Cass - Jestem Peter, zaczął robotę w tym sezonie. Jest świetny, ale mało… społeczny. - wzruszył ramionami - Po robocie od razu się zrywa. W sumie to nawet nie wiem gdzie mieszka. Odpuść sobie go mała. Tak będzie lepiej dla ciebie. Podobno lubi ostre zabawy… niekonieczne ze zgodą partnerki. Spojrzał na dziewczynę i powiedział poważnym tonem: - Zapomnij o nim. Marcus Gdy tylko skończył ludzie popatrzyli po sobie i zaczęli się odwracać i odchodzić. - Urzekła mnie twoja historia, piękny kawalerze - powiedział wysoki i barczysty mężczyzna w średnim wieku, ale na pierwszy rzut oka sterany życiem. Trzymał w ręku reklamówkę z zakupami, a do wargi miał przyklejonego papierosa - Pięć stówek, a zaprowadzę cię do niego. Michael Jeżdżenie nie przyniosło żadnego efektu oprócz spalenia benzyny. Zaglądanie ludziom do domów było… zwyczajnie nudne. Nikt nie robił nic ciekawego. Ot, zajmowali się domem, oglądali telewizję albo plotkowali z sąsiadami przez płot. |
- Tak myślałem że to nie będzie tania pomoc, ale aż tyle? I to jeszcze tak wcześnie? No nic. Mam chociaż nadzieję że suka dostanie porządną nauczkę. - sięgnął do bocznej kieszeni spodenek i wyjął mały pliczek pieniędzy. “Dobrze że nie chciało mi się zmieniać spodni. Ale cały wczorajszy zarobek poszedł się jebać.” Przeliczył pieniądze na oczach faceta. Odłożył z tego 20$ i wręczył 500 mężczyźnie. - Daleko to? Możemy podjechać. Będzie szybciej. |
Facet wziął kasę, przeliczył po czym schował do kieszeni. - Chodź piękny kawalerze - odwrócił się i nie patrząc czy idzie za nim Marcus poszedł chodnikiem. Szli z dziesięć minut mimo, że na każde pytanie czy daleko odpowiedz była jedna. “Już zaraz”. W końcu skręcił w jakieś podwórko, po kilku krokach zatrzymał się przed gankiem i wskazał dom, który niczym się nie wyróżniał. - To tu. Nie lubi jak mu przeszkadzać. - Powiedział i odwrócił się by odejść, zostawiając Marcusa samego. |
Zirytowana hipokryzją kolesia krucza zmarszczyła brwi „Nosz kuźwa… siedzisz tutaj i wzruszasz ramionami udając troskę? Ja pierdykam, co się z tymi ludźmi dzieje?” Przestąpiła z nogi na nogę i walnęła: - Hej Peter. Dzięki za ostrzeżenie. Ale powiedz mi coś … tak dla zaspokojenia mojej ciekawości… - siorbnęła herbaty z namysłem - Skoro wiesz - bo zakładam, że plotek nie rozpuszczasz, prawda? -że on ma zwyczaj gwałcić laski, to czemu nie zgłosisz tego nigdzie? Bo ja wiem, na przykład… um… do pracodawcy albo na policję? Boisz się go czy cierpisz na chorobę współczesności zwaną „mamtowdupie-izm”? - uśmiechnęła się niewinnie, mrugając rzęskami. |
Ratownik popatrzył i powiedział: - Jak to mówią gliny: DOWODY. Gdybym miał to w dupie już byś za nim szła a ja prażyłbym się w słonku. A gdybym był dupkiem z korporacji to bym powiedział, że ma bilans na plus. - wskazał na ocean a potem na okoliczne imprezownie - Czaisz? Plotki to za mało. A teraz dzięki za rozmowę, ale robota czeka. |
Marcus miał nadzieję że stoi przed właściwymi drzwiami. Był już zmęczony a to dopiero połódnie. Te ciągłe nie powodzenia i problemy wysysały siły z nienawykłego do tego ciała. “Niech chociaż teraz pójdzie w 100% gładko.” Odwrócił się do furtki i ruszył w jej stronę wyciągając telefon. Wybrał najpierw nr do Michael’a. - Mam adres. Przyjeżdżaj. - powiedział krótko gdy usłyszał potwierdzenie odebrania połączenia. Po skończonej rozmowie zadzwonił do Indiańca. - Znalazłem gościa. Podjedź... |
Arthur chwilę później był już przy Markusie zerkał na chatę która w zasadzie niczym nie wyróżniała się od pozostałych - "i słusznie" - pomyślał, ostatnie czego takiemu kapłanowi było potrzeba to nadmiar zainteresowanych przybłędów. W ręku trzymał butelkę whiskacza zastanawiając się czy samemu się z niej nie napić dla dodania animuszu. Jakby nie patrzeć zmierzali do osobnika który dysponował nie małą mocą i mógł zupełnie nie być zainteresowany pomocą w odnalezieniu szamanki. Równie dobrze on sam mógł stać za jej porwaniem... Wiedział jednak że nie przybyli tu bez powodu, mieli robotę do wykonania i trzeba się nią było zając. Grupa rozjemców może nie była jeszcze znana ale dysponowała pewnym niezaprzeczalnym atutem którym można się było posłużyć w każdej negocjacji - byli tymi którzy mogli zając się zasadniczo każdym problemem , a wszak taki bokor musiał jakieś swoje problemy mieć. W zasadzie jak każda nadnaturalna istota. A jeśli nawet obecnie ich nie miał, warto było mieć taką grupę po swojej stroni na wypadek przyszłych problemów... prawda? Gdy tylko Micheal do nich dołączył, zapukał w drzwi wskazanego domostwa. Raz kozie śmierć... |
Pukanie ucicho. Przez chwilę nic się nie działo. W końcu usłyszeli jak coś z rumorem zbliża się do drzwi. Pisk linoleum, a potem nagle jednym szarpnięciem otworzył drzwi… nastolatek. - To nie do mnie, mamo - wydarł się w głąb domu. - Jakiś dwóch starych zgredów, więc chyba do ciebie... Chwile wpatrywał się w Marcusa, przekrzywił głowę i nagle wyrżnął go otwartą dłonią w bark. - Stary, to naprawdę ty. Zajebiście grałeś wczoraj, a ten kawałek… ta da ta dadaa - fałszywie zaśpiewał coś czego Marcus nie potrafił nazwać, za to poznał imitacje siebie grającego na gitarze, którą odstawił małolat. - Odlot. |
O ile bokor nie mieszkał z rodziną to kiepsko wyglądało jego "odnalezienie" , zwłaszcza że młody wołał mamę , nie ojca. Choć kto wie , może bokorem była kobieta? Nie zamierzał tego wykluczać, mimo wszystko spojrzał z ukosa na Marcusa podnosząc brew , lecz nie komentując. Na słowa dzieciaka uśmiechnął się tylko , wyglądało na to że jego towarzysz był na swój sposób sławny i rozpoznawalny, miał też swoje zaplecze fanów... Dobra sprawa jeśli planowało się napad na sklep ze słodyczami... |
Michael już przemierzał ósmą ulicę gdy zadzwoniła komórka. Dzwonił Marcus, że mają adres. Michael zatrzymał się i wklepał podany adres do GPS-a i ruszył wyznaczoną drogą. Kiedy zajechał, zostawił auto na przestrzał na drugiej stronie ulicy i ruszył pod adres. Kiedy doszedł zobaczył chłopaka, który właśnie w bark przyjacielsko strzelił drużynowego grajka. Podszedł do nich z wolna. Analizował dom czy nie ma przypadkiem śladów magii czy jej używania. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:05. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0