Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-06-2016, 22:51   #121
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Adrik zobowiązał się pomóc impowi. Nie był pewien czemu, bo w końcu jego miejsce było w piekielnych czeluściach, a nie pomiędzy mieszkańcami wioski, z drugiej strony, stworek zadomowił się przecież i od dawna pokazywał że w zasadzie to mocny jest tylko w gębie. Z kolei kuźnia nasuwała się sama, gdzie jeśli nie tam, skrzydlaty wrzód na tyłku miałby czuć się jak w domu. Pewnie i kowal znalazłby dla niego jakieś sensowne zastosowania.


Nad ranem medytował, rozłożony w gwiazdę na łące, z trawą łechtającą bose stopy i oczyma wpatrzonymi w niebo. Prawie się nie ruszał. Tyszko wiedział żeby go w tym czasie nie rozpraszać, więc swobodnie sobie hasał niedaleko. Nie był to pierwszy raz, kiedy każdy z nich cieszył się naturą na swój własny sposób.



W czasie drogi na bagna pogwizdywał sobie nieco. Za Strugą gwizdanie przeszło w mruczenie. Trzeba było bardziej uważać pod nogi na podmokłym terenie. Tyczki były bardziej niż pomocne. Zwłaszcza że nie wszystkim uśmiechało się bliższe zapoznawanie z pijawkami. Można z nich, jak i połowy mieszkańców bagien zrobić obiad, ale to też nie każdemu przypadało do gustu. Mimo to, zrobił mały wykład na temat bagiennych kulinariów, niebezpieczeństw i zwierząt. Na tyle, na ile się na tym znał przynajmniej. Wykład przerwały mu dopiero dziwne dźwięki dochodzące z bagna. Gdy dojrzał zaś Garulfa, bez zwłoki wyciągnął pomocną dłoń. Czy może raczej kij i sznur by się samemu nie władować za głęboko. - Garulf, coś ty tu sam robił? lepiej zabierz się z nami. - Powiedział po krótkim namyśle Adrik, kiedy zarzucił już na przemoczonego mężczyznę koc.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 08-06-2016, 23:50   #122
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Powonnik błotny... a może bagienny? Kogo obchodzą te nazwy... Nazw, to mogą uczyć się podrostki w teminarzu u jakiegoś starego, co już sam nie pamięta, czym się zajmował... - myśli Garulfa krążyły chaotycznie - czyli wszystko w normie.

Wczoraj wieczorem - a może dziś rano - przypomniał sobie, że czas najwyższy uzupełnić zapasy powojnika... tego czegoś. Rurik zapewne lada dzień zacznie marudzić, że nie otrzymał swojego leku, a z nim lepiej utrzymywać dobre stosunki... handlowe. Potrzebował od niego drugiej porcji tej srebrzystej substancji, co pozwoli mu przeprowadzić więcej testów odsłońcacza... ale po kolei.
Dobra organizacja gwoździem do sukcesu... czy jakoś tak.

Dziś wyruszył na bagna. Szybkie pakowanie i miał wszystkie niezbędne rzeczy. Dlaczego ten plecak jest zawsze taki wielki? Wszystkie specyfiki i pojemniki były tak naprawdę tylko próbkami, objętościowo nie powinny zajmować połowy torby, nie wspominając o sakiewkach "na wszelki wypadek".

ZAWSZE coś nie tak... długa jest droga do perfekcji. Innowacji też. Finezji. Geniuszu... O czym to ja?... Bagna. Jestem na miejscu.

Poszukiwania trwały w najlepsze od kilku godzin. 'Półczłowiek' jak go przezywali niektórzy, przedreptał już ładny kawał mokradeł, lecz ciągle nie znalazł celu. Wreszcie natrafił na kolejną błotnistą polanę, gdzie od razu wypatrzył rokotnika, kilka sztuk wawrzyńca sromotnego i jeśli go oczy nie myliły... powonnik... powojnik? Nieważne. Ruszył żywiej, chlapiąc błotem na lewo i prawo.

W połowie błotniska zwyczajnie utknął. Do tej pory wchodził najgorzej do kolan, no, może do pół uda, i dawał radę sie przedzierać, kombinowanie z obchodzeniem niestałego gruntu uważał za marnotrawienie czasu. Plecak wytrzyma. Ubrania się wyczyści. Czasu się nie odzyska. Tym razem jednak stracił.

Pomijając zupełnie pomijalne chłod i wilgoć, na które był narażony, złamał się i zaczął wołać o pomoc. On, Genialny Garulf! Duma zdecydowanie ucierpiała. Głos mu już zachrypł, nogi zaczynały drętwieć od kilku godzin stania. Gdyby nie to, że już spał dwie godziny, to może by zasnął. A tymczasem niespodzianka!

Mimo swojego nędznego stanu dołożył starań, aby jak najgodniej się zaprezentować. Garulf wyprostował się. Niewiele mu to dało. Biorąc pod uwagę plecak, był raczej szerszy niż wyższy. Po przetarciu brudnymi rękami ubłoconej twarzy, nadchodząca grupa mogła ujrzeć brodate oblicze człowieka, z którego mogło wynikać absolutnie wszystko. Teraz ożywione, rozbiegane oczy omiatały ich razem i każdego z osobna, trochę podenerwowane, ale podekscytowane.

- Tak to ja, Alfredzie - powiedział ochrypłym głosem do Adrika - Wiedziałem, że w końcu ktoś przyjdzie.

Wyszedł z pomocą Adrika, co było nie lada wyczynem. Zostawił na początku buty w błocie, lecz później udało się je wyciągnąć. Odetchnął głęboko.
- Kim wy jesteście? Co tu robicie? Nie wiecie, że na tych bagnach jest niebezpiecznie? Nieważne. Jak już tu jesteście, to wam pomogę, czego szukacie?
 

Ostatnio edytowane przez Ryder : 09-06-2016 o 15:44.
Ryder jest offline  
Stary 09-06-2016, 08:22   #123
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Panril psioczył całą drogę do domu. Nie podobało mu się to, że demon uczepił się ich jak rzep psiego ogona. Psuł im reputację jako poszukiwaczy przygód. W końcu kto brata się z bestią z któregoś tam kręgu piekieł? A może po prostu zżerała go zazdrość, że on sam nie był w stanie związać ze sobą takiej istoty. Do tego potrzeba była silna magia, o której Panril mógł zapomnieć. Gdy jednak dłużej się nad tym zastanawiał to doszedł do wniosku, że jednak ma szczęście, że przy jego nieudolnych zmaganiach z formowaniem energii magicznej dalej żył. Przecież ile razy zdarzało się, że coś przy nim wybuchało? A gdyby tak kiedyś dzika magia skierowała się na niego? Zostałyby z niego strzępy. Zaklinaczem wstrząsnął dreszcz, a jego humor popsuł się do końca dnia.


Następny dzień nie przyniósł nic dobrego, jedynie ulewę. Panril nie lubił takiej pogody tak bardzo, że za każdym razem zastanawiał się jak to się stało, że żyje w tym rejonie Faerunu. Kiedyś... kiedyś jego przygody powiodą go na gorące południe, o tak! Jego kolorowa żmijka, która teraz spoczywała na jego karku, ukryta pod grubym futrzanym kołnierzem, z pewnością pochwaliłaby taką decyzję.

Chłopak na szczęście odpoczął, odzyskał siły i zapas energii magicznej, więc śmiało mógł ruszyć na kolejny dzień zmagań z życiem awanturnika! Po spotkaniu się ze swoimi znajomymi wspólnie obrali kurs na bagna celem odnalezienia ziół.


Droga mijała monotonnie i nieprzyjemnie. Brodzenie w grząskim terenie, pełnym pijawek i innych obleśnych stworów nie należało do ulubionych zajęć zaklinacza. Między jednym a drugim wbiciem kija w muliste dno drużynę dobiegło wołanie o pomoc. Mimo wstępnych oporów Panril ruszył wraz z pozostałymi aby sprawdzić komuż tej pomocy należy udzielić.

-A cóż to...- powiedział przyglądając się znalezionej osobie. Gdy Adrik wymienił jego imię Panrilowi coś świtała. Nie wiedział czy go znał czy tylko obiło mu się o uszy to imię, jednak wolał założyć, że są sobie obcy.
-A, jak rozumiem, znacie się, tak? - powiedział do druida i nowo poznanego - No więc my szukamy ziół. W sumie to nie pamiętam jakich... eee... ale na pewno ktoś z tu zebranych zapamiętał, Adrik? - szukał wzrokiem pomocy w druidzie.
Gdy ten odpowiedział Panril zapytał Garulfa -No, no. Właśnie takich. Widziałeś je gdzieś może? -
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline  
Stary 09-06-2016, 14:20   #124
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Jacia wróciła do domu paaaaaaaadnięta. Od razu skierowała się do swojego pokoju myśląc tylko o ciepłym miłym łóżeczku. W korytarzu minęła ojca, który tylko bąknął coś pod nosem na jej widok. Starszy brat Ovil nie przegapił jednak jej przybycia do domu. Sam zapukał do drzwi jej pokoju by zapytać się jak jej minął dzień, z ciekawską miną zerkając na opatrzoną nogę. Miło połechtana jego zachowaniem Bonia z entuzjazmem opowiedziała mu to i owo, choć nie tak szczegółowo jak by chciała. Rozsądek mówił jej, że powinna dobrze wypocząć. Ovil kiwał tylko głową i zachęcał ją do dodania kilku szczegółów pytaniami, przez które szczęście dziewczyny, kandydatki na super bohaterkę Viseny sięgało zenitu. Postanowiła więc poradzić się Ovila w sprawie impa. W sumie… od jakiegoś czasu zastanawiała się co by zrobił na ich miejscu. Starszy brat był lekko sceptyczny jeśli chodzi o stwora, ale argument że imp może wyczuwać to co wylazło z portali był nie do przebicia, zwłaszcza w czekającej na nich następnego dnia podróży.

Rano braciszek zmienił jej opatrunek, uznając że rana chyba nie wygląda najgorzej. Zielonowłosa sprawdziła dwa razy zawartość plecaka, zastanawiając się czy ma wszystko co powinna na taką wyprawę. Dopakowała kilka kanapek, na wszelki wypadek i ruszyła w drogę.

Wraz z Tivą zaszła jeszcze do Warsa sprawdzić jak mają się u niego sprawy. Była zadowolona z wizyty i faktu, że udało im się mu pomóc. W drodze do drużyny, w dobrym humorze dzieliła się z Tivą przemyśleniami Ovila na temat przydatności impa.

Gdy dziewczyny doszły do reszty drużyny, ucieszyła się nawet na widok - nie tylko Yoli - co samego impa towarzyszącego Adrikowi. Gotowa była protestować i przytaczać słowa mądrego starszego brata w obronie tezy, aby stworek udał się wraz z nimi.

***

W podróży przez bagna innym towarzyszą najwyraźniej nie doskwierał tak dobry humor jak Zielonowłosej, wobec czego politycznie milczała i czujnie obserwowała otoczenie. Z chęcią słuchała wykładu Adrika, no może nie tej części o kulinariach (przy której próbowała zagadać Yolę, czy nie chciałaby pozbierać kilka pijawek i zrobić z nich czegoś smacznego), co niebezpieczeństwach i zwierzętach, zaciekawiona podpytując kilka razy o to czy tamto.

A później stało się! Ktoś wzywał pomocy, a oni byli tu i teraz - gotowi ją nieść! Jednak widząc wynurzające się z błocka COŚ Jacia już chciała sięgać po łuk. Całe szczęście rychło okazało się, że nie ma takiej potrzeby. Adrik szybko przystąpił do pomocy wyciągając Garulfa z bagna. I tak zaczęła się rozmowa, kto, dlaczego, po co…

Jacia milczała, nie widząc powodu by się do niej dołączać. Zresztą była ciekawa odpowiedzi wędrowca, dotyczącej tego, czy nie widział gdzieś tu poszukiwanych przez nich ziół.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline  
Stary 09-06-2016, 16:14   #125
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Kapłanka wepchnęła się z gracją między Panrila i Adrika, trącając obu panów bioderkami, by się rozeszli i zrobili jej miejsce przed "nowym".
- Jestem Yola… - odparła wesoło, choć z cieniem zmęczenia w głosie, wyciągając dłoń na przywitanie. - Jesteś cały mokry i brudny… nocowałeś tu w tę burzę? Daj, sprawdzę czy masz gorączkę. Wyglądasz jakbyś miał... - pacnąwszy Garulfa w czoło sprawdziła na sobie i na nim temperaturę. - Hmmm… nie wiem czy masz, ale ja ją mam na pewno. Jesteś głodny? Mam kanapki. - pomimo złego samopoczucia, jak widać jadaczka jej się tak łatwo nie zamykała. Ściągając ekwipunek z ramion pogrzebała w torbie, wyciągając zawiniątko ze ściereczki.
- Lubisz ser? Ja lubię, ale coś dzisiaj nie byłam głodna… Z miodem. Słodkie śniadania są najlepsze… - wręczając mężczyźnie pokaźną pajdkę chleba przełożoną twarogiem z miodem, rozejrzała się po otoczeniu i zebranych.

- Mała przerwa co? Wiecie… drugie śniadania są równie ważne co pierwsze, a dla niego wybiła godzina i jednego i drugiego…
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 10-06-2016, 14:58   #126
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Uruk, ze starego przyzwyczajenia, wstał przed świtem. Co prawda dzisiaj nie miał pracować w polu ani w lesie, ale narowy dawały znać o sobie. Przecierając oczy, mężczyzna raz jeszcze postarał się przypomnieć sobie sen.
"Diabli nadali. Znowu to samo. Czy ja po prostu nie mogę śnić o dupeczkach? Zamiast tego jakieś wizje i znaki od bogów. Szlag."
Wciągając odzienie i skórznię sięgnął po topór upewniając się, że broń została wcześniej naostrzona. I w drogę.

*****

Poranek na bagnach przywitał ich mgłą i deszczem. Najwidoczniej jednak to co dla nich było mgłą gęstą jak grochówka dla Supcia nie było warte splunięcia. Może zabranie ze sobą impa w charakterze zwiadowcy nie było takim złym pomysłem?
Dookoła oczywiście nie panowała cisza. Głosy ptaków, bulgotanie błota, wołanie o pomoc...
Wołanie o pomoc?
Chwilę później byli już obok na pół strawionego przez bagno nieszczęśnika. Uruk opuścił topór. Wygląda na to, że niektórzy chłopaka znali.
-Garulf, tak? Uruk - przedstawił się topornik - Nie jesteś chyba ranny?
Wszyscy na swój sposób zajęli się Garulfem. Adrik wydobył go z błota, Yola natychmiast dobyła drugiego śniadania, udało się im też nieco oczyścić ubranie półkrasnoluda.
"Wygląda na to, że poznaliśmy nową osobowość tej okolicy. Może coś dobrego z tego wyniknie? Kto wie?"
 
Jaśmin jest offline  
Stary 11-06-2016, 00:37   #127
 
Umrzyk's Avatar
 
Reputacja: 1 Umrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skałUmrzyk jest jak klejnot wśród skał
- Ej, ciocia przyszła!
Tyle było w kwestii cichego powrotu do domu wieczorową porą. Kury spały, ludzie też spali... do momentu, w którym Tiva zamknęła za sobą drzwi chaty i niemal wpadła na kilkuletniego szkraba. Którego wieku właściwie nie potrafiła zgadnąć, a który teraz uwiesił się na szyi wyplątanego z wszystkich noszonych zwykle juków psa. Lila znosiła ten nadmiar uwagi z godnością, również gdy przypałętały się kolejne dwa dzieciaki. Dom zmalał. W palenisku powoli dogasał ogień, druidka dorzuciła do niego kilka suchych szczap. Gdyby nie rodzina, w izbach z pewnością byłoby zimno, a na pewno pusto. Kuzyna przyciągnęło zamieszanie, jego małżonka tylko mignęła jej w progu. Tiva zakrzątnęła się przy jedzeniu, zdając relację z co ciekawszych aspektów pełnego przygód dnia. Nad kubkiem ziołowego naparu dzieliła się z kuzynem informacjami o demonach pojawiających się w okolicy, napomknęła też o powrocie chowańca zmarłego maga. Przestrzegła, by w najbliższym czasie nie oddalali się za bardzo poza granice osady. Tak było bezpieczniej. Wysłuchała opowieści o tym, jak minął kolejny dzień, wmusiła najmłodszemu z urwisów mleko z dodatkiem czosnku, osłodzone miodem - nie podobał jej się ten kaszel, na razie nic niepokojącego, ale lepiej trochę go poobserwować - i zanim ułożyła się do snu zdążyła wskazać krewnemu, w której szufladzie znajdują się suszone zioła. Nie było tego wiele, ot, kilka najpospolitszych, które znaleźć dało się w większości tutejszych domów. Wyszczególniła, jakie powinny pomóc i jak zrobić z nich napar, gdyby dziecku nagle się pogorszyło.

Zniknęła na długo przed świtem, tym razem nie burząc chwilowego spokoju chaty. Zatroszczyła się o posiłek dla Lili, o własne śniadanie, zabrała ze sobą najniezbędniejsze rzeczy i sprawdziła, czy ma wszystko, co mogłoby się jej przydać. Pierwsze promienie słońca zastały ją wśród zieleni, między Viseną a Zewnętrzną Osadą. Pogrążona w medytacjach, Tiva wystawiała twarz na chłodne krople deszczu i wydawała się kompletnie ślepa na upływ czasu.

Wizyta, którą wraz z Jacią złożyły w domu Warsa okazała się owocna - jego zięć wyraźnie miał się lepiej, co wpłynęło i na nastrój półelfki. Chętniej niż dzień wcześniej uczestniczyła w rozmowach, bo jakby nie spojrzeć, to ich działania przyniosły jakiś rzeczywisty efekt.

***

Dobry nastrój towarzyszył Tivie przez całą drogę, nie zrażała jej pogoda. Nocne opady deszczu z jej perspektywy oznaczały głównie konieczność zachowania większej czujności. W myśl zasady, że skoro na bagiennych terenach znalazło się więcej wody, o ugrzęźnięcie będzie łatwiej, niż zwykle. Rozglądaniu się, czynieniu obserwacji i sporadycznemu wtrącaniu się do wypowiedzi Adrika, gdy temat dotyczył bagiennej fauny i flory, towarzyszyły dodatkowe środki bezpieczeństwa w postaci empirycznego sprawdzania stabilności podłoża. Druidka ufała również wyczuciu podopiecznej - miejsca, co do których psina była niepewna, należało omijać w pierwszej kolejności. Początkowo zlekceważyła niepokojący dźwięk, rozczarowana widokiem kolejnej mijanej roślinki - dokładniejsze oględziny ujawniły, że nie ma ona nic wspólnego z którymkolwiek z poszukiwanych przez drużynę ziół.

Widok tkwiącego w bagnie Garulfa zaskoczył półelfkę przede wszystkim myślą, że musi on tam tkwić kawałek czasu. Być może połączoną ze szczerym niedowierzaniem, że przez noc nic go nie zjadło. Zgadzała się z tym, co powiedział. Na bagnach nie było bezpiecznie. Tylko dlaczego wybrał się tu sam? - Brakuje ziół leczniczych, szukamy... - wtrąciła się do rozmowy, wymieniając szeroką gamę potrzebnych Aldonie roślin. Oprócz nazw, które pewnie niewiele pomogą, na użytek drużyny Tiva do każdej dodawała krótki, szczegółowy opis jej wyglądu i potencjalnych miejsc występowania. Starała się nie pominąć niczego z wytycznych, których wczoraj udzieliła jej zielarka.

- A, no tak. Jestem Tiva, a ta tutaj istotka - wskazała na psinę, która z pewnej odległości obserwowała wyciągniętego z grzęzawiska człowieka - ma na imię Lila. Wypadało się przedstawić, choć przypomniała sobie o tym dopiero po chwili, za przykładem towarzyszy. Może zanim ruszą w dalszą drogę dowiedzą się, co skłoniło Garulfa do samotnej wyprawy na bagna?
 
Umrzyk jest offline  
Stary 12-06-2016, 21:08   #128
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Bagna
2 Tarsakh, Śródzimie, Roku Orczej Wiosny, ranek

Zaskoczona nagłym spotkaniem Garulfa drużyna podeszła do sprawy bardzo rzeczowo. Ogrzać, nakarmić i przygarnąć pod swoje skrzydła. Co prawda Półczłowiekowi przydałoby się raczej suche ubranie, ognisko i ziółka na katar, ale ubłocony alchemik wydawał się nie przejmować takimi “drobiazgami”. Zresztą gdy trochę doszedł do siebie nawet skojarzył twarze Adrika, Tivii i Boni. A przynajmniej kojarzył, że powinien kojarzyć, co i tak było w jego przypadku nie lada wyczynem. Choć nadal nazywał Adrika “Alfredem”. Gdy okazało się, że wszyscy szukają tego samego fuknął, prychnął i dołączył do drużyny.

Krótka przerwa na drugie (dla niektórych pierwsze) śniadanie sprawiła, że do drużyny dołączył Superkalifralirichtig, który do tej pory trzymał się w bezpiecznej odległości od potencjalnych kłopotów, a którego widok ubłoconego nieszczęśnika niezmiernie rozbawił. Fakt, że impa cieszyło nieszczęście innych jakoś nikogo specjalnie nie zdziwił.

W końcu powiększona o kolejnego śmiałka drużyna ruszyła dalej. Poszukiwana przez wszystkich roślina rosła głębiej, w miejscach, w które “normalni” zbieracze się nie zapuszczali. Im dłużej szli tym osoby interesujące się ziołolecznictwem były bardziej czujne i podniecone. Varathar, bo tak zwało się poszukiwane ziele, było niezmiernie rzadką rośliną, lecz miało cudowne właściwości - w rękach wprawnego medyka leczyło rany niemal tak dobrze jak magia. Niestety jego właściwości utrzymywały się tylko przez kilka dni od zerwania. Wyglądało jak mały, ząbkowany, gnijący grzyb, dlatego tym trudniej było je znaleźć wśród innych roślin. Oczywiście można było go szukać w nocy - wtedy świecił srebrnobłękitną poświatą, od której nadano mu drugą nazwę, “księżycowy blask”. Tylko kto przy zdrowych zmysłach poszedłby w nocy na bagna?!

Droga robiła się coraz trudniejsza. Większość czasu zabierało nie rozglądanie się za roślinami, a uważanie by nie wpaść po pas w błocko. W końcu podzielili zadania. Połowa drużyny, która się na tym znała, wypatrywała potrzebnych roślin. Druga - Supcio, Uruk, Schnapel, Yola i Panril - robili za obstawę.
Jaci udało się zebrać pełną sakwę embramafa - pospolitej rośliny wspomagającej leczenie chorób i pozbywanie się trucizny z organizmu. Co prawda, podobnie jak varathar, przydatny był tylko świeży, ale kto wie? Yola i Garulf nie wyglądali za dobrze.
Adrikowi i Tivie kilka razy wydawało się, że widzą varathara; niestety okazywało się, że to kora, grzyby, albo zgniłe wodorosty. Zmęczony Supcio marudził coraz bardziej, psując wszystkim humor. W końcu zarówno druidzi jak i Jacia równocześnie wydali radosny okrzyk, zobaczywszy dużą kępę ziela rosnącą na wysepce kilka metrów przed nimi. Garulf nic nie wydał, głównie dlatego, że patrzył akurat w innym kierunku. Ale w końcu i on wypatrzył varathara, nieco dalej i w innym kierunku. Paskudztwo rosło sobie na zwalonym pniu, było go jednak tylko kilka sztuk.
- No, wreszcie - jęknął teatralnie imp. - Rwijcie tego syfa i wracaaaaoookurwamaćwdupekopana...

Ostatnie słowa ex-chowaniec wyjęczał cichutko, lądując i chowając się za Urukiem. Bo oto bagno nieopodal wysepki zadrżało i powoli zwróciło swą wielką głowę w kierunku grupki bohaterów.



Drużyna miała przed sobą katoblepasa - największego i ponoć najbardziej niebezpiecznego mieszkańca tutejszych bagien. Choć między bogami a ludźmi to stopień niebezpieczeństwa mierzyło się tutaj tym jak szybko można przed danym drapieżnikiem uciec. Katoplebasy były z natury roślinożercami, podobno jednak w czasie pełni nabierały nagle apetytu na mięso. Ponad to, jeśli wierzyć plotkom, ich wzrok zabijał ofiarę na miejscu, chociaż agresywne stawały się raczej gdy zagrażano ich rodzinie (z tego, co Adrik wiedział, tutejszy był samotnikiem). Jaci nie mieściło się w głowie kto mógłby zagrozić takiemu długowiecznemu olbrzymowi - sam giętki ogon, zakończony maczugowatą naroślą wyglądał jakby mógł rozwalić viseńską palisadę jednym uderzeniem. Teraz gigant powoli odwracał głowę w ich stronę, węsząc intensywnie.

 
Sayane jest offline  
Stary 13-06-2016, 23:43   #129
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
Garulf entuzjastycznie, na ile był w stanie, przywitał się z nowymi towarzyszami.
- Dzięki, przyjacielu - rzucił Adrikowi, gdy ten nakrył go kocem.
- A jasne, że ser dobry. Z miodem? Chętnie skosztuję! - odrzekł Yoli
- Witam panią i panią - nachylił się do Lili poświęcając jej więcej uwagi niż Tivie - O, cześć Boniu!
- Garulf, Emisariusz Nauki - z pełną powagą uścisnął dłoń Urukowi - Czy twoje imię nie wywodzi się z elfiego? Dałbym sobie palec obciąć, że czytałem o jednym czarodzeju Uruku... a może uroku? Nie, pewnikiem masz gnomie korzenie, mam rację, co nie?

Krótki odpoczynek bardzo dobrze mu zrobił. Co by nie być zupełnym darmozjadem, uzupełnił serowy poczęstunek swoim suszonym mięsem i począł opowiadać o swoim tu pobycie.

- Ziół leczniczych jest cała masa, moi mili - zaczął swoim profesorskim tonem - A na takich bagniskach, jak to, można znaleźć większość okazów... Weźmy na przykład chwasty. Kto z was nigdy nie wypielił z ogródka jagnika pospolitego? To ta łodyżka, która zamiast płatków wypuszcza liście innego kształtu. No! Wyobraźcie sobie, że napar z tych listków, połączony z nieco rzadszym zbójnikiem pierzastym, to ten eeee porost, co na przykład rośnie na tym wielkim drzewie koło domu Karla w Visenie. Co to ja... A tak... jagnik pospolity zagotowany ze zbójnikiem pierzastym tworzy bardzo nieprzyjemną substancę, mogącą.... hola! Co ja wyprawiam! Przepraszam, moi mili, tajemnica zawodowa.

Pociągnął nosem. Przez chwilę się wyłączył. Nie był nawet pewien, czy ktokolwiek go słuchał. Ugryzł kawałek sera z miodkiem. Wyborny.
- Afak. Wauaatał teftu sesnumdie. - Nigdy nie oduczył się mówienia z jedzeniem w ustach, rozdzielanie rozmowy i jedzenia byłoby takim marnotrawstwem czasu! Popatrzył na nierozumiejące spojrzenia pozostałych.
- WAUATAF - wypluł kawałek chleba, a Lila zaraz dopadła zdobyczy.
Chrząknął i przetarł ręką zaplutą brodę.
- Taki grzyb - kontynuował normalnie - Ma bardzo silne działanie lecznicze. Można z niego zrobić maść, już to robiłem, mam jeszcze jedną na cięzkie czasy. No, tak, tak. Właśnie ona mnie nauczyła przepisu.

Mówił oczywiście o Aldonie. Jak wyszło w dalszej rozmowie, za młodu terminował u niej, mieli jednak różne podejście do 'nauki'. Podczas reszty krótkiego pikniku i drogi przez moczary opowiedział im jeszcze co nieco o sobie, Garulf wszak był dość wygadany. Mówił głównie o latach spędzonych u Alvenusa, choć skupiał się na negatywach, o 'bredniach' dotyczących symboli magicznych i 'komicznych' ćwiczeniach, jakie młodzi adepci wykonywali, by nauczyć się odpowiednio gestykulować.

Wreszcie dotarli do miejsca, gdzie coś znaleźli. Był to prawdopodobnie szukany Varathar.

Garulf intensywnie wpatrywał się w jedno oddalone miejsce, a kiedy znalazł coś i zwrócił się ku pozostałym, by im to oznajmić, coś się nie zgadzało...
- A to ciekawy okaz... - natura naukowca wzięła górę - Zgodnie z moją wiedzą powinniśmy uważać. Mamy jakieś siedemdziesiąt procent szans, że nie podoba mu się nasza obecność. Tam jest Varathar, o! - wskazał przez siebie wypatrzone grzyby.
 
Ryder jest offline  
Stary 14-06-2016, 09:16   #130
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Mimo, że Panril zadał pytanie nowemu towarzyszowi dotyczące poszukiwanej rośliny to zaraz tego pożałował. Liczył na krótką odpowiedź - tak, nie, rośnie tam - albo coś w tym stylu. Tymczasem osobliwy towarzysz rozgadał się niesamowicie. Nie żeby zaklinaczowi to przeszkadzało, w końcu sam lubił dużo gadać, ale czemu tak strasznie musiał przynudzać? Panril w połowie wypowiedzi Garulfa zaczął ziewać, ale gdy uświadomił sobie ten fakt, zrobiło mu się głupio i szybko zasłonił usta dłonią, starając się ukryć fakt znużenia opowieścią. Na całe szczęście jego wywód zaraz się skończył a drużyna ruszyła dalej na poszukiwanie... czegoś tam. Zaklinaczowi było w zasadzie obojętne co to jest, zioło, liść, drzewo - jakieś badyle i tyle.


-No oczywiście, jakżeby mogło być inaczej.- skwitował krótko widok bagiennego potwora Panril - Jedyne miejsce, gdzie rośnie to zielsko akurat jest legowiskiem katoblepasa, tak? - popatrzył w niebo, przechylił głowę, a na twarzy pokazał mu się wyraz niezadowolenia - Baaardzo zabawne - powiedział, słowa kierując ku chmurom, lub jakiejś innej wyższej sile.

-Nie ma co się tam pchać. Gadzina niby je tylko trawę, ale po co go prowokować? Może mieć dziś ochotę na kawałeczek tego soczystego mięska - powiedział wypinając pośladek i klepiąc się w niego - A tego byśmy nie chcieli. Jedna osoba może go nie sprowokuje, a tak jak pójdziemy całą chmarą to się może poczuć zagrożony. Kto tu najlepiej się skrada? - przebiegł wzrokiem po zgromadzonych - Ktoś czuje się na siłach, żeby zakraść się do pieńka i oskubać go z tego paskudztwa, tak, żeby bestia się nie zorientowała?-
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172