Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-09-2013, 16:00   #21
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Gelb. - Zwrócił się do maga Faust -Ale na rajd zawsze możemy się udać, jeśli jednak smok może nam pomóc z Panią Jeziora to powinniśmy skorzystać. Prawdopodobnie poszukiwanie jej i tak będzie trudniejsze, a jej zadanie, w zamian za które by nam pomogłą w ogóle przeważy i ostatecznie ruszymy na polowanie, ale jednak warto to sprawdzić.
- Pozer - burknął cicho kot.
Faust westchnął spoglądając w sufit, ale nie skomentował.
- Widzisz, nie ma co, pani jeziora nie zając, nie ucieknie od jeziora...czy jakos tak - potwierdził mag.
Coś zatrzeszczało głośno i po chwili Gerbert z jękiem wydobył się spod zniszczonej szafy. Kamerdyner jednak był nietknięty - nawet jego drogi frak nie ucierpiał w trakcie. Brosza zrobiła swoje.
- Ekhm... chciałbym napomknąć na jedną rzecz. - Mężczyzna otrzepał się z pyłu i wyprostował w typowej dla siebie pozie. - Pani Jeziora może i nie ucieknie, ale przypominam że jeśli będziecie panowie zwlekać, to możecie podzielić los Percy'ego, a z każdym takim zniknięciem będzie was coraz mniej, aż w końcu Bractwo przestanie istnieć... to znaczy nie będzie nigdy istniało.
Nastała chwila ciszy w trakcie której Travik rozglądał się po zebranych. Barbarzyńca chwycił swój wielki, ciężki miecz i wbił go w ziemię tuż przed Gelbalainem, który wciąż trzymał kota na kolanach.
- Dobra futrzak, to gdzie jest ta Panna? - Zapytał.
- Hmm...? - mruknął kot, podnosząc senne spojrzenie. - To nie idziemy utrzeć nosa pozerowi? - Ziewnął rozdzierająco, przeciągając się. Wyciągnął łapki z pazurkami, które wbiły się w kolano maga. Nie wyglądał, jakby był chętny do udzielenia jakichkolwiek informacji.
- Ja bym poszedł....ale być wymazanym....mam pomysł, nowy sposób pocieszył kota -Wygrywa kto pierwszy znajdzie panią jeziora
- Hahaha! Doskonały pomysł! - ucieszył się stwór, gramoląc się z kolan maga. - Dobrze! Kiedy start? Kiedy, kiedy, kiedy? - dopytywał się. - I co za to dostanę?
-eee, to ja może... zawachał się mag odpalając po chwili racę Teraz?A co chcesz?
- Później, później... Zobaczymy, kto wygra. Ja przeciwko wam. Powiem, gdzie mniejwięcej jest Pani Jeziora, powiedzmy na kilku kilometrach kwadratowych... kto pierwszy tam będzie, ten wygra, okej?
- Ale dobrze by było poznać stawkę, wiesz zasugerował mag.
- Hmm.. wiesz... jako że wy, magowie, przyzywacie nas, smoki i musimy być niejako na wasze uslugi, pomyślałem, że może jeden dzień na odwrót? Przez jeden dzień, do wschodu słońca, musielibyście robić to, co wam powiem. Co wy na to? Wasza brać na jeden dzień? - mruknął, uśmiechając się po kociemu.
- Ale ja cie nie przyzwałem, Mooron ma taką samą bransoletę, to działa drustronnie, nie mówił ci o tym? To pozwala ominąć limity teleportacyjne po prostu - Gelbalain spojrzał bezgranicznie zdziwiony na kotosmoka.
- Łee... myślałem, że się złapiesz na to - burknął urażony. - Aleeeee... jeden dzień? - Uśmiechnął się po kociemu i mrugnął kilka razy, dzięki czemu jego oczy stały się błyszczące.
- Kiepski interes, mam wrażenie - powiedział Thazar.
- Czemu nie? - odparł Leador - Nie miałem wcześniej okazji spróbować się ze smokiem. Nagroda to sprawa drugorzędna. - elf po raz pierwszy od początku misji miał okazję, by sprawdzić swoje umiejętności w niezwykłych okolicznościach. Nie powstrzymywało go nawet to, że jeszcze niedawno odczuwał dość poważnie uboczne skutki używania swojej magii.
- Cóż... na mnie nie liczcie w tym zakładzie. - Uprzedził Faust - On nie ma żadnego sensu. Sama liczebność jest niczym przy takiej przewadze informacji.
- Sztywniak - parsknął kot. - Co nie zmienia faktu, że ja wiem, a wy nie... pfff...- I ponownie usiadł obrażony. - Nie umiecie się bawić.
- Eee... to w końcu idziemy do tej Panny, czy bić Illithidy? - Zapytał Travik, pocierając się ostrzem miecza o skroń.
- Zależy czy smok podzieli się wiedzą. Tak czy siak... jutro. Obie wyprawy wymagają byśmy byli wypoczęci. W międzyczasie skontaktuję się z Haliorem. Przy odrobinie szczęścia w ogóle nie będzie trzeba wskrzeszać czarnoksiężnika.
Faust zostawił drużynę i skierował się do swej komnaty w siedzibie bractwa. Było w niej wyjście na spory balkon, którym mógłby przejechać jeździec. Miało to swój powód.
Dziesięć minut rytuału później w komnacie zmaterializował się półrealny, jak by spleciony z mgły, wierzchowiec. Chwilę potem rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejdź, Milo. - Polecił Jonnathan i blondwłosy chłopak posłuchał polecenia. Był to jeden ze służących i Faust zwykł wykorzystywać go jako posłańca. Były ku temu dwa powody. Po pierwsze chłopak nie bał się szybkości jaką osiągał Widmowy Wierzchowiec, po drugie uwielbiał tę prędkość.
- Dostarczysz wiadomość do Haliora. Powiedz mu, że wróciliśmy z Otchłani i chcemy się z nim widzieć.
- Oczywiście. Kiedy mam wyruszać?
- Już teraz, jeśli nie masz naglących obowiązków.
Milo momentalnie rozpromienił się i z niemalże chłopięcym entuzjazmem wskoczył na konia tak nagle, że ten wierzgnął lekko zaskoczony.
- Ho-prr, spokojnie mała... - służący pogładził wierzchowca po grzbiecie. Spojrzał jeszcze raz na Fausta, szukając w jego oczach ostatecznego przyzwolenia, po czym wygalopował przez balkon i uniósł się ku niebiosom.


W międzyczasie pozostali członkowie Szóstki jakby nie mogli dojść do porozumienia.
- Czyli idziemy bić illithidy, żeby w ich mózgach szukać Pani Jeziora? - Zapytał Filut z rozbawieniem, czym wprawił biednego Travika w osłupienie.
- Yyy... w ich mózgach... a to nie miało być jezioro? - Barbarzyńca spojrzał z niepewnością na pozostałych.
- Taak, ale pomyśl tylko. Zabijemy wystarczająco dużo łupieżców i zgnieciemy ich mózgi na miazgę to w końcu uzbiera się tego tyle, że starczy na jezioro! Co o tym myślisz Vilgret? - Filut trzepnął swojego przybocznego w ramię, który tylko potrząsnął głową i nic nie odpowiedział.
- Ale musicie przyznać - stwierdził Thazar - że lepiej się słyszy “pani” niż “łupieżca”.
- Polować na łupieżców możemy w każdym momencie. Teraz jednak mamy ważniejsze sprawy na głowie. - powiedział Leador, po czym zwrócił się do smoka - To jak, powiesz nam, gdzie możemy znaleźć Panią Jeziora?
- Tylko, jeśli przyjmiecie zakład... - odparł nadąsany.
- Jeśli wygrasz, będziesz mógł wobie wybrać jednego ze stojących tu ludzi i się nim zająć od świtu do zmierzchu. Jeśli zaś ktoś od nas pierwszy odnajdzie Panią Jeziora, to będzie mógł Ci rozkazywać przez jeden dzień, również od świtu do zmierzchu. Dodatkowo, warunki zakładu zostaną zrealizowane dopiero po tym, jak zażegnamy obecny kryzys, zgoda?
- Nie! - zaprotestował kot, jeżąc sierść. - Dwadzieścia cztery godziny i połowę z waszego bractwa! Czyli trzech z was!
- Myślę, że Leador zgłasza się na ochotnika jako jeden z nich. - Stwierdził Filut, mierząc czarownika wzrokiem. - Bo wiesz, nikt z nas tak nie drapie kotów za uchem jak on!
- Trzech? Zdecydowanie za dużo - stwierdził Thazar.
- To wam się spieszy... - mruknął stwór, przeciągając się. - Trzech to minimum, poniżej którego nie zejdę... Powinienem żądać wszystkich! Ha! Doskonały pomysł! Całe bractwo na dwadzieścia cztery godziny!
-Myślicie, że czary Jonnathana pozwalają też przepytywać martwe smoki? - zapytał towarzyszy zirytowany zaistniałą sytuacją elf, na co stwór zerknął nań spode łba.
- [i]To tylko kwestia ceny[/] - uśmiechnął się krzywo Thazar. - Wystarczy odpowiednia ilość zer i znajdzie się i taki czar. W sumie to i tak okaże się tańsze niż uleganie czyimś fanaberiom.
Faust dokończył rytuał i zszedł do sali, a idąc słyszał jeszcze w korytarzu o czym jest dyskusja.
- Jestem w stanie zmusić do mówienia każde ciało które było pojemnikiem dla inteligentnej duszy. Smoki też, choć bywa ciężko, ale do tego nie dojdzie. Bez przesady. Za bycie upierdliwym nie będziemy zabijać. Słuchaj... - Zwrócił się do kota. - Układ taki. Powiesz nam gdzie jest Pani Jeziora, a oddam ci się na usługi na jeden dzień, przy zaznaczeniu, że będę miał prawo odmówić wykonania polecenia które mogło by mieć konkretne konsekwencje wykraczające ponad jeden dzień i moje samopoczucie. Ten dzień nastąpi dopiero kiedy już się uporamy z aktualnym kryzysem. Zadowolony?
- Nie, nie, nie! - zaprotestował stwór. - Nie zgadzam się i kropka! A jeśli nie chcecie współpracować, to ja sobie idę! - oznajmił i ruszył schodami, z uniesionym wysoko w górę ogonem.
- Szybciej wyjdzie szarża na łupieżców, a prawdopodobnie i bezpieczniej niż oddanie się na usługi tak kapryśnemu stworzeniu.
Smok po kilku krokach zatrzymał się i obrócił.
- No co? Nikt naprawdę nie chce mnie zatrzymać? - zapytał ze szczerym rozczarowaniem w głosie.
- Nie. - Skwitował krótko Jonnathan, a po chwili jeszcze dodał - Twoja oferta jest nie do przyjęcia i jesteś niechętny do negocjacji. Resztę sobie dopowiedz.
- Ja niechętny do negocjajci?[!/i] - Stwór tak się oburzył, że aż zjeżył sierść. - A więc me informacje o aktualnym miejscu pobytu Pani Jeziora, są wam zbędne... no dobrze... niechaj tak będzie... trwońcie czas na poszukiwania... pff...
- Twoje usługi są za drogie, a więc nieopłacalne - Thazar skwitował wypowiedź koto-smoka.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-09-2013, 13:32   #22
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Może i drogie, ale przynajmniej jest to pewne źródło. - Stwierdził Filut, podnosząc wreszcie swój wielki brzuch z ziemi przy pomocy swojego przybocznego. - W przeciwieństwie do planu z illithidami, który wymyśliliście. Jak to szło? Załatwmy githzerai trochę czaszek łupieżców to na pewno nam pomogą. Widział ktoś szczątki mojego małego kretynka?

- Filut. Problem jest w tym, że Pani Jeziora też nam nie pomoże za darmo. Będzie oczekiwała przysługi. Mój plan pewnie zajmie więcej czasu, ale nie jest obarczony serią upokorzeń do jakiś by doprowadził ten kocur. - Nagle Faust strzelił palcami. - Cholera! Przecież to takie proste. Wywróżę gdzie jest Pani Jeziora. Dwa zaklęcia i powinniśmy być w stanie ją odnaleźć bez żadnej pomocy, czy zobowiązań.
- Hahaha! - roześmiał się futrzak. - On naprawdę myśli, że to takie proste?! - zapytał, w dalszym ciągu parskając śmiechem. - Problem z Panią Jeziora polega na tym, że ona nie znajduje się w jedym czasie na raz. Ona istnieje na całej linii czasowej jednocześnie! Nie wiem, jak to wam wyjaśnić. Jesteście tak rozkosznie głupiutcy, że w głowie się to nie mieści!
Jonnathan wzruszył ramionami.
- Każdy z nas istnieje w całej linii czasu od momentu swego poczęcia do śmierci. Przynajmniej mniejwięcej, ale zgaduję, że miałeś na myśli coś innego niż powiedziałeś. Jeśli wróżenia nie pomogą to łupierzcy wciąż pozostają lepszą opcją..
- Gaaaaah... chodzi mi o to, że ona jest jednocześnie... jej świadomość jest jednocześnie na całej linii czasowej. To tak, jakby widziała jednocześnie całą linię czasu.
- Czyli jest istotą ponadczasową. To oznacza, że jeśli nie będzie chciała zostać odnaleziona to w niczym nam nie pomożesz, a jeśli będzie chciała to będzie łatwiej niż ze zwykłymi ludźmi, bo będzie mogła nam pomóc w znalezieniu się.
- Dokładnie... i skąd masz wiedzieć, czy ja nie jestem taką pomocą, co? - mruknął kot. - Jak już mówiłem, znam Panią Jeziora.
- Ciekawa koncepcja, ale nie daję jej wiary. Jeśli Pani Jeziora chciała by być znaleziona oznaczało by to, że pragnie wymienić się przysługami, a w tym momencie byś aż tak nie utrudniał.
Kot tylko spojrzał na niego mądrymi ślepiami i uśmiechnał się złośliwie, jakby wiedział więcej, niż chce powiedzieć.
- To wy się zastanówcie w spokoju, ja sobie idę - odparł, ponownie ruszając do góry.
Po chwili ciszy kamerdyner chrząknął cicho, zwracając na siebie uwagę.
- W pełni rozumiem twoją decyzję, paniczu Fauście. - Powiedział, kłaniając się. - Masz jak zwykle rację, mówiąc że Pani Jeziora pomaga w odnalezieniu się ludziom z którymi chce się spotkać. Dostrzegam jednak pewną prawidłowość w teraźniejszych wydarzeniach w porównaniu do ostatniego spotkania z Panią, której panowie niestety nie pamiętają. Wtedy to, panicz Faust potrzebował skorzystać z usług niebiańskiego Brallani, a zamiast niego pojawił się... jak on się nazywał... zdaje się, że diabeł łańcuchowy, który był wyjątkowo wygadany, zupełnie jak nasz obecny gość. Skończyło się to wtedy na doprowadzeniu państwa do Pani Jeziora, jednak nie pamiętam czego wtedy chciał diabeł.
Faust w zasadzie już się zbierał by znów wrócić do swojej komnaty, ale przystanął wysłuchując słów Gerberta. Spojrzał na niego dopiero gdy ten skończył.
- Jesteś pewny? - kamerdyner pokiwał spokojnie głową, wciąż swojąc wyprostowany.
- Ten diabeł też wymagał od nas jakiejś wyjątkowo upierdliwej przysługi, ale w końcu zaprowadził nas do Pani Jeziora?
- Czego od was oczekiwał, nie wiem, panie. - Sprostował mężczyzna. - Ale strasznie żeście na niego marudzili po powrocie, dochodząc jednak ostatecznie do wniosku, że był pomocny w poszukiwaniu Pani.
Faust ukrył twarz w dłoni
- Osz... w mordę jeża... - Zaklął i spojrzał w stronę kota, który był już znikał mu z pola widzenia (Faust widział już tylko wysoko uniesiony ogon). - “A dziecko obdarzone mocą zostało, by dobro w sercach ludzkich widzieć”.
Faust wszedł w lekki trans typowy dla zaklęcia. Najpierw poczuł nieprzyjemne ukłucie, jakby był u dentysty, który miał zaraz zamiar wwiercać mu się w mózg. No cóż, nie można było powiedzieć, żeby kapłan był specjlnie w zgodzie z naturą zaklęcia, którego właśnie używał, więc to było zrozumiałe.
Szybko wyczuł obecność dobrych istot w okolicy, po chwili zaś zaczął rozróżniać je w kolejnych stworzeniach dookoła siebie... w tym jedno już na piętrze, które swoim blaskiem powaliło Fausta na ziemię tak, że przez dłuższą chwilę kapłan nie mógł się poruszyć.
- Paniczu! - krzyknął zaniepokojony kamerdyner, który czym prędzej pospieczył do leżącego ur-kapłana.
- Żyję. - Stwierdził Faust i przyjął rękę Gerberta by wspomóc się we wstawaniu. -W porządku. Magia klasyfikuje go jako dobre stworzenie, więc mamy dobre podstawy by zakładać, że nie każe nam niszczyć miast i za bardzo stawać w szranki z prawem. Oczywiście takie zaklęcia da się oszukać odpowiednim kontrzaklęciem, ale idąc tą drogą nigdy nie ruszymy się miejsca. Teraz i tak musimy odpocząć, ale wygląda na to, że jednak najlepiej będzie skorzystać z pomocy smoka.
- Który chyba się na ciebie obraził, Faust. - Stwierdził Filut, wskazując na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą był kot. Zwierzak zniknął już za rogiem i wyglądało na to, że trzeba będzie go pierw znaleźć.
Gdzieś z oddali rozległ się dźwięk tłuczonej porcelany i koci okrzyk:
- Sorka! Odkupię!
- Słoń w składzie porcelany - mruknął z ironią Thazar.
- Powiedz mi, że to nie jest porcelanowa lampa z okresu Starego Mulhorandu! - Krzyknął i zaraz teleportował się na górę - Jeszcze sprzed Czasu Kłopotów, gdy bogowie wciąż nim rządzili! - Kontynuował szukając co zostało rozbite.
- Mogę powiedzieć, ale nieładnie kłamać... - mruknął kot, przeciągając się. Siedział na jednej z ulubionych sof Filuta, która wyglądała, jakby ktoś pociął nożami jej oparcie w paski. Równe, wąskie paski. I nie... z całą pewnością kilka nitek wystających spomiędzy kocich pazurków nie miało z tym nic wspólnego... prawda?
- Ona miała prawie trzy tysiące lat... - stęknął Faust zbierając co z niej zostało. - Spokojnie staruszku, serducho ci zaraz siądzie. - Mamrotał sam do siebie. - Jutro to naprawimy... I sofę Filuta też. - Dodał widząc co jeszcze kot zniszczył. - Będziemy musieli przyjąć Haliora w sali kominkowej. Mógłbyś ograniczyć zniszczenia do tego pokoju?

Faust, zaaferowany zniszczoną kanapą i przekonywaniem kota nie zauważył nawet, że ze zniszczonej wazy unosi się lekka mgiełka, która szybko zmieniła się w gęsty dym. Po chwili dym zaczął się robić ceglano czerwony, by w kolejnym momencie przybrać humanoidalny kształt.


- KTO MNIE WEZWAŁ. KTO ŚMIAŁ ZNISZCZYĆ MÓJ DOM?! - ryknął na całą posiadłość wściekły ifryt. Przybysz był tak wielki, że sięgał rozmiarami pod sam sufit i przeląkł nawet Fausta.
- Prawdę mówiąc, to on - Thazar wskazał głową smoko-kota, na co ten zaczął lizać łapkę. - Przez przypadek, oczywiście - dodał. - I bez wątpienia naprawi. Jest bardzo zdolny.
Staruszek zmarszczył brwi wybitnie niepocieszony.
- Jestem Jonnathan Faust Engel Siódmy i jest jak mówi mój przyjaciel. Naprawimy ją. Nie martw się. A teraz mi wytłumacz jakim cudem moje skany magicznie nie powiedziały mi o mieszkańcu lampy?
- Mrrrrau? - miauknął kot i mrucząc niczym stado wilków, dopadł nóg Thazara i zaczął się o nie ocierać natarczywie. - Mrrr~~
-Kolejny niespodziewany gość, jak widzę. - rzekł Leador, który właśnie w tym momencie przeniósł się przez węzeł cienia do pokoju. Kiedy elf pojawił się niespodziewanie, kot zjeżył sierść, prychnął i czym prędzej uciekł.
- GŁUPCA ZE MNIE ROBICIE?! - Ifryt dosłownie zapłonął z wściekłości, co wszyscy zebrani już w pomieszczeniu odczuli falą buchającego w nich żaru, a ich sufit został srogo przysmolony. Jak tak dalej pójdzie to przywołaniec spali im całą posiadłość.
- KOT MIAŁBY MNIE PRZYZWAĆ? KOT?! NIE ŻARTUJ ZE MNIE CZARNOKSIĘŻNIKU! - Ryknął, zamachując się szponiastą łapą na Fausta. Jonnathan wyczekiwał tego momentu i momentalnie otoczył się zaklęciem chroniącym przed ogniem. Mimo że uderzenie było wyjątkowo niedbałe, powaliło kapłana na ziemię. Cios był dotkliwy, jednak byłby jeszcze dotkliwszy gdyby mężczyzna nie rzucił na siebie przed chwilą ochrony przed ogniem.
 
Arvelus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172