Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-02-2019, 11:07   #301
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Powrót malowniczym zboczem i pięknym dziewiczym lasem nie był już tak spokojny gdy Słońce skryło się za horyzontem. Co prawda dzięki sztuczce z zeskoczeniem ominęła ich najcięższa część zejścia, to i tak nocne życie lasu sprawiało, że zarówno Jace jak i Laura czuli się spięci do granic możliwości.

Nad ich głowami przelatywały nietoperze, z oddali słychać było sowę udającą się na łowy, jednak to odgłosy z głębi lasu, porykiwania jeleni, chrumkanie dzików, czy dobiegające z daleka wycie wilków.


Gdy zeszli już zdecydowanie niżej, ciśnienie powoli uchodziło, a pojawiało się zmęczenie. Jace dostrzegł w oddali mrugający punkcik światła, mogący być ogniskiem. Uśmiechnął się w duchu spoglądając w górę i niemal zamarł. Przytulił mocniej Laurę, która również zatrzymała się.
- Spójrz na gwiazdy -



[media]http://veturo.pl/media/cache/65/09/6509b7f98909dc671d76320b9e6e979e.jpg[/media]

Widok zapierał dech w piersiach. Przypominał rodzinny Phaendar i wieczorne włóczenie się i leżenie na ciepłym sianie. Wspomnienie dodało mężczyźnie sił. Noc przestała być taka ciemna, a mroczny las taki straszny. Ruszyli z powrotem do jaskini z większą lekkością w sercu.


Gdyby nie to, że wcześniej widzieli blask ogniska, nie trafiliby do jaskini.
- Co ten Sulim zrobił - Jace stał na ziemnym wale odgradzającym wejście do jaskini od lasu. Cóż, druid miał gest i potrafił rzeźbić w ziemi, ale to była chyba lekka przesada.

Wysłuchał Mikela nie wdając się w zbędne dyskusje. Był zmęczony, zbyt zmęczony by zastanawiać się nad sensem akcji Sulima. Machnął tylko ręką.
Sięgnął do swojej torby i wyciągnął dwa suche komplety ubrań podróżnych dla zmarzniętych towarzyszy.

- Mogę wziąć przedostatnią wartę aż do rana, w sumie jakieś 4 godziny, żadne dłuższe warty nie będą potrzebne - odpowiedział zmęczonym głosem. Pochodnia rozżarzyła się blado-błękitnym światłem gdy psionik sięgnął po nią ręką. Przepuścił wiedźmę i wszedł za nią do jaskini.



Znaleźli miłe suche i nieśmierdzące miejsce, gdzie rozłożyli posłanie. Jace nie pamiętał, czy zasnął zanim głowa opadła na posłanie, czy tuż po. Czuł za to bliskość i ciepło ciała wiedźmy, jej zapach, włosy na swojej twarzy. Objął ją jeszcze delikatnie, a dłoń naturalnie spoczęła na piersi dziewczyny...



 
psionik jest offline  
Stary 28-02-2019, 11:10   #302
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Kilka godzin snu w zupełności wystarczyło MIkelowi, żeby zregenerować siły. Obudził się wcześnie, chociaż nie musiał wartować. Na wspomnienie wczorajszego dnia, uśmiechnął się tylko i mocno przeciągnął. Reszta, dzięki uprzejmości Jace'a, jeszcze spała. Wstał, by rozprostować kości, ale zrezygnował z zakładania pancerza. Miał chwilowo dosyć tego żelastwa, a perspektywa spędzenia dnia po prostu w spodniach i koszuli była jak spełniające się właśnie marzenie. Ubrał się, założył pas z bronią i profilaktycznie wyciągnął też łuk. Pierwsze kilka minut upłynęło mu na rozgryzaniu Laury i Jace’a. Spali razem, co było nowością, a wojownik zaczął snuć domysły, co też robili wczoraj przez niemal cały dzień.
~ Czyżby jednak się zdecydowała? Nie… To niemożliwe… ~ Szybko porzucił niechcianą myśl, gdyż na krawędzi wzroku dostrzegł ruch. Natychmiast zwrócił wzrok w tamtym kierunku, ale nie udało mu się niczego dostrzec. Wpatrywał się jeszcze jakiś czas w to miejsce i uświadomił sobie, że popełnia błąd. Ktoś już kiedyś mówił mu, jak należy wypatrywać tych, którzy starają się przemykać ukradkiem. Chwilę zajęło mu odnalezienie właściwego wspomnienia.



Mikel znowu siedział na ławce z nieznajomym, na którego chyba nikt poza nim nigdy nie zwracal uwagi. Rozmowa jak zwykle toczyła się wokół przygód z młodości żebraka. Młodzieniec często zastanawiał się, czy cokolwiek z tego jest prawdą, ale mimo to korzystał z każdej okazji by posłuchać nowych historii. Tym razem włóczęga opowiadał o tym, jak w czasie warty, dzięki swojej spostrzegawczości udaremnił atak, który mógł dla drużyny okazać się katastrofalny w skutkach.

- Nie mieli z nami szans w otwartej walce i dobrze o tym wiedzieli. Po tygodniu pościgu stracili prawie połowę ludzi i musieli sięgnąć po desperackie kroki. Zaatakowanie nas w środku nocy miało spore szanse powodzenia, niemniej…- zawiesił głos, żeby dodać dramatyzmu - Trafili na moją wartę. Nie mogło im się powieść. - nieznajomy zaśmiał się głośno.

-Jak to nie mogło im się udać? Przecież każdego można zaskoczyć! - chłopak podejrzewał, że za chwilę usłyszy jakąś bajkę o przenikaniu wzrokiem przez przeszkody, czy coś równie absurdalnego.

-Spokojnie, spokojnie młodziku! Oczywiście, że mnie też można zaskoczyć, ale jest to trudniejsze niż w przypadku większości ludzi. Chcesz wiedzieć czemu? - Chłopak tylko pokiwał głową w odpowiedzi. Równie dobrze mógł nic nie robić. Starzec i tak dokończyłby historię.

-Większośc ludzi popełnia kilka podstawowych błedów, starając się kogoś wypatrzeć. Pierwszy… - uniósł w górę palec - ... to spoglądanie tylko przed siebie. Mało kto patrzy w górę. Jeśli chcesz się ukryć i masz możliwość wleźć ponad ścigającego, warto spróbować. Kolejną sprawą jest wybór miejsca wartowania. - drugi palec dołączył do pierwszego. -Nie pełnij nigdy warty na terenie obozu. Ognisko zdradza Twoją pozycję i to, w którą stronę spoglądasz. Łatwo Cię wtedy wymanewrować. Zamiast tego odejdź kawałek w zarośla, tak by obóz był w zasięgu wzroku i Twojego głosu, ale nie na tyle daleko, żebyś nie mógł zareagować. Ten aspekt ma jeszcze dodatkową zaletę. Twoi prześladowcy mają wtedy dwa cele w różnych miejscach, zamiast jednego. Jeśli coś pójdzie nie tak, to nadal masz szansę uciec i sprowadzić pomoc.- Przerwał by zorientować się czy chłopak nadąża. Uznał, że może kontynuować i wyciągnął trzeci palec w górę. - Ostatnia, być moża najwazniejsza podpowiedź dla wartownika. Oczy widzą nie tylko kolory. Widzą też ruch!

Mikel był skołowany. Ostatnia podpowiedź nie miała dla niego sensu. Przecież to, co właśnie powiedział włóczęga było oczywiste. Zastanawiał się czy po prostu przytaknąć czy przyznać się, że nie rozumie. Zdecydował się na to drugie.

-Zawiódłbym się na Tobie, gdybyś udawał że pojąłeś co mam na myśli. Nie przejmuj się swoją niewiedzą. Większość dorosłych też nie miałaby pojęcia, o co mi chodzi. Już tłumaczę. Skup się bo nie będę powtarzał.- Wziął głęboki oddech i wyjaśnił. - Oczy widzą inaczej w nocy i w dzień. Zauważ, że gdy słońce zajdzie to trudno Ci rozróżnić kolory w ciemności. Wszystko jakby przesuwa się do szarości. Nocą oczy bardziej reagują na ruch. Podam przykład. W ciemności, w lesie łatwiej zauważysz ruszającą się gałąź niż mężczyznę w zielonym płaszczu skradającego się w Twoją stronę z nożem, który przed chwilą ją potrącił. Kolor odzienia i liści jest podobny. Nocą niemal nie do odróżnienia. Nie znaczy to, że go tam nie ma. Możesz patrzeć prosto na niego i jeśli będzie trwał w bezruchu to masz małą szansę, żeby go dostrzec. Oko wychwyci jednak ruch gałęzi. Hmmm… I co teraz? Wiesz już gdzie jest, ale go nie widzisz. Możesz zrobić dwie rzeczy. Zacząć wpatrywać się w tamto miejsce, a on, jeśli ma choć trochę oleju w głowie, nawet nie drgnie i poczeka, aż jego partner zajedzie Cię od drugiej strony, ewentualnie aż uznasz to za przywidzenie i dopiero wtedy zaatakuje. - Urwał, by sprawdzić czy wywarło to na chłopaku odpowiednie wrażenie. Widząc otwartą z zaskoczenia buzię postanowił nie trzymać go już w niepewności. - Jest jeszcze drugie rozwiązanie. Lepsze. Zacznij omiatać wzrokiem okolicę. Nie zatrzymuj się na niczym konkretnym, ale co chwila wódź wzrokiem przez punkt, w którym wychwyciłeś ruszająca się gałąź. Agresor będzie uziemiony. Zniecierpliwiony najprawdopodobniej spróbuje działać, kiedy obrócisz głowę w innym kierunku, dlatego staraj się mieć gałąź zawsze na krawędzi wzroku. Nie powiedziałem Ci jeszcze, ale obrzeża naszego pola widzenia są najbardziej wyczulone na ruch. Kątem oka zobaczysz, że ktoś zmienił pozycję nawet w dzień! Kogoś kto posiadł zdolność odpowiedniego omiatania wzrokiem ciężko jest zaskoczyć bez względu na porę dnia! Zapamiętaj to sobie. Kiedyś może Ci się przydać. No cóż pora już dziś na mnie. - włóczęga chciał odejść, ale chłopak złapał go jeszcze za ramię. Spojrzał pytająco. -[i] No tak… Nie dokończyłem historii… Będzie krótko. Zaszyłem się na drzewie jakieś dziesięć do dwunastu metrów od obozu. Zauważyłem, poruszenie w trzech różnych miejscach. Oni nawet nie spoglądali w górę. Po kilku sekundach wiedziałem doskonale gdzie są. Pierwszego zdjąłem strzałą tuż przed tym jak spadłem drugiemu na plecy. Z trzecim poradzili sobie już moi towarzysze. O nich opowiem Ci innym razem.



Pamiętał wszystko tak dokładnie, jak gdyby to było wczoraj. Dotychczas nie stosował się do tych wskazówek i właśnie zaczął się zastanawiać, czy nie popełniał wielkiego błędu. Postanowił spróbować. Na efekt nie musiał długo czekać. Omiatanie wzrokiem terenu pomogło mu zlokalizować królika, który skrył się w leśnym poszyciu. Zanim jednak sięgnął po łuk, zwierzę zdążyło uciec. Coś jednak po nim zostało. Głód i rozbudzony apetyt na świeże mięsko. Nie zastanawiając się długo, obudził śpiącego nieopodal Psotniczka.

- Zostań tu proszę i popilnuj jej chwilę. - wskazał ręką na śpiącą Emi. Wierzył w to, że misiek go rozumie. - Ja idę przynieść nam śniadanie.
Wrócił chwilę przed końcem swojej warty, niosąc ze sobą dwa króliki i zająca. Niestety nie był najlepszym kucharzem i jedyne co mógł zrobić to oskórować zdobycze i poczekać aż obudzi się Laura. Liczył na to, że nie będzie się już na niego gniewać.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 01-03-2019 o 08:32.
shewa92 jest offline  
Stary 01-03-2019, 17:21   #303
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Mikel był mniej więcej w połowie roboty z pierwszym królikiem, kiedy para magów opuściła jaskinię. Emi wstała chwile wcześniej i zamierzała zabrać się właśnie za drugą ze zdobyczy. Wojownik spojrzał na Jace’a i Laurę uśmiechnął się i skinął głową na powitanie.
-Miałem nadzieję, że wkrótce się pojawicie. Upolowałem nam coś do jedzenia, ale moje zdolności kulinarne… Trochę liczyłem na Ciebie siostra…
- Jak bardzo chcemy sobie dogodzić z rana? - Spytała bliźniaczka już mając parę pomysłów jak przyrządzić zająca wykorzystując zioła i grzyby zebrane przez troglodytów.
- Umiarkowanie - Emi z coraz większą irytacją oprawiała zwierzę. Trupa. Zwłoki. Potrząsnęła głową.
- Zabierzcie to lepiej ode mnie zanim zepsuje - fuknęła oddając niezgrabnie oprawionego królika.
- Już, już… - Laura odebrała mięso i wprowadziła swoje poprawki, z torby wyciągnęła woreczek z suszonymi ziołami którymi natarła oba króliki. Ze swoich racji wyjęła, też chleb i podała Jace’owi. - Podzielisz?
- Jasne
- chłopak wyciągnął ze swojego plecaka kozi ser i słoik ogórków kiszonych. Odłożył je w milczeniu na serwetce i zajął się parcelowaniem pajd chleba.
- Mogę schować na lepszą okazję... - dodał widząc minę Laury.
- Ja tam uważam, że okazja jest dobra. - uśmiechnęła się do niego doceniając starania. Wróciła się do Emi i Mikela by być może przedwcześnie ale zapytać: - Co teraz? Widziałam, że uprzątnęliście resztę ciał. Pewnie wypadałoby jeszcze trochę ogarnąć pomieszczenia zanim nasi przybędą.
Chłopak zastanawiał się chwilę co odpowiedzieć. Postanowił jednak ja zawsze postawić na prostotę.
-W zasadzie to mam pewien pomysł i chciałbym Was prosić o pomoc. Nie było Was wczoraj to jeszcze nic nie wiecie, ale zaczęliśmy z Emi pewien projekt. Chodzi o Psotniczka. Bardzo oberwał ostatnim razem. Chciałbym zrobić mu pancerz. W sumie to można powiedzieć, że już zacząłem, tzn już zaczęliśmy. - spojrzał w stronę Emi. - W sumie to liczyłem na to, że też trochę pomożecie. - ostatnie stwierdzenie zabrzmiało niemal jak pytanie. Laura zamyśliła się trochę. Pomysł nie był głupi ale sama uważała, że uprzątnięcie jaskiń przed przybyciem reszty była by lepsza. W końcu nie muszą widzieć śladów masakry jaka tutaj urządzili. I nie chodziło jej o zwłoki, ale ślady krwi, rzeźnie czy sadzawkę. Zaczęła żałować wyprawy w las poprzedniego las, może gdyby była na miejscu dałoby się ustawiać priorytety wcześniej. No ale ich nie było więc trochę odebrali sobie prawo do krytyki podjętych przez Mikela inicjatyw.
- Chcesz najpierw uruchomić kuźnie? - upewniła się bliźniaczka.
- To nie metal, aż tak sprawnej nie potrzeba… Gotować skóry trzeba i eee… no coś tam jeszcze. - Dopplerka skurczyła się zdając sobie sprawę że nie wie w sumie o czym mówi.
Wojownik uśmiechnął się i szybko wyjaśnił o co mu chodzi.
-Emi ma rację, ale tylko po części. Metalowa zbroja byłaby dla misia większą zawadą niż pomocą. Chcę mu wykonać prostą lamelkę. Hmm… jakby to… wiem! Coś jak skórzana zbroja łuskowa. Palenisko w kuźni może się przydać, ale w sumie równie dobrze możemy rozpalić ogniska w dowolnej sali. Faktycznie będzie dziś trochę gotowania. Widzicie tamten stosik? - Wskazał na zdobycze przyniesione z lasu usypane w sporą górkę obok jego posłania. W większości były to kwiaty, w tym mlecze, rumianek i dzikie indygo. Sporym uzupełnieniem była też kora brzozowa i dębowa, niewielka kupka jagód, a także pokaźna ilość pszczelego wosku - To będzie służyć za barwniki i zdecydowana większość ma dosyć charakterystyczny zapach. Mogłoby trochę pomóc na smród…
- Nie, nie odpowiem na żadne pytanie o tym jak wyglądała nasza wyprawa - bladolica podniosła palec do góry. Zaraz dołączyły pozostałe.
- Bzzz…- dłoń zaczęła krążyć niespokojnie w powietrzu a na twarzy dziewczyny pojawił się chytry uśmiech.
Jace uważnie świdrował Doplerke wzrokiem, jednak nie skomentował słowem. Zrobiła to Laura:
- Nie chcesz odpowiadać zanim zaczęliśmy pytać...to dopiero podejrzane.- Nie drążyła jednak tematu, zamiast tego wróciła do pomysłu Mikela. - Obawiam się, że jeśli zaczniesz oprawiać skóry z ziołami w głównej sali, zostanie ci sala, która będzie śmierdziała jeszcze gorzej niż poprzednio. Zwłaszcza, że w sali obok rosną te mocno śmierdzące grzyby. Te zapachy się tylko wymieszają... - Wyjaśniła Laura dodając - może będzie lepiej to robić na zewnątrz albo w kuźni.
- Nie wiem. Nie znam się. Myślałem o tym, żeby pojedyncze barwniki robić w osobnych grotach, ale skoro uważasz, że to się nie uda to zrobimy to na powietrzu.
- Wodę też trzeba oczyścić. Śmierdzi i ten szlam w niej pływa. Nie wiem jak ty w niej nurkowałeś - Emi rzuciła do Mikela po czym kontynuowała - No ale mogę zacząć od rzeźni aby potem łatwiej było.
- To dobry pomysł bo jeśli najpierw oczyści się jeziorko w potem rzeźnie to wszystko i tak spłynie na nowo do jeziorka.- Laura przekręciła zwierzynę nad ogniem, zapach opiekanego nad ogniem mięsa w ziołach rozeszła się po okolicy. - Mikel w czym będziesz potrzebował pomocy przy tej zbroi?
-W sumie są dwie rzeczy do zrobienia. Możliwe, że nie dam rady cały czas doglądać barwników i dokładać do ognia. Mogłabyś rzucić na nie od czasu do czasu okiem?
Laura przytaknęła w zgodzie. Raczej nie zmieni to niczego jak co jakiś czas przyjdzie zmienić brata. - Ktoś chce bardziej krwiste? - Spytała zdejmując jedynego zająca z ognia.
- Dzięki, ja poczekam na coś bardziej wypieczonego. Wracając do tematu… Jeżeli będziecie mieli chwilę to przydałaby się też pomoc w wykrawaniu odpowiednich fragmentów skóry. Mamy do przygotowania jakieś dziewięćdziesiąt do stu, może stu i dziesięciu sześciokątnych łusek. Powinienem dać sobie z tym radę sam, jeśli zacznę za chwilę i nie będę dużo odpoczywał, ale będę wdzięczny za każdą pomoc. - chłopak liczył na to, że jednak nie zostanie z tym sam. To była prosta ale cholernie żmudna robota.
- Moment to ustalmy najpierw jakieś najważniejsze rzeczy do zrobienia, by to jakoś zaplanować w czasie. By zaraz nie wyszło, że rzuciliśmy wszystko, by zająć się jedna mniej istotną rzeczą. - Zaproponowała Laura, kładąc mięso z powrotem na ogień.
- Siostra… Sama zapytałaś to odpowiadam. Teoretycznie poradzę sobie sam, ale jak ktoś mi pomoże to szybciej będę wolny i będę mógł pomóc Wam z resztą. Ehh… Po prostu chciałbym to skończyć przed powrotem Sulima… On nie jest z Pheandar, a bardzo nam pomógł… - tłumaczył się Mikel.
- Obiecałam, że ci pomogę i to zrobię. Podzielę czas pomiędzy łuski i sprzątanie. - Emi zaproponowała kompromis ze swojej strony. - Robienie jednej rzeczy przez cały dzień i tak jest strasznie żmudne. Zajmę się rzeźnią i potem do ciebie przyjdę. Pasuje?
Zwróciła się do czarujących.
-Wy zaś moglibyście posprzątać sypialnię trotów dzisiaj. Nawet jak nie zdążymy wszystkiego oczyścić, to będzie gdzie spać.
Psionik spojrzał wymownie na Emi, nie komentując jej słów, choć nie ukrywał, że nie uważał sytuacji z poprzedniego dnia za niebyłą.
- Nie rozumiem, dlaczego zrobienie pancerza dla Psotnika, tym bardziej bez wiedzy Sulima, jest ważniejsze niż ogarnięcie jaskini przed przybyciem naszych rodzin. - zwrócił się do Mikela z pozoru spokojnie. Motywacja wojownika stanowiła dla niego zagadkę, ale nie chciał wszczynać o to awantury z samego rana.
-To nie jest tak, że to jest ważniejsze. Jaskinie są duże i będzie przy nich tyle roboty, że nie wiem, ile nam się zejdzie - jest nas tylko czwórka. Jak reszta dotrze, to będzie znacznie więcej rąk do pracy. Robiąc pancerz przynajmniej wiem, ile mi się zejdzie, a Psotnikowi przyda się ochrona, jeśli coś nas tu zaatakuje. - odpowiedź była spokojna i przemyślana.
- Nie żeby coś, ale jakoś wytrzymali nocleg na bagnach, a tam nic nie zrobiliśmy. Będzie dobrze. Nikt się na nas nie obrazi, myślę. Ponarzekają cojanwyżej - Emi uśmiechnęła się łagodnie.
- Jest ważniejsze, skoro chcesz się za to zabrać w pierwszej kolejności. - Beleren zignorował Doplerkę ponownie zwracając się do wojownika:
- Wątpię, by cokolwiek nas tutaj zaatakowało w ciągu najbliższych dni, a w szczególności takiego by zagrozić Psotnikowi. Troglodyci wyczyścili okolice w naturalnych drapieżników, jedyne co słyszeliśmy to odległe wycie wilków, ale... - Jace przełkął kęsa - …to nie moja sprawa.
-A zdążymy wszystko przygotować, zanim tu dotrą? To co sam, sprzątałbym cztery dni, z pomocą Irvana i Rufusa pewnie da się zrobić w jeden. Z robieniem pancerza to tak niestety nie działa. Przygotowywanie barwników ma swój czas, utwardzanie skóry też. Żadna ilość pomocników nie przyśpieszy tych czynności w znaczącym stopniu. Skrócić da się tylko przygotowania i zbieranie materiałów. - widać było, że chłopak doskonale wie, co mówi. - Poza tym jak będę bardzo potrzebny przy czymś innym to przecież pomogę.
- Jasne. - mruknął psionik.
- Myślę, że odbiegliśmy od tematu, ale nie ważne. - Laura zdjęła mięso z ognia było już wystarczająco wypieczone i podała towarzyszom. - Mogę zająć się oczyszczeniem miejsca gdzie spali troglodyci, ale z uwagi co tam rośnie nie nastawiałbym się, że ktoś tam będzie robił sypialnie.
Emi odetchnęła w duchu.
- Dobra. Możecie rozwalić te grzyby…. Chyba, że są jadalne. Jak nie to won z nimi. Ja się zajmę brudną robotą i wywalę resztki zwierząt z rzeźni i umyję tyle ile się da. Niech Mikel już zacznie sobie gotowac co trzeba, a w między czasie wyjmiemy truchła krabów z sadzawki. Co potem się zobaczy. No, myślę, że możemy salę tronową w ogóle olać. Tych czaszek nawet w miesiąc nie uprzątniemy. A teraz smacznego i do roboty!
Mikel skinieniem głowy podziękował siostrze za posiłek i uśmiechnął się smutno. Nie tak wyobrażał sobie tą rozmowę i wspólne śniadanie. Miał nadzieję, że to będzie dobra okazja do pogrzebania topora wojennego i zacieśnienia więzi drużyny. Liczył na to, że następnym razem pójdzie nieco lepiej.
 
Asderuki jest offline  
Stary 02-03-2019, 21:57   #304
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
W jaskini trudno było stwierdzić kiedy nastaje ranek, jednak kręcenie się Mikela przed jaskinią obudziło Jace'a wczesnym rankiem. Gdy chłopak objął ostatnią wartę ustawił mentalną czujkę przy wylocie do jaskini i wrócił na posłanie. Całość trwała kilkanaście minut podczas których psionik odrywał swoją jaźń dzieląc ją na drobny, astralny obraz siebie, który obserwował wejście, gdy ciało odpoczywało.

Dlatego też poranny ruch przed jaskinią wybudził Jace'a, który nie mógł już zasnąć. Przez chwilę leżał jeszcze wtulony w wiedźmę korzystając z faktu, że jej pośladki idealnie wpasowały się na jego miednicy, a dłonie idealnie leżały na właściwych kształtach. Chwila przeciągnęła się w drugą, a potem trzecią, jednak ruch na zewnątrz stał się nieprzyjemnie irytujący.

Chłopak rozproszył czujkę i wstał starając się nie obudzić wiedźmy. Wieczorem, gdy wracali do jaskini Jace nie wykonał swojej codziennej porcji ćwiczeń relaksacyjno-rozciągających, dlatego w poranne włożył więcej wysiłku. Znów poruszał się zwinnie, niczym kot przechodząc ze stania na rękach w mostek, w stanie z powrotem na nogach. Całość trwała dobre pół godziny i po raz pierwszy od jakiegoś czasu ćwiczył sam. I było mu z tym dobrze. Nie miał ochoty widzieć Emi, nawet jeśli ich wspólne ćwiczenia zwykle były milczące.

Przebrał się i odświeżył czekając na Laurę i razem wyszli na zewnątrz.



Śniadanie dokończył w milczeniu. Wydawało się, że pomimo wspólnej historii, wspólnych korzeni, drużyna miała kompletnie priorytety. Jace nie miał ochoty wdawać się w kłótnie, ani tym bardziej pouczać innych. Zwrócił jedynie uwagę na zbyt zgodne potakiwanie Emi, jednak nie poświęcał temu zbyt dużej uwagi. Zjadłszy, zabrał leżące nieopodal gałęzie pełne zielonych liści i ruszył z powrotem do groty. Smród był okropny, ale pozbycie się troglodytów dawało szanse, że jaskinie uda się oczyścić z zalegającego odoru. Kamienie trudno przyjmowały zapachy, więc istniała szansa, że po powrocie druida uda się przedmuchać całe groty w jeden dzień.
Stanął na środku pomieszczenia, które poprzedni właściciele zaadoptowali na sypialnie. Stalaktyt na środku rozbłysł wściekłym blado-niebieskim światłem, które płonęło nierównomiernie. Jace wziął głęboki oddech uspokajając siebie i blask. Omiótł wzrokiem grotę. Całość wyglądała dość dobrze, po środku palenisko z osmolonymi kamieniami, w alkowach prymitywne posłania, wszędzie brud i nieporządek. Na ścianach porastał śmierdzący, ale dość smaczny grzyb. Skupił się na swojej złości jaka pozostała mu po śniadaniu i rozpostarł ręce. Kamienie powoli zaczęły drgać, najpierw niepewnie, później coraz mocniej. Po chwili jeden z nich wystrzelił w powietrze uderzając w ścianę na przeciwko.

Jace ponownie opanował emocje skupiając się jeszcze raz na kamieniu. Tym razem poszło lepiej. Wszelkie głazy i palenisko powoli uniosło się w górę i opadło przy wejściu do groty. Chwilę później posłania niesione niewidzialną siłą zaczęły unosić się w powietrzu w kierunku wyjścia do groty, by ostatecznie opaść na kamieniach. Całość szła dość sprawnie, choć niezbyt szybko. Gdy uprzątnął wszystko w ruch poszły gałęzie, które tańcząc wokół po całej jaskini zaczęły zamiatać wszelki brud i sadzę z groty. Bardziej przydatna byłaby prawdziwa miotła, ale nikt nie mógł przewidzieć, że takowa będzie potrzebna.


Gdy skończył, miał przed sobą górę śmieci wielkości prawie metra. Spojrzał na nią. Kącik ust uniósł się lekko w górę, oczy rozbłysły na moment czystym błękitem gdy całość uniosła się w górę i ruszyła ku wyjściu.
Jace wyprowadził śmieci kawałek za jaskinie nie poświęcając żadnej uwagi Mikelowi i Emi zajętymi przygotowaniem materiałów do zbroi Psotnika. Zrzucił wszystko do dołu w pobliżu jaskini, ledwie widocznej w gąszczu paproci i wrócił do jaskini. Przez chwilę zastanawiał się co dalej? Laura zajmie się grzybem, więc to mu odeszło, jednak nadal podłoga była brudna. Trzeba było ją umyć i osuszyć. Jace skierował swoje kroki do groty z wodą, gdzie na dnie leżały zwłoki krabo-podobnych potworów. Hmm, wypadałoby oczyścić też wodę. Westchnął. To powinna być robota dla Mikela. Wyciągnął rękę w kierunku wody. Na początku nic się nie działo. Ktoś postronny mógłby uznać, że to nie ma sensu, jednak po chwili na tafli wody pojawiły się fale, bąble wodne, i małe wiry. Z wody zaczęły wychodzić po kolei ciała "krabów", a potem starego topielca. Jace odkładał ciała po kolei na brzegu jedno na drugim, a później ponownie uniósł je niczym na niewidzialnej taczce i wyniósł z jaskini.


I tym razem nie skomentował poczynań wojownika i doplerki, choć upewnił się, żeby zwłoki były przez nich doskonale widoczne. Potrzebował je zrzucił gdzieś z dala od groty, tak, by rozkładające się ciała nie truły powietrza i nie były znalezione przez dzieciaki z Phaendar.

Znalazł takie miejsce 15 minut drogi od jaskini w naturalnym usypie pod powalonym drzewem. Kolejne 20 minut zajęło mu zakopywanie wszystkiego świeżą ziemią. Czuł stróżki potu na skroniach, gdy niewidzialne siły przesuwały coraz to większe grudy ziemi i kamieni, jednak czuł niesamowitą satysfakcję z kontroli jaką posiadał. Był w stanie kontrolować moc z bardzo dobrą precyzją, taką jakiej nigdy wcześniej nie miał. Skoncentrowanie swoich emocji w konkretnym punkcie w przestrzeni pozwalało osiągnąć niebywałe rezultaty.

Po skończonej pracy usiadł na chwilę odpocząć. Wokół niego las tętnił życiem. Ptaki świergoliły w koronach drzew poruszanych łagodnym wiatrem. Tym samym, który owiewał jego twarz ciepłym powietrzem. Słońce przyjemnie świeciło. Jace uśmiechnął się zapominając przez chwilę o całym świecie. Tak, to było całkiem niezłe miejsce na przetrwanie. Na pewno nie docelowe, ale na jakiś czas powinno być w porządku.


Gdy znalazł się z powrotem w jaskini zastał Laurę kończącą sprzątanie grzybni ze ścian. Uśmiechnął się do niej. Odwzajemniła uśmiech, choć jej robota nie należała do najprzyjemniejszych. Grzyb śmierdział wystarczająco źle jak rósł, jednak odrywany od ścian roznosił niemiłosiernie paskudny odór. Mimo to Beleren podszedł do dziewczyny przytulając się na moment. Krótka wymiana czułości i wrócili do swoich prac. Jace zaczerpnął wody z podwodnego strumienia odpowiednio profilując niewidzialną siłę, a następnie rozlał ją w uprzątniętej już grocie. Gałęzie ponownie poruszyły się ścierając na mokro całą podłogę. Z magicznej torby mężczyzna wyjął kilka starych szmat hobgoblinów, które posłużyły za szmaty, które snując się powoli po podłodze niczym galaretowaty sześcian na dole froterowały podłogę.
Wreszcie grota była uprzątnięta. Beleren odetchnął zmęczony. Mimo tego, że nie musiał pracować fizycznie, to czuł cały wysiłek spowodowany mentalną kontrolą nad magią. Ktoś z zewnątrz mógłby uznać, że magowie mają fajnie, nic nie muszą, wszystko za nich robi magia, ale byłoby to zbytnie uproszczenie. Magia nadal wymagała skupienia i kontroli, która była równie, jeśli nie bardziej męcząca niż wysiłek fizyczny.
Jace wyszedł z jaskini rozprostowując się i przeciągając. Niskie wejście zdecydowanie potęgowało uczucie zmęczenia przy każdym zgarbieniu się i próbie przeciśnięcia. Psionik znalazł nasłoneczniony kawałek ziemi na którym ponownie porozciągał całe ciało. Potrzebował tego tak samo jak nocą potrzebował snu.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 02-03-2019 o 22:03.
psionik jest offline  
Stary 03-03-2019, 00:47   #305
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Pomiędzy sprzątaniem, a pomaganiem przy zbroi, Emi wydawała się odrobinę nieobecna. Wychodziła co chwilę na zewnątrz wyrzucając w nowo powstałą gęstwinę resztki zwierząt licząc że natura sama sobie z nią poradzi i mimo wszystko nie będzie bardzo do nich zalatywać. W końcu przysiadła obok Mikela aby odpocząć. Kiedy złapała trochę oddechu zagadała:
- Po wczorajszym podejrzewam, że wolałbyś abym została w swojej obecnej formie jak przyjdzie reszta, co?
-Myślałem o tym. Nie wiem Emi. Nie chcę Cię do niczego zmuszać ale… - chłopak wydawał się być niepewny swoich słów - Myślę, że powinnaś się odkryć przynajmniej przed Aubrin.
Emi westchnęła ciężko.
- Zastanowię się. Zastanowię… - zamilkła na moment tylko po to aby na jej twarzy pojawił się zadziorny
uśmiech.
-... W końcu nie chcemy chyba aby uznali cię za gustującego w mężczyznach jak tak będziemy znikać od czasu do czasu co?
-A będziemy? - zażartował Mikel. - Powiedz mi… Chcesz się dalej ukrywać?
- Phah! Z mojej perspektywy to bardziej pytanie czy dalej chcę się obnażać. Rzadko kiedy używałam swojej prawdziwej formy. To co teraz robię… po raz pierwszy tak długo nie noszę żadnego przebrania - dziewczyna nie odpowiedziała na żart bardzo dobrze wiedząc że na pewno będą.
-Wiem, że to nie moja sprawa, ale może powiesz mi czemu? - mówił cicho, spokojnie. Oderwał się na chwilę od pracy i spojrzał na dziewczynę, czekając na odpowiedź.
- A ty lubisz chodzić nago? Nie, czekaj złe pytanie - dziewczyna zaśmiała się - To jestem ja. Dla mnie to niewyobrażalne jak wy możecie żyć tylko z jedną twarzą, jednym ciałem. To jest… koszmarnie ograniczające. Tak jakbyś nie zmieniał ubrania nigdy w życiu. Bleh.
Mikel pokiwał głową i postanowił ciut odbiec od tematu. - To “bleh” było o mnie? Wczoraj Ci jakoś nic nie przeszkadzało… - z trudem udał, że słowa dopplerki mocno go dotknęły.
Dostał kuksańca.
- Nie cwaniakuj. Oczywiście, że nie o ciebie chodziło. Ech… muszę wracać do sprzątania. Przyjdę jak skończę i ci pomogę.
-Jasne. Zmykaj szelmo! - uśmiechnął się i wrócił do pracy.

Kiedy wróciła w ciemności jaskiń zapaliła magiczny kamień, pożyczony wcześniej od Mikela. Póki siedział na zewnątrz nie potrzebował go. Chodzenie w te i z powrotem było monotonne. Nawet jeśli nie ciężkie, to po prostu nudne. Ale nie było powodów aby narzekać. To naprawdę była miła odmiana od szwendania się po lesie i pilnowania swoich pleców. Trochę jak sprzątanie w domu. Ojciec lubił porządek. Swój porządek. Czasami cieszyła się, że nocowała razem z resztą dzieciaków gdzie indziej zamiast w domu. Kłamstwo na kłamstwie. Niby jedna z sierot, a jednak wcale nie. Ponoć tak samo samotna, ale zupełnie inaczej. “Pamiętaj, nigdy nie zaakceptują”.
Na uwięzi strachu o życie. Na uwięzi strachu przed bólem. Na uwięzi…

Tak niewiele żądam
Tak niewiele pragnę
Tak niewiele widziałem
Tak niewiele zobaczę
Tak niewiele myślę
Tak niewiele znaczę
Tak niewiele słyszałem
Tak niewiele potrafię…

Słowa piosenki jaką śpiewali razem razem stłoczeni na strychu domostwa. Starsi i ambitni zasiewali ziarno buntu i nadziei dla młodszych. Tak dawno jej nie śpiewała.

Wolność kocham i rozumiem
Wolności oddać nie umiem
Wolność kocham i rozumiem
Wolności oddać nie umiem
Tak niewiele miałem
Tak niewiele mam
Mogę stracić wszystko
Mogę zostać sam
Wolność kocham i rozumiem
Wolności oddać nie umiem...

Nie śpiewała głośno. Nie potrzebowała słuchaczy. Z resztą jakoś podejrzewała, że Jace i Laura po wczoraj i po dzisiejszym poranku mogliby nie zrozumieć. Tak zwyczajnie. Dzięki tej piosence jednak praca szybciej schodziła.
“Wolność za Wolność” - przypomniała sobie. Och, cóż za nieoczekiwana wolność. Pełna bezkresnego lasu i równie bezkresnej armii hobgoblinów. Da radę. Przetrwa i będzie dalej żyć. A potem wróci do Kaer Magha i dokończy co powinna.
- Desno miej mnie w opiece. Nie pogardzę odrobiną szczęścia - uśmiechnęłą się do tych słów.

***

Popisy Jace’a były czymś na tyle zaskakującym, że Emi zaprzestała na moment wycinania skór. Pomijając widok jakim były unoszące się w powietrzu ciała skorupiaków to wciąż pozostawała obawa jak po tym będzie się zachowywał.
~ Jakież to niesprawiedliwe. Wystarczy mu myśl aby skruszyć skałę, ale wystarczy słowo aby skruszyć jego spokój. ~ pomyślała kiedy znikł za drzewami. Każde z nich było inne i wyglądało na to, że ich różnice zamiast uzupełniać się z ich mocnymi stronami tylko sobie przeszkadzały. Może jak przybędzie reszta, chwila odpoczynku od siebie pomoże im odnaleźć nieco wewnętrznego spokoju. A ją czekała decyzja i wszystkie konsekwencje z nią związane.

***

Jace się uwijał ze swoja mocą znikając w głuszy. Kiedy wracał, zanim wyszedł z głównej groty kierując się w kolejną odnogę dopplerka zatrzymała go wychylając się z bocznego korytarza. Wyglądało jakby dziewczyna czekała na niego ukryta w cieniu niczym złodziej polujący w ciemnej alejce na niespodziewającego się przechodnia.
- Możemy porozmawiać?
- Możemy - odpowiedział chłodno.
Kiwnęła głową wskazując aby przeszli do bocznej groty. Chłopak wzruszył ramionami ale ruszył we wskazanym kierunku. Oparł się o ścianę jaskini całym ciałem podświadomie wskazując, że wolałby znaleźć się gdzieś indziej.
- Słuchaj… - dziewczyna szukała odpowiednich słów co w obecności potrafiącego czytać w myślach mogło wcale nie być najlepszym pomysłem.
- Widzę, że moje wczorajsze słowa zrobiły większe spustoszenie niż bym chciała. W ogóle nie zamierzałam… - Ten bełkot do niczego nie mógł zaprowadzić i Emi to zauważyła. Zreflektowała się prostując nie pozwalając chłodnemu spojrzeniu jej towarzysza zgnieść jej ducha.
- Przepraszam.
Chłopak westchnął. - Pewnie nawet nie wiesz za co? - spytał zrezygnowany. - Nie powinniśmy się… ja nie powinienem… - zamilkł. Mimowolnie zmienił mowę ciała na nieco mniej zamkniętą. Nadal nie ufał w pełni słowom dziewczyny, ale był to krok w dobrą stronę.
- Dobrze, uznajmy, że wczorajsza sytuacja się nigdy nie wydarzyła, ok? - spytał.
Emi zmrużyła lekko oczy zastanawiając się czy powinna pozwolić tak załatwić sprawę.
- Może lepiej nie. Jeszcze znów zrobię coś podobnego - zauważyła lekko się uśmiechając na próbę. - To miał być żart, który ewidentnie uraził Laurę bardziej niż się spodziewałam. A potem… Ja nie rozumiem robienia sobie problemów. Jak mnie coś męczy to wolę coś z tym zrobić niż żeby mnie męczyło.
Zamilkła na moment po tej chwili szczerości.
- Domyślam się, że to dla was inaczej wygląda… daliście to wyraźnie do zrozumienia.
- Wątpię czy zrozumiesz. - odpowiedział psionik zupełnie neutralnie, bez wyrzutów. - Nie będę mówić za nią, ale mnie to nie śmieszy. Nie znajduje nic zabawnego w tej sytuacji, ani… - zawahał się na dosłownie moment - … w uprzedmiotowieniu kogokolwiek, szczególnie w taki sposób. -
Emi faktycznie spojrzała na niego bez zrozumienia.
- Uprzedmiotowieniu? Nie nazwałam Cię… Ale… - urwała.
- Może faktycznie nie zrozumiem. Będę o tym pamiętać. Postaram się tego nie powtórzyć.
- W porządku. - odpowiedział spokojniej. - Empatia jest czymś czego podobno można się nauczyć. - wzruszył ramionami samemu nie będąc mistrzem zrozumienia innych. Uścisnęli sobie rękę na zgodę. Jace przytrzymał ją odrobinę dłużej niż należało przedłużając o ułamek sekundy dotyk.
- Dobrze, zatem wracam do pracy, tamta grota nie jest jeszcze skończona. - dodał odchodząc.

Emi zamierzała jeszcze porozmawiać z Laurą, ale widząc ją w ferworze pracy pospiesznie się wycofała. Lepiej było jej nie przeszkadzać
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 04-03-2019 o 14:44.
Asderuki jest offline  
Stary 03-03-2019, 10:51   #306
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura po dosyć gorzkim śniadaniu ruszyła w stronę przyszłych pomieszczeń sypialnych. Grzyby dawały do wiwatu swoim odorem ale wiedźma nie miała ochoty znowu wdawać się w dyskusje. Miała usunąć je ze ścian i to zamierzała zrobić. Mimo że sama uważała, że powinni je zatrzymać dla zapasu pożywienia nie zamierzała wdawać się w kolejna czczą dyskusje.
Kiedy Jace usuwał stare posłania Laura poszła do spiżarni po kosze. Kazali jej pozbyć się grzyba ale zamierzała zebrać wszystkie owocniki inne działanie było zwykłym marnotrawstwem.

Każda alkowa była traktowana oddzielnie. Po usunięciu owoców dotykała skałę a magia zamrażającego dotyku niszczyła grzybnie. Po pewnym czasie ten czar się skończył i musiała ograniczyć się do czaru przyspieszającego rozkład, ten nie był tak skuteczny i Laura wiedziała, że kolejnego dnia powinna przyjść i poprawić zniszczenia mrozem.

Cztery pełne wielkie kosze grzybów i zebrane przez cały dzień i wyniesione do spiżarni. Mimo obietnicy Laura nie znalazła przy tym ani odrobiny czasu by wpaść zgodnie z obietnicą do Mikela. Skończyła wieczorem z mała przerwą na zjedzenie czegoś. W odróżnieniu od reszty nie miała w zwyczaju robienia sobie przerw zanim nie skończyła wszystkiego co miało być zrobione. Wieczorem padła jak zabita mrucząc coś o ostatniej warcie.
 
Obca jest offline  
Stary 04-03-2019, 09:54   #307
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację
Msiopancerz


Mikel zaraz po śniadaniu zrobił szybką listę rzeczy do zrobienia. Chciał wyrobić się z pancerzem do końca następnego dnia, ale już teraz wydawało mu się to niemożliwe. Jednym z powodów było to, że w całym kompleksie udało mu się znaleźć tylko dwa kotły, które mógłby wykorzystać do barwienia skórzanych łusek, które musiał jeszcze wyciąć. Nastroje panujące przy śniadaniu, przekonały go do samodzielnej roboty. Oczywiście, jeśli ktoś pomoc zaoferuje, nie zostanie ona odrzucona, ale nie liczył na wiele. O ile praca z ziołami i woskiem nie była zbyt angażująca, o tyle potrzebował jakiejś sprytnej metody, żeby przyspieszyć wycinanie odpowiednich kształtów w materiale. Postanowił od tego zacząć.

Pierwszym krokiem było znalezienie przynajmniej dwudziestocentymetrowego kawałka drewna, grubego na tyle, żeby można było do boku wbić gwóźdź. Przeszukanie gruzowiska zajęło chwilę, ale efekt był zadowalający. Z grubsza kwadratowy kawałek, prawdopodobnie resztki krzesła będącego kiedyś na wyposażeniu kuźni, spełniał wymagania lepiej niż cokolwiek, co chłopak miał nadzieję znaleźć. Wśród narzędzi, będących na wyposażeniu, udało się znaleźć odpowiednie do wyznaczenia wzoru łuski na drewnie. Tutejszy komplet różnił się jednak nieco od tych, z jakimi chłopak miał styczność dotychczas i dopiero po kilku próbach udało się osiągnąć zamierzony efekt. Gotowy sześciokąt wrzucił do kotła z wodą, który później miał wykorzystać do barwienia. Teraz czekała na niego nieco trudniejsza część zadania.

Pozbawił trzonka znaleziony, mocno zardzewiały nóż, chwycił go szczypcami i umieścił w palenisku, by rozgrzać materiał. Przygotował też kilka żelaznych zniszczonych narzędzi, których uszkodzenia były zbyt duże, by warto było je w ogóle naprawiać. Były następne w kolejce do przekucia.

Mniej więcej w tym momencie w warsztacie pojawiła się Emi. Chłopak nie do końca wiedział co myśleć o tej rozmowie. Nie potrafił sobie wyobrazić jak to jest przez całe życie udawać innych i tak rzadko być naprawdę sobą. ~ Może źle na to patrzę? Może ciągłe zmiany to istota jej bycia? Jeśli tak to jest bardziej kobietą niż jakakolwiek, którą znam. ~ zaśmiał się w duchu.
Na pytanie, czy pożyczy jej swój świecący kamień, odpowiedział twierdząco. Na razie i tak go do niczego nie potrzebował. Szybko pożegnał się z dopplerką, która pognała do swoich obowiązków i zabrał się do dalszej roboty.

Wyjął z ognia już mocno plastyczny nóż, umieścił na jego miejscu kolejny przedmiot i zabrał się za przekuwanie. Plan był dosyć prosty. Chciał okuć drewnianą formę odrobinę szerszą i zaostrzoną po wystającej stronie, żelazną listwą, a następnie wykorzystać ją jako formę do wycinania w skórze. Odpowiednio mocne dociśnięcie do materiału i identyczne “łuski” mogły spod jego ręki wychodzić już taśmowo. Niestety potrzebował prawie pół metra listwy, żeby wystarczyło na całość. Na szczęście materiału było dość, a praca należała raczej do łatwych i niezbyt męczących. Po mniej więcej godzinie uporał się z zadaniem i zadowolony z siebie sięgnął do plecaka, po wciąż niedokończoną butelkę miodu. Kilka łyków dla pokrzepienia i był gotowy działać dalej.

Po zwolnieniu paleniska zawiesił nad nim dwa kotły, zapełnione w trzeciej części wodą. Do jednego wsypał prawie całę zebraną korę, oraz kilka kawałków zwęglonego drewna, znalezionego w warsztacie. Wybuch, spowodowany przez Jace’a, szczęśliwie dostarczył materiałów. Drugi kocioł wypełnił kwiatami i jagodami. Tutaj również nie wsypał wszystkiego. O ile szary kolor był dosyć przewidywalny w przypadku brzozy, węgla i dębu bo wystarczyło dodać tylko trochę octu, by wszystko rozjaśnić, o tyle uzyskanie zieleni wymagało już dobrej proporcji niebieskiego i żółci. Dobrze było mieć coś w zapasie, gdyby barwa nie była od początku taka, jak oczekiwał. Po wstawieniu “zupy” na ogień, mógł spokojnie zabrać się za wycinanie, dolewając tylko co jakiś czas wody, żeby wszystko nie wyparowało, ale żeby mieszanka była możliwie najgęstsza.

Robota szła dosyć mozolnie, ale w dobrym kierunku. Najgorsze we wszystkim było tylko ciągłe chrupanie orzechów. Mikel wiedział, że jeśli ma skończyć przed powrotem Sulima, musi poświęcić swój dzisiejszy obiad, więc postanowił dojadać cały dzień właśnie orzechami. Czemu akurat zdecydował się na tak mało urozmaiconą dietę? Zamierzał wykorzystać łupiny do uzyskania brązu. Niestety to musiało poczekać do jutra.

Mniej więcej połowę dnia pracował sam. Z nudów miał już ochotę gryźć ściany. Kiedy na poważnie zastanawiał się nad tym, żeby rzucić wszystko w cholerę, dołączyła do niego Emi. Chwilę pożartowali i chłopak szybko przekazał dziewczynie wycinanie. Miał już na tyle gotowych kawałków, żeby móc zacząć barwienie. Szarość wydawał się zbyt ciemna, ale wiedział, że na skórze wyjdzie zdecydowanie jaśnie, natomiast zieleń, po kilku korektach proporcji w trakcie gotowania, była idealna. Dbając, żeby w dalszym ciągu zachować minimalny poziom wody, dorzucił po czterdzieści łusek do każdego z kotłów. Zamieszał porządnie, poleciła towarzyszce by powtórzyła czynność za chwilę, a sam wyszedł z pomieszczenia i zaczął przygotowywanie ogniska w sali, gdzie walczyli z tym dziwnym śluzowatym sześcianem. W centrum postawił dwa tygle na improwizowanych stojakach i obłożył je wszystkim, co nadawało się do spalenie i było pod ręką. Za jednym zamachem pozbędzie się walających się wszędzie zniszczonych gratów i rozgrzeje naczynia. Wydawało mu się to dobrym pomysłem. W tyglach miał zamiar przetopić wosk, więc temperatura z ogniska powinna być więcej niż wystarczająca do tego celu. Wrócił do warsztatu po wosk. Zabrał dwie trzecie zebranego wosku i wodę. Obiecał Emi, że zaraz do niej wróci i znowu opuścił warsztat. Nalał wody do naczyń, odczekał aż zacznie się gotować i wrzucił łup zdobyty na pszczołach.

Reszta dnia upłynęła już dosyć przewidywalnie. Po trzech godzinach barwienia i odparowaniu większości cieczy w kotłach, dodali do nich stopiony wosk i gotowali całość do późnych godzin wieczornych, w międzyczasie zmieniając się przy wycinaniu łusek. Efekt końcowy był bardzo zadowalający. Mieli blisko osiemdziesiąt gotowych, utwardzonych fragmentów w różnych odcieniach szarości i zieleni. Efekt potęgowało to, że barwniki były nałożone nie tylko na skórę, ale i wymieszane z woskiem. To gwarantowało zdecydowanie dłuższą trwałość koloru.

Pozostało, przygotować jeszcze w podobny sposób brąz i będzie można zacząć składać pancerz. Ostrożne szacunki pozwalały założyć, że uwiną się ze wszystkim maksymalnie w ciągu najbliższych dwóch dni, plus ewentualnie dzień na poprawki. Przy dobrych wiatrach faktycznie zdążą przed powrotem Sulima. Po skończonym dniu pracy, Mikel udał się na poszukiwanie Psotniczka. Miał wyrzuty sumienia, że nie poświęcił mu ani chwili w ciągu dnia.

Misia udało się znaleźć nad sadzawką, którą dzień wcześniej chłopak okupował razem z Emi. Wyglądało na to, że ich kudłaty przyjaciel miał ochotę na ryby. Mikel uśmiechnął się i poczekał chwilę, żeby nie przeszkadzać mu w łowieniu. Następnie skorzystał z okazji, by wziąć kąpiel. Psotnik przyglądał mu się z brzegu, z zadowoleniem pałaszując to, co udało mu się upolować. Niedługo później, razem wrócili do jaskiń.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 04-03-2019 o 10:21.
shewa92 jest offline  
Stary 04-03-2019, 10:03   #308
DeDeczki i PFy
 
Sindarin's Avatar
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
XXIII dzień miesiąca Arodus, Fangwood, 22 dni po ucieczce z Phaendar

Minęły trzy dni od zdobycia jaskiń troglodytów, w czasie których drużyna rozdzieliła się, a każdy zajmował swoimi sprawami, osiągając nawet jako-takie efekty, zarówno ze sprzątaniem, jak i szykowaniem pancerza dla Psotnika. Pozostałym uciekinierom, powiadomionym przez zwierzęcych posłańców Sulima, dotarcie tu powinno zająć jeszcze około tygodnia, dlatego mieli czas na przygotowanie się, a także przemyślenie tego, co już zrobili, i co zrobią dalej. Czy mieli prawo zajmować leże jaszczurów? Czy było to właściwe? Czy postąpili jak, nie przymierzając, Żelazne Kły, czy może po prostu zlikwidowali zagrożenie ze strony ludożernych gadów, zanim ci zdążyli skrzywdzić więcej osób?
Mikel wyszedł właśnie z kuźni, by odpocząć przez chwilę od pracy, gdy usłyszał cichy rumot, a potem jakieś okrzyki od strony zabarykadowanego tunelu. Pobiegł w tamtą stronę, by zobaczyć jasne światło u wylotu tunelu – okazał się to być niewielki kamień, świecący jak pochodnia. Odgłosy były też już wyraźniejsze, dało się rozpoznać kobiecy głos słowa, wykrzykiwane raczej wesołym tonem.
- Ava'yorn! Aava'yorn! Talofa! Sälemetsiz! Ma nabad baa! Haalo! Wy tępe śmierdziele! –
Usłyszenie zrozumiałego języka przekonało w końcu chłopaka do sprawdzenia źródła okrzyków.

Po drugiej strony barykady czekała na niego niska, drobna postać o szarej skórze i ciemnych oczach, ubrana w dobrej jakości, chociaż trochę znoszony strój podróżny. Zmrużyła oczy na widok światła, którym przyświecał sobie wojownik.
- Sva annyo! Kii mitne... – urwała, kiedy przyjrzała się, do kogo mówi - Zaraz, a ty kto? Gdzie tamte śmierdziele? – zapytała zaskoczona, ale bez złości.

Sulim

Latać, cóż to była za przyjemność! Sulim nie pamiętał już, kiedy ostatnio mój spoglądać na Fangwood z góry. Puszcza wyglądała niczym wzburzone morze drzew, z falami w miejscu wzgórz i bardziej wyrośniętych dębów, a wszystko w kolorze soczystej, letniej zieleni, mieniącej się pięknie w świetle słonecznym. Żałował trochę, że nikt z jego towarzyszy nie może zobaczyć tego co on, poczuć wiatru w piórach, tej niczym nie skrępowanej wolności. Niestety, ta radość nie mogła trwać wiecznie, zaledwie po paru godzinach lotu czuł, że traci siły i lepiej wylądować, nim z powrotem przyjmie swoją naturalną formę. Był pewien, że kiedyś mógł spędzać, i spędzał, całe dnie w zwierzęcej formie - czemu teraz nie mógł? Kiedy przyjął już swą niską, krępą i brodatą postać, przypomniał mu się sen sprzed kilku dni, tam też widział puszczę z wysoka, mógł spojrzeniem objąć ją całą, a potem to zniknęło. A może zostało zabrane? Czy to w ogóle był tylko koszmar, czy może jakieś wspomnienie?

Dzięki swym zdolnościom Sulim był w stanie przemierzać leśne ostępy zdecydowanie szybciej sam niż ze spowalniającymi go towarzyszami. Przebycie większości drogi do chaty Kelocha zajęło mu zaledwie dwa dni zamiast prawie tygodnia. I właśnie wtedy, gdy wylądował i został mu może jeszcze dzień czy dwa wędrówki, usłyszał krzyki wielu osób i odgłosy walki dochodzące z oddali. To musieli być Phaendarczycy, do tego w niebezpieczeństwie!

Zanim zdążył dobiec na miejsce potyczki, było już po wszystkim. Klara Beleren leżała na ziemi, ze strzałą sterczącą z klatki piersiowej, jęcząc z bólu. Nad nią klęczał jej bliźniak Yan i ciemnoskóry Shagari, korzystający z jakiejś magii, by ją uleczyć. Pod drzewem obok siedział kolejny Beleren, Tezerret, przyciskając sobie jakąś szmatę do skroni, z której obficie sączyła się krew. Półorczy bracia, Rufus i Irvan, z Vitalem i krasnoludem Diethardem także byli mocno poranieni i obryzgani krwią. Był tu też Eric Dunkir, który oddychał z trudem, opierając się o swoją ciężką kuszę, ale Sulim zobaczył, że starszy mężczyzna uśmiecha się z zaciętym wyrazem twarzy.
A najwyraźniej miał z czego - dookoła rannych leżało sześć zabitych hobgoblinów, zapewne kolejny patrol. Czterech pocięto mieczami, a dwóch naszpikowano strzałami i bełtami. Jeden wydawał się wciąż ruszać, kiedy traper podszedł do niego i nachylił się z nożem myśliwskim w ręku.
- To za moją córkę, skurwielu - warknął, rozcinając mu gardło i pozwalając, by hobgoblin z obrzydliwym, bolesnym gulgotem udławił się własną krwią. Pozostali przyglądali się temu w ponurym milczeniu, dopiero po chwili zauważyli krasnoluda.
Eric od razu ruszył w stronę Sulima, na jego twarzy radość przeplatała się z zaskoczeniem i troską.
- Sulimie, co Ty tu robisz? Przecież wysłaliście nam wiadomość, że czekacie całe dni drogi stąd. Coś się stało? Gdzie są pozostali? -
 
Sindarin jest offline  
Stary 04-03-2019, 12:05   #309
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Mikel z podobnym zaskoczeniem przyglądał się niespodziewanemu gościowi.

-Śmierdziele są daleko stąd. Czego od nich chcesz i kim Ty w ogóle jesteś? - chłopak nie bardzo wiedział co zrobić i ile może powiedzieć nieznajomej istocie. To zdecydowanie nie była sytuacja, w jakiej mógłby się łatwo odnaleźć.
Po bliższym przyjrzeniu się chłopak wywnioskował, że jego rozmówczyni wygląda na gnoma, tylko o szarawej skórze. Kobieta chwilę milczała, jakby trawiąc odpowiedź wojownika, po czym wzruszyła ramionami.

- Pohandlować, jak zwykle. Novvi jestem - odparła, wyciągając do Mikela drobną dłoń - i Ciebie mogę zapytać o to samo, drągalu

-Mikel. Jeden z nowych mieszkańców. Czym handlujesz? - chłopak ciągle starał się zachować ostrożność.

Gnomka wyszczerzyła się w uśmiechu. - I to jest dobre pytanie! A co chcesz kupić? Mam całkiem sporo różnych towarów, w Podmroku wszystko sie przydaje - zapewniała, ale Mikel nie widział, żeby miała ze sobą cokolwiek poza ubraniami i kuszą zawieszoną na plecach.
Chłopak spojrzał na nią z wyraźnym zwątpieniem wypisanym na twarzy.

- Nie widzę, żebyś miała jakiekolwiek towary przy sobie. Jak chcesz w takim razie handlować?

- Mam swoje sztuczki - Novvi puściła oko wojownikowi, po czym jej spojrzenie opadło na szablę Mikela - Ładne ostrze. Chcesz lepsze? - schowała dłoń w pole swojego płaszcza, jakby grzebiąc w czymś głębokim, po czym wyciągnęła pięknie wykonany pałasz z lekko niebieskawej stali. Nie było szans, by mogła schować go pod ubraniem. -[i] O, taki mieczyk mam, magiczny nawet -

-Mogę?- Mikel wyciągnął rękę, by wziąć ostrze od gnomki. Oczy aż zabłysły mu z zachwytu, kiedy ta wyciągnęła broń. Na pierwszy rzut oka wyglądała bajecznie. Niestety spotykał się już z bronią wykonaną tak, że cieszyła wzrok, ale wyważenie praktycznie uniemożliwiało z niej korzystanie.

- Nawet nie myśl o ucieczce z nią - Novvi podała broń, która okazała się być zachwycająca nie tylko z wyglądu.
Chłopak obrócił się nieco, żeby zamach, który zamierzał wziąć w celu wypróbowania ostrza, nie został odebrany jako atak. Broń faktycznie bosko leżała w dłoni.

-Co byś chciała w zamian? - zapytał, chociaż wątpił, że ma coś równie wartościowego na wymianę.

- Na początek usiąść na zadku i spokojnie się potargować, a nie stać w tym tunelu. Śmierdziele zwykle płacili mi tymi ich klejnotami, ale nie jestem wybredna i towary też przyjmę.

- Jasne. Chcesz usiąść przy ogniu czy wolisz tutaj? Możliwe, że mam kilka rzeczy, które mogłyby Cię zainteresować. - Mikel poczuł nagły przypływ nadziei. Nie bardzo, chciał rozstawać z bronią, mimo że nie wiedział jeszcze czy będzie w stanie za nią zapłacić.

- Zawsze miło będzie się ugrzać
Chłopak zaprosił gnomkę gestem w stronę ogniska, ułożonego wokół tygla, w którym miał zamiar wytopić ostatnia część wosku. Brązowy barwnik z łupin orzechów, reszty kory i łusek cebuli już się gotował na palenisku w warsztacie.

-Poczekasz chwilę? Mam towary na wymianę w tamtym pomieszczeniu. - wskazał ręką w kierunku kuźni.

- Nic mnie nie goni - Novvi rozsiadła się, grzejąc przy ogniu.

Wojownik wrócił chwilę później z plecakiem oraz pancerzem zdobytym w jaskiniach. Żal mu było rozstawać się z tak pięknym wytworem rzemiosła, ale jego własny napierśnik spełniał funkcję ochronną podobnie, jeśli nie lepiej. Możliwe, że wyglądał gorzej, ale chłopak sam go wykonał i wiedział, czego może się po nim spodziewać.

- Co powiesz na to? - zapytał, chociaż wiedział, że to raczej nie wystarczy.
Gnomka oglądała go chwilę, mrucząc coś pod nosem. - Ładny, ale niemagiczny, mało - rzuciła twardo
MIkel tylko pokiwał głową. Tego się spodziewał. Wyciągnął z plecaka futerał po flecie, w którym trzymał ametysty. Otworzył go dyskretnie i wyciągnął sześć, które położył przed sobą.
Targowanie potrwało chwilę. Okazało się, że mimo dorzucania kolejnych kamieni do puli, a także innych drobiazgów, Novvi ciągle było mało. Zgodziła się za to, wymienić miecz za buty. Na szczęście Mikel nie zdążył się do nich jeszcze przyzwyczaić i nie wyrzucił starych. Kiedy stał się już posiadaczem nowego ostrza, przyszła mu do głowy jeszcze jedna rzecz.

-Masz może materiały kowalskie? - zapytał z nadzieją. -[i]Jeśli możesz to przygoyuj wszystko, co mógłbym wykorzystać do zrobienia pełnoprawnej Lamelki i jeżeli nie masz nic przeciwko to skoczę po towarzyszy, a przynajmniej po siostrę. Oni też mogą chcieć pohandlować. Widząc, że gnomka się zgodziła, pognał na górę by odszukać Laurę, Emi i Jace’a i jak najszybciej sprowadzić ich na dół. Przedstawił Novvi swoich towarzyszy i szybko dokończył zakupy.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 04-03-2019 o 12:39.
shewa92 jest offline  
Stary 05-03-2019, 19:35   #310
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Tym razem dopplerka postanowiła złapać wiedźmę zanim wpadnie w furię pracy. Po śniadaniu poczekała aż panowie sobie pójdą. Nawet ich do tego ukradkiem zachęcała jak próbowali zostać.
- Lauro… zanim zaczniemy sprzątać możemy porozmawiać? - zapytała niepewnie.
Wiedźma zestawiła swój mały kociołek z resztami gotowanego mięsa i zwróciła się do Emi. - To coś ważnego? Potrzebuje wymrozić dzisiaj kolejną parę grzybni i pewnie zająć się segregowaniem rzeczy w spiżarni.
Chłodne podejście towarzyszki jednak nie zniechęciło dopplerki.
- W związku z tym jak się zachowałam przedwczoraj i jak jak mocno na to zareagowałaś… chciałam przeprosić.
- Ah to…dziękuje za przeprosiny...choć już się tym zajęłam. - Wiedźma mówiła spokojnie, choć nie ukrywała zdziwienia. Wątpiła by Mikel, co dopiero Emi zdobyli się na taki gest. - ...więc myślę, że i tak nie macie już z czego szydzić…
- To nie było szydzenie - padła bardzo szybka odpowiedź. Trochę za szybka.
- To był żart. Nawet nie z ciebie czy Jace, a z sytuacji. Potem… - dopplerka urwała nie wiedząc czy powinna tłumaczyć się. Słowa jednak padły, a niedopowiedzenia działały znacznie gorzej niż źle powiedziane.
- Potem zaś wykazałam się brakiem empatii.
- Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz się ścieramy… ostatnie dni pokazują zdecydowanie, że nie jesteśmy idealną drużyną do podróży. - Wiedźma zaczęła ostrożnie stąpać po temacie. - Chyba czas najwyższy wyjść z założeniem że prędko to się nie zmieni i zacząć się do takiego stanu przyzwyczajać. Spróbuje następnym razem zachować więcej godności i być bardziej powściągliwa w moich reakcjach.
W odpowiedzi Emi uśmiechnęła się smutno. Zaraz zmieniła minę na pewniejszą z całym mnóstwem entuzjazmu. Wystawiła rękę przed siebie.
- Na zgodę?
Laura wystawiła swoją, nie była przyzwyczajona że ktoś chciał się z nią godzić. Ale w końcu życie to próbowanie nowych nieznanych rzeczy prawda?

Emi ukłoniła się po wszystkim i z uśmiechem powędrowała do jaskiń kontynuować co zaczęła poprzedniego dnia. Ledwo się powstrzymałam przed zasypaniem wiedźmy pytaniami o to jak wyglądał ich pierwszy raz i jak się z tym czuje. Na pewno ją potem dopadnie, ale może niech się jeszcze nieco uspokoi. Z tych obojga zdecydowania Jace był mniej otwarty na rozmowę o seksie. Laura przynajmniej się przyznała. W całej tej sytuacji dopplerka tylko miała nadzieję, że nie zrobili tego na siłę. Z czego sprowokowanie u niej nie podchodziło pod “na siłę”. Jeśli oboje chcieli to nie było problemu.

***

Znowuż sprzątanie było monotonną robotą. Robotą, którą nawet jak się nie chciało wypadało albo należało zrobić. Pięć lat życia na własną rękę nie sprawiło, że potrafiła z tego czerpać przyjemność, ale wymusiło dyscyplinę. Jakim zaskoczeniem była wieść Mikela o tym, że handlarka przybyła z tamtego tajemniczego zabarykadowanego tunelu. Jak wielu odwiedzało jeszcze troglodytów? Jak wielu z nich mogło uznać ich obecność za powód do zaatakowania? Emi uznała, że pojawienie się w swojej własnej formie może być niebezpieczne. Kharrick zaś nonszalancko powędrował do handlarki ciekaw jej towarów. Ewidentnie nie było jej szkoda trotów, ale Mikel ciut zbyt entuzjastycznie podszedł do mieszkańca Podmroku. Oby interesowały ją tylko pieniądze...
 
Asderuki jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172