- Nie wiem co pierdolisz. To jakiś pretekst tak? Przysłał cię Bosman! Żebyś mnie kurwa załatwił, że niby wypadek na linach. Słuchaj no, nie wpierdalaj się nie twoja sprawa. Nic twojego nie mam, dobrze to wiesz - odepchnął go również barkiem na podkreślenie swojej siły i słów. Nie zaś żeby zrzucić gościa z lin. -Jak się nie odpierdolisz, będą cię na dole zbierać w częściach. Przed nami pryz, chcesz ryzykować? Potrzebujesz pożyczki bo Cię chłopaki bosmana obrobiły? Dogadamy się jakoś. -zakończył |
Ćwiczenia z abordażu zabolały Perłę na dumie osobistej, ale na szczęście, dzięki małej magicznej pomocy w postaci haka, skończyło się tylko na tym - a nie na przykład na batach za opieszałość. Nadchodząca bitwa nie napawała jej większym optymizmem, jeśli też wiązała się z łażeniem po linach, ale mermenka postarała się przygotować jak najlepiej do czekającego ich wysiłku. |
Sand przerwał na moment pracę, oparł się o reling i spojrzał na ledwo widoczny na horyzoncie statek, mrużąc oczy. Balzacc wylądował tuż obok. |
Ryba zapieprzała przy wulgarnej kobiecie bardziej, niż przy smaganiach batem. Wystraszyła się jej jak pierwszego dnia Scourge'a, więc zamiast gwiazdorzyć, próbowała wykonywać polecone je zadania. Tak była zdenerwowana, że ślizgały się jej palce po linie i za pierwszym razie zbyt słabo rzuciła hakiem, ale dalej na szczęście poszło jak z górki. Nawet nie krzyczano na nią, zupełnie tak, jakby pani oficer oczekiwała pyskówki i pretekstu do zdzielenia przez łeb rekrutów. Po rybie nie mogła oczekiwać żadnej pyskówki, więc najwyraźniej odpuściła. |
Taloman initimidate d20+11 (-2 za nastroje na pokładzie) vs 21 = 15 porażka Na nic nie zdały się ostrzegawczo-pojednawcze słowa hobgoblina. - Kłamiesz! Wszystko wiem, parszywy złodzieju! Oddawaj! Rzucił się w stronę wiszącego na olinowaniu Talomana, chcąc go chyba pochwycić i przydusić. W jego oczach widać było czystą furię. Cóż, naprawdę był niezłym nerwusem. Cogwart grab d20+4 vs 14 = 5 porażka >5 Znacznie przecenił jednak swoje możliwości. Taloman odruchowo rzucił się w bok chwytając pobliskich lin. Czerwony od gniewu mężczyzna złapał jedynie powietrze, momentalnie tracąc równowagę i spadając w dół z wściekłym wrzaskiem. |
Taloman, mógłby się tłumaczyć na dole na wiele sposobów z upadku Cogwarta. Zresztą nie z jego winy ten narwaniec spadał. Wypadek, na linach i wysokości. Zdarzał się na każdym okręcie. Hobgoblin nawet go nie dotknął, wystarczyło trzymać język za zębami. Niczego też nie ukradł, był czysty jak łza. Nawet tak głupio jakoś... on i niewinność. Taloman jednak zareagował instynktownie. Próbował łapać marynarza. Nim ten, rozpłaszczy się o podkład. Gdyby się nie udało linię obrony będzie miał prostą... ów wypadek właśnie. |
Taloman touch attack d20+4 vs 10 = 7 porażka Hobgoblin nie zdołał go w porę chwycić, nie wiedział nawet, czy upadający zauważył jego gest. Człowiek runął w dół wrzeszcząc w ślepej furii. Trzepnął w pokład z okropnym hukiem i impetem, aż pracujący w pobliżu poczuli wstrząs pod swoimi stopami. Cogwart obrażenia 5d6= 1+1+1+1+4 To, co stało się później spowodowało, że większości obecnych opadły szczęki. Cogwart jęknął boleśnie, po czym przewrócił się na bok, splunął krwią i powstał na nogi, otrzepując się z pyłu. Spojrzał w górę, gdzie w olinowaniu widać było sylwetkę hobgoblina. - Jesteś martwy! Słyszysz mnie! Zabiję cię, kurwi synu! - wywrzeszczał, a z ust spływała mu krew. - Co tu się dzieje do murwiej rzyci! - Scourge od razu podbiegł do zamieszania. Spojrzał zdezorientowany to na wściekłego, pokrwawionego Coga, to w kierunku hobgoblina, którego ten wskazywał wrzeszcząc w furii. Człowiek zupełnie zignorował pytanie bosmana, był zbyt wściekły. - Zabiję go! Wypruję mu flaki! - wygrażał, a ślina na jego ustach mieszała się krwią. Szybko zebrało się tam zbiorowisko, ludzie bosmana zaczęli szeptać mu coś do ucha wskazując domniemane miejsce zbrodni. W końcu pojawił się tam Plugg, wprowadzając jeszcze więcej zamieszania. Kazano Talomanowi zejść, a marynarzom jak najszybciej wrócić do ich zadań. Hobgoblin nie zdążył w swojej obronie wypowiedzieć więcej niż jednego zdania, gdy na pokład wyszedł Harrigan. Jeden gest jego dłoni starczył, by uspokoić chaos. Nie mogli sobie teraz na to pozwolić, każdy marynarz potrzebny był na swoim stanowisku, zdobycz uciekała. O dziwo Cogwart był w stanie wrócić na swoje stanowisko i kontynuować pracę. Taloman od tego momentu zaś obserwowany był wyjątkowo czujnie przez bosmana, który wydawał się... dziwnie zadowolony z obrotu spraw. Część Druga: Obietnica Ludzkości Po następnej godzinie zażartego pościgu, w czasie którego bosman i pierwszy mat wyciskali z załogi ostatnie poty, w końcu zbliżyli się do umykającego im statku. Zaprawdę, wyglądał na smakowity i godny pożądania łup. Wyraźnie obszerniejszy niż u Goryczy kadłub skrywać mógł nieskończone bogactwa południowych kolonii. Wszystko to niemal na wyciągnięcie ich reki. Tu i ówdzie słychać było podniecone rozmowy załogi, z których dało się wychwycić donośny głos Rosie instruującej zestresowanego, pracującego obok niej Giffera. - I pamiętaj! Nie ma co się patyczkować! - rzuciła zachęcająco. - Ci Rahadoumi to parszywe typy, znani handlarze niewolników, co roku sprzedają dziesiątki tysięcy niewinnych biedaków tym diabolistom z Cheliax i innym łotrom! Patrz na to tak, jesteśmy jak żołnierze! Na tych wodach nikt nie jest niewinny i nie ma takich, co by nie bili ochoczo swoich wrogów, czując się przy tym bohaterami! My po prostu bijemy ich wszystkich! Poza tym - dodała, wiążąc z wprawą liny. - Jak nie szkoda ci ryzykować własnego karku, to możesz próbować ich tylko ogłuszać! Mamy mało załogi, zawsze z przegranych paru się przyda do roboty! Ino osobiście, nie polecam, widziałam już paru takich, co to na głowie stawali, by tylko śmiertelnie wroga nie ugodzić. Smutne historie... Ich przeciwnicy jakoś nie mieli takich oporów... Nie bądź więc tym głupim! Zbliżyli się jeszcze bardziej. Widać już było połyskującą broń i rynsztunek tłumnie zgromadzonych na wrażym pokładzie marynarzy. Nikt nie miał zamiaru oddać tych skarbów bez walki. Harrigan wyszedł na pokład, ogłaszając donośnym grzmiącym głosem: - Niechaj woda zabarwi się czerwienią! Nie będzie litości! Nie będzie wytchnienia! Marynarze, tej nocy wykąpiemy się w ich złocie, lub zatańczymy z Besmarą ostatni taniec na dnie morza! Do boju!!! Do boju marynarze Goryczy!!! - Harrigan! Harrigan! Harrigan! - odpowiedziały mu głosy podnieconej załogi Na jego rozkaz Ambrose i paru marynarzy wyciągnęło spod pokładu dziko wierzgające świnie, rozcinając im gardła i pozwalając spłynąć posoce po burtach do morza. Woda za pędzącą Goryczą pokryła się czerwono-czarną pianą. Na krótko przed kontaktem z wrogiem Krine zwołała ich na burtowym kasztelu. Poza nimi nie było tam nikogo innego, choć widzieli, iż oficer wcześniej rozmawiała z podobnie licznymi grupami rozstawionymi po całym pokładzie. - Nie zesrajcie się tylko ze strachu, gdy nagle pojawi się dużo mgły. To pan Peppery użyje swojej magii, by nie powystrzelali was jak kaczki, gdy zbliżać się będziemy do abordażu. Wasze zadanie... - wydawała się mówić w szczególności do Talomana - ...jest proste, więc nawet takie głąby powinni je zrozumieć. Zostaniecie tutaj i poczekacie na moment, gdy statki będą blisko. Wtedy przedostaniecie się na wrażą burtę i zajmiecie pokład przy kole sterowym tych pustynnych posrańców. Żeby to było jasne, zajmujecie burtowy kasztel i nie ruszacie stamtąd rzyci! Jeśli dowiem się, że opuściliście stanowiska i daliście im dostęp do ich koła, wróg będzie waszym najmniejszym problemem! Zrozumiano? A... - rzuciła jeszcze. - blisko koła są też ich szalupy, wątpię by wasza banda żałosnych majtków zdołała zmusić ich do odwrotu, ale powiem na zapas... Nie dajcie im zwodować tych łodzi! Nie chcemy by w tej mgle zaginął nam jakiś oficer, albo by wyprowadzili jakiś łup. Zrozumiano? Macie swoje pieprzone haki? Co najmniej dwa mają od razu zaczepić się o ich burtę, by się nam nie wyrwali! No to do boju, marynarze! W tym samym momencie rozpoczęło się piekło. Potężne balisty zamontowane na burcie ściganego statku odpaliły w stronę Goryczy płonące bełty. Pociski niczym anioły śmierci poszybowały w kierunku pirackiego statku, zmierzając ku jego żaglom. Zostawiały za sobą strugi skapującej z nich, płonącej smoły. Chwilę za pociskami z broni oblężniczej, posłano w ich stronę chmurę za chmurą bełtów z kusz. Na szczęście nie zobaczyli już jak uderzają w pokład i załogę, wszystko wokół zakryła bowiem litościwie magiczna mgła. Okazało się, że miejsca, które im wyznaczono wcale nie były takie złe. Uniesione ściany kasztelu zapewniały bowiem w miarę przyzwoitą ochronę przed pociskami, którą ci na dole, sadząc po wrzaskach rannych, najwyraźniej nie mieli. Za to, z tego co widzieli przed zapadnięciem mgły, mieli kładki do abordażu, im zaś pozostały tylko haki, do których zostali przyuczeni, bądź brawurowe skoki na wysoki wraży kasztel, na którym przez opary mgły dostrzegali już liczne, przygotowane do odparcia piratów sylwetki. Statki zrównały się ze sobą, a na dole wybuchła prawdziwie ogłuszająca wrzawa, gdy załogi gwałtownie starły się w morderczej walce na połączonych pokładach. Inicjatywa! d20+3 vs d20+1 11 vs 10 Marynarze Goryczy zaczynają! |
- Sand przywołaj im coś niech mają zajecie! Perła, Ryba osłaniajcie mnie. -powiedział Hobgoblin. Miał ich poprowadzić więc to zrobił. Taloman rzut hakiem k20+7 (-2 za odległość vs 5 = 20 sukces Zaczepił hak zgodnie z rozkazem oficer. Widział sześciu wrogich marynarzy z kuszami. Gdyby wystrzelili na raz a za cel wzięli Sanda bądź Perłę mogłoby być krucho. Zaczął się wspinać, był cholernym strzelcem ale ktoś musiał ich zająć. Liczył po cichu, że kompani wyeliminują jak najwięcej zagrożeń. Podczas gdy on przedostanie się na wrogi statek. |
Bitwa! Perła: rzut Steadfast Grapple + prone |
Free action: Drop Prone Full-round action: cast Summon Monster I |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:42. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0