|
30-03-2008, 16:54 | #1 |
Reputacja: 1 | Słuchając swojego gościa Sarah robiła kawę. Postawiła przed mężczyzną gorący napój, cukier i śmietankę. –Proszę. – Sama piła gorzką. ~No pięknie!! Przychodzi obcy facet i mówi, że grozi mi niebezpieczeństwo!! Bardzo pięknie!!~ Kobieta wzięła do ręki kartę ze swoim adresem. ~Może i przypomina pismo Spencera. Ale do cholery jasnej!! Przysyłać kogoś obcego?? Grozi ci niebezpieczeństwo!!. Telefon nie jest jedynym sposobem komunikacji. ~ Sarah popijała ostrożnie gorącą kawę. – Nie!! – Odpowiedziała spokojnie, acz stanowczo. – Nigdzie się stąd nie ruszę, dopóki nie usłyszę jakie to grozi mi niebezpieczeństwo. Spencer wiedziałby, że ja mam pracę, gonią mnie terminy. To jakiś absurd. – Wypuściła za świstem powietrze z płuc. Po chwili zakręciło jej się w głowie, tak że wypościła z ręki filiżankę z kawą. Czarny płyn rozlał się po podłodze. Sarah zamknęła oczy i chwyciła się za głowę.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny Ostatnio edytowane przez Efcia : 31-03-2008 o 12:27. |
06-04-2008, 18:15 | #2 |
Reputacja: 1 | – Dziękuję! Kawa na pewno się przyda. – Popijał wolno gorący płyn i słuchał tego, co ona ma do powiedzenia. Gdy skończyła… niemal natychmiast odpowiedział. – Saro! Rozumiem twoje wątpliwości, ale to nie czas na wyjaśnienia. Tym bardziej że nie mam czego Tobie wyjaśniać. Sam nie bardzo jeszcze wiem, w czym rzecz. Lecz to czego byłem światkiem w parku gdzie spotkałem twojego hmmm… przyjaciela. Przekonało mnie aż nazbyt dobitnie…, że to nie są żarty. – Aleister zdążył powiedzieć tylko tyle, gdyż jego wypowiedź została przerwana nagłym i nieco nietypowym zachowaniem kobiety. Kiedy Sarah chwyciła się za głowę, Aleister wstał i czym prędzej podszedł do niej. – Co się stało?! Źle się czujesz… Mogę jakoś pomóc?! – Próbował równocześnie wyczuć czy to zdarzenie było „zwyczajne” i czy mieściło się granicach ogólnie pojętej normalności. Uważnie starał się zaobserwować jakiekolwiek nietypowe przepływy „pierwszej” które świadczyłyby o ingerencji osób trzecich. Był wyczulony… wiedział że powinien spodziewać się najgorszego. – Nie podoba mi się to… wyjdźmy stąd... – Powiedział bardziej do siebie, przyciszonym lekko zniecierpliwionym głosem, ale na tyle wyraźnie by ona to usłyszała. Następne zdanie jak wydobyło się z jego ust było już dużo wyraźniejsze i bardziej dobitne. – Jeżeli nie jesteś przekonana… trudno! Dalsze perswadowanie nie ma sensu. Oczekuję zdecydowanej i prostej odpowiedzi… TAK lub NIE. – Aleister chwycił za płaszcz, jakby szykując się do wyjścia.
__________________ Bohater jest człowiekiem, który kłóciłby się z Bogami i budził diabły w sporze o swą wizję... |
06-04-2008, 21:31 | #3 |
Reputacja: 1 | Sarze przestało kręcić się w głowie. Powoli docierało do niej to, co mówił jej gość. ~Nie podoba mi się to wcale!! Wcale a wcale. Ale Spencer zaufał temu człowiekowi.~ Młoda adeptka patrzyła przez chwile tępo na swojego gościa. ~Z drugiej strony, jeśli on jest w zmowie z tą kobietą?? Coś jednak trzeba zrobić. Muszę się dowiedzieć co się stało ze Spencerem. I kto za tym stoi??~ Otrząsnęła się z otępienia. ~Cóż, trzeba zrobić dobrą minę do złej gry. ~ Uśmiechnęła się do Aleistera i zaczęła sprzątać rozlaną kawę. – Zaraz się spakuję. Ale po drodze opiszesz mi wszystko. Skoro już jesteśmy na ty. Może coś zjesz?? – postawiła przed nim kawałek ciasta. – Ja idę się spakować. Wrócę za kilka minut. – I poszła na górę. Sarah wypięła laptopa ze stacji dokującej i włożyła go do torby. Z szuflady biurka zabrała kilka dysków i również umieściła je w torbie. Ze swojego gabinetu zabrała jeszcze kilka potrzebnych jej rzeczy. Następnie poszła do sypialni i zaczęła pakować do walizek ubrania i kosmetyki. Gdy zapięła ostatnią, włożyła na siebie wełniany golf bez rękawów i materiałowe spodnie prasowane w kant. Te kilka minut trwało tak naprawdę 20 minut. Ale po ich upływie Aleister mógł usłyszeć tępe uderzenia czegoś ciężkiego znoszonego przez Sarę po schodach.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny Ostatnio edytowane przez Efcia : 07-04-2008 o 15:02. |
30-04-2008, 23:32 | #4 |
Reputacja: 1 | Całą okolicę przeszył donośny ryk. Deidre wzdrygnęła się i zamarła osłupiała. Nie mogła rozszyfrować jaki niósł z sobą przekaz ale była pewna jednego – było to nawoływanie jej brata. Dzieci w mieszkaniu nie zareagowały prawie wcale na ten przeraźliwy wrzask. W każdym razie nie bardziej niżby doszły je odgłosy dzieciaków bawiących się na podwórku. Reilly szykował się właśnie do wyjścia ale zastygł w bezruchu słysząc skowyt. Cokolwiek ten miał oznaczać Reilly wyglądał na zaniepokojonego. Znała go jak swoje pięć palców. Potrafiła wyczytać z jego twarzy najsłabsze choćby ślady emocji. A teraz dostrzegła ból i smutek. Wyglądało to jakoś złowróżbnie, aż przeszył ją zimny dreszcz. Rzucił na odchodnym polecenie aby się stamtąd nie ruszali. Ale jak mogła trwać tu bezczynnie jeśli najwyraźniej działo się coś złego? Zniknął zamykając za sobą drzwi wejściowe pozostawiając ją wypełnioną obawami. ~I co teraz? Czy powinna go posłuchać? A jeśli coś złego działo się z Emmetem? I niby jak mogłabym mu pomóc? To teraz nieistotne. Muszę się dowiedzieć co się stało.~ Szalała z niepokoju. Kilka razy przemierzyła pokój w tą i z powrotem a później otworzyła okno w nadziei, że dostrzeże w oddali coś co pomoże rozwiać targającą nią niepewność. Przyklęknęła po chwili przy Szonie i z błagalnym wyrazem twarzy powiedziała: - Przepraszam cię Szon ale muszę wyjść. Zostań tu i o nic się nie martw. Zaraz wrócę, obiecuję. Jednym susem dotarła do wyjścia. W głowie obmyślała spontaniczny plan działania. ~Trzeba szybko wybiec na ulicę. Spróbować zlokalizować skąd dobiegł ten ryk. A jeśli nie będę w stanie wtedy pokręcę się po prostu w pobliżu. Wiadomo, że jeśli Garou wda się w bójkę to nie robi tego bezszelestnie. Coś będę musiała wreszcie usłyszeć... Mam co do całej tej sytuacji jakieś złe przeczucie. Chociaż lepiej żebym się myliła.~ Już miała wybiec gdy zatrzymała się jednak w progu i spytała jeszcze Szona: - Ten ryk... To był Emmet. Ty to wiesz, prawda? Ty rozumiesz mowę Garou - bardziej stwierdziła niż zapytała. - Powiedz mi proszę o co chodzi? Czy coś mu się przytrafiło? |
04-05-2008, 14:33 | #5 |
Reputacja: 1 | -Nie uważasz, że to brzmi kuriozalnie?? - Sarah spojrzała na kierowcę unosząc prawą brew. -Jeśli nie wiesz co mi grozi, to skąd możesz wiedzieć, że cokolwiek mi grozi?? Co dokładnie powiedziała ci Spencer?? Sarah co jakiś czas dawała Aliesterowi wskazówki na temat dojazdu do hotelu. Wybrała hotel przy drodze A63. Mijała ten budynek kilkakrotnie w drodze do Leeds. Zawsze zastanawiała się jak tam jest. Teraz miała szansę to sprawdzić. -Rozumiem, że plan jest taki, iż wynajmujemy pokoje w hotelu i czekamy??- Sarah starała się jakoś zagaić rozmowę. ~Tylko na co?? I jak długo??~ Kobieta wpatrzyła się w twarz Crowleya. O tej porze panował dość niewielki ruch, więc w miarę szybko dotarli na miejsce. ~Gdybym w takim tempie mogła się poruszać za dnia!! Marzenia ściętej głowy...~ -Mam nadzieję, że będą mieli wolne miejsca. - Przed budynkiem koloru świńskiego różu znajdował się spory parking zapełniony tylko w połowie. -Nigdy tu nie nocowałam. Ale to jeden z nielicznych hoteli jakie znam w tym mieście.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny |
10-05-2008, 19:15 | #6 |
Reputacja: 1 | -Nie uważasz, że to brzmi kuriozalnie??- Zapytała Sarah… Aleister nic nie odpowiedział, odwrócił się tylko w jej stronę, delikatnie uśmiechnął i skinął głową… jakby chciał potwierdzić wypowiedziane słowa. Auto szybko i sprawnie przemieszczało się pustymi ulicami. Aleister kierowany wskazówkami bez problemów dotarł do hotelu. Zatrzymał się na parkingu, wyłączył silnik… - Nigdy tu nie nocowałam. Ale to jeden z nielicznych hoteli jakie znam w tym mieście.- Nastąpiła krótka pauza, Aleister przez chwile zamyślił się nad czymś. - Dla mnie nie ma to większego znaczenia gdzie będziemy nocowali, bylebyś przez jakiś czas nie pojawiała się w domu. Pójdźmy wynająć jakieś pokoje… mam nadzieję że ludzie z recepcji jeszcze nie śpią. – uśmiechnął się… Kiedy to mówił oboje wysiadali z auta i szli w kierunku wejścia. - Mam propozycję Saro! Jak tylko zostawisz swoje rzeczy w pokoju, proponuje drinka… chyba maja tu jakąś restaurację? Myślę że powinniśmy się trochę poznać, o ile nie masz nic przeciw. To będzie dobra okazja. Pomyślimy co dalej i co z jutrem. –
__________________ Bohater jest człowiekiem, który kłóciłby się z Bogami i budził diabły w sporze o swą wizję... |
11-05-2008, 12:34 | #7 |
Reputacja: 1 | ~~Więc dokonało się.~~ – Adam pomyślał. Doskonale znał to brzmienie, znał ten skowyt, to wezwanie do mobilizacji. Adam wiedział już nawet co powinien zrobić. Jutro miał dzień wolny, nie musiał iść do pracy. Noc dla niego była stracona, zresztą tacy jak on nie potrzebowali dużo snu – to jedyna z zalet bycia z rodu książąt wszechświata. [b]Adam, jeszcze raz ubrał się. Tym razem jednak ubrał się jak na wojnę. Wciągnął czarne bojówki, bluzę z kapturem swego ulubionego zespołu. Bluzę tę specjalnie sprowadzał z ojczyzny. W Anglii nie znali KATA. Zapiął pas, dobrze zasznurował glany i przygotował broń. ~~Jeszcze płaszcz i mogę iść~~ – nauczyciel historii wziął broń, przywdział pas i jeszcze raz wyszedł z domu. Tym razem nie przemierzał już okolicy zupełnie bez celu. Tym razem doskonale wiedział gdzie musi iść. Nie szczędził więc sił na jak najszybsze dotarcie do miejsca skąd dochodził zew.
__________________ Szczęścia w mrokach... |
14-05-2008, 14:14 | #8 |
Reputacja: 1 | - Eekh... - jęknął Robert uchyliwszy oczy. Kot. Kocur. Nie zastanowił się skąd taka myśl. Usiadł powoli, żeby nie skrzywdzić zwierzęcia. Albo może dlatego, że czuł się zbyt wykończony, żeby zrobić to energicznie jak zawsze. Przed sobą wolał jednak... - Szlag! - jego myśli zostawiły kota i zmęczenia, kiedy wzrok padł na pobojowisko wokół. - Co się... - kolejna myśl się urwała, kiedy poczuł chłodny powiew wiatru na łopatce. Spojrzał na siebie i zauważył to, na co nie zwrócił uwagi przed chwilą. Jego ubranie było w strzępach. Dosłownie. Znak zapytania w jego umyśle urósł o dwie kategorie wagowe. Do superciężkiej. Skulił się w sobie, sam nie wiedząc czemu. Nagle wstrząsnęły nim torsje. Odwrócił się gwałtownie na bok, żeby nie wymiotować na siebie. Kocur zręcznie odskoczył - najwyraźniej też nie miał ochoty czyścić się z wymiocin. Usiadł teraz kilka kroków dalej i ze stoickim spokojem obserwował młodego człowieka wypluwającego wnętrzności. Torsje minęły. Robert odkaszlnął jeszcze i splunął dwa razy, żeby pozbyć się paskudnego smaku z ust. Cztery godziny temu ta kolacja smakowała zupełnie inaczej. Otarł usta i wtedy zobaczył krew na swoich rękach. Co? - spróbował zebrać myśli i przypomnieć sobie skąd ta krew miała by się wziąć. Jonathan, dusze magów, przejście ze świata ducha, wilkołaki... Ale nic nie tłumaczyło tej krwi na dłoniach. Która była świeża. Tak świeża, że kiedy uniósł ręce poczuł jak spływa w kierunku łokci. I jeszcze... Pod paznokciami miał coś dziwnego. Coś jakby... sierść. Chciał się przyjrzeć bliżej, ale krew była lepka, a do tego było zbyt ciemno, żeby coś dokładniej obejrzeć. Przez jakąś minutę jak zaczarowany gapił się na swoje palce. Pewnie trwałoby to znacznie dłużej, gdyby nie kolejna torsja. A mógłby przecież przysiąc, że w brzuchu już nie ma nawet żołądka. Kiedy wreszcie opanował nieprzyjemną reakcję organizmu, podniósł się na klęczki. Wytarł dłonie w któryś strzęp materiału, który jeszcze się na nim trzymał. Krew nie bardzo chciała schodzić. Trzeba ręce po prostu umyć. Z wysiłkiem podniósł się na nogi i rozejrzał dookoła. Jonathan leżał na ziemi, cały we krwi. Kawałek dalej leżał nagi mężczyzna. Też nie wyglądał jakby się opalał. Po pierwsze był środek nocy, po drugie facet miał dziwnie nienaturalnie ułożone nogi. Po trzecie były uwalony we krwi i pewnie martwy. Martwy. Dwa kroki w lewo leżało drugie nagie, zmasakrowane ciało, potem trzecie, czwarte... Robertowi zakręciło się w głowie i upadł z powrotem na kolana. Czy... Czy on też był ranny? Ostrożnie obmacał barki i tors. Nie. Nie był ranny. Jedyna krew to ta na rękach. Co tu się do cholery działo? Kątem oka zobaczył jakiś ruch w cieniu. Człowiek? Zdawało mu się? - Halo? Jest tu ktoś? |
14-05-2008, 21:19 | #9 |
Reputacja: 1 | ~Oryginalny sposób podrywu!!~ Sarah zlustrowała mężczyznę od góry do dołu i z powrotem, wcale sie z tym nie kryjąc. -Czemu nie!!- Wzruszyła ramionami, nadal wpatrując się w Aleistera Crowleya, jak gdyby chciała zobaczyć co kryje sie w jego wnętrzu. -A co do jutrzejszego dnia, a właściwie dzisiejszego. To ja już mam go zaplanowanego. Muszę dokończyć pracę. Niebezpieczeństwo, niebezpieczeństwem, ale z czegoś muszę się utrzymywać.- Wynajęcie pokoi nie trwało długo. Sarah wtaszczyła swoje bagaże do pokoju. Wstawiła walizki jedną obok drugie w równym rzędzie. Pod ścianą. Tak aby się o nie nie potknąć. ~Później się rozpakuję.~ Wyciągnęła z torby laptopa i podpięła go do sieci. Dostęp do internetu to standard, nawet w tych gorszych hotelach. Wprawdzie nie można liczyć na szybkie łącze, ale to zawsze coś. ~A może by tak??~ Sarah splotła palce i wyprostowała dłonie, usłyszała trzask stawów. Delikatnie poruszała palcami nad klawiaturą. ~Nie!!~ Potrząsnęła przecząco głową. ~Później. Na spokojnie.~ Kobieta zamknęła laptopa, czule głaszcząc srebrną powierzchnię. Wyszła z pokoju. Zeszła na dół do restauracji. Rozjerzała się w poszukiwaniu swojego towarzysza.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała. - W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor. "Rycerz cieni" Roger Zelazny |
18-05-2008, 12:25 | #10 |
Reputacja: 1 | Zameldowanie się to była formalność, po odebraniu kluczy Aleister udał się do hotelowej restauracji. Nie miał ze sobą bagaży, które musiałbym pozostawić w pokoju. Kiedy Sarah weszła do restauracji on już czekał. Zajął miejsce w rogu sali, przy stoliku dla „dwojga” z widokiem na resztę pomieszczenia. Można było spodziewać się, że o tej porze sala będzie niemal pusta, ale o to właśnie chodziło. Odrobina spokoju na pewno nie zaszkodzi. Aleister odebrał dobre wychowanie od rodziców i tak właśnie starał się zachowywać. Kiedy Sara podeszła do stolika… wstał i odsunął jej krzesło pomagając tym samym zająć kobiecie miejsce. Poczekał aż usiądzie i zapytał… starając się przełamać ciszę: – Czego się napijesz Saro? – przesunął w jej kierunku kartę z menu restauracji… – Powiedz mi czym się właściwie zajmujesz? Nic o tobie nie wiem, a może to pomogłoby rozwiązać sytuację. Oczywiście jeśli jest coś o co chcesz mnie zapytać, to jestem do twojej dyspozycji – Próbował być naturalny, a jednak zachowywał jakiś dystans. – Te torby… to co w nich trzymasz chyba jest dla ciebie bardzo ważne?! Nie uważasz że przywiązywanie się do przedmiotów może być problematyczne. Potrafiłabyś je zostawić? –
__________________ Bohater jest człowiekiem, który kłóciłby się z Bogami i budził diabły w sporze o swą wizję... |