Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-11-2010, 15:07   #41
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gdy zamiast murzynów, którzy składali im ofertę poprzedniego dnia przyjechał Wasyl z całym kompletem starszych wampirów, Peter aż odetchnął z ulgą. Szybko okazało się jednak, że zbyt wcześnie, bo wyglądało na to, że wpadli z deszczu pod rynnę. Wasyl był tak wściekły, jak Boyles jeszcze nie widział. Gdyby wzrok mógł zabijać prawdopodobnie wyginęła by cała roślinność w dzielnicy, bo oczy starego Tzimisce płonęły taką złością, że prawie było słychać szum ognia. Gdy wszyscy zebrali się w salonie, czekając na przyjście Petrescu jak na ścięcie, młody Brujah zajął miejsce tuż za swoim ojcem, z nadzieją, że główna furia ich szefa nie będzie skierowana w tę stronę. Jednak ku jego olbrzymiemu zaskoczeniu nie była skierowana ani w tę, ani w żadną inną stronę. Stary wampir wydawał się nie tylko spokojny, ale wręcz zadowolony. Fakt, że głos jakim wypowiadał rozkazy nie wróżył nic dobrego tym, którzy ośmielą się zadać jakieś pytanie, albo co gorsza nie wypełnią zadania jak należy, ale jednak godzina kary się odwlekała.

Peter zajął miejsce w pickupie za Valem, a obok Meyumi - ładnej wampirzycy o azjatyckich rysach, którą co prawda już widywał, ale nie zdążył poznać lepiej. I której na wszelki wypadek nie ufał. Val pieklił się z powodu niepowodzenia jego planu, który z resztą od początku nie miał najmniejszego sensu. Boyles jednak przybrał możliwie pewną siebie minę, z odcieniem zawodu i ruchem głowy i pomrukami potwierdzał wszystkie słowa swojego ojca.

W końcu dotarli do jakiejś wioski, a za nią do klasztoru, który mieli zdemolować. Jeff, jak się okazało, miał zamiar zostać w samochodzie. Potwierdził tym samym tylko swoje tchórzostwo, a może raczej lenistwo. Tak czy inaczej pozostała trójka doszła do zabudowań i sprawnie przedostała się przez mur. Według planu Meyumi miała się teraz od nich oddzielić i szukać Juana Diaza, czy kogoś w tym stylu, a oni we dwóch mieli robić demolkę zupełną. Prostota planów Vala coraz bardziej przemawiała do Petera. Szybko się jednak okazało, że zakonnicy spodziewali się gości i wyszli im na spotkanie. Niestety z bronią palną, zamiast chleba i soli. I tak oto nawet najprostszy plan wziął w łeb.

- Wrzucamy Meyumi na dach i sami wskakujemy, i czekamy aż się wypstrykają z amunicji, czy od razu tłuczemy? - zapytał Peter Vala szeptem, korzystając z faktu, że Gangrelka zagadywała mężczyznę, który miał ich na muszce.
- Tych skurwysynów jest więcej - odpowiedział szeptem Brujah - O siebie się nie martwię, ale co z nią? - głową wskazał Meyumi.
- Jak ją we dwóch podrzucimy, to dotrze na dach i powinna móc znaleźć tego opata, czy kogośtam. A my w tym czasie rozwalimy tych tu. Mam nadzieję, że nie dasz mi zginąć na amen - wyszeptał Peter. Plan wydawał mu się dobry. Jeśli dobrze zrozumiał chodziło o pozbycie się Meyumi ze środka strzelaniny. Nie sądził, że skok na wysokość dachu mógłby jej jakoś zaszkodzić. Na wszelki wypadek postanowił wtrącić swoje trzy grosze do rozmowy z zakonnikiem, żeby ich szepty były choć odrobinę mniej podejrzane.
Jak się okazało, zdaniem Meyumi wśród wielu oczywistych minusów ich sytuacji był też plus. Już nie musieli szukać przeora - znalazł się sam.
Japonka najwidoczniej próbowała zastosować jakieś swoje sztuczki, żeby uśpić Diaza. Mężczyzna zamknął oczy i opuścił głowę. Peterowi to wystarczyło.
- Val, możesz na chwilę odwrócić ich uwagę i nie zginąć? To zrób to - wyszeptał ponownie Boyles robiąc powoli kilka kroków do przodu. Potem stanął, przymknął na chwilę oczy, wziął (chyba z przyzwyczajenia) głęboki wdech i skoncentrował się. Wysunął kły i pazury, a w jego oczach zalśniła złość. Wymijając Meyumi rzucił się najszybciej jak umiał w stronę mnicha.
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, już przeskakiwał mur, mocno trzymając przeora. To jednak nie był najlepszy pomysł, bo dotyk księdza palił niczym żywy ogień. Nie zdążyli jeszcze znaleźć się na ziemi po drugiej stronie, gdy Brujah wypuścił go z rąk.
- I co piekielny pomiocie - krzyknął zakonnik do Petera - Myślałeś, że twoje czarcie sztuczki są silniejsze od bożych darów? Wynoś się stąd! - kontynuował podnosząc strzelbę i oddając strzał. Zdawał się triumfować.
Strzał odrzucił wampira dwa metry w tył. Peter poczuł piekielny ból w piersiach.
- Chcesz się sprawdzić?! - wykrzyknął wściekle i ponownie rzucił się do ataku.
Doskoczył do księdza i chwycił oboma rękami jego broń. Znowu huknął wystrzał, ale lufa już na szczęście była skierowana w bok. Solidny kopniak w brzuch powalił świątobliwego męża na ziemię i zmusił do puszczenia broni. W jego oczach widać było strach, usta szeptały jakieś modlitwy, czy zaklęcia.
- Zamknij się! - warknął Peter, uderzając rękojeścią broni w potylicę księdza. Diaz padł nieprzytomny.
Dopiero teraz Boyles miał możliwość zorientować się w sytuacji. Val blokował bramę, którą próbowali otworzyć mnisi. Po chwili przybyła Meyumi. Peter nie przejmował się za bardzo tym co mówiła. Podszedł do bramy i uchylił ją nieco. Przez powstałą szczelinę wsunął dobycznego shotguna i wypalił na oślep. Biorąc pod uwagę mały tłumek po tamtej stronie nie miał szans nie trafić. Po kilku powtórzeniach skończyła mu się amunicja, więc wspólnie z Valem dopchnęli bramę z powrotem, po czym dobiegł do wampirzycy ciągnącej przeora, odebrał go od niej i zarzucił sobie na plecy. Na szczęście już nie czuł bólu z tego powodu. Załadowali go do pickupa. Peter wsiadł także, odkładając pustego już shotguna na podłogę.

W pewnym sensie był zadowolony z obrotu spraw. Źle się czuł na myśl o zabijaniu niewinnych, śpiących mnichów. Jednak w tej sytuacji już nie wydawali mu się niewinni, a do tego ginęli w walce, więc jakoś nie odczuwał wyrzutów sumienia, choć nadal pamiętał, że tej nocy to oni byli agresorami.

Przez chwilę słuchał jak Val ujawnia pozostałym swój plan, trochę się przy tym, zdaniem Petera, kompromitując.
- Nie wiem jak to zrobiłaś, ale gdybyś nie wyłączyła tego gościa na moment z gry (kiwnięciem głowy wskazuje na Diaza), to mielibyśmy poważne problemy. Dzięki - powiedział Peter do Meyumi, gdy już skończyli rozmowę.
Ta spojrzała na niego zaskoczona, a po chwili uśmiechnęła się lekko.
- Nie ma sprawy... miało wyjść trochę inaczej - westchnęła cicho. - ale dobrze że się w ogóle udało.

Teraz pozostało tylko wrócić do domu, wyspać się i koniecznie upolować jakiś posiłek. No i przyjąć krytykę Wasyla z powodu źle wykonanego zadania.
Na pokładzie od rana
Ciągle słychać bosmana,
Bez potrzeby cholernie się drze.
Choćbyś ręce poranił,
Bosman zawsze Cię zgani
I powiada - "Zrobione jest źle!"
Zanucił pod nosem.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172