Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-08-2021, 08:20   #1
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
[Pathfinder 2e] Fall of Plaguestone. Part 1: A Mysterious Murder.





Arodus 1, AR 2719,
droga między Elidir a Almas,
przed południem.

Minęły trzy dni odkąd opuściliście Elidir, podróżując wraz z krasnoludem Bortem Bargithem w kierunku Almas, stolicy Andoranu. Każde z was znało kupca od jakiegoś czasu - jedni dłużej, inni krócej, jednak wszyscy wiedzieliście, że nie dało się o nim powiedzieć niczego złego. Bort był wesołym, optymistycznie nastawionym do życia krasnoludem o złotym sercu. Jego przeciwieństwem była kierowniczka karawany, dobrze zbudowana półorczyca Tamli Grent, która szorstkim podejściem i twardą ręką trzymała pochód pod kontrolą. Dbała, by wszystko było dopięte na ostatni guzik, tak w drodze, jak i na popasach.

Oprócz niej w składzie karawany znajdowała się jeszcze milcząca, wycofana Glunda Greenleaf, druidka zajmująca się zwierzętami, Olf i Ulf Redfren, ulfeńscy bliźniacy lubiący sobie żartować z wszystkiego i wszystkich, czasami ubierając się nawet w ten sam sposób, by łatwo było ich ze sobą pomylić oraz Milo Stoutgrass zwany "Kuchcikiem" ze względu na funkcję, jako sprawował w karawanie. A był w swojej profesji na tyle dobry, że każdy zachwalał przygotowywane przez niego potrawy. Choć nie każdy lubił, gdy niziołek z zaangażowaniem rozwodził się nad każdym dodanym składnikiem i kolejnością wykonywanych czynności w powstawaniu "dzieła".

Podróż póki co mijała bez żadnych niespodzianek a kiedy dziś rano zwijaliście obóz i zbieraliście się do drogi, Bort ogłosił, że przed zmrokiem powinniście dotrzeć do miasteczka Etran’s Folly, gdzie obiecał opłacić ze swojej kiesy pokoje dla wszystkich. Bliźniacy przy okazji tego stwierdzenia zaczęli uśmiechać się pod nosem, a zapytani, co ich tak bawi, odrzekli, że nocowanie w Plaguestone - bo tak nazwali Etran's Folly - jest tak samo przyjemne, jak nocowanie na polu albo w lesie. Wyglądało na to, że wkrótce sami się przekonacie.

Wozy podskakiwały i skrzypiały na źle utrzymanej drodze, gdy rozglądaliście się czujnie dookoła. Ta część Isger była słabo zaludniona, składała się w głównej mierze z pól, lasów i małych gospodarstw wiejskich. Była to kraina o umiarkowanym klimacie, z częstymi lekkimi deszczami i przyjemnie orzeźwiającym w lecie wietrze. Szlak wił się przez niziny, wzdłuż strumieni i przez niewielkie lasy. Dzień był bardzo ciepły a na niebie ciężko było dostrzec choćby jedną chmurę, przez co słońce przypiekało niemiłosiernie. Zajmowaliście ostatni wóz kierowany przez Glundę, rozmawiając ze sobą i zerkając na otaczający was z obu stron bór. Druidka jak zwykle była milcząca i jedynie co jakiś czas odzywała się do prowadzonych przez siebie zwierząt.
 
Mroku jest offline  
Stary 02-08-2021, 21:59   #2
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację

Cały Golarion rozpościerał się przed młodym, wędrownym kapłanem Sarenrae, podejmującym samotną i obfitującą w bezinteresowną dobroczynność wędrówkę. Byt ten już od urodzenia, niczym woda, czuł się zmuszony do bycia w ruchu. Nieskrępowany jak życiodajna ciecz. Lecz dopiero teraz mógł swobodnie płynąć po drogach krain Avistanu. Nieprzywiązany ani do swojego mentora, ani rodzimego domu i wyuczonego od przybranych rodziców zawodu. Uzbrojony we wszelką wiedzę i umiejętności, by robić, co z głębi serca uwielbiał najbardziej: nieść radość i nadzieję, koić troski i łagodzić cierpienia tego świata.

Wygląd Dae przywodził na myśl płyn przelewany do różnych naczyń. Codziennie ulegał (drobnym) zmianom. Jedyną w pełni stałą fizyczną cechą u niego była delikatna, humanoidalna sylwetka. A tak, to raz zdawał się chłopcem o dziewczęcej urodzie, kolejnym zaś była kobietą z chłopięcymi rysami. W skrajnych przypadkach ciężko było postronnym przyporządkować wodnicę do którejkolwiek z tych miar. Chyba nikt, być może poza samym Dae, nie wiedział, czy na tę zmienność miało wpływ planarno-wodne pochodzenie istoty, jej kaprys, czy może było to zupełnie losowe oddziaływanie wynikające ze spaczenia energiami Maelstromu. Na pewno kapłan ów nieodmiennie nosił biało-niebieskie szaty ozdobione symbolami Sarenrae. W dłoni zaś dzierżył ozdobny kostur. Jasnowodnista skóra tej istoty zawsze połyskiwała w słońcu z powodu pokrywającej jej ciało cienkiej warstewki nieodparowującej wilgoci. Z bliska zaś wyczuwało się od niej wyraźny zapach świeżego deszczu i czystej wody. Jej wiecznie mokre szaro-niebiesko-zielone włosy wydawały się za każdym razem delikatnie falować, niczym morska tafla, a z wyglądu bardziej przypominały coś pomiędzy wodorostami a mackami. Z kolei duże, zimnolazurowe oczy bytu jawiły się jako całkiem płynne i błyszczały pod wpływem docierających doń promieni słońca niczym wypolerowane kryształy. Dłonie i najprawdopodobniej stopy Dae miało pokryte cienką błoną pławną. Zaś kiedy mówiło, jego głos przypominał kojący szum cicho płynącego leśnego strumyka.


Zrządzeniem losu niecały miesiąc wcześniej Dae pomogło zaleczyć straszliwe rany elfowi Varelowi i Kallelowi z kociego ludu, dwóm wędrującym przez Isger poszukiwaczom przygód. W czasie opatrywania mężczyzn od słowa do słowa okazało się, że są oni całkiem poczciwymi istotami i zmierzają w tym samym kierunku co wodnica. Dlatego też bardzo chętnie przyłączyła się do ich drużyny. Oni również kierowali się ku jej ojczyźnie – Andoranowi. W ten sposób po niedługim czasie wszyscy trafili na karawanę kupiecką Borta Bargitha, która zmierzała do Almas. Tam jakby wyrokiem bogów poznali dawnego kompana Varela, ongiś zaginionego gnoma Pasegame i jego towarzysza – łowcę Meliela.

W czasie wspólnej podróży Dae nawiązało niezwykle pozytywne relacje z większością członków konwoju. Sympatyczna i dobrotliwa natura wodnicy sprawiła, że udało jej się nawet zawrzeć głębszą niż reszta więź z Glundą i Tamli. Jako jedyne też wysłuchiwało z uśmiechem i zaangażowaniem wywodów zafascynowanego kulinariami Milo. Co tenże wydawał się doceniać, racząc sługę Sarenrae swymi najlepszymi „dziełami”. Choć zawstydzone Dae raczej wolało się podzielić z bardziej łakomymi członkami karawany, niż zachować wszystko dla siebie.

Kiedy rankiem obecnego dnia Bort ogłosił, że następny nocleg będzie w Etran's Folly, wywołało to dziwne uśmiechy na twarzach Olfa i Ulfa Redfrenów.
— Przepraszam, a cóż takiego wywołało waszą wesołość? — zapytało nieco naiwnie lekko zdziwione ich reakcją Dae. — Coś jest nie tak z tamtą osadą?
Na co bliźniacy odparli mu, że nocleg w tamtym miejscu, czyli Plaguestone, jest tak samo przyjemny jak nocowanie w szczerym polu albo w lesie. W obliczu tej osobliwej zagadki wodnica spojrzała pytająco na Varela, dzięki czemu zdołała się dowiedzieć od uczonego elfa smutnej historii miasteczka.
— Biedni ludzie, nie sposób mi sobie wyobrazić, przez co musieli przejść... — zmartwił się kapłan Sarenrae.
Przez drogę rozmawiał z przyjaciółmi i zastanawiał się, jakby mógł pomóc nielicznym mieszkańcom wykończonego przez lata zarazy miasta.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 04-08-2021 o 13:45. Powód: dodanie opisu
Alex Tyler jest offline  
Stary 11-08-2021, 01:53   #3
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
W trakcie spokojnej podróży Dae dzielił czas na podziwianie urokliwej okolicy i rozmowę z przyjaciółmi. Rzucał też co i raz ciepłym słowem do prowadzącej wóz Glundy.

Na postoju wodnica postanowiła pomóc niefrasobliwemu niziołkowi z taszczeniem sporego garnka. Ledwie ruszyli z miejsca, a doszło do intensywnej wymiany zdań między Milo a szorstką półorczycą. Spór jednak szybko rozsądził na korzyść kuchcika Bort. Co kapłanka przyjęła z wyraźną ulgą. Choć zrobiło jej się nieco szkoda poszkodowanej w tej sytuacji zielonoskórej.
Tamli, nie gniewaj się, proszę. Naprawdę doceniamy Twoją troskę i ostrożność — powiedziała z sympatią do Grent, zanim ta oddaliła się w kierunku wozów.
Wkrótce potem odezwał się Milo.
— Ach, uwielbiam Twoją herbatkę! Widzę też, że masz już chętnych do zbierania — zachichotała zimnolazurowooka spoglądając dwójkę chętnych do działania bliźniaków.
Po niezbyt długim czasie sługa Sarenrae mógł raczyć swe kubki smakowe wyśmienitym jadłem i napitkiem. Wykwintnym dziełem niezwykle utalentowanych dłoni niziołka. Dae raczej nie rozmawiał przy jedzeniu, takie wyniósł wychowanie z prostego domu, ale za to przytakiwał z uśmiechem wychwalającym kuchcika Redfrenom. Z uwagą wysłuchał też opowieści Bargithema. Na koniec zaś zaśmiał się razem z innymi.
— Całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło...
Zdążył jedynie powiedzieć, zanim dostrzegł źródło grobowej ciszy, która zapadła nader gwałtownie, zastępując dotychczasową atmosferę powszechnej wesołości. Łobuz zaczął warczeć, konie się rozszalały, a sam Dae poczuł niemiły ból w piersi. Nie tylko spostrzegłszy fatalny stan sfory wilków, ale i uświadomiwszy sobie ponury ciąg zdarzeń, który musiał nastąpić w wyniku ich przybycia...
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 13-08-2021, 01:06   #4
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Po opatrzeniu przyjaciół Dae pomógł Glundzie zająć się ranami jednego z bliźniaków i Tamli. Gdy para skończyła swe zabiegi, wszyscy członkowie karawany pospołu zaczęli pakować się do drogi. Poza kapłanem Sarenrae, który w zasadzie był gotowy. Choć nie do końca, bowiem miał coś jeszcze do zrobienia. Toteż pozostały mu przed odjazdem czas poświęcił na to, co sobie założył. A mianowicie ułożenie ciał wilków na jeden stos, co stanowiło dopiero pierwszą część jego zadania. Niefortunnie dlań kiedy przeszedł do drugiej, pojawił się pewien problem. Miał bowiem hubkę i krzesiwo, ale nie posiadał żadnego łatwopalnego materiału, od którego mogłyby zająć się zwłoki, które zamierzał spalić. Na szczęście w tym wspomógł go elf.
— Dziękuję ślicznie — wyraził wdzięczność Varelowi wodnik, odbierając od niego alchemiczny ogień.
Otrzymana łatwopalna substancja w zupełności wystarczyła, by cielska zwierząt otuliły płomienie. Zadowolony z siebie kapłan z poczuciem spełnionego obowiązku pozostawił im je na pożarcie i dołączył do oddalającej się już karawany. Jego sumienie się uspokoiło, bowiem nabył pewność, że żadna żywa istota nie przejmie przypadkiem choroby od kontaktu z przeżartymi zarazą wilczymi truchłami.


Po niespełna dwóch godzinach niezakłóconej niczym podróży na horyzoncie zamajaczyły sylwetki budowli. Jeden z Redfrenów obwieścił to, co chyba każdy przypuszczał.
— A więc to ta słynna osada... — rzekło Dae, przyglądając się uważnie.
Po drodze służe Sarenae machało pogodnie do przyglądających się kolumnie wozów miejscowych. Nieco później wodnicze z nieco mniej radosną miną obserwowało stare zabudowania na peryferiach miasteczka. Pomne tragicznej historii tego miejsca. W końcu jednak zaniedbane budowle ustąpiły miejsca bardziej przyjemnym dla oka. Znamionującym tętniące życie, a nie ponurą śmierć sprzed lat. Tutejsi ludzie patrzyli na członków karawany z dziwną podejrzliwością, ale Dae obdarzało każdego z mijanych po równo serdecznym uśmiechem. Jakby nic sobie nie robiło z ich niegościnnych spojrzeń.

Mijając charakterystyczny cokół, o którym słyszało od Varela kapłanko zmówiło krótką modlitwę do Sarenrae w intencji tych, których zabrał pomór. Biadało nad losem nieszczęsnych istot, których ongiś okrutna choroba powaliła, lub zabrała im bliskich. Przynajmniej nieco pocieszający wydawał się mu fakt, że nie wszystkich zdołała porwać zaraza i miasteczko przetrwało.

Niedużo czasu upłynęło od minięcia posępnego symbolu Plaguestone, gdy Bort zatrzymał się przed gospodą „Cichy Kot”. Kiedy reszta członków karawany zajmowała się zwierzętami, krasnolud zbliżył się do Dae i jego drużyny, po czym wyjaśnił, jak sprawy stoją. Potem pożegnał się grzecznie i oddalił się, by pozałatwiać swoje sprawy.
— Do zobaczenia wieczorem, panie Borcie! — lazurowookie odmachało odchodzącemu krasnoludowi.
Następnie spojrzało nieco pytająco na swych czterech kompanów.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 16-08-2021 o 16:09.
Alex Tyler jest offline  
Stary 16-08-2021, 09:06   #5
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Wspólny dialog :-)

Dae uśmiechnęło się do Varela po wysłuchaniu jego propozycji.
— Z wielką przyjemnością. Choć wolałobym trzymać się bardziej zadbanej części miasteczka. Oczywiście, jeśli to dla was nie problem... — powiedziało, wbijając na chwilę wzrok w ziemię lekko zakłopotane swoim żądaniem. Tak to przynajmniej odbierało wypowiedziane słowa z własnej perspektywy.
— Żaden — zapewnił elf. — Wystarczy mi wrażeń na dzisiaj.
Dodał z uśmiechem.
— Dziękuję uprzejmie — odpowiedziało z wdzięcznością kapłanko, z ulgą przyjmując przychylną odpowiedź.
Nie było zbyt skore do powracania myślami ku cierpieniu niewinnych ofiar zarazy. Wolało w danej chwili radować się miłym popołudniem i towarzystwem przyjaciół.
— Miło by było, jakbyście do nas dołączyli — zwróciło się pogodną buzią w kierunku Meliela, Kallela i Pasegame.
— Nie chciałbym, żeby coś wam się stało — odpowiedział jak zwykle poważnie Kallel. — Ale będą nas czekać karne kolejki.
Trudno było wyczuć, czy to domena jego rasy, czy cecha charakteru, ale barbarzyńca zachowywał stoicki nawet wtedy kiedy żartował. Sam kotoczłek zdawał się jednak uważać, że wskazówki w tonie, czy mikrogestach, wystarczałyby zrozumieć treść wypowiedzi i wyglądało na to, że konfuzja rozmówców sprawiała mu wiele radości.
— Nie odpuszczam możliwości porozmawiania z miejscowymi — gnom najwyraźniej miał dość specyficzne pojęcie spaceru, ale bynajmniej nie stało ono w sprzeczności z bardziej typowym chodzeniem i oglądaniem.
Meliel w międzyczasie, zgodnie ze swoją wcześniejszą deklaracją, zniknął za drzwiami gospody.
— No cóż, to chyba wszyscy, możemy ruszać? — zapytało grzecznie Dae.
 
Alex Tyler jest offline  
Stary 16-08-2021, 20:39   #6
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Ostatecznie drużyna postanowiła przed spacerem na chwilę wstąpić do „Cichego Kota”. Po przekroczeniu progu Dae zapoznało się z wnętrzem gospody, lecz nie wyglądało ono inaczej niż inne tego typu przybytki. Przy okazji wyczuło w powietrzu woń jadła i trunków. W środku było tylko kilkoro gości, więc uwadze wodnicza nie umknęła obecność potężnie zbudowanego półorka i siedzącego z nim goblina o piskliwym głosie. Wkrótce potem razem z drużyną zajęło jedno z wolnych miejsc. Wtedy do ich stolika zbliżyła się młoda kobieta, która wcześniej stała za szynkwasem. Ewidentnie opiekunka tego przybytku. Zwróciła się do wszystkich ciepło, witając ich w oberży i pytając czego im potrzeba.
— Dzień dobry pani Delmo! — pozdrowiło ją grzecznie służe Sarenrae. — Owszem, dopiero co przybyliśmy. Ja jestem Dae, a to moi przyjaciele.
Wskazało na towarzyszy wokoło i przedstawiło każdego z osobna.
— Tak, jeśli pani pozwoli, to zabawimy tu do wieczora i odpoczniemy przez noc. Jeśli o mnie chodzi, to wezmę najskromniejszy pokój — odpowiedziało na jedno z pytań Delmy. — Mogłobym nawet zadowolić się snem przy kominku, ale... nie bardzo dogaduję się z tym żywiołem...
Wytłumaczyło nieco niezręcznie, bez wątpienia mając na myśli ogień.
— Bo prawdę mówiąc... — dodało nieśmiało. — To pan Bort zobowiązał się za nas zapłacić. A nie chciałobym go zbytnio obciążać...
Łagodna twarz kapłanka na chwilę przybrała kwaśny wyraz, a chwilę później jego jasnowodniste policzki delikatnie się zaróżowiły, zaś wzrok wbił się w stół.
— Jeśli chodzi o jadło, to nie mam specjalnych wymagań, choć miło byłoby dostać jakieś ryby — podnosząc głowę, uśmiechnęło nieco przepraszająco się do karczmarki. — Z kolei jeśli chodzi o napitek, to w zupełności zadowolę się samą wodą.
Później kompani Dae złożyli swoje zamówienia, po czym Fulst poszła je zrealizować. Kiedy już wróciła, wszyscy zgodnie wzięli się za picie i pałaszowanie. W międzyczasie stolik wodnej istoty i jej przyjaciół minął ork i goblin. Ten pierwszy coś mruknął pod nosem przyglądając się służu Sarenrae. Na co to uśmiechnęło się doń serdecznie i pomachało mu w geście pozdrowienia. Po tym jak oboje zielonoskórzy wyszli Delma pośpieszyła z wyjaśnieniem kim są ci osobnicy.
— I chwała Kwiatowi Jutrzenki! Jeśli uniknęliśmy konfliktu, to moje serce również się raduje — wyjaśniło pogodnie kapłanko w odpowiedzi na jej słowa. — Ciekawe co takiego sprawiło, że ci biedacy bywają tacy niegrzeczni.
Zastanowiło się na głos. Dae w zasadzie chętne byłoby rozmówić się oboma osobnikami. Przypuszczało bowiem, że zwyczajnie mieli oni jakieś poważne problemy, które to powodowały, że zachowywali się w tak niewłaściwy sposób, jak to oświadczyła karczmarka.


Trochę później zimnolazurowookie udało się z towarzyszami na spacer po miasteczku. Podczas zwiedzania rychło okazało się, że okolica nie ma zbyt wiele ciekawego do zaoferowania. Dae zaledwie pooglądało sobie liczne domki wykonane z drewna i cegły. Lecz tak naprawdę nie uważało tego czasu za stracony, cieszyło się bowiem, że mogło spędzić go ze swoimi przyjaciółmi, spacerując wspólnie, rozmawiając i przy okazji pomagając Pasegame w zbieraniu informacji. W trakcie pochodu jego uwagę w sposób szczególny zwróciło pewne wzniesienie na południowo-wschodnich obrzeżach miasteczka, na którym znajdowały się pozostałości po jakiejś starej budowli, najprawdopodobniej jeszcze z czasów zarazy. Stworzenie wody zafrasowało się na ten ponury widok, przypominając sobie od nowa koszmar zarazy, jaka ongiś dotknęła tę osadę. Dlatego czym prędzej poprosiło kompanów o łaskawe zawrócenie z powrotem.

Wykonuję Aid by pomóc w zbieraniu informacji Pasegame.
Rzut na Dyplomację: 17



Wracając do gospody, jasnowodnistoskóre pozdrowiło serdecznie mijaną w pewnym oddaleniu Tamli, która to rozmawiała z jakimś mężczyzną. Półorczyca sama z siebie, lub w odpowiedzi pozdrowiła je i jego towarzyszy


Wieczorem w „Cichym Kocie” pojawił się Bort w towarzystwie szczupłego, uśmiechniętego mężczyzny z delikatnie poobijaną lutnią, o urodzie sugerującej domieszkę elfiej krwi. Krasnolud uśmiechnął się do drużyny, na co Dae odpowiedziało jeszcze bardziej przyjaznym uśmiechem. Po rozmowie z Delmą brodacz zawołał wszystkich do znajdującego się w rogu sali stołu, postawionego na podwyższeniu i sugerującego wyglądem oraz umiejscowieniem, że służył tylko do specjalnych okazji.

Młode wodnicze skorzystało z zaproszenia i zjawiło się na miejscu, witając miło Flonka i wyrażając gorącą chęć, by posłuchać jego muzyki. Innego zdania musiały być bliźniaki i Glunda, ale Dae poprosiło ich, by chociaż spróbowali się przekonać. W międzyczasie sala główna gospody powoli wypełniała się mieszkańcami Etran's Folly. Kapłanka martwiło, że nadal nie było widać Tamli, ale pojawienie Milo przyjęło z radością. Zapraszając niziołka do stołu gdy tylko przekroczył próg.

Kiedy pokaźny stół, przy którym siedziało razem z innymi, zapełnił się jadłem i napitkiem wszelakim Bort przemówił do wszystkich, wyjaśniając im powód takiego uroczystego podjęcia bohaterów, elfiokrwistego i współpracowników.
— Gratuluję panu serdecznie sukcesu! — powinszowało mu Dae. — I dziękuję ślicznie za możliwość udziału w tak wspaniałym przyjęciu.
Zaraz potem Flonk rozpoczął grę lutni, nowo nabytym kunsztem zaskakując bliźniaków i druidkę.
— A nie mówiłom! — szepnęła do nich wodna istota, po czym zachichotała.
Potem umilkło, by nie przeszkadzać bardowi. W trakcie odsłuchu kiwało delikatnie głową na boki ujęte pięknem słuchanej muzyki.
Czas mijał, a kolacja powoli zbliżała się ku końcowi. Zgromadzony w karczmie okoliczny lud wraz z rosnącym stężeniem ognistej wody we krwi stawał się coraz głośniejszy i mocniej rozemocjonowany. Co kapłanko odnotowało z pewnym niepokojem.


W pewnym momencie po gorączkowej wymianie zdań para bywalców wywołała awanturę na całą oberżę. Zanim Dae zdążyło się zorientować w sytuacji, tuzin farmerów ruszyło na siebie z pięściami, bądź tym, co akurat wpadło im pod ręce. Rozdawano razy na prawo i lewo, nad głowami klienteli fruwały kubki i butelki. Poruszona Delma pobiegła tylnymi drzwiami po szeryfa, Pasegame zniknął pod stołem, a Kallel i podnieceni bliźniacy rzucili się do walki. Bort z kolei wyraził gotowość, by powstrzymać bójkę, jednak w tym samym momencie dostał w głowę lecącym kuflem i zatoczył się do tyłu. Jednocześnie lazurowookie razem z Varelem uchyliło się przed lecącymi w ich stronę butelkami. Co było dlań nie lada wyczynem, bo drżąc niczym osika i tracąc czucie w ciele, ledwo trzymało się na nogach, oparcia szukając w pobliskim stole.
— Dlaczego? — będąc na granicy płaczu, zapytało słabym głosem, który niknął w gwarze wszechobecnej awantury. — Po co? Po co tyle agresji i przemocy?...
Pewnie by wtedy zemdlało, gdyby nie głośny ryk kotoluda, po którym aż podskoczyło, a serce niemal wyskoczyło mu z piersi. Próbując dojść do siebie bezradne Dae ze potwornym smutkiem obserwowało, jak barbarzyńca rzuca jakimś nieszczęśnikiem w kierunku drzwi, miotając przy okazji groźby w kierunku walczącej klienteli. W końcu jednak służe Wiecznej Światłości zebrało odwagę i wybiegło rozpaczliwie na środek sali, korzystając z chwili ciszy, jaką spowodował pokaz siły i agresji Kallela.
— Na litość Sarenrae! Błagam was, pohamujcie się! — krzyknęło, choć jego delikatnemu i łagodnemu głosowi ewidentnie brakowało mocy. — Ta awantura niczemu nie służy. Jesteście dobrymi ludźmi, tylko trunek uderzył wam do głów. Powstrzymajcie to szaleństwo i rozejdźcie się w pokoju do swoich domostw. Naprawdę błagam, póki nikomu nie stała się poważna krzywda. Jeszcze nie jest za późno. Proszę...
Zakończyło, po czym podeszło do rzuconego przez kotoluda człowieka, aby pomóc mu wstać. Szczerze liczyło, że pijani ludzie nie są tacy źli i się opamiętają.

Dae próbuje użyć dyplomacji, by uprosić gości, aby się uspokoili: 19

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 16-08-2021 o 20:55.
Alex Tyler jest offline  
Stary 22-08-2021, 11:56   #7
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Dae opuściło bezradnie ręce i zaczęło cichutko szlochać, kiedy ludzie zupełnie nie zwrócili uwagi na jego rozpaczliwe słowa. Na szczęście nieco lepiej poszło Kallelowi, którego wspomógł zwierzak Pasegame. Wodnicze jednak nie akceptowało agresywnych metod zażegnywania konfliktów, dlatego nie można było powiedzieć, że poprawiło mu to humor. Na koniec jeszcze doszło do zamieszania z powodu chmury dymu, która podniosła się z podłogi. Kapłanko wycofało się nieco do tyłu, by nie wdychać duszącego gazu.

Niewiele czasu później do izby wparowała Delma z szeryfem. Mężczyzna krzyknął tak głośno, że lazurowookie aż złapało się za uszy. Udało mu się jednak zupełnie powstrzymać agresję na sali. Potem zmusił wszystkich awanturników do zapłacenia za wyrządzone szkody. W międzyczasie oberżystka przyniosła spory garnek, do którego łobuzy musiały wrzucić pieniężną rekompensatę. Dae też podeszło do Delmy, po czym włożyło do naczynia jedną sztukę złota, uśmiechając się łagodnie. Mimo że samo nie brało udziału w bójce, to chciało okazać swoje wsparcie dla poszkodowanej kobiety.

Służe Sarenrae postanowiło też pomóc rolnikom w sprzątaniu wyrządzonego przez nich bałaganu. Uczyniło tak, sądząc, że mimo nauczki warto było okazać im jakieś wsparcie i przy okazji dać przykład dobrego zachowania. W tym samym czasie inni zajmowali się pałaszowaniem kolejnych zamówionych przez Borta potraw. Co skończyło się dość niefortunnie dla samego krasnoluda... jasnowodnistą istotę przejęła trwoga, gdy posłyszała, że brodacz w połowie posiłku zaczął niepokojąco kasłać.
Cytat:
— Wszystko w porządku, Borcie? — zapytał Milo.
— Tak, tak, to tylko... kawałek rzepy. Muszę... przełknąć... — krasnolud wciąż nie przestawał kaszleć.
Medycze w pośpiechu ruszyło w kierunku stolika kupca. Moment później nieszczęśnik był już czerwony na twarzy, oczy uciekły mu w głąb czaszki, zaś w kącikach ust pojawiły się bąbelki piany. Ku szczeremu przerażeniu Dae ledwo podniósł się krzesła i poczynił dwa kroki, chwytając się szyję, po czym runął na ziemię. Kiedy dopadło jego ciała razem z Kallellem targały nim już spazmatyczne drgawki. Obojgu udało się jeszcze wyczuć tętno i oddech. Jednak oba wkrótce ustały. Sferotknięte z trudem powstrzymując łzy, z determinacją sięgnęło po swój zestaw medyka i spróbowało przywrócić u Borta funkcje życiowe i zwalczyć krążącą w jego żyłach truciznę.

Treat poison: 15
Poza tym Dae zrobi Recall Knowledge [Medicine]: Recall Knowledge about diseases, injuries, poisons, and other ailments. You can use this to perform forensic examinations if you spend 10 minutes (or more, as determined by the GM) checking for evidence such as wound patterns. This is most useful when determining how a body was injured or killed.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 22-08-2021 o 11:59.
Alex Tyler jest offline  
Stary 04-08-2021, 12:53   #8
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Wysoki, chudy elf o jasnej karnacji i ciemnych włosach rozsiadł się na wozie, z lubością chłonąc widoki okolicy. Nie było w nich nic specjalnego, ale od dobrego półwiecza nie oddalał się dalej niż na dzień drogi od swojej „pustelni”, jak w myślach nazywał małą wioskę rybacką na andorańskim wybrzeżu. Nie spodziewał się, że powrót na szlak sprawi mu aż tak wielką przyjemność, szczególnie że i towarzystwo dopisywało. Znał Borta już od kilkunastu lat, ale okazało się, że w bliższych kontaktach krasnolud jedynie zyskiwał, tak bardzo zaprzeczając rozpowszechnionym, i w większości krzywdzącym, w Kyonin stereotypom o swojej rasie. Jeśli czegokolwiek brakowało mu w umiejętnościach, nadrabiał z nawiązką w doborze pracowników – czego jasnym dowodem dowodem byli Tamli, Glunda i Milo. Nawet bliźniaki, swoimi żartami nie raz wprowadzające sporo zamieszania w uporządkowanym świecie Varela, były jego zdaniem nieodzownymi elementami tej karawany. To elf i jego towarzysze byli tu nowymi elementami, które musiały się dopasować – na szczęście nie mieli z tym większych trudności.


Varel wciąż zastanawiał się, jakie moce mieszały palce w tym, że dołączył do karawany Borta właśnie z tą czwórką. Przecież szanse na to były wręcz mikroskopijnie małe… Najpierw odnalezienie Kallela, później pomoc od Dae, którego elf nie widział od jego dzieciństwa. Oba z tych wydarzeń były dziwne, ale żeby ledwie parę tygodni później w towarzystwie Meliela spotkać Pasegame? Całego i zdrowego po ponad pół wieku od zaginięcia? Spotkanie dawnego kompana i znajomych twarzy bardzo uszczęśliwiło alchemika, ale gdzieś w tej radości tliła się iskra niepokoju – co, jeśli pamiętają, co się wtedy działo? Miał cichą nadzieję, że po tak długim czasie te wydarzenia zatarły się w pamięci, zmieniając w lokalną legendę, ale najwyraźniej nie było mu to dane.

Trzy dni później wszystko nadal było w porządku, więc elf mógł zacząć się uspokajać. Ogłoszenie Borta, że następną noc spędzą w miasteczku, a nie pod gołym niebem, przyjął z wyraźną aprobatą. Zaraz jednak Olf i Ulf nieco przyhamowali jego entuzjazm. Słysząc dość niepokojącą nazwę Plaguestone, zmarszczył brwi, próbując przypomnieć sobie, czy skąd kojarzył to określenie. Olśnienie przyszło chwilę później, razem z pytającym spojrzeniem Dae.
- Wojny Goblinie były wystarczająco strasznym wydarzeniem, ale bogowie postanowili dodatkowo doświadczyć Eltran’s Folly. Krótko po wojnie wybuchła tam epidemia dżumy – straszna, wyniszczająca choroba, która zabiła prawię połowę mieszkańców. Do dziś nie podnieśli się w pełni po tej tragedii, większość domostw na obrzeżach wciąż jest opuszczona. A nazwa Plaguestone wzięła się od kamiennego cokołu w centrum miasteczka – używano go do przekazywania zakażonym jedzenia. Zostawiano je na kamieniu, a chorzy płacili, wrzucając monety do zagłębienia wypełnionego octem. Ocet niszczył ślady zarazy na metalu, więc pozwalało im to ograniczyć ilość zakażeń. Gdyby nie to, zmarłoby pewnie znacznie więcej osób.

Skończywszy mówić, Varel przetarł urękawiczoną dłonią pot z czoła. Upierał się, by nosić ją nawet w ten upał – jego lewa dłoń była pokrywa starymi, ale wciąż paskudnymi bliznami po poparzeniach. Wolał się z nimi nie obnosić, jego zdaniem wystarczały te, które miał na lewej stronie twarzy. Uśmiechnął się do Dae.
- Trzeba docenić ich rozsądek w obliczu takiej tragedii. Dzięki korzystaniu z kamienia uratowali wiele istnień - stwierdził.
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 05-08-2021 o 19:18.
Sindarin jest teraz online  
Stary 04-08-2021, 13:39   #9
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Ziemie, którymi przyszło mu podróżować wzbudzały dyskretną ciekawość Kallela. Z jednej strony czuł wymykający się umysłowi stan znajomości, będąc jednocześnie kompletnie obce. Gdy próbował sięgnąć głębiej w pamięć, dosięgnąć tę znajomość, czuł jakby obrazy w jego głowie chowały się przed nim pozostając nieuchwytne niczym świetlny "zajączek" rzucany przed lustro. Nie mógł jednak po prostu pogodzić się z tym i porzucić tego uczucia, bowiem ono wracało za każdym razem, gdy próbował wyrzucić je z głowy. Taka zabawa w kotka i myszkę była męcząca, dlatego Kallel gdy tylko mógł zwijał się i zasypiał z tyłu wozu, co nie było łatwe ze względu na jego rozmiar. Był on bowiem wysokim, mierzącym około dwóch metrów kotoczłekiem, rasą humanoidalnych kotów. Jego ciało z grubsza przypominało to ludzkie zachowując niesamowicie atletyczne proporcje, z rozbudowanymi barkami i wąską talią nadającą torsowi kształt litery "V". Długie ręce, zakończone były dłońmi z czterema palcami i przeciwstawnym kciukiem z których każde chowało w sobie olbrzymie i ostre pazury. Dół sylwetki kończył długi i giętki ogon, oraz para zdecydowanie kocich łap. Całe ciało Kallela, który ubrany był jedynie w proste lniane ubranie, na które ubrał prosty skórzany pancerz, pokrywała czarna, krótka sierść i sporo blizn. Większość z nich zdawała się być od olbrzymich pazurów, ale nie brakowało też pojedynczych śladów po broni ciętej, a brak ozdabiały szramy po ugryzieniu jakiegoś dużego zwierzęcia. Całość sprawiała dość zawadiackie i dzikie, barbarzyńskie wrażenie.
[media]https://i.pinimg.com/originals/4a/b9/aa/4ab9aa9eac73291a59dfd8e39b12c896.jpg[/media]


Twarz Kallela była najbardziej kocia z całego ciała. Krótkie czarne uszy osadzone były bliżej czubka czaszki i podobnie jak u kotów potrafiły poruszać się niezależnie w każdym kierunku. Krótki i szeroki nos zdobiły wibrysy, a koci wygląd
uzupełniały żółte oczy z pionowymi źrenicami, którymi leniwie zdawałoby się obserwował otoczenie. Było to jednak pozorne lenistwo, bowiem ciało gotowe było w każdej chwili do ataku.

Kallel nie był zbyt rozmowny, choć nie wynikało to bezpośrednio z jego gburowatości. Wręcz przeciwnie, kotoczłek czuł chęć rozmowy, ale w głowie czuł pustkę. Niewiele minęło odkąd został znaleziony przez Varela bez czucia i bez pamięci, toteż większość czasu pozostawał w cieniu elfa, o ile można tak powiedzieć porównując ich sylwetki.
Patrząc na karawanę, barbarzyńca najbardziej dopasował się do Tamli i Glundy pod względem podejścia będąc gdzieś pomiędzy szorstką półorczycą, a wycofaną druidką, jednak potrafił ułożyć się niemal z każdym. Czy były to sparringi z braćmi Redfren lub wzajemne podchody, czy uciszenie kolejnej opowieści kuchcika groźnym spojrzeniem.

Oczywiście nazwa osady, zarówno Plaguestone jak i Etran's Folly nie mówiły barbarzyńcy absolutnie nic, podobnie jak rewelacje bliźniaków. Nie miał nic przeciwko nocowaniu w lesie, czy na polu. Wzruszył więc tylko ramionami.

- Radzili sobie jak umieli najlepiej. - odpowiedział kapłanowi. Dae stanowił niemałą zagadkę do kotoczłeka, toteż przysypiając w ciągu dnia, dyskretnie obserwował go spod powiek. Fizjonomia sługi Sarenrae stała w sporym dysonansie z tym jak się zachowywał i jak o sobie mówił, jednak Kallel nie zdobył się jeszcze na rozmowę o tym. Starał się po zwracać w formie możliwie bezosobowej, przynajmniej do póki nie ogarnie tej przedziwnej istoty swoim umysłem. Nie chciał urazić kapłana, który wydawał się taki otwarty i uprzejmy.
Kallel złapał się na tym, że znów kocim zwyczajem zbyt długo utrzymuje kontakt wzrokowy nie mrugając. Wiedział, że większość ras czuje się wtedy bardzo niekomfortowo, ale nie pamiętał skąd. Leniwie przeniósł wzrok gdzieś ponad ramię Dae.
 

Ostatnio edytowane przez psionik : 04-08-2021 o 14:17.
psionik jest offline  
Stary 07-08-2021, 03:05   #10
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Meliel od dawna nie spowdzał tyle czasu w tak dużym towarzystwie. Zdarzało mu się już wcześniej podróżować z Bortem, czy z innymi kupcami, ale miał w zwyczaju ograniczać się raczej do odcinka trasy, który przebiegał przez jego okolicę. Tym razem jednak było nieco inaczej. Mężczyzna dał się namówić na dłuższą trasę bo sam miał coś do załatwienia w Almas. Mimo, że nie nawykł do dużego towarzystwa to nie żałował swojej decyzji. Znał większość czlownków karawany i dobrze się czuł w ich towarzystwie, a nieznane dotąd twarze, były na tyle intrygujące, że Mel niemal równie wiele czasu, co na rozmowach ze starymi znajomymi, spędził na dyskretnej obserwacji. Zarówno Dae, jak i Kallel, budzili ciekawość polelfa swoim niecodzienym wyglądem i bardzo specyficznym zachowaniem. Kotowaty zdawał się być momentami dziwnie wycofany i najczęściej można było go znaleźć w pobliżu Varela, za to dziewczyna była niemal wszędzie. Dodatkowo mówiła w sposób lekko konfundujący tropieciela i budzący pewne wątpliwości co do jej płci, co zdecydowanie nie dawało mu spokoju. Nie cierpiał zagadek, tajemnic i podobnych tego typu rzeczy, a z racji tego, że obserwacja nie dawała zbyt wiele, to pozostanowil, że zapyta o to kapłankę przy jakiejś dogodnej okazji.

Meliel za to nie wyróżniał się jakoś szczególnie. Miał nieco ponad pięć i pół stopy wzrostu, lekko spiczaste uszy i ciemniejszą karnację od Varela, dodatkowo częste przebywanie na słońcu pogłębiało nieco barwę jego skóry, nadając jej barwę zbliżoną do ciemnego bursztynu. Budową ciała bliżej było mu do człowieka. Elfy porównując go do siebie, uznałyby zapewne że brakuje mu nieco ich smukłości, ale i tak trochę odbiegał od większości ludzi. Oczy były zwyczajne, pozbawione elfiej głębi, chociaż może dosyć ciekawej barwy. Z odległości wydawały się być zbliżonej do koloru piwa, ale gdyby się bliżej przyjrzeć to w większości były koloru wypłowiałej zieleni, z żółtą obwódką wokół źrenic i kilkoma również żółtymi plamkami, dosyć nieregularnie rozsianymi po tęczówce.


Mel nosił przy sobie dosyć sporo oręża. Przy pasie wisiały zawieszone rapier i lewak, służące za podstawową broń do walki. Na udach umocował dwa dosyć nietypowe noże do rzucania, skladajace się z metalowego okręgu z zamocowanymi na nim, na kształt gwiazdy, czterema ostrzami i poprzeczną rękojeścią. Całości dopelniał skórzany pancerz oraz przewieszone przez plecy kołczan oraz krótki łuk.

Chociaż Mel sam w sobie mógł nie przyciągać wzroku, to na pewno robił to jego nieodłączny towarzysz. Kilka tygodni temu, polelf znalazł w pobliżu jednego ze szlaków, młodego smilodona. Nie spotykał tych zwierząt w okolicy, więc zapewne zwierzę było towarem na jednej z karawan i jakimś cudem udało mu się uciec. Neistety był jeszcze dosyć młody i najwyraźniej nie w pełni samodzielny, bo znaleziony, słaniał się z głodu. Tropiciel nie miał więc innego wyboru niż zajść się kociakiem, z którym szybko połączyła go więź na tyle mocna, że postanowił przygarnąć go już na stałe.



Kociak przypominał coś między rysiem, a tygrysem z wyraźnie dłuższymi, wystającymi z pyska kłami. Zasadniczo nie oddalał się zbytnio od swojego pana i z dystansem podchodził do obcych, za wyjątkiem Glundy, która bez problemu zjednała go do siebie i Kallela, budzącego najwyraźniej duże zainteresowanie u zwierzaka. Próbował nawet kilka razy zaczepiać przedstawiciela kociego pleminienia, ale zaraz szybko wracał do Mela. Od czasu do czasu obserwował też Pasegame i tropicoel nie był pewny czy smilodon widział w gnomie potencjalnego towarzysza zabaw, czy raczej posiłek. Ze względu na dosyć żywe usposobienie i drobne psoty, jakie wyrządzał, dostał na imię Łobuz.

***

Polelf nie włączył się w dyskusję na temat Palguestone. Nie zależało mu na nocowaniu pod dachem, ale też nie przeszkadzało mu to, podobnie jak niezbyt przyjemna przeszłość osady.

 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 07-08-2021 o 11:15.
shewa92 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172