Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-04-2023, 00:26   #51
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Wybite kawałki szkła zachrzęściły i co mniejsze zamigotały, opadając zza drgającej w rytm uderzeń okiennicy. Nate odskoczył od okna jak oparzony, gdy uderzenia zupełnie rozwiały i tak płonną nadzieję, że dostrzeżony za oknem ruch był zaledwie optyczną iluzją, przywidzeniem podsuniętym przez drżąco narastający strach. Krzyk jaki wezbrał w gardle został zdławiony przez nagły ścisk, uciekając w eter jedynie żałosnym skrzekiem.

"wrógubramwrógubramwrógubram"

Okiennica zatrzymała agresora. Na chwilę lub dwie, minutę lub trzy, ale nie miała prawa wytrzymać pod naporem tak zawzięcie wściekłych uderzeń w nieskończoność. Mimo to Nate nie był w stanie się poruszyć choćby o cal, mógł tylko wpatrywać się szerokim jak talary spojrzeniem i zwężającym polem wizji w drgającą okiennicę, szczękające rygle, skrzypiące zawiasy. Dopiero gdy atak ustał, zdołał przełamać niemoc. Wstrzymany w piersi oddech uciekł drżąco-świszcząco, gdy chłopak uświadomił sobie że punktów wejścia było więcej. O wiele więcej. I nawet gdyby jakimś cudem zdołali zaryglować wszystkie okiennice i zabarykadować wszystkie drzwi, to "Czysty Śnieg" był tylko podrzędnym pensjonatem na jebanym odludziu w środku śnieżycy, a nie starym irlandzkim zamkiem przerobionym na hotel, zaprojektowanym już przed wiekami pod odpieranie agresorów.

Głos za oknem przebił się między jednym podmuchem wiatru, a drugim, przedarł przez gęstniejący szum krwi w głowie Nate'a, przyniósł ze sobie o wiele gorszą świadomość.

Było ich więcej. Było ich więcej.

Nate dopadł Angie i Evy, chwytając starszą kobietę za ramię, podciągając ją nieumyślnie żelaznym uściskiem ku górze.

Niemożemytuzostać — wyszeptał jednym tchem. Przełknął ślinę, ale suchość w gardle nie chciała ustąpić. — Musimy... Powinniśmy gdzieś... Piwnica?

Huk nadszedł z oddali echem, zginając chłopaka w instynktownej reakcji. Odgłos wystrzału był ciężki do pomylenia z czymś innym. Mieli broń.

Fuck! — skulony Nate załkał żałośnie.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 20-04-2023 o 00:55.
Aro jest offline  
Stary 21-04-2023, 22:35   #52
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Ichika z zapartym tchem obserwowała przerażający spektakl będący śmiertelnymi zmaganiami osaczonych turystów z agresywnym ludzkim żywiołem nacierającym z zewnątrz. W duchu kibicowała po trochu obu stronom, licząc na masę soczystych emocji, a przede wszystkim krwawe i ekscytujące przedstawienie. Do tej pory nie wyglądało na to, by miała się zawieść, ponieważ z każdą mijającą minutą robiło się coraz ciekawiej.

Jednak kiedy udało się mężczyznom odpędzić napastnika od okna, okazało się, że sytuacja nie jest wcale tak porywająca jak sobie początkowo wyobrażała. Ze słów jednego z intruzów wynikało, że chcieli oni tylko ranną dziewczynę i gotowi byli odpuścić swe mordercze zamiary jeśliby spełnić ich żądania. Okularnica jednak chciała, by niebezpieczna gra jeszcze trochę potrwała, żałując że napastnicy nie byli brutalnymi i obłąkanymi mordercami jak z jej mrocznych i perwersyjnych fantazji. Niestety, jak zwykle rzeczywistość nie dorównywała oczekiwaniom. Nawet gdy zdawało się, że nadchodziła ta jedyna, wyjątkowa okazja.

Ledwie chwilę później padł huk wystrzału. Po którym analityczka inwestycyjna instynktownie się skuliła. Robiło się coraz bardziej groźnie. I to w namacalny sposób. Niebezpieczna gra trwała, ale nie mogła się też zbyt szybko zakończyć. To zmarnowałoby cały misternie budowany nastrój. Dlatego kobieta uznała, że nie można wydać dziewczyny i trzeba wreszcie zacząć aktywnie przeciwdziałać agresorom. Ze strony okien tymczasowo nie nadchodziło zagrożenie, toteż w jej opinii najlepiej było w danej chwili zatrzasnąć całkiem porządne drzwi od pomieszczenia. Powinny one zapewnić niezłą ochronę, o ile napastnik z bronią palną nie postanowi przestrzelić zamka.

Kiedy para mężczyzn zaciągnęła do pokoju trupa jednego z agresorów, Fujiwara przyjrzała mu się uważnie delikatnie błyszczącymi oczami. Zastygłe w obłąkańczym uśmiechu oblicze prezentowało się nader malowniczo, ale szczególną fascynację wzbudziły w niej szkarłatne ślady krwi. Na samą myśl o żelazowym posmaku i wilgotnym dotyku życiodajnego płynu poczuła przyjemne mrowienie. Pozwoliła sobie nawet ukradkiem dotknąć jednego z czerwonych śladów pokrywających trasę, którą ciągnięto trupa.

Po wejściu Andy'ego i Joela moja postać zamyka na cztery spusty drzwi od pokoju.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 23-04-2023 o 06:44.
Alex Tyler jest offline  
Stary 21-04-2023, 23:08   #53
 
Remi's Avatar
 
Reputacja: 1 Remi nie jest za bardzo znany
Jake zdeterminowany zaciskał dłoń na swoim scyzoryku, którym okaleczył jednego z napastników. Widząc, że dał mężczyźnie do zrozumienia, iż wejście przez okno będzie miał utrudnione poczuł przypływ sił. Gdy mężczyzna odezwał się chcąc się dogadać, Jake wytchnął z ulgą. Niestety to co usłyszał zamieniło błyskawicznie uczucie ulgi na okropne wahanie czy nie lepiej byłoby oddać im dziewczynę. Na jego szczęście te myśli odpłynęły z nadejściem hałas, który rozbrzmiał w jadalni. Jake przełknął ślinę przepełniony strachem co zgrało się z wejściem innych gości niosących ciało jednego z napastników. Nie miał zamiaru oddawać dziewczyny bestialskim przybyszom za to postanowił zagrać na czas by mogli zdążyć coś wymyślić.

- Dosyć! Przestańcie to się dogadamy! Wycofajcie się i spotkamy się przy głównym wejściu za 10 minut! My też mamy broń, możemy się wystrzelać albo dogadać!

Choć blefował w tym momencie to nie widział innego wyjścia. Czekając na odpowiedź mężczyzny z zewnątrz zaczął przeszukiwać apartament w poszukiwaniu czegoś co mogło posłużyć za broń znacznie bardziej okazałą niżeli jego scyzoryk.
 
Remi jest offline  
Stary 22-04-2023, 13:00   #54
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Śmierć, śmierć. Wszędzie była śmierć. Śmierć pośród śniegów. Po głowie Cliffa przebiegło wiele myśli, gdy zobaczył zimne zwłoki Thomasa Andersona. Pierwej jednak spostrzegł jak Joel i Andy zajmują się sprzątaniem śmieci. Krzyknął do Andyego:
- I jak tam otwieranie drzwi? Warto było? - ale bardziej zainteresowały go zwłoki Thomasa to też szybko zapomniał o Andym. Cliff zbliżył się do Thomasa, ukląkł przy nim, przeżegnał się i powiedział:
- On nie żyje, Jim. - w swoim najlepszym głosie dr McCoya.

Następnie poszedł do kuchni sprawdzić, czy nie ma tam lepszego noża niż posiadany przez niego do krojenia chleba. Tak w ogóle to przydałaby się maczeta, ale raczej w tych zimowych warunkach nikt takowej nie miał. Jeśli nikogo innego nie było w kuchni to zgasi wszystkie źródła ognia, a następnie odkręci wszystkie kurki z gazem. Jeśli natomiast kogoś spotka w kuchni to zagada o możliwość ucieczki z tego miejsca (i odkręci wszystkie kurki z gazem jeśli ten ktoś wyjdzie z kuchni, a Cliff chwilę za nim).
 
Anonim jest offline  
Stary 22-04-2023, 16:49   #55
 
Bunneasure's Avatar
 
Reputacja: 1 Bunneasure nie jest za bardzo znany
Huk wyraźnie przedarł się przez szum burzy śnieżnej. Huk tak wyraźny, niepowtarzalny, niepodrabialny. Słysząc go pierwszy raz w życiu, przeszywa człowieka do szpiku kości, wstrząsa duszą, i natychmiast wie się co było jego źródłem. Słysząc go setny raz, uczucie nie ulega zmianie. Wystrzał z broni palnej. Przy tym dźwięku szalejący wiatr wydał się łagodny. Jak natrętny szczur w porównaniu ze wściekłym kocurem.
Barry znał ten huk, znał go dobrze. Zimny dźwięk wystrzału nie paraliżował go, motywował, dodawał siły do działania, do obrony. Dodatkową pewność siebie dało mu odparcie wrogiej ręki, sięgającej przez okno do ich azylu.
- Czego od niej chcecie?! – krzyknął pewnym, donośnym głosem. Jakby odpierał natrętną chmarę paparazzi a nie rozmawiał z szaleńcem z bronią w ręku.
- Gdzieś w tym przeklętym ośrodku jest porządna broń…. Musi być…? – dodał ciszej do Jake’a. Rozejrzał się po Sali i ich zmiennym składzie. Jego wzrok chwilę skupił się na dziewczynach, chowających się za nimi. – Cholera, co tu się dzieje. Gdzie wszyscy? Trzymacie się? – ostatnie pytanie, skierowane raczej w Iwę, było przesiąknięte prawdziwą troską. Jego przyjaciółka wydawała się tak blada... Chciał do niej przypaść, objąć, powiedzieć że będzie dobrze. Na razie najlepszym co, mógł to stać między nią o napaścą z śnieżycy.
 
Bunneasure jest offline  
Stary 22-04-2023, 21:15   #56
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Iva skulona pod stołem drżała na całym ciele mimowolnie obserwując jak szklane odłamki kotłują się w walce o prym pierwszeństwa z płatkami śnieżnego puchu i czerwonymi kroplami świeżej krwi. Skupienie uwagi na szczegółach sceny pomagało jej oddalić od siebie realność rozgrywających się wydarzeń. Gdy chwilę później zza okna padło ultimatum, nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogliby oddać napastnikom ranną dziewczynę... przynajmniej do czasu, aż usłyszała huk wystrzału z broni palnej. Ogłuszona nim, najpierw, zdrętwiała mocno przyciskając do siebie kiedyś żółto-białą kurtkę pokiereszowanej nastolatki. Potem, wbrew sobie, zaczęła odruchowo szukać w pozostałych po opatrywaniu ofiary rzeczach powodu, dla którego mogliby pozbyć się problemu.

Gdyby była w pełni świadoma tego co i dlaczego robi, zapewne zaczęłaby brzydzić się samą sobą. Nie była jednak w stanie umiejscowić siebie w trwającej walce o przetrwanie. Znów rejestrowała tylko małe wycinki rzeczywistości, nie słysząc słów Barrego i nie widząc ran na ciele Joela zawzięcie obszukiwała rzeczy opatrzonej dziewczyny.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
Stary 23-04-2023, 12:29   #57
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
JOEL, ANDY, ICHIKA, JAKE, BARRY, IVA

Apartament nr 2 miał solidne drzwi, które Ichika szybko zatrzasnęła, gdy tylko Joel i Andy znaleźli się w środku.

Ogólnie pokój sprawiał wrażenie solidnego. Gdyby nie kilka elementów – wybite okno i wąskie drzwi wiodące na teraz – teraz zasypany śniegiem. Co prawda wejście zostało okratowane. Solidne pręty miały chronić zapewne przez niepożądanymi intruzami jak i dzikimi zwierzętami, których w górach było sporo.

Joel i Andy wciągnęli trupa do środka i nieskazitelna, wyłożona drewnem podłoga była teraz zbrukana krwią.

Joel zajął się przeszukiwaniem ciała napastnika. Znalazł niewiele poza czymś, co szaleniec nosił na szyi. Jakiś wisiorek z dziwną, wrzeszczącą zjawą, na łańcuszku.

Poza tym, żadnych dokumentów, żadnego portfela i żadnej borni, poza pustą pochwą na plecach, tam gdzie szaleniec miał ukryty nóż. Joel poczuł lekki zawód.

Andy czuł lekki zawrót głowy. Dość niewprawnie, bo samemu, zajął się swoją zranioną dłonią. Tracił krew a z nią siły i wiedział, że musi temu jakoś zapobiec.

Ichika zafascynowana widokiem krwi na podłodze walczyła ze swoimi demonami, przyglądając się to szkarłatnej smudze na deskach, to kroplom czerwieni na swoich palcach, to krwi buchającej z poranionej dłoni Andyego i czuła coraz silniejsze emocje. Starała się też skoncentrować na tym, co dzieje się w pokoju, ale trudno jej było odciągnąć myśli od własnych obsesji.

Jake próbował wejść w dyskusję ze zranionym napastnikiem. Jednocześnie znalazł coś, co zdecydowanie lepiej nadawało się na broń. Solidny, ciężki, zakończony haczykiem pogrzebacz do kominka. Kawałek hartownej, czarnej stali, z poręcznym uchwytem. Można nim było zarówno dźgać, jak i uderzać, a jego masa i wykonanie dawały szansę na zadanie zdecydowanie poważniejszych obrażeń, niż małe ostrze scyzoryk, które jednak dało im potrzebny czas. To przytomność umysłu Jake’a.

- Dobra – o dziwo mężczyzna zza okna miał ochotę na rozmowę, ale zignorował pytanie Barryego. – Oddajcie Karen, znaczy dziewczynę i, przysięgam, odejdziemy!

Joel, który doskonale znał się na emocjach, czuł jednak, że kimkolwiek jest gaduła za okna, nie jest z nimi szczery.

Podobne myśli przebiegły przez głowę Ivy, gdy przeglądała rzeczy dziewczyny. Znalazła jakieś tabletki, wsunięte głęboko, w trudnej do znalezienia kieszeni, znalazła też dokumenty z której wynikało, że dziewczyna nazywa się Karen Richardson, lat 26 i że ma legitymację rezydenta – praktyka w szpitalu w Chicago. Tabletki, w małej pomarańczowej plastykowej tutce, miały etykietę opisaną K.Richardson, a ich nazwa była bardzo dobrze znana Ivy. Silny antydepresant przepisywany w trudnych przypadkach.

Barry próbował podtrzymać siebie i innych na duchu. Sam był przerażony, ale – o dziwo – w takich chwilach jak ta, odszukał w sobie coś, czego się nie spodziewał. Jakiś wewnętrzny spokój i determinację. Myślał intensywnie o broni i … oko do szczegółów, jakie miał i pamięć pisarza, przypomniało mu, że kiedy meldował się w Cichym Śniegu, właściciel schował szmatkę do czyszczenia broni. Widział też szafę pancerną stojącą za recepcją, w pomieszczeniu zaraz za małym konturem za którym wisiały klucze. Były jednak co najmniej dwa problemy, jakie dostrzegał – broń właściciel zapewne przechowywał zamkniętą w szafie pancernej do której klucz pewnie miał przy sobie, a aby dostać się do pomieszczenia za recepcją, musiał przejść przez hol, leżący tuż obok jadalni, gdzie kilka chwil temu, ktoś wystrzelił z broni i to – sądząc po huku – solidnej strzelby o sporym kalibrze.

Na ten moment byli bezpieczni. Jak długo? Raczej niezbyt długo.

Huk wystrzału, na holu, tuż za drzwiami – przeraźliwie bliski i potężny – spowodował że serca podeszły im do gardła i odruchowo spojrzeli na drzwi.

Były całe. Wiec to nie one były celem, albo ich konstrukcja wytrzymała postrzał – ciężko było stwierdzić.

NATHANIEL

Obie kobiety – matka i jej córka – były przestraszone. Eva wręcz przerażona. Bełkotała coś w objęciach matki, rozdygotana i poddająca się swojemu spektrum.

Dudniąca w skroniach chłopaka krew zagłuszała myśli. Angie uspakajała córkę, co jej udało się połowicznie. Eva już nie krzyczała cicho, lecz pojękiwała, pochlipywała głaskana przez matkę po włosach.

- One chcą nas … naszej krwi … naszej ….

Gdzieś, na korytarzu w części prywatnej dało się słyszeć dźwięk rozbijanej szyby. Ale Nathaniel był spokojny. Okna na korytarzach były zakratowane i zbyt małe, aby przeszedł przez nie człowiek.

- Musimy stąd uciekać – powiedziała Angie. – Nie wiem co się dzieje, ale nie wygląda to dobrze. W pokoju obok mój mąż trzyma rewolwer. W szafce nad łóżkiem. Pójdziesz po niego? Ale nie ryzykuj. Wydaje mi się, że ktokolwiek strzela, jest w części dla gości. Może to nawet któryś z nich. Jakiś szaleniec. Wiesz. Niektórzy z nich wzbudzali mój niepokój.

Kolejny wystrzał, chyba z tej samej strony co poprzednio, zelektryzował Nathaniela.

CLIFF

Cliff zszedł chwiejnym krokiem po schodach, widząc jak drzwi do pokoju na dole, do którego prowadziła teraz smuga krwi, zamykają się, nim on znalazł się na parterze. W holu panowała dziwna cisza.

Aby dostać się do kuchni, miał dwie drogi. Jedna przez jadalnię, przez drzwi do wnoszenia posiłków dla gości z kuchni do jadalni i druga, obok kibelka, ale tamte drzwi często były zamykane, aby nikt postronny nie wchodził do części dla niego nieprzeznaczonej.

Nieco otępiały alkoholem ruszył więc w stronę jadalni.

Ale ledwie zdążył zrobić dwa kroki, w drzwiach do jadalni pojawiła się jakaś zamaskowana postać. Upiorna, wykrzywiana maska rodem z Halloween i śnieżny kombinezon. Oraz obrzyn w rękach. Obrzyn, który natychmiast uniósł się w górę i lufy plunęły ogniem.

Strzelec źle jednak oszacował odległość. Ponad piętnaście kroków. Strzał był niemal celny. Cliff poczuł szarpiący ból na ramieniu, nieco stłumiony przez opary alkoholu, oraz ujrzał jak ozdobione poręcze schodów prowadzących na górę, zmieniły się w kawałki drzazg i drewna, rozerwane pociskiem.

Zamarł na ułamek sekundy.

Przeciwnik wprawnym ruchem złamał broń i sięgnął do pasa z amunicją, który wsiał mu na biodrach.

Cliff nie miał zbyt wielu opcji. Mógł spróbować uciekać, aby ukryć się gdzieś na parterze lub w piwnicach (które mogły być zamknięte), albo zbiec na górę i poszukać kryjówki gdzieś na piętrze.

Mógł też zaatakować, ryzykując szarżę na uzbrojonego wroga, kilkanaście kroków od niego, który najwyraźniej dość sprawnie posługiwał się swoją strzelbą z obciętą lufą.
 
Armiel jest offline  
Stary 24-04-2023, 03:49   #58
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Andy zaczynał przyzwyczajać się do bólu tak samo jak do myśli, że na zawsze będzie bez palców. W apartamencie była teraz większość gości a on myślał głównie tylko o sobie. Czuł jak z upływem krwi ulatują siły. Powyżej łokcia zacisnął z paska od spodni ciasną opaskę, aby odciąć krew tętniczą wzdłuż ręki.

Słyszał rozmowę z napastnikiem i prawie parsknął na jego żądanie. Niedorzeczności…

Siląc się na opanowanie podszedł do małej lodówki, która z wąskim zlewem i wolnostojącą na blacie mikrofalówką robiła za skromny barek. Wrzucił za klapkę zamrażarki do lodu dwa odcięte palce. Tak na wszelki wypadek. Szanse na rekonstrukcję dłoni były, lecz niewielkie. Zwłaszcza po tym, co planował zrobić w drugiej kolejności.

Drewno w kominku było przygotowane do rozpalenia, więc ogień szybko zaczął trawy szczapy. Wtedy Dutton wsadził w płomienie żelazne szczypce do drewna i czekał aż końcówka rozgrzeje się do czerwoności.
Potem miał zamiar kauteryzować ranę.
Dopiero wtedy, jeśli nie zemdleje z bólu od przyżegania, będzie próbował przed lustrem pozszywać sobie cięcie przy żebrach oraz sznyt na policzku. Najpierw musiał pomóc sobie. Dopiero wtedy mógł być przydatny innym.

Obracając stal w ogniu usłyszawszy, że ranna jest lekarką i że ma przy sobie jakieś tabletki, zapytał nie odrywając wzroku od żaru.

- Co pisze na butelce? Jaka nazwa lekarstwa?
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 24-04-2023 o 03:51.
Campo Viejo jest offline  
Stary 25-04-2023, 14:20   #59
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację
Joel w milczeniu przysłuchiwał się wymianie zdań między Jake’iem a intruzem schowanym za oknem. Nawet gdyby w brzmieniu głosu tego drugiego nie wyczuł fałszu, w uszach rozbrzmiewał mu opętańczy śmiech konającego mordercy, który okaleczył Andego. To maniacy, pomyślał, a potem przypomniał sobie jeden ze swoich ulubionych cytatów, o dziwo, nie z książki, lecz filmu, który po latach obejrzał z polecenia swoich uczniów.
Niektórzy ludzie nie szukają niczego logicznego, takiego jak pieniądze. Nie da się ich kupić, zastraszyć, przekonać, ani negocjować z nimi. Niektórzy ludzie po prostą chcą zobaczyć jak świat płonie.
Pokręcił do Jake’a głową dając mu do zrozumienia, że wszystko co mówi facet ukrywający się w śnieżycy jest gówno warte. Mogli uśpić czujność oprawców, zgodzić na pozorną współpracę, kupić sobie więcej czasu, by znaleźć broń, zbudować fortecę albo próbować wezwać pomoc z zewnątrz. Nauczyciel jednak nie czuł się na siłach, by wchodzić z intruzem w dialog. Świetnie wyczuwał fałsz i kłamstwo, ale to nie działało w drugą stronę. Nie potrafił blefować.

Przez długi czas milczał próbując przetrawić to co się wydarzyło.
- Thomas nie żyje – rzucił w końcu do przyjaciół słabym głosem. Próbował odsunąć od siebie obraz tego co zostało z architekta. Spojrzał w kierunku Andy’ego, a gdy ten zaczął rozgrzewać w ogniu żelazne szczypce przełknął gorzką ślinę. Chciałby się wycofać, wrócić do pokoju, zamknąć tam i ukryć przed światem, ale zamiast tego zwrócił się do lekarza.
- Ja to zrobię – wskazał na szczypce. Na kursach pierwszej pomocy w szkole nie uczono przepalać ran, ale nie było w tym chyba żadnej filozofii. Wystarczy nie zemdleć gdy poczuje się smród palonego mięsa. Nauczyciel oceniał swoje szanse pół na pół.
W salonie, prócz rannej dziewczyny lekarza i jego znajomych znajdowała się kobieta, którą już wcześniej zauważył w jadalni. Wydawała się niewidzialna, jakby wtopiona w otoczenie niczym kwiatek doniczkowy, ale nie uszło jego uwadze, jak wpatruje się w czerwoną posokę. Nagle poczuł się nieswojo.
- Może wyjdź na piętro i spróbuj poszukać zasięgu? – zaproponował Ichice.
 
Arthur Fleck jest offline  
Stary 28-04-2023, 17:50   #60
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
M-m-może potrzebują na transfuzję — wyszeptał Nate.

Sarkastycznie wisielczy humor, mający rozładować wzrastające napięcie, nie przyjął się. Mierna próba zbycia złowieszczych słów, przepędzania strachu i wykrzesania cienia spokoju spełzła na niczym, przy akompaniamencie świstów wpadających przez rozbite okno i wypadających z gardła Graysona. Krew szumiąca dudniąco w uszach wygłuszała słowa Angie, terror rozciągał czasoprzestrzeń. Słyszał, co mówiła. Słyszał, ale słowa rozbrzmiewały jakby wcisnął głowę pod wodę, a zrozumienie przychodziło z opóźnieniem.

Właściwie to kiedy pochylił się tak blisko kobiet, jakby ulegając głęboko zakorzenionym instynktom zbijania się w stado przy zagrożeniu?

Mhm, okej — pokiwał głową. Przełknął ślinę, by zwilżyć gardło które chrapliwie wyrzucało słowa. — Okej. Dobra, tak, tak. Rewolwer. Okej.

Rewolwer! Nate chwycił się tego słowa, jaśniejącego nadzieją lepiej niż ściskany w dłoni nóż. Strzelał już kiedyś z broni. Przewaga odległości. O wiele większe obrażenia gdyby musiał się bronić przed agresorem.

Tak! — przytaknął Angie z przytomniejszym już spojrzeniem.

Nathaniel obrócił się na pięcie i, wciąż lekko pochylony, przemknął w stronę korytarza. Przystanął na chwilę przed progiem, opierając wolną dłoń o framugę i nasłuchując. Zadzior na palcu wskazującym lśnił zbierającą się czerwienią. W nerwowym tiku musiał kciukiem rozdrapać skórę. Wpatrując się w niewielką ranę, Nate wstrzymał oddech. To, że nikt nie byłby w stanie wedrzeć się do środka przez zakratowane okna na korytarzu wcale nie oznaczało, że zagrożenie nie istniało. Mieli broń.

Grayson przemknął skulony w stronę pokoju Spencerów. Nie było miejsca na bezczynność, nawet nie zgłębiał myśli, by zakluczyć drzwi prowadzące do kuchni. W sypialni właścicieli też były okna. Musiał jak najprędzej zatrzasnąć tam okiennice!

Drzwi uderzyły o ścianę, gdy Nate, z sercem łomoczącym w gardle, wpadł przez próg i wystrzelił w stronę oklejonej śniegiem szyby.
 
Aro jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172