|
Warsztaty Pisarskie Last Inn Jeśli chcesz udoskonalić swój warsztat pisarski lub wiesz, że możesz pomóc w tym innym, zapraszamy do naszej forumowej szkoły pisania! Znajdziesz tu ćwiczenia, porady, dyskusje i wiele innych ciekawostek dotyczących języka polskiego. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
29-01-2012, 18:25 | #1 |
Reputacja: 1 | Prośba o ocenę. Proszę o ocenę tego tekstu. Burza szalała coraz mocniej, statek z coraz większą trudnością utrzymywał się w górze. Jedna błyskawica trafiła w balon, lecz na szczęście go nie rozerwała. Łowcy błyskawic bogacili się z każdą złapaną błyskawicą. Nagle spomiędzy chmur wyłoniła się zielona kreatura. - Smok!!! – krzyknął ktoś z dziobu okrętu. Potwór uderzył w prawą burtę. Krasnoludzkie balisty zaczęły ostrzeliwać napastnika, który po paru odniesionych ranach oddalił się trochę od statku. Z podpokładu wyłonił się wysoki starzec ubrany w karmazynowe szaty. Stanął na mostku kapitańskim po czym uniósł ręce do góry i zaczął wymawiać zaklęcie. Pomiędzy jego dłońmi zaczęła się formować kula ognia, gdy osiągnęła rozmiar sporej dyni, ruszyła prosto w pysk bestii. Smok zawył i zniknął w chmurach. Do maga podbiegł krasnolud ubrany był w skórzaną lamelkę. Przy pasie miał przymocowane wiele dziwnych narzędzi. Miał czerwona brodę oraz wysoki irokez. - Drazikusie, nasz gość się przebudza! - powiedział do starca podekscytowany krasnolud. - Dobrze Malakai, już do niego idę, a ty przynieś mi z ładowni skrzynkę od zakonu Norisanów - rzekł do krasnoluda. Po czym zszedł z mostka i udał się pod pokład do jednej z kajut. Wszedł do niej i ujrzał wysokiego mężczyznę ubranego w szare podarte łachmany, leżącego na koi. Włosy miał ciemnobrązowe, a oczy jasnoniebieskie. - Eltorn Rod Krupp?! - rzekł Drazikus. - Tak, a kim ty jesteś?- odrzekł mężczyzna patrząc prosto w oczy maga. - Zwą mnie Drazikus-em Lester-em zen Antanthos-em - Po co mnie tu ściąłeś, a właściwie to gdzie ja jestem? - zapytał lekko zaniepokojony Eltorn - Jesteś na pokładzie Pogromcy Burz, jedynego na świecie sprawnego okrętu latającego – odpowiedział starzec. - Co!? - wykrzyknął zdziwiony Eltorn W chwili kiedy mężczyzna skończył mówić do kajuty wszedł Malakai z skrzynką którą postawił na ziemi, po czym wyszedł z kabiny. - Kto to był i co tu przyniósł? - zapytał coraz bardziej zaniepokojony gość. - Był to krasnolud zwany Malakai-em Złoty-m Klucz-em, a przeniósł tu twe rzeczy - Ja nigdy nie miałem takiej skrzynki! - wykrzyknął zdenerwowany. Gdy Eltorn skończył mówić Drazikus podniósł skrzynkę i postawił ją na koi obok mężczyzny. Jednym ruchem ręki otworzył ją a w jej wnętrzu znajdowały się następujące przedmioty: szkła lunetkowe, busola, dwa srebrne sztylety, pełna sakiewka oraz skórzana zbroja. - Są to dary od Urlik-a von Tattersail-a, brata z zakonu Norisanów. - rzekł z uśmiechem na twarzy mag. - Nie znam jegomościa. - Znasz go dobrze lecz nie pod tym nazwiskiem. Dla ciebie był Bengar-em Calom-em, przejezdnym kowalem z Mithal. - Nie to nie możliwe! - wykrzyknął zdziwiony Eltorn. - Tak, to twój ojciec podarował ci te rzeczy - rzekł bardzo spokojnie Drazikus. - Jest na tym statku??? - zapytał z nadzieją. - Niestety nie, lecz za jakiś czas zawitamy do jego klasztoru. - powiedział z uśmiechem na twarzy Drazikus. - Wytłumacz mi jeno co to za baśnie z tym Pogromcą Burz – latającym statkiem. - zapytał rozbawiony Eltorn - To nie bajki, jak chcesz się przekonać to wyjdź ze mną na pokład - rzekł Drazikus pokazując ręką na drzwi. - Dobrze. - powiedział zmieszany mężczyzna Po tych słowach mag otworzył drzwi i wyszedł z kajuty, a zanim podążył Eltorn. Wydostali się na pokład, a gość rozglądał się z wielkim zdziwieniem dookoła. Wokół widział pracujących krasnoludów oraz paru ludzi na tle burzowego nieba. Błyskawice uderzały w wielkie skrzydła zrobione z metalowej siatki, z których trafiały do dziwnych metalowych skrzyń. Przy sterze stał Malakai, a obok niego rycerz zakuty od dołu do góry w stal. Drazikus i Eltorn podeszli do nich. - Witaj Eltor-nie, jestem Drachir Kartartos, rycerz z wschodniego bastionu, a mój przyjaciel to Malakai Złoty Klucz, krasnolud z gildii Regoht- odrzekł zakuty w stal mężczyzna. - Witajcie. - Jak się czujesz, po tej ostatniej przygodzie? - zapytał Malakai swoim niskim głosem. - Jakiej przygodzie? Ja nic nie pamiętam od zeszłej nocy – zapytał zdezorientowany Eltorn. - Jeżeli chcesz żebym ci to opowiedział, to chodź ze mną do mej kajuty – odezwał się Drachir. - Dobrze, prowadź – rzekł Eltorn, po czym podążył za rycerzem. Kajuta Kartartos-a, nie różniła się niczym od kajuty Krupp-a, z wyjątkiem wielkiej stalowej skrzyni stojącej przy koi. Drachir otworzył skrzynię i wyjął z niej dwa cynowe kufle oraz dwie butelki. - Co wolisz rum czy Ognistego Jacka rocznik 1355 – spytał rycerz - Niech będzie wino – odrzekł Eltorn - Zacznijmy od tego co ty pamiętasz? - Wiem że byłem w Urtadze w Karczmie pod Świńskim Zadem i piłem ale. Potem w gospodzie pojawiła się wysoka zakapturzona postać. Gdy ludzie ją zauważyli umilkli. Podeszła do baru i poprosiła swym niskim głosem o kufel ale. - Krupp przestał mówić się żeby wziąć łyk wina. - Karczmarz przyjął zamówienie po czym wskazał na stolik stojący w kącie. Wszyscy którzy przy nim, siedzieli wyszli z baru. Przybysz usiadł przy nim po czym spojrzał się na mnie. Ujrzałem jego bezbarwne oczy, po czym nic nie mogę sobie przypomnieć. - Tak myślałem. - Drachir dolał sobie rumu po czym kontynuował. - Był to członek zakonu wyklętych wojowników pokoju zwanych Moehoen-ami. Są to wojownicy z zakonu Norisanów, które sprzeciwili się staremu kodeksowi i powędrowali w rejony Cienistego Bagna, gdzie założyli swój własny zakon. Ich pierwszym przywódca był Gattor Moehon Semal, który zginął podczas bitwy na wzgórzu Osecura. To od jego drugiego imienia nazwano w tamtych czasach bezimienny zakon. - Słyszałem o tej bitwie lecz nic nie słyszałem o tym bezimiennym zakonie biorącym w niej udział – rzekł trochę zdziwiony Eltorn. - Nie mogłeś słyszeć o nim, ponieważ królewscy historycy wymazali ten zakon z historii. - A z jakiego powodu? - zapytał zaciekawiony Krupp - Król nie chciał by zakon ten zyskał pogłos u zbuntowanych mieszczan i chłopów, gdyż wtedy lud by powstał i zakończył jego rządy, a on niestety nie może żyć bez władzy. - rzekł Drachir po czym, wypił duszkiem resztę rumu pozostałą w butelce. Nagle cały statek się zatrząsł, butelka wyleciała z rąk rycerza i rozbiła się o ścianę, a skrzynia zatarasowała drzwi. Kartartos podszedł do skrzyni i odciągnął ją z wielką trudnością. Drzwi udało się otworzyć tak że obaj wydostali się z kajuty. Pod pokładem panował mrok. Statek znów się zatrząsł lecz tym razem o wiele potężniej. Gdy udało im się wydostać na pokład ujrzeli potężne cielsko smoka leżące na środku statku. Statek tracił wysokość. Rozbijemy się! - krzyknął panicznie Eltorn patrząc na góry w kierunku których statek spadał. - Spokojnie – rzekł Drazikus stojący tuż obok smoka. - Wychodziliśmy już z większych tarapatów. Okręt kierował się w stronę skał, gdy był tuż przed nimi z silników buchnął ogień, a statek w ostatniej chwili poderwał się od góry. Przeleciał nad górami po czym wylądował na polu blisko miasta. - Gdzie my jesteśmy? - spytał panicznie Eltorn. Jesteśmy na błoniach Traten, musieliśmy lądować by pozbyć się tego smoka, zatankować zbiorniki do pełna, oraz po to by spotkać się tu z pewnym elfem. Z góry dziękuję |