30-01-2015, 21:50 | #71 |
Reputacja: 1 | Zdzisiek zaskoczony atakiem, a także szumem w głowie odwraca się na brzuch wciąż trzymając się rękoma za głowę. Gdy tak leży dyskretnym ruchem ręki wyciąga za pazuchy skalpel- Heh wiedziałem, że się przyda- pomyślał. Nagłym zrywem z okrzykiem: Banzaaaaaaaaaaaaaaai!!!!!!! rzuca się na Pawła. Skalpel wbija mu z impet w udo, a szybkim ruchem wali z kolana w łeb gdy tamten się pochyla z bólu. Rasputin całą masą wali się i przygniata Pawła do gleby. Ogłuszony, a także obolały woła do Andrzeja o pomoc. |
02-02-2015, 18:56 | #72 |
Reputacja: 1 | Nie było wyjścia. Rysiek przeszedł się po schodach, aby zobaczyć czy ktoś nie zostawił na korytarzu roweru. Pewnie nie zostawili, więc pozostało zrobić zwiad na podwórko, a potem ewentualnie do piwnicy. Kolejne parę haustów zawsze się przyda, a jakieśtam chłystki to nic dla Bimbromanty. |
03-02-2015, 01:06 | #73 |
Reputacja: 1 | Gdy Henio zobaczył co znajduje się w tym schronie pomimo iz był twardy to żołądek skręcił mu się niczym skorupa ślimaka. "Wdepnąłem w niezłe gówno" - pomyślał. Facet na fotelu szczególnie przykuł jego uwagę. Profesor postanowił zbadać, czy delikwent żyje a upewniwszy się zadzwonić na policję i poinstruować szczegółowo co gdzie i jak. Oczywiście przed przyjazdem niebieskich pocieszył więźnia, że pomoc nadchodzi, zgarnął co było cenne, zabrał torbę z dragami, kasą oraz innymi cennymi przedmiotami i na ukradzionym rowerze opuścił to miejsce. Nie opuścił jednak osiedla. Z cienia obserwował całe teatrum z policją dziewczynka i owym długowłosym więźniem.
__________________ Gargamel. I wszystko jasne |
03-02-2015, 10:38 | #74 |
Reputacja: 1 | - Ano, czujka się zawsze przyda a co do tej karty to nie wiadomo ile będzie z tego ale ze dwadzieścia zeta zapewne zbiorę starczy ? - Spytał. Nie słyszał okrzyków Zdziśka bo nie dość że był przygłuchy to skupiał się na robocie a wtedy w ogóle co mało kontaktował. |
04-02-2015, 21:15 | #75 |
Reputacja: 1 | Wyjście Ludzkości Sytuacja była dość dynamiczna. Po chaotycznym ograbieniu domu zadzwonil po służby porządkowe, zabrał jeden rower i zamierzał wydostać się. Spostrzegł jednak, że nie wie jak otworzyć drzwi garażowe, a wszystkie inne wyjścia zabarykadował. Odgarnięcie barykady trochę zabrało, a wtem rozleglo się pukanie do drzwi. Nie było możliwe, żeby aż tak szybko policja zareagowała - nawet gdyby byli przed samym osiedlem to przecież tam była brama. Profesor szybko wyjrzał przez okno i zobaczył strażnika z jakimiś typem. Strażnik trzymał pałkę. Wyglądają dość ponuro. Strażnik odezwał się: - Wiemy, że tam jesteś. Otwieraj drzwi natychmiast! Zabawa Nożem W czasie kiedy Paweł i Zdzisiek szamotali się na trawie Andrzej jak gdyby nigdy nic rozmawiał z dziewczyną. Ostatecznie Paweł wyrwał się ze śmiertelnego uścisku Zdziśka kilkukrotnie uderzając swoją głową w jego twarz. Rasputinowi pękł jakiś ząb, ale przynajmniej tamtemu nieźle poharatał skórę w okolicy uda. Skurwiel nie będzie mógł siedzieć przez tydzień! Narazie jednak szybkim tempem (utykając) oddalił się w zarośla i zniknął w nich. Tym czasem Rasputin spostrzegł, że ma skalpel wbity w brzuch... nie boli... tak jakby... dopiero po odejściu Pawła Andrzej zorientowal się co się dzieje. Zobaczył jak Zdzisiek wyciągnął sobie ostrze z bebechów i trochę krwi uleciało. Rasputin wygląda bardzo marnie, ale jest przytomny. Będzie potrzebna pomoc medyczna! Doniczki, Nóż i 7 Blantów Bimbromanta w tym czasie zwiedził klatkę schodową. Jako otwarta klatka schodowa w niezbyt ciekawej okolicy nie zawierała nic innego niż doniczki. W większości zresztą były tylko jakieś pozostałości roślin. Widać, że mieszkańcy nie dbali i przymarzły te zielone żyjątka. W każdym razie Bimbromanta odkrył, że na ostatnim piętrze jest niepilnowane przez nikogo wejście na strych. Tam było pomieszczenie z ciepłymi materacami, gdzie najwyraźniej jakieś Żule nocują. Ryszard zdziwił się tym znaleziskiem, bo nikt się nie pucował, że tu jest taka kryjówka. Na jednym z materacy śpi jakaś parka - oboje szczelnie opatuleni jednym, dużym kocem. Na innym materacu leży kilka flaszek, ale wszystkie puste. Pomiędzy butelkami widać nóż. Brudny od krwi. Bimbromanta zwiedził też podwórze, ale z wyjątkiem kilku samochód nie było tam nic ciekawego. Kocięba nawet poszedł sprawdzić, czy któryś jest otwarty, ale wszystkie były zaalarmowane, zamknięte, zimbobiliryzowane i w ogóle cuda wianki. Przebywając na zewnątrz spostrzegł, że z niektórych okien obserwuje go czujny wzrok nowoczesnego ormo o lepszych technikach szpiegowskich niż kgb i cia razem wzięte! Przebywając chwilę w tamtych rejonach Bimbromanta zwrócił uwagę na trzepak z boczną dziurą. Po wsadzeniu tam ręki wyciągnął paczkę papierosów ze zwitkiem 20 zł w środku. Łatwy łup? No nie taki łatwy, bo oczywiste było, że to punkt handlu narkotykami - o innej porze pewnie tam można byłoby znaleźć połówkę zielska. Piwnica składała się z jednych schodów prowadzących w dół aż do połowy korytarza - w jedną i drugą stronę była taka sama odległość. Kilkanaście, może do 30 metrów. Gdzieniegdzie paliły się żarówki, ale większość została wykręcona i skradziona. Po prawem - w oddali, poza zasięgiem wzroku, bo w kompletnych ciemnościach widać było sześć, małych, płonących punkcików. Rozmowy ucichły, gdy Ryszard zszedł na poziom korytarza - był w świetle i był doskonale widziany. Po zapachu można było poznać, że pali się tu narkotyki. Marihuana albo haszysz. Turecki. |
07-02-2015, 18:04 | #76 |
Reputacja: 1 | Rysiek pospiesznie schował 20 złotych polskich jakby to był niesamowity skarb. Prawie jak w tamtym roku co znaleźli tyle szmalcu przy akwizytorze że się ubzdryngolili jak nigdy! Kiedy zszedł do piwnicy skapnął się że mogła być to zapłata za turecki hasz. Bimbromanta zdał sobie sprawę, że zawodnicy w wyścigu będą się dzielić na tych narąbanych i tych mających rower. Słabo. Ale moment. Jak łebki palą hasz to może mają więcej hajsu? Bimbromanta zaczął się zbliżać w stronę płonących punkcików. Wsadził dłoń do kieszeni i namacał tam pudełko z zapałkami. Żarzące się pety by nawet wystarczył, ale wiadomo... lepiej uważać. - Dorzucą się panowie na wino? - zapytał Rysiu. Jednak w jego głowie już zrodził się śmiały plan. Mając nagromadzone w organizmie trochę mocy w razie odmowy lub przejawów agresji ze strony amatorów zielska Bimbromanta użyje "Siary", aby ich wszystkich... zdmuchnąć! |
09-02-2015, 18:46 | #77 |
Reputacja: 1 | Gdy Henio usłyszał wołanie i dobijanie się do drzwi czas i miejsce przestały dlań istnieć. Ściany się rozstąpiły a słońce zgasło wypalając przy okazji okoliczne drzewa i zamieniając okolicę w kamienną pustynię. Z tej ciszy i ciemności Profesor usłyszał potężny niczym mosiężna surma głos należący chyba do samego Boga. Głosowi akompaniował fortepian a następnie i gitara co tworzyło dziwny, bo przejmujący utwór. [MEDIA]http://youtube.com/watch?v=xsqEDmhncpU[/MEDIA] Wraz z trwaniem utworu z ciemności wyłaniały się obrazy i fragmenty czyichś wspomnień widziane przez bohatera z perspektywy pierwszej osoby. Profesor czuł wiatr we włosach i słońce na twarzy. Wszystko było tak realne, ze aż niesamowite. Utwór się skończył, a świat, jak gdyby nigdy nic powrócił do normalności. A moze to tylko przepita głowa Henia płatała mu figle tak samo jak z tamtym widzeniem w karetce, tyle, ze tu oprócz obrazów były i doznania zapisane przez pozostałe ludzkie zmysły. Nie było jednak czasu na roztrwanianie tego w tej chwili, bowiem strażnik nie przestawał się dobijać. - verfluchte Scheiße.* - mruknął do siebie po niemiecku. wiedząc, ze będzie musiał jakoś wybrnąć z tej sytuacji a co najgorsze uciec, zanim pojawią się tu gliniarze. Postanowił, dzięki swej wiedzy pociagnąć nieco tę niemiecką farsę. - Ja, ja, in einem Augenblick. Nur Kleid in etwas mehr Komfort. Sie können nicht warten geduldig etwas, anstatt anständige Bürger belästigen? Auch das Zeichen nicht deine Hure Mutter stammen.** - Niemiecka tyrada pełna pretensji w głosie musiała jasno odzwierciedlać stan rozdrażnienia "gospodarza" Oczywiście Profesor po cichu poszedł odgruzowywać kuchenne drzwi by wydostać się z matni. Nie zapomniał rozejrzeć się dyskretnie przez okno czy teren jest czysty. ----------------------------------------------------------------- * - kurwa mać ** - tak, tak, za chwilę. właśnie się ubieram w coś wygodniejszego. Nie mozecie trochę cierpliwie poczekać, zamiast napastowac porzadnych obywateli? Nawet postać nie daćie, kurwa wasza mać
__________________ Gargamel. I wszystko jasne Ostatnio edytowane przez Gargamel : 11-02-2015 o 12:23. |
10-02-2015, 02:14 | #78 |
Reputacja: 1 | - A ty co żeś zrobił ? - Spytał rannego Zdziśka nieco skołowany Andrzej - Ty wariacje nie miałeś, kiedy się wdawać w bijatyki?!! Przecie niedługo wyścig! Ja mam robotę do skończenia a to jeszcze trzeba alko i rowery skombinować, i co może mam ci jeszcze Ambulans wołać, co? Do meliny, którą być może namierzają Lamy?! A przenieść cię nie ma, jak bo coś sobie uszkodzisz! Do tego według prawa Murphiego czy jak go tam zwą to na pewno trafisz na tych, co źeś ich akurat obsmyczył i cię dobiją zamiast pomóc! - Bimbromanta darł mordę rwąc włosy z głowy krążył wokół Rasputina. - I co ja teraz mam zrobić, co? Nie mogłeś dać mi kilka minut żeby spokojnie skończyć robotę tylko musiałeś się wpakować w kłopoty i wszystko zawalić? - Złościł się na drugiego żula szukając jednocześnie rozwiązania patowej sytuacji w końcu wzrok padł na notatkę, jaką Rysiek zostawił na ścianie a kaprawą twarz rozjaśnił mu uśmiech - Słuchaj no mam pomysł, nie ma, co wierzyć medyką i innym konowałom, bo tylko by cię kredą i korpo tabletkami żywili! Trzeba jeno przeczekać aż wróci nas Bimbromanta z zapasami a on ci już przyłoży te jego ręce, które leczom i będziesz cały i zdrów! Problem tylko żebyś dożył jego powrotu a kiedy to może być chuj go wie! Mogę przyzwać moje moce winne Dżepetta żeby ci bebechy zdrewnić? Tyle, że z jednym piwem w krwiobiegu to nie zdziałam zbyt wiele! - Warknął ciągnąc wściekle kłaki na brodzie w zamyśleniu. - No trudno, wielkiego wyboru to my nie mamy! A nie chowasz przypadkiem jakiegoś denaturatu albo innej berbeluchy na czarną godzinę? A może zwinąłeś z tej karetki jakieś odkażacz z procentami? COKOLWIEK tam chowasz to się przyda, bo jak ta sztuczka się nie uda to zaraz zdechniesz stary - Zakończył nad wyraz spokojnie w porównaniu z rabanem, jaki robił podczas reszty swojej wypowiedzi. Po ewentualnym uzupełnieniu płynów Nowak spróbuje użyć "Rąk, które drewnią”, aby uratować brata w pijaństwie a jeżeli się nie uda to będą kombinować dalej. Ostatnio edytowane przez Brilchan : 16-02-2015 o 15:06. |
10-02-2015, 13:50 | #79 |
Reputacja: 1 | - Kochany Andrzeju uspokój się- Zdzisiu lekko się poprawił swą pozycję, aby wygodniej oprzeć się o ścianę- tam przy łóżku powinna być torba z medykamentami, które zwinąłem. Pod mą "poduszką" chyba znajdziesz piersiówkę z mym winkiem. Nie śpiesz się nawet nie boli, a zresztą i tak nie zdechnę, bo jak miałbym zdechnąć bym już dawno kopyta wyciągnął. Po tym monologu Rasputin wziął swe bebechy tak jakoś je do środka wciągnął żeby nie zwisały. Po tym zabiegu czekał na dalszy swój los z obojętną miną. |
11-02-2015, 21:55 | #80 |
Reputacja: 1 | Profesor skończył swoją tyradę, a wtem usłyszał niemiecki głos "Nie pozwólcie mu uciec! On nie może stąd wyjść żywy!" i ostrze siekiery błysło w niewielkim, nowym otworze w drzwiach wejściowych. Niektórzy w takich momentach powiedzieliby "I chuj." i poszli spokojnie do drugich drzwi, ale nie Profesor. O nie! Ten znalazł się jakby w transie, jego umysł szedł spokojnie, ale ciało rzuciło się ku tylnemu wyjściu i odgarniało barykadę. Po chwili pojawił się i umysł. A umysł jak to umysł. Ciekawski. Głowa Profesora rozejrzała się dookoła... ... zupełnie jak Andrzeja Nowaka, który próbował ręców które leczą, a zamiast tego wyszły mu ręce co leczo. Rasputin leżał na trawie rozłożony niczym myta sałata czekająca do wrzucenia do miski i zalania śmietaną, a klęczący nad nim Złomokleta próbował swoich dziwacznych sztuczek. Dziwacznych? Tak, to dobre słowo, gdy jest się praktycznie że trzeźwym. No bo był prawie że trzeźwy. Nawet jakby go złapali w samochodzie to by co najwyżej wykroczenie załapał - tak bardzo był trzeźwy. Normalnie jak świnia. Jak nie do poznania. Ani Rzeszowa. W każdym razie Rasputin cośtam sobie posprzątał ranę, że przynajmniej mu nie zwisało nic co nie powinno, a Złomokleta przytknął swoje dłonie do niej. Początkowo Zdzisiek Konieczny myślał, że kolega mu tamuje ranę, ale po chwili poczuł ostre szczypanie. Spojrzał na Złomokletę i zauważył, że ten ma ręce czymś strasznie ufajdane. Potem spojrzenia Złomoklety i Rasputina spotkały się - tam, niedaleko na trawie było stare leczo, które były wyrzucone przez kogoś dzień, czy dwa temu. Złomokleta śpiesząc o ratunek dotknął najpierw tamtego miejsca trawiastego - zajmującego ledwie ze pręcika kwadratowegona tym dwakroć pręcie większym kwadratowym zimi, która żeśta zajmowali te panoczki. W każdym bądź razie Rasputin wrzasnął, że jest apteczka i jest więcej alkoholu! Dziewczyna szybko przeniosła się do wskazanego miejsca i błyskawicznie wydoiła z pierściówki całą zawartość po czym podała apteczkę krzycząc w szoku jak może pomóc, jak może pomóc. W tym czasie w przeklętych podziemiach Bimbromanta trafił na godnych siebie przeciwników nie dysponując znacznymi zapasami alkoholu. To znaczy: miał przesrane. Odmówili, a ognisty podmuch, który sprowokował został odbity przez Styl Wody: Żółty Deszcz! W mrokach siedzieli prawdziwi szinobi rodem z japońskiej groteskowej twórczości. Zapach moczu rozlał się po całej piwnicy. Ale ten podmuch, ta chwila wystarczyła Bimbromancie, że trafił na grupę młodocianych kiboli, a w tym co najmniej jeden miał w swych dłoniach maczetę. Może i nie mieli 20 lat, ale z pewnością mieli zadatki na recydywistów! Bimbromanta już wyciągał drugą zapałkę (no bo zapałek miał więcej niż oni moczu), gdy usłyszał różne okrzyki, z których jeden zwłaszcza wyróżnił się: - Zajeb skurwiela! - i dźwięk podnoszonej cegłówki. Jak on brzmi? Każdy kto to słyszał wie dokładnie jaki to dźwięk. Na koniec wypadałoby jeszcze wrócić do Profesora, który nikogo nie zobaczył w oknie. Informacje o tym, że był otoczony były grubą przesadą wynikającą wyłącznie z próby zwiększenia dramatyzmu sytuacji. Faktem jednak było, że ktoś właśnie przebija się przez drzwi wejściowe siekierą. |