05-06-2008, 14:30 | #241 |
Reputacja: 1 | Czy można zdefiniować dobro i zło? Nie można obiektywnie określić znaczenia dobra i zła, bowiem praktycznie każdy postrzega je inaczej. Do tego te dwa pojęcia zależą do wychowania w wytworzonym systemie moralnym, który przecież w wielu społeczeństwach się różni. Jedynie pewne postępowanie zakodowane w podświadomości i charakterystyczne dla zwierząt można oceniać w kategoriach "dobro" i "zło". A co gdy się zacierają i nie da się ich jednoznacznie ocenić? Jednocześnie nie można określić świata bez warstwy moralnej z tymi dwoma cechami. Brak balansu zawsze kończy się źle. Są one wymagane także m.in. do tworzenia prawa. Ale jak już wspomniałem ta granica przestaje być wyraźna - zabicie w obronie jest dobrem czy złem? |
06-07-2008, 12:39 | #242 |
Reputacja: 1 | O czasy! O obyczaje! Przyszło mi wyznać to niejako publicznie, pod ustawicznym, częstokroć obelżywym pręgierzem opinii osób bez podstawowej, moim zdaniem, zdolności empatii, będącej niczym innym jak tylko najzwyklejszą syntezą pierwiastków takich jak roztropność, powiedzmy umiarkowana mądrość, dojrzałość - taak, choć nie zawsze, racjonalność rozumowania. Innymi słowy występującej jednak jedynie (empatia) w towarzystwie inteligencji, którą to bozia nie zawsze łaskawie obdarza wszystkich. Strach powiedzieć: Jestem żydowskim gejem z SLD! Wydźwięk tego stwierdzenia przytłumiła na pewno, a nawet zabiła, jego paradna wręcz oczywista oczywistość. Jest to kulka śnieżna, malutka, taka jednak niczego sobie, którą staczam i ona rośnie wraz z czasem staczania się. Jeśli ktoś nie lubi zimy powiem, że to stwierdzenie jest efektem domina, ciągiem przyczyn i skutków wynikających jeden z drugiego, krystalizujących się przez siebie i dzięki sobie. Tak, jestem cholernie obrzezany, na moja bar micwę otrzymałem sporo kasy i jem tylko co koszerne (naleśniki z orzechowo-rodzynkowo-bananowo-miodowo-cytrynowym farszem na przykład). Moja synowskość abrahamowska, to nic innego jak w szaleństwo idąca, do granic możliwości napięta transparentność, wszędobylska, granicząca już nawet z bezczelnością. Jestem taki, więc wystaje na rogach ulic, bo jakżeby inaczej. Jestem obecny tu, tam i siam, w pozach bardzo kontrowersyjnych. Chciałem może nie mówić, ale owszem to prawda, jadam jeszcze lody, lubię te z kremem. Jeśli zobaczysz mnie gdzieś, w pochodzie jadących na rowerze, to wiedz, wiedz, że chcę abyś był jednym z nas - o tak, na siłę. Moje liberalne poglądy zamykające się w ramach akronimu S.L.D, to nic innego jak bezbożny, plugawy libertynizm. Jeśli ktoś czytał Nałkowską to wie, co mam na myśli mówiąc, że jestem inspirowany. Wyjęzyczyłem się dosyć niezręcznie, a to wynika z tego prostego powodu, że jesteś tylko głupcem. Reasumując jednak, rekapitulując, ostatecznie streszczając treść tej mantry-komunału: stereotyp, stereotyp, stereotyp. Pozwólcie - chcę krzyczeć, krzyczę!! Aaaaaaaaaa!!! Tolerancja - phi! Na imię mi Kul. Ostatnio edytowane przez Carmash : 06-07-2008 o 20:10. |
11-11-2008, 23:58 | #243 |
Reputacja: 1 | I oto nadszedł ten upragniony czas gdy w głowie mej pustej zawitał problem. Był on na pozór mały i nieistotny, lecz po bliższym poznaniu okazał się całkiem spory. Problemowi na imię... ... Ciężko mi go nazwać, wybaczcie. Niech będzie że problemowi na imię "akceptacja" choć sięga on nieco dalej. Już spieszę wyjaśnić. To kim jesteśmy ustala nasze najbliższe środowisko. Wiadomym faktem jest, że chcemy spędzać czas z rówieśnikami - rozmawiać, grać, itp. Człowiek jest istotą społeczną i w pojedynkę nie przeżyje. Czasami jednak nasza chęć akceptacji jest niezwykle silna - zmieniamy się dla środowiska, popadamy w głupie nałogi (alkohol, papierosy) byleby być akceptowanym przez rówieśników. Czy zatem nasze społeczeństwo i najbliższe otoczenie jest złe? Czy mechanizmy nami kierujące i mówiące nam "musisz mieć kolegów" są złe? A co z tymi, którzy ów mechanizmom nie chcą się podporządkować? Są gorsi, bo nie zapalą? Nie... oczywiście że nie. To by było głupie. A więc jacy są? Lepsi, bo nie popadną w nałóg dla kumpli? Dziwni, bo nie zależy im na kumplach? Myślę, że wiem jacy są. Są ludźmi z zasadami. Mają w głowie zakodowane co im wolno a czego nie. I potrzeba dużej perswazji i siły aby im te zasady zmienić. Bo zmienić je można zawsze, trzeba tylko dobrać odpowiednie warunki i współczynniki. Nieraz ich zasady są zrozumiałe tylko dla nich samych. Zazwyczaj nie potrafią ich nawet nazwać. Czasami nie są ich nawet świadomi, puki nie staną przed wyborem tak jasnym jak światło słońca w południe. Wiem, bo jestem jednym z tych z zasadami. Zapraszam do dyskusji, jeśli uważacie że temat jest jej godzien. |
12-11-2008, 01:02 | #244 |
Reputacja: 0 | Wiesz, ja myslę, że człowiek autentyczny nie podejmuje walki na płaszczyźnie, która mu nie odpowiada. Chyba gdzieś to wiele lat temu usłyszałem od kogoś mądrzejszego, ale sprawdza się w moim postrzeganiu świata i relacji między ludźmi. No i koniecznie domknij "u" w jednym miejscu |
27-11-2008, 18:34 | #245 |
Reputacja: 1 | O zgrozo! Porządny temat, a zarazem nie tak trudny jak wyjaśnienie co jest po śmierci. Są ludzie, którzy robią coś dla rówieśników, są ludzie, którzy stwarzają takie pozory, są ludzie, których wcale zdanie kolegów nie interesuje. Ja jestem tym który pozory sprawia. Palę z kumplami, zacząłem może i przez namowę. Chciałem spróbować, nic więcej. Piję, bo chciałem spróbować. Jednakowoż jestem raczej typem samotnika. Fakt, kocham ludzi, jednak nie zdzierżę towarzystwa osób, których nie akceptuje mój styl. Ale dość o mnie. Jak się mają ludzie idący drogą innych. O ile jego przyjaciele to artyści, mądrzy ludzi, o tyle jest to dobre. Jednak będąc w towarzystwie nic nie znaczącym idąc tropem innych zbaczamy z ścieżki, która prowadziła nas do upragnionego raju. Pustej polany, którą trzeba odpowiednia przygotować, aby następnie posiać ziarna miłości i wybudować dom, gdzie spędzi się całe swoje życie. Ludzie, którzy zaczynają z idiotami, z nimi kończą, sami wreszcie się nimi stając. |
19-01-2009, 19:34 | #246 |
Reputacja: 1 | Dlaczego temat stoi i nie daje znaków życia? I to od dwóch miesięcy? Pozwolę sobie go reaktywować i zastanowić się nad pewną sporną kwestią, która mnie ostatnio okropnie nurtuje. Czy może istnieć wszechmoc? No właśnie, jak to z tym jest? Definicja słowa "wszechmoc" mówi o możliwości zrobienia dosłownie wszystkiego na co przyjdzie ochota, o braku granic i ograniczeń, ale tu rodzi się kilka niedomówień i ogólnie coś zaczyna nam zgrzytać. Wiadomo, że jeżeli jest się w stanie zrobić wszystko, można stworzyć też taką rzecz, której nie będziemy mogli zrozumieć, pojąć, czy na przykład podnieść (kamień?), a wtedy nasza domniemana wszechmoc pryśnie jak mydlana bańka. Osobiście nie mogę zrozumieć jak możliwe jest utożsamianie Boga z Istotą Wszechmocną, nie potrafię zrozumieć i dostrzec sensu tej całej niezmierzonej siły. Może ktoś mnie naprowadzi na inny, niekoniecznie właściwy, tok myślenia. PS Mam nadzieję, że nie zamieszałem w tej mojej króciutkiej wypowiedzi . |
19-01-2009, 21:09 | #247 |
Reputacja: 1 | Co do tych wątpliwości dotyczących możliwości wszechmogącego to filozofowie się zastawiali już nad tym od dawna, o czym co nieco pisze Wikipedia tu i tu. Ja zaś uważam, że byt wszechmogący nie podlega zasadom logiki. Może wszystko to czemu nie może jej łamać? Coś krótki ten post, ale myślę, że Wikipedia wyczerpuje temat w dostatecznym stopniu.
__________________ "A może zmieszamy wszystko razem i zobaczymy co się stanie?" |
19-01-2009, 22:43 | #248 |
Reputacja: 1 | Lynka, sens tego tematu nie polega na dawaniu linków do gotowych tekstów. Większośc tematów, na jakie tutaj rozmawiamy są od setek, jak nie tysięcy lat już rozważane. Chodzi tutaj o samą rozmowę i poznanie ODMIENNEGO punktu widzenia, niż ten Nasz. Bynajmniej dla mnie. Co do samego problemu... Tak jak mówiłeś, była kiedyś taka anegdotka. Bóg, jako osoba uznawana powszechnie za "Wszechmocną" - czy jest w takim razie stworzyć kamień tak ciężki, że nawet on nie może go podnieść? Jeżeli tak, to gdzie wszechmoc siły? No właśnie, to dokładnie to samo. Tyle, że Lynka ma rację również. Jeżeli może wszystko, to dlaczego nie złamać zasad logiki, fizyki, matematyki? Równie dobrze, mógły sprawić, by 2+2=5, bo dlaczego nie?
__________________ Nigdy nie przestanę podkreślac pewnego drobnego, instotnego faktu, którego tak nie chcą uznać Ci przesądni ludzie - mianowicie, że myśl przychodzi z własnej, nie mojej woli... Ostatnio edytowane przez Howgh : 19-01-2009 o 22:50. |
19-01-2009, 22:58 | #249 |
Reputacja: 1 | Wszechmoc jest ideałem, którego nigdy nie uda się osiągnąć i już od podstaw niemożliwe - a więc jest pustym zagadnieniem. Można dyskutować o mocy danego demiurga, czy innej uniwersalnej siły tworzącej, lecz tworzenie czegoś co nie może zostać stworzone jest po prostu nielogiczne, a wychodzę z założenia, że coś czego nie można potwierdzić racjonalnie, najprawdopodobniej nie istnieje. Byt wszechmogący może nie podlegać zasadom logiki, ale wówczas byłby tylko ideą. Coś co jest poza nauką nigdy nie będzie pewne (właściwie nic nie jest pewne, ale to inna bajka). |
20-01-2009, 00:11 | #250 |
Reputacja: 1 | Jako katolik wierzę w istotę wszechmocy, w Boga wszechmogącego. Tak zostałem wychowany chociaż jak większość ludzi mam swoje kryzysy wiary i nie jestem gorliwie praktykującym katolikiem. Jeśli zaś chodzi o jej ograniczenia... pomyślcie gdyby wszechmoc ingerowała w życie ludzi, byłoby to niesprawiedliwe, by pomóc innym musiałaby skrzywdzić innych albo wzbudzić ich zazdrość. Czemu 2+2=4? Czemu nie 5? Bo jakieś zasady muszą być.. inaczej chaos byłby nie tylko na początku parafrazując mity greckie. Mamy więc wolną wolę i sugerowane prawa wg. których powinniśmy żyć. Tu można się spierać, że nie ma dowodów na istnienie siły wyższej bo "cuda" co prawda są, ale nie w naszym życiu, a może jednak są tylko po prostu nie dostrzegamy ich czasem uważając za coś zwyczajnego i małego? Czemu codziennie giną z głodu dzieci w Afryce a w Ameryce mają problem z otyłością? Czemu temu pilotowi w Ameryce udało się wylądować na rzece i uratować tych wszystkich ludzi? A czemu równie doświadczonym czasem pilotom się nie udaje? Może to szczęście, może Bóg ma taki plan, którego po prostu nie jesteśmy wstanie pojąć i może to życie tak naprawdę ma każdego z nas czegoś nauczyć. Gdyby człowiek znał odpowiedzi na takie pytania... byłby jak dla mnie za bardzo boski.
__________________ "Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021 Even a stoped clock is right twice a day |