lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [Pathfinder] S&S Tom Pierwszy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/16818-pathfinder-s-and-s-tom-pierwszy.html)

Icarius 18-02-2017 23:02

Dostał solidnie trójzębem. Miał rany do pokazywania i wszedł w teatralna niemal rolę właściwie.
-Tylko kurwa żadnych sztuczek suko - odgrażał się trzymając szablę w ręku. Machał nią przed oczami kapłanki.
- Sand powiedział nam o monecie. Mamy ją.- wymamrotał cicho.

Tadeus 19-02-2017 01:43

Zmęczone oczy kapłanki wyraźnie rozbłysły.
- Machniesz tym żelastwem jeszcze raz, a miast leczenia zafunduję ci uwiąd chwosta i czyraki na rzyci! - wrzasnęła aż nazbyt głośno, pochylając się jednocześnie bliżej wojownika. - Pilnujcie jej dobrze, jeszcze nie czas. - dodała do tego profesjonalnym, konspiracyjnym szeptem.

Wodnica sense motive d20+4 vs 20= 12
Perła sense motive d20 vs 20 = 4
Sand sense motive d20+2 vs 20= 8
Taloman sense motive d20+2 (+2 z favored enemy) vs 20= 21 sukces


Hobgoblin zauważył, że coś nie grało. Był prawie pewien, że kapłanka po części tylko grała. Starała się sprawiać wrażenie jakby wszystko miała dokładnie zaplanowane i wiedziała co i kiedy powinno zostać zrobione, ale w rzeczywistości... wyraźnie improwizowała i chyba nie miała pojęcia jak wykaraskać się z kłopotów i czy w ogóle będzie na to szansa.

Icarius 19-02-2017 03:16

Hobgoblin pokiwał głową. No taaak samica nie wie co robić. Czeka na okazję i wybawcę. Tamte osmolone drzwi i ten strach przed jej klątwami. Buntowniczka, żyje bo kapitan lubi dręczyć ofiary. Ktoś tam się za nią wstawił też...
-Wyszukam odpowiednią chwilę. Co robi moneta?- zapytał wprost. Czas sprawdzić jej intencje i prawdomowność. Było to też ostatni szept Talomana w konspiracji. Potem ryknał już tylko.
-Ostrożniej, żadnych gwałtownych ruchów.

Miał kilka spraw do kamratów. Perła była samicą z łbem na karku. Najsejsowniejszą jaką poznał do tej pory. Wiedziała jak i on, że załogę trzeba urabiać. Kiedyś to może przynieść profit. Układy i układziki, przysługi, animozje. Mały świat pirackiej załogi był pełen zależności. Należało umiejętnie je rozgrywać. Kapitan i oficerowie byli nie do pokonania... W otwartej walce. Należało szukać okazji. Poszerzanie znajomości, to poszerzanie możliwości i wiedzy.
-Dziś zajmę się Rosie. Urabiaj Griffa.- zaznaczył konspiracyjnie.

Zwrócił się też do Ryby i Sanda.
-Potrzebuję pomocy. Nocą chciałbym odwiedzić kwatermistrz. Potrzebuje kogoś kto stanie na czatach. Chętni?- popatrzył na dwójkę. Gdyby jedno z nich się zgodziło, odwiedzi pół-orczyce. Lojalność była towarem cenionym. Wiedział, że lepiej nie kazać jej wybierać. Kapitan dał jej życie, był mentorem i panem. Taloman musiałby długo przecinać tę gałąź. Mogłaby się też zwalić na niego. Nie, lepiej wyhodować własną. Mieć punkt zaczepienia. Kapitan zabrał ją za młodu z ulicy. Była brzydka i pół krwi. To znaczy, że Taloman może być jej pierwszym samcem. Okaże nocną wizytą siłę i zdecydowanie. Zapewni, że rozumie... muszą ukrywać ich zażyłości. Żeby podoficer nie miała kłopotów. Podpowie jej, że z czasem jako silny samiec zyska pozycję. I ukrywać nie będzie już potrzeby. Nie każe jej też nigdy wybierać między nim a kapitanem. Co było polowiczną prawdą, kapitan musiał zginąć. Przynajmniej tak by było najprościej. Planował też postawić wymagania. Szedł jej na rękę, spodziewał się ją zauroczyć. Co wyjdzie z planu? Pokaże czas.

Tymczasem udał się do Rosie.
-Pokonaliśmy te wodne potwory. Kapitan dał nas do nauki abordażu. To praktycznie awans do załogi. Jestem silny, Ty sprytna. Powinniśmy się trzymać razem. Korzyści są... skrzypki wróciły. Przed nami morze... przyszłych możliwości.- zagadał szczerząc kły.

kinkubus 19-02-2017 06:45

Szczęk napinanego mechanizmu, trzask wylatującego pocisku, aż wreszcie stłumione mlaśnięcie grotu, gdy zatapiał się pod łuskami. Wsłuchiwała się w każdy dźwięk niczym w instrument. Nie posyłała strzałów w siną dal, by może coś trafić; skrupulatnie oceniała szansę, wybierając najodpowiedniejsze punkty na ciele. Strzał miał być czysty jak słona łza, którą cel ronił po kontakcie z bełtem.

Wodnica była artystką. Tak, jak nauczył ją ojciec.

Grit 2 > 3 (zabicie S2)

Długo jednak nacieszyć się trafieniem nie mogła, ponieważ nad jej głową zaczęły świstać pociski od kolejnych Sahauginów. Pozbierała co wpadło jej w ręce, szczególnie bełty i wycofała się razem ze wszystkimi z powrotem na pokład.


Scourge to miał problem. Czepiał się wszystkiego, nawet, że Sahauginy zaatakowały statek. Paranoja, ciągle zwalał coś na nich, nieważne, czy przykładali do tego rękę, czy nie. Ryba rozmyśliła się, już nie chciała dawać mu czekolady. Był strasznie opryskliwy i zwyczajnie go nie lubiła, nie zasługiwał na smakołyki.

Na wieść, że kapłanka miała ich uleczyć, zaczęła pokazywać, że ona może pomóc, ale nikt jej nie zdawał się słuchać. Po chwili okazało się, że chodziło o leczenie zaklęciami. Może i pomocne, tak widać było, że trzeba będzie poprawić, czym wodnica chciała się zająć osobiście. Potrzebowała tylko odpowiednich środków, gdyż rany Talomana najwyraźniej z magią się nie lubiły i wciąż wyglądały paskudnie. Kawałkiem szmaty też się dało, ale była różnica pomiędzy brudną ścierą, a czystym bandażem o której nawet taki półgłówek jak ona wiedział. Na razie musiała to przesiedzieć, machając nóżkami z nudów.

Propozycja hobgoblina brzmiała jakby romantycznie? Chciał na schadzki do kwatermistrzyni, jeszcze żeby nikt nie widział? Jak w książce, którą czytała jej mama! Tylko tam księżniczka opisana była jak piękna niewiasta, a pół-orczyca... cóż, brakowało jej trochę do tego określenia. Bardzo dużo trochę. Chociaż i samemu adoratorowi sporo brakowało do książkowego wizerunku, więc może to po prostu była taka wersja, odpowiednia dla piratów? Zły charakter urywał ręce, zamiast wrzucać do więzienia, musiało coś w tym być.
Długo się nad tym nie głowiła, po prostu godząc się. Na drodze miłości stawać nie miała zamiaru, a pomóc? Jak najbardziej. Lubiła kwatermistrzynię, jakkolwiek by szkaradna nie była. Dawała im rzeczy i nie marudziła jak bosman.

Zorientowawszy się, że to już wszystko, pobiegła poszukać Shivikah i Maheema. Miała dla nich trochę słodyczy.
Zaczepiała dwójkę dryblasów, chwaląc się, jak walczyła z Sahauginami i jaką wielką rybę widziała. Wyraziła smutek, że nie mogła im przynieść kraba na kolację, ale za to miała coś innego: dwa spore kawałki gorzkiej czekolady. Aż pomasowała się po brzuchu, pokazując, jaka jest smaczna.
Wspomniała również - wskazując na ich bronie - że mogłaby się im przyjrzeć i spróbować naprawić, gdyby potrzebowali pomocy. Była cholernie niepozorna, sięgała im ledwie ponad pas, a podobno strzelała z wielkiej - podług niej przynajmniej - kuszy i teraz nagle znała się na płatnerstwie?

Właściwie niejasnym było, dlaczego uczepiła się akurat ich, ale nachalnie próbowała zwrócić na siebie uwagę, pomagając im przy okazji w pracach. O dziwo i na tym się znała.

Autumm 20-02-2017 12:03

Dedykowana Dagonowi śmierć rybola sprawiła Perle niejaką przyjemność, która choć trochę osłodziła jej lęk przed śmiercią - a w trakcie potyczki miała przemożne wrażenie, że perspektywa przejścia na drugą stronę była jej bliska jak nigdy. Może było to przypomnienie, że ostatnio zaniedbała modłów do swojego okrutnego boga? Chcąc się zabezpieczyć na wszelki wypadek, czekając w kolejce do kapłanki, Perła pod nosem (żeby jej nikt nie usłyszał) złożyła Dagonowi solenną obietnicę, że w podzięce za uratowanie jej dziś złoży mu w ofierze własnoręcznie oberżniętą głowę Scourga albo Plugga...

Czując się lepiej po zaklęciach Sandry i ustaliwszy dalsze plany z goblinem, Perła najpierw popełzła do swojej skrytki, chcąc rzucić okiem na zdobyte na rybolach łupy. I dać sobie jeszcze jedną szansę na zerknięcie na monetę kapłanki.
Perła: Detect Magic + identyfikacja


Uporawszy się z tym zadaniem, ruszyła na pokład szukać Giffera. Gnom co prawda zachowywał się lepiej od czasu, kiedy wodnica uratowała mu rzyć, ale jego nastawienie nadal nie było tak przyjazne, jak by sobie kompania życzyła.

- Kolejny dzień, a my znów górą! A ty nadal tyrasz, co? - zagadnęła marynarza, pusząc się dumnie. Pochyliła się się nad malutkim człowieczkiem konspiracyjnie i dodała szeptem - Wiesz, że Scourge nigdy nie wybacza nawet małych potknięć... sprawa z monetą, to, że wypadłeś za burtę. On chce cię zniszczyć, Giffer. Może nie teraz, ale na pewno zrobi coś, żeby cię ukarać za twoje niezawinione błędy. I kto wtedy za tobą stanie? Nie masz tu za dużo przyjaciół... - syknęła trochę złośliwie na koniec, roztaczając przed gnomem "radosne" wizje. Jej plan polegał na tym, by w czarnych barwach odmalować Gifferowi jego położenie i na koniec zaproponować ochronę... w zamian za lojalność, rzecz jasna.

Krieger 20-02-2017 19:00

Sand znów poczuł ten dziwny ścisk w dołku, gdy po raz kolejny ujrzał Sandarę. Jego zazwyczaj skupiony umysł często samoistnie wracał do wizerunku pięknej kapłanki, co bardzo przeszkadzało jego właścicielowi. Nie zaznał dotychczas tego dziwnego uczucia które towarzyszyło mu zawsze gdy kleryczka Besmary znajdowała się w pobliżu. Objawiało się ono nerwowym zachowaniem, a na dodatek sprawiało że na jego dłoniach pojawiał się zimny pot, a puls przyspieszał jak przy forsownym biegu

-Co z tobą, wąski? Zakichałeś się w tej pływającej zakonnicy? Nie widziałem u ciebie takiego maślanego spojrzenia od czasu kiedy Zorax nasmarował ci gałki oczne masłem dla jednego ze swoich eksperymentów.- Balzacc, zawsze czujny na okazanie najmniejszej choćby słabości swojego mistrza, wylądował mu na ramieniu i kłapnął kilka razy dziobem w ptasiej wersji szyderczego rechotu. -Próbował połączyć zaklęcia Ślepoty i Tłuszczu, ale jeśli dobrze pamiętam, efektem końcowym była Czerwona Biegunka Zora... mfff!- Sand złapał dziób chowańca między dwa palce i zadyndał nim tuż przy swojej twarzy.

-Milcz.- Syknął i upuścił ptaka na pokład. Odprowadził skutą kapłankę pustym spojrzeniem i potrząsnął głową by oczyścić myśli. Następnie odwrócił się na pięcie i odszedł w przeciwnym kierunku, zły na siebie, że nie miał śmiałości by cokolwiek do kapłanki powiedzieć, czy choćby spojrzeć jej w oczy.

-Na mięsne berło Asmodeusza, kiedy się zrobił z ciebie taki gbur, Sand?- Balzacc rozmasowywał obolały dziób i wbił w czarodzieja pełny wyrzutu wzrok. -Nie poznaję cię, chłopcze. A, idźże za dupami, ale nie licz na moją pomoc! Mogłem być twoim skrzydłowym, ale teraz nawet nie myśl mnie prosić!- Chowaniec splunął siarczyście i odleciał zapolować na banany.

Przywoływacz obawiał się nieco wieczornych manewrów - jak uświadomiła mu dzisiejsza potyczka z sahauginami, nie nadawał się za bardzo na pierwszą linię bitwy, a czym innym była akcja abordażowa wymierzona przeciwko wrogiemu okrętowi? Wzruszył jednak ramionami i postanowił nie zamartwiać się na zapas. Będzie co będzie, na chuj drążyć temat. Lepiej spędzić czas na czymś pożytecznym. W tym celu odszukał w tłumie piratów charakterystyczne fizys Samms.

-Jak ci się wiedzie, madame?- Powitał dziewczynę. -Zaprzyjaźniłaś się już z mała rusałką, z tego co widziałem. Bardzo się z tego cieszę.- Przywoływacz nie był mistrzem krasomóstwa, a jego maniera była nietypowa - nieco zdystansowana i niezręczna. -Nie będę owijał w bawełnę. Potrzebuję twojej pomocy, Samms. Czy wiesz coś o tym cichym chłopaku, wiecznie rzeźbiącym coś nożykiem? Chciałbym pomóc mu tak samo, jak moi towarzysze pomogli tobie. Chcę, żeby wiedział, że może na nas polegać. Nie wygląda jak jeden z ludzi bosmana. Pomożesz mi przekonać go, żeby nam zaufał?- Czarodziej spojrzał dziewczynie w oczy swoim przenikliwym wzrokiem, czekając cierpliwie na odpowiedź.

Tadeus 21-02-2017 17:23

Perła spellcraft (moneta) d20+8 vs 21 = 26 sukces
Perła konwledge arcana/appraise d20+8 vs 20 = 28 sukces


Wszystko wskazywało na to, że walka na śmierć i życie miała zbawienny wpływ na koncentrację mermenki. Tym razem jej magicznie wzmocnione zmysły sięgnęły głębiej, sondując skutecznie nawet najsubtelniejsze aury przedmiotu. Niewątpliwie miała do czynienia z silną magią kapłańską, prawdopodobnie powiązaną ze sferą przywołań i wody. Była niemal pewna, iż monetę należało wrzucić do morza, by przywołać... coś. I że moneta nie zapewniała nad tym żadnej kontroli. Wydawało się, że przed rzutem należało wypowiedzieć jakieś słowa, by uaktywnić magię, zapewne jakiś kapłański bełkot, ale mermenka rozgryzła działanie na tyle, że mogła to zrobić jedynie subtelnym impulsem swojej woli.

Co zaś tyczyło się trójzęba i medalionu... Wyglądało na to, że na broni bogactwa nie zyska, co prawda był to faktycznie rzadki podwodny stop, ale o właściwościach podobnych do stali. Już teraz był wysłużony i tu i ówdzie poszczerbiony.

Za to medalion stworzony został z głębinowej platyny, bardzo rzadkiego stopu powstającego w najciemniejszych otchłaniach oceanów przy podwodnych wulkanach. Dla wielu morskich ras miał znaczną wartość sakralną, jednak na powierzchni potrafili go docenić jedynie odpowiednio wyedukowani znawcy i kolekcjonerzy. Wtedy mógł osiągnąć cenę nawet powyżej tysiąca złotych monet. Medalion miał jedynie słaby efekt magiczny, po zatopieniu go w wodzie pojawiała się na nim inskrypcja w języku aquan - "Bualbuz pomiot Dg'Krelloorta". "Dg"' na początku mogło oznaczać iż był to jakiś znany wódz, pomiot był synem.

***

Perła intimidate d20+11 vs 11 = automatyczny sukces
Giffer friendly > helpful
+200 pd dla każdego


Cóż, nie trzeba było wiele, by wystraszyć Giffera, ale mermence wyszło to iście popisowo. Widać było jak z każdym jej słowem malowały się w jego wyobraźni coraz bardziej koszmarne i bolesne scenariusze.
- Ż-że jak? Myślisz, że on... ż-że oni? - zupełnie pobladł. - Ale ja przecież nikomu nie wadzę... ja... ojej... - zupełnie się załamał i chyba uwierzył jej, że była jego jedynym ratunkiem. - J-ja... chyba mogę wam pomóc, to niewiele, ale mój lud lubi takie różne... no... rzucajki - przełknął ślinę i wyciągnął z kieszeni mały woreczek pełny dziegciu i innych improwizowanych smarowideł. - Jeszcze nie trafiłem z dobrym stosunkiem składników, eksperymentuję odkąd tu jestem, ale jak się uda, to wyjdzie z tego świetny zalepieniec! - dodał z entuzjazmem, miętosząc smrodliwą, kleistą niby-kulkę.

***

Tymczasem Taloman preferował proste metody i bezpośrednie pytania.
- Nic nie robi! - warknęła kapłanka, słysząc jego pytanie - Pilnuj jej i ani mi się waż kombinować! - syknęła. Reakcja wymęczonej dziewczyny była trochę zaskakująca, iście jakby to ona chciała odegrać decydującą rolę w całym przedstawieniu i bała się, że jeśli ją wyręczą, to zgarną i większość zysku.
- Co tam się dzieje! - warknął Scourge, widząc gwałtowne emocje na twarzy kapłanki. - Starczy tego, już podleczeni! Zakujcie tę morską zdzirę, zanim nam się z tych nerwów zapluje!

Rosie słysząc jego przechwałki wydęła usta.
- Przyszłych możliwości... - prychnęła. - Zaraz, to wy będziecie śniadać z rybami! - syknęła, odciągając go na bok. - Nie widzicie co się dzieje? Za dobrze wam idzie, te pochwały od kapitana, nagrody, przerwy od pracy, wszystko to z pominięciem zwyczajowego namaszczenia przez bosmana i pierwszego mata... Jeszcze parę dni i każdy, kto nie sra tu pod siebie was znienawidzi!
Wskazała mu Scourge'a naradzającego się ze swoimi zbirami.
- Nie myślcie, że kapitan się za wami wstawi, on czasem zagada tu i tam dla własnej przyjemności i z nudów, ale na co dzień statkiem rządzi Plugg. Jak wam się coś stanie, to kapitan poszaleje, ale w końcu wzruszy ramionami i znajdzie sobie innych rozrywkowych dziwaków w następnym porcie. Co najwyżej przeciągną za to pod kilem jakiegoś przypadkowego biedaka.
Spojrzała na niego wymownie.
- Ale po co ja strzępię język i tak już za późno! A już miałam wszystko tak zacnie poukładane pod siebie, święty spokój, przyzwoite zyski, kupę zakutych pijanych głąbów, którzy ciągle przegrywali brzdęk w zakładach...

Taloman intimidatde d20+11 vs 11 = automatyczny sukces
Rosie friendly > helpful
+200pd


- Dobra. - spojrzała na niego - Chybam się garściami szaleju nażarła i o raz za dużo w łeb dostała, ale stawiam na wygranych. Chyba... - uścisnęła mu rękę.

***

Tymczasem wodnica rozejrzała się za swoimi ulubionymi dryblasami. Maheem pracował wysoko w ożaglowaniu, ciągle pod czujnym okiem pierwszego mata, zdecydowała się więc póki co na pomęczenie czarnoskórego rosłego Mwangi.

Doskoczyła do niego, zaczynając z przejęciem gestykulować, opowiadać gestami ostatnie wydarzenia, częstować i pokazywać jak bardzo czekolada jest smaczna. Wielki człowiek wstał i chyba zdębiał, próbując zrozumieć cóż to za szamańskie rytuały rozgrywały się w jego otoczeniu.
- Shivikah słyszał. - zaczął w końcu niskim, wibrującym w dolnych rejestrach tonem - Mała ryba kundel kapitana, łasi jak bezwstydna suka! - stwierdził z niesmakiem, spluwając na deski pokładu. Mimo wszystko wziął jednak od niej smakołyk obracając go w palcach i wąchając.
- Jak gówno stara małpa - stwierdził, dotykając kawałka językiem.

Wodnica intimidate d20+4(+5 za wygraną z Shivikach -2 za nastroje na pokładzie) vs 20 = 17 porażka


Bezczelnie przeżuł i wypluł pod nogi wodnicy otrzymaną czekoladę, po czym odwrócił się i wrócił do pracy. Wszak dla normalnych marynarzy dzień pracy się jeszcze nie skończył.

***

Zaś czarodziej wykorzystywał parę chwil wolnego czasu, by zagadać ich nową bosą przyjaciółkę. Cóż, nie miała nowych sińców, co oznaczało, że póki co obyło się bez komplikacji, ale z drugiej strony jej dawni znajomi jeszcze sobie nie popili.

Sand dyplomacy d20-2 vs 6 = 15 sukces


- Mówisz o Jacku? - wydawała się zaskoczona jego pytaniem. - Nie wiem, czy... doceni wasze starania. On... Nie jest taki jak Sowiak, mało kto go zaczepia... Nawet z pracą radzi sobie dobrze... Sama nie wiem czemu, jest w nim coś... - rozłożyła ręce.
- Wydaje mi się, że on nie potrzebuje niczyjej pomocy. Nie zrozumiałby do czego mu potrzebna...- ważyła słowa, wyraźnie nie wiedziała jak nazwać to, co myśli o cichym tajemniczym chłopaku. - Ale porozmawiam z nim wieczorem, czasem ma lepsze chwile i bardziej się otwiera...

Czarodziej nie zdążył jeszcze na dobre odejść od dziewczyny, gdy dorwał go Czerwony Cogwart bezceremonialnie odsuwając na bok.
- Ty, ty jesteś jakimś czarodziejem, nie? I ponoć nieźle się obłowiłeś, co? Całej waszej grupie przeklętych lizodupów ponoć złoto aż wypływa ze sflaczałych kieszeni. Słuchaj no... - rozejrzał się bacznie wokół siebie - Mam trochę towaru dla was, no wiesz, na sprzedaż. Papierusa takie i płyny czarownicze, he? Rozumiesz? Macie brzdęk? Ino bez kantów, pochowane dobrze mam, jak mnie jakaś parszywa klątwa trafi, to nigdy nie znajdziecie, jasne?

Krieger 21-02-2017 19:54

-Dziękuję, Samms.- Sand kiwnął dziewczynie głową i, zaczepiony przez Cogwarta, powoli odwrócił się ku niemu. -Doprawdy?- Mężczyzna uniósł lekko brwi na relewacje pirata o naturze swojego zawodu i stanu majątkowego. -Kim bym nie był i co bym nie posiadał, nie nawykłem kupować kotów w worku. Chcę obejrzeć towar, zanim przemówi pieniądz.- Czarodziej otaksował Czerwonego krytycznym wzrokiem. Wątpił, żeby obmierzły korsarz miał dostęp do prawdziwie magicznych przedmiotów, ale z drugiej strony na statku gadali, że ładnie się obłowił podczas ostatnich wojaży Goryczy.

Po uzgodnieniu szczegółów, przywoływacz zostawił Cogwarta samemu sobie i rozejrzał się po pokładzie za charakterystyczną postacią Perły. Gdy ją znalazł, przywitał się z nią z grzeczną sztywnością dobrze opłacanego kamerdynera.

-Madame.- Mężczyzna nachylił delikatnie karku i rozejrzał dookoła za podstępnymi podsłuchiwaczami. -Jeden z piratów zarzeka się, że ma dostęp do... specjalnego asortymentu. Przedmiotów natury magicznej. Wiem, że jesteś praktykantką Sztuki. Może zechcesz towarzyszyć mi przy oglądaniu jego towarów? Nie wydaje mi się żeby były na to wielkie szanse, ale może coś wpadnie ci w oko.

Autumm 22-02-2017 10:03

Na twarzy Perły odmalowało się lekkie, ale nie dające się ukryć zdziwienie, kiedy łysy mag złożył jej taką propozycję. O ile słowo "madame" jeszcze rozumiała - choć kojarzyło jej się raczej z portowymi dziwkami - to o co chodziło z "byciem praktykantką Sztuki", nie mogła pojąć ni w ząb. Sand chciała ją obrazić, czy co?

- No tak. Oczywiście. Znam się na magii bardzo dobrze! - odpowiedziała trochę niepewnie, zerkając z ukosa na człowieka. Miała podejrzenia, że mag sobie z niej dworuje, ale postanowiła pociągnąć tą grę jeszcze chwilę, by potem się odpowiednio mocno odgryźć - Wątpię, czy jakiś pokładowy małpiszon naprawdę ma coś, co mogłoby mieć jakąkolwiek wartość pod względem zaklętej w tym mocy, ale możemy spróbować... - zgodziła się. Podejrzewała jednak, że marynarz miał po prostu jakąś tanią błyskotkę na sprzedaż, a jego niewiedza kazała myśleć mu, że ładny przedmiot musi być magiczny...

Tadeus 23-02-2017 21:39

- No, nie pożałujcie, nie? - rzucił Cogwart, gdy poinformowali go o decyzji. - Się odezwę, znaczy się, no, wiecie, muszę naszykować towar, nie? No. I ani mru mru nikomu, że z wami interesy robię, nie chcę problemów...

***

Dużo więcej pogadać nie zdołali, kończył się bowiem dzień pracy i zawołano ich na rufowy kasztel. W pobliżu czekały już przygotowane do zwodowania szalupy.

Mieli przyjemność zapoznać się z następnym z oficerów, Riaris Krine, osobą z którą wcześniej nie mieli zbyt wiele do czynienia. Codzienna praca na pokładzie wydawała się bowiem zupełnie niezwiązana z jej specjalizacją. Była nią bowiem wojna. Na morzu. Ogorzała słońcem twarz o złamanym wielokrotnie nosie powitała ich w pełnej krasie. W towarzystwie istnej kakofonii bluzgów.
- Ruszać zasrane dupy do mnie! Raz! Raz! Raz! Raz! Szybciej kurwa, bo każe załadować wasze zwiotczałe fiuty do balisty miast bełtów! Panienki nie zostają w tyle, szykujemy się do pieprzonej wojny, a nie rozkładania nóg w ramach nocy poślubnej!


Pani oficer kazała im odwiązać szalupę i przygotować ją do wodowania.
- Uwaga kurwa, bo połamiesz sobie te kaprawe łapy! - wrzeszczała, wywijając wściekle szablą, z którą najwyraźniej się nigdy nie rozstawała i która służyła jej za uniwersalny wskaźnik. - Mocniej ją łapać! Jak szanowną panią matkę po tłustej dupie! Jeśli ta pieprzona łódź za moment nie znajdzie się w wodzie, to wytnę wam w rzyciach drugą szparę, byście mogli wreszcie należycie pozbyć się tego całego gówna, które macie we łbie!

I tak w kółko. Miało to pewny urok i trzeba było przyznać, że dość szybko można się było przyzwyczaić. Oficer poza tym, że wypuszczała z siebie nieskończony wodospad bluzgów wydawała się bowiem całkiem rzeczowa i sprawiedliwa w osądzie ich postępów.

Gdy oddalili się trochę na łodzi od burty statku kazała przestać wiosłować. Wskazała zwinięty pod ławami zestaw lin z hakiem.
- Co się tak gapicie! Bierzcie te liny w obsrane łapy! Raz! Raz! Kurwa Raz! Co tak wolno, wróg by wam już dawno łeb odstrzelił i naszczał do szyi!

Wskazała im haki i burtę statku.
- Nie drapać się kurwa po włochatej, czy jakiej tam łuskatej dupie, tylko uważać!!!
Pokrótce wytłumaczyła im o co w tych wszystkich ćwiczeniach chodziło. Cel był prosty. Rzucić hak tak, by zaczepił się o reling, a następnie przywiązać drugą stronę liny do łodzi i po tak napiętej wspiąć się na pokład.
- Wasz hak to pieprzony najlepszy przyjaciel pirata! Kutas może i daje wam prostakom chwilę świńskiej zabawy, ale o burtę się nim nie zaczepicie! Panienki też słuchają, bo wrogowi na morzu często jedno, czy wpierw wam łeb odrąbie zanim dobierze się do waszych konfitur! Pardonu za wianek nie będzie! A jak haka zabraknie, to rekiny i tak zdążą was trzy razy pożreć i wysrać nim dotrzecie do wroga! A to co? Panienka przyniosła własne narzędzie? Się chwali, choć to cholernie popieprzone!

Pierwszemu zaszczyt przypadł Talomanowi. Jego hak poleciał w stronę burty...

ranged attack d20 +6 (-6 za odległość) vs 5 = 18 sukces


I zaczepił się niemal idealnie. Szarpnął za przywiązaną już line odkrywając z niezadowoleniem, iż szalupa, do której była przymocowana, mimo iż spora, nie zapewniała odpowiedniej stabilności. Pani oficer od czasu do czasu kazała reszcie wiosłować, by utrzymywać napięcie, ale do pary z ruchami fal czyniło to całość jeszcze bardziej niestabilną i nieprzewidywalną.

Hobgoblin szybko wskoczył na linę przesuwając się ku burcie.

Taloman climb check d20+6 vs 15 = 7 porażka


Niestety beznadziejnie mu to wyszło, za bardzo się spieszył i noga ześlizgnęła mu się z liny, zawisł jak pajac mocząc buty w wodzie.

Taloman climb check = d20+6 vs 15 = 17 sukces


W końcu jednak udało mu się ponownie uchwycić i ruszył ku burcie. Usłyszał za sobą krzyk pani oficer.
- Teraz!
Zza burty wyjrzały dwie złośliwe facjaty piratów. W rękach trzymali kubły z pokładowymi odpadkami. W stronę Talomana poleciały kuchenne resztki.

Taloman reflex save = d20+7 vs 10= 25 sukces


Wojownik zachwiał się, ugodzony w głowę szczególnie wielkim kawałkiem... Czegoś. W końcu jednak odzyskał równowagę i dotarł do pokładu.
- NASTĘPNY! - rozbrzmiało na dole.

***

Przyszła kolej na czarodzieja z Cheliax.


Sand ranged attack d20 +3 (-6 za odległość) vs 5 = 3 porażka
Sand ranged attack d20 +3 (-6 za odległość) vs 5 = 14 sukces
climb check d20-1 vs 15 = 9 porażka
climb check d20-1 vs 15 = 4 porażka
climb check d20-1 vs 15 = 18 sukces
reflex save d20+2 vs 10 = 20 sukces


Jego hak poleciał niezamierzonym płaskim łukiem, trafiając w burtę mniej więcej metr nad wodą.
- Gdzie, kurwa rzucasz!!! - rozległo się za jego plecami. - To cholerny abordaż, a nie polowanie na biuściaste syreny!
Za drugim razem jednak się udało. Jakoś. Wdrapał się niezgrabnie na linę i ruszył ku pokładowi i szczerzącym się piratom, dwa razy przystawał, gdy fale mocniej zachwiały łodzią i liną. Rzucone śmieci trafiły go niemal centralnie, jednak utrzymał równowagę stając w końcu, po długim czasie, wreszcie na pokładzie przy Talomanie.

***

Wodnica nie powinna mieć z zadaniem większych problemów, była mała, zwinna i sprawna. A przynajmniej tak się zdawało.


Wodnica ranged attack d20 +6 (-6 za odległość) vs 5 = 3 porażka
Wodnica ranged attack d20 +6 (-6 za odległość) vs 5 = 16 sukces
climb check d20 +4 vs 15 = 8 porażka
climb check d20+4 vs 15 = 18 sukces
reflex save d20+6 vs 10 = 18 sukces


Zaczęło się mało imponująco, hak uderzył w burtę, nie zaczepiając się o reling. Pani oficer warknęła coś o trytonich kuśkach, czego wodnica nie zrozumiała. Za drugim razem na szczęście hak zaczepił się idealnie. Pokonała drogę dość sprawnie, choć całościowo zajęło jej to dłużej niż hobgoblinowi.

***

- Teraz dziwaczka z własnym żelaznym narzędziem!
Pani oficer wskazała Błękitną Perłę.


Perła ranged attack = automatyczny sukces, magiczna właściwość steadfast grapple


Niepozorny, podniszczony hak, na pierwszy rzut oka niczym nie różniący się od innych poszybował mało imponującym, nie wyglądającym zbyt obiecująco łukiem... Trafiając idealnie w reling i zaczepiając się o niego pod doskonałym kątem.
- Na sparchaconą murwią rzyć! - rzuciła pani oficer z podziwem. - Ha! Wygląda na to, że hak jak kutas, babią łaskę potrafi odwzajemnić!


climb check d20 vs 15 = 14 porażka
climb check d20 vs 15 = 14 porażka
climb check d20 vs 15 = 9 porażka


Ze wspinaczką po napiętej linie szło znacznie gorzej, nawet gdy mermence udawało się utrzymać równowagę, to postępy do przodu były bardzo wolne i nieznaczne.
- Co to ma być, do pieprzonego czorta?! Zanim przejdziesz na zasraną wrogą krypę, już dziesięć razy wyrżną ci kamratów, a tobą dla hecy będą dyndać aż się nie posrasz! Dlaczego ja muszę borykać się z takimi dziwa... Czekaj, czekaj. Ta płetwa, co ci tam zwisa, aby przypadkiem działa?

Po krótkim namyśle, oficer opracowała alternatywną metodę abordażu. Mermenka zanurkowała głęboko pod wodę, a potem z rozpędu wystrzeliła do góry, równolegle do burty "wrogiego" statku próbując złapać się lin, czy relingu i wciągnąć na górę.

Perła acrobatics d20+2 vs 15= 3 porażka
Perła acrobatics d20+2 vs 15= 16 sukces


- Ostrożnie, bo łbem w reling strzelisz i mi pan Quarne kulasy z rzyci powyrywa za pofatygowanie mu stolarki!

W końcu kolejka się skończyła, gdy wszyscy jakimś cudem dotarli na pokład statku.

- CO TAK STOICIE JAK PIEPRZONE ZDZIRY NA TARGU! WRACAĆ TU I OD NOWA! TO CHOLERNE ĆWICZENIA A NIE PARADA OKLAPŁYCH GNOMICH KUTASÓW!!!

Powtórzyli całość jeszcze raz. I jeszcze. I jeszcze. Wydawało się, że biesiada na pokładzie już dawno się skończyła. A pani oficer nadal ich cisnęła, korzystając ze światła księżyca i latarni na łodziach i przy burcie. Powoli ręce i nogi odmawiały im sił, a niekończący się ciąg przekleństw dzwonił im już tylko niezauważalnie gdzieś w podświadomości. Gdy skończyli, była już noc.


Wodnica CON d20+2 vs 10 = 20 sukces
Perła CON d20+2 vs 10 = 4 porażka fatigued
Sand CON d20+3 vs 10 = 17 sukces
Taloman CON d20+3 vs 10 = 4 fatigued


Na końcu pani oficer podeszła do mocno wymęczonego już Talomana.
- Kazano mi wybrać z tego gówna, gówno najlepsze. Wychodzi, że to ty - zmarszczyła czoło gapiąc się na niego. - Poprowadzisz tę grupę w czasie ewentualnego abordażu.

Po treningu mermenka i hobgoblin, który zdawał się najbardziej angażować w ćwiczenia, dosłownie padali z nóg. W takim stanie wojownik nie był raczej w formie, by podejmować się całonocnych podbojów.

Tej nocy również i Samms nie miała siły zająć się pielęgnowaniem ich ran. Sama po ostatniej nieprzespanej nocy potrzebowała odpoczynku.

+100xp dla każdego z obecnych za zdanie testu abordażu.
Wszyscy regeneracja 2hp w nocy


Dzień siódmy.

O świcie następnego dnia stało się coś, co spowodowało, że serca wszystkich na pokładzie zabiły mocniej i małe codzienne troski odeszły w niepamięć.
- Statek na horyzoncie! - rozbrzmiało z bocianiego gniazda.
Kapitan szybko wydał rozkaz pościgu. Na statku wybuchła istna gorączka. Ponownie wszystkich wolnych i sprawnych marynarzy wezwano do omasztowania. Ten wyścig musiał zostać wygrany! Już wkrótce po pokładzie rozniosły się wieści, iż ścigana jednostka pochodzi z Rahadoum, tajemniczego pustynnego królestwa, w którym zakazane było wyznawanie bogów.

Rahadoumi z tego powodu powszechnie uchodzili za głupców albo szaleńców. Nie dało im się jednak odmówić wprawy w sztuce żeglarskiej... i bogactwa, którym dysponowały ich pustynne miasta. Co bardziej doświadczeni piraci Goryczy korzystali z ostatnich okazji, by wymienić pożądane dotychczas dobra luksusowe na porządny oręż i rynsztunek. Wiedzieli, iż w czasie bitwy taka inwestycja szybko się zwróci. Wszak nagrodą za zwycięstwo były bogactwa przepastnych ładowni ściganego statku!

Wszystkich powołano do żagli. A praca tam była zaprawdę mordercza. Niebezpieczna była na co dzień, ale teraz próbowano wyrwać oceanowi każdy przeklęty metr przewagi, przestała się więc liczyć ostrożność i mozolna precyzyjna praca, liczyły się tylko osiągi mknącego niczym morski demon za swą zdobyczą statku!

Losowa postać d4=4 Taloman


Hobgoblin właśnie balansował na olinowaniu, wysoko wśród smaganych wiatrem żagli, gdy koło niego pojawił się Cogwart. Wyglądał na wściekłego. Widać było, skąd brało się jego przezwisko. Jego kark i twarz faktycznie zrobiły się purpurowe.
- Ty... - wysyczał. - Ty i twoi parszywi kamraci! To musieliście być wy! - gwałtownie przeskoczył na na linę w pobliżu hobgoblina, uderzając w niego barkiem!
- Oddawaj, bo nie ręczę za siebie! Potrzebuje tych rzeczy, rozumiesz?!
Sytuacja była iście skrajnie ryzykowna, byli wysoko w górze, wiatr był ostry i uderzał silnymi poduchami i a statek pędził jak szalony. Gdyby wściekły człowiek poczynił jakieś szalone ruchy mogliby obaj runąć w dół na zatracenie.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:20.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172