego nastrój uległ poprawie. |
Barnaba - No chlopie, widziales w czym ona chodzi normalnie? Praktycznie nie ma różnicy. A priorytet to zmienić jej wygląd, więc lepiej kupić coś innego. Poza tym, priorytetem jest też zmienienie wyglądu jej twarzy - co ty na to, żeby obciąć jej włosy na łyso? - uśmiechnął się wrednie -Może to jednak nie jest dobry pomysł, bo może się nam odwdzięczyć. Ale poważnie trzeba się zastanowić nad jej twarzą. Barnaba zamyślił się, pochodziło troszkę pomiędzy beczkami i nagle szybko podbiegł do Felixa. - Wiem! Kupmy te ubrania i wrzućmy przebraną wiedźmę do błota. Dzięki temu nikt nie zobaczy twarzy, a jak widzisz ten strój będzie idealnie wtapiał się w tłum! Podszedł do jednego z "kupców" i zaczął się z nim targować. |
Próbujesz targować się z jednym z biedaków, ale gada tylko skrzeczącym głosem Trzyyy pensy koszula, trzyyy pensy spodnie, trzyyy... |
Barnaba Kupuje cały komplet, starając się wybierać te części garderoby, które najmniej śmierdzą. Następnie wracam z Felixem do karczmy i przedstawiam czarodziejce plan zmiany jej wyglądu. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:37. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0