|
Nie o takim transporcie myślał, ale nie mógł odmówić racji sierżantowi. Znalezienie wozu, czy sprowadzenie medyka, mogło w środku nocy być trudne. Jeden z mieczy zawinął w płaszcz skawena, ozdobę schował. Z Ottem delikatnie umieścili dziewczynę na tarczy. Przez chwilę nie mogli się zgrać co do sposobu niesienia tarczy, ale wkrótce doszli do porozumienia i prowadzeni przez sierżanta ruszyli żałobnym konduktem przez miasto. Postanowił psa pozostawić na miejscu - nie chodziło mu o szczuroludzi ale bardziej o poległego towarzysza, mimo tego , że krótko trwała ich znajomość nie był całkiem obcy. |
Otto zaklął w myślach, kiedy sierżant skrytykował jego pomysł. Ale nie było czasu na głupie dąsy o to kto ma rację, nie on tu był dowódcą, a poza tym liczyła się każda chwila. Nie wiadomo było ile wytrzyma jeszcze Chloe. Wspólnymi siłami wojownik oraz Felix umieścili medyczkę na pawęży i z przejściowymi trudnościami ruszyli ulicą w ślad za sierżantem. "Mam nadzieję, że uda jej sie przeżyć, wystarczy, że Celahir nie uniósł cało głowy z tej walki. Swoją drogą, to w jaki sposób zginął? Upadł nagle, zanim jeszcze walka na dobre się zaczęła. Może jakaś strzała, która mi umknęła? Albo... albo magia, ale wtedy Felix wyczułby coś niechybnie. Cholera, nie miałem czasu przyjrzeć się ciału dokładniej, teraz wiedziałbym przynajmniej czego się spodziewać." Otto w zamyśleniu spojrzał na twarz medyczki. Nie wyglądało to, zbyt różowo, ale też nie aż tak tragicznie, by z góry przesądzać o jej śmierci. Jeśli to Otto miałby oceniać, to dałby jej 50% szans, może trochę więcej. W każdym bądź razie wystarczająco wiele by przezyć przy odrobinie szczęścia. |
Erica niosła drugą latarnię, stąpając z przodu i oświetlając drogę. Żal jej było tej medyczki, co ją teraz niosło dwóch mężczyzn, tamci zresztą wyglądali, jakby przejęli się jej stratą. Stratą... przecież ona jeszcze nie umarła. Chociaż stan w jakim się znajduje, nie nastraja do optymistycznego myślenia, wciąż jej serce pompuje krew. Skaveny. Wielkie, zmutowane szczury. - Panie sierżancie, mogę mieć pytanie? Czym były właściwie ci ludzie... stwory, znaczy się, co je Skavenami nazwaliście? W istocie, podobni to szczuroludzi, ale wiele tworów Chaosu chodzi po ziemi. |
Corum wciąż podążał za elfem. Natomiast gdy straż się zbliżała wchodził w uliczkę i obchodząc budynek omijał strażników. Już dawno nauczył się tej sztuczki i opanował ją dość dobrze, był w końcu zawodowcem. |
Noc była ciepła. Ulicami miasta szybko do kordegardy powracał patrol straży miejskiej, poszczerbiony przez wrogów, a dowodzony przez sierżanta Frantza Libera. Strażnicy uganiali się pod ciężarem niesionych pawęży, na których spoczywały jakieś nieruchome kształty. Jedną z tych postaci była medyczka oddziału – Chloi, na drugiej ciało szczuropodobnego mutanta. Kilka takich tworów chaosu właśnie napadło na strażników. Wielu słyszało o Skavenach, lecz nawet bajki ludowe mówiące o zwycięstwie Manfreda Skavenbójcy twierdzą, iż zwyciężył on hordę przerośniętych szczurów. „ Czyżby wszystko, o czym się uczyli i o czym się w Imperium mówiło na temat skavenów było nieprawdą. Czyżby istniała rasa skavenów?”. Takie myśli towarzyszyły wszystkim członkom patrolu, gdy szybko przemierzali swoją drogę. Ciszę nocnego patrolu przerwał okrzyk zaskoczenia Młody Klaus. - Co jest do cholery . - No co się stało Młody, szczurek cię ugryzł czy co? – w głosie sierżanta było słychać zadowolenie. - Rozpłyną się, znikł przeklęte czary. - Cholera, co ty mówisz. – powiedział podchodząc do niosących skavena sierżant. W końcu dojrzał, iż pawęż, na której do tej pory spoczywało nakryte płaszczem ciało jest pusta. - Kurwa, jebana wasza mać, zgubiliście dowód durnie. - Nie panie sierżancie to niemożliwe wszak za nami jeszcze szli niosący medyczkę. - Odezwał się Fryderyk. – Gdyby spadło, coś by zauważyli, zresztą ja też, nie ślepym. Pawęż nagle stał się lekka i ciał już nie było został tylko płaszcz. Sierżant z trudem zmiął przekleństwo w ustach. - Nic to musimy jeszcze medyczkę dostarczyć do doktora. Dojście do domu chirurga nie zajęło patrolowi już dużo czasu. Pozostawiwszy ranną w jego fachowych rękach strażnicy powrócili szybko w miejsce potyczki z mutantami. Sierżanta Frantz Liber miał jeszcze nadzieję, iż może pozostałe ciał nie znikły. Nic jednak nie toczy się jak powinno w tych złych czasach. Na miejscu potyczki zastali tylko ciało Celahira, po które jeszcze nie nadeszli tragarze z kordegardy. Nie udało się również odnaleźć reszty uzbrojenia mutantów. Reszta patrolu była spokojna jak na Midddenheim. Parę nieudanych pościgów za spłoszonymi złodziejami. Jedna burda pijacka, nic nietypowego. *********** W tym czasie w siedzibie middenheimskiej Gildii Czarodziejów i Alchemików Lilawander, przybysz z daleka, cierpliwie oczekiwał na przyjęcie przez Mistrza Magii. *********** |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:28. |
|
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0