lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu DnD (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/)
-   -   [Pathfinder] S&S Tom Pierwszy (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-dnd/16818-pathfinder-s-and-s-tom-pierwszy.html)

Autumm 20-01-2017 22:24

Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, czas chłosty Perła powitała z niejaką ulgą. Nie żeby specjalnie spieszyło się jej do oberwania okropnie wyglądającym biczem, ale intuicja podpowiadała jej, że jest to już ostatni zorganizowany przez oficerów "punkt wieczoru" i po nim być może uda jej się zażyć nieco snu. A po szaleńczej gonitwie, jaką miała przez cały dzisiejszy dzień - od przebudzenia na toksycznym kacu, przez wyścigi na masz i koniec końców dłużące się w nieskończoność, wykańczające prace w obskurnej kuchni nawet omdlenie pod batem wydawało się jej atrakcyjnym odpoczynkiem.

Ale choć powieki kleiły jej się jak obsypane piaskiem, a ciało bolało nawet w miejscach, o których mermenka nie miała pojęcia, że je nawet posiada, jej charakterek nie pozwolił jej do końca odpuścić figli, nawet w tak nieprzyjaznej sytuacji.

Widząc "zaloty" kata, wyszczerzyła się szeroko i wychyliła naprzód, dając znać, że zgłasza się pierwsza. Zanim jednak kaźń się rozpoczęła, zawołała głośno do stojącej "w kolejce" wodnicy:

"Założysz się, że wytrzymam dłużej niż ty, czy wymiękasz?!"

I z szerokim uśmiechem dała się oprawić, jakby takie kary były dla niej chlebem powszednim. Skoro już "wyścigowe" mecyje kupiły jej nieco atencji i sympatii wśród załogi, rezon trzeba było trzymać do końca, bez względu na to, jak mocno potem musiała zaciskać zęby.

Krieger 21-01-2017 01:49

Sand pracował jako dziecko w faktorii materiałów alchemicznych w Egorian. Grzbiet uginał mu się od ciężaru surowca którego garść, jak nie omieszkano mu przypominać, była warta więcej niż jego życie. Płuca płonęły od oddychania trującymi wyziewami pieców i kotłów, a skóra pokryta była bąblami od reakcji alergicznych i nagłych gejzerów wrzącej pary która biczowała zawzięcie jego i innych niewolników. Szorowanie pokładu byłoby wtedy dla niego sposobem na spędzenie wolnej niedzieli - jego ciało wytrzymało ciężką pracę bez większego problemu.

Nie można było tego samego powiedzieć o dumie. Nie dość, że został poniżony przez jakieś nieludzkie stworzenie, to jeszcze zaprzęgnięto go do zwykłej, fizycznej roboty, którą miał nadzieję nigdy więcej się nie splamić. Był typem intelektualisty, najwięcej pracował u niego umysł. Jak te zapchlone łachudry wpadły na pomysł, żeby ktoś, kto mówi siedmioma językami i potrafi zabić jednym czarem, oddelegować do szorowania pokładu jak jakąś ciurę? Oczywiście piraci nie mogli być świadomi jego talentów, chyba że dokładnie przetrząsnęli jego dobytek i odnaleźli jego księgę czarów i pas z komponentami...

Do kroćset! Jego pas! Przyzwyczaił się do niego jak do drugiej skóry, zapomniał że nie ma go przy sobie! Przecież był bez swoich komponentów zupełnie bezbronny! Nawet najprostsze czary wymagały chociażby... piasku. Czarodziej spojrzał na boki, zebrał dłonią małą kupkę złotego pyłu która wszędobylsko zaległa na deskach pokładu i wsadził ją do kieszeni, gdy nikt akurat nie patrzył. Uspokajał się powoli - jeśli zachowa ostrożność i będzie uważny, powoli odbuduje swój arsenał przypadkowo napotkanymi przedmiotami. Wtedy będzie miał większe szanse na przetrwanie pirackich humorów i agresywnych zapędów nowych członków załogi, którzy z tego co widział nie poczuwali się zbytnio do współpracy. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

Powienien był pomyszkować po statku za swoimi rzeczami, ale ciężko mu było uwierzyć żeby piraci byli skorzy do dania mu do ręki broni albo wyświadczania mu jakichkolwiek przysług, przynajmniej na początku. Prawdopodobnie czekało go wiele dni, może nawet tygodni ze szmatą w dłoni i kordelasem na gardle. Niech to szlag, tyle zmarnowanego czasu! No i pozostała jedna ważna kwestia do wyjaśnienia.

-Balzacc- Czarodziej bezwiednie wypowiedział imię chowańca, zwracając na siebie uwagę jednego z pobliskich nadzorców, i musiał szybko wrócić do roboty. Nie przepadali za sobą, to prawda, ale ich dusze były ze sobą chcąc nie chcąc połączone. Sand czuł obecność demonicznego ptaka i wiedział, że ten ma wgląd również w jego umysł. Czuł złośliwą satysfakcję dziobatego bandyty gdy tylko ogarniały nim negatywne uczucia, ale było tam też... coś w rodzaju ulgi. Oraz niepokój. Czy Balzacc cieszył się, że jego mistrz żyje, bał się o swój los i liczył na to że ten przyjdzie mu z pomocą? Fantazje na ten temat sprawiły, że Sand mimowolnie się uśmiechnął. Gdyby tak było, nigdy nie pozwoliłby tej cholernej papudze o tym zapomnieć.

Ale najpierw musial go znaleźć. Próbował przez moment skupić się na łączącej ich więzi, spróbować namierzyć gdzie się on dokładnie znajduje...

-Wracać do roboty, szczurze lądowy!- Nadzorca smagnął pokład biczem, tworząc długą rysę pół cala od dłoni Sanda. Czarodziej wzdrygnął się i koncentracja prysła. W tych warunkach nie miał szans na odnalezienie Balzacca w inny sposób, niż poprzez przeszukanie całego statku, lub wypytanie załogi. Niestety, wstrętna papuga musiała jeszcze poczekać.

W końcu nadeszła Krwawa Godzina. Sand obserwował zajście z mieszaniną fascynacji i obrzydzenia. Było w tym trochę rytuału, trochę pokazu siły, ale przede wszystkim był to publiczny, nadzwyczaj okrutny sąd. Podopieczni kapitana musieli wiedzieć, jak kończą ci którzy łamią jego żelazne zasady, tak jak dowiedział się o tym facet którego przeciągnięli pod kilem. Uważne spojrzenie Sanda skupiło się na piracie w spiczastym kapeluszu.

"Ma na stanie maga, i to nielichej mocy." Zanotował w myślach, starając się dostrzec jak najwięcej szczegółów w zachowaniu i wyglądzie delikwenta. Sam kapitan okazał się zabójczo niebezpiecznym przeciwnikiem - Sandowi łatwo było sobie wyobrazić, że sam wraz z najbliższymi mu oficerami wyciąłby resztę swojej załogi w pień bez większego problemu.

Również tajemniczy gnom wzbudził zainteresowanie cheliańczyka. Nie wyglądał jak zwykły pirat - czyżby, podobnie jak oni, był jednym ze świeżo złowionych 'wolontariuszy'? Po tym cały ambarasie, czarodziej postanowił że postara się go ocucić, albo chociaż zamienić z nim kilka słów przy sposobnej okazji.

Przyszła pora i na dwie rybie dziouchy. Sand zmarszczył nos i skrzywił się na myśl o czekających je mękach. Sam pamiętał ból, symfonię którego oprawca pisał biczem, niczym wirtuoz kreślący piórem swoje nowe arcydzieło. Jego plecy nosiły ślady wielu razów, i czarodziej wzdrygnął się na myśl o szaleństwie które wkrada się do umysłu człowieka poddawanego takiej torturze. Wodna wiedźma, która zalazła mu za skórę tamtego ranka, wyrywała się by być pierwsza. "Odwaga zasługuje na szybką śmierć", usłyszał w myślach czarodziej głos ducha z przeszłości. Gdy trytonka przechodziła obok niego, mag znienacka wyciągnął ku niej ciasno zwinięty kawałek szmaty którą wcześniej mył pokład.

-Masz, włóż to do ust i zaciśnij zęby. Pomoże.- Powiedział cicho. Nie chciał oglądać tego żałosnego widowiska - zamiast tego rozejrzał się wokół. Może jeśli piraci byli skupieni na Krwawej Godzinie, uda mu się rozejrzeć po pokładzie na spokojnie, albo nawet pociągnąć kogoś za język?

kinkubus 21-01-2017 05:23

Bolały ją wszystkie ości. Wcześniej obili ją piraci, teraz obiła się sama, spadając z pluskiem na mokre dechy. Nagle ktoś gwałtownie zgarnął ją z ziemi i zaciągnął przed człowieka z kotem. Krzyczał na nich, do czego dziewczyna zdążyła się już przyzwyczaić, ale groźbę batów odebrała nieprzychylnie i próbowała nawet cofnąć się na samo jej wspomnienie, jednak przeszkodził w tym starszy korsarz, który tylko pokręcił głową. Nie z dezaprobatą, bardziej, jakby chciał jej odradzić kolejnego kroku.
Przełknęła ślinę na samą myśli o tym, co ją czeka podczas Krwawej Godziny...


Wybiła ta godzina, która zaprzątała głowę rybki, pomimo harówki przy skrobaniu i przecieraniu pokładu. Zmęczyła się przy tym niemało, chcąc wykonać swoje zadanie jak najlepiej, mając przy tym złudną nadzieję, że to były tylko takie groźby i jej odpuszczą. Po brutalnej scenie z udziałem zdesperowanego złodzieja oraz kolejnej, gdzie oberwało się gnomowi, jasnym było, że mat nie żartował. Każde pociągnięcie batem przez plecy gnoma czuła prawie na własnej skórze i chociaż chciała odwrócić wzrok, jednocześnie nie potrafiła.

Kiedy wskazano na nią i syrenę, zagulgotała ze strachem. Pokręciła szybko głową, pokazując, że nie chce. Kto jak kto, ale ona była jeszcze dzieckiem. Dostała parę razy po tyłku i plecach, kiedy przyłapywano ją na kradzieżach, jednak nigdy nie na tyle mocno, by upuścić krwi do omdlenia.

Wodnica chciała schować się za Perłą, ale ta nie miała takich oporów i z podniesioną głową wyszła naprzód. Ciężko było określić, czy była tak bardzo zadufana w sobie, czy też chciała dodać rozdygotanej dziewczynie otuchy i przykładem pokazać, że nie należy się bać.
Niezależnie od zamiarów, otrzeźwiło nieco wodnicę, chociaż wciąż się trzęsła. Patrzyła na wymierzaną syrenie karę, czekając na swoją kolej.

Icarius 21-01-2017 13:43

Taloman był zmęczony po długiej pracy na linach. Gdy zobaczył, że niziołczyca mu się przygląda.... uśmiechnął się do niej. Poobserwował przez chwilę jakby demonstrując swoje zainteresowanie. Nie żeby nagle stał się wielbicielem kwiatów i kóz. Taloman miał w sobie spryt, niskiego typu. Jeśli chce kiedyś coś znaczyć wśród załogi potrzebuje sojuszników. Zarówno dużych jak i tych małych. Jednych zdobędzie strachem i siłą, innych kto wie czy nie głupim uśmiechem. Gdy nadeszła godzina kary, przyglądał się jej wymierzaniu bez emocji. Starał się odnaleźć niziołczyce w tłumie i stanąć obok niej.

Tadeus 21-01-2017 18:44

Syrena odważnie zbliżyła się do czekającego już na nią bosmana. Przez tłum przemknęły szepty. Sądząc po minach załogantów, większość była zdania, że ta pewność siebie szybko zniknie z twarzy morskiej piękności, zadzwoniło parę monet wymienianych w zakładach.

W tym samym czasie Sand rozglądał się po całym tłumie, wyglądało na to, że wszyscy uważnie śledzili Krwawą Godzinę. Ale gdy tylko spróbował oddalić się od zbiegowiska zgromadzonego na górnym pokładzie, by trochę pomyszkować, zaczepił go facet z wyjątkowo groźną gębą i wielkim nożem. Widywał go już wcześnie, gdy zbir bacznie śledził jego poczynania w czasie pracy. Na samym początku był chyba też w grupie Scourge'a, która pogoniła nowych na górę po przebudzeniu. Najwyraźniej czarodziej nadal był pod ścisłym nadzorem.


- A gdzie to, gagatku? - rzucił nieprzyjemnym szorstkim tonem. - Nie podoba się Krwawa Godzina? Toż bosman Scourge z wielkim wysiłkiem organizuje ją właśnie dla takich jak ty. Jeśli się nie podoba, to chętnie przekażę twoje uwagi... - miał bardzo nieprzyjemny głos przemawiający gdzieś głęboko do podświadomości rozmówcy. Sprawiał wrażenie zimnego, sadystycznego mordercy. A do tego wydawał się cwanym skurczybykiem.

Tymczasem Taloman wyszukał wśród tłumu widzianą wcześniej niziołkę, wydawało się, że w załodze powodziło się jej dość dobrze, miała na sobie prawie nową skórzaną kurtę, a u pasa wisiał jej solidnie prezentujący się toporek, właśnie chyba kończyła się zakładać, podając jakiemuś rosłemu Mwangi, o skórze czarnej niczym mahoń, parę złotych monet. Spojrzała na niego, podobnie jak w czasie pracy. Teraz, gdy widział ją z bliska zauważył, że spojrzenie, które wziął za zainteresowanie w rzeczywistości mogło być pretensją.
- Nie teraz! - wskazała spektakl. - Już wystarczająco brzdęku dzisiaj przez ciebie straciłam! - wskazała zaczynający się właśnie spektakl kaźni, dając do zrozumienia, że jest tym, co ją obecnie interesuje najbardziej.

Bosman najwyraźniej również pewny był, że buta syreny niebawem się skończy, bowiem miast nakazać gwałtownie przywiązać ją do masztu, tak jak poprzednika, jedynie z humorystyczną kurtuazją wskazał jej miejsce. Mimo wszystko związano jej dłonie, mniej dlatego, że mogłaby uciec, a bardziej dlatego, że z bólu mogłaby się za mocno przemieścić utrudniając celowanie albo narażając się na otrzymanie ciosu w głowę.

Poczuła zgniły oddech bosmana na plecach, złote zęby wyrwane zapewne jakiemuś trupowi najwyraźniej nie przyjęły się zbyt dobrze, wywołując cuchnące zapalenie. Patrzył na jej plecy. W innej sytuacji można by pomyśleć, że podziwia smukłą, egzotyczną sylwetkę syreny, w rzeczywistości jednak chyba próbował znaleźć na jej ciele miejsce, gdzie razy najbardziej zabolą. W końcu uniósł bicz, piraci zamarli.

[Mishap check 10,15,11] - brak, wszystkie razy trafiają


Uderzył mocno, dużo mocniej niż można by sądzić po jego chudej, maskowanej nieudolnie przez szeroki płaszcz postaci. Najwyraźniej skubaniec miał wprawę. I lata praktyki. Syreną aż wstrząsnęło. Pociemniało jej przed oczami.

Mishap check 10,15,11 - wszystkie razy trafiają
Obrażenia 3x(1d3 nonlethal+2)= 4, 4, 4 = 12
4 punkty przechodzą na obrażenia lethal
Czy zakrzyczy - CON albo WIS - d20+2 vs 10 = 22 sukces


Nie dała mu satysfakcji, mimo że bicz zdawał się wyrywać kawałki jej ciała i duszy, mimo że każde uderzenie stanowiło eksplozję nieopisanego bólu, która w końcu pozbawiła ją zmysłów. Nie krzyczała, nie rzucała się z bólu. Do samego końca, gdy w końcu opadła na spryskane własną krwią deski pokładu i straciła przytomność.

Scourge wyglądał na złego. Był cały czerwony z wysiłku i chyba też nerwów. Nonszalanckie zachowanie syreny przed kaźnią i teraz ta dodatkowa porażka... Wyraźnie aż kipiał od złości. Gdy tak rozwścieczony wskazał biczem Dziewczynę Rybę, ta nie wytrzymała. Już samo oglądanie kaźni doprowadziło ją do granic wytrzymałości, a to spojrzenie przelało czarę. Błyskawicznie rzuciła się do panicznej ucieczki, nie będąc w stanie myśleć trzeźwo. Jej gibkie ciało działało jednak instynktownie, przemknęła między nogami jakiegoś grubasa, podcięła drugiego, który chciał ją pochwycić w ręce... Ale było ich za dużo. Poczuła potężne ogłuszające uderzenie. Pociemniało jej przed oczami i walnęła w pokład widząc tylko gwiazdy. Gdy chlusnęli jej w twarz wodę, była już przywiązana do masztu. Obok, na niewielkim taboreciku siedział Scourge patrząc na nią figlarnie, na biczu nadal widać było ślady krwi Perły, pieścił te miejsca pokrytymi pierścieniami palcami w niepokojący, chorobliwy sposób.

Mishap check d20=19,1,11 - jedno ośmieszające pudło
Obrażenia 2x(1d3 nonlethal+2)= 5, 4


Zaczął od razu i bez cackania. Uderzył tak mocno, jakby chciał w tym jednym uderzeniu skumulować całą swoją złość i poirytowanie. Niewielką dziewczyną szarpnęło potężnie do przodu, mało brakowało a wybiłaby sobie zęby. Słyszała za sobą jego furię i sapanie. Bicz trzasnął znowu. Ale ona poczuła tylko lekkie draśnięcie. Początkowo myślała, że traci już zmysły, że uszkodził jej ciało na tyle, że umiera i dlatego nie poczuła następnego razu. Ale nie, po tłumie rozszedł się wyraz grupowego zdziwienia, tu i ówdzie rozbrzmiały stłumione chichoty. Czyżby nie trafił? Usłyszała za sobą dźwięk, który mógł być zgrzytaniem złotych zębów. Gdy trafił za trzecim razem omal nie zemdlała. Ale wytrzymała i to się liczyło. Gdy zwolnili więzy osunęła się na deski, nadal przytomna i zaskoczona.

Scourge sapał ciężko, odrzucił gniewnie bicz. Momentalnie rozejrzał się po tłumie szukając kogoś, na kim mógłby rozładować napięcie i zepsuć mu dzień.
- Gdzie ten od gołej dupy?! - wywarczał. Tłum rozstąpił się w jednym miejscu, ukazując Sanda. - Tak kochacie się z rybką... - wskazał złośliwie nieprzytomną, skrwawioną postać - Więc zadbasz o to, by jutro była gotowa do pracy! Jeśli tak nie będzie, ukarani zostaniecie oboje! - wywarczał bardziej niż wykrzyczał. Wyraźnie miał tego wszystkiego dość, ruszył ku nadbudówce kryjącej kajuty oficerów i zamknął się w środku trzaskając drzwiami.

Tłum załogantów momentalnie rozbrzmiał głośnym gwarem. Zaczęło się realizowanie zakładów i głośne kłótnie o interpretacje warunków i wydarzeń. Niziołka aż kipiała ze złości. - Nosz na zgniłe jajca lewiatana! - pisnęła, wskazując hobgoblina oskarżycielsko palcem - Znowu mi to zrobiliście! Najpierw ty i ta twoja wspinaczka! Pewna byłam, że ty... Tak niewiele brakowało! Ahhh!!! - wrzasnęła. - A teraz ta baba ryba! Ja naiwna myślałam, że jak tak się szczerzy jak głupia, to pewnie wie co robi! I co? I co? - spojrzała na niego jakby to była jego wina. - Do syreniej rzyci z wami nowymi! Kosztowaliście mnie pół zdobytego ostatnio pryzu! - zawarczała - Muszę się napić, o bogowie, gdzie ten grog?!

Wydawało się, że Krwawa Godzina ostatecznie dobiegła końca. Wszędzie wokół rozsiadły się grupki piratów, snując opowieści, pijąc, uprawiając hazard i plotkując.

Sand zauważył, że mężczyzna, z którym miał nieprzyjemne spotkanie również usiadł z innymi i zaczął raczyć się trunkiem. Co nie przeszkadzało mu nadal zerkać w stronę nowych, choć znacznie mniej częściej i uważnie.

Rozdawano darmowe porcje grogu, a po chwili skacowany Rybieflaki wniósł na pokład posiłek. To miała być chyba ryba w cieście i było jej zaskakująco mało, jak na liczącą sobie tyle osób załogę. Dodatkowo już po pierwszym skosztowaniu jasnym stało się, że ryby tam prawie w ogóle w środku nie było. Było to głównie ciasno zrobione z jakiejś starej tartej bułki czy sucharów łączonych tłuszczem. Rozbrzmiały ostre bluzgi, ktoś rzucił kucharza glinianą butlą po trunku. Ten wydawał się zupełnie złamanym człowiekiem, skulił się tylko z bólu i wycofał w akompaniamencie najgorszych przezwisk. Być może ktoś zechciałby wyładować się też na jego pomocniku, ale ten leżał przecież nieprzytomny i zakrwawiony na pokładzie.

Kawałek dalej Dziewczyna Ryba zbliżyła się do nadal nieprzytomnego gnoma, który tego dnia był pierwszą ofiarą kaźni. Nadal dychał. Gdy próbowała go ocucić rzucił tylko z głupawą, rozmarzoną miną coś w stylu:
- O Rosie, mój piękny, dziki kwiecie paproci, tak żem rad...
I znowu stracił przytomność. Próbowała potrząsać go jeszcze parę razy, ale nic to nie dawało.

kinkubus 21-01-2017 21:03

Plecy ciągnęły jak diabli, chociaż nie oberwało się jej tak dotkliwie, jak syrenie czy gnomowi. Niemniej, nie chciała przez to drugi raz przechodzić i z przeszklonymi oczami, obiecywała sobie, że już drugi raz niczego nie nabroi. Obiecywała tak sobie za każdym razem, jak przeciągnęli ją pod batem, a powód jej pobytu na statku był taki, że... dała się złapać, kiedy chciała coś ukraść. Nie była do końca pewna, czy jej zamiary zostały nakryte, bo napoili ją jakimś świństwem, które kazali wypić pod groźbą, że jej inaczej nie puszczą. Naiwnie, dała się oszukać, a potem jeszcze dostała w łeb, kiedy specyfik nie chciał do końca zadziałać na jej kwaśny żołądek.

Teraz była głodna. Kiedy tylko zobaczyła, że podają to coś, co zwali jedzeniem, nie zastanawiała się długo. Podbiegła i wskazała na swoje otwarte usta, świecąc rzędem ostrych zębów i śliskim, grubym językiem. Kucharz wsunął jej kawałek panierowanego tłuszczu prosto do gęby, przez co prawie się zadławiła.
Zabrała swoją zdobycz i żuła ją w samotności, łypiąc z nieufnością na każdego, kto się zbliżył. Trzeci raz się nie wciągnąć w jakieś bagno i pobić. Czuła, że jeśli jeszcze jeden ją tknie, to rzygnie mu kwasem w twarz. Być może naprawdę by to zrobiła, gdyby tylko zebrała wystarczająco żrącej żółci, której starczyło ledwie na jeden taki wybryk dziennie.

Po posiłku nie miała co ze sobą zrobić. Było tłoczno i gwarnie, do obu dziewczyna nie przywykłą, szczególnie do tego pierwszego. Doczłapała się do nieprzytomnych i sprawdziła, czy jeszcze dychają. Podskoczyła, kiedy gnom przemówił, bredząc coś o jego pięknej Rosie. Więcej oznak świadomości nie dawał, więc szturchnęła i syrenę, z podobnym skutkiem.
Gdyby mieli przy sobie coś wartościowego, pewnie już by się z tym pożegnali. Wodnica nie była chciwa, ale lubiła kolekcjonować rzeczy. Drobiazgi, nawet niewiele warte, dla niej stanowiły skarby. Posiadał tylko jedną, naprawdę wartościową rzecz, jednak nie wiedziała na ten moment, gdzie się znajdowała. Czuła się osamotniona i na samo wspomnienie rodziny, oklapły jej błony uszne, zaś lico wyraźnie posmutniało.

Być może ten smutek przelała na syrenę i gnoma, gdyż mozolnie, zaczęła ich opatrywać. Z braku lepszych opatrunków, zerwała koszulę i zrobiła z niej prowizoryczne bandaże. Nie czuła wstydu i bynajmniej nie wynikało to z jej małej świadomości seksualnej; po prostu nie było czego pokazać, tak długo, jak zachowywała gatki. Pierś miała gładką, a razem z brzuchem i być może dalej, lekko innego odcienia od reszty skóry. Mówiąc wprost, ryba cycków nie miała, a zatem i wstydu przed ich obnażeniem.

Icarius 21-01-2017 23:30

- Napić się możemy wspólnie. Może jesteśmy nowi ale jak widać... skuteczni. Mogę pomóc ci nadrobić straty. O ile podzielisz się wygraną.- powiedział zdecydowanie. Niziołczyca go lekko zirytowała, czego jednak nie poświęca się dla zysku. Z pewnością odrobinę humoru. - i informacjami. Mam mocne strony które przy odpowiednim zakładzie, powinny zaprocentować. Z jeszcze większą skutecznością. Zjem nie jednego skurwiela na śniadanie -wywarczał odsłaniajac kły. Dawał do zrozumienia, że należy traktować go poważnie. Propozycja połączona z lekkim jak na niego zastraszaniem. Byle niziołek nie bedzie go zlewał.

Krieger 22-01-2017 03:13

-No pięknie- Westchnął Sand, gdy towarzystwo rozeszło się w końcu i powróciło do wieczornych zajęć. Został na pokładzie z krawiącą, nieprzytomną syreną i niejasną groźbą odnośnie tego co go czeka jeśli nazajutrz stworzenie nie stawi się do pracy na baczność. Czarodziej był właśnie tym - czarodziejem, który na dodatek nie miał dostępu do tego co definiowało jego zawód, czyli magii. Nie był kapłanem, ani nawet świeckim medykiem. Miał niezłe pojęcie o alchemii, ale bez odpowiednich odczynników...

Sand wpadł na pomysł, że jego umiejętności alchemika można by spożytkować w przyszłości - klej, ogień alchemiczny, wszelkiego rodzaju balsamy i maści, niektóre narkotyki, wszystkie te przydatne na okręcie rzeczy Sand mógł spreparować jeśli miał dostęp do odrobiny wolnego miejsca, kilku składników oraz ciszy i spokoju. Patrząc po rozkołosanym pokładzie pełnym rozwrzeszczanych piratów w różnych stanach upojenia nie wydawało się to zbyt prawdopodobne, jeśli nie zakumpluje się najpierw z oficerami. Dla których był obecnie glistą, wijącą się u ich stóp.

Ale najpierw na jego pomoc czekała trytonka. Do pracy nad rannymi już zabrała się młoda wodniczka, która mimo własnych obrażeń skupiła się na innych. Bardzo z jej strony szlachetnie. Sandowi nie uśmiechało się pomagać syrenie, ale okoliczności nie dawały mu wielkiego wyboru. Potrzebował sojuszników, którzy będą osłaniać mu plecy w tym nieprzyjaznym środowisku. Może wydarzenia tego dnia oduczą plujkę aspołecznych zachowań, a pomoc skłoni ją do współpracy.

-Posuń się, chcę pomóc. Jestem Sand- Czarodziej kucnął przy dziewczynie rybie z butelką grogu w jednej ręce i kubkiem słodkiej wody w drugiej, które to zebrał podczas 'uczty' do przemycia ran skazańców. -Jak cię wołają, rusałko?-
Akcja: Aid Another przy opiece nad gnomem i trytonką.

kinkubus 22-01-2017 09:14

Przywołaczowi odpowiedział niezrozumiały bełkot, jaki wydobył się z ust dziewczyny, który nijak nie pasował do jakiegokolwiek znanego mu języka. Wniosek był prosty: bełkot to bełkot. Wodnica nie umiała składać zdań i raczej nie wynikało to z braku w edukacji. Powietrze dziwnie uchodził z jej skrzeli, a język mlaskał obco, tworząc bardziej dźwięki podobne zwierzęciu, niż rozumnej istocie. Oczy jednak zdradzały, że siedział tam sprytny rozumek, któremu po prostu nie dane było porozumiewać się słowami.

Tadeus 22-01-2017 12:19

Taloman intimidate d20+10(+1 za poranny występ) vs 15= 12 porażka


- Na śniadanie, co? -
niziołka zmarszczyła brwi, wzruszając jednak w końcu ramionami. - No cóż, jak widać, dzisiaj nikt nie daje sobie akurat w mordę, a ja już dość się nabawiłam w zakłady... Ale chodź, siadaj, co będziesz tak stał sam jak kołek, jeszcze cię papuga obsra.

Dołączyli do jakiejś grupki załogantów. Siedzący w pobliżu marynarze przesunęli się z wyraźną niechęcią mamrocząc coś pod nosem. Paru z nich zmierzyło go niechętnym spojrzeniem, widać było, że tolerują go tylko dlatego, że przyszedł z niziołką, a i ona była względem niego raczej obojętna, ktoś w końcu podał mu kubek grogu roznoszonego po załodze.

Niziołka omiotła grupę ponurym spojrzeniem, ona sama po stratach tego dnia raczej też nie była radosna.

- Ach, psia jucha... -
westchnęła z żalem, krzywiąc się od grogu. - Gdybym tylko miała moje skrzypce mogłabym trochę rozruszać to ponure towarzystwo, ale nadal nie mogę przekonać tej upartej starej orczycy, by wydała mi je ze składziku. Raczej nie pomogło, gdy zagroziłam jej, że poodcinam jej te krzywe zielone paluchy i dorzucę je do zupy Rybichflaków! - odsłoniła lekko koszulę, pokazując zgromadzonym na plecach grube pręgi po biczu.

W grupie rozbrzmiały wyrazy uznania. Poza tym załoganci pili w milczeniu ze ściągniętymi gębami.

***

Wodnica próbująca opatrzyć gnoma ze zdziwieniem zauważyła, że jednak nie był jeszcze ogołocony do cna.

Dziewczyna sleight of hand d20+8 vs 10 = 9 porażka


Cokolwiek to było, było niewielkie, chyba metalowe i było zawinięte w piękną zdobioną chusteczkę. Nie myśląc wiele, wodnica zwinnym ruchem schowała to w swoich spodniach, nie ryzykując rozwijania przy ludziach.

Chwilę później przyszedł skazany na opiekę medyczną ludzki czarodziej i pomógł jej dokończyć.

Sand aid another heal Perła d20 vs 10= 14 sukces
Dziewczyna treat wounds d20+4 vs 20 (+2 za pomoc Sanda -4 za brak apteczki)= 21 sukces
Perła odzyskuje 1hp, znika jeden punkt nonlethal damage

Sand aid another heal Gnom d20 vs 10= 20 sukces
Dziewczyna treat wounds d20+4 vs 20 (+2 za pomoc Sanda -4 za brak apteczki) = 16 porażka


Trochę czasu im to zajęło, czarodziej pomagał jak mógł, a i wodnica, ze swoimi drobnymi zwinnymi palcami wyraźnie angażowała się na poważnie w leczenie nieprzytomnych. Jakimś niesamowitym cudem, ich wspólna praca umożliwiła sprawne obandażowanie syreny i gnoma za pomocą strzępów z rozerwanej koszuli. No dobrze, na gnomie nie wyglądało to zbyt pewnie, ale wszak nie byli zawodowcami i na więcej nie mógł chyba liczyć, przynajmniej jucha nie lała się na pokład.

Po chwili, z wyraźnymi oporami, podeszła do nich speszona, bosa dziewczyna.
- Powinniście zabrać ich pod pokład... - miała cichy, delikatny głos i starała się nie patrzeć im w oczy, jakby bała się, że kontakt z nimi może wpędzić ją w kłopoty, mimo wszystko coś jednak zmotywowało ją do pomocy.
- Pokaże wam, na dole są hamaki, Pan Conchobhar ma już swój - wskazała gnoma - Śpi przy ścianie, dla was wolne są nadal hamaki w głębi sali. Rannym przyda się w nocy woda, na dole jest beczka... - wytłumaczyła, wskazując im zejście na dół. Patrzyła wszędzie tylko nie na nich. - Proszę, pospieszcie się, nie mam wiele czasu. - nalegała wyraźnie przestraszona.

Dziewczyna Sense motive d20+4 vs 10= 18 sukces
Sand sense motive d20+2vs 10= 4


Dziewczyna sprawiała wrażenie szczerej, choć przestraszonej. Nie wyglądało to na pułapkę ani żaden podstęp.

Zanim Wodnica zdążyła jednak zejść na dół, bądź poczynić cokolwiek innego na bok odciągnął ją chudy jak szczapa marynarz z wyjątkowo głupawą zakazaną gębą.


- Hihi, sikoreczka zdobyła błyskotkę, tak? Ma lepkie paluszki? - był wyraźnie pijany, co nadawało jego niezbyt mądrej twarzy jeszcze bardziej szaloną mimikę. - Cokolwiek to jest, chcę połowę! I cicho będę, cicho jak myszka! Ciiii - zachichotał. - Do jutra do Krwawej Godzinki ma się czas sikoreczka zastanowić. Poćwierkamy sobie wtedy, ćwir ćwir, ćwir ćwir! - i zniknął w tłumie chichocząc jak szalony.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:32.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172