Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-04-2014, 17:05   #41
 
K.D.'s Avatar
 
Reputacja: 1 K.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumny
Drusil ukrywał rosnący niepokój z coraz większym trudem. Z jednej strony nie mógł uwierzyć we własne szczęście - jego kompani bez większych jojczeń zobowiązali się rozwiązać jego problem, i to zanim zaoferował im część swojego wynagrodzenia za wykonane w przyszłości kontrakty. Bogowie kochają głupców, jak mawiali starożytni Thayańczycy. W tym jednak wypadku druidowi ciężko było pozbyć się wrażenia, że tym razem owym głupcem-szczęściarzem jest on sam. W każdych innych warunkach zwiałby z Dolin gdzie chimery zimują na pierwszą wzmiankę o pościgu, ale nie mógł oprzeć się szansie wykorzystania swoich towarzyszy podróży do rozniesienia Pfinstera i jego oprychów na strzępy. Był to jednak miecz obosieczny - z jednej strony, okazja do zamordowania kilku adwersarzy w odwecie za wyrządzone mu szkody była nie lada pokusą. Z drugiej, rozpracowanie tej grupy tylko rozsierdzi ich mocodawców, którzy następnym razem przyślą kogoś oczko wyżej niż banda rozchełstanych calimshyckich kozojebów.

Przedzieranie się przez tłum na targowisku poważnie uszczupliło pewność siebie Thanta. Na Tiamat, w tej ciżbie i podstawiona noga mogła kosztować go jego cenny żywot. Kuss i Zhuul truchtali wiernie po obu flankach odzianego w szkarłat mężczyzny, samą swoją masą tworząc pewien dystans pomiędzy ich panem a tłoczącym się plebsem. Czy byłoby to jednak wystarczające by pozwolić mu dostrzec nagły błysk stali, lub usłyszeć brzęk zwolnionej cięciwy kuszy?

Druid zupełnie nie miał głowy do zakupów, o środkach nie wspominając. Wyglądał jak dręczona drgawkami sowa, obracając co chwilą szyję pod nienaturalnymi kątami, reagując na najdrobniejsze nawet oznaki nadciągających kłopotów. Po tym wszystkim co przeszedł, śmierć na wiejskim targu lokowała bardzo nisko na jego liście rzeczy do zrobienia.

Dotarcie do farmy Beregona w jednym kawałku odebrał z mieszaniną ulgi i niedowierzania. Czyżby jego prześladowcy mieli o nim tak niskie zdanie, że wysłali za nim totalnych amatorów? A może obserwowali każdy jego ruch, decydując że mogą trafić na jeszcze lepszy moment do ataku? Tak czy siak, Drusil gotował się pod maską pozornego zobojętnienia, ciskając wyimaginowanymi gromami w resztę drużyny, którzy przełożyli wykonanie zadania i zebranie paru miedziaków ponad rozwiązanie sprawy bandy wynajętych morderców która dybała na ich życie. Na jego życie, do kroćset! Może jednak nie byli tacy głupi, na jakich wyglądali?

By zająć głowę czymś innym niż niewesołymi myślami, Drusil skupił się na rozmowie z ziemianinem.

-Ha!- Z uciechą klepnął się w kolano, gdy Beregon wyłuszczył im sprawę. To mi się podobało! Nawet taki dziad leśny wie, wokół czego obraca się świat. -Sto sześćdziesiąt złotych monet na ogłoszeniu, sto na miejscu... Masz szczęście, przyjacielu, że trafiłeś na takich profesjonalistów jak my, którzy nie dadzą się łatwo odciągnąć od chęci przeżycia przygody i przysłużenia się społeczeństwu takimi drobnostkami jak drobne pomyłki przy rachunkach- Thant uśmiechnął się przyjaźnie. -Błądzić rzecz ludzka. Wróćmy jednak do meritum sprawy - zobowiązujemy się zdjąć to zmartwienie z twojej głowy błyskawicznie i z gwarancją sukcesu lub zwrot pieniędzy. Na pierwszy rzut oka widać jednak, że mamy do czynienia albo z wyjątkowo dobrze zorganizowaną grupą, albo... z czymś zupełnie nieludzkim. Dwieście sztuk złota to chyba niewielka cena za spokojny sen, w obliczu pozbycia się tak poważnego zagrożenia, nie uważasz?- Odrobina targowania nigdy nikomu nie zaszkodziła. Stary pierdziel chyba upadł na głowę myśląc, że wywinie się od zapłacenia ustalonej kwoty - co najmniej!


Rzut na dyplomację: 1k20+5=16

 
K.D. jest offline  
Stary 11-04-2014, 03:06   #42
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację

- ...sto sześćdziesiąt złotych monet… - padło w ferworze słów rycerza. Siedzący przed nim na bujanym fotelu farmer miał niezadowoloną minę; nie dość, że jako jeden z nielicznych w okolicy oferuje pracę to jeszcze grupie uzbrojonych po zęby prostaczków zechciało się targowania. Niedorzeczność! I jeszcze do tego kłamią prosto w oczy twierdząc, że tak zostało zapisane na ogłoszeniu przed karczmą Starej Czaszki. Pfff… jeśli są chociaż w połowie tak dobrzy w posługiwaniu się orężem, co w oszukiwaniu to przyszłość w tym biznesie mają świetlaną.
- Sto dwadzieścia sztuk złota. - powiedział stanowczo Beregon tonem nieznoszącym sprzeciwu. Przestał bujać się na fotelu, podwinął rękawy i obserwował nietęgie miny zgromadzonych przy stole poszukiwaczy przygód.
- Nie jest to zbyt wiele - poparł Krigera białowłosy młodzieniec. - Gdyby kradli coś innego, to można by… bla… bla… bla… - farmer przestał go słuchać gdzieś między “coś innego”, a “można by”. “Gdyby kradli coś innego...”, a co? To krowy nie są już ważne? To od ich mleka i świeżego mięsa cieląt zależeć będzie czy zmęczeni trudami podróży wędrowcy napełnią swe żołądki dnia dzisiejszego, czy też zostaną zmuszeni szukać szczawiu i mirabelek po lesie.
- Sto czterdzieści sztuk złota! - burknął w odpowiedzi stary farmer w międzyczasie sięgając po swoją ręcznie struganą fajkę i zaciągając się raz jeszcze z takim samym jak ostatnio skutkiem. Dziwna kobieta z tiarą na głowie zaczęła przebierać w rzuconych przez niego na stół monetach, by w końcu odrzucić je z niesmakiem. “Co?! Moje pieniądze Ci się nie podobają?!” ~ pomyślał krytycznie Beregon z malującym się na twarzy oburzeniem. Na świecie panuje kryzys, a tej niewychowanej księżniczce pieniądze śmierdzą... Skandal!
- Sto pięćdziesiąt sztuk złota. - wycedził przez zęby obserwując alergie kobiety na świecidełka. Drzwi za farmerem otworzyły się wpuszczając do środka na oko dwudziestoparoletnią dziewczynę, która z poszarzałą od brudu szmatką w dłoni oparła się o framugę w drzwiach i w ciszy przyglądała się dyskusji mężczyzn.
- Rzeczywiście, w ogłoszeniu stało sto sześćdziesiąt złociszy. - dorzucił od siebie brodaty karzeł. Beregon chciał machnąć już ręką i powiedzieć “niech wam będzie”, ale zamiast tego sięgnął raz jeszcze po swoją wierną fajkę i po raz kolejny mocno zaciągnął się zieleniejąc przy tym na twarzy. Przez okrągłą minutę bujał się na fotelu bez odpowiedzi doprowadzając zgromadzonych przed nim najemników do szewskiej pasji.
- Zobowiązujemy się zdjąć to zmartwienie z twojej głowy błyskawicznie i z gwarancją sukcesu lub zwrot pieniędzy. Na pierwszy rzut oka widać jednak, że mamy do czynienia albo z wyjątkowo dobrze zorganizowaną grupą, albo... z czymś zupełnie nieludzkim. Dwieście sztuk złota to chyba niewielka cena za spokojny sen, w obliczu pozbycia się tak poważnego zagrożenia, nie uważasz? - przerwał niezręczną ciszę głos szkarłatnego druida. Jego przemowa najwyraźniej wyrwała farmera z zadumy, bo przyjrzał się mu bardzo nieobecnym, aczkolwiek przenikliwym spojrzeniem.
- Dwieście dwadzieścia sztuk złota! - Wykrzyknął nieoczekiwanie wznosząc w powietrze drewnianą fajkę, kaszląc i dławiąc się przy tym niczym stary parowóz. -...i ani sztuki złota więcej! - ta niespodziewana deklaracja zamknęła usta wszystkim zgromadzonym. Tylko protestujący głos stojącej za farmerem kobiety, która okazała się być jego córką, śmiał przerwać ciszę.
- Tato, ale my nie mamy tyle! - zaprotestowała podchodząc bliżej.
- Nie wtrącaj się w sprawy mężczyzn, kobieto! - farmer machnął ręką za siebie jakby odganiał się od natrętnej muchy.
- Tato, ale… - zaczęła dziewczyna, ale przerwał jej ostry jak brzytwa głos Beregona - Cisza! Idź pranie rozwiesić, czy zajmij się czymś podobnie durnym do czego Wy kobiety zostałyście stworzone! - córka farmera zrobiła obrażoną minę, lecz nic więcej nie powiedziała. Odwróciła się na pięcie i w pośpiechu opuściła pokój trzaskając drzwiami za sobą. Farmer wstał z bujanego fotela i nieco chwiejnym krokiem zbliżył się do kredensu wyciągając z szuflady grubą zakurzoną butelkę ognistej brandy. Wręczył ją Drusilowi przytrzymując mu przez chwilę dłoń i mówiąc prosto w oczy - Mieszek złota to zaliczka, a alkohol to taki mały podarunek ode mnie. Gdy wrócicie z łbami oprawców to wynagrodzę was hojniej.




Na zewnątrz przywitał ich cichy szum szeleszczących na wietrze drzew przypominając im tym samym jak bardzo idealna do wypoczynku była to pora roku w Cienistej Dolinie. Późną wiosną wszystko dookoła zakwitało rodząc owoce, pod których ciężarem już wkrótce ugnie się niejedno drzewo. Nie było zbyt ciepło, ani zbyt chłodno - na prawie bezchmurnym niebie słońce przyjemnie prażyło, a rześki powiew wiatru z północy pilnował by nie zrobiło się nadmiernie gorąco. Uzbrojeni po zęby poszukiwacze przygód mijali stada łaciatych krów, które jak to mają w swoim zwyczaju; skubały trawę i zupełnie nie przejmowały się nagłym pojawieniem intruzów. Tylko niektóre, wciąż przeżuwając zielsko, odwracały łeb od posiłku i posyłały im leniwe, aczkolwiek zaciekawione spojrzenia. Wędrowcy bez większego zastanowienia skierowali się we wskazane wcześniej przez farmera miejsce - do wyrwy w leśnym poszyciu. Na miejscu dosyć szybko znaleźli niepokojące ślady; dwie pary mniejszych stóp prawdopodobnie należących do koboldów lub goblinów prowadziły małą wydeptaną od częstego używania ścieżką wgłąb lasu. Jednakże nie to było głównym powodem ich zmartwień, lecz towarzyszące im ślady jakiegoś znacznie większego od nich humanoida przywodzące na myśl całkiem sporego orka lub istotę podobnej postury. Chwytając za oręż ukradkiem ruszyli ich tropem zanurzając się w głąb dziewiczej kniei.


Po przejściu niespełna dwóch kilometrów - czasem kierując się zanikającym tropem, a czasem idąc na ślepo - usłyszeli głośny zgiełk dobiegający zza gęstych zarośli znajdujących się nieopodal wydeptanej ścieżki. Zaciskając pewniej dłonie na orężu ostrożnie zbliżyli się odgarniając od siebie wystające pędy najeżone liśćmi i kolcami najciszej jak tylko było to możliwe. Pierwszy głowę z krzaków wystawił druid, a tuż za nim pojawił się brodaty łeb Garnatha. Na polanie przed wydrążoną w skale jaskinią siedziało przy ognisku dwóch goblinów kłócąc się zażarcie między sobą w łamanym wspólnym, co przypuszczalnie świadczyło o tym, że oba osobniki pochodzą z dwóch odległych od siebie plemion.
- Ja Ci mówić! Grubas jeść wszystko i nic dla nas zostawić! - Krzyczał piskliwie pierwszy z nich bijąc drewnianą pałką po głowie tego drugiego, który zirytowany ciągłym głodem oraz nie dającym mu spokoju upierdliwym towarzyszem rzucił się na niego kopiąc i gryząc zaciekle. Po krótkim spięciu obaj wrócili do dawnych pozycji dysząc ciężko i łypiąc na siebie spod łba.
- To co robić? Zabić go i zjeść krowa? Grubas być duży i nas zjeść, gupku. - odparł drugi goblin wyraźnie oburzony propozycją jego towarzysza. Chwycił leżącą nieopodal ogniska kość i ze strumieniem śliny cieknącym z ust ugryzł ją z całej siły łamiąc sobie przy tym ząb.
- Noc przyjść, on spać, my pójść go zabić i zabrać cała krowa! - powiedział ten pierwszy obserwując ze znudzeniem jak jego towarzysz tarza się z bólu po ziemi trzymając się za zaciśniętą szczękę i głośno przy tym zawodząc.

 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 11-04-2014 o 13:30.
Warlock jest offline  
Stary 11-04-2014, 08:20   #43
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Garnath dobrze się ubawił obserwując coraz bardziej skołowanego Beregona. Dopóki jeszcze pozostawali w jego domostwie, objawiało się to tylko napadami "kaszlu", jednak przyszło wychodzić, czym prędzej złapał sakiewkę i niemal truchtem wypadł na świeże powietrze, żeby w bezpiecznej odległości zupełnie się rozrechotać.
- Dwieście dwadzieścia...! - prychnął, poklepując się z uciechy po brzuchu - I może jeszcze córkę za żonę i pół farmy w posagu! -
Może trochę żal mu było Beregona, a na pewno jego córki, że tak głupiego ma ojca. Być może i zadowoliłby się sumą wymienioną w ogłoszeniu, ale nie śmiał namawiać towarzyszy do obniżenia stawki, a z własnego udziału nie chciał rezygnować, bo też należała mu się uczciwa zapłata, a i tak nawet gdyby wszystko oddał, to nie wyrównałoby różnicy. Zresztą, jeszcze by się tamten obraził. Uspokoiwszy sumienie, energicznie zabrał się do wykonania zadania.
Złe przeczucia gdzieś uleciały i wnet okazało się, że i robota chyba nie będzie trudna - ślady były łatwe do odnalezienia i stosunkowo czytelne. Chociaż Garnathowi nie bardzo się chciało wierzyć w gobliny i orków, chętniej więc snuł teorie o jakimś ludzkim drabie, który pewnie z dziećmi przychodzi na zlodziejkę. A już na pewno nie wierzył w koboldy, bo za mało ich było i do tego:
- ...pewnie by i farmera dotychczas zżarły, bo w ludzinie smakują bardzo - wywodził.
Szybko okazało się, że nie miał całkowitej racji. Obserwując z krzaków gobliny nachmurzył się nieco, ale też prawda była taka, że skoro Beregon chciał rozwiązać problem po trupach, to chyba i lepiej, że padło na takie plugastwa, jak gobliny.
Sprawnie załadował kuszę, przysłuchując się jak małe dranie planują morderstwo wzajemnie się okładając.
Gobliny... To nie powinno być trudne. Jak każdy krasnolud szkolony był w sposobach walki z tymi stworzeniami. Właściwie sam by sobie pewnie poradził z tą dwójką. Żadne wyzwanie...
Może też żadne zagrożenie. Oczywiście słyszał tyle opowieści o złych goblinach, ale po całym gniewnym poranku niechętnie wspominał pełne nienawiści historie. Właściwie wolałby, żeby stworki gdzieś sobie poszły, zniknęły i nie psuły mu dobrego nastroju. Wrzodem na żołądku była też świadomość obecności gnoma i jego teorii ledwie parę kroków za plecami Garnatha. Krasnolud chętnie widziałby w sprytnym czarodzieju sprzymierzeńca, może przyjaciela, nawet jeśli tamten wygadywał głupoty...
Wzruszywszy ramionami i skinąwszy głową towarzyszom, Garnath wylazł z krzaków na polanę, postanowiwszy, choćby w imię własnego dobrego samopoczucia i nawiazywania koleżeńskiej więzi wypróbować gnomie pomysły. Nie bardzo wierzył, że się uda, ale czuł się pewnie i nie obawiał się byle pary goblinów, szczególnie, że zabrał ze sobą wspomnianą kuszę - ostatecznie dobrze jest mieć mocniejszy argument w takiej rozmowie.
- Ej wy! - przez chwilę szukał słów, po czym kontynuował - Chcemy wiedzieć, co się dzieje z krowami. Możemy dać jedzenie, jak mówicie. Nie zabijamy wy, my. Dobra? -
Starał się mówić prosto, żeby nie było nieporozumień, grot beltu zaś skierowany był w ziemię... Pozostawał jednak czujny, bo sam widok krasnoluda mógł wywołać atak takich stworzeń, które często bezrozumnie nienawidziły lepszych od siebie.
 
__________________
Cogito ergo argh...!

Ostatnio edytowane przez Someirhle : 12-04-2014 o 22:53.
Someirhle jest offline  
Stary 11-04-2014, 14:37   #44
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kriger jechał spokojnie przodem. Nie spieszył się, nie miał powodów i chciał też by jego towarzysze mogli nadążyć za tempem jakie narzucał konno. Milczał cały czas zadowolony z kwoty jaką wynegocjowała cała grupa. Przyglądał się wszystkich znudzonym wzrokiem spomiędzy szczelin w hełmie. Drusil wyraźnie rozglądał się dookoła reagując na każdy szelest nagłym rzutem oka w stronę z której dźwięk się wydobywał. Jego dwa pupile szły obok zadowolone jakby kryjąc swego pana. W tym momencie rycerza naszła myśl, że jest najłatwiejszym celem dla uzdolnionego strzelca, wyrastając spomiędzy wszystkich jak drzewo pośrodku pola. Co prawda zawieszona na plecach tarcza dawała jakieś zabezpieczenie, a nadlatujący z przodu bełt miałby szansę dostrzec, odczuł dziwny niepokój niepewnie rzucając spojrzenia w różne zarośla przed sobą.

Nie trzeba było długo kiedy krasnolud wypatrzył powód wizyty w to miejsce. Dwa gobliny siedziały sobie przy ognisku i tłukły się po gębach. Pozostawione przez nich ślady szybko doprowadziły grupę na spotkanie z farmerską udręką. Widok dwój zielonych poczwar wielkości małego dziecka lub niziołka był rozczulający i aż szkoda byłoby ich zabijać.

Garnath zaprzeczył krasnoludzkiej nienawiści względem zielonoskórych i jako pierwszy rozpoczął gadkę z pokracznymi stworzeniami. Kriger podziwiał nie raz krasnoludzką kurtuazję w rozmowach z goblinami, które z reguły umierały zanim brodacz zdążał coś powiedzieć. Tym razem było zdecydowanie inaczej. Rycerz zdjął tarczę z pleców, poprawił hełm, podjechał kawałek tak aby gobliny mogły mu się przyjrzeć. Widok rycerza uzbrojonego po zęby, na dodatek ujeżdżającego konia który mógłby spokojnie stratować ową parkę musiał wywrzeć wrażenie. Kriger przyjął dumną pozę kładąc prawą rękę na rękojeści miecza. Osłonięta tarczą lewa ręka trzymała cugle.
 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.
Tiras Marekul jest offline  
Stary 11-04-2014, 16:36   #45
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W całą wielką nagrodę w wysokości dwustu ponad sztuk złota Urhar nagle przestał wierzyć.
Farmer coś zbyt łatwo ustąpił, a jego córka miała dość długi ozór, jak wiele zresztą niewiast, o czym się Urhar niejednokrotnie przekonał.
Ale słowo jest słowem, a zapłatę nie tylko w złocie można odebrać.


Dojść po śladach do sprawców było rzeczą bardzo prostą. Aż dziw, że farmer sam nie załatwił tej sprawy - wszak ślepiec zdołałby wytropić sprawców.
Chyba że wytropił, ale przestraszył się. Nie dwóch kurdupli, ale tego czegoś większego, co łaziło wraz z tamtą dwójką.


Wśród złodziei bydła najwyraźniej nie było zgody, bowiem dwa stojące przed jaskinią gobliny na zmianę to tłukły się, to zmawiały przeciw swemu szefowi. A sądząc z ich wyglądu to ten szef, zwany Grubasem, nie pozostawiał zbyt wiele zdobyczy dla swych podwładnych.
Po co z nimi walczyć? Pewnie wystarczyłoby trochę poczekać i padłyby z głodu.
Ale najwyraźniej Garnath miał inne plany i postanowił skrócić męczarnie obu stworzeń.


Ku wielkiemu zdziwieniu Urhara krasnolud nie poszedł jednak za głosem krasnoludzkiej natury i miast zatłuc obu zielonoskórych postanowił z nimi porozmawiać. A nawet zapewnił, że dostarczy tamtym coś do jedzenia, w zamian za szczere zeznania na temat kradzieży krów.

Urhar już chciał się przyłączyć do Garnatha, gdy nagle z krzaków wylazł Kriger. Wielki rycerz na swej wielkiej chabecie. jakby nie miał nic innego do roboty, jak straszyć gobliny.
Czemu nie Merrem na przykład? Ten chociaż był rozmiarami zbliżony do małych krowokradów.
- Dureń - syknął Urhar. - Po co ich straszy? - dodał.
Po wkroczeniu do akcji Krigera w zasadzie nie było już na co czekać. Bardziej kurdupli już nie można było przestraszyć. To by był cud, gdyby już nie narobili w gacie.
- On jest niegroźny - zapewnił, wyłaniając się z krzaków z porcją jedzenia w dłoni. - Ten rycerz, znaczy się. - Wskazał na Krigera. - Chcemy tylko z wami porozmawiać i nakarmić.
Jednoznacznym gestem uniósł zawiniątko z jedzeniem.
 
Kerm jest offline  
Stary 15-04-2014, 01:07   #46
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację

- Chcemy wiedzieć, co się dzieje z krowami. Możemy dać jedzenie, jak mówicie. Nie zabijamy wy, my. Dobra? - Rzucił w stronę goblinów uzbrojony po zęby krasnolud, który wyszedł z gęstych zarośli idąc im na spotkanie. Szamoczący się na ziemi goblin o wdzięcznym imieniu Roni znieruchomiał i uniósł lekko wykrzywioną na bok głowę wyraźnie zaciekawiony. Jego nieco bardziej inteligentny towarzysz Gibo wstał na równe nogi wymachując energicznie kawałkiem zaostrzonej kości, która zapewne miała odwzorowywać miecz. Żaden z uzbrojonych goblinów nie pokwapił się, by wsłuchać się w słowa krasnoluda, na widok którego raz jeszcze im ślinka strumykiem z ust pociekła. - Pacz! Śmierdziuch jeden brodaty! - Krzyknął podekscytowany Gibo do swojego towarzysza, który stał już na równych nogach sięgając po wykradzione komuś z kuchni długie noże do krojenia mięsa. Obaj zaczęli powoli zbliżać się z dwóch stron jednocześnie, nie kryjąc się przy tym ze swymi zamiarami, kiedy nagle z zarośli wyjechał niczym centaur dostojny rycerz na swym wiernym wierzchowcu. Nie odezwał się słowem, ni groźbą, po prostu wjechał na polanę w całym swym majestacie, na widok którego goblinom zrzedły miny. - My żartować! - pisnął Gibo z fałszywym uśmiechem na twarzy obserwując potężnego rumaka, który był co najmniej kilka razy większy od niego. Chciał złapać się swego towarzysza, który chwilę wcześniej stał tuż obok, ale Roniego już tam nie było - przerażony goblin wbiegł prosto do wydrążonej w skale jamy.
Z zarośli wyszedł kolejny, tym razem białowłosy mężczyzna z zawiniątkiem w dłoni starając się przekonać Gibo, że nie zostaną skrzywdzeni. - Chcemy tylko z wami porozmawiać i nakarmić. - Zapewniał go rzucając mu paczkę pod stopy. Goblin niepewnie pochylił się nad podarunkiem cały czas bacznie obserwując intruzów. Ostrożnie rozwinął skórzany materiał, przyjrzał się jego zawartości i po chwili na jego krzywej gębie wypłynął triumfalny uśmiech. Obejrzał się szybko za siebie z przebiegłym wyrazem twarzy chcąc się upewnić, czy Roni przypadkiem nie jest tego świadkiem. Oderwał spory kawałek chleba z jakąś wędliną w środku, po czym wepchnął sobie go do ust z nieposkromionym głodem. Nie minęło kilka krótkich chwil i po posiłku Urhara nie było już śladu. - Dobra, jedzenie dostałeś, to teraz gadaj co z krowami! - Powtórzył się krasnolud wyraźnie oburzony tym, że został nazwany brodatym śmierdziuchem. Miał ogromną ochotę zapakować bełt w dupsko tego kundla, ale domyślał się jaka byłaby reakcja Urhara, po tym jak ten dobrowolnie przekazał mu część swoich racji żywnościowych. "Pieprzona dyplomacja!" ~ pomyślał spoglądając ponuro na goblina. Gibo tylko odwzajemnił mu wściekłe spojrzenie, po czym zwrócił się w stronę białowłosego mężczyzny kompletnie ignorując krasnoluda - Grubas jeść wszystko! Grubas kazać nam zdobywać dla niego krowa i nie dawać nam jeść. - Odpowiedział takim tonem, jakby to wszystko miało być oczywiste. Stał tak przez chwilę ze złożonymi rękoma wyraźnie nad czymś się zastanawiając, po czym wypalił z przebiegłym uśmiechem na twarzy - Wy zabić Grubas, my wam coś dać! Coś cennego… coś… - nim jednak zdążył się wysłowić z wydrążonej za nim jamy w skale rozległ się powalający ryk nieludzkiej wściekłości.
- Co tam się dziaaaaać?! - Zagrzmiało niczym lawina spadających głazów. Z cienia jaskini wyłonił się kształt znacznie wyższy i masywniejszy od orka. Był to bowiem ogr, wielki i obleśnie tłusty ogr o wyjątkowo idiotycznym wyrazie twarzy. Jednakże nazwanie go Grubasem byłoby z lekka niesprawiedliwe dla wszelkiej maści grubasów - temuż to oblechowi ogromny bebech wisiał na co najmniej metr w dół, a pokryte brudem i cuchnącym potem fałdy tłuszczu były jedną wielką wylęgarnią bakterii i chorób zakaźnych. Tłuścioch ledwo stał chwiejąc się na krótkich jak u świni nogach. Rozglądał się wściekłym, świdrującym wręcz spojrzeniem po twarzach zgromadzonych przed nim poszukiwaczy przygód. Z jego ust lały się na ziemię hektolitry śliny, a w ręku zaś, dzierżył wielki okuty stalowymi kolcami morgensztern gotowy, by rozwalić nim czerep pierwszego lepszego intruza.
- JA ZGNIEŚĆ WAS NA MIAZGA! - ryknął na całe gardło unosząc broń drzewcową wysoko nad głowę, krople jego śliny ochlapały stojących kilka metrów dalej najemników. Gibo pisnął cicho, rzucił się w pobliskie zarośla, by następnie siedzieć tam skulony i nerwowo oczekiwać rezultatu walki. Jego towarzysz Roni tylko wystawił przerażony łeb z jaskini - nie miał zamiaru angażować się, tym bardziej, że mógłby zostać przez omyłkę zadeptany na śmierć. Każdy z ciężkich kroków Grubasa wprawiał ziemię w lekkie drganie, powoli rozpędzając swoje masywne cielsko ogr objął za swój cel stojącego z lekką kuszą w dłoni krasnoluda.

 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 15-04-2014 o 03:27.
Warlock jest offline  
Stary 15-04-2014, 01:28   #47
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Tiara zawsze wydawała się mieć swój świat i swoje kredki. Dziwna logika i sposób postępowania. Wredny, często kokieteryjny, próżny i materialistyczny. Jednak każdy zdrowo myślący, nawet pijany, chłop wie, że jedna świecąca moneta jest mniej warta od aż dwustu. Ten przypadek jej nie dotyczył. Była wyjątkiem. ...W sumie nazbierałoby się takich "wyjątków"... W każdym razie napuszona pokazywała wszem i wobec nikłe zainteresowanie już nie tylko brudnym przetartym złotem ale i całą sprawą - bo i co będzie się mieszać jak tyle gęb jest chętnych do kłapania. Zakrzyczana nie będzie mogła przecież lśnić pełnym światłem... A więc po co?

W drodze też miała swój świat. Pustynny temperament był zainteresowany bardziej lasem i tym, co znajduje się obok ścieżki, tuż za pierwszą linią drzew i krzewów. W nosie miała obecnych i wyglądała na czerpiącą przyjemność z krótkiego spaceru. Choć w swoim dziwnym przebranku wyglądała dość komicznie. Uśmiechała się pod nosem i częstowała wnikliwym spojrzeniem, gdy jeden z drugim odzywali się do niej, by przestała łazić po haszczach, bo się jeszcze zgubi. Wyglądała na taką, która szuka rozrywki, choć w sumie wyglądała na taką, która oczekuje rozrywki po dojściu do celu podróży. Łażenie w kółko było jedynie marnym zapychaczem.

Zasłyszany zgiełk i odejście krasnala z białowłosym człowiekiem jedynie podburzyło jej zniecierpliwienie. Przecież trzeba było dobrnąć na koniec ścieżki a nie zatrzymywać się w połowie na nie wiadomo czym... Stanęła więc ostentacyjnie kładąc dłonie na biodra i czekała wpatrując się w dziwactwa oddalonej dwójki. Miała już pogonić wszystkich, by przestali zwlekać gdy na ścieżce została sama. Coś w ogóle odwróciło ich uwagę od niej. Nieco podburzona z tego powodu dołączyła do reszty i nagle wszystko się zmieniło.

Stanęła z lekko rozwartymi ustami a jej oczy zaświeciły się ponownie. Gdyby Kriger był tak łaskawy i raczył na nią spojrzeć jak i spojrzeć na jej twarzy gdy zobaczyła za pierwszym razem jego złotą monetę, mógłby widzieć podobny wzrok. Stała sztywna jakby w szoku. Spięte mięśnie nie pozwoliły się przez chwilę ruszyć. No tak... Baba zobaczyła wielkiego zielonego gryzonia i zaraz będzie piszczeć... I tak też było. Zaczęła piszczeć przyciągając do siebie ręce... ale nie ze strachu, tylko z radości.

- Uwielbiam te ruchliwe zielone stworki! - krzyknęła mało nie eksplodując ze szczęścia. Zaczęła biec w ich kierunku, przystanęła obok rycerza wciąż gapiąc się na znalezisko - Chce takiego! - powiedziała ni to do siebie, nie to do Krigera i w żaden sposób nie wyglądało to, jakoby oczekiwała na pozwolenie, czy aprobatę paromiesięcznego towarzysza... Po prostu na głos wyrażała swoje myśli - Chce takiego! - powtórzyła i rzuciła się w stronę goblina. W połowie drogi jej plany zostały pokrzyżowane. Przystanęła patrząc się krzywo na leśne monstrum. Wygląd obleciał ją tyle... co w cale. Ani nie była przestraszna, ani nie była poruszona jego stanem higieny… Bo jak można o tym myśleć jeżeli - Masz coś, czego chcę, wielki świniaku! - Skomentowała inteligenty wywód stwora. Chwila nieuwagi a już jej nowa zdobycz zaczęła uciekać - Hej! Ty gdzie?! Wracaj do mnie! Jesteś teraz mój! - rzuciła tak samo wrednie jak wrednym było totalne zignorowanie zagrożenia, zostawienie go towarzyszom i pogonienie za Gibo.
 

Ostatnio edytowane przez Proxy : 15-04-2014 o 01:36.
Proxy jest offline  
Stary 15-04-2014, 09:41   #48
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Rycerz zsiadł z wierzchowca kiedy Urhar przekonał przynajmniej jednego na skromną wyżerkę. Kriger spodziewał się raczej, że oba gobliny poddadzą się i bez numerów zaczną współpracować mając na uwadze jeźdźca który i tak ich dopadnie, nawet jeśli zaczną biec. Niestety na jedzenie połasił się tylko Gibo, ten drugi czmychnął do jaskini nim jeździec zdążył zareagować.

Odór doszedł do skrytych pod hełmem nozdrzy. Z początku delikatny, w parę chwil wylał się z jaskini wraz ze źródłem. Tłuste cielsko przecisnęło się przez grotę, rzucając łamiącymi wspólny groźbami. Kriger puścił cugle i klepnął konia w zad by ten leniwie odjechał kawałek do tyłu. Wierzchowiec był dobry do tratowania i walki z przeciwnikami wielkości człowieka, nie zaś z monstrami większymi od jeźdźca.

Kriger dobył broń. Ostrze długiego miecza zabłysło w promieniach słonecznych.
- Odciągnę jego uwagę, znajdźcie jego słaby punkt gdy będzie się za mną uganiał. Wydaje mi się, że jeśli dostanie parę razy w nogi to padnie i będzie można go łatwo dobić - powiedział zbrojny spoglądając na Urhara. Rycerz przystąpił do przodu stając naprzeciw śmierdzącego, tłustego cielska dyndającego nad ziemią. Przyjął postawę defensywną zasłaniając się tarczą i uginając nogi gotowe do uniku. Miecz zawisł kawałek nad ziemią skierowany ostrzem w dół, leżąc lekko w dłoni, gotowy na zadanie ewentualnych ciosów skierowanych w kolana lub ręce ogra.

Walka defensywna: -4 do testów walki, +2 premia unikowa do KP na czas rundy

 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.
Tiras Marekul jest offline  
Stary 16-04-2014, 20:18   #49
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Garnath nie był zadowolony, szczególnie że okazało się, że pomylił się podwójnie. Niemniej jednak przekaz Grubasa wydawał się ogólnie zrozumiały i z pewnością nikt nie mógł mieć pretensji, jeśli wpakuje w niego kilka bełtów.
Szybkim ruchem podrzucił kuszę do ramienia i przycelował w ogromne brzuszysko - tam gdzie najbardziej boli. Nagle jednak cel przysłonił mu Kriger. Nie dosyć że utrudniał strzał, to jeszcze wyraźnie zamierzał walczyc na polanie, zamiast wciągnąć giganta w las, gdzie łatwiej by go było otoczyć i zatłuc.
- Uwaga - mruknął i strzelił do ogra, po czym przeładował zręcznie i przesunął się o krok w bok - tak by łatwiej mu było trafić kolejnym bełtem.
 
__________________
Cogito ergo argh...!
Someirhle jest offline  
Stary 17-04-2014, 14:20   #50
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Na tym najlepszym ponoć ze światów łapówki zawsze skutkują, pomyślał, z szyderczym uśmiechem, Urhar. A czasem skutek jest lepszy, niż straszenie.
Niestety, nie zdołali się dowiedzieć, w jaki sposób goblin chce okazać swą wdzięczność, gdyż z jaskini wylazł ten, którego zwano, może nieco nie doceniając tuszy, Grubasem.
Ogr. Spasiony niczym tucznik ogr. Wielki i tłusty.
Pewnie sam zżerał te wszystkie krowy, a gobliny dostawały same kości, pomyślał Urhar.

Goblinów żal mu nie było. Nikt ich tu nie trzymał na siłę. Mogły uciec, a wielki tłuścioch z pewnością nie zdołałby ich dogonić.
Zastanawiał się za to, ile w sumie bełtów trzeba będzie wpakować w takie wielkie bydlę, by łaskawie zechciało rozstać się z życiem.

Zdecydowanie nie zamierzał walczyć z tym czymś wręcz. Zdecydowanie wolał trzymać się poza zasięgiem tłustych, ale z pewnością silnych łap.
Już wcześniej, słysząc uderzenia wielkich stóp o ziemię, sięgnął po kuszę. Teraz tylko cofnął się o parę kroków, a potem strzelił do ogra.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 21-04-2014 o 13:34.
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172