|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
|
06-05-2018, 01:06 | #1 |
Reputacja: 1 |
|
06-05-2018, 19:09 | #2 |
Reputacja: 1 | Ryży jako jeden z ostatnich został przy stole. Ostatnim tęsknym spojrzeniem omiótł puste talerze i pojedyncze resztki żywności. Przeciągnął się marząc o ciepłym posłaniu, ale zanim rozłożył się do spania, wrócił sprawdzić Natkę do stajni. Rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegoś chłopca stajennego, gdzieś tutaj powinien spać… Ku zdziwieniu niziołka chłopiec stajenny wcale nie spał, ba nawet doglądał pozostawionych wierzchowców. Poważana karczma nie mogła sobie pozwolić na takie uchybienie. - Pański kuc ma się dobrze - powiedział niepytany, witając Ryżego. W kontaktach z rycerzami czy na nawet ich świtą nie mógłby sobie podzielić na takie zuchwalstwo. - Ah młodzieńcze, cieszę się, że Cię widzę i to do tego akurat przy opiece nad naszymi czworonożnymi przyjacielami - Ryży, po sutej kolacji podlanej dobrym winem, był bardzo pozytywnie nastawiony do całego świata. - Właśnie miałem Cię prosić o przysługę, chociaż nie wiem, czy nadal to będzie konieczne. Widzisz, mam zamiar dziś wyspać się porządnie, bo zdrożon jestem tęgo po trudnej i dalekiej drodze. Chciałbym, żebyś czujnym okiem rzucił na moją Natkę - poklepał kuca, żeby wiadomo było dokładnie o którego konika chodzi. - Na moje tobołki i tak samo na dobytek moich towarzyszy. - zrobił szerszy gest ręką. - Zapewne w tak zacnym lokalu dobrze Ci płacą za Twoją pracę, ale kilka dodatkowych miedźków zawsze się przyda, co? - mrugnął do niego okiem i sięgnął do sakiewki. Wydobył dwa pensy i podał chłopakowi. - Nie płacą najgorzej, ale tak jak szanowny pan mówi kilka miedziaków przyda się na pewno. -potwierdził głową, po czym nieśmiało wyciągnął rękę po dodatkową zapłatę. - Będę ja miał na wasze wierzchowce baczenie, a na twoją Natkę szczególnie. - podchodząc do kuca wyciągnął z kieszeni jabłko i podał pod pysk - tym sposobem chciał wyzbyć się poczucia winy wobec wziętej dodatkowo zapłaty. - A powiedz mi jeszcze, kiedy i jak mógłbym porozmawiać z waszym kucharzem? Słyszałem, że gotuje u was mój pobratymiec. Wasza kuchnia jest bardzo interesująca smakowo i to i owo bym z nim chętnie omówił - uśmiechnął się szeroko na wspomnienie kolacji i spojrzał na chłopca, który przerastał go wzrostem. - Kuchnia? - Głos elfa dobiegał z góry, z drewnianego podestu nad przegrodami dla koni, gdzie przechowywano siano. Tuż po tym krótkim pytaniu niziołek usłyszał charakterystyczny dźwięk korka skrzypiącego w szyjce butelki, a potem splunięcie. Korek spadł tuż obok stajennego. - Polecam inne specjały bretońskie. Drabina jest po lewej stronie. Ryży zerknął na stajennego, czekając na odpowiedź. Stajenny nieco zdziwiony obecnością elfa, z początku nic nie odpowiedział. - Fido pewnie nie ma czasu na rozmowy widząc ilu gości musi obsłużyć. Ale z ranka pewnie chętnie z panem porozmawia, a może i do pomocy weźmie. On lubi poznawać nowe smaki, jak na niziołka przystało. - odrzekł Ryżemu. - Co do specjałów jeśli o trunki chodzi to wino bretońskie polecam, radzę jednak z daleka od piwa się trzymać chyba, że kto lubi na niestrawność chorować. - W sumie rano mi nawet pasuje. Teraz będę miał - zerknął w stronę drabiny, której szczyt tonął w mroku - międzyrasowe spotkanie na szczycie, które może potrwać do późnych godzin nocnych. - Ryży sięgnął raz jeszcze do sakiewki i wydobył 2 pensy. - Możesz wyświadczyć mi jeszcze jedną przysługę? Przyda nam się tutaj na górze trochę zimnego mięsa i jeszcze deska serów, z których ponoć słyniecie. Możesz nam coś dostarczyć za 2 pensy? - zapytał wręczając je już chłopakowi. - I poprosić od razu Fido, żeby znalazł dla mnie czas jutro rano na pogawędkę? Będę na górze - wskazał i udał się od razu w stronę drabiny. Całkiem zręcznie wspiął się na górę i odczekał chwilę, żeby wzrok przyzwyczaił się do mroku. Gdy tylko dostrzegł elfa, ruszył w jego stronę. - Dziękuję - skinął stajenny - powiem kucharzowi, że chce pan się z nim widzieć, a sery oczywiście przyniosę, proszę tylko na czas mej nieobecności przypilnować koni inaczej pani Joanna głowę mi urwie - po czym odszedł ze stajni w kierunku kuchni. - Rad jestem z tego zaproszenia - uśmiechnął się szeroko, siadając naprzeciwko. - Ja się od początku naszej znajomości trochę już nagadałem, to sobie teraz chętnie zwilżę gardło - po czym wyciągnął butelkę z resztką wina z kolacji zza pazuchy. - Moja butelka już jest otwarta. - Ari’Sainen trzymał ją w wyciągniętej ręce siedząc na przygotowanym posłaniu i opierając się plecami o drewnianą przegrodę. W ciemnej stajni jego tatuaże nie były aż tak widoczne, a gest wykonany w stronę niziołka niemal przyjacielski. - Dobre nawet. Siadaj, na kocu nie ma wiele miejsca, ale się zmieścisz. Ryży przez chwilę zastanawiał się, czy to przytyk do jego wzrostu czy też zwykłe stwierdzenie faktu. Elf nie wyglądał jednak na żartownisia. - Niezłą kompanię sobie uzbieraliście. Myślałem, że to my wyglądamy niczym płaszcz żebraka, z każdą łatą z innego materiału i w innym kolorze. Wspólny cel was gdzieś prowadzi czy tylko w tym samym kierunku zmierzacie? - Każdy z nas ma swoje cele, jak sądzę - odpowiedział przyjmując butelkę i biorąc łyk. - A z drugiej strony, włóczyliśmy się bez celu osobno to tu i tam. Ale jakiś czas temu trafiliśmy na interesującą sprawę odnalezienia dawno zaginionego członka rodziny jednego hrabiego w Altdorfie, która nas połączyła. I od tej pory jakoś tak wyszło, że włóczymy się dalej bez jakiegoś większego celu, tylko razem. A jak jest z wami? - My? My pójdziemy tam, gdzie nam zapłacą, choć niektórzy będą pewnie patrzeć na to kto płaci, i za co. - Butelka krążyła między dwoma, jakże różnymi mężczyznami. - A co was połączyło do wspólnej podróży? - Ryży zerknął na dół, czy chłopak nie wrócił już z przegryzkami. Wina też było coraz mniej i zastanawiał się, czy nie zamówić jeszcze jednej butelki. - Śmierć nas połączyła. Albo życie, zależy jak patrzeć. Einon kara’al orr’uk meniel sedoni. - Elf umilkł na dłuższą chwilę, po czym wziął głębszy niż do tej pory łyk wina. - Eh, nieważne. Żyjemy. Trzeba się cieszyć. Pić. Śpiewać. - Ari’Sainen nie wyglądał, jakby się cieszył czy miał zamiar śpiewać. - Widzisz Ryży, tego powinniśmy się wszyscy uczyć od ciebie i twojej rasy. Radości. Tymczasem stajenny wracając z tacą sera i połową butelki wina zawołał - jestem już, dziękuję za przypilnowanie przybytku - położył tacę wraz z winem przy drabinie i poszedł w głąb pomieszczenia doglądać powierzonych mu wierzchowców. Marchwiowy rozjaśnił się na twarzy. - No, skoro o radości mowa. Zaraz wracam, wywinduję tu tylko parę jej kęsów - zatarł ręce, oddał obie butelki elfowi i ześlizgnął się na dół. - Dziękuję Ci młodzieńcze, ale zupełnie zapomniałem Cię zapytać. Jak masz na imię? I poprosiłeś ode mnie Fido o chwilkę jutro nie tak całkiem rano? - Henri - odrzekł stajenny - tak poprosiłem - potwierdził z uśmiechniętą miną. - Dziękuję Ci bardzo, Henri - rzekł chwytając wiktuały. - Ciebie rano też tu znajdę? Chciałem jeszcze trochę pogawędzić, ale teraz zajęty jestem. - Rano kończę pracę, wrócę tutaj dopiero na następny dzień. - odparł stajenny dając do zrozumienia, że musi wracać do pracy, nie chcąc narazić się właścicielce karczmy. - Ah, szkoda. Gdybyśmy się więc nie zobaczyli, to wszelkiej pomyślności i do zobaczenia być może w naszej drodze powrotnej - kiwnął mu na pożegnanie głową i ostrożnie zaczął się wspinać pilnując, aby jedzenie dotarło w całości na górę. Przysiadł się obok elfa i rozłożył żywność, kładąc obok butelkę. - Z tego co widziałem, dużo nie jadłeś. Ja natomiast - poklepał się po brzuchu - lubię dobrze zjeść, bo w drodze różnie bywa. Jeżeli masz ochotę dotrzymać mi towarzystwa również w jedzeniu, to zapraszam - wskazał mięso i sery. - A wracając do rozmowy, Francois, wasz towarzysz, w rodzinne strony tu wrócił? Przypadek jakowyś, czy tęsknota? I jutro już w drogę chcecie ruszać? Chyba nie przepada za ciotką w takim razie - ni to do siebie ni do elfa dodał niziołek, drapiąc się po głowie. Odłamał kawałek sera, napił się wina i zagryzł. - Nie jestem głodny. - Elf po raz kolejny przechylił butelkę. Kiedy jednak niziołek zaczął dopytywać o Francois, sięgnął do tacki przyniesionej przez Ryżego. - Nie ma tego z orzechami? Szkoda, zawsze mi smakował. Niech będzie ten, przynajmniej nie wygląda i nie pachnie, jakby spleśniał. - Przeżuwał powoli, chwilowo nie wlewając w siebie wina. - Aha, rzeczywiście dobry. Powinniśmy wziąć go na drogę, kiedykolwiek nie ruszymy. A kiedy już ruszymy, będzie pewnie jeszcze więcej okazji na pogaduszki przy serze i winie. Chyba pora na mnie, trzeba odespać trudy dnia dzisiejszego. - Ari’Sainen podłożył sobie pod głowę zawinięty płaszcz, ziewnął potężnie i przymknął oczy. - Dobrej nocy życzę w takim razie, do zobaczenia rano - życzył niziołek. Elf zaskoczył go zaproszeniem do picia, ale chyba jednak Ryży za dużo gadał, mimo wszystko i zraził nowopoznanego. Trudno, może następnym razem coś więcej się dowie o tej dziwnej grupie. Resztkę butelki zostawił elfowi, gdyby ten zbudził się spragniony w środku nocy. Jedzenie zabrał ze sobą - uznał, że przy elfie i tak by się zmarnowało. Zniósł to wszystko na dół i położył na półce poza zasięgiem koni. Potem powoli przeszedł się po stajni, aż znalazł Henriego. - Witaj ponownie - zagadnął wesoło, ale w duchu westchnął. Wszyscy jego towarzysze już chyba śpią, a on musi ciągle pracować. - Mój kompan już się zmęczył i poszedł spać, a zostało mi jeszcze parę przekąsek, opodal mojego kuca. Może siądziesz i dotrzymasz mi towarzystwa w jedzeniu? - Nie - stajenny odparł zdawkowo, - pan niech lepiej też już idzie spać. Dobranoc. Ryży wrócił więc do Natki, spakował prowiant na podróż, po czym zajrzał do głównej sali, czy jest tam jeszcze ktoś, z kim możnaby pogadać. Ostatnio edytowane przez Gladin : 06-05-2018 o 21:22. |
08-05-2018, 22:15 | #3 |
Reputacja: 1 |
|
09-05-2018, 08:29 | #4 |
Reputacja: 1 | Lavina lawirowała miedzy ludźmi na targu szkając wartego zachodu celu, ale nie mogła oprzeć się uczuciu, że jest obserwowana. Dreszcz podekscytowania przebiegł jej po plecach, uszczuplanie ludzi z nadmiaru monet było wspaniałe ale dreszcz emocji że może w każdej chwili być złapana dodawał dodał pikanterii do całego procesu. Niestety pamiętając, że ma czas tylko do południa, po ‘pożyczeniu sobie’ czyjejś nie pilnowanej sakiewki ruszyła z powrotem do Dzikiego Wina. Spakowała swoje suche już manatki i znalazła Joanne w celu rozliczenia się za nocleg oraz posiłki. Dopiero wtedy poszła do stajni, wykorzystując brak wścibskich oczu przerzuciła ‘znalezione’ fundusze do swojej sakiewki pozbywając się pierwotnej, a resztę czasu spędziła przygotowując w milczeniu swojego bułana do drogi. |
09-05-2018, 08:38 | #5 |
Reputacja: 1 | - Dzień dobry - powiedział Fido widząc wchodzącego do kuchni Ryżego - Przyszedłeś pomóc mi ze śniadaniem? - zapytał bez zbędnych wstępów. - Wstawiłem już jajka do wrzątku, a w piecu pieką się bułki. Do tego mamy pasztet z zająca, ser i klopsiki w sosie grzybowym. - Miły ranek - odpowiedział Marchwiowy. - To gdzie znajdę fartuch? - zapytał rozglądając się po kuchni. Nie szukał wzrokiem niczego konkretnego, ale był ciekaw nowej kuchni. Jak są rozmieszczone stoły, półki, paleniska? Jak są składowane przyprawy, warzywa? Kto wie, jaki ciekawy pomysł dla siebie można wynieść obserwując nowe miejsca. - Ryży Marchwiowy jestem, zapomniałem wczoraj wieczorem Henriemu się przedstawić. A do bułek może jakiś dżem? - Fartuch wisi przy drzwiach do kuchni, a kuchnia jak widzisz dość skromna jak na tak duży przybytek, ale radzę sobie jak mogę. Wybacz również moje maniery mam na imię Fido. - kucharz na chwilę zrobił przerwę w rozmowie po to by wyłożyć z pieca świeże bułki. - Są powidła ze śliwek, oraz dżem z aronii. - Ryży Marchwiowy, miło mi. Żałuję niestety, nie mam ze sobą naszego rodowego specjału. Następnym razem, gdy będę tędy przejeżdżał postaram się o słoiczek dżemu marchwiowego - odparł. - Również tego żałuję przyjacielu ale gdybyś kiedyś wybierał się jeszcze do Parravonu wspomnij sobie o mnie, chętnie spróbuję twego dżemu - powiedział z uśmiechem kucharz. - Ale teraz czas zabrać się do pracy na rozmowę będzie czas później - zakasał rękawy i zajął się przygotowywaniem śniadania. Szło mu to sprawnie, tak sprawnie, że Ryży raczej przeszkadzał niż pomagał świetnie zorganizowanemu kucharzowi. Gdy skończył zadzwonił kilkukrotnie małym dzwonkiem, a nagle w kuchni pojawiło się kilka młodych dziewczyn wynosząc przygotowane jedzenie. - Dziękuję za pomoc - powiedział Fido i uścisnął dłoń Ryżego. - Masz teraz chwilkę na rozmowę? - odpowiedział tenże ściągając fartuch. - Jeżeli palisz, to możemy zapalimy gdzieś na zewnątrz? - Dawno nie paliłem porządnego fajkowego ziela - Fido uśmiechnął się do Ryżego - zerknę tylko na salę, czy wszystko podano i możemy wyjść na tył budynku. Wrócił po chwili i zaprowadził Ryżego na małe podwórko otoczone winoroślami, dorodne grona w kolorze purpury i zieleni zwisały na uginających się pod ich ciężarem pnączach. Po drodze zahaczyli o piwnicę, z której sięgnął butelkę wina i karafkę z chłodną wodą. Na środku stała ławka, a przy niej mały stolik, na którym Fido postawił dwa pucharki, do których nalał wino rozcieńczając je wodą. - Tobie też rozrobić z wodą? - zapytał. Z kieszeni wyciągnął krótką fajkę, którą nabił zielem fajkowym otrzymanym od nowo poznanego niziołka. Przypalił i zaciągnął się kilka razy, po czym rozsiadł się wygodnie na ławce. - Tak, poproszę - odpowiedział wojownik wskazując wodę. Rozejrzał się ciekawie, nabijając fajkę. - Gdy jesteśmy w drodze, to dla naszej wesołej kompanii służę za kucharza. Nie, żeby mi to przeszkadzało - uśmiechnął się. - Ale skoro już gotuję, to chciałem połączyć przyjemne z pożytecznym i nauczyć się czegoś nowego. Wdzięczny byłbym za kilka wskazówek odnośnie lokalnych ziół, które mógłbym zebrać po drodze i użyć do eksperymentów kuchennych. - Na ogół używam tymianku - wskazał palcem glinianą donicę, w której rosły zioła - lebiodkę i miętę pieprzową, tymczasem zerwij sobię kilka gałązek, a później dam ci woreczek z suszonymi ziołami, którymi zdobędziesz sercę niejednej kobiety - Fido wyszczerzył zęby w uśmiechu zaciągając się ze swej fajki. Ryży przyjrzał się roślinom. Znał je, chociaż w domu większość z nich musiała być uprawiana w domach, nie na polu. - Ciekawi mnie, jakie koleje losu przywiodły Cię do pracy akurat tutaj? Mnie na razie bardziej ciągnie wojaczka, ale kiedyś nadejdzie czas, gdy będę chciał zawiesić miecz na ścianie i znaleźć sobie jakieś miłe miejsce do życia. Każda inspiracja jest dla mnie cenna. - Długo by tu opowiadać, nie ma jednak na to zbytnio czasu, może gdy będziecie wracać przez Parravon uda nam się porozmawiać dłużej. Do Parravonu przyjechałem wraz z wojskiem, będąc kucharzem wojskowym. - Wydaje mi się, że właścicielka ma już swoje lata. Co zrobisz, gdy jej już zabraknie? - Swoje lata ma, ale trzyma się nadzwyczaj dobrze, a gdy jej zabraknie - zrobił pauzę zastanawiając się chwilę rzekł - pewnie pójdę dalej, szukać szczęścia lub zostanę tutaj o ile ktoś porządny przejmie interes pani Joanny. - Mój ród wyspecjalizował się w uprawie marchwii, stąd zresztą i nazwisko przybrane przez założyciela. A jak to u was wygląda? Gdzie zaopatrujesz kuchnię w warzywa? Jest tutaj ktoś, kto specjalizuje się w dostawach warzyw najwyższej jakości, a marchwii w szczególności? - Wszystko kupuję na targu od sprawdzonych dostawców - odpowiedział na zadane pytanie. - Ah, jeszcze jedno pytanie, jeżeli pozwolisz. Chciałbym się przejść na miasto poszukać jakiś ogłoszeń, płatnego zajęcia dla naszej grupy. Wiesz może, gdzie najłatwiej znaleźć coś takiego? - Najlepiej szukajcie na targu, w łaźni lub w rejonie zamku - odrzekł kucharz - tam zawsze można znaleźć ludzi szukających pracowników. - Na targ i tak planuję zajrzeć, ciekaw jestem. - Palili potem przez jakiś czas w ciszy, a gdy tytoń już się znacznie wypalił, Marchwiowy wstał i wyciągnął rękę. - Pożegnam się już, jeżeli chcę złapać moich towarzyszy, zanim na targ pójdą. Szkoda, że tak ich gna, że nawet dnia nie spędzą na miejscu, może faktycznie, gdy będziemy wracać, znajdzie się więcej czasu. |
09-05-2018, 11:50 | #6 |
Administrator Reputacja: 1 | Wieczór Rozmowa z ewentualnymi przyszłymi towarzyszami podróży była całkiem ciekawa, ale perspektywa wspomnianej podróży skłoniła Foggię i Huhona do szybszego powrotu do pokoju. Ostatnio edytowane przez Kerm : 09-05-2018 o 11:54. |
09-05-2018, 11:52 | #7 |
Reputacja: 1 | Ranek w gospodzie |
10-05-2018, 02:59 | #8 |
Reputacja: 1 |
__________________ The cycle of life and death continues. We will live, they will die. |
12-05-2018, 00:02 | #9 |
Reputacja: 1 | Przebudzenie w stajni nie należało do najprzyjemniejszych. Ciągle słyszał krzyki ludzi, o których śnił, a do tego w głowie Ari’Sainena huczało jak w gnieździe os. Zimna woda w cembrzyku szybko jednak postawiła elfa na nogi. Przeszedł przez podwórze, uniesioną ręką pozdrawiając swojego nowego kompana, Ryżego, i jego pobratymca, pewnie tutejszego kucharza. Zasiadł za stołem, witając się z innymi oszczędnym skinieniem głową. Starannie wybierał lżejsze potrawy, popijając je ziołową herbatą. |
13-05-2018, 12:07 | #10 |
Reputacja: 1 | Płaszcz wesoło odparowywał wilgoć wisząc przy kominku, łowca wampirów przysłuchiwał się rozmowom prowadzonym w karczmie lecz za wyjątkiem towarzyszy nie zrozumiał prawie nic z tego o czym rozmawiała reszta gości. Niezrażony nieznajomością miejscowego języka z zapałem konserwował powtarzalną kuszę, przysłuchując się rozmowie z mnichem i jak się okazało chyba parą szermierzy. Odłożywszy wreszcie broń do pokrowca pozwolił sobie na chwilę odpoczynku. Ostatnio edytowane przez Ronin2210 : 13-05-2018 o 12:12. |