- Ta Heraldyka to przydatna wiedza? - Zapytała okazując ciekawość tematem, wprawdzie umiarkowany w końcu nie wiadomo jak przydatna nauka by to była. - Ach czyli dzisiaj nie robimy planów na jutro tylko dopijamy wino i do łóżek? - Morwena upiła kolejny łyk ze swojego kubka. Alkohol rozgrzewał i zaczynał powoli szumieć w głowie. Dopiero teraz dziewczyna zorientowała się że nie zamówili nic do jedzenia choć z drugiej strony w czasie postoju i drogi tutaj jedli pieczone na ognisku warzywa. Ona sama uznała że nie jest głodna. Nie dawało jej coś jednak spokoju, to miejsce...niby miła mieścina ale to zachowanie tutejszego kapitana straży i to oznakowanie strażników. Mimo wolnie zmarszczyła nos myśląc o tym wszystkim.
|
- Nie ma co zbytnio planować, bo nam się może jeszcze zmienić dwa razy. - Bosch dopił swoje wino i nalał sobie kolejny kubek. - A czy heraldyka przydatna? Jak szukasz męża z dobrego rodu albo w bitwie natrafisz na kogoś z herbem na tarczy to może. Albo jak na turniej pojedziesz i chcesz rozpoznać uczestników. Odkąd podróżuje jako najemnik to raczej tylko ciekawostka, która przydała mi się raz czy dwa. Jak chcesz to mogę wytłumaczyć ci podstawy jak będziesz szukać czegoś o mojej... przypadłości. - Po tych słowach napił się wina i dodał już nieco zrezygnowany. - Choć na żaden przełom nie licze. |
- Myślałam że najpierw jeździć na szkapie mnie będziecie z Frostem uczyć...- Zachichotała, choć na wzmiankę o przypadłości Bosha spoważniała. - A jest co szukać o tym w historii rodziny? Znaczy zawsze tam miałeś czy stało się to nagle? - Znowu ściszyła głos przed wścibskimi uszami i pochyliła się nad stołem. - Bo jak nagle to raczej nie dawna historia, może działanie kogoś albo czegoś.
|
Bosch podniósł brew patrząc na Morwene. - A to nie mówiłem wcześniej? - I również nachylił się w jej stronę, zaczynając cicho. - Jakiś czas temu walczyliśmy z czymś... kimś takim. Ja zostałem ranny i po jakimś czasie to zaczęło się nasilać. Ot cała historia.- Wrócił do poprzedniej pozycji zabierając rozkojarzonemu Darowi sznurek i znowu zaczynając nim potrząsać tuż poza zasięgiem łap kota. |
- Nie no to mówiłeś pamiętaj ale teraz powiedziałeś " Jak chcesz to mogę wytłumaczyć ci podstawy jak będziesz szukać czegoś o mojej... przypadłości." - Powiedziała starając się jak najwierniej oddać jego głos...co jednak jej nie wyszło. Już swoim normalnym głosem kontynuowała. - Toż myślałam że chcesz bym ci historie rodziny przejrzała....chociaż teraz jak to sama powiedziałam chyba nie o to ci chodziło...prawda?
Jego rozbawione spojrzenie potwierdziło jej obawy i Morwena westchnęła ciężko nad kubkiem wina. - Nie wychodzi mi to całe wtapianie się w tłum, z Agath było łatwiej, nie musiałyśmy tak naprawdę rozmawiać rozumiałyśmy się bez słów, a z mieszkańcami okolicznej wioski też dużo się nie gadało bo i o czym. Oni mówili co im dolega. Myśmy przygotowywały leki na co naprawdę chorowali. Oni oddawali nam swoje niepotrzebne rzeczy lub jakąś kurę czy kozę jako zapłatę i wracało się do lasu...- Morwena zamyśliła się na chwile z smutnym wyrazem twarzy. - Trochę mi tego brakuje. Zawsze marudziłam matce ze chciałaby pójść w świat zobaczyć go ale teraz jak wiem ze nikt na mnie nie czeka w domu ...że ta chatka to już nie jest dom to tak...smutno.
Pewniej niż jasne było że to tutejsze wino tak dziewczynie rozwiązało język i pewnie chwila wytchnienia w, przynajmniej z pozoru, bezpiecznym miejscu miała w tym swój udział. |
- Prześpisz się i rano będzie lepiej. Zawsze jest, no nie Randulf? - Zwrocił się do cichego dotąd kompana. - To jak, kończymy wieczór, czy siedzimy jeszcze chwile? |
Randulf, który również skorzystał z okazji do odświeżenia się, zszedł na dół jako ostatni, straciwszy wpierw trochę czasu na doprowadzenie do porządku siebie i swoich rzeczy, tudzież na przebranie się.
Oczywiście nie był tak elegancki, jak Oswald, ale był czysty, no i nie wyróżniał się aż tak z tłumu.
- Nie do końca jestem pewien tego spania - powiedział cicho. - Może jednak powinniśmy spędzić noc w jednym pokoju i nie wszyscy śpiąc? |
-Kiedy indziej uznałbym, że jesteś paranoikiem. Teraz? Zgadzam się całkowicie. - Bosch dodał przyciszonym głosem. - Zbyt wiele osób wydaje się być w tej okolicy jakoś powiązanych. - Popił winem i kontynuował. - Dopijemy z Morweną nasze wino i pójdziemy do pokoju. Tak będzie to wyglądało bardziej... naturalnie. Niedługo po nas ty skończysz i jak nikt nie będzie cię obserwował pójdziesz niby do drugiego, ale wślizgniesz się do nas. Zastawiamy wtedy drzwi i będziemy czuwać na zmianę. - Wyjaśnił po cichu i wyprostował się w swoim miejscu, przeciągając się. - Dobra, ja już mam chyba dość na dzisiaj. Reszte interesów omówimy jutro. - Powiedział już normalnie, nie starając się ściszać głosu. - Morweno, pójdziemy do pokoju? Warto... omówić to i owo. - Puścił oko czarodziejce mając nadzieje, że ta właściwie odczyta jego intencje. |
Czarodziejka nie miała zamiaru im psuć teatrzyku. W końcu siedzieli w tym razem i był to też jej cyrk. Dopiła wino i z lekką chwiejnością wstała od stołu. Zabrała Dara na ręce i ruszyła idąc koło Oswalda uśmiechając się do niego.
- Dobranoc Randulf. - Dodała na 'udawane' pożegnanie, nieświadoma jak ta scena mogłaby wyglądać dla bywalców karczmy.
|
Nadmiar podejrzliwości w niektórych sytuacjach mógł powodować kłopoty, za to w innych mógł przed nimi ustrzec. A Randulf był przekonany, że odrobina czujności, w tym przypadku, nikomu nie zaszkodzi.
- Śpijcie spokojnie - powiedział. Takim tonem, że nawet największy idiota powinien się domyślić, że tamtym nie tylko sen jest w głowie.
Zjadł do końca kolację, po czym - nie wypiwszy do końca wina - skinął głową karczmarzowi i wstał, by ruszyć do swego pokoju.
W dogodnym momencie miał zamiar zrealizować ustalony wcześniej plan. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:04. | |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0