15-11-2006, 22:02 | #41 |
Reputacja: 1 | - Nawiązując do odejścia od nich. Wspominał Pan o strojach. Wnioskuje więc, że spotkania są jawne, tzn każdy członek widzi innych zebranych, ale mimo wszystko nie wie Pan co sądzą o odejściu inne osoby. Nie utrzymuje Pan z nimi kontaktu dobrowolnie, czy też nie ma takie okazji? Czy ktoś z innych członków z Panem rozmawiał z własnej woli? - Chodzi mi o panującą w tym ugrupowaniu atmosferę, gdyż jak dobrze rozumiem są tam osoby które sa mocno wtajemniczone, zabierają innych do piwnicy a więc wykonują czyjąś wolę, oraz osoby którym po pewnym czasie członkostwo przestaje się podobać, a więc nie wiedzące wszystkiego. Jaka Panie Edwardzie panuje atmosfera pomiędzy osobami nie wtajemniczonymi? Możliwość rozpoznania jakiejś osoby, zwłaszcza, że są to osoby raczej znane lub coś znaczące, sprzyja przecież wzajemnej komunikacji, także poza obrębem tych co tygodniowych spotkań. - Wspominał Pan również o tym, iż niektóre osoby sie otwarcie sprzeciwiały. Czy robiły to na tych spotkaniach? Mógłby pan również przedstawić opis takiego spotkania przed i po rytuale? |
16-11-2006, 19:46 | #42 |
Reputacja: 1 | Mężczyzna zamyślił się na chwilę, jakby ważył słowa przed chwilą wypowiedziane. - Ech. Inni są inni. Zachowują się jakby im pasowało to, co widzą i słyszą. Są zasłuchani w Scotta oraz w jeszcze jednego mężczyznę, którego nie poznałem, ale musi być kimś ważnym. Ja dużo pracuję. W zasadzie poza rytuałem nie spotykam innych członków Zakonu. Nie liczę tu kurierów oraz swoich asystentów. Oni sami nie wydają się być rozmowni, ale jest w nich więcej z człowieka niż w tych typkach rozmawiających o życiu i śmierci. Może to jest kwestia ceny, bo Zakon płaci naprawdę dużo i skutecznie może kupić dowolne poparcie czy człowieka. Co ja będę mówić. Nasz prezydent - Coolidge - zanim udał się do Waszyngtonu był przecież gubernatorem Massachusetts i miał kontakt z tym Zakonem. Podobno - dodał na końcu. - Nikt otwarcie nie wystąpi przeciwko Zakonowi bowiem ślubowam mu posłuszeństwo. To jedna z tych kretyńskich formułek, jak przy wstępowaniu do skautów. Ale oni traktują to nad wyraz poważnie. A co do rytuałów to biorę udział w jednym. Nic się na nim nie dzieje, poza śpiewami wybranych, dziwnymi słowami rzucanymi w przestrzeń oraz tym przeklętym dotykaniem laski. Po rytuale nie mogę zmrużyć oka, boli mnie głowa i czuję się paskudnie. Nie wiem, jak inni to przyjmują, ale zdają się być raczej zadowoleni. Mówią, że to błogosławieństwo. Nie wiem kogo, ale często pojawia się słowo "Jog". Może to jakiś założyciel Zakonu czy ktoś taki. Jak mówiłem, nie za bardzo się interesuję nim poza pracą i nie wiem, kto zacz.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
16-11-2006, 21:56 | #43 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | - No dobrze, ale czego DOKŁADNIE pan od nas oczekuje? Czy myśli pan, że jesteśmy w stanie coś zrobić? Jak według pana powinna wyglądać nasza pomoc. Było by miło gdyby miał pan już jakiś plan i zechciał się nim podzielić. Pociągnęłam długi łyk herbaty i rozejrzałam się obojętnie po sali.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
17-11-2006, 09:12 | #44 |
Reputacja: 1 | - Czyli, jeśli dobrze rozumiem, Pan, jako jeden z nielicznych wstąpił do tego zakonu nie z przyczyn religijnych... I właśnie to sprawia, że pragnie się Pan z tego wyrwać. Wszystko to wygląda jakby to była zwykła sekta, z tym że operująca w innym środowisku - to mówiąc Mark oparł jedną rękę na blacie stołu bawiąc się szklanką. - Dlatego dobrali taką nazwę. Zakon kojarzy się z czymś szczególnym. Tylko dla wybranych... Tylko dla osób które sądzą, że stoją ponad innymi ludźmi... - Nie mniej jednak - cofnął rękę gładząc się po brodzie - niepodważalna rola guru, przymusowa przynależność, te cechy są typowe dla sekt. Mark zwrócił się w stronę kobiety - Uważam, że sprawę trzeba bardzo nagłośnić. Oficjalnie angażując w to Kościół Katolicki oraz władze stanowe, tak aby doszło do publicznej debaty, podobnie jak było w przypadku wprowadzenia zakazu sprzedaży alkoholu. Jest to nowe zagrożenie dla naszego społeczeństwa, tym bardziej, że nie trafia tylko w pojedyńczych zwykłych ludzi, ale głównie takich którzy podejmują decyzje, co bezpośrednio przekłada się na całą resztę społeczeństwa, także i nas tutaj obecnych. Z tego też względu zwykła interwencja policji na terenie lub posiadłości należącej do sekty może okazać się niewystarczająca. - Jeśli wogóle do niej dojdzie... - dodał po chwili |
18-11-2006, 22:11 | #45 |
Reputacja: 1 | Izabell Review Kobieta siedziała na swoim krześle z pozornie spokojnym wyrazem twarzy... Jednak wewnątrz niej toczyła się regularna wojna: głosu rozsądku z prostacką ciekawością, która zdołała już opanować przynajmniej część z jej współtowarzyszy wieczoru..: "Czy on naprawde myśli, że damy się wciągnąć w to bagno.. Przecież to są jego prywatne problemy.. Choć z drugiej strony: O co może chodzić w tym całym zakonie.. Daj spokój, przecież to tylko brednie jakiegoś szaleńca.. Po co go w ogóle słuchać.. Wieczór się kończy.. Możesz już przeprosić towarzystwo i pojść do domu.. Jeszcze ostatnią chwilę.. Tylko posłucham, co ma do powiedzenia na temat tych rytuałów... Zabieraj się stąd.. Pewnie samochód już na ciebie czeka pod klubem.. Daj nareszcie skończć się tej farsie szaleńców.." Jej rozmyślania, połączone z biernym słuchaniem wywodów dwóch zapaleńców, przeplatanych tylko od czasu do czasu jakimś inteligentnym pytaniem panny Brown, na które i tak nie otrzymywała odpowiedzi, przerwał kelner swoim pytaniem: - Czy może chcą państwo coś z naszej piwniczki? Spojrzała na niego spod swoich długich rzęs, zauważając oczywiście jego szelmowski wzrok i gestem dłoni poprosiła o zbliżenie się do niej. Po czym wyszeptała mu do ucha kilka słów, równocześnie delikatnie wkładając mu banknot do kieszeni i nr z szatni. -Przynieś mi proszę mój płaszcz do stolika... Dziekuję.. Po czym uśmiechneła się tylko lekko do reszty zebranych, nie przeszkadzając im w praktycznie... już ich rozmowie... No, to manewr "zniesmaczona"... Poczekała chwilę, aż kelner przyniesie jej płaszcz, po czym wstała i prawie, że teatralnie założył go...Następnie usiadła na moment by, jeszcze zapalić papierosa przed wyjściem i podsumować wszystko co zostało powiedziane tego.. niezbyt miłego wieczoru... -Pozwolę sobie, tak na koniec, wtrącić się jeszcze w panów dyskusję... I poraz kolejny dzisiaj wyrazić swoją opinię o panu, panie Call.. Jest mi przykro, ale nie wierzę w tę pana opowieść, pozatym nawet jeśli bym w nią wierzyła, nie byłabym w stanie panu pomóc gdyż nie chce pan sprecyzować o jaki typ pomocy panu chodzi.. Radzę się leczyć... Z resztą panu, panie Zalewsky również, gdyż dostrzegam u pana naprawdę niezdrową fascynację, tymi bzdurami... Oczywiście słowa kierowane do pana Zalewskyego, wypowiedziała jak najbardziej litościwym tonem... Miała już naprawdę dość tego człowieka.. - Chciałabym podziękować, państwu panno Brown i panu panie Castelano, za towarzystwo podczas tego.. Dość... interesującego wieczoru.. Mam nadzieję również, iż będziemy mieć jeszcze kiedyś okazje by, spędzić wspólnie czas.. W ciekawszej atmosferze.. Wstała by pożegnać się ze wszystkimi i odejść jak najszybciej... Po odbębnieniu tych grzeczności.. |
19-11-2006, 00:08 | #46 |
Reputacja: 1 | - Tak, właśnie tego chcę. Nie wiem, jak możnaby to ująć lepiej. Powiedzenie o nim dla wszystkich i o jego praktykach może wreszcie ukróci praktyki Zakonu. Zgadzam się, że policja może tu nie wystarczyć, szczególnie, że jak znam moich "braci", nikt nie będzie nic wiedział. Dlatego potrzeba kogoś, kto z zewnątrz spojrzy na to, co się tam dzieje naprawdę i powie o tym innym. Przychodząc tutaj, liczyłem na spotkanie z kimś, od kogo coś zależy lub nie zawaha się działać. W zwykłym pubie to byłoby niemożliwe. Edward chyba lekko uspokoił się, widząc w Marku ślad zrozumienia. Nadal jednak z lekką rezerwą podchodził do pozostałych. - Wiem, że jest to dla Was lekkie zaskoczenie i nie oczekiwałem, że już od razu coś wymyślicie. Panienka Jenifer ma rację zadając to pytanie. Mam pewnien plan - jedyny jaki posiadam i jaki w obecnej sytuacji mogę zorganizować. Otóż mogę - jak każdy członek Zakonu - zaprosić w jego szeregi nowych ludzi. Jest to chyba jedyna szansa na dostanie się bez problemów do środka i poruszania się wewnątrz. Mogę to zorganizować w przeciągu kilku dni, zanim jeszcze nic nie podejrzewają. Spojrzał na pozostałych czekając na ocenę jego planu. Słowa jakie padły od strony Izabell spowodowały, że na twarzy Edwarda pojawił się grymas, którego jeszcze nie widzieliście tego wieczoru. Nie spodziewał się takiej reakcji i teraz, całkowicie zrezygnowany, zwiesił głowę do dołu.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
19-11-2006, 11:05 | #47 |
Reputacja: 1 | - Dobranoc Pani - Mark kiwnął głową do wychodzącej kobiety. - A pan Panie Caselano? Co Pan o tym sądzi? Przedmioty pochodzące z przyszłości, faktycznie wydają sie nieprawdopodobne. Natomiast sekty niestety istniały do zawsze, i wciąż stanowią problem społeczny. Nie wygląda Pan na osobę żyjącą w tzw "wyższych sferach" odizolowanych od rzeczywistość. Problemy zwykłych ludzi powinny być dla pana bardziej... - zamyślił się na chwilę szukając odpowiedniego słowa - namacalne. Gdy posłyszał słowa Edwarda ciężko sapnął i zaczął gładzić się po brodzie. - Z pewnością będą chcieli sprawdzić nowego członka, także pod względem jego przeszłości, a także umiejącą sobie radzić w takiej roli. Przykro mi Panie Edwardzie, jednak obawiam się, że nie będę w stanie podołać takiej roli. Mogę jednak pomóc w nagłaśnianiu istnienia tej sekty - to mówiąc spojrzał się na pozostałe osoby przy stoliku.
__________________ chwilowo odciety od netu |
19-11-2006, 13:33 | #48 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | - Do widzenia, również mam nadzieję, że spotkamy się przy innej okazji. Niedoczekanie twoje. Idź i lepiej nie wracaj - dodałam już w myślach. Ta kobieta najwyraźniej nas nie polubiła i chyba z wzajemnością. Zwróciłam się teraz do Call'a: - Ja również nie wyobrażam sobie tego wszystkiego. Nie wiem co mogłabym robić w takiej organizacji. Jak wygląda przyjmowanie nowych członków?
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
19-11-2006, 20:14 | #49 |
Reputacja: 1 | Nico Castelano Przez cały czas tylko przysłuchiwał się rozmowie. Nie przychodziło mu zresztą do głowy nic konkretnego, o co mógłby zapytać. Panna Brown i pan Zalewsky wydawali się być bardziej zaangażowani w tej kwestii. I dobrze, Nico tylko uważnie słuchał... Na wzmianki o tajemniczych mocach, magii, rytuałach, tylko uśmiechnął się z politowaniem. Ale tylko na zewnątrz. W rzeczywistości zetknął się w życiu z rzeczami, których nie mógł wyjaśnić. Jak przypadek starego Gaspare... i tego czym się interesował... Usłyszawszy o broni, rzekomo z przyszłości, wydawało się, że w oczach Castelano pojawił się dziwny błysk. Obruszył się na krześle lekko poprawiając marynarkę. "Broń z przyszłości" pomyślał, "Co za niedorzeczność..." potrząsnął jednak głową, jakby sam siebie strofując w myślach. Sam już nie wiedział czego chce od nich ten człowiek. Najpierw chciał po prostu zerwać z tym Zakonem. I oni mieli mu niby w tym pomóc. Teraz dwójka rozmówców wpędziła go w temat obalania tej organizacji. "Oszaleli..." pomyślał. Było oczywiste dla niego, że jeśli w grę wchodziły wpływowe osoby, jak chociażby wspomniany obecny prezydent, szanse powodzenia takiego przedsięwzięcia są niemal zerowe. W najgorszym przypadku można dać się zabić, w najlepszym, przeżyć i zostać uznanym za wariata przez ludzi, których chcieliby zwalczać. Tym niemniej, mimo tego, że cała ta historia była tak nieprawdopodobna, Nico zainteresował się. Nie żeby zaraz wierzyć facetowi, ale nikt nie opowiadałby tak zmyślnej historyjki z takimi szczegółami. Call, jak sam twierdził, był człowiekiem nauki, nie wierzącym w bzdury, jednak był wstrząśnięty. Nico nie sądził też, aby mógł on kłamać, przynajmniej świadomie. Naoglądał się i nasłuchał ludzi, którzy kłamią. I którzy zaczynają pod presją mówić prawdę... Zwykła, wrodzona ciekawość nie pozwalała mu na zignorowanie tej opowieści. Gdy panna Review zaczęła zbierać się do wyjścia, Nico wstał. Nie był może gentelmanem, ale wiedział jak się zachować. - Szkoda, że już Pani nas opuszcza, panno Review - powiedział z lekkim, przyjaznym uśmiechem - wszak wieczór jest jeszcze długi. Rozumiem, że uważa Pani historyjkę pana Calla za niedorzeczną, ale czy nie sądzi Pani, że wydaje się to ciekawsze niż to? - wskazał spojrzeniem na scenę, gdzie właśnie kolejny "artysta" rozbawiał gości, robiąc idiotę z jakiegoś ochotnika - Nawet jeśli to bzdury, to całkiem ciekawe bzdury. Usmiechnął się lekko. Miał nadzieję, że kobieta zdecyduje się jednak zostać. Chciała sprawiać wrażenie, że nie obchodzi ją ta sprawa ale... Nico znał się na ludziach. W każdym człowieku drzemie ciekawość dotycząca tego, co niewyjaśnione, choćby bardzo nikła.
__________________ Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić... |
24-11-2006, 19:46 | #50 |
Reputacja: 1 | Izabell Review Izabell zatrzymała się na chwilę przed odejściem obserwując reakcje pana Call'a, a widząc jego zrezygnowany wyraz twarzy, pomyślała sobie tylko : "Nic specjalnego..."- Bo przecież, nic nie nakazywało jej posiadania sumienia.. Więkaszą cześć jej uwagi, zwrócił zaś, na siebie pan Castelano, wyrażając swoją gorącą proźbę o pozostanie jej osoby w tym... towarzystwie... W rewanżu pstanowiła wyjaśnić mu po krótce, dlaczego nie ma zamiaru marnować więcej swojej energi, uwagi i czasu na "taką" formę rozrywki. A i przy okazji dać panu Call'owi czas na wykonanie jeszcze jakiegoś ruchu.. Wkońcu kwestia zaspokojenia naszej ciekawości, a i idące za tym zobowiązanie udzielenia pomocy, to tylko jego wola... -Cóż.. Być może i opowieść pana Call'a jest warta czyjejś uwagi. Być może i większej niż ja, jej poświęciłam. Jednak dlaczego miałabym raczyć się towarzystwem pana Call'a, w momencie w którym poraz kolejny, moja proźba o rozwinięcie kwesti sposobów ewentualnej pomocy, czy wymagań nam stawianych jest pomijana.. Pan wybaczy, ale uważam poprostu, że dalszy ciąg tej rozmowy i tak nie doprowadzi do żadnych składnych wniosków. Więc jest zwykłą stratą czasu... A niekoniecznie dla mnie rozrywką... Po czym, uśmiechneła się zlotnie do Nico, w tak wypracowany i pewny siebie sposób, iż ciężko byłoby któremu kolwiel z mężczyzn zignorować "przekaz" tej mimiki... - Panie Castelano- powtórzę to po raz ostatni, nim wyjdę.. Dziękuję państwu za.. Ciekawie spędzony czas i liczę na to, iż kiedyś będziemy mieli okazję spotkać się w przyjmniejszych okolicznościach. Do zobaczenia państwu i panu, Panie Castelano.. Po czym podała swoją drobną, wypielęgnowaną dłoń mężczyźnie w geście pożegnania i ruszyła w stronę wyjścia, delikatnie kołysząc biodrami i oczywiście ściągając tym, na siebie wzrok, znudzonej już występami, męskiej części publiki "Odeonu". "Macie jeszcze.. dziesięć... dziewięć... osiem... " - Powoli odliczałą Izabell docierając do wyjścia z sali i mając na myśli reakcję swoich współ... współ.. towarzyszy wieczoru... Na jej zachwanie.. Zwłaszcza reakcję Pana Call'a... "To tylko twoja dobra wola....siedem..." |