-O rajuśku- powiedział głośno Max, kiedy zobaczyli zwłoki kowala. Z ciekawości podszedł do trupa. Szturchnął go delikatnie nogą, by zobaczyć czy faktycznie jest martwy. -A może to nie bandyci go załatwili? Ja słyszałem opowieści o leśnych duchach, które zabijały nieostrożnych podróżnych. Po prostu szedł sobie taki podróżny lasem, a za kilka dni znajdowano jego ciało. Niektórym jednak udawało się im uciec. U nas w Krainie Zgromadzenia, w lesie Altern, też kiedyś były leśne duchy. Tylko podczas ataku wydawały bardzo głośne porykiwania, więc podróżni zawczasu zdążali uciec. No ale pewnego dnia miejscowy szeryf się zdenerwował, poszedł razem z milicją i załatwił je. Może one też tutaj straszą? - spytał Max. -Ja pójdę, ja pójdę!- zgłosił się na ochotnika-Mi tam żadne bandyty ani duchy nie są straszne! |
|
Ustalili, kto ma sprawdzić jaskinię i ruszyli ostrożnie w las nieopodal, przechodząc między drzewami aż do zionącego czernią wejścia do pieczary. Nasłuchiwali przez dłuższą chwilę a gdy niczego podejrzanego nie usłyszeli, rozochocony zadaniem Max wszedł ostrożnie do środka. Tuż za nim podążył Kastor, a pozostali czekali w odwodzie. Niezbyt długo jednak, gdy usłyszeli dochodzący z wewnątrz głośny krzyk niziołka i warknięcie przerażenia czarodzieja. |
|
|
Po wejściu do jaskini, Vitaliy zmarszczył brwi i zawinął wąsa. Takiej rozpierduchy dawno nie widział, a może i w ogóle? To, co zastali, to była istna rzeź a napastnicy nie patyczkowali się ze swoimi ofiarami, więc zupełnie nie dziwił się reakcji Maxa i Kastora. Każdy z trupów nosił ten sam tatuaż, co kowal, więc to musiała być banda Kaltbluta. Znalazł się i herszt, zraniony, kwiczący i wystający dupą z dziury w ścianie. Kozak aż się zaśmiał pod nosem na ten widok, na szczęście kamraci szybko oswobodzili delikwenta i zaczęli przepytywać. |
|
|
-AAAAA!!!- krzyknął Max na swój cały, niziołkowy głos. To co zobaczył, przeraziło go, jak nic dotychczas. Tyle ciał, tyle krwi, tyle smrodu... Poczuł jak zbiera mu się na wymioty. Podszedł do wgłębienia w korytarzu i zwrócił cały cały zjedzony u Gorzałków obiad. Roztrzęsiony wyszedł z jaskini. Usiadł na kamieniu, a świeże, leśne powietrze musnęło mu twarz. Ciągle miał przed oczami widok trupów. Kto to zrobił? Kasja mówiła, że leśnych duchów tutaj nie ma... ludzie? Ale jak można zrobić coś takiego?! Po kilku głębokich wdechach postanowił wrócić do wnętrza. Wrodzona ciekawość ciągnęła go do tego przerażającego miejsca. Chciał wiedzieć, co odkryją tam jego towarzysze. Wstał i powoli wszedł do środka. Kiedy dotarł do miejsca zbrodni, odwrócił się do trupów plecami i zakrył swoimi małymi dłońmi oczy. Nie wiadomo jak, zapewne cudem, nie przewracając się ani razu, dotarł do towarzyszy znajdujących się w najgłębszym końcu jaskini. Cały czas wstrząśnięty nie odzywał się, a jedynie przysłuchiwał rozmowie. |
Ranny Kaltblut przyjrzał się mętnym wzrokiem stojącym nad nim ludziom. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:34. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0