Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-11-2011, 22:45   #71
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Finrael
Elf ledwo przebył drogę, jaka dzieliła go od najbliższej skały. Gdy odpoczywał na głazie jaskinia zatrzęsła się dwukrotnie. Wiedział on już, że grupa popełniła błąd. Nie uda się im wszystkim dotrzeć na wyspę. Iłowe jezioro stanowiło zbyt dużą przeszkodę. Jemu co prawda się udało, ale tylko i wyłącznie dlatego, że pomagała mu cała reszta na czele z mułem.
Szansa na zaskoczenie wija zmalały praktycznie do zera. Teraz tylko doskonały pomysł mógł ich wybawić z kłopotów. Finraelowi zdawało się, że taki właśnie plan, go naszedł.
- Spróbujcie odwrócić uwagę wija ode mnie w jakikolwiek sposób! - krzyknął w stronę grupy na stałym lądzie - Ja w tym czasie spróbuję dostać się do jego leża!
Wydawało mu się, że to najlepsze co w tej chwili może zrobić.
Chwycił mocno linę i przewiązał się nią, a potem skoczył w kierunku najbliższej skały.
Gdy leciał uzmysłowił sobie, że musi obmyślić nie tylko najbliższy skok, ale najlepiej kilka skoków naprzód tak, by obrać najlepszą i możliwie najbezpieczniejszą drogę. Skały znajdowały się dość blisko siebie, ale jeden błąd mógł kosztować go życie.
Początkowo skakał posuwając się zdecydowanie w lewą stronę. Chciał zejść z najbardziej prawdopodobnej drogi wija. Wierzył, że bestia w pierwszej kolejności rzuci się na większą grupę, a jego nie zauważy lub zlekceważy.
Lądowanie było niezwykle twarde i elf wiedział, że popełnił kolejny błąd. Nie był przecież motyle, czy ptakiem, by lekko i swobodnie lądować na twardej skale. Gdy z całej siły uderzył w skałę usłyszał, jak zatrzeszczały mu wszystkie kości. Nie mógł się jednak wycofać. Musiał podążać dalej.
Kolejne skoki były jeszcze gorsze od pierwszego. Poobijane mięśnie domagały się odpoczynku. Finrael jednak nie ustępował. Nieprzerwanie podążał naprzód.
Był już w połowie drogi, gdy w locie zobaczył na chwile fragment cielska wija. Lśniące, czarne i oślizgłe. Wystawało go tylko kawałek, a i tak Finrael wiedział, że czeka tu ich śmierć. Wij był olbrzymi. Sądząc po fragmencie, który widział musiał mieć on pewnie ze dwadzieścia metrów.
Zapatrzony na błyszczące ciało potwora elf zdekoncentrował się. Lądowanie było nie tylko bolesne, ale także sprawiło, że zaczął się on zsuwać ze skały.
Ostatkiem sił Finrael złapał się wystającego fragmentu skały i uratował przed utonięciem. Tylko jego nogi ponownie zanurzyły się w iłowym jeziorze.
Elf zaczął wdrapywać się mozolnie na skałę, gdy poczuł, że coś chwyciło go za stopę. Rodzaj węża lub jakieś grubej liny owinęło się wokół jego kostki i ciągnęło w dół.

Rebis, Asceline, Morwing, Martar, Xea’nh
Całą grupa obserwowała z przejęciem poczynania elfa. Skakał on ze skały na skałę niczym jakaś ropucha. Szło mu strasznie niezdarnie. Każde lądowanie wyglądało, jak zupełnie nie kontrolowany upadek.
Elf posuwał się mozolnie, ale ciągle naprzód. Wszyscy zastanawiali się, czy pomysł Finraela ma jakiekolwiek szanse powodzenia.
Kolejne pytania same przychodziły do głowy.
Czy wie gdzie szukać jaj? Czy ma jakiekolwiek szanse, gdy wij przebudzi się całkowicie? Czy starczy mu sił, by dotrzeć do wyspy?
Żadna z odpowiedzi, jaka pierwsza przychodziła na myśl, nie napawała optymizmem.
Elf niczym jakiś samobójca szedł śmiało na spotkanie śmieci.

Angar
Diabeł stał kilka metrów z dala od reszty od grupy. Skryty za skałą także obserwował nieporadną próbę elfa dostania się na wyspę. Gdy obserwował lądowania Finraela, sam niemal odczuwał fizyczny ból, gdy ciało elfa stykało się z twardą skałą.
Nagle uwagę Angara przykuła postać niebieskowłosego elfa. Kendar podniósł swoją włócznie i ustawił się w pozycji bojowej. Nie byłoby może w tym dziwnego, gdyby nie nienaturalne sztywność jego ruchów. Poruszał się on niczym marionetka w rękach niesprawnego lalkarza.
Na dodatek oczy elfa mieniły się dziwnym, zielonym blaskiem.

Rebis
Nikt nie posłuchał słów druida. Jego zdaniem wij się obudził i element zaskoczenie, ich największy atut, prysł niczym bańka mydlana. Dla Rebis nie ulegało wątpliwości, że to psioniczna bestia wywołała wstrząsy. Lepiej było wycofać się i poczekać, gdzieś w ukryciu. Wody i żywności mieli na kilka dni. Wij po jakimś czasie zapadłby ponownie w letarg, a oni mieliby szansę opracować plan działania. Niestety narwany elf ruszył w samobójczą misję, która mogła się skończyć zgonem ich wszystkich.
W pewnej chwili druid rzucił okiem w bok. Zauważył, jak Kendar w nieporadny sposób próbuje podnieść swoją włócznię. Próbował trzy razy zanim mu się to udało. Gdy w końcu broń była w jego dłoniach, przyjął on postawę bojową, a ostrze Lotulisa skierował w stojącego najbliżej niego Morwinga. Sztywność ruchów Kendara wprost raziła w oczy. Poruszał się on niczym marionetka w rękach niesprawnego lalkarza. Na dodatek blask jaki bił z jego oczu budził w Rebisie najgorsze przeczucia.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
Stary 12-11-2011, 11:45   #72
 
Lord of War's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord of War nie jest za bardzo znany
,,Co on robi?" - pytał sam siebie Angar, patrąc na Kendara. Coś było nie tak , ta sztywność ruchów, te oczy, oczy... nagle domyślił sie o co chodzi. Wij przejął kontrolę nad Kendarem! Angar rzucił się na Kendara chcąc go obezwładnić zanim on kogoś z nas skrzywdzi, krzycząc.
- Odsuńcie się od Kendara!!! Wij go kontroluje!!!
 
__________________
,, Jestem jaki jestem, bo ktoś takim musi być" - Ja
Lord of War jest offline  
Stary 12-11-2011, 20:15   #73
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Asceline wpatrywała się w poczynania elfa z jakąś niezdrową ciekawością. Zupełnie, jakby oglądała wesołe przedstawienie teatralne. Jej widowiska nie zakłóciły nawet wstrząsy, chociaż tak jak i resztę zwaliły ją z nóg. Diablica wstała po prostu i patrzyła dalej.

Tym, co w końcu oderwało ją od jej rozrywki był krzyk drugiego diablęcia:
- Odsuńcie się od Kendara! Wij go kontroluje!

Asceline nie miała zamiaru zastanawiać sie, jak to możliwe, chociaż w pierwszej kolejności chciała parsknąć śmiechem i zawołać: Tak, jasne!

Odwrócila się jednak w kierunku zamieszania. Widząc, że elf rzeczywiście coś kombinuje odsuneła się bliżej ściany i jak najdalej od wylotu tunelu. Nie marzyło się jej, żeby ktoś zepchnął ją w iłowe jezioro. Szybko chwyciła też sztylet, jedyną, w miarę przydatną broń, jaką miała. Żałowała, że nie udało się jej dorwać przynajmniej jednego z mieczy. Ale, jak zajdzie potrzeba i tym sobie poradzi.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
Stary 14-11-2011, 10:18   #74
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Martar patrzył na elfa, chciał mu pomóc ale nie wiedział jak. Miał nadzieję, że jego akurat wij nie spostrzeże, jeśli jednak tak by się stało, to miał zamiar odwrócić jakoś uwagę stwora od elfa i wziąć ją na siebie. Był gotowy do walki, nie obawiał się jej. Jednak na razie czuł jakby nie mógł nic zrobić i to go denerwowało. Rozejrzał się po okolicy patrząc, czy jest jednak jakoś w stanie dołączyć do elfa, obierając inną, w miarę bezpieczną drogę.


Po chwili usłyszał i ujrzał Angara proponującego obezwładnić Kendara, którego jak uważał opętał wij. Nie dołączył się do przepychanki, ani się w nią nawet ani trochę nie wtrącił. Może i diablęcie miało rację, a może i był to jego kolejny dziwny krok, nie było to ważne dla niego. Uważał, że takie zamieszanie pozwoli odciągnąć uwagę wija i pozwoli Finrealowi łatwiej buchnąć jaja.

Martar chwycił jeszcze silniej topór i stanął w pobliżu korytarza z którego tu weszli, uznał że w momencie kiedy wij zaatakuje, tu będzie miał najmniejszą swobodę ruchów.
 
AJT jest offline  
Stary 14-11-2011, 12:03   #75
 
daamian87's Avatar
 
Reputacja: 1 daamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znanydaamian87 wkrótce będzie znany
Elf przyglądał się całej sytuacji z delikatnym, nie znikającym z twarzy uśmiechem. Zawsze starał się zrobić wszystko, aby nie narażać się na śmierć. Tak, bał się śmierci. Nie ukrywał tego, przynajmniej nie przed samym sobą. Sytuacja w której właśnie się znajdował zbliżyła go do kostuchy bardziej niż dotychczas. Coś jednak w nim pękło. Nie miał szans na ucieczkę, z resztą nie było to mimo wszystko w jego stylu.

Stał z wyprostowanymi wzdłuż ciała rękoma, ściskając rękojeści swoich mieczy. Nie była to jego broń, nie były to nawet przedmioty wykonane dobrze. Jednak były, i mogły się sprawdzić. Nie zareagował na krzyki Angara. Stał i czekał na rozwój sytuacji. Nic innego nie mógł zrobić. Stał i czekał.
 
__________________
"Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski
daamian87 jest offline  
Stary 15-11-2011, 18:27   #76
 
Artonius's Avatar
 
Reputacja: 1 Artonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwu
Xea’nh oczekiwał na kolejny ruch wija. Finrael w tym czasie skakał z jednej skały na drugą. Jednak nic się nie działo. Reszta drużyny czekała przy brzegu, nie mając pomysłu co zrobić czy jak pomóc elfowi. To długie, przynajmniej dla Thri-Kreena, oczekiwanie zaczynało go drażnić. Był bardo podekscytowany starciem z wijem. Jednak jako młodemu, jeszcze mało doświadczonemu łowcy, Xea’nh brakowało cierpliwości. Zamiast na spokojnie zastanowić się co robić, spróbować jakoś zabezpieczyć, Thri-Kreen rwał się do walki. W myślach właśnie rozdzierał cielsko wija swoimi pazurami.

Nagle, w całej jaskini echem poniosło się ostrzeżenie Angara. Kendar wymierzył włócznię w Morwinga. Elf jednak nie przejął się tym, że jego kompan mierzy w niego bronią więc i Thri-Kreen nie przejął się tym. Jeśli prawdą jest, że wij ma zdolność opętania, stanie na brzegu i nic nie robienie mija się z celem. Każdy z członków grupy może być kolejny, walki między sobą ani trochę nie zbliżą Thri-Kreena do leża wija. Patrząc na poczynania Finreala, można spodziewać się, że zanim dostanie się na wyspę będzie zbyt poobijany aby stawić czoło potworowi. Dlatego Xea’nh postanowił działać. Gdyby był bardziej cierpliwym łowcą zapewne zostałby przy brzegu, tak jak pozostała część grupy lecz zamiast tego zdecydował się na coś bardziej ryzykownego.

Rozejrzał się za skałą najbliższą brzegu. Wziął rozpęd i wybił się mocno w górę, skacząc na powierzchnię wystającą nad poziom iłu. Potem na kolejną i kolejną, kierując się w przeciwną stronę niż Finrael. Xea’nh uważał, że mają większe szanse na dotarcie do wyspy i walkę z wijem okrążając go i atakując z dwóch stron.
Jeszcze kilka skoków i Thri-Kreen będzie na wyspie.
 

Ostatnio edytowane przez Artonius : 15-11-2011 o 18:36.
Artonius jest offline  
Stary 17-11-2011, 00:22   #77
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Rebis wiedział, że powinni uciekać, że nie mają szans. Zwłaszcza kiedy Wij opętał jednego z nich. Druid przez chwilę zastanawiał się czy nie uciec, uznał jednak, że tak będzie cholernie wręcz niehonorowo, a poza tym, nie mógłby żyć sam ze sobą, wiedząc, że zostawił na śmierć kilka osób.

Dlatego też mocniej chwycił swój kostur, po czym spróbował uderzyć Kendara w głowę, nie tak by zabić, lecz tak by tylko ogłuszyć, w końcu to nie jego wina, że kontrolował go Wij...
 
pteroslaw jest offline  
Stary 18-11-2011, 00:11   #78
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
W jego wyobrażeniach wyglądało to zupełnie inaczej. Miał skakać niczym skoczek pustynny, z gracją najlepszej elfiej tancerki brzucha. W rzeczywistości wyszło zupełnie inaczej, bez gracji i bardziej jak przerośnięta, długoucha i mało oślizgła ropucha, a nie zwinna mysz.
Po kilku (a może i kilkunastu?) skokach był pewien, że musi przystanąć i chwilę odsapnąć. Szkoda tylko, że kompani kompletnie olali jego polecenie i zamiast odwracać uwagę wija tłukli się między sobą (przynajmniej tak to wyglądało z jego perspektywy. Nie przyglądał się zbytnio). Ale czy mógł polegać na bandzie byłych niewolników? Chyba, że ta bójka była sposobem na zwrócenie uwagi.
Tak czy siak głupio postąpił, ale cofnąć się nie mógł. Przynajmniej nie będzie mógł narzekać na nudę...

Nagle spostrzegł wija. Cholera, jakie to było wielkie! Tak wielkie, że aż go zdekoncentrowało i niedokładnie wycelował w skałę. Zaczął się zsuwać... I byłby to koniec jego elfiego żywota, gdyby nie szczęście cechujące wszystkich łotrzyków. Udało mu się złapać jakiegoś wystającego kawałka skały i rozpocząć mozolną wspinaczkę ku górze.
Oczywiście to byłoby zbyt proste, więc jakieś cholerstwo owinęło się wokół jego nogi. To pewnie to coś co się wcześniej o niego otarło, musiało mieć na niego chrapkę (wątpił by była to lina. Z tego co wiedział o linach to raczej nie czyhały na spadających ze skał długouchych). Ale nie, nie da się zjeść tak łatwo! Na początek złapał się mocno skały prawą dłonią, a lewą sięgnął po chitynowy sztylet. Zamierzał ciachnąć nim tego węża czy co to tam było, a potem się wdrapać na górę.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 18-11-2011, 18:41   #79
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Nic nie było tak, jak być powinno. Zamiast wspólnie opracować plan zasadzki na wija, każdy działał sam sobie. Jednak w sumie czego innego można się było spodziewać po przypadkowo złączonej grupie najemników. Walka o przeżycie i wolność miała ich do siebie zbliżyć okazało się jednak, że wzajemne animozje i pretensje oraz indywidualizm wzięły górę nad solidarnością i współdziałaniem.
Każdy, więc sam i na swój sposób musiał przygotować się do odparcia budzącego się wija.

Finrael
Finrael czuł, że żarty się skończyły. Walczył w tej chwili o życie i każdy najmniejszy błąd, mógł go słono kosztować. Na domiar złego, jego towarzysze wcale nie przejmowali się jego losem. Wręcz przeciwnie zdawać się mogło, że dobrze się bawią obserwując jego nieporadne skoki i niefortunny upadek.
Elf nie miał jednak możliwości zrugać ich za to, gdyż musiał uporać się z czymś co wciągało go do iłowego jeziora.
Chwycił mocno i pewnie chitynowy sztylet i zaatakował.
Atakował na oślep, nie wiedząc ani w co próbuje trafić, ani jak. Robił to wszystko intuicyjnie, mając za przewodnika jedynie swój dotyk.
Cięcie trafiło i noga była wolna. Krzyk jednak jaki rozdarł powietrze wbił się w uszy wszystkich obecnych w jaskini, niczym ostra igła.
Elf wdrapał się na skałę i zobaczył, jak ogromne cielsko wija porusza się i wygrzebuje się on pomału z piasku. Czas gonił i trzeba było szybko dostać się na wyspę.
Finrael chcąc nie chcąc przymierzył się do kolejnego skoku.

Rebis, Angar
Krzyk diabła zainteresował tylko Rebis. I tylko on ruszył wspomóc Angara w obezwładnieniu Kendera.
Gdy Rebis spojrzał w oczy elfa nie miał wątpliwości, że wij opętał jego umysł. Zarówno druid, jak i gladiator nie chcieli skrzywdzić Kendera. Wiedzieli, że w to nie jego wina.
Obaj rzucili się na Kendera z zamiarem ogłuszenia go. Na szczęście wij niezbyt dobrze radził sobie z kontrolowaniem ruchów elfa i atak powiódł się. Angar popchnął Kendera, a Rebis uderzył go kosturem w kark. Ciało elfa opadło na ziemię niczym szmaciana lalka.

Xea’nh
Thri-kreen w przeciwieństwie do innych nie zamierzał czekać. jego instynkt łowcy podpowiadał mu, że musi działać. Brak reakcji, stagnacja i obserwowanie oznaczała dla niego tylko jedno - śmierć. Nie myślał o ratowaniu innych, a jeśli nawet to na pewno nie to było jego priorytetem. Wij był nie lada wyzwaniem. Legendy, jakie często powtarzali wędrowni handlarze i najemnicy, mówiły, że wije to przebiegłe istoty, obdarzone dużą inteligencją. Przy tym miały ogromną siłę i zabójcze szczęki i jad. Był to jeden z tych drapieżników Athasu, które omijało się szerokim łukiem. Jedynie cenne jaja mogły kogoś skusić, by dobrowolnie zszedł do gniazda wija. Xea’nh nie myślał jednak o łupie. On marzył, by pokonać wija w walce. Dokonanie tego czynny oznaczało zdobycie wielkiej sławy. Wiedział, że jest tego w stanie dokonać. Może nie sam, ale z pomocą reszty najemników na pewno mu się uda.
Po kilku jeszcze skokach znalazł się w końcu na wyspie. Otoczona wysokimi kamieniami stanowiła istną twierdzę wija. Thri-kreen widział ogromne, czarne cielsko wija wygrzebujące się z piasku. Bestia budziła się i zaraz będzie gotowa do walki. Xea’nh nie miał możliwości ustalenia taktyki z innymi musiał, więc polegać tylko na sobie. Rozejrzał się dokładnie i w myślach układał już plan walki.

WSZYSCY
Nagle powietrze wypełniło się piekielnym piskiem, który ranił uszy. Każdy instynktownie schował głowę w ramiona, by choć trochę stłumić hałas. Na szczęście nie trwał on długo.
Cisza i spokój trwały zaledwie kilka sekund, gdyż ledwo wybrzmiał krzyk, zatrzęsła się znowu ziemia. Ze stropu i ścian posypał się grad kamieni, który niczym deszcz spadły na najemników. Poza siniakami i drobnymi skaleczeniami nikt na szczęście nie ucierpiał.
Widok jednak jaki ujrzeli, gdy ziemia przestała się trząść zaparł im dech w piersiach.
Na środku wyspy, niczym ogromne drzewo, wznosiło się cielsko wija. Czarne, lśniące i ociekające śluzem ciało wznosiło się powoli w górę, niczym budząca się do życia roślina.
Czerwonymi ślepiami wij badał okolicę. Rejestrował pozycję swych przeciwników. Jego uwagę przykuł zbliżający się do wyspy powolnymi skokami elf Finrael.
Na wszystkich padł blady strach. Wiedzieli, że walka o życie rozpoczęła się na dobre.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline  
Stary 18-11-2011, 21:32   #80
 
Lord of War's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord of War nie jest za bardzo znany
Angar pchnął Kendara prosto na druida, który jako jedyny próbował mu pomóc, w wyniku czego kij Rebisa uderzył Kendara w kark. Elf momentalnie stracił przytomność.
-Dziękuję za pomoc- rzekł do druida, i nie czekając na odpowiedź ruszył w stronę reszty drużyny. Wszyscy oglądali zwinne posunięcia elfa skaczącego po skałach w stronę wija który jak widać wyszedł już z ukrycia. Gladiator zastanawiał się jak pomóc towarzyszowi idącemu na pewną śmierć.
Reszta drużyny jak widać też chciałą pomóc kompanowi, lecz nie mieli jak. Ale on miał... wiele razy używał tej umiejętności posiadającej tylko członkowie jego rasy w bojach. Diabeł odchylił się mocno w tył i ryknął z całych sił rozrywającym wrzaskiem, który poniósł się szerokim echem po jaskini.,,Przynajmniej wykupił mu kilka sekund"- myślał.
 
__________________
,, Jestem jaki jestem, bo ktoś takim musi być" - Ja

Ostatnio edytowane przez Lord of War : 19-11-2011 o 09:46.
Lord of War jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172