Miejsce, w którym zeszli na brzeg z obu stron gęsto porastały trzciny. Za nimi roślinność stawał się raptownie wysoka, dominowały tam drzewostany brzóz i olch. Jedyną drogą w głąb olsy była ścieżka o szerokości jednego wozu, widoczna choć porośnięta świeżą trawą. Dalej teren wznosił się przechodząc jednocześnie w bór.
- Chyba dawno tu nikogo nie było - powiedział Gerhart, rozglądając się dokoła i pod nogi spoglądając co chwila. - Ale i tak uważać trzeba. Dawni mieszkańcy tej okolicy czasami najpierw woleli strzelać, niż pytać, kto w gości idzie.
Wydał dźwięk przypominający w znacznym stopniu skwir atakującego jastrzębia. Jeśli Gloger był w okolicy, to Gerhart miał nadzieję, że rozpozna stary sygnał.
Albrecht obserwował otoczenie. Jego niewprawne oko widziały tylko nieregularny szpaler drzew, kępy krzewów i nic więcej. Zacisnął dłoń na rękojeści Furchtschwerta.
Emmerich patrzył pod nogi. Głównie dlatego, że nie szedł ścieżką, a przekradał się obok w podejrzanych miejscach. Szukał pułapek. Śladów ludzkiej obecności. A czasem zaglądał w niebo i nasłuchiwał, by zobaczyć, czy ptaki się nie niepokoją. W karczmie przynajmniej wrogowie byli widoczni… Tak czy inaczej, kiedy Gerhart dał sygnał, pozostało tylko czekać.
Rozłożył się wygodnie na trawie udając, że śpi. Niby przypadkiem ułożył się tak, by jeden bok osłaniał mu głaz. Kusza miała tę przewagę nad łukiem, że jakby co to można strzelać z niej nawet leżąc. I czekał, nasłuchując zmian w śpiewie ptaków.
Bardag szedł drogą. Nie był na siłach ani w humorze włóczyć się jak Emmerich po krzaczorach. Jednak kiedy zatrzymali się i Gerhart dał znak khazad westchnął i pokiwał głową.
- Ile tak zamierzamy tu czekać? A jeśli w okolicy go nie ma? - zapytał kompanów siadając na głazie koło Emmericha z bronią na kolanach.
Sygnał Gerharta pozostał bez odpowiedzi. Na gałęzi oddalonego o kilkadziesiąt kroków drzewa dostrzegł jednak sieć, co było ewidentną oznaką bytności człowieka. Pułapkę dostrzegł również Emmerich, który nie doczekawszy się na kogokolwiek w końcu wstał i przetrząsając zarośla odnalazł także biegnącą przez bagnisty teren wzdłuż rzeki ścieżkę.
Pułapkę wskazał ręką, nie było potrzeby gadać. Ale ścieżka nie była aż tak widoczna z głównego “traktu”.
- Tam jest coś co może być ścieżką. Może tylko wydeptana przez zwierzynę. Ale może i nie tylko... - stwierdził.
- Ten twój znajomek chyba rzeczywiście nie ma ochoty się z nami widzieć - Albrecht mruknął do stojącego obok Gerharta. - Ciekawe, czy to pułapka na potencjalny obiad, niespodziewanych gości takich jak my... czy może dla gospodarza jedno równa się drugiemu...
Podrapał się po karku i westchnął.
- Idziemy tą podmokłą ścieżką? Nie wygląda zbyt przystępnie.
Krasnolud nie wiedział z początku o czym mówią towarzysze, póki sam nie zauważył pułapki.
- Coś mi się wydaje, że problemy to jeszcze nas nie opuściły - skwitował Bardag i gotował się do drogi za przewodnikiem.
- Obie drogi prowadzą do tego samego celu - powiedział Gerhart. - Ta mniej widoczna jest dłuższa i prowadziła przez taki niepewny mostek. Bogowie tylko wiedzą, czy jeszcze stoi, bo już wtedy wymagał pewnej naprawy, a Gloger leniwy był nad podziw i ograniczał się do tego, co konieczne. "Kto chce się ze mną spotkać, to się i w błocie może taplać", mawiał. Ale wilczych dołów nie kopał. Na tej wygodniejszej niespodzianki można spotkać, jak tamta sieć. Jak kto wody nie lubi zbytnio w butach, to lepiej mu będzie tą szerszą iść. Tylko oczy trzeba szeroko otwierać.
- Woda w butach czy bełt w trzewiach, hmm… Mamy linę, by w razie czego ubezpieczyć się na mostku? - zapytał Emmerich.
- Od razu bełt... - Gerhart pokręcił głową. - Chodziło o to, by zniechęcić niektóre osoby, a nie by posłać je w objęcia Morra. Z truposzami te są kłopoty, iż ciało usunąć trzeba, a potem jeszcze krewni i znajomi nieboszczyka larum podnoszą i szukać zaczynają. No i od trupa nie da się dowiedzieć, jaka sprawa go tu sprowadziła - dodał, ruszając szerszą drogą i bacznie wypatrując kolejnej niespodzianki. Którą - jeśli Gloger obyczajów zbytnio nie zmienił - powinien być szkielet. Mała sugestia na temat tego, co spotka intruza, jeśli nie zawróci.
- Mi tam wszystko jedno, co mnie spotka - odpowiedział spokojnie Albrecht. - Ale podejrzewam, że niektórzy mają większy dylemat w tej kwestii. Ja się dostosuję.