|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-11-2011, 09:22 | #81 |
Reputacja: 1 | Gdy przeraźliwy pisk ucichł, Martar spostrzegł wyłaniającego się wija. Nie on tu na pewno nie będzie stał. Strach i taki przeciwnik go nie paraliżował, bardziej adrenalina pozwalała mu działać szybciej i sprawniej. Spostrzegł, że wij zmierzył wzrokiem i swoją uwagę skupił na Finraelu. Wybrał więc drogę inną stroną, miał zamiar zdublować trasę Xea’nha, któremu znacznie lepiej poszło niż elfowi. Mimo ogromnej postury, muł był bardzo zręczny i wysportowany, co pozwalało mu pokonywać trasę z niemniejszą racją niż jego poprzednik. |
22-11-2011, 10:31 | #82 |
Reputacja: 1 | Przeraźliwy i niespotykany pisk wypełnił całą jaskinię. W powietrze wystrzeliło ogromne cielsko jednego z najgroźniejszych stworów, jakiego mogli spotkać. Elf wpatrywał się w zwierzę z mieszaniną zachwytu i przerażenia. Przyglądał się jego niesamowitej sylwetce. Wiedział, do czego wij jest zdolny. Wiedział też, że jeśli nie będą współpracować, zginą. Morwing nie przejmował się tym, że niektórzy rzucili się prawdopodobnie śmierci w paszczę. Nie czuł strachu, nie miał na to czasu ani chęci. Strach z pewnością nie mógł mu pomóc. Mógł jedynie walczyć. Starać się przeżyć, wykorzystując do tego idiotów, którzy chcieli najwidoczniej zginąć. Jakaś cząstka elfa nie pozwalała mu jednak poświęcić życia tych ludzi i nie-ludzi. Pozostały w nim chyba jeszcze jakieś ludzkie, o ironio, odruchy. Pokiwał z rezygnacją głową, po czym z mieczami w rękach ruszył w ślad za mułem. W końcu co cztery ręce to nie dwie...
__________________ "Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski |
23-11-2011, 18:42 | #83 |
Reputacja: 1 | Xea’nh jako pierwszy dostał się na wyspę. Instynktownie pierwsze co zrobił to schował się za najbliższym kamieniem. W jaskini rozległ się przeraźliwy pisk. Xea’nh zasłonił uszy. Zaraz po tym z ziemi wyłonił się olbrzymi wij. Łowcy wydawało się, że schowanie się za kamieniem podziałało. Wij wyglądał na zainteresowanego głownie elfem, który próbował dostać się na wyspę od drugiej strony. Monstrualne ciało stwora zrobiło wrażenie na Thri-Kreenie. Wielkie, czarne, oślizgłe jednak wyglądające na pozbawione jakiejkolwiek ochrony. Prawdopodobnie same pazury wystarczą aby przebić się przez skórę stwora. Pomimo tego, że Xea’nh miał dogodną okazję do zadania pierwszego ciosu, postanowił przeczekać ukryty za skałą. Chciał zobaczyć co wij zrobi z Finraelem aby móc się ewentualnie przygotować na jakąś obronę lub unik jego ataku. |
24-11-2011, 01:25 | #84 |
Reputacja: 1 | Elf upadł otrzymawszy cios kosturem w głowę. Wtedy jednak jaskinię wypełnił przeraźliwy pisk, a Rebis po chwili zauważył wija kierującego swój wzrok w stronę Finraela. Druid nie miał pojęcia co robić. Nie był wojownikiem, jego, ograniczone, zdolności do kontrolowania pustynnych wichrów i piasków były całkowicie nieprzydatne w jaskini. Dlatego druid postanowił w jakiś sposób pomóc Finraelowi. Rebis ryknął do wija: -Hej ty!- Następnie zaś rzucił się do korytarza z nadzieją, że wij zacznie go gonić... |
04-01-2012, 20:12 | #85 |
Reputacja: 1 | Walka do której zostali wysłani zaczęła się. Walka ta miała przynieść im wolność i być może cenne łupy. W tej jednak chwili wszyscy myśleli tylko o jednym. Jak wyjść z tego przerażającego starcia z życiem. Nie mieli żadnej wspólnej taktyki, która była tak ważna w starciu z potężnym wrogiem. Mogli liczyć tylko na swój instynkt, umiejętności i pomysłowość. Tylko to mogło przynieść zwycięstwo. WSZYSCY Wij jakby zastygł przez chwilę bez ruchu. Jego czerwone ślepia wyraźnie wpatrzone były w elf, który mimo beznadziejności sytuacji nie ustawał w wysiłku, by dostać się na wyspę. Potwór uniósł łeb i po raz kolejny wrzasnął przeraźliwie. Jego ryk zatrząsł całą jaskinią. Ze stropu zaczęły sypać się różnej wielkości odłamki skalne. Sekundę później bestia opuściła łeb i rozwierając szeroko pysk plunęła w stronę elfa zielonkawym kwasem. Finrael Elf czuł, że jego koniec jest bliski. Czuł mroźny oddech śmierci na karku. Mimo to nie zamierzał się tak łatwo poddać. Nie zamierzał rezygnować z walki o życie. Przymierzył się do kolejnego skoku. Gdy leciał, gdy był pomiędzy jednym a drugim głazem, bestia znowu zaryczała przeraźliwie. Jej wrzask sprawił, że ze stropu posypały się skalne odłamki. Tylko wrodzone szczęście sprawiło, że Finrael nie został żadnym z nich trafiony. Wylądował. I na tym jego szczęście się skończyło. Uczepił się mocno skały i uniósł głowę, by ocenić ile jeszcze skoków go czeka. Jego wzrok przeciął się z krwistoczerwonymi ślepiami wija. Bestia rozwarła paszczę i z jej czeluści strzeli w stronę elfa zielony kwas. Jedynym możliwym ratunkiem był kolejny skok. Nie wiele myśląc elf skoczył naprzód, mając nadzieję, że dobrze obliczył sobie odległość. Skok się udał, ale tylko częściowo uratował elfa przed poparzeniami. Żrący kwas oblał jego plecy i część uda. Wżerał się w ciało, paląc je niczym rozgrzane żelazo. Ból był potworny. Elf spojrzał załzawionymi oczami w stronę wyspy. Jeszcze jeden skok i znajdzie się u celu. Tylko co dalej? Ból spowodowany wżerającym się kwasem odbierał mu zdolność myślenia. Teraz mógł liczyć tylko na szczęście, instynkt i pomoc innych najemników. Angar Angar był gotowy do walki. Warunki były nietypowe i ciężko było o jakiekolwiek taktyczne zaplanowanie starcia. Bestia się przebudziła i nie było już na to czasu. Wij skupił się na szczęście na zbliżającym się do wyspy elfie, dając reszcie choć kilka chwil na przemyślenie swoich działań. Angar postanowił pomóc elfowi i wydał z siebie swój bojowy okrzyk, który nie raz odbierał wrogom chęć do walki z nim. Na wiju jednak jego piekielny głos nie zrobił jednak żadnego wrażenia. Bestia tylko rozdarła się głośno sprawiając, że ze stropu posypał się deszcz kamieni, a chwilę później zaatakowała elf żrącym kwasem. Rebis Rebis w jednym momencie zdał sobie sprawę, że jego zdolności w tej chwili nikomu na nic się nie przydadzą. Jedyne co mu pozostało to wycofać się i liczyć, że bestia zapomni o nim. Wbiegł do tunelu, gdy wij po raz kolejny wrzasnął. Od ryku zatrzęsła się cała jaskinia. Rebis biegł dalej, co sił w nogach, wiedząc doskonale czym grożą takie wstrząsy. Było już jednak za późno. Najczarniejsze przypuszczenia druida sprawdziły się. Wstrząsy spowodowały zawalenie się tunelu. Potężne głazy blokowały przejście. Byli całkowicie odcięci od świata. Martar, Morwing Jedynie Martar i Morwing postanowili działać. Ruszyli szybko drogą, którą wcześniej obrał thri-kreen. Wydawała się ona o wiele bezpieczniejsza niż ta którą poszedł elf. Dodatkowo wij był zaabsorbowany skaczącym elfem i nie zwracał uwagi na to co dzieje się na jego flance. Muł i elf ruszyli skokami w kierunku wyspy. To co dla thri-kreena była łatwe, dla nich okazało się niezwykle męczące i wymagające. Pot spływał im po plecach, a mięśnie i stawy bólem ogłaszały swój sprzeciw wobec przeciążeń, jakim zostały poddane. Mimo to obaj najemnicy znaleźli się na wyspie. Kilka metrów przed nimi schowany za skałą czaił się modliszkowaty. Będąc w trójkę na tyłach bestii mogli pokusić się o naprawdę efektywny atak. Trzeba tylko było go dobrze zaplanować. Xea’nh Jedno z praw taktyki polowania mówi o tym, by dobrze poznać swego przeciwniki i umiejętnie wykorzystać jego słabości. Xea’nh miał o pustynnych wijach wiedzą czysto teoretyczną. Nigdy nie widział tych bestii w działaniu. Instynktownie więc zaczekał z atakiem, by móc lepiej poznać możliwości potwora. Gdy zobaczył jak żrący kwas zalewa ciało elfa, trochę pożałował swej decyzji. Gdyby ruszył natychmiast może uchronił, by elfa przed poparzeniami. A tak... Pocieszał się jedynie myślą, że źle zaplanowany atak jest najczęstszą przyczyną porażek. Już miał szykować się do ataku, gdy usłyszał czyjeś kroki za plecami. Obejrzał się i ujrzał, jak muł i elf skradają się w jego stronę. Wykorzystali zamieszanie i udało się im dotrzeć na wyspę. W trójkę mieli większe szanse, by efektywnie zaatakować wija. Trzeba było go tylko umiejętnie zaplanować.
__________________ "Shake hands, we shall never be friends, all’s over" A. E. Housman |
04-01-2012, 21:42 | #86 |
Reputacja: 1 | Odgłos jaki wydał Angar unosił się jeszcze przez chwilę w powietrzu, lecz najwyraźniej wij go zlekcewarzył. Jego?! Tylu już wojowników zniechęcił do walki jego Krzyk, a wij nawet sie tym nie przejął! Już miał biec za resztą towarzyszy gdy nagle sobie o czymś przypomniał. Odwrócił się na pięcie w kierunku ogłuszonego wcześniej elfa, oraz na włócznię leżącą blisko jego dłoni. Diablęcie płynnym ruchem chwyciło włócznię i wykonało parę próbnych machnięć. ,,Tak tym orężem o wiele lepiej będzie mu władać"-stwierdził. Spojrzał na resztę grupy idących śladem thri-kreena. Angar Odetchnął głęboko, pochwycił pewniej włócznię, wetknął miecz za pas. Skoro nędznemu thri-kreenowi udało się przejść to czemu jemu miałoby się nieudać? Gotowy do walki ruszył za towarzyszami przeskakując z diabelska prędkością po głazach.
__________________ ,, Jestem jaki jestem, bo ktoś takim musi być" - Ja |
05-01-2012, 09:36 | #87 |
Reputacja: 1 | Elf wyklinał w myślach kretynów, którzy nie raczyli ruszyć swoich szanownych dupsk do pomocy. Jak zawsze nie było pana do odwalania czarnej roboty. Ale Morwing nie zamierzał o tym zapominać przy podziale ewentualnych zysków. Dostanie się na wyspę nie należało do najłatwiejszych zadań, jakie długouchy miał okazję wykonywać. Mimo wszystko udało im się. Razem z Mułem dostali się na wyspę i wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały na to, że wij nie wiedział o tym. Mieli okazję rozprawić się z bydlęciem z zaskoczenia. -Nie ma czasu na ustalanie taktyki. Idziemy tam i atakujemy aż padnie. Albo nas zabije.- z zacięciem określił czekające ich zadanie. Odczekał chwilę, aby złapać oddech i dać trochę odpocząć napiętym mięśniom. Kiedy wszyscy był gotowy kiwnął głowę do towarzyszącego mu mężczyzny, po czym ruszył najciszej jak się dało w kierunku potwora.
__________________ "Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski |
05-01-2012, 10:26 | #88 |
Reputacja: 1 | Martar ruszył mając u boku Morwinga. Chwilę też się skradał, pokonując z gracją kolejne kroki. Plan elfa mu pasował bić ciąć, aż łeb glisty będzie spoczywał spokojnie na ziemi. Gdy tylko zbliżą się na odpowiednią odległość, lub wij zacznie zdradzać w jakiś sposób, że odkrył ich obecność. Puści się z maksymalnym biegiem, wyskoczy i zada potężny cios swym toporem. Jak najbliżej paszczy stwora. Pokazał tylko kompanom by każdy zaatakował z innej strony. Morwing z lewej, on z prawej, Xea’nh na wprost. Finreal bawił się już z przodu. Choć elfowi chyba co raz mniej ta zabawa się podobała. |
11-01-2012, 00:37 | #89 |
Reputacja: 1 | Rebis był przerażony, nie dość, że jego plan, by wij ruszył za nim, to jeszcze okazało się, że już nie mają nawet gdzie uciec. Druid wpadł do pomieszczenia z wijem. Był całkiem bezużyteczny w walce w pomieszczeniach. Jego moce, dzięki którym mógł wpływać na pustynię, nie działały tam gdzie nie było piasku, lub wiatru. Dlatego, też Rebis zrobił jedyną rzecz na jaką mógł wpaść. Chwycił swój kostur niczym włócznie i cisnął nim w wija... |
11-01-2012, 01:19 | #90 |
Reputacja: 1 | W całym swym życiu nie czuł tak palącego i przejmującego bólu. Życie na Athasie było niełatwe i pełne bólu (choć z racji swego zawodu elf starał się go unikać, jeśli nie błyskotliwym słowem to dzięki szybkim nogom), lecz nie przygotowało go na coś takiego. Zawył żałośnie, a jego oczy wypełniły się łzami. Jego umysł wypełniała pustka. Wszystkie myśli gdzieś uciekły. Prócz dwóch - "Ała, jak boli!" i "Wiać jak najszybciej". O tym jak poparzenia wpłyną na jego karierę złodzieja zastanowi się później, teraz trzeba było uciec od wija. Podświadomie czuł, że kolejnego plunięcia kwasem już nie wytrzyma. Wskoczy do iłowego jeziora, by zakończyć swą mękę. Prawdopodobnie świadomość zbliżającej się śmierci wyzwoliła w elfie nowe pokłady energii. Po prostu nie mógł umrzeć tutaj, w tej zapomnianej przez cały świat jaskini. Jego przeznaczeniem było zostanie bogaczem tudzież śmierć od katowskiego topora. Plujący kwasem wij jakoś zupełnie tu nie pasował. Dlatego Fin skoczył raz jeszcze, gdyż tylko jeden skok dzielił go od wyspy. Jak dostanie się na wyspę to jakoś sobie poradzi. Dzięki swym łotrowskim zmysłom z łatwością znajdzie sobie jakąś kryjówkę. Byleby udało mu się przeskoczyć. |