Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-10-2023, 06:57   #151
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Nathaniel był niemalże pewien, że nigdy już nie miało mu być dane zaznać niewinnego snu godnego sprawiedliwych. Nawet pozostawiwszy piekielne inferno rozpętane własną dłonią daleko w tyle, nadal słyszał te nieludzkie dźwięki, jakie wydały z siebie stające w płomieniach osoby; nadal czuł posmak żółci w przełyku i nadal czuł w nozdrzach smród palonego mięsa. Nie był pewien, czy którekolwiek z intruzów miało wyjść żywo z płonącej piwnicy i gdy wbrew zdrowemu rozsądkowi dotknął jednego z symbolów na ścianie tunelu - jakby dla upewnienia się, że one tam naprawdę były - nie zdziwiło go, że dłoń mu drżała. Nate pozwolił sobie na chwilę przyłożyć czoło do chłodnego kamienia, chcąc odpędzić najgorsze fizjologiczne objawy pełnego zrozumienia tego, co uczynił przed paroma chwilami. Zabił lub poważnie okaleczył innych ludzi, w imię własnego przetrwania, bez znaczącej chwili wahania. Najciężej jednak osiadła na nim myśl, że był w stanie żyć z tym uczynkiem. To było w tym najgorsze i potępiające go po wsze czasy.

Chodź.

Poszedł. Chociaż cienie zbierające się w jaskini wydawały się teraz głębsze, nienaturalnie realne i stanowiły niemalże namacalną obecność, uzbrojony w nowo odnalezioną stanowczość Nathaniel nie lękał się tego mroku, ani nie wahał w progu. Najciemniej było tuż przed świtem i Grayson wkroczył głębiej w to jądro bezkresnej ciemności, gotów przezeń przebrnąć za wszelką ceną i wydostać po drugiej stronie, by ujrzeć nowy świt.
 
Aro jest offline  
Stary 15-10-2023, 09:39   #152
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
ICHIKA

Ichika podeszła do właściciela pensjonatu. Jego imię nie miało teraz znaczenia. Dusząc się dymem i czując żar niedalekich płomieni trawiących ściany, dach i podłogi, przeszukała mężczyzną.

Nie stawiał oporu. Chyba nawet nie wiedział, ze jest obok niej.
Miał klucze, które odpięła od jego pasa. Duży pęk kluczy, zapewne umożliwiających dostanie się w każde miejsce w pensjonacie. Innych przydatnych rzeczy ranny nie miał.

Podczas tego przeszukiwania mężczyzna znów odpłynął w niebyt. Żył, ale takie tracenie świadomości mogło oznaczać wstrząs mózgu. Nic dziwnego bo twarz rannego została obita i zmieniona w maskę sinego, poharatanego mięcha.

Fascynujący, na swój obrzydliwy sposób, widok.

Potem Ichika poszła do wypełnionej dymem kuchni. Ledwie znikała w pomieszczeniu gdy z piwnicy doszedł ją głośny, wstrząsający ścianami pensjonat wybuch, a z drzwi, przy których stała, niczym ze smoczej paszczy, wystrzelił jęzor płomienia. Na szczęście Ichika była już zbyt daleko, by żarłoczny żywioł ja dopadł.

Zabrała tasak i tak uzbrojona i ciepło odziana wyszła na hol.
Ostatni bieg pomiędzy płomieniami, w duszącym dymie, i znalazła się na zewnętrz. Przez chwilę rozkoszowała się lodowatym, górskim powietrzem, a potem rozkaszlała się, próbując wyrzucić dym z płuc.

ANDY, IVA, JOEL

Byli gotowi na ucieczkę. Zajęło to chwilę, nim cała trójka, przeglądając własne jak i niezamknięte pokoje, znaleźli ciepłe stroje, znaleźli przydatne rzeczy.
W pewnym momencie wydawało im się, że coś, gdzieś na dole wybuchło, ale zamarli tylko na moment, nie tracąc zbędnego czasu. Póki niebezpieczeństwo nie dotyczyło bezpośrednio ich, nie mieli powodów, by się nim przejmować.
Jak na oszołomioną kobietę, ciężko rannego człowieka i osobę z okaleczoną dłonią poradzili sobie z przygotowaniami dość sprawnie.

Kiedy jednak skierowali się w stronę zajścia na dół, zorientowali się, że piętro jest już całe zadymione, a hol zamienił się w płonący piekarnik. Nie widzieli Tima na schodach, ale tam, gdzie wcześniej Iva i Joel zostawili właściciela pensjonatu, żarłoczne płomienie wspinały się po drewnianych schodach, ku nim.

Andy szybko ocenił sytuację. Owszem. Mieli tutaj gaśnicę, ale przebieg pożaru czynił szaleństwem próbę wydostania się przez główne wyjście. Musieli skakać z piętra. Wybić szyby – z czym poradzili sobie bez trudu – i skoczyć w dół, na śnieg i zaspy, jakie zdążyły się zrobić przy budynku. Nie wyglądało to na trudne, ale mogło zaszkodzić Joelowi.

Wyboru jednak nie mieli za dużego.

Wytłukli więc szyby, wpuszczając więcej tlenu, który podsycił ogień za ich plecami. Płomienie zdawały się przyspieszyć, jakby wyczuwały, ze zwierzyna zaraz im się wymknie.

Kiedy przejście zostało utorowane, po kolei, dławiąc się dymem, zeskoczyli w dół.

Chwila strachu. Niepewności. A potem zimny, mokry śnieg, który – o dziwo – bezpiecznie otulił uciekających swoimi ramionami.

Za nimi płomienie pojawiły się na piętrze. Gdzieś, z hukiem wyleciała jakaś szyba. Ogień pożerał pensjonat, niczym wygłodzony obżartuch zasiadający do przystawki. Niszczył dowody i świadectwo tego, co wydarzyło się w środku.
Byli bezpieczni. Jak długo jednak?

Andy czuł się nabuzowany. Adrenalina krążyła w nim, wyostrzając zmysły i odcinając ból z okaleczonych palców.

Iva oddychała łapczywie, ciesząc się każdym haustem powietrza – po raz pierwszy od bardzo dawna czując, ze naprawdę żyje.

A Joel uśmiechnął się lekko, czując jak po rannym brzuchu spływa mu ciepła krew. Wiedział, że jest z nim źle. Każdy krok był torturą, ale dla Ivy był w stanie tę torturę znieść jeszcze jakiś czas. Dla niej i dla siebie. Wiedział jednak, czuł, że nie zostało mu zbyt wiele czasu. Mimo ciepłej kurtki czuł zimno rozlewające się po całym ciele i chciało mu się zasnąć. Miał ochotę usiąść gdzieś, zamknąć oczy. I odpocząć. Chociaż chwilę. Czuł się taki zmęczony. Bardzo zmęczony.

NATHANIEL

Ciemność wokół przepływała wokół Nathaniela, który czuł się nie tak, jakby szedł przez jaskinię, lecz pływał w jeziorze pełnym nie tylko wody, ale lodowej krupy. Zimnej, gęstej wodzie na granicy wytrzymałości nieprzyzwyczajonych organizmów.

Głos wołał go. Mamił i kusił. Albo wskazywał właściwy kierunek.

A potem, nagle, ciemności rozświetliły się lekko, gdy – chyba z tunelu za jego plecami – dobiegł blask płomieni.

I wtedy Nathaniel ujrzał osobliwy widok.

Ewa klęczała przed wielkim i grubym, lodowym stalagnatem. Czy wręcz lodową kolumną.

Ręce niepełnosprawnej dotykały tafli zlodowaciany, a w niej, Nathaniel ujrzał zarys jakiejś postaci. Skurczonej. Bladej. Kobiety. Z krwistymi włosami rozpościerającymi się wokół głowy niczym kałuża rozlanej mackowato krwi.
Od ciała kobiety emanował dziwny, trupio-mleczny blask.

Nawet brudna tafla lodu i mrok nie zdołały ukryć urody zamarzniętej piękności. A kiedy Nathaniel przyglądał się jej, kobieta otworzyła oczy, które migotały niczym dwa rubiny. Pięknymi refleksami ognistej czerwieni.

I było coś jeszcze. Skrzydła. W jaśniejącym blasku Nathaniel ujrzał, że kobieta ma za plecami złożone skrzydła.

- Jestem piękna – Ewa odwróciła się do niego.

Twarz młodej dziewczyny, zazwyczaj nieco pucułowata i niezbyt rozgarnięta, teraz wydawał się być jakaś odmieniona. Może to była gra światła. Może coś innego. Ale Nathaniel wiedział, że Ewa zmieniła się. Oprzytomniała.

- Musicie mnie uwolnić. Wtedy wszystko się zakończy.

Gdzieś z tunelu słychać było szuranie. Nathaniel wiedział, że to szaleńcy, którzy ich zaatakowali. Zostało ich co najmniej dwóch. Raczej nie więcej. Szli, wezwani głosem swojej bogini.

- Przyłącz się do mnie – usta Ewy poruszały się, ale to istota – anioł – schwytany w lodzie przemawiał do chłopaka.

- Rozbij ten lód. Moje więzienie. Teraz.

Nie rozkazywała. Prosiła. I to było najbardziej przerażające.
 
Armiel jest offline  
Stary 20-10-2023, 07:37   #153
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Uciekli z płonącego piekła by trafić w kolejną czeluść. Zimną, bezlitosną lodowatą otchłań. Ogień i lód, dwa niszczycielskie żywioły, wzięły w ich w swoje kleszcze. Nie mieli dokąd uciekać, otaczało ich białe pustkowie. Jedyne bezpieczne schronienie powoli zamieniało się w zgliszcza. Joel stał w śnieżnej zaspie, ale czuł jakby to było bagno, które próbuje wciągnąć go w swoje mroźne trzewia. Nie wiedział ile kroków zdoła zrobić, zanim całkiem straci siły i da się pochłonąć szalejącym żywiołom. Uciekając z płonącego pensjonatu kupił sobie parę minut życia.
- Może jest tu jakiś składzik, gdzie trzymają skutery – wyszeptał do Ivy i Andego próbując zasłaniać oczy przed biczami lodowego, górskiego wiatru atakującego z każdej strony. Nie miał złudzeń, że jego życie nie potrwa już długo o ile nie wydarzy się jakiś cud.
 
Arthur Fleck jest offline  
Stary 20-10-2023, 08:43   #154
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Iva zawsze wierzyła, że piekło i niebo są tylko metaforami tego jak człowiek może czuć się sam ze sobą. Nigdy nie wydawały się jej prawdziwe. Przynajmniej nie do momentu, w którym przekroczyła ich ostateczną granicę.
Zimno śnieżnej zaspy, w której wylądowała dało jej ukojenie na jakie czekała od wielu miesięcy egzystowania w strachu przed tym, że ból odbierze jej ostatnie chwile życia. Dopiero tkwiąc w objęciach szalejącego wiatru i przeszywającego chłodu otworzyła oczy na to co działo się zarówno wewnątrz niej, jak i wokół nich wszystkich - Joel nie odprowadzi jej do końca drogi przez ziemskie istnienie. To Andy jest dla niej ostatnią i jedyną deską ratunku, jakiej może się pochwycić.

Widniejący przed nią obraz był klarowny. Przyszywany brat tracił resztki sił, a obcy lekarz buzował witalnością. Okrutny rachunek zysków i strat doprowadził Iv do odwagi, której nigdy by się po sobie nie spodziewała. Zanim ruszyli w kierunku pomniejszych zabudowań pensjonatu, na ułamek sekundy wtuliła się w bok asekurowanego Larsena i musnęła swoimi wargami jego twarz. Tym drobnym gestem pożegnała się z ostatnią żywą osobą, której kosztem miała przetrwać śnieżny koszmar.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
Stary 20-10-2023, 23:46   #155
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Patrzył na pożar budynku, który blaskiem żarłocznego ognia lizał jęzorami płomieni ciemność i szalone tumany śnieżnej kurzawy. Świeże powietrze otrzeźwiało chłodem, wdzierało się w usta i płuca jeszcze przed chwilą duszone smrodem gorącego dymu.
Energia rozpierała od środka mieszaniną ulgi, szczęścia, strachu ale i wysokiej oktawy przeciągniętej struny, że tylu ludzi odeszło bezpowrotnie, jeszcze umrze a czas się kurczy i wkrótce skończy na zawsze jeśli zabraknie szczęścia lub pech dopisze demonicy.

Popatrzył na parę młodych ludzi. Nigdy nie było dobrego momentu na bycie posłańcem złych wieści.

- Joel! - spojrzał i na krótkowłosą dziewczynę. - Nie zasypiaj! - podtrzymał rannego i wskazał ciemną bryłę zabudowania szopy.

Tam stary silnik spalinowy w pogodne dni do jazdy nakręcał linę wciągarki narciarskiej. Odpalona maszyna mogła pociągnąć ich po śniegu w dół stoku ale i po samej linie łatwiej byłoby schodzić w zamieci. Nie miał pojęcia co jeszcze Tim tam składował, bo nigdy nie wchodził do środka.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 22-10-2023, 14:47   #156
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Ichika trochę żałowała, że właściciel pensjonatu nie stawiał oporu, bo czuła przemożne pragnienie wrażenia mu kawałka zbroczonej krwią ceramiki w szyję. Patrzenia jak ucieka z niego życie, kiedy dławi się swoim płynem ustrojowym... W każdym razie zdołała opanować tę żądzę i dokończyła przetrząsanie jego kieszeni. Klucze mogły się jeszcze przydać, niestety biedak nie miał nic więcej. Zostawiła go więc jego losowi.

Zgodnie z oczekiwaniami w kuchni udało jej się znaleźć tasak. Zawsze coś. Dawał pewne poczucie bezpieczeństwa, nawet mimo świadomości jak niewielkie szanse miała w starciu z kimkolwiek z napastników, o ile nie wykorzystałaby elementu zaskoczenia.

Po prowizorycznym uzbrojeniu się wybiegła na zewnątrz. Ogień zaczął niebezpiecznie się rozprzestrzeniać, stąd nie było najmniejszego sensu zostawiać dłużej w środku. Po kilku oddechach ruszyła w śnieżycę. Musiała się poszukać jakiegoś innego schronienia i w międzyczasie wymyślić jak rozwiązać obecną, nader skomplikowaną sytuację. Może istniała jakaś inna droga prowadząca do więzienia krwiożerczego, pradawnego bóstwa?
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 23-10-2023, 04:18   #157
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Chłód podziemnej komnaty zaczął wrzynać się w kości Nathaniela jeszcze zanim blask ostro kontrastujący ciepłym światłem z aurą rozświetlił mrok i wyrwał z ciemności osobliwy widok. Widok, który zmroził go zupełnie i wbił w miejsce. Chłopak zadrżał, chcąc objąć się ramionami w poszukiwaniu krztyny ciepła, ale nie śmiał wykonać jakiegokolwiek ruchu, zbyt zaabsorbowany czymś co przybrało kobiecą formę. Nawet będąc całkowicie odpornym na te urody Grayson nie był w stanie odmówić istocie nieziemskiego piękna, od zawsze starając się podchodzić do wszystkiego obiektywnie. Słowa wypowiedziane przez to coś zapewne prędko złamałaby większość mężczyzn i nie jedną kobietę, lecz Nathaniel dawno i boleśnie nauczył się, jak podstępnie zło potrafiło się maskować. Ubierać w piękne maski, żałosną niemoc, przykładne obywatelstwo, honor i posłuszeństwo. Blizna na przedramieniu zapulsowała widmem przeszłości.

N-niby... — Nate wychrypiał. Odchrząknął, sięgając po topniejącą siłę ducha. — Niby dlaczego mielibyśmy to zrobić?

Szare spojrzenie świdrowało na przemian to Ewę, to zło w lód zaklęte i chociaż nie śmiał spuścić z nich wzroku na dłuższą chwilę, to Nathaniel ukradkiem zerkał na boki, próbując w rozciągniętych cieniach wypatrzeć rozkład groty. A przede wszystkim korytarz czy inne przejście, które zabrałoby go jak najdalej stąd.
 
Aro jest offline  
Stary 27-10-2023, 12:38   #158
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
ICHIKA

Szukanie schronienia nie było łatwe w szalejącej wokół śnieżycy. Grube płaty śniegu tańczyły wokół niej, jak dzikie, żądne krwi duszki. Wystarczyło odejść o kilka kroków w tę szaleńczą zamieć, aby stracić z oczu płonący pensjonat.
Śnieg był jej wrogiem. I mróz, który mu towarzyszył. I ciemność.

Wszystko było jej wrogiem w tej dzikiej zamieci śnieżnej. W tej burzy, która wydawała się dopiero zaczynać.

Sztuka przetrwania była dla analityczki inwestycyjnej czymś zupełnie obcym.

Pamiętała, że koło „Czystego śniegu” wdziała trzy inne budynki. Jeden mały, chyba skład na drewno – stosunkowo niedaleko od głównego budynku, drugi tuż obok – niemal przylegający do pensjonatu – chyba jakaś szopa lub skład, może na generator czy coś takiego – nie miała pojęcia i trzeci – mała budka przy niewielkim wyciągu dla narciarzy. Było jeszcze zadaszone miejsce na ognisko, ale ono raczej nie dawało żadnego schronienia przed furią żywiołów.
Ichika zrobiła parę kroków i zorientowała się, że nie wie, w która stronę leży jakiekolwiek z tych miejsc, które sobie przypomniała.

Dla niej śnieżyca była niczym świeca dymna skrywająca teren przed zawodnymi zmysłami. Nie bardzo miała pojęcie, gdzie ma iść dalej. Wiedziała jednak, że musi iść albo znaleźć sobie jakieś schronienie, bo jeżeli burza śnieżna potrwałaby dłużej, nawet w ciepłej kurtce, nie miała zbyt dużych szans przetrwać w lodowatych warunkach.

ANDY, IVA, JOEL

Trzymali się blisko siebie słuchając poleceń i sugestii Andy’ego. Szli w stronę wyciągu, o czym wiedział tylko były lekarz.

Oddalili się od płonącego pensjonatu. Niezbyt daleko ale nawet taka odległość wystarczyła, aby szalejąc wokół nich zamieć skryła budynek i ogień przed ich wzrokiem, za kurtyna gęstych, lodowatych strzępów.

Śnieg był miękki i całkiem głęboki. Brnęli przez niego, zapadając się w nim, czasami nawet po kolana, aż przed nimi zamajaczyła stalowa konstrukcja wyciągu.

To było niecałe sto metrów, a Joel czuł się, jakby przebiegł co najmniej kilometr. Dyszał ciężko, a pot, który zrosił jego czoło był zimny, lepki, zamarzający niczym pocałunek lodowatej bestii.

Wiatr szarpał nimi. Próbował wykraść resztki ciepła. Wyssać z nich życie. Sypał lepkim śniegiem w twarze. Zmarzniętymi igiełkami lodu próbował wydrapać oczy.

Byli w samym epicentrum śnieżnej burzy. Burzy z wichurą, zdolną wywalić człowieka, połamać drzewa i zepchnąć lawinę.

Wszyscy wiedzieli, że wyjście w takich warunkach w góry oznacza dużą szanse na śmierć.

Ale czy mieli wyjście.

Dla Andyego było też pewne, że z Joelem ich szanse na dotarcie gdzieś, w bezpieczne schronienie, z dala od „Czystego śniegu” spadają niemal do zera.

NATHANIEL

Chłopak zadał pytanie szukając jakiegoś wyjścia z jaskini, ale wydawać by się mogło, że jedyną prowadzącą do niej drogą była ta przez „Czysty śnieg”. Ta, którą nadchodziły niedobitki szaleńców. Chyba, że gdzieś tam, skryta w ciemnościach, ukryta była jeszcze jakaś inna droga, inny tunel. Stojąc przy lodowym filarze z zamkniętą w nim krwistowłosą kobietą Nathaniel nie był jednak w stanie tego zweryfikować.

- Dlatego, że wtedy przeżyjesz – odpowiedź, podobnie jak wcześniejsza prośba, przekazana została ustami Ewy. – I ona też.

Skrzydlata piękność miała chyba na myśli Ewę.

- Nagrodzę was również za waszą pomoc. Nagrodzę dając moce o jakich marzy wielu ludzi, wśród tych, którzy znają prawdę o świecicie.

Z tunelu, którym przyszedł Nathaniel wychynęły dwa cieni. Dwóch ludzi zbliżało się dość niezgrabnie do filara, Ewy, Nathaniela i istoty uwięzionej w lodzie.

- Oni was nie skrzywdzą – zapewniła istota nadal korzystając z więzi z Ewą. – Oni są tutaj dla mnie. Nazywam się Itahqua i byłam tutaj od tak dawna, że zdążono o mnie zapomnieć. Ale nadszedł czas, abym wróciła do mojego domu. Rozbij ten lód i daj mi wolność.

Łagodne słowa wypowiadane hipnotycznym tonem przez Ewę.
Szuranie buciorów po kamiennym podłożu pieczary.

Coraz bliższe i bliższe.
 
Armiel jest offline  
Stary 28-10-2023, 01:17   #159
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Śnieg sypał niczym burza piaskowa ograniczając widoczność i tak czarnej nocy. Włączył latarkę w telefonie i wsunął w kieszeń kurtki na piersi, choć biały snop ledowego światła rzucany na pożarcie żywiołu i tak niewiele dawał.

W końcu mozolnie, krok za krokiem przez głęboki świeży śnieg dotarli do miejsca. Małe pomieszczenie dawało choć trochę skąpej ochrony przed wyjącym wiatrem, który przeszywał chłodem szczypiąc w policzki i nos.

Pomógł posądzić rannego opierając go plecami o drewnianą ścianę. W bladym zimnym świetle latarki para z ust buchała jak kłęby dymu.

- Joel, dziękuję ci. Uratowałeś mi życie wtedy. - wspomniał walkę wręcz z pierwszym nastawnikiem. - Ta rana jest niestety śmiertelna. Nie mogę ci pomóc. Jesli wcześniej nie zamarzniesz to zostało ci najwyżej kilka godzin życia.

Słowa kierował do niego, lecz przy ostatnim zdaniu przeniósł wzrok na krótkowłosą.

- My nie możemy tu zostać. Ta… - brakowało mu słów na opisanie postaci, która okazała się być realnym złem - ta diablica… ta… ten demon… nas wytropi i zje… tak mi to coś obiecało “U Tima”… Nie uratujemy życia Joela.

- Choć ze mną w dół góry. - powiedział Andy z przekonaniem. - Może uratujemy nasze życia. Może nie.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 28-10-2023, 14:33   #160
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
- W porządku. Idźcie. Ja tu zostanę i…. odpocznę – odpowiedział słabym szeptem Andemu a potem spojrzał na swoją przyszywaną siostrę. Ściągnął rękawiczkę i wyciągnął do niej skostniałą z zimna, dłoń. Drugą ręką dotknął kurtki, miejsca, gdzie materiał zbierał krew tworząc nienaturalnie ciemną plamę – To wszystko…całe te poświęcenie, moje, Jake'a, Barrego będzie na nic jeśli nie przeżyjesz Ivy. Przysięgnij, że się nie poddasz. Że wrócisz do domu i…
Nie dokończył. Rozkaszlał się zostawiając na śniegu czerwone plamy. Gdy spojrzał znów na towarzyszy swojej ostatniej podróży ich obraz zaczął się zamazywać, stawali się niewyraźnymi plamami. Gdzieś za ich plecami dostrzegł zbliżające się cienie. W mroźnym powietrzu wyczuł charakterystyczny zapach perfum. Od razu go rozpoznał.
- Katie – wyszeptał sam do siebie a przed oczami stanął mu obraz kobiety, której nigdy nie odważył się wyznać swoich uczuć. Była żoną Toma Andersona, człowieka, który przyjechał tu razem z nimi i jako pierwszy padł ofiarą potworów. Joel był przekonany, że nie boi się śmierci, ale nagle poczuł cały jej ciężar, to potworne brzemię, tak potężne, że ludzie gotowi się uwierzyć w nadnaturalny byt i podporządkować mu swoje życie by oddalić od siebie widmo nicości, bezsensu istnienia. Odchodził w poczuciu niewykorzystanych szans i niepodjętych decyzji, w poczuciu, że czasu nie można już cofnąć i wszystko zaraz się skończy tu i teraz.
Spoglądał na cienie za plecami Andego i Ivy i wydawało mu się, że je rozpoznaje. Niektórzy odeszli w minionych latach a niektórzy kilkadziesiąt minut temu. Jedyną osobą, która nie należała do świata duchów, była Kate Anderson. A i jednak ona przybyła do niego w tą śnieżną zamieć by towarzyszyć mu w ostatniej drodze.
- Katie – powtórzył jej imię a potem zebrał w sobie siły by skupić spojrzenie na swojej przyszywanej siostrze – Powiedz jej, że ja…ja…ja też lubię Charlaine Harris. Ale nauczycielom literatury nie wolno mówić o tym głośno. Oboje mamy beznadziejny gust.
Zaśmiał się sam do siebie, znów rozkaszlał krwią. Wzrok mu się zaszklił, jak człowiekowi, który umiera w teraźniejszości, lecz wciąż trwa w przeszłości i przemieszcza w czasie wśród najcenniejszych wspomnień.
 
Arthur Fleck jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172