Inferian | 04-08-2019 18:45 | Decyzja bohaterów zapadła całkiem szybko. Morwena wyszła ze swoją propozycją, która wydała się dla reszty dosyć przekonująca. Słowa wykrzyknięte przez Oswalda owocnie zadziałały i ludzie po przeciwnej stronie na chwilę się odsunęli od drzwi, prawdopodobnie naiwnie wierząc temu co właśnie usłyszeli.
Randulf w tym czasie dokładnie zbadał teren i był w stanie znaleźć najlepsze możliwe zejścia i inne ewentualności.
Gdy bohaterowie wyszli na dach zauważyli kilka otwartych okien do sąsiednich pokoi, jednak ukrywanie się po pokojach w karczmie, w której są ludzie chcący ich dopaść i prawdopodobnie cienie, które zmierzały w tym kierunku wydawało się nie najlepszym pomysłem. Grupa zeszła ostrożnie na dół, kierując się w do stajni, gdzie zaledwie kilka godzin temu zostawili swoje konie i wóz. Wyglądało, jak gdyby nikt ich nie zauważył, stajnia była opuszczona, jednak już z daleka Oswald wyczuł zapach krwi, bardzo intensywny zapach krwi. Był coraz mocniejszy wraz ze zbliżaniem się bliżej miejsca, gdzie powinny być konie. Bohaterowie dochodząc na miejsce spoczynku zwierząt zobaczyli coś co z pewnością przerosło ich oczekiwania.
Wszystkie trzy konie były zmasakrowane, dwa z nich jeszcze dychały i gdy tylko ich zobaczył uniosły się rżąc. Jednak nie były tak donośne jak można było się spodziewać, wyglądały na przemęczone, leżały w kałuży krwi. Musiały w takim stanie być niemal od momentu, kiedy zostały tutaj zostawione. Oswald widząc bardzo dobrze w ciemności zauważył nie tylko rany zadane zwierzęciu, ale także ślady nakłuć na ciele. Nie były one zbyt głębokie, ale z pewnością w miejscach, gdzie były żyły, którymi to płynęło najwięcej krwi.
Morwena w tym czasie odczekała trochę zapierając łóżko, przez chwilę nie musiała zbyt wiele, bo ludzie czekali na wychodzących bohaterów, jednak już po momencie zniecierpliwili się i zaczęli ponownie uderzać w drzwi i już po kilku takich uderzeniach zawiasy w drzwiach zaczęły puszczać, łóżko coraz mocniej zaczęło się przesuwać, a Morwena widziała, że to był ten moment. Moment jaki miała, aby poprawie wypowiedzieć zaklęcie i móc unieść się ku górze wylatując z okno. Odczuła pewnego rodzaju przypływ adrenaliny i cicho wypowiadając słowa pomyliła się na dźwięk kolejnego uderzenia. Drzwi jednak jeszcze na szczęście nie pękły i kobieta miała szansę na kolejną próbę, tym razem owocną. Poczuła jak jej ciało kurczy się, a pomieszczenie w jej oczach robi się, jak gdyby większe, zaś każdy dźwięk głośniejszy. Wyleciała przez okno kierując się w kierunku stajni, gdzie mieli być towarzysze. Znalazła ich bez trudu unosząc się nad nimi i dokładnie obserwując otoczenie. Widok jaki dostrzegła był okropny, martwe, zmaltretowane zwierzęta, koń, którego jeszcze niedawno uratowali. Wszystko wyglądało się sypać, czego tylko się nie dotknęli umierało. Theodor uratowany przed cieniami, umarł przy nich walcząc z demonem, koń uratowany przez śmiercią w lesie, umarł właśnie w stajni. Wyglądało, jak gdyby na bohaterów spadła jakaś klątwa. W jej myślach pojawiła się myśl, przyszła nagle, jednak spowodowała w niej zastanowienie. A może Morwena czegoś o nich nie wiedziała i tak kończył każdy kto do nich dołączał. Bohaterowie przecież wspominali o innych, którzy przez jakiś czas z nimi podążali.
|