Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-06-2011, 13:27   #71
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
-Skurczybyk, ani myśli się wychylić.- szepnęła wściekła zrozumiawszy że szansy na strzał nie będzie. Opuściła bezużyteczną w obecnej sytuacji kuszę. „A więc to jest Josh, ciekawe gdzie zgubił swoich trzydziestu kompanów.”- wiedziała że martwy w tej chwili bandyta na pewno przesadzał podając liczebność towarzyszy ale nie spodziewała się że aż tak bardzo.

-Pfff niby dlaczego miałabym z tym typem w ogóle rozmawiać?- odparła z oburzeniem na propozycję kapłana- To tylko prymitywny bandyta, nie jest wart by z nim negocjować.- odparła głośniej jak gdyby chciała by Josh ją usłyszał.- Stój tam sobie ile tylko chcesz i tak nie zdołasz spełnić swoich gróźb, albo zejdź do nas jeśliś taki pewny siebie to nauczymy cię szacunku do lepszych od siebie.- tak, powiedziała że nie będzie z Joshem rozmawiać, ale cóż z tego, przecież musiała jakoś wyrazić swoją pogardę dla niego. Mimo butnych słów i bojowego nastroju wiedziała że sytuacja jest delikatnie mówiąc kiepska.

____________________
9, 15, 4
 
Agape jest offline  
Stary 03-06-2011, 18:23   #72
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
W zasadzie powinien wyrzucić w kierunku tamtego podobny stek gróźb i obietnic. Był mu to tak samo winny, jak tamten im. Skurwiel zajebał Tharivola i tylko zbiegiem okoliczności nie udało mu się tego samego z Tilien i Daeri. Choć na to jeszcze było za wcześnie, by z całą pewnością tak twierdzić. Śmierć za śmierć. Byli kwita. Tylko że jak zawsze w takich sytuacjach to ten, który jest górą decyduje czy rachunki zostały wyrównane. Josh, Jarome czy Tridon, jakkolwiek zwał by się typ, który trzymał ich wszystkich w szachu zdecydowanie był zdania, że rachunki puki co wyrównane nie są, i to on jest władny by o tym rozstrzygać.

Symeon mimo wszystko nie naubliżał tamtemu, ani nie nawygrażał, bowiem darcie pyska po próżnicy na nic by się nie zdało, a do tego mogło dać bandycie wyobrażenie o liczebności przeciwników tu, na dole. Na razie musiał wiedzieć, że jest ich co najmniej czwórka. Trójka, jeśli się nie liczyło stygnącego już łotrzyka. I niech tak zostanie jak najdłużej - kombinował sobie kotołak. W odpowiednim momencie się dowie o swej pomyłce, a wtedy...

Cięty języczek i nieokiełznany temperament Zareny okazał się w tym przypadku niezastąpiony. W kompletnych ciemnościach Symeon ledwo widział dziewczynę i wolałby nie przysięgać, choć podejrzewał, że dygocze, jednak w jej głosie słychać było tony świadczące o tym, ze nawet jeśli dygotała to z wściekłości i pasji a nie strachu. Tamten też musiał to usłyszeć. Sam zresztą mimo, że odgrażał, to tamto jego 'chyba...' dawało jasno do zrozumienia, że nie czuje się tak pewny za jakiego sam pragnął by się uważać. Chyba, że to 'chyba...' oznaczało chęć położenia łap na to, co znaleźli w skrzyni... O niedoczekanie twoje, ćwieczku... Skarb jest nasz. Dzielenia nie będzie... pragniesz skarbu? Będziesz go zatem musiał wydrzeć z gardła każdemu z nas... po kolei...

Mieli więc pata. Tak przynajmniej rozumował Symeon. Oni nie mogli się wydostać. Tamten nie kwapił się złazić na dół. Wszyscy niby chcieli się dogadać, bo nie uśmiechało się Symeonowi, a pewnie i reszcie spędzenie nocy w krypcie z nieumarłym, w dodatku z ranną, a Josh, sucza jego mać, Tridon, bo sam to wyraźnie sugerował całym tym gadaniem o przekonywaniu. Symeon sam nie wiedział skąd znał pojęcie pata, w niczym to jednak nie zmieniało faktu, że sytuacja nosiła wszelkie cechy pojęcia. W zasadzie jakby się zastanowić, to może nie do końca! Wystarczyło wypiąć się zadkiem na bandytę, poszukać innej drogi wyjścia i po sprawie. Pytanie tylko, czy wyjście istniało. Symeon był w stanie uwierzyć, że tak. Trup, którego znaleźli koło skrzyni jakoś tu przecież wlazł, a i tamten na górze o ile zdawał sobie wcześniej sprawę z istnienia krypty, też musiał o wyjściu wiedzieć. Może stąd to jego 'chyba...'? On sam gotów był zaryzykować ponowne spotkanie ze zjawą, jednak stawką było bezpieczeństwo i zdrowie Daeri. Decyzję należało podjąć wspólnie.

Szybko więc i zwięźle nie podnosząc głosu podzielił się swoimi przemyśleniami z pozostałymi sam obstając przy tym, że w razie czego zawsze można wrócić i dopiero wtedy próbować się dogadać, choć jakby go kto pytał, to miast się dogadywać należy zbója zwyczajnie zaszlachtować.
Za Tharivola.
 
Bogdan jest offline  
Stary 03-06-2011, 23:27   #73
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Tilien próbowała zebrać myśli, co przy piskach, szumach i trzaskach w potłuczonej głowie chwilowo wydawało się praktycznie niewykonalne. Najchętniej wygarnęłaby temu oprychowi tak, że w pięty by mu poszło. Tylko co by tym osiągnęli? Sprawiłaby mu jedynie dużo radości, a w rewanżu usłyszałaby co najwyżej złośliwy rechot. Nic nie mogli mu zrobić i to doprowadzało ją do szewskiej pasji, a to, że nie mogła dać jej upustu potęgowało gotującą się w niej złość. Kółeczko się zamykało.
Nie sądziła, by w takim stanie ducha nadawała się do jakichkolwiek negocjacji. Ale pomysł Iliana, by rozpoczęła je Zarena, wydał się jej jeszcze gorszy. Gdyby czasem kiedyś mieli ochotę narobić sobie wrogów, to magiczka byłaby do tego idealna.

No i się doczekali... Dla Zareny było przecież sztuką nieosiągalną, by otwierając usta, równocześnie myśleć. Ale tak prawdę mówiąc, cóż lepszego niż czarodziejka mogła sama wymyśleć? Nagle cała złość odparowała z niej bez śladu. Nawet ramiona napinające dotąd łuk w złudnej nadziei, że bandyta jednak wychyli się zza krawędzi wyrwy, opadły wojowniczce.

Jak mogli ujść zemście Josha? Mówią, że najgorsza prawda lepsza jest, niż najwymyślniejsze kłamstwo. Zastanawiała się co mogłaby mu powiedzieć. Co mogłoby go przekonać by odstąpił od chęci wybicia ich do nogi? Złoto, które znaleźli? A poza tym dlaczego tylko oni mieli ponosić całą odpowiedzialność? Mieli w tym jakiś interes, by ukrywać w tej chryi udział ich głównego zleceniodawcy? Kusiło ją, by nasłać Josha na Lorda Dusigrosza. W niezłe łajno wdepnęli.

- Przymknij się księżniczko - warknęła do Zareny - żebym nie musiała wspominać mu o twoim bogatym tatusiu. Może skusiłby się wziąć cię na zakładniczkę w zamian za okup.

Pomimo sugestii Symeona, iż musiało istnieć jakieś wyjście, nie miała najmniejszej ochoty zagłębiać się w którykolwiek odchodzący z podziemnej komnaty korytarz. Przyłączyła się więc do dyskusji z intencją, że jeśli jakoś da się tego uniknąć, jest w stanie zgodzić się na pertraktacje z Joshem.

Nie stać ich było, żeby grać na zwłokę, bowiem całkiem możliwe, że imć pan Josh miał o wiele więcej czasu od nich. W kontekście owej zwłoki, wolała nawet nie myśleć o Daeri. Mogliby mu jakoś wkręcić bajeczkę, jakoby spodziewali się odsieczy, ale to kłamstwo mogło mieć krótkie nogi. No i należało pamiętać o tym, co wcześniej mówił ich były jeniec. Jeśli nie kłamał... Banda liczyła jeszcze kilku lub kilkunastu ludzi i prędzej herszt bandytów mógł dostać posiłki, niż oni. Gdyby na dodatek orientował się przypadkiem, kim jest Lord Malcolm Derogey i jaki ma stosunek do ewentualnej przyszłości wynajętych przez siebie ludzi, lub jej braku, wtedy, jak z grubsza Tilien przypuszczała, mieliby przegwizdane. Totalnie. W przeciwieństwie do Josha, zbója wprawdzie, ale lojalnego wobec swoich ludzi, Derogey, jak sam powiedział, miał mocno w tyle to, co się stanie z “jego ludźmi”.

- Joshu Jerome Tridon - podniosła głos, by być dobrze słyszaną przez herszta zbójców. - Twoi ludzie padli w walce. Jak to mówią: nosił wilk razy kilka... Wiodąc zbójniczy żywot i ty, i oni musieliście się z tym liczyć. Tyś mości Tridonie usiekł naszego przyjaciela. Cóż zamierzasz? Będziesz nas oblegał samotnie w tej norze, póki nie zemrzemy z głodu? Zemścisz się na nas? Chybaś na tyle rozsądny, by wiedzieć, że przyjdą następni, co chętni będą na zgarnięcie nagrody za Twoją głowę. Prościej będzie, jeśli sam powiesz czego chcesz w zamian za wyciągnięcie nas stąd. Bez bawienia się w podchody.

_______________
13, 18, 16
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 03-06-2011 o 23:34.
Lilith jest offline  
Stary 05-06-2011, 08:26   #74
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Jeżeli słowa Tilien zrobiły jakiekolwiek wrażenie na ich ciemiężycielu, skrzętnie to w sobie stłumił i nie dał po sobie poznać. Jej słowa bowiem gromkim echem niosły się po podziemiach a odpowiedziało im jedynie echo zwielokrotniając pogłos dziesiątkiem głosów, które w końcu utonęły w ciszy. Josh milczał, choć Zarena, która obserwowała go wzrokiem swej łasiczki cały czas kiwała głową potakująco. Był tam, niemal na krawędzi. Siedział z kuszą na kolanach i obserwował okolicę, jakby bał się, że jeszcze ktoś może nadejść. Jego koń puszczony luzem skubał trawę kilkanaście kroków dalej. Tharivol leżał, gdzie go Josh porzucił. Nie zmieniło się nic.


Tkwili w chłodnej podziemnej komnacie świadomi beznadziejności swego położenia, które tak po prawdzie weszło w stan zupełnego impasu. Niby było ich więcej i z pojedynczym bandytą powinni poradzić sobie bez większego problemu, ale nie było tak do końca. Musieli by bowiem szturmować jego pozycję wspinając się po linie w górę. On zaś w dół zejść nie miał najwidoczniej zamiaru. Mogli również ruszyć w dowolny z czterech korytarzy, ale myśl ta wydawała im się jeszcze gorszym rozwiązaniem. Na poły stopione truchło leżące w progu tego korytarza oznaczonego dwoma bliźniaczymi czaszkami, w przeciwieństwie do tych oznaczonych pojedynczym czerepem, nie zachęcało do zwiedzania lochów. O wiele rozsądniej wydawało się dogadać z tym zbirem. Choć po prawdzie to również wydawało się mało prawdopodobne.


- Wstał i odchodzi… - szepnęła cicho Zarena, która nie dawała po sobie poznać, że słyszała słowa Tilien. Wiedziała doskonale, że jej za to odpowiednio podziękuje, ale to nie była odpowiednia na takie dywagacje chwila. Teraz musieli współpracować. Jeszcze…


Symeon uzmysłowił sobie, że istnieje wbrew pozorom prosta metoda zabicia zbira. Wystarczyło przecież wspinać się po linie i wywabić chama na skraj otworu a wówczas zastrzelić go rękoma położonych niżej kompanów. Wystarczyło. Jeśli chciało się postawić własne życie w hazard i zawierzyć zdolnościom kompanów. Gdyby była tu sprawna Daeri…


- Wraca. Nie poszedł daleko a tylko do swoich juków. Ma jakiś worek czy coś. Chyba pusty… - Zarena przekazywała swoim to co sama widziała. Jechali na jednym wózku póki co.


- Posłuchajcie mnie uważnie wy tam na dole! – krzyknął z Josh, jakby miał podstawy sądzić, że nie będą go uważnie słuchać. Oni słuchali wręcz ze wzmożoną uwagą świadomi tego, że od tego co powie może zależeć wiele.


- Gadaj! – wyrwało się Symeonowi. Był zły, wściekły i zniecierpliwiony. I chciał go już mieć w rękach.


- Rzucę wam linę, ale pod jednym warunkiem. Jest was więcej, ja jestem sam. Rzucę wam linę jeśli dacie mi sto koron. Sto złotych koron albo ich równowartość! Bez tarżenia się i bez cwaniactwa. Płacicie, wyciągam was. Nie płacicie to zdychajcie sobie w tej jamie. Sto koron za waszą piątkę to chyba nie tak wiele. Jeśli przyjmujecie, rozbieracie się do naga, broń rzucacie precz i czekacie. Jeśli nie… to róbcie Se co wam się żywnie podoba. Rozumiecie?! – rozumieli. Rozumieli jak jasna cholera i pewnie dla tego odpowiedział mu gniewny pomruk.


- No, jak słyszę rozumiecie. Daję wam kilka pacierzy. Przygotujcie się. Ja też się przygotuję. Po linę pójdę. A jeśli moja oferta jest dla was do przyjęcia, wyrzućcie mi tu te sto koron, na zewnątrz. Jak będą jak wrócę, to pomogę. A jak nie, to też coś dla was przyniosę. Nie martwcie się, nie zapomnę o was! – dodał na odchodnym rzucając na otwór, którym wleźli kilka naręczy świeżo ściętych jodłowych gałęzi. Jakby chciał skryć otwór przed wzrokiem niepowołanych lub maskował jaką pułapkę. Po czym nie czekając na ich odpowiedzieć ruszył w kierunku dawnego obozowiska bandziorów. Gdzieś tam musiała z całą pewnością leżeć owa lina. Tylko po jaką cholerę poszedł po nią z workiem? Tego Zarena nie wiedziała…


Dowiedziała się niespełna dwa pacierze później. Kiedy oczyma łasicy podążającej za Joshem, dostrzegła co do worka upycha Josh. A widok ten całkowicie jej się nie spodobał…





.
 
Bielon jest offline  
Stary 05-06-2011, 11:48   #75
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W zadek se wsadź taką ofertę, pomyślał Ilian.
Wyjść na górę, gdzie imć Josh będzie miał ich w rękach bez jakiegokolwiek wysiłku? Powiąże ich, a potem będzie mógł bez problemów zrealizować dowolne plany. To już lepiej było spotkać się z duchem czy zginąć od razu w jednej z pułapek, jakie mogli zastawić budowniczowie tej krypty.
Ale wyjście stąd było... W końcu truposz, jakiego tu znaleźli, nie pojawił się z powietrza. Musiał tu przyjść jednym z korytarzy. Tym, u którego wylotu go znaleziono.
- Ja idę tam - szepnął do ucha Tilien, wskazując wylot odpowiedniego korytarza. - Wolę zginąć szybko, niż powoli, z rąk Josha. A jeśli bogowie będą mi sprzyjać to znajdę wyjście. Idziesz ze mną?

Informacja o szerszeniach należała do tych mniej przyjemnych, ale przy odrobinie szczęścia można było się i z tego wykręcić...
- Zaatakuj... - powiedział do Zarony. - Rękę albo gniazdo...
Atak w odpowiedniej chwili sprawiłby, że szerszenie skupiłyby swe zainteresowanie na najbliższym wrogu, a Josh celem byłby idealnym. Gdyby to nie wyszło... Trochę dymu w podziemiach spacyfikowałoby szerszenie. Chyba, że Symeon zdołałby złapać spadające gniazdo w jakiś worek...


________
11, 12, 5
 
Kerm jest offline  
Stary 05-06-2011, 17:52   #76
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
To, co powiedziała Tilien zdecydowanie nie było miłe, Zarena w obecnej sytuacji pozwoliła sobie tylko na mordercze spojrzenie, które i tak z powodu braków oświetleniowych raczej nie zostało zauważone. Nie przypuszczała by wojowniczce udało się dojść z bandytą do porozumienia a już kompletnie nie wierzyła w zapewnienia Josha, że ich wyciągnie, kiedy mu zapłacą. „Ma nas za kompletnych idiotów.”
Chwilę po tej wymianie zdań dziewczyna wciągnęła gwałtownie powietrze do płuc.
- Szerszenie! On chce nam tu wrzucić gniazdo szerszeni! - oznajmiła wszystkim przestraszona. Przez chwilę spanikowała rozglądając się odruchowo w około czy nie znajdzie jakiejś drogi ucieczki. Drogi owszem były, ale z nic na świecie nie chciałaby nimi podążyć. Nagle ją olśniło. “Przecież jestem czarodziejką nie będę biernie czekać aż nas załatwi.” Musiała tylko wyczuć odpowiedni moment tak żeby Josh znalazł się w zasięgu, a jednocześnie nie dość blisko by upuszczone przez niego gniazdo wpadło do otworu.
- Miłych snów pajacu. – szepnęła do siebie ze złym uśmieszkiem na twarzy przygotowując się do rzucenia na bandytę uśpienia.
____________________
14, 20, 8
 
Agape jest offline  
Stary 06-06-2011, 21:33   #77
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
- Jeśli wyjdziemy i tak nas pozarzyna - powiedziała, niezbyt głośno, Tilien. Nie zdradzając innych myśli... Śmierć od miecza z pewnością czekałaby i Symeona, i Iliana, ale kobiety, zanim zginęłyby z ręki Tridona, mogły dostarczać innych przyjemności, niż tylko widoku krwi płynącej z podciętego gardła. Stanowczo wolałaby przeżyć swój pierwszy raz z kimś, do kogo czułaby chociaż trochę sympatii, tym bardziej jeśli miałaby to być ostatnia rzecz, jaką przyszłoby jej przeżyć. Teraz było jednak za późno na ewentualne wybory. I czasu za mało. Zresztą kogo miałaby brać pod uwagę? Chyba tylko Iliana. Chociaż... nigdy dotąd nie patrzyła na niego z tego punktu widzenia. To prawda, że od małego uchodził za najładniejszego chłopca w Starych Dębach, no ale przecież ładna buzia, to nie wszystko. Szczególnie u mężczyzny. Na wszystkich bogów! A jeśli Josh woli właśnie chłopców?! Symeonem z pewnością byłby rozczarowany, chyba że ma... bardzo ciekawe gusta. Ale Ilian? Ilian jest piękny...
Wzdrygnęła się. Nie mogli oddać się w ręce tego zbira. Nawet Zarenie nie życzyłaby czegoś takiego. Jaka była, taka była, ale Tilien stwierdziła nagle, że nie byłaby w stanie spokojnie przejść nad tym, gdyby ktoś chciał ją skrzywdzić. Tak, jak nie potrafiła zapomnieć o Tharivolu.

Zacięty był człek z tego Josha. I w zadziwiający sposób zamierzał zmotywować niedostępnych
w tym momencie przeciwników do uległości. Sukinkot... ale lojalny sukinkot. Przynajmniej pod tym względem przesłuchiwany przez Tilien zbój nie skłamał. Wyglądało na to, że Josh faktycznie dbał o swoich ludzi i bez dwóch zdań miał zamiar ‘godnie’ ich pomścić.
- Daj tę torbę po truposzu - syknęła do Iliana. - Wrzucę tam parę garści złota ze skrzyni. Tak na oko, żeby nawet więcej było niż trzeba i fiu, w górę. Symeonie, chyba dorzucisz, co? - Przeniosła wzrok na zaklinacza. Cóż to dla niego było te marne dziewięć metrów... A Zarenka niech się nie rozprasza i pilnuje Josha.
- Niech rzuca po jednej - mruknął Ilian. - Przynajmniej będziemy mieli pewność, że nie przepłacimy.
- Akurat tyle czasu nam nie zostało.
- Mimo woli uśmiechnęła się krzywo pod nosem. - Całego złota i tak z sobą nie zabierzemy.

- Jeśli wrzuci szerszenie, to powinniśmy mieć ognisko pod ręką - powiedział Ilian. Wtórował mu brzęk wrzucanych do sakwy monet. - Wejdziemy w korytarz, z brzegu podpalimy truposze i jakieś szmaty. Będzie i smród, i dym, ale szerszenie będą się trzymać z daleka. A my, na wszelki wypadek, pochowamy się pod kocami.

Tilien, początkowo planowała wprawdzie przeciągnąć strupieszałe szczątki niedysiejszego włamywacza ku innemu z bocznych przejść, ale mając w pamięci realną groźbę ataku szerszeni, uznała pomysł Iliana za ze wszech miar godny przyjęcia.
- Mamy jeszcze wieko od skrzyni - wtrąciła. - Nawet dość spore kawałki zostały. Tylko sprawdź, którędy cug idzie, bo jeśli dym pójdzie akurat tym korytarzem, do którego wleziemy, to się podusimy.
Teoretycznie była to racja, ale z tego, co Ilian podobno czuł, w oznaczonym dwiema czaszkami korytarzu powietrze płynęło w stronę krypty. O tym, że był to właściwy korytarz, była przekonana tak samo jak i kapłan. Wydawało się logiczne, że włamywacz chciał wyjść tą samą drogą, którą wlazł do krypty. Kwestią pozostawało pytanie, co go zabiło i co począć aby nie podzielić losu owego pechowego odkrywcy.
Wręczyła sakwę Symeonowi.

Drewno z wieka skrzyni było dość suche. Zbierane w gorączkowym pośpiechu i niemal po omacku fragmenty, utworzyły całkiem spory stosik u wylotu ‘dwuczaszkowego’ korytarza. Zmurszałe truchło miało spocząć na nim. Nikt jednak jakoś nie kwapił się do zabrania się za to niewdzięczne zajęcie. Tilien więc obrzuciwszy zdesperowanym spojrzeniem swoich towarzyszy, a zaraz po tym otwór w suficie, chwyciła trupa za nogi odziane w rozpadające się już, wysokie buty. Tylko ciemnościom panującym w podziemiach zawdzięczała, iż towarzysze nie dostrzegli zielonych barw ukazujących się na jej obliczu, kiedy pociągnąwszy mocniej stwierdziła z niejaką zgrozą, że coś chrupnęło. Tułów trupa nie ruszył się wcale, podczas gdy ona poleciała kilka kroków w tył trzymając pod pachą... obydwie oderwane od reszty ciała nogi. Ledwie opanowała wyrywający się jej z gardła wrzask. Rzuciwszy obydwa kikuty na stos drewna, jęcząc rozpaczliwie z obrzydzeniem otrzepała ręce i wytarła je o spodnie.
- Ohyda - wychrypiała, lecz zaczerpnąwszy kilka głębokich wdechów z heroicznym poświęceniem schyliła się z zamiarem zabrania się za pozostałe, rozpadające się w rękach członki.
Ilian, przez lat parę, co w klasztorze siedział, nauki pobierając, gorsze truposze widział. 'Jeden mniej, jeden więcej', pomyślał i ruszył by pomóc Til w jej brudnej robocie.
Współpraca dała pożądany efekt i po chwili truposz leżał na stosie, niczym przygotowany do honorowego całopalenia. Aby płomienie miały czym się pożywiać Tilien polała je resztą oliwy z lampy.
- Pomożesz mi teraz? - spytał Ilian.
Tilien spojrzała na niego ze zdziwieniem (niewidocznym w tej ciemności) w oczach.
- Co Ci chodzi po głowie? - zapytała podejrzliwie.
- Chciałbym przeciągnąć Daeri do tego korytarza.
- Tak od razu chcesz tam wejść? A jeśli ogień buchnie i spali nas tak, jak tego poprzedniego profanatora?
- Tilien miała sporo wątpliwości.
- Jeśli Josh rzuci worek, to wolałbym być w korytarzu - wyjaśnił.
- Ja też, nawet jeśli mam wylecieć w powietrze - wyznała cicho.
W dwie pary rąk bez problemów przetransportowali tropicielkę na wybrane miejsce.

______________
19, 6, 5
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 06-06-2011 o 21:48.
Lilith jest offline  
Stary 07-06-2011, 17:08   #78
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
Symeon nie wierzył własnym oczom. Mało tego. I słuch zdawał się szwankować. To, co działo się przed jego oczami, dźwięki jakie go dochodziły. Nie, to się nie mogło dziać naprawdę. Nie możliwe. Znał ich przecież. Sądził, że na tyle dobrze by być pewnym, czego może się po każdym spodziewać. Jednak to co widział i co słyszał burzyło tę pewność.
Tylko dlaczego? Z powodu jednego oprycha przyczajonego na górze? Z powodu pozornego braku wyjścia z sytuacji pozornie bez wyjścia? Przez upadek? To Tilien wyrżnęła o posadzkę. Ilian przecież nie spadł... więc dlaczego? Ze strachu? Nieee.....

Ze spokojem, ale i zgrozą przysłuchiwał się najpierw wymianie zdań pomiędzy nimi a Joshem, by z takim samym nastawieniem oglądać poczynania tej pary. Odciągnięcie Daeri może i miało jakiś sens, choć nie podejrzewał by szerszenie rzuciły się na nieprzytomną dziewczynę, jednak to, co wyrabiali z truposzem.... to było szaleństwo. Tak, szaleństwo, jeśli się rozejrzało dookoła i ruszyło nieco głową. Każde z nich musiało albo nie zauważać ornamentów na ścianach, albo... albo drwić sobie w żywe oczy ze wszystkich bogów śmierci. Bo to, co wyrabiali w krypcie niewątpliwie któremuś z nich poświęconej było szaleństwem, lub profanacją. A może i jednym i drugim razem wziętym..? Ilian może i miał jakieś względy u swego boga, na co liczyła dziewczyna nie wiedział, wiedział natomiast że on na pewno nie ma co liczyć na łaskę Weejass ani Nerulla.

Poszaleli... normalnie poszaleli... Jeszcze do tego pomysł z karmieniem złotem łotra, który stał tam na górze nad stygnącym truchłem Tharivola... Dlaczego sto? Pytał siebie w duchu. Czemu nie dwieście... pięćset...?! Pewnie tylko dlatego, że nikt by nie dorzucił... ale przecież można zanieść mu złoto w zębach... rozebrać jak rozkazał... odrzucić broń... czekać... i co jeszcze?... może nieco pochędożyć...? Zarena obok nuciła jakiś cichy zaśpiew a on stał nadal jak wryty z wciśniętym w dłoń kołyszącym się workiem z monetą i jedyną rzeczą nad jaką się w tej chwili zastanawiał, było to z czyjej części tak nonszalancko i w pośpiechu odliczyli te sto monet w złocie. Ze swoich, jego, Tharivola, Daeri, czy może wspólnej, nie podzielonej jeszcze części...
 
Bogdan jest offline  
Stary 07-06-2011, 22:59   #79
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
W ciemnościach niczym oko wykol czuli się zupełnie nieswojo. Otwór w suficie krył dywan rzuconych na stos gałęzi i z blasku księżyca wpadały do pogrążonej w ciemnościach komnaty nędzne resztki. Dzięki temu ledwie dostrzegali skąpane w mroku zarysy ścian i siebie samych nawzajem. Oraz stosu, który ułożyli pod otworem solidnie skrapiając go resztką oliwy z rozbitej latarni. Byli gotowi na nadejście Josha i jego wora. Wora, którego ciche buczenie słychać było nawet w tej chwili. Zbliżało się. Wraz z tym, który postanowił wykorzystać owady do wykurzenia kryjących się pod ziemią przeciwników.

Ilien który wraz z Tilien postanowił przenieść nieprzytomną Daeri w korytarz, tak by leżała z dala od centrum wydarzeń i miejsca przyszłego starcia, wciąż trzymał w dłoni medalion, który uprzednio zabrał stopionemu umarlakowi. Ten, który znalazł przytroczony do kościstej dłoni szkieletu, mały, nie większy niż miedziany skojec z wyrytą na nim czaszką. Wybrali korytarz przypadkowo, na chybił trafił, ale wygrali tym wyborem na loterii los. Czy bowiem w medalionie była jakowaś magia rzec było nie sposób, ale faktem było, że w chwili kiedy prowadzący ich trójosobową kawalkadę Ilien przekroczył linię portyku ornamentowanego pojedynczymi czaszkami te zalśniły karmazynowym blaskiem podobnym do tego, który rozjaśnił i rozgrzał silnie medalion. Ów wisior musiał być z nimi w jakiś sposób sprzężony. Kapłan po powrocie do komnaty wciąż nie chciał wypuścić medalionu z dłoni. Jakby połączyła go z nim jakaś mentalna, nieuchwytna więź…

Zarena skupiona wzrokiem Carycy obserwowała zbliżającego się krok za krokiem Josha. Był coraz bliżej okrytego ściętymi gałęziami otworu. Szedł powoli, niespiesznie. Ostrożnie. Towarzyszyło mu niskie buczenie rozwścieczonych owadów. Zarena czekała. Wiedziała że słowa inkantacji muszą być wypowiedziane dokładnie. Wiedziała, że ułożone w szpon dłonie muszą dokładnie ustawić ćwiczony przez lata gest. Nade wszystko zaś wiedziała, że nie może się pomylić. To była jedna, jeśli nie jedyna okazja do tego by pokonać tego charakternika. By dać sobie czas na wydostanie się z matni. Musiała się skupić. I musiało się udać. Musiało!

Trudno było rzec, co poszło nie tak. Poczuła pasma mocy, które otoczyły ją gęstą plątaniną z której zaczerpnęła bez skrępowania po czym wyczekawszy do odpowiedniej chwili ułożyła dłonie i szeptem wypowiedziała słowa inkantacji. Niemalże odruchowo oczekiwała standardowego w takim przypadku efektu jakim miał być upadek łotra, ale nie doczekała się go wcale. Oczyma Carycy ujrzała jedynie, jak Josh zatrzymuje się na chwilkę, jakby coś nagle zaprzątnęło jego uwagę. Przez chwilę stał, po czym strząsnął zwidę niczym jaką nić pajęczą i ruszył dziarsko naprzód. Zarena nie tylko poczuła się słabiej. Złość i bezsilność w jednej chwili wypełniły ją po brzegi.

- Albo odparł zaklęcie, albo ma jaki immunitet… - szepnęła do kompanów gotując ich na to co zaraz nastąpi. Wnet bowiem zaszeleściły gałęzie zrzucane z otworu a po chwili w dół poleciał buczący, groźny, diabelsko wściekły wór. A w chwilę po tem, nim worek doszczętnie opadł na ziemię, z wora jęły wylatywać duże niczym męski kciuk, równie wściekłe owady…


Ilien widział to kątem oka. Bardziej nawet wyczuwał. Dosłownie na ułamek chwili wcześniej wiedziony jakimś złym przeczuciem ujął powtórnie Daeri pod ramiona i wespół z Tilien ruszyli ku korytarzowi, przed którego wylotem usypali stos całopalny. Kapłan czuł, że tamto miejsce było by lepsze. Tilien szła jako druga, Ilien prowadził ściskając dłoń dzierżącą medalion na łydkach Daeri. Spieszył się słysząc zbliżające się wyraźnie buczenie. Chcieli schować się z Tilien i Daeri za ścianą dymu i ognia nim nadlecą wściekłe owady. Ostatnie kroki pokonywali niemal biegiem. Ilien pierwszy wpadł pomiędzy ozdobiony bliźniaczymi czaszkami portyk. Kątem oka zarejestrował, że rozbłysnął on jak i poprzedni, karmazynowo.

Eksplozji, która cisnęła nim niczym szmacianą lalką wyrywając mu z dłoni nogi Daeri, już nie zarejestrował. Podobnie jak tego, że medalion, który przy poprzednim portyku zalśnił złowrogo, teraz pozostał zimny…


[Proszę Kerma o nie postowanie i kontakt na PW/GG]
.
 

Ostatnio edytowane przez Bielon : 07-06-2011 o 23:36.
Bielon jest offline  
Stary 08-06-2011, 12:28   #80
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Nie miała bladego pojęcia co poszło nie tak, przecież robiła wszystko dokładnie tak jak ją nauczono. Każde zaklęcie miała opanowane do perfekcji, dlatego nie potrafiła pojąć jak mogło jej się nie udać. „Ten drań musi mieć jakiś immunitet”- była tego absolutnie pewna, przecież nie możliwe żeby wina leżała po jej stronie. Rozszerzonymi oczami patrzyła jak worek pokonuje drogę w dół i jak wydostają się z niego pierwsze owady. Ogromne owady! Nigdy nie lubiła os, pszczół ani bąków a to były szerszenie! Wpadła w panikę, nie myślała już rozsądnie, jedyne co miała w głowie to chęć ucieczki jak najdalej od niebezpieczeństwa. Była tak na tym skupiona, że nawet nie zauważyła, co spotkało Iliana. Nie oglądając się na towarzyszy pobiegła wrzeszcząc do korytarza, z którego przed chwilą udało się bezpiecznie wyjść kapłanowi. „Może owady zajmą się innymi i nie będą jej gonić?”
_______________
13, 18, 17
 
Agape jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172