-Ja sie tym zajmę...- mruknęła cicho do swojego towarzysza, po czym podeszła do bramy. Rozejrzała sie, upewniając sie czy rzeczywiście nikt nie pilnuje obejścia. Dopiero gdy jest tego pewna, wchodzi na teren domostwa. |
[Jeżeli wyczuwam magią psa co najprawdopodobniej robie rzucam wyssanie życia na kundla] -Nie będę sie sprzeczać jeżeli chcesz ryzykować swą śliczną twarzyczkę i ciałko w potyczce. To proszę bardzo..... Szedł rozglądając się wypatrując, czegokolwiek co stanowiłoby zagrożenie dla niego lub dla jego towarzyszki. -Ile trzeba sie naszukać durnej księgi.... i w dodatku w durnym ludzkim przybytku.... Szedł za nią jak cień ona także poruszała sie z gracją mistrza cieni, ale do niej to nie pasowało. Kim zatem była piękna niewiasta o piekielnych oczach... |
Arklem Zauważyłeś psa. Spokojnie rzuciłeś czar uprzednio splatając wiatry. Pies zaskomlał i zmarł. Nie słyszycie żadnych odgłosów. Khalida Niechcąc ryzykować skrzypienia bramy przeszłaś przez murek. Po drugiej stronie był niewielki ogród i psia buda. W budzie leżał pies i nie dawał żadnych oznak życia. Przekradłaś się do drzwi i przyjrzałaś się zamkowi. Zamek nie był zbyt wymagający, otworzyłaś go po kilku sekundach. Drzwi na szczęście były naoliwione. Przed tobą był mały korytarz który mogłaś by przejść w kilka kroków. Od korytarza były tylko jedne drzwi. W korytarzu stały buty i szafa. Przekradłaś się przez korytarz uważając aby na nic nie nadepnąć. Ostrożnie uchyliłaś drzwi. Pokój był duży i ciemny, przez nieosłonięte okna wpadało mało światła. W pokoju był stół na tuzin osób i tyle krzeseł. Nielicząc stołu z mebli był tylko jeden regał na którym znajdowały się jakieś ozdoby. Jedną ze ścian zdobiły obrazy, nie dostrzegłaś kto był na nich przedstawiony. od pokoju odchodziło czworo drzwi. Każde było na innei ścianie. Jednymi weszłaś Ty. |
Wchodząc do domu za Katriną rozglądał sie ciekawie. -Hmm... Ciekawie i wystawnie jak na Burmistrza kochana. Szedł powoli skupiał sie na wyczuciu jakiejkolwiek żywej istoty i kierował sie na piętro gdzie jak mniemał były sypialnie miał na coś ochotę czy to sie ziści. Spojrzał na Katrinę -Chodźmy... Powolnym i cichym krokiem zaczął wchodzić po schodach. Splótł magię wokół siebie i w jego rękach pojawiła się magiczna koca gotowa zdekapitować każdego kto stanął by im na drodze do sypialni. |
Z niechęcią wyszła z pokoju i poszła za Arklemem. Pocieszyła sie w duchu że jeszcze będzie mogła pomyszkować w tym domu i dzięki temu powiększyć swoje zyski. Uśmiechnęła sie pod nosem do tej myśli i dopiero po chwili zwróciła uwagę że idą na górę. Machinalnie szła cicho i lekko, jedną dłoń położyła na sztylecie, gotowa do walki, gdyby zaszła taka potrzeba. |
W końcu za jednymi drzwiami znaleźliście schody. Schody były drewniane. Weszliście na górę przez nikogo niepokojeni. Na piętrze był korytarz i kilka drzwi. Arklem otworzył pierwsze. Waszym oczom ukazała się sypialnie. Sypialnia była mała, większość powierzchni zajmowało łoże. Pod jedną ścianą stała szafa a pod drugą wisiało lustro. Na łóżku leżała para. Dość gruby mężczyzna najwidoczniej spał i druga postać najpewniej kobieta była cała pod kołdrą. |
Arklem rozglądnął sie po pokoju. -Nic nadzwyczajnego.... Obrócił sie w kierunku śpiącej pary i wskazał Katrinie by podeszła do kobiety i na trzy skręciła jej kark. Arklem był nadludzko silny więc skręcenie karku śpiącej osobie nie powinno przysporzyć mu zbyt wielu kłopotów.... Podszedł a gdy ona uczyniła to samo pokazał i powoli odliczył do trzech.... "Chwila roboty i cała noc przyjemności..." Pomyslał wampir patrzac na Katrinę |
Skręcić kark? O nie! Przy tym nie ma żadnej zabawy. Podeszła powoli do śpiacej kobiety i wyciągnęła sztylet. Gdy zaś padło nieme 'trzy' cięła po szyi kobiety mocno, szybko i głęboko, aby zabić, aby fontanna krwi trysnęła z rozciętych tętnic. |
Arklem Skręciłeś z trudnościami kark, w końcu nie jesteś tak silny jak inne wampiry. Gdy zobaczyłeś krew, która trysnęła z gardła kobiety, ledwo się opanowałeś.. Katrina Podcięłaś kobiecie gardło. Krew trysnęła z tętnicy ochlapując łóżko, ściany, lustro a nawet Ciebie. Stoicie w sami w pokoju, pokoju, który jest cały zachlapany krwią. |
-Nie traćcie nocy póki młoda i zaskoczyć ranek was nie może.... Tak mówił Arklemowi i jego braciom mistrz który uczył ich by mogli w przyszłości robić to co właśnie teraz robią. Korzystać z życia, balansować na krawędzi obłędu szukając nowych danego Adrenaliny i krwi wlewających się do ich martwego ciała. Która napełniłaby ich jeszcze raz życiem. Arklem nie patrząc na Katrinę zatopił kły w szyi burmistrza i zaczął szybko ale dokładnie nie roniąc ani jednej kropli żywić się Krwią napojem wampirów, tym czym był nektar i Ambrozja dla bogów tym dla wampirów jest krew wzmacniająca i ożywiająca na powrót dla świata. Gdy pożywił się wystarczalnie. Złapał truchło i szybkich ruchem ściągnął je z łózka i rzucił pod ścianę. To samo zrobił z trupem Kobiety. Obszedł łózko i podszedł do Kathtiny teraz rumiany, ciepły, żywy. Podszedł i nie bacząc na to co ona zrobi. Mocno ją pocałował wdzierając się językiem do jej ust rozpoczynając przedziwny taniec dwóch ciał. Najwyżej wrazi mu sztylet w brzuch, wtedy zginie ona. Miał nadzieje że dotychczasowe pokazy uświadomiły ją że jest potężny i że nie warto opierać się jego zamierzeniom tak jak Bartholomeo. Przycisnął ją do siebie chcąc powalić na łóżko.... |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:06. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0