Jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało, czas chłosty Perła powitała z niejaką ulgą. Nie żeby specjalnie spieszyło się jej do oberwania okropnie wyglądającym biczem, ale intuicja podpowiadała jej, że jest to już ostatni zorganizowany przez oficerów "punkt wieczoru" i po nim być może uda jej się zażyć nieco snu. A po szaleńczej gonitwie, jaką miała przez cały dzisiejszy dzień - od przebudzenia na toksycznym kacu, przez wyścigi na masz i koniec końców dłużące się w nieskończoność, wykańczające prace w obskurnej kuchni nawet omdlenie pod batem wydawało się jej atrakcyjnym odpoczynkiem. |
Sand pracował jako dziecko w faktorii materiałów alchemicznych w Egorian. Grzbiet uginał mu się od ciężaru surowca którego garść, jak nie omieszkano mu przypominać, była warta więcej niż jego życie. Płuca płonęły od oddychania trującymi wyziewami pieców i kotłów, a skóra pokryta była bąblami od reakcji alergicznych i nagłych gejzerów wrzącej pary która biczowała zawzięcie jego i innych niewolników. Szorowanie pokładu byłoby wtedy dla niego sposobem na spędzenie wolnej niedzieli - jego ciało wytrzymało ciężką pracę bez większego problemu. |
Bolały ją wszystkie ości. Wcześniej obili ją piraci, teraz obiła się sama, spadając z pluskiem na mokre dechy. Nagle ktoś gwałtownie zgarnął ją z ziemi i zaciągnął przed człowieka z kotem. Krzyczał na nich, do czego dziewczyna zdążyła się już przyzwyczaić, ale groźbę batów odebrała nieprzychylnie i próbowała nawet cofnąć się na samo jej wspomnienie, jednak przeszkodził w tym starszy korsarz, który tylko pokręcił głową. Nie z dezaprobatą, bardziej, jakby chciał jej odradzić kolejnego kroku. |
Taloman był zmęczony po długiej pracy na linach. Gdy zobaczył, że niziołczyca mu się przygląda.... uśmiechnął się do niej. Poobserwował przez chwilę jakby demonstrując swoje zainteresowanie. Nie żeby nagle stał się wielbicielem kwiatów i kóz. Taloman miał w sobie spryt, niskiego typu. Jeśli chce kiedyś coś znaczyć wśród załogi potrzebuje sojuszników. Zarówno dużych jak i tych małych. Jednych zdobędzie strachem i siłą, innych kto wie czy nie głupim uśmiechem. Gdy nadeszła godzina kary, przyglądał się jej wymierzaniu bez emocji. Starał się odnaleźć niziołczyce w tłumie i stanąć obok niej. |
Syrena odważnie zbliżyła się do czekającego już na nią bosmana. Przez tłum przemknęły szepty. Sądząc po minach załogantów, większość była zdania, że ta pewność siebie szybko zniknie z twarzy morskiej piękności, zadzwoniło parę monet wymienianych w zakładach. W tym samym czasie Sand rozglądał się po całym tłumie, wyglądało na to, że wszyscy uważnie śledzili Krwawą Godzinę. Ale gdy tylko spróbował oddalić się od zbiegowiska zgromadzonego na górnym pokładzie, by trochę pomyszkować, zaczepił go facet z wyjątkowo groźną gębą i wielkim nożem. Widywał go już wcześnie, gdy zbir bacznie śledził jego poczynania w czasie pracy. Na samym początku był chyba też w grupie Scourge'a, która pogoniła nowych na górę po przebudzeniu. Najwyraźniej czarodziej nadal był pod ścisłym nadzorem. - A gdzie to, gagatku? - rzucił nieprzyjemnym szorstkim tonem. - Nie podoba się Krwawa Godzina? Toż bosman Scourge z wielkim wysiłkiem organizuje ją właśnie dla takich jak ty. Jeśli się nie podoba, to chętnie przekażę twoje uwagi... - miał bardzo nieprzyjemny głos przemawiający gdzieś głęboko do podświadomości rozmówcy. Sprawiał wrażenie zimnego, sadystycznego mordercy. A do tego wydawał się cwanym skurczybykiem. Tymczasem Taloman wyszukał wśród tłumu widzianą wcześniej niziołkę, wydawało się, że w załodze powodziło się jej dość dobrze, miała na sobie prawie nową skórzaną kurtę, a u pasa wisiał jej solidnie prezentujący się toporek, właśnie chyba kończyła się zakładać, podając jakiemuś rosłemu Mwangi, o skórze czarnej niczym mahoń, parę złotych monet. Spojrzała na niego, podobnie jak w czasie pracy. Teraz, gdy widział ją z bliska zauważył, że spojrzenie, które wziął za zainteresowanie w rzeczywistości mogło być pretensją. - Nie teraz! - wskazała spektakl. - Już wystarczająco brzdęku dzisiaj przez ciebie straciłam! - wskazała zaczynający się właśnie spektakl kaźni, dając do zrozumienia, że jest tym, co ją obecnie interesuje najbardziej. Bosman najwyraźniej również pewny był, że buta syreny niebawem się skończy, bowiem miast nakazać gwałtownie przywiązać ją do masztu, tak jak poprzednika, jedynie z humorystyczną kurtuazją wskazał jej miejsce. Mimo wszystko związano jej dłonie, mniej dlatego, że mogłaby uciec, a bardziej dlatego, że z bólu mogłaby się za mocno przemieścić utrudniając celowanie albo narażając się na otrzymanie ciosu w głowę. Poczuła zgniły oddech bosmana na plecach, złote zęby wyrwane zapewne jakiemuś trupowi najwyraźniej nie przyjęły się zbyt dobrze, wywołując cuchnące zapalenie. Patrzył na jej plecy. W innej sytuacji można by pomyśleć, że podziwia smukłą, egzotyczną sylwetkę syreny, w rzeczywistości jednak chyba próbował znaleźć na jej ciele miejsce, gdzie razy najbardziej zabolą. W końcu uniósł bicz, piraci zamarli. [Mishap check 10,15,11] - brak, wszystkie razy trafiają Uderzył mocno, dużo mocniej niż można by sądzić po jego chudej, maskowanej nieudolnie przez szeroki płaszcz postaci. Najwyraźniej skubaniec miał wprawę. I lata praktyki. Syreną aż wstrząsnęło. Pociemniało jej przed oczami. Mishap check 10,15,11 - wszystkie razy trafiają Obrażenia 3x(1d3 nonlethal+2)= 4, 4, 4 = 12 4 punkty przechodzą na obrażenia lethal Czy zakrzyczy - CON albo WIS - d20+2 vs 10 = 22 sukces Nie dała mu satysfakcji, mimo że bicz zdawał się wyrywać kawałki jej ciała i duszy, mimo że każde uderzenie stanowiło eksplozję nieopisanego bólu, która w końcu pozbawiła ją zmysłów. Nie krzyczała, nie rzucała się z bólu. Do samego końca, gdy w końcu opadła na spryskane własną krwią deski pokładu i straciła przytomność. Scourge wyglądał na złego. Był cały czerwony z wysiłku i chyba też nerwów. Nonszalanckie zachowanie syreny przed kaźnią i teraz ta dodatkowa porażka... Wyraźnie aż kipiał od złości. Gdy tak rozwścieczony wskazał biczem Dziewczynę Rybę, ta nie wytrzymała. Już samo oglądanie kaźni doprowadziło ją do granic wytrzymałości, a to spojrzenie przelało czarę. Błyskawicznie rzuciła się do panicznej ucieczki, nie będąc w stanie myśleć trzeźwo. Jej gibkie ciało działało jednak instynktownie, przemknęła między nogami jakiegoś grubasa, podcięła drugiego, który chciał ją pochwycić w ręce... Ale było ich za dużo. Poczuła potężne ogłuszające uderzenie. Pociemniało jej przed oczami i walnęła w pokład widząc tylko gwiazdy. Gdy chlusnęli jej w twarz wodę, była już przywiązana do masztu. Obok, na niewielkim taboreciku siedział Scourge patrząc na nią figlarnie, na biczu nadal widać było ślady krwi Perły, pieścił te miejsca pokrytymi pierścieniami palcami w niepokojący, chorobliwy sposób. Mishap check d20=19,1,11 - jedno ośmieszające pudło Obrażenia 2x(1d3 nonlethal+2)= 5, 4 Zaczął od razu i bez cackania. Uderzył tak mocno, jakby chciał w tym jednym uderzeniu skumulować całą swoją złość i poirytowanie. Niewielką dziewczyną szarpnęło potężnie do przodu, mało brakowało a wybiłaby sobie zęby. Słyszała za sobą jego furię i sapanie. Bicz trzasnął znowu. Ale ona poczuła tylko lekkie draśnięcie. Początkowo myślała, że traci już zmysły, że uszkodził jej ciało na tyle, że umiera i dlatego nie poczuła następnego razu. Ale nie, po tłumie rozszedł się wyraz grupowego zdziwienia, tu i ówdzie rozbrzmiały stłumione chichoty. Czyżby nie trafił? Usłyszała za sobą dźwięk, który mógł być zgrzytaniem złotych zębów. Gdy trafił za trzecim razem omal nie zemdlała. Ale wytrzymała i to się liczyło. Gdy zwolnili więzy osunęła się na deski, nadal przytomna i zaskoczona. Scourge sapał ciężko, odrzucił gniewnie bicz. Momentalnie rozejrzał się po tłumie szukając kogoś, na kim mógłby rozładować napięcie i zepsuć mu dzień. - Gdzie ten od gołej dupy?! - wywarczał. Tłum rozstąpił się w jednym miejscu, ukazując Sanda. - Tak kochacie się z rybką... - wskazał złośliwie nieprzytomną, skrwawioną postać - Więc zadbasz o to, by jutro była gotowa do pracy! Jeśli tak nie będzie, ukarani zostaniecie oboje! - wywarczał bardziej niż wykrzyczał. Wyraźnie miał tego wszystkiego dość, ruszył ku nadbudówce kryjącej kajuty oficerów i zamknął się w środku trzaskając drzwiami. Tłum załogantów momentalnie rozbrzmiał głośnym gwarem. Zaczęło się realizowanie zakładów i głośne kłótnie o interpretacje warunków i wydarzeń. Niziołka aż kipiała ze złości. - Nosz na zgniłe jajca lewiatana! - pisnęła, wskazując hobgoblina oskarżycielsko palcem - Znowu mi to zrobiliście! Najpierw ty i ta twoja wspinaczka! Pewna byłam, że ty... Tak niewiele brakowało! Ahhh!!! - wrzasnęła. - A teraz ta baba ryba! Ja naiwna myślałam, że jak tak się szczerzy jak głupia, to pewnie wie co robi! I co? I co? - spojrzała na niego jakby to była jego wina. - Do syreniej rzyci z wami nowymi! Kosztowaliście mnie pół zdobytego ostatnio pryzu! - zawarczała - Muszę się napić, o bogowie, gdzie ten grog?! Wydawało się, że Krwawa Godzina ostatecznie dobiegła końca. Wszędzie wokół rozsiadły się grupki piratów, snując opowieści, pijąc, uprawiając hazard i plotkując. Sand zauważył, że mężczyzna, z którym miał nieprzyjemne spotkanie również usiadł z innymi i zaczął raczyć się trunkiem. Co nie przeszkadzało mu nadal zerkać w stronę nowych, choć znacznie mniej częściej i uważnie. Rozdawano darmowe porcje grogu, a po chwili skacowany Rybieflaki wniósł na pokład posiłek. To miała być chyba ryba w cieście i było jej zaskakująco mało, jak na liczącą sobie tyle osób załogę. Dodatkowo już po pierwszym skosztowaniu jasnym stało się, że ryby tam prawie w ogóle w środku nie było. Było to głównie ciasno zrobione z jakiejś starej tartej bułki czy sucharów łączonych tłuszczem. Rozbrzmiały ostre bluzgi, ktoś rzucił kucharza glinianą butlą po trunku. Ten wydawał się zupełnie złamanym człowiekiem, skulił się tylko z bólu i wycofał w akompaniamencie najgorszych przezwisk. Być może ktoś zechciałby wyładować się też na jego pomocniku, ale ten leżał przecież nieprzytomny i zakrwawiony na pokładzie. Kawałek dalej Dziewczyna Ryba zbliżyła się do nadal nieprzytomnego gnoma, który tego dnia był pierwszą ofiarą kaźni. Nadal dychał. Gdy próbowała go ocucić rzucił tylko z głupawą, rozmarzoną miną coś w stylu: - O Rosie, mój piękny, dziki kwiecie paproci, tak żem rad... I znowu stracił przytomność. Próbowała potrząsać go jeszcze parę razy, ale nic to nie dawało. |
Plecy ciągnęły jak diabli, chociaż nie oberwało się jej tak dotkliwie, jak syrenie czy gnomowi. Niemniej, nie chciała przez to drugi raz przechodzić i z przeszklonymi oczami, obiecywała sobie, że już drugi raz niczego nie nabroi. Obiecywała tak sobie za każdym razem, jak przeciągnęli ją pod batem, a powód jej pobytu na statku był taki, że... dała się złapać, kiedy chciała coś ukraść. Nie była do końca pewna, czy jej zamiary zostały nakryte, bo napoili ją jakimś świństwem, które kazali wypić pod groźbą, że jej inaczej nie puszczą. Naiwnie, dała się oszukać, a potem jeszcze dostała w łeb, kiedy specyfik nie chciał do końca zadziałać na jej kwaśny żołądek. |
- Napić się możemy wspólnie. Może jesteśmy nowi ale jak widać... skuteczni. Mogę pomóc ci nadrobić straty. O ile podzielisz się wygraną.- powiedział zdecydowanie. Niziołczyca go lekko zirytowała, czego jednak nie poświęca się dla zysku. Z pewnością odrobinę humoru. - i informacjami. Mam mocne strony które przy odpowiednim zakładzie, powinny zaprocentować. Z jeszcze większą skutecznością. Zjem nie jednego skurwiela na śniadanie -wywarczał odsłaniajac kły. Dawał do zrozumienia, że należy traktować go poważnie. Propozycja połączona z lekkim jak na niego zastraszaniem. Byle niziołek nie bedzie go zlewał. |
-No pięknie- Westchnął Sand, gdy towarzystwo rozeszło się w końcu i powróciło do wieczornych zajęć. Został na pokładzie z krawiącą, nieprzytomną syreną i niejasną groźbą odnośnie tego co go czeka jeśli nazajutrz stworzenie nie stawi się do pracy na baczność. Czarodziej był właśnie tym - czarodziejem, który na dodatek nie miał dostępu do tego co definiowało jego zawód, czyli magii. Nie był kapłanem, ani nawet świeckim medykiem. Miał niezłe pojęcie o alchemii, ale bez odpowiednich odczynników... Akcja: Aid Another przy opiece nad gnomem i trytonką. |
Przywołaczowi odpowiedział niezrozumiały bełkot, jaki wydobył się z ust dziewczyny, który nijak nie pasował do jakiegokolwiek znanego mu języka. Wniosek był prosty: bełkot to bełkot. Wodnica nie umiała składać zdań i raczej nie wynikało to z braku w edukacji. Powietrze dziwnie uchodził z jej skrzeli, a język mlaskał obco, tworząc bardziej dźwięki podobne zwierzęciu, niż rozumnej istocie. Oczy jednak zdradzały, że siedział tam sprytny rozumek, któremu po prostu nie dane było porozumiewać się słowami. |
Taloman intimidate d20+10(+1 za poranny występ) vs 15= 12 porażka - Na śniadanie, co? - niziołka zmarszczyła brwi, wzruszając jednak w końcu ramionami. - No cóż, jak widać, dzisiaj nikt nie daje sobie akurat w mordę, a ja już dość się nabawiłam w zakłady... Ale chodź, siadaj, co będziesz tak stał sam jak kołek, jeszcze cię papuga obsra. Dołączyli do jakiejś grupki załogantów. Siedzący w pobliżu marynarze przesunęli się z wyraźną niechęcią mamrocząc coś pod nosem. Paru z nich zmierzyło go niechętnym spojrzeniem, widać było, że tolerują go tylko dlatego, że przyszedł z niziołką, a i ona była względem niego raczej obojętna, ktoś w końcu podał mu kubek grogu roznoszonego po załodze. Niziołka omiotła grupę ponurym spojrzeniem, ona sama po stratach tego dnia raczej też nie była radosna. - Ach, psia jucha... - westchnęła z żalem, krzywiąc się od grogu. - Gdybym tylko miała moje skrzypce mogłabym trochę rozruszać to ponure towarzystwo, ale nadal nie mogę przekonać tej upartej starej orczycy, by wydała mi je ze składziku. Raczej nie pomogło, gdy zagroziłam jej, że poodcinam jej te krzywe zielone paluchy i dorzucę je do zupy Rybichflaków! - odsłoniła lekko koszulę, pokazując zgromadzonym na plecach grube pręgi po biczu. W grupie rozbrzmiały wyrazy uznania. Poza tym załoganci pili w milczeniu ze ściągniętymi gębami. *** Wodnica próbująca opatrzyć gnoma ze zdziwieniem zauważyła, że jednak nie był jeszcze ogołocony do cna. Dziewczyna sleight of hand d20+8 vs 10 = 9 porażka Cokolwiek to było, było niewielkie, chyba metalowe i było zawinięte w piękną zdobioną chusteczkę. Nie myśląc wiele, wodnica zwinnym ruchem schowała to w swoich spodniach, nie ryzykując rozwijania przy ludziach. Chwilę później przyszedł skazany na opiekę medyczną ludzki czarodziej i pomógł jej dokończyć. Sand aid another heal Perła d20 vs 10= 14 sukces Dziewczyna treat wounds d20+4 vs 20 (+2 za pomoc Sanda -4 za brak apteczki)= 21 sukces Perła odzyskuje 1hp, znika jeden punkt nonlethal damage Sand aid another heal Gnom d20 vs 10= 20 sukces Dziewczyna treat wounds d20+4 vs 20 (+2 za pomoc Sanda -4 za brak apteczki) = 16 porażka Trochę czasu im to zajęło, czarodziej pomagał jak mógł, a i wodnica, ze swoimi drobnymi zwinnymi palcami wyraźnie angażowała się na poważnie w leczenie nieprzytomnych. Jakimś niesamowitym cudem, ich wspólna praca umożliwiła sprawne obandażowanie syreny i gnoma za pomocą strzępów z rozerwanej koszuli. No dobrze, na gnomie nie wyglądało to zbyt pewnie, ale wszak nie byli zawodowcami i na więcej nie mógł chyba liczyć, przynajmniej jucha nie lała się na pokład. Po chwili, z wyraźnymi oporami, podeszła do nich speszona, bosa dziewczyna. - Powinniście zabrać ich pod pokład... - miała cichy, delikatny głos i starała się nie patrzeć im w oczy, jakby bała się, że kontakt z nimi może wpędzić ją w kłopoty, mimo wszystko coś jednak zmotywowało ją do pomocy. - Pokaże wam, na dole są hamaki, Pan Conchobhar ma już swój - wskazała gnoma - Śpi przy ścianie, dla was wolne są nadal hamaki w głębi sali. Rannym przyda się w nocy woda, na dole jest beczka... - wytłumaczyła, wskazując im zejście na dół. Patrzyła wszędzie tylko nie na nich. - Proszę, pospieszcie się, nie mam wiele czasu. - nalegała wyraźnie przestraszona. Dziewczyna Sense motive d20+4 vs 10= 18 sukces Sand sense motive d20+2vs 10= 4 Dziewczyna sprawiała wrażenie szczerej, choć przestraszonej. Nie wyglądało to na pułapkę ani żaden podstęp. Zanim Wodnica zdążyła jednak zejść na dół, bądź poczynić cokolwiek innego na bok odciągnął ją chudy jak szczapa marynarz z wyjątkowo głupawą zakazaną gębą. - Hihi, sikoreczka zdobyła błyskotkę, tak? Ma lepkie paluszki? - był wyraźnie pijany, co nadawało jego niezbyt mądrej twarzy jeszcze bardziej szaloną mimikę. - Cokolwiek to jest, chcę połowę! I cicho będę, cicho jak myszka! Ciiii - zachichotał. - Do jutra do Krwawej Godzinki ma się czas sikoreczka zastanowić. Poćwierkamy sobie wtedy, ćwir ćwir, ćwir ćwir! - i zniknął w tłumie chichocząc jak szalony. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:32. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0