Szybkim ruchem ściągnęła z krzesła swój płaszcz i nałożyła go na siebie. -Jeśli masz ochotę na zabawę Esqero, to na pewno nie będziesz długo czekał- mówiąc to nakładała na głowę kaptur i umieściła na plecach swój łuk. "Ile to jeszcze będzie trwało? Nie mam nic przeciwko między żartom przy piwie, ale żeby cały czas..."-pomyślała prychając cicho pod nosem. Dusiło ją to pomieszczenie i w żyłach krew zaczęła krążyć szybciej na myśl o walce z tymi dziwnymi stworzeniami. Swoją drogą pierwszy raz spotkała się z takim przypadkiem i nieco lękała się czy podoła temu nie codziennemu wyznaniu. Milczenie i niewiedza mieszkańców bardzo ją irytowała, a podróż zaczynała dłużyć. -Chodźcie towarzysze, może wreszcie coś nieco przyśpieszy moje serce, bo mam wrażenie, że niebawem z lenistwa przestanie bić... |
Gent zniechęcony potrząsnął głową. - Może tak przestaniecie sobie dogryzać - powiedział. - Świetny pomysł z przynętą, EsQuero - stwierdził z przekąsem. - Tylko chyba tej przynęty się pozbyliśmy... Ktoś się jej pozbył... A w siatkę to sobie teraz możemy połapać motyle... - A wy - zwrócił się do Neferi i Murana - zanim wybiegniecie polować na te czarne ptaszki, może pomyślicie trochę o przygotowaniach? Jedzenie, liny, pochodnie... Może trzeba się wspinać, a może łazić po jaskiniach... Skrzydeł nie mam, a spadać nie lubię. Nie mam też oczu elfa i w ciemności kiepsko widzę... - Jak daleko jest do tych gór? - spytał gospodynię. - Możemy dostać jakiś prowiant? Liny? I może jakąś sieć, dla naszego elfa... - I czy - wskazał głową Murana - znajdziemy jakiegoś przewodnika? |
Wybacz Larch mój pośpiech, ale do licha, mam dość tej bezczynności. Więcej spodziewałam się po tym co mówiła wyrocznia- zdenerwowana chodziła po cvałej gospodzie mrucząc pod nosem przekleństwa o "tym całym artefakcie czy innym irracjonalnym przedmiocie". Przy zdecydowanych skrętach płaszcz falował i przeganiał podłogowy kurz podmuchami powietrza. Mina półelfki była bardzo czytelna. Każdy widział gniew na jej twarzy. Zazwyczaj spokojna, teraz niczym burzowa chmura. Po kilkunastu sekundach przerwała marsz i z impetem odsunęła i usiadła na pobliskie krzesło. -W takim razie postanawiajcie sobie co chcecie. Ja mam tego dość. |
-Panie Swamp przestan ze wypytywac te karczmarke jak by to była jakas bogini-Splunoł i płynnym ruchem dobył miecza , przesunoł sie do karczmarki i przyłozył ostrze do rozdygotanej grdyki karczmarki.-Tak teraz zatańczymy! pierwsze moje pytanie ! Dlaczego ptaki atakuja tylko wasza wioske , przecierz miasteczko z ktorego przybylismy jest rzut beretem jesli jest sie ptakiem!i teraz powiedz mi jeszcze prooosze- Przeciagał z widoczna irytacja, słowa- dlaczego jesli ptaki porywały tylko zwierzeta schowaliscie sie pod podłoga ?! W co wy chcecie nas wrobic. A teraz tak karz im szykowac prowiant , liny , siec i jeden pojdzie nam jako przewodnik !- wskazał głową jej synów.Czekał z mieczem az uzyskal odpowiedzi.Poczym odwrócił sie w strone ,,gromady,,- a wie ktores z was do cholery gdzie ten obibok cholerny ?Gdzie ulicha ten Nathaniel miał nas prowadzic. ,,Czemu cos czuje ze tylko gdy wyjde te głupki zapłaca za wieczerze i przeprosza za wszystko, moj biedny zoładek,,- wzdrygnoł sie az na mysl o nabrzmiałej prawosci kilkorga z gromadki... |
Alex Czuł w sobie moc i przeczywał że niedługo cos ciekawego będzie się działo. Popatrzył z pogardą na bezsensowne i bezcelowe kłótnie swoich towarzyszy.Jesli tak dalej pójdzie to sie powybijamy zamiast działać pręznie i zwalczać zło. Zastanawiał się ciągle nad tajemniczym ptactwem pustoszącym wioske i wiedział, że pomoc jak najszybciej im się przyda, wstał od stołu, kiwnął głowa na tak w stronę Esquero i Neferi, że zgadza sie wziąśc udział w zastawieniu pułapki na owych dręczycieli, jednocześnie był zły na radykalne postepowanie Esquero w stosuknu do gospodyni, czuł równiez trochę prawdy w tym co mówił do gospodyni. |
Krasnolud zachowywał sie spokojnie ... wydawało się ze słowa mrocznego elfa nie budziły w nim zadnych emocji . Ze krasnoluda ktorego los pchnał na droge smierci byle ylf nie był w stanie obrazic ... Jednak były to tylko pozory ... słowa elfa i jego zachowanie przepełniły czare ... Lekko przygryzł wargi , dłoń sama siegneła po topor ... „no tu po tubie brotku „ pomyślał ... smierc w walce z mrocnym elfem , powinna być dostatecznym odkupieniem jego win ... Gdy ostrze elfiej klingi zbilizało sie do szyji gospodyni dłon krasnluda zacisneła sie mocniej na rekojesci topora ... Elf mowił " Tak teraz zatańczymy! pierwsze moje pytanie ! Dlaczego ptaki atakuja tylko wasza wioske " ... ostrze topora zaczeło zakreslec szeroki łuk ponad głowa krasnoluda ... słowa elfa przestawały docierac do jego swiadomosci ... cos w srodku jego głowy zaczeło szeptac wszyskie obelgi i zarty tego elfa ... przed oczami przemnknely obrazy masakr krasnoludzkich klanow przez ciemoskore elfy dosiadajace potwornych bestii " przecierz miasteczko z ktorego przybylismy jest rzut beretem jesli jest sie ptakiem!i teraz powiedz mi .... " dotarło do swiadomosci krasnluda jakby z bardzo daleka ... jednak teraz juz sie nie liczyło ... co powie mroczny elf ... Teraz nie liczyło sie juz nic ... jedynie topor ktory zmierzał w strone elfiej glowy z gardła krasnoluda wyrała sie głosny , gardłowy okrzyk bitewy krasnoludzkiego klanu Za sekunde ostrze topora miało zagłebic sie w mekkie caiło mrocengo elfa .... |
Lana jak to zwykła, jedynie przyglądała się wyczynom całej grupy. "Jutro jak wschód, czy też dziś o zachodzie, i tak się w końcu pozabijają." - Gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta - szepnęła sobie pod nosem poprawiając znów swoje ciężkie pasy na biodrach.. "Co ten popaprany elf robi?" - pomyślała gdy ten przyłożył sztylet do gardła gospodyni - "Ooo nie...ja nie znam tego pomiotu..." - dodała w myślach i dyskretnie sięgnęła po kusze. W końcu i tak nikt nie zwracał na niej uwagi. W końcu nic nie mówiła.... Gdy naciągnęła już kusze spostrzegła, gwałtowny ruch krasnoluda. Wymierzyła w elfa, i czekała. Jeśli krasnoludowi się nie uda, to ona dokończy jego działa. W razie gdyby ktoś chciał jej przeszkodzić, strzela w niego bezwzględu na to kto to. No chyba że Nathaniel. |
"I to jego serce Wyrocznia nazwała wyjątkowym" - pomyślał ponuro widząc zachowanie EsQuero. - "Zadaje się, że mieliśmy ratować świat, a nie..." Wstał z krzesła, by powstrzymać elfa. I zatrzymał się w pół kroku. Był za daleko. W żaden sposób nie zdążyłby powstrzymywać krasnoludzkiego topora. W dodatku nie był pewien, czy chciałby zdążyć... |
Uśmiech pojawił sie na twarzy Esquera.,,No chodz malutki,,- syczała rozpalona jaznia.Cały czasz obserwował odbicie towarzyszy w wielkiej butli wina.Odwrócił sie zwiewnie poczym spojrzal na krasnoluda który brał zamach.Czekał az topór ruszy poczym z gracją przeskoczył w bok kryjąc sie za stołem by nie skosztować strzały elfki.Załozył tarcze poczym przesunoł sie w strone okna by finalnie wyskoczyc przeznie i zagłebic sie w ciemności lasu."Sam zdobęde artefakty nie potrzeba mi głupiego krasnalka i innych"- Biegł uniesiony szczesciem wkoncu był wolny jego krwiorzercza natura zerwała sie z łancuchow teraz nic juz niemogło go powstrzymać.Biegł tak daleko omijajac w ciemnosci drzewa, wkoncu wybiegł na polane i oddychał pelna piersią.Wyjoł delikatnie pióro które znalazł i rozcinajc lekko palec skropił je swą krwią. -Ty ktory władasz tymi bestiami poslij pomnie swe sługi jako bym mógł wstawić sie na twą służbe i zniweczyc plany wyroczni-czekał az cos sie wydarzy... |
Muran Twój topór sięgnął udo Esqeuro raniąc go lekko. EsQuero Poczułeś przeszywający Cię ból w okolicy uda. Upuściłeś miecz, a zwolnienie Twojego uścisku pozwoliło kobiecie uciec. ( straciłeś 4 pkt żywotności). Lana Gdy zauważyłaś, że kobieta może uciec oddałaś strzał prosto w Esquero. Wszyscy W trakcie wzięcia za niewolnika gospodynię, widzicie jak Muran unosi swój topór, raniąc Esquero. Niewiadomo skąd nagle spomiędzy was śmiga strzała, prosto w mroczniak. Nagle zostaje ona odbita i trafia w beczkę stojącą gdzieś w kącie. Pojawił się Nathaniel. Jego wyraz twarzy nie był zbyt wesoły. Wręcz przeciwnie, był wściekły. - Jak wy wybrańcy może stawić czoła komukolwiek, jak nie potraficie opanować samych siebie! Wykrzyknął odbijającym się echem po drewnianych ściana budynku, głos jego długo jeszcze drażnił wasze uszy. - Zastanówcię się nad sobą. Macie tydzień na poprawę się w innym wypadku powrócę jeszcze bardziej wściekły! Ryknął na każdego z osobna. EsQuero Pojawienie się Nathaniela spowodowało odwrócenie uwagi od Ciebie i wymknięcię się przez okno. Ostatnie słowa, które wypowiedziałeś pozwoliły Ci zasnąć spokojnie. Znalazłeś się w ciemnej krainie, gdzie na środku stał wysoki tron. Siedziała na nim postać, ni kobieta, ni mężczyzna. Ubrana była w długą kapłańską szatę o sinej barwie. Wokół postaci stali jej słudzy, cali w niezasklepiających się, otwartych ranach. - Witaj mój nowy sługo. Nazywam się Meloth. Służ wiernie memu słowu, a czekają Cię takie przyjemności jak mnie i wielu innych tu moich wiernych towarzyszy. Powiedziała, grubym bassowym głosem postać. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:36. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0