Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Horror i Świat Mroku Zmierzch rozlewa atrament rodząc upiorny nocny pejzaż, a wszelki cień staje schronieniem dla przeróżnych stworzeń nocy. Wielkie miasta drzemią, nieświadome mrocznych sekretów skrytych w ich labiryntowych zakamarkach. Ciche i odludne tereny stają się repozytorium przedwiecznych tajemnic i azylem dla niepojętych koszmarów. Zajrzyj za zasłonę, wkrocz w cień spoczywający między wymiarami, odkryj co spoczywa w ciemnych zakątkach świata.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-01-2024, 14:48   #31
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
To był ciężki czas dla Mervi. Maszyna nie miała uczuć, miała tylko predykaty wyższego rzędu i harmonogram ich realizacji, a Mervi coraz mocniej do tego nie pasowała ogarnięta rozpikselowaną apatią. Spadły jej oceny w wewnętrznych systemach unii. Sesje z Alanem wyglądały coraz ciężej.
Gdy powiedziała Robertowi co się właściwie stało, technokrata był równie wściekły jak ona. Ale i on powiedział Mervi, to co jej patrona – zmienią Unią. I powiedział coś więcej, jak staromodny rycerz w pogniecionym podkoszulku, pośród sterty elektroniki, ujmując dłoń Mervi.
Obiecał jej, że razem zmienią Unię, a potem świat. I było w tm coś magicznego, że nawet piksele Glitcha przybrały jednostajny odcień morskiego błękitu. Coś jak przekucie bólu w moc. Bo wiedziała, że Robert też czuje ból.
Drugą iskrą światła było nagłe przeniesienie Roberta do sekcji zabezpieczeń Unii. Spełniło się marzenie technokraty, a Mervi wiedziała, że będzie w tym dobry. Nie wiedziała ile Alan się domyślał, ale rozmowa z nim dała Mervi wyjaśnienie sytuacji. Mężczyzna osiąga pełnię swego potencjału gdy ma kobietę dla której ma działać. Okoliczności śmierci ojca Mervi pchnęły Roberta do intensywnej pracy nad sobą. Aby uczynić Unię lepszą… dla niej. Wchodził w paszczę lwa aby zmienić go w kota domowego.
Alan ostrzegł ją jednak. Takie przemiany bez wsparcia są krótkotrwałe.
Trzecia iskra była iskrą chaosu. Technokratka właśnie badała granice sektora unii. Dwóch podległych jej sympatyków badało stabilność granic symulacji, Mervi analizowała plan działań lecz myśli zaprzątały jej kwestie jej pracy dyplomowej. Pęczyna była tutaj wyjątkowo elastyczne, ledwie preformatowana w nieco znośniejszą formę.
Siedziała na utworzonym z kodowych brył fotelu trzymając książkę-artefakt. Jeden sympatyk wpisywał na unoszącej się nad jego twarzą konsoli komendy, drugi rachował potrzeby pod kolejne repliki budynków.
A chwilę później rzeczywistość pod ich stopami zaczęła się defragmentować. Ktoś nadpisał uuid sektorów oraz właściciela. Procedury ochronne, w które wyposażono agentkę uruchomiły się same, a ona podkręciła swoje wewnętrzne taktowanie cztery razy.
Była zegarem nad zerami. Szybki skan. Zamaskowana obecność. Atak. Posiłki przybędą za późno, trzeba ratować sektory. Tego typu akcje były niegroźne dla niej i podwładnych, ale mogli nie tylko stracić fragment sektora – mogli stracić w tym kierunku możliwości ekspansji.
Mervi szeptem zaklęła pod nosem. Jeszcze tylko tego jej brakowało, aby musiała się kłopotać terroryzmem w sektorach. Automatycznie został przesłany raport o naruszeniu sektora do odpowiedzialnych służb. wątpliwe było, że pojawią się tu wystarczą co szybko, ale nie to była najważniejsze. Nie wiedziała jeszcze z jaką skalą ma do czynienia. Być może będzie w stanie sama odeprzeć atak, ale na wszystko musiała być gotowa.
Zbadała stabilność łącza zanim wysłała sympatyków szybką podróżą do innych sektorów, aby trzymać ich jak najdalej od tego zamieszania. Mogli byli być bezpieczni, jednak nie zamierzałam ich narażać na jakikolwiek uszczerbek czy niechcianą wiedzę, którą mogliby pozyskać. Sama została na miejscu zdeterminowana ochronić cały sektor dla Technokracji.
Jeżeli terrorysta się tu znajdował, to ona już się upewni że stąd nie odejdzie.
Przeskanowała teren by odnaleźć największe zgromadzenie zakłóceń statyki i źródło zmian, które umieściła w kwarantannie dla swoich obliczeń, pozostawiając je zamknięte w sektorze. Gdy sympatycy byli oddaleni wykonała awaryjne zamknięcie miejsca przeciw próbom opuszczenia go, które to działanie rozświetliło miejsce bladą czerwoną poświatą. Mervi usadowiła się wygodniej w fotelu z artefaktów i choć miała zamknięte oczy to zdawała sobie sprawę ze wszystkich procesów, jakie przechodziły w jej głowie, a miały za zadanie odnaleźć intruza i wyciągnąć go z ukrycia.
Procedura wylogowania się sympatyków trwała kilka dobrych chwil, lecz podczas tego - nie zadziało się nic specjalnego. Tak jakby na moment cała awantura zwolniła. Nawet nadpisywanie sektorów zastopowało. Mervi nie wiedziała dlaczego.
I kiedy już miała położenie przeciwnika, ten ujawnił się sam. W awatarze starszego mężczyzny odzianego w granatowy garnitur, o lśniących czerwienią oczach i małych rogach wyrastających z czoła. Ktoś tu inspirował się współczesnym wyobrażeniem diabła w nieco kiczowatej formule.
Jegomość uczynił palcami gest pokoju znany z… Star-Trek. Mervi znała go, bo Robert był fanem tego serialu.
Mervi nie ruszyła się z miejsca ani nie rozluźniła się. Przynajmniej nie widocznie.
- Nie powinieneś zjawiać się w naszym sektorze. - odezwała się pozornie znużonym tonem - Zgubiłeś się?
- Technicznie rzecz biorąc, nie jest to wasz sektor, a jego granica. Ja tylko stawiam słupki graniczne między waszą własnością, a własnością ludzkości - wyjaśnił uprzejmie ochrypłym głosem.
- Jakbyś nie zobaczył to my właśnie tworzymy dla ludzkości. - odparła.
- To dlaczego zabieracie tereny innej części ludzkości? Faszyści - rzucił nonszalancko - wszystko w Unii, nic poza Unią.
- Ludzkość jest tylko jedna. - powiedziała twardo - A Unia Technokratyczna to najlepsze co mogło powstać dla nich. - powiedziała czując kwaśny smak w ustach - I my zapewnimy bezpieczeństwo Ludzkim Masom.
- I w imię tej idei nie odpuścisz tego kawałka za miedzą?
- I by terrorystom jak ty nie dać ni cala. - dodała suchym i zimnym głosem.
- Kogo terroryzuję?
- Nie zgrywaj głupiego. Zdrajcy jak ty niszczą wszystko, co tworzymy dla ludzi. Dążycie do wyrządzenia krzywdy Unii, jednocześnie krzywdząc Ludzkość. - odparła powoli, jakby próbowała wytłumaczyć coś dziecku.
- Przebudziłem się raz z siostrą. Zabiliście mi ją i mamę - stwierdził spokojnie chociaż Mervi była pewna, że to algorytmy maskujące w jego cyfrowej projekcji - nie pieprz mi głodnych formułek. Przyszedłem załatwić sprawę w pokoju, ustanowić tu granice waszej ekspansji, z tej strony.
- Trafiłeś na mnie. - syknęła, czego nawet maskowanie nie ukryło - Takie decyzje... - zawahała się nagle i spojrzała uważnie na rozmówce - Może, może... - mruknęła pod nosem.
- Podzielimy się kluczami po połowie - nagle zaproponował poważnym, męskim głosem który po raz kolei zawdzięczał wyłącznie procedurą zmiany behawioralnej oraz cyfrowej ikonie - połowa będzie ludzi, połowa twoja, nie Unii. Co ty na to?
Mervi ciężko się zastanawiała. Powinna zastawić na nich pułapkę. Nie mogła...
- Deal.
...ale się zgodziła.

***

Mervi ostatecznie wytłumaczyła się zwierzchnikom ze straty granice sektora - nikt od niej nie wymagał pełnej, bojowej biegłości w celach obronnych, a posiłki przybyły za późno, gdy już przeformatowano na twardo granice sektorów. Problem dostał niski priorytet, po prostu polecano nie zapuszczać się na granicę, tworząc tam obszar buforowy.
To czego nie wiedzieli, to jak skonfigurowano obszar. Prywatne klucze Mervi oraz Yarna - bo tak kazał się nazywać poznany Wirtualny Adept - stanowiły jednocześnie klucz do sektora.

***

Następne dni były... nieoczekiwane. Mervi wiedziała, że to co robi plasuje się jako zwykła zdrada. Szczerze nie była z tego wszystkiego dumna, ale czuła się rozgrzeszona po tym, co Unia jej wyrządziła. sektora, żadna zdrada ideałów czy działanie wraz z wirtualnymi! Ciągle nie zamierzała nawet spróbować zobaczyć świata oczami tych komputerowych zdrajców. Drżała na myśl, że mogłaby się poddać chaosowi, jaki za nimi podążał. Zachowywali się jak niedorosłe dzieci! Chcieli zburzyć porządek społeczny i zasady świata, tylko wedle jakiś wyimaginowanych pomysłów.
Nie, do tego nie mogła się przyłączyć.
Nie traktowała gości w sektorze z ciepłym przywitaniem. Wręcz wolała odcinać się od nich i półki oni sami nie następowali jej na odcisk czy nie mieszali prawa jej części, to starała się udawać, jakby w ogóle nie istnieli.
Na początku przekroczyli granice, jakie dla siebie ustanowiła, najwyraźniej nie byli poinformowani wystarczająco przez tego Yarna, jakich zasad muszą się trzymać w tym miejscu. Glitchowi mogło to wszystko odpowiadać, ale Finka nie była tym popieprzonym tworem. Bez żalu wykorzystała wtedy swoje uprawnienia administratorskie z sektora i wszystkich wirtualnych gości wykopała swego miejsca. Yarn oczywiście był wściekły na nią jako że jej działanie najwyraźniej mogło wpłynąć na jego bzdurny ranking w jakimś wyimaginowanym internetowym społeczeństwie, ale mniej nie mogło to obchodzić technokratki. Przypomniała mu wtedy o sztywnych zasadach jakich mieli się trzymać i czego nie dopuści na swoim terenie.
Mervi nie reagowała na jakiejkolwiek zaczepki trzymając połowę sektora statyczną tuż obok dynamicznego potraktowania przestrzeni. Zajęła się tym, czego odmawiano jej na stricte technokratycznym sektorze. dalej tworzyła wizerunek świata i budowli na wzór klasycystyczny, ale tu i ówdzie zawierał on w sobie ulepszenia formy i funkcjonalności, jakiej jej odmawiano.
I nie dajcie bogowie, aby którykolwiek z gości naruszył ten porządek!

***

Maszyna nie zna uczuć. Maszyna nie zna człowieka. Obserwuje go, modeluje, sporządza modele behawioralne, sprawdza profil psychologiczny, koryguje go do linii bazowej. Maszyna zna każdy nerw, każda żyłę, każde włókno…no mięśni. Maszyna obserwując człowieka wybiera najlepsze dla niego zastosowanie.
Tylko, że Maszyna nigdy nie zrozumie człowieka, musi go zmienić, przekształcić w coś postludzkiego, nieco mniej człowieczego aby zacząć rozumieć. Stąd linie bazowe, wszechobecne harmonogramy, zunifikowane stroje. Stąd te rzeczy które Mervi podświadomie odrzucała.
Maszyna nie rozumiała artysty, nie rozumiała, że tłamsząc Mervi do roli nadzorcy odtwarzania istniejących dzieł, traci jednego z najlepszych cyfrowych architektów. Dopiero we „własnym” sektorze tuż pod okiem Unii mogła pokazać na co ją stać. A tworzyła cuda. Jak prawdziwy artysta, przekuwając ból po stracie ojca w akt kreacji.
Wtedy też coś jeszcze zrozumiała, dlaczego jej geniusz tak źle znosił Unię. Technokracja nie tyle tłamsiła jej kreatywność, lecz ją zabijała.
Jej geniusz był jej kreatywnością.

***

Maszyna widziała. Co sesję z Alanem, ten ostrzegał ją – odchodzi daleko od linii bazowej. Ze względu na swoją kategorię, Mervi i tak miała większą tolerancję odchyleń, lecz nawet biorąc tą poprawkę, Czujne oko Maszyny skupiło się na Mervi, a dziewczyna musiała być po dwakroć czujna.
Przez to straciła ogólną czujność. Gdy Robert miał tygodniowy wyjazd, nie spodziewała się kolejnego uderzenia. Maszyna nie rozumiała ludzi, myślała, że obcinając wszystkie więzi zmusi się Mervi do dopasowania do matrycy – lub przerobi na tryby. Lecz tryby Unii w sej wszechogarniającej miłości do ludzkości, miłości która czasem, aż bolała, lecz była czysta i szczerza, w tej miłości Maszyna nie rozumiała… miłości. Indywidualnej miłości.
Nie rozumiała miłości dwójki bracji uciekających przed Unią.
Nie rozumiała miłości anonimowego wirtualnego adepta który wciąż wspominał stratę swej mamy.
Nie rozumiała miłości Mervi do taty.
Nie rozumiała miłości przyjaciół szalonej z mistrzem Tradycji.
Więc Maszyna nie zrozumiała, jej obwody nie mogły pojąc istoty tego co stało się z Mervi gdy zobaczyła w konstrukcie Roberta, wygolonego na łyso, z zamontowanymi płytkami w czaszce. Gdy mechanicznie się z nią przywitał, a ona dostrzegła, że skradli jej ukochanemu siłą samego siebie. Niemal w jego oczach widziała ból.
Maszyna nie rozumiała miłości oddanej agentki unii do drugiego człowieka. I miała nie zrozumieć jej bólu.
Nie miała już ewaluacji psychologicznych ani sesji z Alanem. Ten tylko ostrzegł ją, pół słowem, że będzie jej kolej – i przeprosił. Na nic więcej się nie zdobył. Adam dobrze oceniał technokratę, miał dobre serce, ale brakowało mu sił.

***

Rozmawiały w parku. Alison chrupała faworki. Mervi chciała płakać, lecz po wypłakaniu całej nocy, nie miała już łez. Czuła tylko pusty gniew.
- Będziesz uciekać – patronka technokratki stwierdziła sucho – powinnam cię zatrzymać. Patronowanie uciekinierowi z Unii jeszcze bardziej zepsuje mi papiery. Ale – zawiesiła głos, mówiła montownie i cicho – rozumiem. Czy chcesz, abym, Robert? - coś w tym pytaniu nie przeszło technokratce przez gardło.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172