Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-08-2017, 23:18   #31
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację


Wystąpienie Freyvinda


Po poczynionych obrzędach i ofiarach dla bogów, Freyvind wyszedł naprzód odziany w strój dostatni zakupiony przed thingiem. Płaszcz obszyty futrem białego niedźwiedzia i ciężka kolczuga powiększały jego sylwetkę i dodawały mu mocy, a bogaty hełm powagi i groźnego wyglądu. Mocnym krokiem wyszedł na plac pośrodku thingu, w którego centrum ułożono wielki stos drewna jakby na jakieś upiornie wielkie ognisko. Przystanął przy głazie wysokim na półtora chłopa, pod którym w czas thingu zasiadywał logmadur, mówca praw, przewodzący wiecowi. Wtedy to sięgnął po moc Canarla drzemiącą w nim i dodająca mu jeszcze splendoru w oczach śmiertelnych niczym jak urok rzucony przez seidr. Zdjął hełm i bladą twarz skierował na zgromadzonych wokół Dunów tocząc wzrokiem wokół. Nie tylko Northmani z Denemearki się tu zgromadzili, było wszak wielu z Nord Vegr, a i wypatrzeć można było gdzieniegdzie charakterystyczne dla Svedów i Gotów kubraki. Głównie jednak to poddani Bacsegi z Jutlandii zgromadzili się tłumnie jako i Dunowie z Zelandii, Skanii i Hallandu.

Całkiem urodziwe rysy skalda współgrały z pięknie przystrzyżonymi tego ranka włosami i brodą doprowadzoną do ładu, ozdobioną srebrnymi koralikami. Urok z mocy krwi jakiego afterganger używał jeszcze powiększał jego wrodzoną charyzmę i nabyty autorytet. Ludzie milkli odruchowo skupiając na nim swe spojrzenie i uwagę. Niektórzy co go znali, a może pouczeni zostali aby tak się zachować w celu potoczenia wszystkiego wedle planu Freyvinda, zaczęli gromko domagać się sagi, a wkrótce więcej głosów do nich dołączało. Wkrótce o opowieść wołała już spora część tłumu wywołując tym lekki uśmiech na twarzy skalda. Wziął hełm pod pachę i wzniósł rękę w górę uciszając zebranych.
Po tym zaczął głosić sagę:
Arnulf zwał się mąż co jarlem był daleko na północy, a synem był Thorvalda zwanego Niedźwiedziem, który przydomek wziął od furii jego w tańcu włóczni, oraz Hamary, córki Myrkvida Przesądnego. Ludzie nazywali go też czasem Ospałym, bo nim w czas kruków w dłoń nie pochwycił miłosną ofiarę Freyra by straszną śmierć wokół siebie czynić, niemrawy był jak niedźwiedź w czas wilków. Znano go też jako człowieka, co słowa danego nie złamał, dla wojów z hirdu swego niczym brat był, a dla tych co pod władzę jego się oddali na jarla wynosząc sprawiedliwy niczym sam Jednoręki. Rządy swe sprawował tak dawno temu, że mało kto o nim słyszał. Dawno jeszcze przed czasami gdy przodkowie nasi nauczyli się morskie rumaki budować i wielorybie drogi ujarzmiać.

Hjalmar zwał się chłopiec co synem był jarla Arnulfa i Holgery Złotowłosej, córki jarla Tymira Wysokiego. Dzieckiem był radosnym i choć malec z niego był jeszcze to wielu mawiało jak bardzo ojca przypomina tak z wyglądu jak i zachowań. Run Kochanki o sag drogę jego pytane, opowiadały o godnej i wiernej rodzicielowi. Sam Arnulf nauczał go jak dobrym rozdawcą pierścieni być i ludzi chronić, oraz dbać o nich. Nie było męża ni niewiasty co by wątpili, że gdy dorośnie, po ojcu on nad ludźmi stanie. Mądry, potężny i bogaty. Prządki losu zdawały się mieć go w opiece.

Zdarzyło się to w czas Hel, że na polowaniu jarl gór wielce Arnulfa poszarpał i prawie bez życia do halli druhowie go znieśli. Łoże jego Baldera ostatnią wędrówką pachniało, tak straszne rany przez wielkiego zwierza zadane były. Ludność smutkiem się okryła.
Kjrtan, pierwszy dzierżyciel włóczni w hirdzie na prośbę do jarla przystąpił.
Tak Arnulf wtedy rzekł:
- W łożu odchodzę nie na thingu Odyna, więc trafię do królestwa córy Pana Ognia, nie do stu wrót pałacu. Nie tym się mi martwić, a Hjalmara przyszłością. Potężny i silny woj po władzę sięgnie, jak tradycja każe. Wy zadbajcie jeno by synowi memu nic nie brakło.
Tak mu Kjartan odpowiedział:
- On krwi Twej i saga jego niczym Twoja. Ciebie w nim widzimy, jego do władzy wyniesiem. I wierzę, że w Valhall się spotkamy.
Arnulf rzekł:
- Tego nie róbcie, nie dziecku ludziom przewodzić. Frigg to rana będzie.
Kjartan odpowiedział:
- Tak postanowiliśmy. Krwi twej służyć. Na krew własną.
Arnulf przed ranem zmarł. Ludzie płakali. Stół Surtra dla Hel zapłonął.
Zwyczajem było, że dziedzic potęgę bogactwa zmarłego jarla dziedziczył, co najbogatszym go czyniło. Gdy stos dogasał zgromadzeni władcę nowego obierali, a hird decydował czy w obronie praw syna zmarłego stanie. Bywało, że thing kogo innego wynosił do przymiotu Odyna i Freyra i długo spór z hirdem toczył, miód kruków obficie czasami lejąc.

Olofr zwał się mąż co synem był Egnirra Pająka i Sigridy, córki Ragnara zwanego Wilkołakiem. Jarl to był potężny, w sąsiednim fiordzie dzieciom Olchy i Jesionu przewodził. Przybył o wodzostwo się ubiegać, a dawni poddani Arnulfa zgodzili się z tym, bo najlepszym był wojem i najbogatszym w okolicy. Sławę miał wielką i rodu był sławnego.
Hird zmarłego wtenczas stanął pod bronią wokół jego syna.
Tak Kjartan rzekł:
- Hjalmara praw bronić będziemy. W nim jarla widzimy. Nikomu innemu służby nie przyrzekniemy. Na krew i śmierć.
Olofr przed wojów swych wyszedł co z nim licznie przybyli i tak mu powiedział:
- Każdego mogłeś wybrać przeciw mnie, ty zaś pieśń Lokiego z halli Aegira mi niesiesz, szczenię przeciw wilkowi wyższym stawiając. Odstąp.
A Kjartan tak mu odrzekł:
- W nim Arnulfa wielbimy. Na krew i śmierć.

Karmiciele kruków Olofra na znak jego rzucili się w taniec topora z ludźmi Kjartana. Płyn życia hojnie Jord rosił, a zbrojni padali w jej objęcia. Ludzi Olofra wielu było, a Kjartanowi nosiciele tarcz w mniejszości, drogo jednak życie sprzedawali. Kara Lokiego ściskała serca mieszkańców fiordu Arnulfa, gdy widzieli padających ziomków, co sąsiadami i przyjaciółmi ich byli. Najlepszych, najbitniejszych. Ich dumę i obronę.
Kjartan i trzech innych z hirdu na nogach jeno ustali poranieni, gdy wojowie Olofra po dzikiej walce cofnęli się. Przewaga przybyszów tak wielka była, że broń rzucili precz i oblubienice mieczy tylko w dłoniach mocniej ścisnęli, by żywymi ostatnich wrogów wziąć w dolę Idunn.
Tak wtedy Olofr rzekł:
- Honor i chwałę pokazałeś. Godnym i wielkim wojem jesteś jako druhowie Twoi. Teraz wierność mi przyrzeknij z woli słowa, albo cię przymuszę.
Tak mu Kjartan odpowiedział:
- Hajlmar jarlem naszym. Na śmierć i krew.
Miecz w dłoni odwrócił i rzucił się nań. Trzech ostatnich druhów jego uczyniło to samo.

W czasach tych bywało, że gdy to nie zmarłego rozdawcy pierścieni krwi nosiciel władzę od biesiadników Jednorękiego odbierał, inny wybrany zabijał go, by uchronić się od zakusów pretendenta w przyszłości. Tak tedy Olofr miecz wyciągnął i ku Hajlmarowi krok postąpił.
Dziecię Arnulfa ostrze wyrwało z piersi Kjartana i przed nim stanęło.
Tak rzekło:
- Wszechojciec krzywo na ciebie spojrzy wielki Olofrze gdy dziecię w mrok Hel odeślesz bezbronne. Tak tedy patrz, miecz w ręku dzierżę, byś gniewu Powieszonego na siebie nie ściągnął. Dam ci i więcej. Zabicie dziecka chwałę twą umniejszy, więc sam ścieżkę do Siostry Wilka sobie otworzę. Za jedno to uczynię. Na Asów i Wanów przyrzekniesz, że dla ludzi mego ojca godnym i dobrym jarlem będziesz.
Tak powiedziawszy jako wczesniej Kjartan bez ducha leżący mu u stóp, o swoją wątłą dziecięca pierś czubek miecza oparł.
Olofr nie rzekł nic jeno głową skinął.

Ingrid zwała się córka Kjartana, co matka jej w połogu zmarła. Oczko w głowie hirdu przewodnika ukochane przez niego i rozpieszczane. Nie było męża ani niewiasty, co by radości w nich nie wzbudzała. Słońcem fiordu ją zwano.
Teraz szloch dziewczynki rozdarł Midgardr gdy z krzykiem rzuciła się do ciepłego jeszcze ciała rodzica i miecz jednego z wojów z łona Jord podniosła.
Ostrze do szyi swej przyłożyła i w soli strugach wypowiedziała:
- Na śmierć i krew.
Hjalmar zdążył jeno broń jej z ręki wytrącić. Nic więcej.
Wrzask jeden rozległ się jakby świat miał na dwoje rozedrzeć. Mieszkańcy fjordu rzucili się na hird Olofra jak przekleństwo Sól i Maniego. Kobiety drapały i gryzły jak w szale niedźwiedzich koszul, a mężowie co nie zbrojni na thing pogrzebowy przybyli, chwytali w ręce co kto miał, choćby i gołymi rękami śmierć zadawali. Dzieci do chat się rzuciły broń ojców nosić.
Sumienie Thora opanowało wszystkich, a zaskoczeni wojowie Olofra zmęczeni walką z hirdem Kjartana, ginęli mordowani bez litości. Sam pyszny jarl zbiec chciał, lecz psy z osady poniesione szałem ludzi, rzuciły się na niego i rozszarpały żywcem. Torfi, wioskowy głupek był tym co zdążył do rozdzieranego szczękami i wrzeszczącego Olofra dopaść i miecz z prawicy mu wydrzeć. Dzieci Garma w szale dłoń mu odgryzły, ale czynem tym Torfi jarlowi Helheim, a nie Valhallę zapewnił, bo nijak temu co bez broni w ręku przez psy rozdartym, do Valhalli się dostać.

Hjalmar jarlem został.
Długo rządy sprawował.
Ingrid za żonę pojął.
Godnym był następcą Arnulfa.


Podczas głoszenia tej historii w tłumie rozlegały się szepty gdy ludzie wzajem zgadywali i wyjaśniali sobie kenningi jakie skald wplótł w opowieść. Poetyckie przenośnie były bardzo często używane przez skaldów, ale kluczem było używać ich jak najwięcej w sposób z jednej strony wysublimowany, a z drugiej tak by dana grupa miała szansę je zrozumieć. Wielbiące słowne zagadki społeczeństwo lubowało się w tym, więcej pamiętając głoszoną opowieść i samego skalda gdy ten kenningów umiejętnie i rozważnie używał. Tu Freyvind nie przesadzał, ale i nie używał jedynie prostych, bo w tłumie co błyskotliwsi wypatrywali tylko okazji by rozumem się pochwalić i szeptem tłumaczyć innym co bardziej zawiłe zwroty.
Przez pewien czas milczeli wszyscy gdy skald ucichł, ale nim stan ten przerwany został wiwatami, wykorzystał on skumulowane w nich emocje wzbudzone jego słowami. Saga była jedynie jednym z etapów, doprowadzenia ich na skraj, aby chętni i gotowi byli pójść choćby na kraniec świata.

- Jak się zwiesz? - Skald zakrzyknął gromkim głosem wskazując hełmem na potężnego Duna stojącego w pierwszym rzędzie i wzrostem dorównującym Bjarkiemu. Mężczyzna aż się cofnął i zamrugał.
- Lars. Lars Sigurdsson, z Lindholm Høje - odpowiedział zdziwiony pytaniem.
- Zazdroszczę Ci, Lars.
Wielki Dun popatrzył po ludziach stojących obok nic nie rozumiejącym spojrzeniem .
- Zazdroszczę Ci Lars, że czuć na skórze możesz promienie słońca dające ciepło. Zazdroszczę ci, że kiedyś z dumą będziesz patrzył na swych synów wracających ze swego pierwszego wikingu w chwale walecznych wojów. Zazdroszczę ci tych chwil radości gdy oddawać będziesz córkę o policzkach zarumienionych nieśmiałością zawołanemu młodzieńcowi, a sąsiedzi zazdrościć ci będą żes tak dobrze dziecię wydał. - Lars spuścił lekko wzrok, faktycznie były to rzeczy niedostępne aftergangerom, ale woj nie chciał potwierdzać tego swym wzrokiem przed nieumarłym skaldem. - Ale to drobnostki. Najbardziej, zazdroszczę ci dotyku zwiewnych dłoni Walkirii unoszącej cię z pola, na którym znalajdziesz dobrą śmierć. Przejścia przez Walgind do Valhalli i ucztowania co wieczór z największymi wojami północy przy mięsiwie Sahrimnira i mleku Heidrun u boku Wszechojca. Albo i igrania ze służkami Frei na zielonych polach Fólkvangru, a może i z samą najpiękniejszą z bogiń, która znana jest ze swej rozpusty. Aż zabrzmi zew Gjallarhorna tkniętego oddechem Heimdala - Frey mówiąc powoli zbliżał się do rosłego Duna, aż stanął przed nim - i będziesz miał największy z zaszczytów jaki można sobie wymarzyć. Stanąć do bitwy u boku Asów i Wanów jako einherjar w największej bitwie dziewięciu światów. W Ragnarok - ostatnie Frey praktycznie wykrzyczał.
- Mi i mnie podobnym - powiedział ciszej, ale wciąż na tyle mocnym głosem by być dobrze słyszanym - to nie przeznaczone. Nas Odyn już naznaczył jako einherjar ale nie obdarował szansą na to co czekac może was, w Asgardzie. Nam inny los przeznaczył, tu w Midgardr…
Skald powrócił na miejsce przy kamieniu.
- Gdy ludzie odwrócą się od bogów i zapomną o nich, ci zatracą się w nicości. Zamiast Ragnaroku Asgard opanuje mgła niepamięci. Nie będzie epickich bitew, biesiad i chwały, tylko mrok i pustka dla umarłych wojów, w tym i was, którzy tam traficie. My, dzieci Canarla stąpający po Midgardr po swej śmierci w obliczu Maniego dzięki darowi Nekromanty, dbać musimy aby tak się nie stało. My tu czynimy to wszystko, abyście mogli zaznać chwały nie danej nam. Zazdrośni o to, ale wierni Wszechojcu tak czynimy.

Skald potoczył wzrokiem po tłumie.
- Są tacy, co mówią - podjął po chwili - że jeno garstka do Walhalli trafi, a innym Helheim przeznaczone, bo nie każden przecież na polu bitwy z mieczem, włócznią lub toporem w ręku legnie. I źle mówią. Do Helheim trafiają ci co ze starości zmarli, lub od chorób, samobójcy oraz co za życia szumowinami byli za nic tradycje mając, prawa i honor. Ci co dobre życie mieli i tym co robili przypodobali się bogom, w pałacach ich zasiadajć winni, a gdy wielce się wykazali tym to wierzę, że choćby i chorobą złożeni legli albo we śnie z siwa głową odeszli i im to przeznaczone. Nie Hel dla niewiasty co w miłości odchowała zastęp synów, córek i wnucząt w szacunku do tradycji, dla niej Fensalir, pałac Frigg. Glitnir nowym domem godiego przez całe życie wskazywanego jako sprawiedliwego w głoszeniu prawa, a Njord być może zabierze do Noatun zmarłego kupca, co hojnym był i szczodrym, a ród swój złotem zabezpieczył i potężnym uczynił. Ilu Asów i Vanów tyle hall ich do zapełnienia by usługiwać i towarzyszyć im nim pianie kogutów ogłosi ich zmierzch. Każden z was może to osiągnąć, mąż czy niewiasta, a część nawet sagę swą życia jako einherjar zakończyć.
Freyvind znów potoczył wzrokiem po zebranych.
- Ale Wszechojciec surowy jest, nawet syn jego, Balder, uniesiony pychą i każący włóczniami w siebie bić i strzałami szyć, ufny w wyproszoną przez Friggę nieśmiertelność, jako samobójca do Hel trafił. Kto niegodne życie prowadzić będzie, ten jako bezmyślny trup na Nagelfarze popłynie za sternika mając Lokiego.
- Sasi jeszcze sto lat temu tych samych wyborów podejmowali się czcząc Powieszonego i innych Asów i Wanów. Aż przyszli Frankowie. - Skald krzyknął i aż zgrzytnął ze złością. - Śmiertelnym jeszcze byłem gdy szły wieści z południa. Kto nie przyjmował wiary w Białego tego mordowano. Tysiące wygnano z domów i sthrallono, ścięto święty Irminsûl, w którym sasi widzieli midgardzki korzeń Yggdrasil. Wypleniono wiarę ojców tam mieczem i batem. A Eryk Dziecię pięc dziesiątek lat po tym do Denemearki wpuścił kapłanów Jedynego i Białego! Kościoły pozwolił budować i głosić że Asowie i Wanowie to jeno złe duchy i byśmy ich opuścili! Byli tacy, dla których droga by uniknąć Helheim zdawała się za trudna i czynili jak południowi kapłani im rzekli.
Skald uniósł do góry pięść.
- Jeden im się postawił! Jarl Agvindur, einherjar, wnuk Canarla. Kapłanów Białego wygnał, ich świątynie spalił, a do władzy (sam jej nie szukając) wyniósł Bacsegę, którego znacie jako mądrego, dobrego i wiernego tradycji króla. Potem porzucił wszystko i przybrał imię Welanda, bo wiedział, że Frankowie, którym nie udało się słowem nas w szpony swego zachłannego boga rzucić, mieczem to uczynić spróbują, jak z Sasami im się udało. - Znów zbliżać się począł do Larsa. - I przyjdą tu jak przyszli tam do nich. I wtargną do twego Langhusu Larsie, na włócznie nabiją głowy twych synów, tuzinami gwałcić będą twą córkę, psom rzucą twe wnuki lub oddadzą je na wychowanie kapłanom, aby głosiły po latach chwałe Białego - stanął przed wielkim Dunem - a Ty może ostatnie najmłodsze dziecko chcąc ocalić być może krzyż ucałujesz - zaakcentował “być może”, aby sromoty nie przysporzyć mu pewnością takiego czynu - pokłonisz się zdechłemu na krzyżu synowi Pazernego. Jako i inni ocaleli z frankijskich mordów. Wieszczka Elin przepowiedziała trzynaście lat temu w Ribe, że to droga północy, jeżeli nic z tym nie poczniemy aby los ten zmienić. Ci zaś co umrą broniąc pamięci przodków, tradycji i wiary trafia do Asgardu, do boskich hall jako godni tego. I nie nacieszą się tym, bo rozpłyną w nicości, jak Asowie i Vanowie od których pod groźbą śmierci odwrócą się ludy północy. Znikną sagi, znikną święte miejsca - spojrzał wymownie na Erlinga i Solveig - zostanie tylko kraj krześcijańskich cór waszych i synów. Tak wskazuje przepowiednia, za które Elin Wieszczka oddała oko trzynaście lat temu w Ribe.

Freyvind cofnął się bliżej centrum placu.
- Ale w przepowiedni tej pokazana jest droga by tego uniknąć. Powiedziane zostało, że ofiary czynić i paleniska w świątyniach rozpalać, to dym z nich osłoni północ przed wzrokiem wroga. Na to za późno, już tu byli i gotują się na nas, ale powiedziane było też że w szeregu jeden przy drugim musi iść, każdy za każdego. Teraz zostało tylko razem stawić czoła. I to zrobił Agvindur - skald krzyknał. - Po wypędzeniu sług Białego i uspokojeniu kraju przyjął imię Welanda, wziął wojów i przez wiele lat łupił i palił kraj Franków. Ale i on zbłądził albo to północ zbłądziła, bo nie każden za każdego stanął. Jeno część wojów ruszyła za morze by zniszczyć zagrożenie tam, nim tutaj stanie pod naszymi miastami. Weland dostał się w ręce Franków na powrót stając się jeno Agvindurem. Jam jego brat przez krew. Ja Freyvind syn Lennarta z Roskilde, przez krew i noc syn Eyjolfa, syna Canarla, pierwszego aftergangera i pierwszego einherjar zrodzonego mocą Nekromanty dla Midgardr. Odrzucam swe imię i jak brat mój przyjmuje imię Welanda po nim. Na śmierć i krew. Ruszam do kraju Franków. Po śmierć i krew. Ruszam by zatrzymać sługi Białego na ich ziemi i tam ich wyrżnąć dla pokoju północy wiernej przodkom i bogom.
Potoczył po wszystkich płonącym wzrokiem, a dwóch pachołków zbliżyło się zapalając ogromny stos.
- Wzywam was Dunowie i Nordmani! Svedzi i Goci! Einherjar i Ulfhedin! Wzywam was byście ruszyli do wypełnienia przepowiedni. Niech furia całej północy spadnie na kraj Franków nim przybęda tutaj. Niech drakkary powrócą pełne srebra, złota i zboża, a na pokładach ścisk będzie od branek i thralli po wypaleniu tego przebogatego kraju. Do szczętu. A ci co padną w takim boju słysząc nad sobą wojenne wycie szarżujących Walkirii, poprowadzeni przez nie przejdą przez Walgind jako najpierwsi z einherjar.

Na placu było jasno niby w dzień. Wielu, naprawdę wielu spośród tysięcy zgromadzonych mężczyzn i kobiet miało ze sobą pochodnie, a wielkie ognisko płonęło w centrum okręgu jaki przybyli na thing Freyvind spiął się i wskoczył na głaz, na co rozległy się bębny i...
- Koooooooooooooooooooom! - wystrzeliły nagle pod niebo głośne głosy kilkunastu dziewcząt umiejscowionych w różnych miejscach tłumu, jakby wskoczenie Freya na głaz było dla nich znakiem. Wydarły się równocześnie i nagle, z całą mocą gardeł, odziane w jedynie w białe giezła, a zaskoczeni ludzie wokół nich na to aż odskakiwali.
Mocny głos Bjarkiego przebijał się w ciszy jaka nastała gdy kobiety przestały krzyczeć:



Kom Austre
Kom gryande dag
kom fedre og mødre av
Høgtimbra ætter
Kom hanar i heimar tri
Powiedzieć, że wielki Dun nie był dobrym śpiewakiem, to jak nie powiedzieć nic, ale jego mocny głos raczej skandował pieśń niż wyśpiewywał. Szedł od wschodu również ubrany w białe giezło narzucone na ogromną sylwetkę, a ludzie rozstępowali się przed olbrzymem, aż kończąc wszedł w obręb okręgu i przystanął.
Jorik na to ruszył pomiędzy ludźmi od południa śpiewając swoją część pieśni:
Kom allfader Odin
Kom moder min Frigg
Kom vise vanar
Kom utgamle thursar
Om frøa er ber
syng den song
som i fordums liv avla
On miał o wiele lepszy głos i robił z niego użytek. O wiele drobniejszy od godiego nie miał jednak problemu z przebiciem się przez tłum. On również miał na sobie białe giezło, a widząc iż ubrany jest identycznie jak Bjarki ludzie rozstępowali się przed nim odruchowo.
Karina odziana tak jak obaj mężczyźni wyszła z zachodniej strony zgromadzenia, śpiewając głośno swoją kwestię:
Ask standande
heitir Yggdrasil
Tronar eviggrøn
yvir Urdarbrønn
Również stanęła w okręgu, naprzeciw Bjarkiego, choć nie mogła go widzieć przez wielkie ognisko strzelające płomieniami pod niebo. Do końca nie była przekonana czy słusznie czyni chwaląc północnych bogów, ale bardzo podniosła uroczystość wywoływała ciarki na skórze i przesłaniała poczucie grzechu.
Bębniarze wciąż walili w swe instrumenty jak opętani gdy w chwilę po umilknięciu Nawarki od północy ruszyła Thora, dawna służka Agvindura.
Jej siwe włosy i pomarszczona twarz budziły szacunek, starała się śpiewać głośno starczym głosem:
Høyr meg alle
Søner åt Heimdall
Statt upp or svevna
Gjev kraft til rota
kvasst den eldest
av ormar som
gneg i grunna
Już w trakcie jej zaśpiewu dziewczyny ukryte w tłumie i swoim wrzaskiem rozpoczynające pieśń wyskoczyły w okręg i przygotowanymi kijami zaczęły ryć w ziemi znak, którego centrum było płonące ogromne ognisko, a krańcami jednego z krzyży byli Bjarki, Jorik, Karina i Thora.



Wielu Dunów rozpoznawało te dziewczęta.
Zostały starannie wybrane przez Gudrunn. Każda młoda i urodziwa, o smukłym i zgrabnym ciele, a jednocześnie znana w Denemearce jako tarczowniczka co nie na jednym wikingu już była. Lodowooka przewodziła im odziana tak jak reszta w biel, ale w jej przypadku była to piękna suknia na który zarzuciła czarny jak noc fartuch wyszywany złotem w fantazyjne wzory, w tym doskonale widocznego kruka. Fartuch ten spięty był przy piersiach charakterystycznymi dla ubioru kobiet północy broszami, lecz wyróżniającymi się piękną i misterną robotą. Ozdabiały je wizerunki wilków w oksydowanym złocie. Również wieniec z przebiśniegów jej był większy niż pozostałych dziewcząt, przez co wyróżniała się wśród nich niczym królowa ze swymi dwórkami.
Zarówno ona jak i reszta odzianych w biel tarczowniczek przyskoczyły do ogniska ustawiając się w kręgu. Martwe oczy zwierząt i człowieka powieszonych ku chwale bogom patrzyły na to bez wyrazu.

Trwało to chwilę i jedynie mocniejsze i szybsze bicie bębnów budowało napięcie.
Aż nagle ucichły.

- TRI NORNAR EG BER! - zakrzyknął skald stojący na głazie całą mocą swojego głosu. Była to siła wrzasku, ale bez jego chaotycznej wymowy. Moc i zacięcie na granicy szaleństwa i furii.
at liv skal du spinne...
Odzew Grima, Jorika, Kariny i Thory odpowiedział mu ochoczo, a odziane w biel niewiasty zaczęły kręgiem szaleńczo tańczyć wokół wielkiego ognia.

- TRI NORNAR EG BER!!!
at liv skal du tvinne...
Rozległo się głośniej, bo dziewczęta przyłączyły się do czwórki odpowiadającej śpiewem skaldowi. Ściągnęły giezła i wciąż tańcząc wokół wrzuciły je do ognia. Ich smukłe, oświetlane światłem ognia ciała wymalowane były runami, błękitną farbą. Jedynie Gudrunn nie zdjęła swego przyodziewka, choć nie mniej zatraciła się w tańcu i śpiewie.

- TRI NORNAR EG BER!!!
at liv skal du binde...
Tym razem dołączyły setki głosów zgromadzonych na polu pod Jelling, a gdy przebrzmiały, dziewczęta zamarły zdyszane po szalonym tańcu.
Wokół zapanowała cisza nie licząc bijących bębnów.
Czy to na widok skalda nabierającego powietrza w płuca, czy niewytłumaczalne wyczucie eksplodowało ni to śpiewem ni to krzykiem z tysięcy gardeł.
BINDE TIL ROTA!
Bębny ucichły, ale pole thingu nie. Freyvind wypełnił je melodyjnym, mocnym głosem, a Gudrunn i wymalowane runami, lśniące już od potu tarczowniczki wznowiły taniec wokół ognia, jakby z jeszcze większą pasją ocierającą się o dzikość.
Æsir nornir
visa vanir
thursamøyir
thrá valkyrjur
alvar dvergar
disir völvur
vordar vergar
Yggdrasil
Bębniarze znów rozpoczęli rytmiczne bicie w swe instrumenty.
Śpiewali wniebogłosy już chyba wszyscy zgromadzeni, przyłączając się do skalda.
Æsir nornir
visa vanir
thursamøyir
thrá valkyrjur
alvar dvergar
disir völvur
vordar vergar
Yggdrasil
- ...at liv skal du spinne… - tym razem skald zaśpiewał kwestię, którą poprzednio zaintonowali Bjarki, Jorik, Karina i Thora.
- TRI NORNAR EG BER! - odpowiedział mu gromki ryk Dunów.
- ...at liv skal du tvinne...
- TRI NORNAR EG BER!
- ...at liv skal du binde...
- BINDE TIL ROTA!!!

Wszystko ucichło.
Ludzie byli jakby upojeni śpiewem i jakby wręcz magiczną atmosferą. Wiele osób jakby drżało od adrenaliny buzującej w żyłach. Nagie tarczowniczki znieruchomiały starając się złapać dech, poza Gudrunn rzecz jasna, dumnie wyprostowaną na tle ognia.

- Na śmierć i krew! - Freyvind wykrzyczał w noc i uniósł nad sobą miecz. - Przyjdźcie do mnie. Przyjdźcie do mnie, nocne Fylgje!!! - Potoczył lekko szaleńczym wzrokiem po rozemocjonowanym tłumie. - Kto ruszy ze mną do kraju Franków?!

Nim przebrzmiał huk z setek gardeł, nim powietrze wypełnił się do końca energią i podnieceniem morza ludzi, nim poruszenie co rosnąć zdawało się od ostatnich kilku dni wybuchło w zamęcie wielkiego ruszenia, volva wyszła ponownie przed tłum, w swej nowej sukni, czarnej teraz u dołu z powodu zaschniętej krwi. Rozejrzała się po ludziach zastanawiając jakich słów powinna użyć i co zdradzić. W około zapadła cisza i wszyscy wpatrzyli się w smukłą sylwetkę aftergangerki. Ta wyprostowała się dumnie i donośnym głosem przemówiła.
-Ludu Denemarci czy jesteś gotowa na krwawy bój w kraju Franków? Bo taki z pewnością będzie! Bogowie uznali, że to wszystko… - Potoczyła rękoma po okolicy. - To za mało by Ich przekonać! Że musimy im udowodnić, że jesteśmy godni ich wsparcia! Mamy im pokazać nasze męstwo i wolę walki! Czy zrobimy to? Czy pokażemy Asom i Wanom, że się nie poddamy i zniszczymy naszych wrogów? - Zakrzyknęła do zgromadzonych i pewną była, że nie zapomni nigdy tego thingu. Przepastna ilość ludzi reagowała żywiołowo na jej słowa, potwierdzając gotowość do wykazania się przed bogami.

Zeskoczywszy z kamienia na ziemię skald zaczął iść w kierunku stojącej nieopodal ogniska Gudrunn. Była bardziej oddalona od żywiołu Lokiego niż pozostałe dziewczęta, bo dzieci Canarla obawiały się go. W oczach błyskały mu ogniki świadczące, że coś kombinuje. Po drodze schylił się i podniósł jeden z drągów, którymi tarczowniczki malowały symbol w ziemi.
Niegdysiejsza pani na Jelling oczy zmrużyła widząc błazenadę skalda, ale nie cofnęła się, lekko jeno pozycję zmieniła. Na nieco bardziej rozszerzonych nogach stanęła gotując się na to, że z równowagi będzie chciał ją wybić. On jednak nie czynił nic, aż stanął tuż przed nią, bliżej niż na wyciągnięcie ręki spogladając jej w oczy. Od kiedy nie mogąc się powstrzymać pili wzajem z siebie płyn życia, patrzył na nią nieco inaczej. Jak na Elin po Engelsholm… choć były różnice.
Spojrzenie jasne uniosła na niego, harde i dumne chociaż widać w nich było przebłyski sympatii jaką i on sam do niej odczuwał. Wzrokiem niemo pytała co też wymyślił i jednocześnie gromiła go za to wprzód.
Krew dawała moc i potęgę, krew dawała moce będące darem Nekromanty dla Canarla i jego potomków. Sięgnął po tę moc i błyskawicznym ruchem ręki wystrzelił wprzód. Jego ręka jakby rozmyła się w powietrzu.
Zerwał z niej czarny wyszywany złotem fartuch. Jego tylna część opadła na ziemię, gdy rozdarł się na ramionach tam gdzie krawiec wedle wytycznych szwy uczynił o wiele słabsze niż normalnie.
Odskoczyła zaskoczona w powietrzu próbując łapać brosze co ku ziemi wraz z tkaniną fartucha leciały, a skald uśmiechnął się jeno i namacał miejsce gdzie krawiec zgodnie z poleceniem po wewnętrznej stronie pasów biegnących przez barki wyszył coś co… kij wsunął się w miejsca ku temu przeznaczone i Freyvind uniósł czarne płótno na kiju nad głowę. Czerń jak śmierć wyszywana złotem symbolizującym bogactwo. Złoty kruk otoczony złotymi symbolami mienił się w ogniu.
- Każda armia potrzebuje kruczej chorągwi, Flageaug.
- Brzmi złowieszczo, Złotousty. - nasunęła dłoń swą na dłoń skalda co trzymała sztandar i przytuliła do jego boku.

Wokół niósł się jeden wielki ryk znamionujący nordycką furię.

 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 18-08-2017 o 11:37.
Leoncoeur jest offline  
Stary 20-08-2017, 20:58   #32
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


KONIEC CZĘŚCI TRZECIEJ
























































































Tymczasem w Paryżu

- A więc stało się! - wykrzyknął młodzik, o twarzy cherubina, blond włosach co w spirale skręcone blisko twarzy się tuliły. - Sukces! - klasnął w dłonie z uciechą. - Eryku, czekam gratulacji!
Ubrany w bogate czerwone szaty młody mężczyzna tytułowany Erykiem ukłonił się dwornie wywijając przy tym dłonią.

- Gratuluję więc choć ludzi północy ciężko jest zabić. Nawet gdy o głowę ich skrócisz... - urwał nie kończąc myśli. Jakby chcąc, żeby to jego rozmówca prosił o dokończenie.

Blondyn wydął lekko pełne usta o wykroju przywodzącym grzeszne myśli.
- Zawsze widzisz wszystko w ciemnych barwach. - niemal obrażony oklapł na tron co normalnie zajmowany bywał przez otyłego władcę Franków.

- Rzeczywistość czasem i w mroczniejszych barwach występuje - rzucił starszy mąż, którego imię niedawno strach wzbudzało w całej Europie. - Ujęcie Welanda to zaledwie pierwszy krok. Teraz musimy uzgodnić co dalej czynić zanim zemstę podejmą. - zwrócił spojrzenie na przystojnego bruneta:
- Co rzekniesz, Eryku?

- Z pewnością wiem czego nie możemy zrobić - młodzieniec zaplótł dłonie za plecami i powoli zaczął krążyć wokół zebranych niczym sęp nad padliną: - Nie możemy uczynić z niego męczennika. Wszak historia pokazała, że jeden już był i jak się to skończyło? - przerwał na moment jakby w porę zorientował się z kim rozmawia. - Lud północy hardy. Gdy wymordujemy jego następców będą się mścić i ich dzieci i ich wnuki. Miast robić z niego cierpiętnika trzeba go upodlić, by wyrwać z pamięci jego imię. Pozbawić honoru, bo honor na Północy ważny. Zabić jego sławę, by raczej pluto na jego wspomnienie.

Wprawny obserwator mógł zauważyć, że Eryk zacisnął nerwowo palce prawej dłoni.
- Ich bracia, dzieci a nawet wnuki muszą raz na zawsze wiedzieć, że nie warto po Welandzie wylać nawet kropli krwi.

W końcu zatrzymał się w tym samym miejscu z którego ruszył zaczynając swoją wypowiedź. Potoczył skupionym wzrokiem po zebranych.
- Czyli co? Obatożyć? Głowę zgolić? Obciąć przyrodzenie? - Alexander był sceptyczny - Ziemi nie posiada, odebrać nie ma co. Dobra odebrać możemy ale to honoru nie zabierze. Oddać ich kobiety naszym wojom możemy. Związać go też możem mocą krwi naszej…

- A może wywyższyć go i zaszczytami na dworze obsypać? By słowo poszło wśród ludzi, że dla nas teraz służbę odbywa? - rzucił starszy Ventrue. - Zdrajcę z niego uczynić.

Eryk kiwał głową z uznaniem. Zasiał wiatr, teraz musiał jedynie go podsycać.
- Zwiążmy jego wolę przysięgą krwi. Ogłośmy, że poznał prawdę, uwierzył w jedynego Boga i nawrócony dołączył do nas. Nie on sam lecz i wszyscy pod jego rozkazami. Tych co będą się buntować wyrżnąć można dla przykładu. Rozpuśćmy wieści, że Weland brał w tym udział i w zamian został ułaskawiony i obdarzony tytułami - młodzieniec wykonał gest dłonią obciążoną pierścieniami, żeby podkreślić, że “tytuły” nie mają żadnego znaczenia.

Blond cherubinek zamyślił się, z ukontentowaniem przysłuchując się słowom Eryka.
- Po wszystkim - ten kontynuował - niech publicznie wygłosi swoje świadectwo i zadeklaruje walkę przeciw wszelakim innowiercom. Zwłaszcza tym, którzy zostali tam, skąd pochodzi.

Ponownie zaplótł dłonie za plecami obserwując niemą akceptację jego planów. Aż w końcu ciszej dodał:
- Tak się składa, że wiem jak pozbawić woli każdego.

Słowa ledwo zdążyły przebrzmieć, gdy do sali zaordynowano Roberta, nuncjusza króla Frankii, który wkroczył szybkim, dumnym krokiem. Postawny mąż w sile wieku, ubrany bogato lecz widać, że wprost z drogi, bo szaty zakurzone były.

Skłonił się obecnym:
- Słowom otrzymał o zwycięstwie niemałym. Przybyłem czym prędzej - spojrzał uspokojająco na Eryka. Niedawne rozkazy jakie miał od młodziana najwidoczniej wykonał udanie. Ten skinął z zadowoleniem. Nie chciał najwidoczniej podnosić tematu na publicznym forum. Za to uniósł wymownie brew w niemy: “To jak będzie?” i wyzywająco patrzył na każdego z rozmówców.


****

Tydzień później



Ich spojrzenia się spotkały.

I choć minęła ponad dekada żaden nie miał wątpliwości kim jest ten drugi. Erik przymrużył oczy ze złością niczym złoty wąż wyszyty na jego czerwonych szatach.
To od niego się zaczęło.
To on zachęcił Erika do poparcia króla-ghula, co było jednym z pierwszych błędów przez które stracił ją.
To on pragnął przekazać Aros w ręce tego drottinserðr!

Erik spogladał na skutego łańcuchami potężnego mężczyznę o splątanych, długich włosach jak na ucieleśnienie tego wszystkiego czego nienawidził w Einherjar.
Pomimo poniżenia wobec otaczającego go sporego tłumu, spojrzenie jeńca nie uległo zmianie: spoglądał na Erika z pogardą i jakąś żałością. A mimo to, zdawał się być przygotowany na wszystko co może się zdarzyć.

Loch pełen był kobiet i mężczyzn a nawet i dzieci, stłoczonych w ciasnych pomieszczeniach. Powietrze przesiąknięte było smrodem ludzkich ciał i wydzielin, a łkanie ossesków odbijało się echem na przemian z pluskiem skapującej po ścianach wody.

Stojąca pomiędzy Erikiem a Alexandrem kobieta nie powstrzymała cichego okrzyku na widok kilku podwieszonych u sufitu klatek z co młodszymi i ładniejszymi kobietami, które kuliły się i próbowały okrywać się porozrywanymi szatami.

Zwróciła tym uwagę towarzyszącego im nuncjusza, który pobladł zgoła jak trup. Pochylił się ku Erikowi i począł gwałtownie coś mu szeptać do ucha. Kamienną twarz Slangenssona rozświetlił szeroki uśmiech. Uniósł lekko dłoń w uspokajającym geście, spojrzawszy w kierunku klatek.

- Ciekawe czy takiego obrotu sytuacji spodziewałeś się posyłając do Aros Lenartsona - miano skalda wypluł niczym najgorsze z przekleństw - i prosząc mnie o pomoc?

Alexander tulący do siebie delikatną kobietę nie ukrył ciekawości. Postąpił nieco bliżej ku kratom dzielącym go od jeńca, gestem jeno wskazując strażnikowi jedną z cel:
- Sprawiłeś nam nieco problemów - westchnął teatralnie - Ale puszczę je w niepamięć. Mam pewną propozycję… - złapał za kark podsuniętą mu ledwo kilkuletnią dziewuszkę, co przerażona zachłysnęła się własnymi smarkami. Jej matka wyła niczym ranne zwierzę wyciągając ramiona za dzieckiem. W jednej z klatek rumor się podniósł, gdy blond dziewka szarpać drzwi poczęła:
- Matkojebco! Pokurczu co dziećmi się zasła... - nie rzekła nic wiele bo kolejny strażnik włócznię w klatkę wraził. Loch wypełnił zapach krwi i jęk dziewczyny.

Brunetka co stała obok Alexandra szarpnęła się z wyrazem boleści na twarzy jakby chcąc ucieć. Nie pozwolił jej.

- Mam propozycję dla Twych ludzi. - głos uniósł by go słychać było pomimo hałasu - Głodu i chłodu nie zaznają dłużej pod warunkiem, że zgodzisz się współpracować. - zdawało się, że identycznymi gestami gładził i brunetkę przy boku i dziewczynkę po główce. - Jeśli wasz przywódca odmówi - czuła do tej pory dłoń uniosła dziecko jak szmacianą lalkę, co nagle dech straciła, oczy wybałuszyła, słabo szamocząc się w przemożnym uścisku - będzie winien morza krwi. - Alexander nie przypominał dłużej cherubina. - Co rzekniecie?
 

Ostatnio edytowane przez corax : 20-08-2017 o 21:51.
corax jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172