lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [Pathfinder] S&S Tom Pierwszy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/16818-pathfinder-s-and-s-tom-pierwszy.html)

Icarius 23-02-2017 22:08

- Nie wiem co pierdolisz. To jakiś pretekst tak? Przysłał cię Bosman! Żebyś mnie kurwa załatwił, że niby wypadek na linach. Słuchaj no, nie wpierdalaj się nie twoja sprawa. Nic twojego nie mam, dobrze to wiesz - odepchnął go również barkiem na podkreślenie swojej siły i słów. Nie zaś żeby zrzucić gościa z lin. -Jak się nie odpierdolisz, będą cię na dole zbierać w częściach. Przed nami pryz, chcesz ryzykować? Potrzebujesz pożyczki bo Cię chłopaki bosmana obrobiły? Dogadamy się jakoś. -zakończył

Autumm 24-02-2017 19:47

Ćwiczenia z abordażu zabolały Perłę na dumie osobistej, ale na szczęście, dzięki małej magicznej pomocy w postaci haka, skończyło się tylko na tym - a nie na przykład na batach za opieszałość. Nadchodząca bitwa nie napawała jej większym optymizmem, jeśli też wiązała się z łażeniem po linach, ale mermenka postarała się przygotować jak najlepiej do czekającego ich wysiłku.

Zabrała za sobą tubę z magicznymi zwojami - na wszelki wypadek, gdyby jej magia nie była wystarczająca - i starannie wyczyściła swoje ostrza. Sztylet, choć wyglądał solidnie i ostro, nie wzbudził w zaklinaczce większej pewności - w walce w zwarciu nie wytrzymałaby zapewne na tyle długo, by móc go efektywnie użyć... co natychmiast uświadomiło jej, że nie ma ze sobą nic, czym mogłaby się bronić na dystans. Perła w niemej frustracji zgrzytnęła zębami tak, że aż rozbolała ją szczęka. Cały okręt był zajęty przygotowywaniem się do abordażu, a każda dostępna broń - a nawet bardziej zaostrzone kawałki desek - zniknęły, zabrane przez uzbrajającą się załogę. Wkurzonej - najbardziej na swój brak przewidywania - Perle nie zostało już nic innego, jak iść na bitwę z kozikiem i sierpem... gdy nagle wpadła na Dziewczynę Rybę, grzebiącą przy swojej kuszy. To chyba mogła być ostatnia deska ratunku...

- Ty... strzelasz, prawda? - zaklinaczka spojrzała z nadzieją na wodnicę - Masz może coś... prostszego niż to? Jakąś zapasową procę? - spytała, nieufnie zerkając na skomplikowany mechanizm kuszy.

Krieger 24-02-2017 22:20

Sand przerwał na moment pracę, oparł się o reling i spojrzał na ledwo widoczny na horyzoncie statek, mrużąc oczy. Balzacc wylądował tuż obok.

-Daliście wczoraj czadu. Nigdy nie widziałem tak przekonywującego abordażu. Myślałeś żeby sobie amputować nogę? Awans na wachtowego gwarantowany.- Świergotała papuga, ale Sand nie łyknął haczyka. Wpatrywał się we wrogą jednostkę z wymalowaną na twarzy śmiertelną powagą.

-Co wiesz o Rahadoum?- Spytał nagle czarodziej po dłuższej chwili ciszy.

-Rahadoum-srahadoum. Prawo Człowieka, pah! Tylko imbecyl otwarcie odrzuca potęgę bogów, Sand. Każdego dnia nawet najprostszy wieśniak jest świadkiem ich wpływu na nas. Obietnic, które trwożnie szepczą, by trzymać na sobie naszą uwagę.

-Sam nie wiem. Jest w tym coś... romantycznego. W odrzuceniu zwierzchnictwa bogów w świecie, w którym prosta modlitwa działa cuda, a bóstwa ciagną za sznurki śmiertelników ze swoich podniebnych pałaców, jak dzieci bawiące się ołowianymi figurkami bez życia i własnej woli. To odwaga, rozumiesz?

Papuga zatrzepotała skrzydłami i wypięła tęczową pierś.
-Młodyś i mylisz odwagę z głupotą. Bogowie to źródło potęgi. Widzisz, co potrafi zrobić kapłan, który złożył odpowiednią modlitwę do swojego ołtarzyka? To magia, której nie trzeba się uczyć, wystarczy o nią poprosić!- Podekscytował się Balzacc. -To bogowie są tu dla nas, nie my dla nich, chłopcze. Spójrz na nasze wspaniałe, chwalebne Cheliax, i starożytne, wszechpotężne czarty które chylą czoła przed naszym majestatem!- W głosie papugi zabrzmiała nacjonalistyczna duma, jakoby sam był przedstawicielem najwyższych echelonów cheliańskiej elity. -To symbioza, która istnieje od zarania dziejów. Oni potrzebują nas, my ich. Głupotą jest burzyć ten naturalny porządek rzeczy tylko po to, by zbuntować się przeciwko bogom, jak krnąbrne dziecko chcące na złość matce odmrozić sobie uszy.

-Bogiem może stać się człowiek. Czy to nie pokazuje... taniości tej całej szopki? Aroden, białe róże w Egorian, rozumiesz, ale gdzie jest nasza Era Chwały? Mamy diabły i Oko Abendago. Wiara w Doktrynę Gwiazdospadu była podpuchą. Czy na bogach można polegać?

-A kto ci każe na nich polegać? Nigdy nie wkładaj wszystkich jajek do jednego kosza, jak mawiał Zorax. A co do wniebowstąpień, jeśli Cayden Cailean może zostać bogiem, to nawet takie nieboskie stworzenie jak ty dałoby radę. To jest dopiero nagroda, fiu, fiu!- Rozmarzył się Balzacc.

Przywoływacz nie był przekonany.
-Czytałem o Wojnach Przysięg...-

-Wielkie mi co! Wiesz, ile wojen stoczono o ziemię? O złoto? Pokaż mi jeden kraj, który przestał korzystać z monet, albo postanowił wznieść się w chmury! Wiesz, że w Rahadoum niewolnictwo jest legalne? Cóż za romantyzm i odwaga!- Zarechotał złowrogo Balzacc. Przywoływacz otworzył już usta żeby coś odpowiedzieć, gdy poczuł nagle na swoim zadku kanciasty majestat buta samego mistrza Scourge.

-Dosyć bujania w obłokach, obiboku! Wybatorzyłbym cię na miejscu, gdyby nie to że potrzebujemy mięsa armatniego dla rahadoumskich szabel! Do roboty, ino myg, bo zabiję jak psa!

Przywoływacz posłusznie odskoczył od relingu i wspiął się na omasztowanie. Nie minął długi czas, gdy Balzacc ponownie znalazł sobie wygodne gniazdko w polu zasięgu zawracania czarodziejowi dupy.

-Czeka cię niezła jatka, młody. Byłeś kiedyś w bitwie? Zabiłeś kiedyś drugiego człowieka?-

-Nie. Nie wiem. Jednego.- Gorejące inferno, piękna biała broda trawiona wściekłym płomieniem, ciało rozrywane przez tysiąc puprurowych błyskawic, jak sztuka mięsa rzucona między głodne psy. Puste, wypalone oczodoły, i kościste palce wyciągnięte ku jego gardłu. Sand wzdrygnął się na wspomnienie, zmuszając się do odzyskania rezonu. -A ty?- Odparł sucho czarodziej nie przestając pracować. Papuga parsknęła głośno i urażona zatrzepotała skrzydłami. Nie była to jednoznaczna odpowiedź, co nie uszło uwadze Sanda.

-Czas więc oddzielić mężczyzn od chłopców, chłopcze! Uczyń wujka Balzacca dumnym!- Krzyknął chowaniec, wzbijając się w powietrze. -Dzisiaj jesteśmy piratami, młody! Harr harr harr!- Papuga wzięła głęboki oddech i do uszu czarodzieja dotarły niepewne, fałszywe noty dawnej pieśni, w wykonaniu wydzierającej się papugi...


Czarodziej wrócił do pracy. Myślał o białych i czerwonych różach Egorian, i nie czuł absolutnie nic.

kinkubus 25-02-2017 00:10

Ryba zapieprzała przy wulgarnej kobiecie bardziej, niż przy smaganiach batem. Wystraszyła się jej jak pierwszego dnia Scourge'a, więc zamiast gwiazdorzyć, próbowała wykonywać polecone je zadania. Tak była zdenerwowana, że ślizgały się jej palce po linie i za pierwszym razie zbyt słabo rzuciła hakiem, ale dalej na szczęście poszło jak z górki. Nawet nie krzyczano na nią, zupełnie tak, jakby pani oficer oczekiwała pyskówki i pretekstu do zdzielenia przez łeb rekrutów. Po rybie nie mogła oczekiwać żadnej pyskówki, więc najwyraźniej odpuściła.

Abordaż nie był jakoś bardzo trudny, ale w zasadzie... co dalej? Czy tam będą czekali inni piraci, gotowi urżnąć jej głowę? Może zamiast tego poprosi, żeby zostać na statku i z oddali strzelać z kuszy? Nie bardzo nadawała się do takiego młyńca, jaki panowałby na obleganym pokładzie. Żeby nie zostawiać żadnych wątpliwości, będzie musiała poprosić kogoś z jej paczki o skierowanie tej prośby w jej imieniu. Jak zacznie machać rękoma zaraz przed abordażem, to prędzej dostanie kopa w zadek i poleci prosto do wody.


Prawie zadławiła się sucharem, gdy ktoś ryknął, że widzi statek. Zbieg okoliczności, że akurat wczoraj mieli lekcję abordażu, czy po prostu kapitan od jakiegoś czasu śledził ofiarę i po prostu im, zwykłej załodze, niczego nie mówili?

Tak jak wszyscy, zaczęła przygotowania na wypadek walki. Wzięła jedynie broń, wytrychy i oczywiście obie mikstury, które mogą okazać się niezwykle przydatne. Resztę zostawiła z Samms, którą na pożegnanie pocałowała w policzek, żeby się nie martwiła o nich. Na wszelki wypadek jednak, oddała jej sztylet, żeby nie czuła się zupełnie bezbronna. Bosa oddawała go co jakiś czas rybie, chociaż ta nalegała, żeby go sobie zostawiła. Teraz go już raczej nie odda, gdyż wodnica prędko wyryła na nim rybią głowę z ościanym korpusem i wręczyła w formie prezentu.

Kiedy majstrowała przy kuszy, nagle pojawiła się Perła. Poprosiła o procę i procę otrzymała. Zajęło to wodnicy kilkanaście minut, podczas których wzięła kawałek chudszej liny i odpowiednio ją skręciła, robiąc coś pi razy drzwi przypominającego procę. Wpierw sama ją sprawdziła, zanim oddała syrenie. Wszystko wyglądało w porządku, niestety na rozplatanie całej liny i splatanie je z powrotem w pełnoprawną procę czasu nie miała. Pocisków nie posiadała, ale te nie powinny być trudne do zdobycia. Może niech zapyta Sanda? Miał jakieś dzbanki.
Przy okazji poprosiła Perłę, by ta zwróciła uwagę oficerowi, że ryba przyda się bardziej po ich stronie, szyjąc z kuszy, może na wysokości? Na koniec oddała jeszcze miksturę sanktuarium, ponieważ jej się raczej nie przyda, a Perła będzie mogła wyłgać się jakoś z walki, bo z jej płetwą to raczej uciekać nie miała jak.

Perła zdobywa procę i eliksir Sanktuarium.

Po wszystkim pognała na pokład zobaczyć, jak prezentuje się przeciwny statek. Sprawdziła przez muszkę od kuszy jak z zasięgiem. Mogła zacząć strzelać znacznie szybkiej od reszty, ale wolała nie narażać się samowolką na gniew któregoś z oficerów.

Tadeus 26-02-2017 14:11

Taloman initimidate d20+11 (-2 za nastroje na pokładzie) vs 21 = 15 porażka


Na nic nie zdały się ostrzegawczo-pojednawcze słowa hobgoblina.
- Kłamiesz! Wszystko wiem, parszywy złodzieju! Oddawaj!
Rzucił się w stronę wiszącego na olinowaniu Talomana, chcąc go chyba pochwycić i przydusić. W jego oczach widać było czystą furię. Cóż, naprawdę był niezłym nerwusem.

Cogwart grab d20+4 vs 14 = 5 porażka >5


Znacznie przecenił jednak swoje możliwości. Taloman odruchowo rzucił się w bok chwytając pobliskich lin. Czerwony od gniewu mężczyzna złapał jedynie powietrze, momentalnie tracąc równowagę i spadając w dół z wściekłym wrzaskiem.

Icarius 26-02-2017 21:11

Taloman, mógłby się tłumaczyć na dole na wiele sposobów z upadku Cogwarta. Zresztą nie z jego winy ten narwaniec spadał. Wypadek, na linach i wysokości. Zdarzał się na każdym okręcie. Hobgoblin nawet go nie dotknął, wystarczyło trzymać język za zębami. Niczego też nie ukradł, był czysty jak łza. Nawet tak głupio jakoś... on i niewinność.

Taloman jednak zareagował instynktownie. Próbował łapać marynarza. Nim ten, rozpłaszczy się o podkład. Gdyby się nie udało linię obrony będzie miał prostą... ów wypadek właśnie.

Tadeus 26-02-2017 22:52

Taloman touch attack d20+4 vs 10 = 7 porażka


Hobgoblin nie zdołał go w porę chwycić, nie wiedział nawet, czy upadający zauważył jego gest. Człowiek runął w dół wrzeszcząc w ślepej furii. Trzepnął w pokład z okropnym hukiem i impetem, aż pracujący w pobliżu poczuli wstrząs pod swoimi stopami.

Cogwart obrażenia 5d6= 1+1+1+1+4


To, co stało się później spowodowało, że większości obecnych opadły szczęki. Cogwart jęknął boleśnie, po czym przewrócił się na bok, splunął krwią i powstał na nogi, otrzepując się z pyłu. Spojrzał w górę, gdzie w olinowaniu widać było sylwetkę hobgoblina.
- Jesteś martwy! Słyszysz mnie! Zabiję cię, kurwi synu! - wywrzeszczał, a z ust spływała mu krew.

- Co tu się dzieje do murwiej rzyci! - Scourge od razu podbiegł do zamieszania. Spojrzał zdezorientowany to na wściekłego, pokrwawionego Coga, to w kierunku hobgoblina, którego ten wskazywał wrzeszcząc w furii. Człowiek zupełnie zignorował pytanie bosmana, był zbyt wściekły.
- Zabiję go! Wypruję mu flaki! - wygrażał, a ślina na jego ustach mieszała się krwią.
Szybko zebrało się tam zbiorowisko, ludzie bosmana zaczęli szeptać mu coś do ucha wskazując domniemane miejsce zbrodni. W końcu pojawił się tam Plugg, wprowadzając jeszcze więcej zamieszania. Kazano Talomanowi zejść, a marynarzom jak najszybciej wrócić do ich zadań. Hobgoblin nie zdążył w swojej obronie wypowiedzieć więcej niż jednego zdania, gdy na pokład wyszedł Harrigan. Jeden gest jego dłoni starczył, by uspokoić chaos. Nie mogli sobie teraz na to pozwolić, każdy marynarz potrzebny był na swoim stanowisku, zdobycz uciekała.

O dziwo Cogwart był w stanie wrócić na swoje stanowisko i kontynuować pracę. Taloman od tego momentu zaś obserwowany był wyjątkowo czujnie przez bosmana, który wydawał się... dziwnie zadowolony z obrotu spraw.



Część Druga: Obietnica Ludzkości


Po następnej godzinie zażartego pościgu, w czasie którego bosman i pierwszy mat wyciskali z załogi ostatnie poty, w końcu zbliżyli się do umykającego im statku. Zaprawdę, wyglądał na smakowity i godny pożądania łup. Wyraźnie obszerniejszy niż u Goryczy kadłub skrywać mógł nieskończone bogactwa południowych kolonii. Wszystko to niemal na wyciągnięcie ich reki.

Tu i ówdzie słychać było podniecone rozmowy załogi, z których dało się wychwycić donośny głos Rosie instruującej zestresowanego, pracującego obok niej Giffera.
- I pamiętaj! Nie ma co się patyczkować! - rzuciła zachęcająco. - Ci Rahadoumi to parszywe typy, znani handlarze niewolników, co roku sprzedają dziesiątki tysięcy niewinnych biedaków tym diabolistom z Cheliax i innym łotrom! Patrz na to tak, jesteśmy jak żołnierze! Na tych wodach nikt nie jest niewinny i nie ma takich, co by nie bili ochoczo swoich wrogów, czując się przy tym bohaterami! My po prostu bijemy ich wszystkich! Poza tym - dodała, wiążąc z wprawą liny. - Jak nie szkoda ci ryzykować własnego karku, to możesz próbować ich tylko ogłuszać! Mamy mało załogi, zawsze z przegranych paru się przyda do roboty! Ino osobiście, nie polecam, widziałam już paru takich, co to na głowie stawali, by tylko śmiertelnie wroga nie ugodzić. Smutne historie... Ich przeciwnicy jakoś nie mieli takich oporów... Nie bądź więc tym głupim!

Zbliżyli się jeszcze bardziej. Widać już było połyskującą broń i rynsztunek tłumnie zgromadzonych na wrażym pokładzie marynarzy. Nikt nie miał zamiaru oddać tych skarbów bez walki.

Harrigan wyszedł na pokład, ogłaszając donośnym grzmiącym głosem:
- Niechaj woda zabarwi się czerwienią! Nie będzie litości! Nie będzie wytchnienia! Marynarze, tej nocy wykąpiemy się w ich złocie, lub zatańczymy z Besmarą ostatni taniec na dnie morza! Do boju!!! Do boju marynarze Goryczy!!!
- Harrigan! Harrigan! Harrigan! -
odpowiedziały mu głosy podnieconej załogi

Na jego rozkaz Ambrose i paru marynarzy wyciągnęło spod pokładu dziko wierzgające świnie, rozcinając im gardła i pozwalając spłynąć posoce po burtach do morza. Woda za pędzącą Goryczą pokryła się czerwono-czarną pianą.

Na krótko przed kontaktem z wrogiem Krine zwołała ich na burtowym kasztelu. Poza nimi nie było tam nikogo innego, choć widzieli, iż oficer wcześniej rozmawiała z podobnie licznymi grupami rozstawionymi po całym pokładzie.
- Nie zesrajcie się tylko ze strachu, gdy nagle pojawi się dużo mgły. To pan Peppery użyje swojej magii, by nie powystrzelali was jak kaczki, gdy zbliżać się będziemy do abordażu. Wasze zadanie... - wydawała się mówić w szczególności do Talomana - ...jest proste, więc nawet takie głąby powinni je zrozumieć. Zostaniecie tutaj i poczekacie na moment, gdy statki będą blisko. Wtedy przedostaniecie się na wrażą burtę i zajmiecie pokład przy kole sterowym tych pustynnych posrańców. Żeby to było jasne, zajmujecie burtowy kasztel i nie ruszacie stamtąd rzyci! Jeśli dowiem się, że opuściliście stanowiska i daliście im dostęp do ich koła, wróg będzie waszym najmniejszym problemem! Zrozumiano? A... - rzuciła jeszcze. - blisko koła są też ich szalupy, wątpię by wasza banda żałosnych majtków zdołała zmusić ich do odwrotu, ale powiem na zapas... Nie dajcie im zwodować tych łodzi! Nie chcemy by w tej mgle zaginął nam jakiś oficer, albo by wyprowadzili jakiś łup. Zrozumiano? Macie swoje pieprzone haki? Co najmniej dwa mają od razu zaczepić się o ich burtę, by się nam nie wyrwali! No to do boju, marynarze!

W tym samym momencie rozpoczęło się piekło. Potężne balisty zamontowane na burcie ściganego statku odpaliły w stronę Goryczy płonące bełty. Pociski niczym anioły śmierci poszybowały w kierunku pirackiego statku, zmierzając ku jego żaglom. Zostawiały za sobą strugi skapującej z nich, płonącej smoły. Chwilę za pociskami z broni oblężniczej, posłano w ich stronę chmurę za chmurą bełtów z kusz. Na szczęście nie zobaczyli już jak uderzają w pokład i załogę, wszystko wokół zakryła bowiem litościwie magiczna mgła.

Okazało się, że miejsca, które im wyznaczono wcale nie były takie złe. Uniesione ściany kasztelu zapewniały bowiem w miarę przyzwoitą ochronę przed pociskami, którą ci na dole, sadząc po wrzaskach rannych, najwyraźniej nie mieli. Za to, z tego co widzieli przed zapadnięciem mgły, mieli kładki do abordażu, im zaś pozostały tylko haki, do których zostali przyuczeni, bądź brawurowe skoki na wysoki wraży kasztel, na którym przez opary mgły dostrzegali już liczne, przygotowane do odparcia piratów sylwetki.


Statki zrównały się ze sobą, a na dole wybuchła prawdziwie ogłuszająca wrzawa, gdy załogi gwałtownie starły się w morderczej walce na połączonych pokładach.

Inicjatywa!
d20+3 vs d20+1
11 vs 10
Marynarze Goryczy zaczynają!

Icarius 27-02-2017 16:32

- Sand przywołaj im coś niech mają zajecie! Perła, Ryba osłaniajcie mnie. -powiedział Hobgoblin. Miał ich poprowadzić więc to zrobił.

Taloman rzut hakiem k20+7 (-2 za odległość vs 5 = 20 sukces

Zaczepił hak zgodnie z rozkazem oficer. Widział sześciu wrogich marynarzy z kuszami. Gdyby wystrzelili na raz a za cel wzięli Sanda bądź Perłę mogłoby być krucho. Zaczął się wspinać, był cholernym strzelcem ale ktoś musiał ich zająć. Liczył po cichu, że kompani wyeliminują jak najwięcej zagrożeń. Podczas gdy on przedostanie się na wrogi statek.

Autumm 27-02-2017 23:58

Bitwa!

Jak na panujące wokół zamieszanie i podniecenie - oraz możliwość rychłej śmierci - Perła czuła się dziwnie spokojnie, wręcz przerażająco nijako. Podobnie jak w przypadku walki z ryboludźmi, cały świat zdawał się zniknąć, by na "scenie" jej umysłu pozostał tylko malutki wycinek rzeczywistości, w którym mieścili się tylko wrodzy marynarze i fragment statku, który mieli za zadnie zdobyć. Nieuchronnie nadchodzący rozlew krwi napełniał ją jakąś dziwną satysfakcją - samo zadawanie śmierci nie było może fascynujące, ale fakt, że walka była okazją do zademonstrowania jej nadzwyczajnych umiejętności siania zniszczenia i bólu za pomocą magii, mile łechtał mermeńskie ambicje. Dotychczas, mimo momentami ciężkiej przeprawy, z każdego boju wychodzili silniejsi i z większą nagrodą - czemu więc teraz miałoby być inaczej?

Kiedy statki zrównały się ze sobą, Perła cisnęła hakiem w burtę drugiego okrętu, nie wysilając się nawet zbytnio na popisy celności - nauczyła się już, że zawarta w kotwie magia poprowadzi narzędzie tak, by rzut był pewny i dokładny. Pociągnęła jeszcze dla pewności line, sprawdzając jej przymocowanie... i plasnęła brzuchem o pokład, chowając się za burtą. Żołnierze po drugiej stronie mieli kusze i wyglądali na takich, którzy umieją uch używać, a Perła miała zamiaru zaczynać swojego pierwszego abordażu w roli poduszki na bełty...


Perła: rzut Steadfast Grapple + prone

Krieger 28-02-2017 02:57

Sand gwizdnął cicho, gdy Gorycz zbliżyla się do wrogiego statku na tyle by mógł z przyjrzeć się załodze bezbożników z Rahadoum. Nie wiedzieć czemu, wyobrażał sobie całą sytuację trochę inaczej - kilku przerażonych majtków, tłustego kupca w turbanie, i parkę jego córek, które przywitałyby wdzierających się na ich pokład korsarzy wysokim piskiem teatralnego przerażenia.

Zamiast tego z mgły wyłoniło się pół tuzina dobrze uzbrojonych mężczyzn i kobiet, z zaciętym wyrazem determinacji na ogorzałych twarzach. Groźnie wyglądające kusze wojenne, trzymane w muskularnych rękach z żołnierską wprawą, dopełniały obrazu. Fantazje czarodzieja o łatwym kąsku zostały rozpędzone na cztery wiatry. Widocznie kupcy podróżujący przez Kajdany nie pierdolili się w tańcu gdy przychodziło dbanie o swój dobrobyt - pomiędzy sztormami, piratami i morskimi potworami, zapewnienie odpowiedniej ochrony było konieczną inwestycją.

Byli blisko. Tak blisko, że przywoływacz zobaczył wąsatą twarz jednego z rahadoumskich marynarzy. Ich spojrzenia spotkały się na moment, i ten drugi wyszczerzył się okrutnie podnosząc do ramienia swój samostrzał. Sand spojrzał na swoją smukłą, myśliwską kuszyczkę i szybko dał nura za nadburcie kasztelu Goryczy, przylegając doń plecami.

-Ha! Zupełnie jak w Khari w \'37!- Balzacc, kulący się u boku swego mistrza, próbował przekrzyczeć bitewny zgiełk, nadrabiając brak animuszu miną.

-Sand przywołaj im coś niech mają zajęcie!- Krzyknął w ich stronę hobgoblin, sprawiając że chowaniec spojrzał na niego ze zdziwieniem.

-Młody, czemu to awokado z zębami nam rozkazuje?- Papuga szturchnęła czarodzieja skrzydłem, ale ten nie odpowiedział. Jego oczy lśniły białkami, usta poruszały się w rytmie wypalonej w jego umyśle magicznej formuły, a chude, kościste palce prowadziły skomplikowany taniec, wyglądając jak gniazdo wijących się, białych glizd. Balzacc prychnął. -I czemu go słuchasz?! Ej, Sand, złam wszystkie prawa rządzące tym planem samą siłą swojej woli, rozpruj granicę dzielącą nas od innego wymiaru, wyrwij stamtąd jakieś tubylcze stworzenie, i z łaski swojej sprowadź je tutaj w ciągu najbliższych siedmiu sekund, żeby próbujący zamordować nas bezbożnicy mieli zajęcie dla siebie i swoich zaostrzonych patyków...- Marudził bez końca chowaniec, dla bezpieczeństwa wciskając się między plecy czarodzieja a nadburcie.

Sand nie poświęcał mu żadnej uwagi. Próbował skupić się na zaklęciu przywołania. Bitewny zgiełk i dudniące w jego żyłach przeświadczenie o śmiertelnym zagrożeniu w którym się znajdowali niewiele mu w tym pomagało. Wizualizował atrybuty które musiał mieć pożądany kandydat na przywołańca - siłę, szybkość, i wielką wytrzymałość, niczym... ogier bojowy. Tak, wielki, obsydianowy mustang, o płonącej grzywie i krzeszących iskry kopytach z białego od żaru żelaza. Majestatyczny, groźny i niepowstrzymany, niczym górska lawina. Czarodziej skupił się na tym wyobrażeniu, inkantując słowa zaklęcia i dodając do nich odpowiednie formuły określające naturę przywoływanego stworzenia. Czuł, że mu się uda, że był na tyle potężny, by dokonać niemożliwego i przywołać na Golarion prawdziwy koszmar! To nie mogło być takie trudne, prawda?



Free action: Drop Prone
Full-round action: cast Summon Monster I


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:42.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172