Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-03-2008, 16:29   #1
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Joseph z zadowoleniem przyjął towarzystwo krasnoluda. Wędrowanie wieczorem przez las, nawet najbardziej bezpieczny, nie powinno odbywać się samotnie. Szczególnie jeśli uwzględnić fakty, o których mówiły elfy. A poza tym mieszkańcy Imperium i krasnoludy zwykle się dobrze dogadywali.
Z zaciekawieniem przyglądał się, jak krasnolud macha toporem. Co prawda ścinanie gałęzi to nie ścinanie głów, ale sam sposób trzymania topora mówił wiele o osobie, w czyjej ręce spoczywał.
- Nie da się ukryć, Garnirze - powiedział po kilku minutach - że widać, iż urodziłeś się z toporem w dłoni. Mam wrażenie, że chociaż wiele nacji włada toporami, to faktycznie właśnie krasnoludy śmiało można by nazwać mistrzami topora.
Wolał nie wypytywać, w jaki sposób krasnolud stracił swoją broń. Ani wypytywać o jego przeżycia z ostatnich tygodni. Zachowanie Garnira w siedzibie elfów ciągle tkwiło mu w pamięci.
- Ten topór to faktycznie dzieło ludzi, czy tylko tak sobie powiedziałeś? - spytał.
W tym momencie przypomniał sobie, że nie uzupełnił zapasu bełtów. Postanowił to zrobić zaraz po powrocie do obozu. Z drugiej strony - jeśli dziesięć bełtów miało mu nie starczyć, to i tak nie pożyłby na tyle długo, by sięgnąć po jedenasty...
Mimo wszystko rozbawiony tą myślą podążał za krasnoludem.
- Jak widać mapa nie kłamie - stwierdził, gdy do jego uszu dobiegł szmer wody.
Dojście na brzeg było nad wyraz proste. A woda wyglądała na czystą...
*Ciekawe, czy są tu ryby* - pomyślał.
Oczywiście miał na myśli takie, które można złowić, upiec i zjeść...
- Trzeba będzie jutro przyjść z jakimiś bukłakami - powiedział.
Uśmiechnął się.
- Koń nie krasnolud, piwa nie pije - dodał tytułem wyjaśnienia.
Spojrzał w niebo i skrzywił się nieco.
- Gapa za mnie. Nie wrócimy do obozu przed zmrokiem. Ale trafimy bez problemów. Nasza ścieżka jest aż za dobrze widoczna. A w razie czego zrobimy jakąś pochodnię.
Jeśli Garnir nie miał nic przeciwko temu ruszyli do obozu. Ewentualnie wymieniając poglądy...
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 09-03-2008 o 17:02.
Kerm jest offline  
Stary 09-03-2008, 19:03   #2
 
Bulny's Avatar
 
Reputacja: 1 Bulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputacjęBulny ma wspaniałą reputację
Arab kompletnie nie wiedział co można zrobić z będących w wozie składników. Pomysł gulaszu już odpadł. Człowiek usiadł na ławeczce woźnicy i przez chwilę się zastanowił. Po chwili wpadł na pomysł. Postanowił przyrządzić gotowane mięso w sosie z avokado. Z racji tego, że tu, na północy, ten owoc nigdzie nie rośnie, postanowił zastąpić go śliwkami. Do wszystkiego dodał trochę mięty. W sumie często przyglądał się, jak kucharze zatrudniani przez jego ojca gotują takie potrawy. Miał nadzieję że nie zapomniał tego w praktyce. W tym zamyśleniu nawet nie zauważył upadku Leonarda. Może to i dobrze?

W międzyczasie, podczas gotowania do Abn'Jazzira zagaił rycerz. Arab odpowiedział mu miło:
- Tak, został poinformowany o tym co mu grozi, jesli nie będzie zażywał ziółek, aczkolwiek chciałbym by do tego nie doszło. Dobrze, że teraz ja będę na tyłach wozu, to sobie jakoś z nim poradzę. - Przy drugim zdaniu na twarzy Araba pojawił się tajemniczy usmieszek.

Choć potrawa nie wyszła, tak jak oczekiwał tego Abrahim, to jednak i tak wyglądała całkiem dobrze. Czarnoskóry po chwili jednak o czymś sobie przypomniał. Szybko nałożył sobie potrawę do drewnianej miski i podszedł z jeszcze parującą strawą do plecaka. Wyciągnął z niego notesik, oraz przybory do pisania i zaczął coś liczyć. Mianowicie liczył na ile starczy podróżnikom prowiantu na podstawie jego objętości, gdyż nie było teraz czasu, aby dokładnie przeliczyć wszystko co do najmniejszej śliweczki...

Człowiek mierzył beczki i skrzynie przez dłuższy czas. Oczywiście nie skupiał się na tym aż tak, aby nie rozmawiać z towarzyszami. Liczenie wszystkiego zajęło mu czas, aż do powrotu jego towarzyszy. Mężczyzna ustalił, iż prowiantu starczy mniej więcej na trzydzieści dni.
 
__________________
"Gdy Ci obcych ludzi trzech mówi że jesteś pijany to idź spać" - Stare żydowskie przysłowie ;)

Ostatnio edytowane przez Bulny : 09-03-2008 o 22:50.
Bulny jest offline  
Stary 09-03-2008, 20:49   #3
Marchosias
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
*Co to za tałatajstwo? Wygląda aż nadto znajomo... Nie widzisz tego, Leonardzie, nie widzisz tego... Nikt tego nie widzi, to nie istnieje... Znikł?*

Gdy Leonard siedział na miękkiej trawie, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą zobaczył. Małe, dziwne stworzonko. Małe, dziwne stworzonko, które wpatrywało się w niego, jakby był tak samo dziwnym okazem, jak brązowe coś.
Rozejrzał się, czy przypadkiem nikt tego nie widział, tej istoty. Nie wyglądało na to.

*Czy to był znak? Identycznie jak...*
Wstał czy prędzej i zostawiając wszystkie rzeczy na ziemi, pobiegł w stronę obozu.
Gdy wybiegał zza drzewa, wpadł na Gilesa, prawie go przewracając. Oparł się o jego ramię, dzięki czemu i on ustał na nogach.
-Coś niepokojącego się - zobaczył, że trzyma Gilesa za ramię, szybko zdjął rękę - widziałem...
Przestał mówić, wiedząc, że wyda się to co najmniej dziwne, jeśli powie, że na gałęzi siedział mały, brązowy ludzik bez ust, nosa i uszu, który wyglądał jak korzeń i wpatrywał się na niego, po czym wyparował.
-Szykuje się coś niepokojącego. Coś zdaje się nie chcieć widzieć dalszej części naszej wyprawy...
Tajemniczo popatrzył na zebranych, zastanawiając się, co też powiedzą. Nagle przypomniał sobie, że zostawił rękawice i siekierkę w lesie, odwrócił się i pobiegł ich poszukać.

Po drodze wypatrywał kaprawego stworzonka. Wziął rzeczy i na ramię oparł trzy małe drzewka, które niedawno ściął. Zaniósł wszystko z powrotem do obozu.
 

Ostatnio edytowane przez Marchosias : 09-03-2008 o 22:01. Powód: trochę dziwnie mi się napisało, jeden przecinek dodam.
 
Stary 09-03-2008, 20:30   #4
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość


Josephie, mam nadzieję, że za jakiś czas wyjdziemy na zewnątrz tego lasu, ponieważ nie przywykłem do poruszania się po borze. Ciąć chociaż uwielbiam te drzewka - powiedział Garnir.

Przedzierali się przez gąszcz krzaków a krasnolud miał wrażenie jakby rośliny chciały go zaatakować.
* Ja wam dam, tylko spróbujcie* - pomyślał

[ukryj=Kerm] Josephie co myślisz o uczestnikach naszej wyprawy? Mam wrażenie, że ten Abrahim jest posłannikiem chaosu, chociaż jest miły dla każdego. Myślę, że może nam pomóc a potem obróci się przeciwko nam, trzeba go sprawdzić - powiedział [/ukryj]
- Musimy przyjść tutaj jutro po wodę bo tak jak mówisz koń to nie piwosz a wodożłop- zaśmiał się w głos.

Garnir również zobaczył, że się ściemnia ale powiedział:
- Nie martw się, widzę w ciemności, chociaż nie tak dobrze jak w tunelach, złapiesz mnie za ramię i ruszymy do obozu po śladach
Gdy Joseph się zgodzi, ruszyli z powrotem.
 

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 25-03-2008 o 23:06.
Maciass0 jest offline  
Stary 09-03-2008, 21:03   #5
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację


Na chwilę przystanął, gdy krasnolud doszedł do wniosku, że warto poszerzyć trochę wyrąbaną wcześniej ścieżką.[ukryj=Maciass0] Nie wiem... - wątpliwość zabrzmiała w jego ściszonym głosie. - Na miejscu Chaosu podesłałbym kogoś mniej rzucającego się w oczy. A elfy chyba by go rozszyfrowały. Ale może masz rację. Na razie bardziej się boję tego, co może zrobić Leonard, jak wpadnie w szał. [/ukryj]
- Szerszą ścieżką lepiej się będzie szło - powiedział. - Ale koni chyba nie będzie warto tędy prowadzić...
Wyrąbanie ścieżki, po której swobodnie szłyby konie trwałoby dość długo...
Uśmiechnął się, gdy usłyszał propozycję Garnira.
- Aż tak źle chyba nie będzie. Zbyt daleko od obozu nie jesteśmy, a ze ścieżki dość trudno zboczyć. Wolałbym po prostu, by coś niemiłego nie powiedziało nam niespodziewanie 'dobry wieczór'...
 

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 25-03-2008 o 23:07.
Kerm jest offline  
Stary 09-03-2008, 21:18   #6
 
Maciass0's Avatar
 
Reputacja: 1 Maciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłośćMaciass0 ma wspaniałą przyszłość


Garnir urąbał kawał dobrego drzewa i spróbował na szybko rozpalić ogień aby zrobić w prezencie Josephowi pochodnię.
- Na znak naszej nowej znajomości i jeszcze raz przepraszam cię za moje zachowanie i ataki na dworze elfów, to było silniejsze ode mnie. - powiedział
Garnir odsapnął na chwilę po męczącej wycince. Odłożył topór na bok. Zaburczało mu w brzuchu...
[ukryj=Kerm]Leonard zdenerwował mnie jedynie kiedy kopnął mój wywar w kociołku - zaśmiał się - ale to będzie dobry kompan, zobaczysz. A zauważysz jeszcze, że czarciskóry zrobi coś złego. Ja będe udawał dobrego przyjaciela dla niego i wyciągne wszelkie informację.[/ukryj]
- Musimy iść, bo brzuch rwie się do walki.- zagadał
I zaczeli wracać do obozu.
[ukryj=Mortarel]Mam szósty zmysł, jakby coś miało nas zaatakować. Chcę chronić za wszelką cenę Josepha, żeby mieć kumpla[/ukryj]
 

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 25-03-2008 o 23:07.
Maciass0 jest offline  
Stary 09-03-2008, 21:21   #7
 
Reputacja: 1 Ghuntar nie jest za bardzo znanyGhuntar nie jest za bardzo znanyGhuntar nie jest za bardzo znany


Santiago siedział oparty o pieniek drzewa, na kocu wyciągniętym z wozu, ze smakiem zajadał potrawę przyrządzoną przez Abrahima. Może nie był to chuleta de cerdo, fabada z czerwoną fasolą, ani tortilla de patatas. Ale było świetnym zakończeniem dnia. Musiał śmiało przyznac, że dawno nie jadł nic tak dobrego. Już dawno skończyły mu się pieniądze i musiał w przydrożnych karczmach zadowalac swoje podniebienie kaszą z czymś co nazywają w tych stronach gulaszem z dziczyzny. Santiago jednak miał lepsze określenie "breja", musiał jednak coś jeśc, więc jadł co dawał karczmarz, nie raz kończyło się to niestrawnością. ten posiłek zdawał się byc, znakomity. Popijał z małego kubka piwo, nie było miodu ani goździków, więc nie było grzańca.
 
Ghuntar jest offline  
Stary 10-03-2008, 11:02   #8
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację


Giles dotknięty przez nieznajomego zareagował jak naprężona cięciwa. Wybuchnął gniewem, momentalnie jego prawica odziana w kolczą rękawicę wystrzelił w twarz szaleńca, rozwalając mu brew i podbijając prawe oko. Błyskawicznie zaczęło puchnąć i nabiegać krwią.

- Bacz jak chodzisz. Nawdycha się taki i naje różnych świństw, potem jeszcze przez tygodnie chodzi jak nawiedzony. – po tych słowach rycerz splunął z obrzydzenia. Oraz wytarł rękawice w ściółkę.

- Wracaj natychmiast po chrust.

Gdy już odszedł, zabrał głos.

- Obejmuje pierwszą straż będziemy się zmieniali, co dwie godziny, korzennego człowieka należy wykluczyć, bo jeszcze będzie miał jakieś omamy i nas pozabija w śnie.

Wracając po chrust i siekierę nieznajomy zmuszony był iść okrężną drogą gdyż Wilk nie zezwolił mu na podążanie prosto. Przez chwilę czuł jego wzrok na sobie i słyszał głuchy warkot.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 10-03-2008 o 11:16.
Cedryk jest offline  
Stary 10-03-2008, 15:32   #9
 
Reputacja: 1 Ghuntar nie jest za bardzo znanyGhuntar nie jest za bardzo znanyGhuntar nie jest za bardzo znany


Santiago spojrzał z nad miski na Gilesa. Strasznie nie spodobało mu się jego zachowanie. Poczuł oburzenie, nie traktuje się w ten sposób ludzi, najwyraźniej Leonard był czymś przerażony. Santiago splunął kawałkiem chrząstki z mięsa w ogień i warknął.

-Czy jak Ci powiem żeś prostak, posiekasz mnie, lub poszczujesz wilkiem? waśc prostak jesteś i paquete. Cóż Ci zrobił, że wsparł się na Tobie? Jeśli w Twoich stronach tak traktuje się gente, bądź seguro, że moja pierna tam nie postanie. A teraz jeśli uraziłem Twą dumę posiekaj mnie bo nic lepszego nie potrafisz chyba, bądź waśc seguro że nie masz co liczyc na guardia tus persona prze zemnie. Ruszyłeś Waśc dedo przy szykowaniu acampada de noche? Leonard pierwszy poszedł rąbac arboles, reszta też znalazła zajęcie, byś miał co jeśc, calor przy moim hoguera? Waśc wracaj do swojego namiociku, bo nie zamierzam dzielic z Tobą tego hoguera. Po za tym musimy przygotowac baber dla Leonarda, a Ty chyba nie znosisz jego obecności. Więc bądź tak łaskaw i avistar czy nie ma Cie w namiocie.

Santiago gotował się w środku, był prawie pewny, że ten prostak zaraz wyciągnie miecz i rzuci się na niego lub wyzwie go na pojedynek, nie godzi się tak traktowac ludzi. Santiago zaczął znajdywac w sobie współczucie dla Leonarda, kiedy nie brał swych narkotyków, był całkiem normalny, no może po za wstrętem do swego imienia i niechęcią do wspomnień.
Santiago nie spuszczał Gilesa z oczu. Wiedział, że nie dobrze jest zadzierac z typami takimi jak on, ale zbyt mocno kojarzył mu się z Hektorem.
 

Ostatnio edytowane przez Ghuntar : 10-03-2008 o 16:33.
Ghuntar jest offline  
Stary 10-03-2008, 16:56   #10
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację


Giles poderwał się na równe nogi. Już zdejmował rękawicę, aby cisnąć ją gburowi w twarz.
Jest to z pewnością rzecz, której się nie zapomina przez dłuższy czas z powodu wybitych zębów i poharatanej gęby, lecz zreflektował się, iż ma do czynienia osobą jakiegoś mieszczucha niegodnego wyzwania.

- Nie znam twojej familii, więc nie jestem pewien czy aby mogę się z tobą potykać, czy jesteś godny prawdziwego pojedynku. Jeśli nie jesteś szlachcicem to pohamuj swój język, bo za obrazę szlachty wszędzie kara się śmiercią. Zmuszony byłbym ci go wyciąć. Jeśli jesteś szlachcicem, to czekam oficjalnego wyzwania, moja kopia już czeka, aby spić twoją krew. Nie odpowiadam za poczynania Wilka, jest to tylko jeden wysłanników Pani przydany mi do pomocy, aż do wykonania zadania, jakie ma dla mnie Ona. Chłop może potykać się tylko pieszo więc może uczynię ci taką łaskę i zabiję cię pieszo.

Policzki mu gorzały jak zwykle, gdy był wzburzony, ręka instynktownie zaciskała się na rękojeści miecza. Dla wszystkich stało się jasne, iż na pewno ziemia spłynie krwią, jeśli nie zostanie w tej chwili przeproszony przez Santiago. Giles nie ścierpi nikogo biorącego w obronę nieznajomego, tym bardziej obrażającego jego samego.
W głębi lasu ozwał się zew Wilka.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172