08-12-2006, 08:43 | #61 |
Reputacja: 1 | - A czy nie możemy zrobić tego bezinteresownie panno Review? - Mark od razu zapytał przedmówczynie, po czym zaczął mówić do pozostałych obecnych przy stoliku. - To nie jest przecież czyjaś osobista sprawa. Tu chodzi o dobro naszego społeczeństwa, którego jesteśmy przecież częścią. Oparł sie o oparcie rozluźniając wszystkie mięśnie. - Sekty nie są czyjąś prywatną sprawą. Wydają się problemem innych, tak długo, jak długo nie zaczną dotykać naszych rodzin. Tutaj mamy do czynienia z sektą wśród ludzi wpływowych. Sektom nigdy nie zależy na pieniądzach. Owszem, guru zwracają na nie uwagę, gdyż dzięki temu mogą trzymać z dala kłopoty, ale dużo ważniejsze dla guru jest zniewolenie człowieka. Przywódcy sekt to osoby pragnące siłą wymuszać posłuszeństwo. To osoby które uważają się za mesjaszy i zbawicieli, ale biada tym którzy zechcą ich opuścić. Niespodkałem się z przypadkami sekt, z których można by swobodnie odejść. Te osoby użyją wszystkich środków aby powstrzymać odchodzącą osobę, nawet jeśli miało by to oznaczać odebranie jej życia. Dlatego powinniśmy pomóc temu człowiekowi. To nie jest jego prywatny problem. To problem naszego społeczeństwa, a my jesteśmy jego obywatelami panno Review. Gdy skończył mówić, swój wzrok Mark skierował na Izabell. Patrzył się spokojnie wyczekując odpowiedzi, ale bez przerwy.
__________________ chwilowo odciety od netu |
08-12-2006, 23:28 | #62 |
Reputacja: 1 | Nico Castelano Gdy dostrzegł spojrzenie Izabell, uśmiechnął się lekko i otworzył zapalniczkę. Po czym zapalił ją i podpalił kobiecie papierosa. Usiadłszy znów wygodnie na krześle przez chwilę obserwował płomień, zerkając na moment w stronę panny Review. Wreszcie jednym ruchem strzepnął płomień i zatrzasnął zapalniczkę. - Pieniądze owszem, dają władzę, panno Review - rzekł Nico - Ale często to jedynie ułuda władzy. A szacunek ten nie jest szacunkiem, a obłudnym postępowaniem ludzi mającym nadzieję na odniesienie jakichś korzyści. Obracał przez chwilę metalowy przedmiot w dłoniach. Zaciągnął się swoim papierosem, słuchając reszty rozmówców. - Nie wiemy czy mamy do czynienia z sektą, panie Zalewsky. Chociaż może to w pewnym stopniu sektę przypomina - rzekł wypuszczając kolejne kłęby dymu - I proszę sobie darować patetyczny ton o dobru społeczeństwa - zaśmiał się - w dzisiejszych czasach każdy dba o siebie. Jeśli zgodzę się angażować w zaszkodzenie temu stowarzyszeniu, to przede wszystkim ze względu aby umożliwić panu Call'owi wyrwanie się stamtąd. Co wiąże się zarówno z pewnymi korzyściami dla mnie z jego strony, oraz czystym zaspokojeniem mojej ciekawości. Bo nie ukrywam, ta historia, choć nieprawdopodobna, jest dosyć interesująca. Wziął papierosa do ust i wesołe ogniki zagrały na jego końcu. Schował wreszcie zapalniczkę do kieszeni. - Mówiąc o ciekawości - rzekł znowu, sciszając nieco ton głosu - to zbyt dużą wydaje mi się wzbudzamy - dyskretnie zerknął na boki - Jeśli mamy dyskutować o szczegółach, to nie w publicznym miejscu. Nigdy nie wiadomo, czy ktoś nie zainteresuje się zbytnio o czym rozmawiamy. A w sytuacji pana Call'a mogłoby to być ryzykowne.
__________________ Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić... |
11-12-2006, 08:25 | #63 |
Reputacja: 1 | Mark Zalewsky - Zakaz sprzedaży alkoholu nie wziął się z nikąd, Panie Castellano - Mark się tutaj wyraźnie do siebie samego uśmiechnął, lecz szybko po chwili dodał: - Sugeruje Pan, że powinniśmy się gdzieś przenieść aby kontynuować rozmowę? Ma Pan jakąś propozycję? A pan, Panie Edwardzie? Wspominał pan, że tutaj może się pan spotykać nie wzbudzając podejrzeń. Ma Pan jakiś pomysł?
__________________ chwilowo odciety od netu |
16-12-2006, 13:16 | #64 |
Reputacja: 1 | Izabell Review W chwili w której Mark zwrócł na nią swój wzrok, chcąc wzbudzić w niej jakieś poczucie obowiązku społecznego, czy też czysto ludzkiego współczucia, uśmiechneła się do niego z czystą pogardą, dając mu do zrozumienia, iż jeżeli nie są mu potrzebne jego pieniążki, to niech rozda je biednym, przywdziej wór pokutny i zapisze się do Kartuzów... Mesjanizm chyba jeszcze dla niektórych pozostał w kanonach mody, choć na szczeście, ten gatunek ludzi jest już na wymarciu... Następnie odróciła się w stronę Nico, delikatnie, choć z dośc wyraźną nutka irytacji skineła mu głową w podzięce za ten niezwykle długo wyczekiwny akt łaski, jakim było zapalenie jej papierosa. Z lubością zaciągeła się dymem nikotynowym... Po czym spojrzała na resztę towarzystwa bardziej łaskawym wzrokiem, nie chąc juz wtrącać swoich racji, w tę przepychankę słowną... - A więc proponuja panowie zmianę lokalu? Chciałabym zauważyć, iż mamy już dość późną porę, a i tak nie wiele tej nocy zdziałamy... Więc może Pan Call zechce nam przedstawić ostatczny plan z datami, godzinami, miejscami.. Bo mam nadzieję, że nie zakładał pan wprowadzanie nas w szeregi Zakonu już dzisiejszej nocy... Oczywiście jeżeli wszyscy państwo się zgadzają na taki układ.. Jedni z powodu mesjaniskich zapędów, drudzy z ciekawości.. Jeszcze inni z innych powodów... Izabell zmierzyła wszystkich taksującym spojrzeniem, jedyne łaskawe oko zwróciła w strone Nico... " Zacznijcie wkońcu ludzie myśleć.. "
__________________ "Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania." |
16-12-2006, 19:14 | #65 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | A żebyś się zadławiła tym dymem. Obecność Izabell coraz bardziej działała mi na nerwy. Uważa się chyba za kogoś lepszego od nas, tym czasem osiąga skutek odwrotny do zamierzonego. Chyba że zalezy jej na tym, byśmy się nie polubili. - Zmiana lokalu nie ma sensu, wszędzie można nas podsłuchać. Ustalmy w końcu jakieś konkrety i wynośmy się stąd. Im mniej ludzi będzie nas widzieć razem, tym lepiej. Proszę mówić panie Call. Na chwilę napotkałam wzrok Izabell. Po plecach przeszedł mi delikatny dreszczyk. Chyba ją już kiedyś widziałam... Nie, raczej nie, takich osób się nie zapomina.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
19-12-2006, 22:08 | #66 |
Reputacja: 1 | - Tylko tutaj możemy bezpiecznie rozmawiać. Po tym przedstawieniu pewnie przyjedzie po mnie kierowca i zawiezie z powrotem do siedziby Zakonu. A co do planu to mogę takie zaproszenia przesłać do Was na wskazany adres. Tam będzie wszystko napisane, gdzie się stawić i o której godzinie. Ponieważ nie wiem dokładnie kiedy to będzie, nie mogę Wam teraz powiedzieć. Zakon zbiera kilkunastu ludzi i dopiero wtedy zaprasza ich do siebie. Z tego co wiem, nie powinno to mieć miejsca później niż za kilka dni. Edward już był wyraźnie zmęczony. Może to stres rozmowy a może zwykłe przemęczenie - jak by nie nazwać to było po nim widać. Mimo to kontynuował: - Jak już będziecie w środku to będziecie mieli czas na rozejrzenie się i poznanie siedziby. Ja wtedy z Wami się spotkam. Mam takie urządzenie, które może na odległość zdetonować ładunek. Też trafiło do mnie z niewiadomego źródła. Ważne że działa. Wtedy odpalicie je. Wywołane zamieszanie spowoduje, że raczej nikt nie będzie zwracać uwagi na nasze zniknięcie. Potrzeba mi tylko adresów pod jaki mogę wysłać zaproszenia, bo zaproszenia są tylko listowne.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
21-12-2006, 17:47 | #67 |
Reputacja: 1 | - W takim razie chce Pan zaprosić kilka osób czy tylko jedna? - zapytał się Edwarda, zawieszając wzrok na krawędzi stołu. Po chwili jednak trochę się ożywił i spojrzał na pana Castelano i pannę Review - Wygląda to na bardzo dużą kontrolę. Więc jesteście państwo chętni zaspokoić swoją ciekawość? - i troszkę się uśmiechnął. Humor jednak szybko mu minął pozostawiając na twarzy gorzki uśmiech. Sam wiedział, że nie może wybrać się na teren tej sekty. Takie zaproszenia niestety kompletnie go dyskwalifikowały.
__________________ chwilowo odciety od netu |
21-12-2006, 21:03 | #68 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | Coraz bardziej czuję się ignorowana. Może to ze względu na mój wiek, ale przecież wyglądam na starszą niż w rzeczywistości. Cóż, ja na pewno nie dam się pomijać. - Ja jestem jak najbardziej chętna zaspokoić ciekawość. A zapowiada się niezwykle ciekawie. Może pan na mnie liczyć panie Call. Wyprostowałam się dumnie i przyjęłam pewną siebie pozycję. Już ja im pokażę.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
02-01-2007, 18:04 | #69 |
Reputacja: 1 | Nico Castelano Kątem oka zmierzył pana Zalewsky'ego. Co on niby miał na myśli mówiąc o zakazie sprzedaży alkoholu? Niby troska o dobro społeczeństwa? Cóż... zakazany owoc smakuje najlepiej, więc "sprzedaż" kwitnie w inny sposób... Postanowił jednak zbyć to milczeniem. - Nie chodziło mi o zmianę lokalu - rzekł - To w końcu publiczne miejsce. Nigdy nie wiadomo kto siedzi przy sąsiednim stoliku - powiedział spokojnie, zaciągając się po raz kolejny - Nie koniecznie musiałoby to być tego wieczora, bo jest już późno, ale mniejsza z tym. Rozparł się wygodniej, przyglądając się każdej z osób po kolei. Zalewsky, dziwny typ. Chce bawić się w ratowanie społeczeństwa przed groźną "sektą". Doprawdy naiwny. Chyba, że to tylko fasada. Może również jego zżera ciekawość, lub kierują nim jakieś inne niejasne powody. Panna Brown. Sprawia wrażenie po prostu bardzo zaciekawionej całą sytuacją. Może rzeczywiście jest gotowa pomóc Call'owi z czystej "dobroci serca", chociaż Nico raczej w to wątpił. Nie mógł ich zresztą teraz oceniać, nic o nich nie wiedział. No i panna Review. Chwilami irytująca swoim zachowaniem, ale intrygująca zarazem. Nie mógł jej rozgryźć. Wydawała się całkowicie nie interesować tą historyjką, ale po namowach zmieniła zdanie. Również wątpił, czy chodzi jej o władzę i pieniądze. Z czasem zapewne wszyscy, chcąc niechcąc, wyjawią swe powody. W ten czy inny sposób, jakiekolwiek by nie były. Nie wykluczał nawet siebie, jeśli chodzi o taką ewentualność... - Nie wiem czy jest sens dyskutować o czymś więcej - powiedział znowu - przynajmniej nie tego wieczoru i nie tutaj. Nie pozostaje chyba nic innego, jak podać panu - zwrócił się do Call'a - nasze dane kontaktowe. Oczywiście zrobią to ci z nas, którzy istotnie mają ochotę się w to zaangażować. Co do mnie - rzekł, zaciągając się po raz ostatni i gasząc papierosa w popielniczce - wchodzę w to.
__________________ Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić... |
03-01-2007, 22:01 | #70 |
Reputacja: 1 | Izabell Review Izabell omiotła wzrokiem wszystkich zebranych, czując na na sobie ich spojrzenia... Nie chodziło oczywiście o to, że nie było przyzwyczajona do męskich spojrzeń, ale wzrok, który rządał od niej już czegoś konkretnego nigdy nie był przyjemny. Nie po to tu przyszła.. Do tego w zastępstwie.. By dać się wmanewrować w sytuacje bez wyjścia jak dziecko.. Czas mijał.. Wyczekujące spojrzenia się nasilały.. "Przecież nie będę głupia i nie dam obcym ludzią namiarów na siebie.. By jakby co mieli gdzie mnie szukac.. Mnie i moich bliskich.. Akcja jest niebezpieczna.. Ale w tym wypadkuduże ryzyko, oznacza także ogromny zysk.." Delikatnie odwróciła głowę w stronę Call'a i spojrzała na niego, dośc nieprzyjemnym wzrokiem.. Z którego można było wyczytać, jej nastawinie.. I wyczuć delikatną nutkę pogardy.. - Panie Call, czy zdaje sobie pan sprawę z tego, że jeżeli podamy panu teraz nasze adresy kontaktowe, ludzie z którymi chce pan "walczyć"... A i my mamy się w tę walkę wmieszać.. Będą mogli nas później bez żadnego problemu odnaleść.. i .. Hmn... Zemścić się... Czy pan uważa, że jest to uczciwy układ? Znacząco zawiesiła głos, by dać obenym czas do namysłu, czy też odpowiedzi.. Na tę niezapczeczalną prawdę,którą zawarła w swoim pytaniu..Po czym kontynuowała: -Bomniesię tak nie wydaje..Jeżeli dalej chciałby pan koniecznie uzyskac odemnie pomoc, to proszę zaprszenie zostawic pod tym adresem.. A któryś z moich ludzi odbierze je... Za jakiś czas.. Na nic innego nei mogę się zgodzić.. Musi mnie pan zrozumieć..Poproszę również o listę znaczących osób , dzięki którym mogłabym coś uzyskać, wzamian za zaangażowanie się w pana sprawę.. Poniewaz apńskie pieniądze są zbyt małe, jak na tak ogromne ryzyko.. Uśmiechnęła się delikatnie i dopaliła spokojnie papierosa czekając na jakąś odpowiedź.. Która.. Będzie.. Miała nadzieję ostatnią rzeczą, której będzie musiała wysłuchiwać dzisiejszego wieczoru.. Była już naprawdę zmęczonai tym twarzystwem i tym wieczorem.. Oraz ciągłym mydleniem oczu, opwiadaniem jej bajek i piep*****em jej farmazonów .. "Czas jechać do domu,zosatało jeszcze pare.. Obowiązków na dziś..."
__________________ "Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania." |