Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-11-2021, 12:54   #41
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ruszyli przed siebie, kierunek wybierając na podstawie bardzo wątłych przesłanek i Idir nie do końca wierzył, że ta wędrówka przyniesie jakiś pozytywny skutek. Sądził, prawdę mówiąc, że najwyżej przemoczą buty i, ewentualnie, wytaplają się w jakimś nie całkiem zamarzniętym bagienku. Okazało się jednak, że pomylił się, i to bardzo, jako że ich oczom ukazało się ognisko, a przy nim nie tylko kurduple, ale i człek, który nimi dowodził. Na dodatek mieli przed sobą ewidentny dowód, że trafili na tych, co polowali w lesie na mieszkańców Jastrzębiej Dziupli.

Podkraść się, zabić kogo się da, przesłuchać (jeśli ktoś ocaleje) i uwolnić jeńców.
Plan był prosty w słowach, ale ułożenie planu to jedno, zaś jego realizacją to cos całkiem innego. Po pierwsze - tamtych było więcej. Po drugie - trzeba się było do nich podkraść. Po trzecie - Idir nie dysponował już swą najlepszą magią.
Było jeszcze czwarte i piąte... ale spróbować i tak musieli. Zawsze była szansa, że atak z zaskoczenia się powiedzie nad podziw dobrze, a posiłki w postaci Amiri i Seelach nadciągną w odpowiedniej chwili.

- Ruszajmy więc - powiedział cicho.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-11-2021, 15:02   #42
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Rzeczywiście w temacie skradania się po cichu to paldynka była najgorszym możliwym przykładem. Nie dlatego, że nie potrafiła czy coś w tym stylu tylko w przypadku noszenia takiej zbroi jak ona każdy najmniejszy ruch oznajmiał nie tylko najbliższej okolicy co i jak. Fakt faktem, że w taka osłona w boju rekompensowała wszelkie niedogodności jej noszenia, jednak do skradania się nie nadawała. Zresztą przecież paladyni nie zaciągali się do takiej, a nie innej służby, żeby się skradać po cichu po krzakach czy lasach.

Odległość była wciąż za duża, aby wykorzystać tą przewagę, że oni byli pogrożeni w ciemności, a przeciwnicy byli w świetle i nie można było wierzyć w powodzenie strzałów z łuku. Wyglądało na to, że rzeczywiście Harry, Idir i Merisiel najlepiej się nadadzą to tej części planu jaki wymyślili. Nie był on idealny o ile w ogóle można go było nazwać planem, ale chyba było to jedyne wyjście z sytuacji w jakiej się znaleźli. Czy rozsądne? To się okaże w praniu. Najlepszy plan zawsze najlepiej wygląda w fazie pomysłów i planowania. Potem wszystko może wziąć w łeb i trzeba będzie rozbić to co zwykle czyli improwizować.

Seelah odprowadzała wzrokiem trójkę po cichu skradających się towarzyszy pomału znikających pomiędzy drzewami. Pozostały na stanowisku razem z milczącą Amiri. Paladynka wiedziała, że one dwie stanowiły najmocniejszą siłę uderzeniową w ich drużynie. Byle tylko była sposobność, żeby to wykorzystać. Tym razem dobyła również miecza. Nie zamierzała tym razem marnować czasu na niepotrzebne czynności. Poprawiła uchwyt zarówno miecza jak i tarczy i była gotowa na rozwój wydarzeń.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 22-11-2021, 17:47   #43
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Po paru chwilach obserwowania, podjęto decyzję: Merisiel, Harry i Idir pójdą przodem, a Seelah i Amiri zostaną w tyle. Chociaż Barbarzynka rozumiała, że to względy zasadzki i tak dalej, nadal nie było jej to w smak. Skomentowała sprawę krótko:

- Dobra, dobra, chcecie to idźcie przodem. Jak w mordę trzeba będzie dać, to przyturlam się.

I to było tyle. Trójka wyruszyła przed siebie, a dwie kobiety zostały z tyłu. Amiri wyciągnęła
już oszczep, szykując się na walkę.

~

Idir, Merisiel, Harry

Zbliżali się powoli. Do zmierzchu było daleko, ale pomiędzy parszywą pogodą, lekką mgłą unoszącą się na bagnach i tym, że słońce schowało się za górą, wokół było szaro i nieprzyjemnie.

Tak samo jak poprzednio, kluczyli, przeskakując z kępki na kępkę, omijając lód i wodę. Na szczęście, sporo krzaków i małych drzew sięgało mniej więcej wysokości pasa, toteż nietrudno było się schować przed kimś, kto był w miarę daleko. Harry i Merisiel wyglądali na takich, co umieli się skradać, ale Idir już musiał się sugerować tym, co robili elfka i półelf i próbować ich naśladować.

Na szczęście, wzrok wroga był głównie skupiony na jeńcach. Czarne karły były także zajęte ogarnianiem swoich pakunków. Mieli sporo szczęścia: gdyby znaleźli się w okolicy godzinę później, minęliby grupę. Zapewne Ghorrag, która doprowadziła ich tutaj, miała nosa, że coś się święci na tyle często, żeby to sprawdzić.

Wreszcie, podeszli blisko. Całkiem niebezpiecznie blisko, na tyle, żeby być w stanie ich zaalarmować. Choć byli zajęci czymś innym, jeden albo drugi z karłów czasem niespokojnie obrzucił wzrokiem linię drzew.

Brodaty mężczyzna tymczasem pochylił się nad swoim plecakiem przy ognisku, gmerając w nim i szukając czegoś. Jeńcy, szturchani czasem przez porywaczy, siedzieli cicho.

Znajdowali się jakieś dwadzieścia, może trzydzieści metrów od ogniska, kiedy jeden z zakapturzonych pokurczy uniósł głowę. Harry zobaczył, jak dwójka czerwonych ślepi lustruje okolicę i coś jakby… Węszył.

Nagle... Idir wdepnął w jakąś dziurę! Zaskrzypiało, chlupnęło, lód trzasnął i but Zaklinacza osunął się o parę centymetrów. To wystarczyło.

Czarny pokurcz syknął głośno i uniósł rękę. Na ten znak brodaty podniósł się znad torby, a pozostali zwrócili swoje oblicza w stronę, gdzie byli trzej wędrowcy.

- Kto śmie!? - brodaty zawołał w głuszę.

Następnie, sięgnął za poły płaszcza i wyciągnął jakąś miksturę, którą trzymał przed sobą. Rozległ się dźwięk dobywanych noży. Tamci zaczęli się rozglądać wokół.

Chyba jeszcze nie wiedzieli dokładnie, gdzie są Zaklinacz, Łotrzyca i Tropiciel. Jeszcze.



~

Seelah, Amiri

Amiri wpatrywała się w dal. Nagle, kiedy zauważyła zmianę w zachowaniu wroga, wypaliła:

- Te, paladynka, chyba coś spieprzyli.

Po czym zaczęła biec w stronę ogniska.

- Rusz dupę, bo zaraz naszym flaki wyprują - zdążyła jeszcze parsknąć.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 22-11-2021 o 18:32.
Santorine jest offline  
Stary 26-11-2021, 15:34   #44
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
- Szukajcie! - krzyknął brodaty biczownik, zakasując bicz za pas. Zamiast tego wyciągnął zza połów płaszcza jakąś miksturę.

Dwa z czarnych karłów odeszły nieco od blasku ogniska, zaalarmowane dźwiękiem. Rozglądali się wokół, ale nie znaleźli jeszcze podróżników.

Elfka dobyła łuku, podbiegła krótki dystans. Następnie, wymierzyła i wypuściła strzałę. Ta pomknęła w mroku i przeszyła czarnego karła, a ten jęknął i złapał w bólu za zagłębiony w jego ciele grot. Merisiel sprawiła się doskonale: prawie nie żył.

Harry wybiegł zza drzewa, za którym byli schowani. Skupił się na swojej ofierze, którą był mężczyzna z dziwnym flakonem w łapie i… Szybkim ruchem wypuścił trzy strzały, które pomknęły do swojego celu. Nie miał jednak czystej linii strzału: jeden z czarnych pokurczów stał na jego drodze, a i sam nie chciał zabijać mężczyzny, tylko go ogłuszyć. Jedna za drugą, strzały wbiły się w okoliczne drzewa, trzecia zaś poleciała w mrok. Brodaty mężczyzna nie dostał żadną.

Brodacz, słysząc, jak strzały świszczą mu między uszami, wrzasnął:

- Tam są! - wskazał palcem miejsce, z którego nadleciały strzały. - To oni! Pewnie to ON ich nasłał!

Po czym wyszczekał jeszcze parę komend w języku, które zrozumiały czarne gobliny, a te zwróciły wzrok w stronę trzech podróżników.

Tymczasem Idir wybiegł zza krzaków. Zaklinacz przystanął obok Tropiciela i zrobił parę dziwnych gestów i wykrzyczał słowa zaklęcia. Z jego palców eksplodował niebieski pocisk, który pomknął w stronę czarnego pokurcza ranionego przez elfkę. Kula sięgnęła celu i eksplodowała na ciele czarnego karła. Fala szronu rozbryzła się tam, gdzie stał, a on sam rozbił się na kawałeczki. Kawałki lodu opadły na trawę tam, gdzie przed chwilą stał przeciwnik.

Brodaty krzyknął coś do pokurczy i sam pospieszył w stronę trójki wędrowców. Wziął krótki zamach i rzucił butelką tam, gdzie stała Merisiel. Butla roztrzaskała się i eksplodowała, a płomienie ogarnęły elfkę.

Dwa czarne karły tymczasem pospieszyły za swoim mistrzem i podbiegły obok niego.

Czarny goblin, który stał obok tego, który właśnie został zmasakrowany przez Zaklinacza, popatrzył na zamarznięte mięso, które jeszcze przed chwilą było jego kompanem. Zawahał się… Ale nie, wziął się w garść i biegł przed siebie. Znalazł się przed Harrym. Zapewne wkrótce miał na niego skoczyć.

Jeńcy niespokojnie poruszali się, ale żaden z nich jeszcze nie zaczął uciekać.

Harry zobaczył, jak niedaleko stąd biegły Amiri i Seelah. Pozostał im jeszcze jednak dystans, zanim włączą się do walki.

Amiri rzuciła się pierwsza do przodu bo element zaskoczenia już minął także nie było sensu się już skradać. Seelah ruszyła truchtem przez las chcąc jak najszybciej znaleźć się w pobliżu towarzyszy. Zmierzch był jeszcze daleko ale szarówka i mgła działała trochę na ich korzyść. Przedzierały się głośno przez zarośla. Paladynka wiedziała, że ona sama w swojej zbroi robi tyle hałasu co mały oddział żołnierzy. Postanowiła zablefować a nuż uda się choć na chwilę zmylić przeciwnika.
-Hej tam z po prawej nie zostawać w tyle i nie brać mi jeńców. -krzyknęła jakby wydawała rozkaz nie wiadomo ilu jeszcze towarzyszom.

Merisiel, widząc, że płonąca ciecz rozlała się na jej kaftanie, upadła na mokry grunt i przez parę chwil tarzała się w błocie. Wreszcie, płomienie spowijające ją przygasły, a elfka naprędce powstała.

Ledwo powstała z ziemi, do Harry’ego podbiegł mały brzydal i ciął nożem. Za pierwszym razem ostrze chlasnęło głęboko, zostawiając paskudną ranę

Harry odbiegł od pokurcza pod drzewo opodal, wymierzył i posłał kolejne trzy strzały w kierunku mężczyzny. Dwie pierwsze chybiły celu, ale ostatnia wbiła się w ramię, a mężczyzna stęknął z bólu.

Słysząc dalekie krzyki Seelah, brodaty mężczyzna wykrzyknął:

- Nie odbierzecie mi mojej zemsty!

Po czym wyciągnął zza połów płaszcza kolejną fiolkę. Merisiel zauważyła, że w odróżnieniu od poprzedniej ta była wypełniona zielonym płynem. Brodaty wziął zamach i rzucił fiolką, tym razem w Harry’ego. Fiolka chybiła: szkło roztrzaskało się obok Harry’ego. Prysnęło na niego parę kropli żrącej substancji.

Następnie, mężczyzna wyciągnął kolejną miksturę spod płaszcza.

Idir ponownie zaatakował zaklęciem: wykonał gest i wykrzyknął słowo, a kula lodu ponownie uformowała się w jego dłoniach. Miotnął zaklęciem w czarnego karła przed sobą i… Sukces! Kula mrozu wybuchła w twarz czarnemu karłowi, a ten upadł. Przez parę chwil wrzeszczał i szamotał się, aby wreszcie znieruchomieć.

Czarny goblin podbiegł do brodatego, wyciągnął łuk i wypuścił strzalę w kierunku Tropiciela, jednak chybił, a grot strzały stuknął o drzewo, pod którym stał Harry.

Goblin, który wcześniej ranił Tropiciela nożem nie zamierzał odpuścić. Zmienił jednak cel: podbiegł do Idira i chlasnął dwa razy nożem. Karzeł nie wyglądał na takiego, co by na takie ciosy mógł się zdobyć, ale jednak: nóż zatopił się w ciele Zaklinacza i krew chlusnęła na ziemię, a Idirowi zakręciło się w głowie od odniesionych ran.

Tymczasem na scenę w końcu wbiegły Seelah i Amiri. Amiri zawyła dziko i rzuciła włócznią w karła obok Idira. Trafiła! Czarny karzeł, który niemal zabił Zaklinacza, obserwował, jak z jego klaty wysuwa się grot włóczni i przeszywa bagienny grunt pod nim. Wreszcie, rzygnął krwią i upadł na kolana, aby zastygnąć w tej pozycji.

Amiri zdjęła swój wielki miecz z pleców i zaczęła wrzeszczeć jak opętana. Wyglądało na to, że wpadła w szał barbarzyńcy.

Idir zaklął, równocześnie dziękując bogom za pojawienie się i działanie Amiri. Jako że walka stale trwała, postanowił nie tracić czasu na opatrywanie ran. Sięgnął po fiolkę z miksturą leczącą i wypił jej zawartość. A potem zrobił parę kroków w bok, by zejść z oczu przeciwnikom.

Merisiel wstała z ziemi widząc jak leci kolejna butelka tym razem innego koloru cieczy. Ta tym razem nie trafiła jej, zaś Harry'ego, który zaczął otrzymywać obrażenia. Widząc również jak Idir otrzymuje krytyczne cięcie w okolicach brzucha chciała mu popędzić z pomocą, ale ten sam załatwił sprawę. Pozostało tylko dwóch. Mężczyzna, który rzucał butelkami oraz jeden z kurdupli. Usłyszała za sobą kroki dwóch kobiet, Amiri i Seelah jak pędzą by pojmać człowieka. Białowłosa postanowiła im pomóc zachodząc mężczyznę od flanki by mieli przewagę sytuacyjną.

- Żywcem! - Krzyknął Harry w stronę towarzyszy, kątem oka wyłapując odsiecz w postaciach Amiri i Seelah. Pół-elf chwycił za zwinięty przy pasie bicz, wyrywając w kierunku czlowieka. Wprawiony w ruch rzemień trzasnął, a odgłos odbił się echem od drzew.

Harry także wypuścił łuk, który upadł na bagniste podłoże i dobył zza pasa bat. Podbiegł do brodatego i chlasnął biczem, korzystając z tego, że Merisiel ustawiła się za nim. Trafił! Bat uderzył brodatego, który próbował się odpędzić od Łotrzycy za nim.

Brodaty krzyknął:

- Ludwig z domu Gys nie sprzeda swojej skóry tanio!

I wypił miksturę, którą trzymał w rękach, a pustą fiolkę wyrzucił za siebie. Zaraz potem, jego sylwetka stała się masywniejsza, jakby w paru sekundach jego mięśnie nabrały tężyzny wojownika.

Następnie, bez ceregieli podbiegł do Harry’ego i zamachnął się, ale szczęśliwie Harry uniknął ciosu.

Idir zobaczył tymczasem, że jego krew rozlała się na jego ubranie i jego rany były bardzo, bardzo poważne. Czmychnął pod drzewo i wyciągnął swój przedostatni eliksir leczenia ran. Poczuł przyjemne ciepło rozlewające się w żołądku i poczuł się trochę lepiej.

Seelah już dalej nie czekała. Tym bardziej, że walka toczyła się korzystnie choć ponownie nie bez ran własnych. Ruszyła pędem w kierunku brodatego człowieka. Zdążyła jeszcze krzyknąć przez ramię do Amiri:
-Zajmij się pokurczem. Ja spróbuję pojmać żywcem brodacza.
Gdy znalazła się tuż przy przeciwniku wyprowadziła cios mieczem. Jednak starała się to zrobić bardziej tak, żeby zranić czy też ogłuszyć niż zabić. Potrzebowali przecież komuś zadać kilka pytań.

Seelah podbiegła w stronę atakowanego Tropiciela i uderzyła płazem miecza, aby ogłuszyć brodatego. Potężny cios Paladynki sięgnął głowy brodacza i huknął, aż tamten zatoczył się.

Goblin, który był obok brodacza napiął łuk i strzelił z krótkiej odległości do Harry’ego. Kiedy pierwsza strzała sięgnęła Tropiciela, Paladynka krzyknęła słowa modlitwy i przed Tropicielem uformowała się świetlista tarcza, która spowolniła strzałę. Kiedy w końcu uderzyła w niego, zaledwie drasnęła go.

Paladynka przestąpiła bliżej do czarnego goblina i cięła swoim mieczem w akcie zemsty, jednak karzeł uskoczył. Wypuścił jeszcze dwie strzały, jednak obie chybiły.

Nagle, Merisiel zobaczyła, jak jeden z jeńców wstaje i otrzepuje się. Już wcześniej ściągnął wiążące go pęta! Krzyknął:

- Nie! Nie mogę tego już dłużej wytrzymać! AAA! Weźcie go ode mnie!

I wrzeszcząc, zniknął w krzakach. Uciekał na północ. Dwaj pozostali jeńcy poruszyli się niespokojnie, ale zostali na miejscu.

Amiri, której opętańcze zawodzenia zmieszały się z tymi od uciekającego jeńca, podbiegła bliżej walczącego brodacza. Wzięła zamach i… Wielki miecz walnął jedynie w pień drzewa po prawej stronie kobiety. Amiri warknęła z frustracją.

Elfica widząc jak czarnoskóra kobieta bierze się za atak na ostatniego z kurdupli uznała, że nie będzie się już wtrącać skoro i tak mieli przewagę liczebną, a widząc starania się reszty drużyny postanowiła, że oddali się w stronę Idira by tam poczekać na rozwój sytuacji.

Harry z kolei odskoczył w tył, ślizgając buciorami po przymarzniętej glebie, z dala od napompowanego magicznym specyfikiem Ludwiga. Kolejny zamach, kolejne trzaśnięcia splecionego skórzanego bicza, z zacięciem wymalowanym na pół-elfiej twarzy.

Harry zakręcił biczem dwa razy. Raz nie trafił, ale za drugim razem chlasnął Ludwiga po twarz, aż pojawiła się na jego brodatej gębie krwawa pręga.

Ludwig podbiegł do niego, ale ostatnie uderzenie Paladynki w jego czaszkę spowolniło go i nie umiał trafić Tropiciela. Bezskutecznie próbował zasadzić pięść między nos Tropicielowi, który uchylał się od ciosów.

Idir bez najmniejszego wahania posłałby grubasa w objęcia śmierci, ale trudno było nie zauważyć, że kompani mają nieco inne zamiary. Dlatego też, zamiast rzucić kolejne zaklęcie, ograniczył się do obserwowania tego, co działo się na placu boju. Ruszył też, niezbyt szybko, w stronę walczących.

Seelah zakładając (być może błędnie) że Amiri być może zdecyduje się spróbować pojmać lekko już oszołomionego brodacza postanowiła zająć się tym upierdliwie nadaktywnym goblinem. Nie bawiąc się w żadne wyrafinowane szermiercze cięcia wyprowadził możliwie najbardziej skuteczny cios w stronę pokurcza.

Paladynka uderzyła mieczem i… Trafiła! Długi miecz Seelah przeszył czarnego łucznika, a ten bez słowa padł na ziemię martwy.

Amiri, wrzeszcząc i wyjąc niczym jakaś bestia z piekła, wyrwała swój wielki miecz z pnia drzewa i zaszarżowała na brodacza. Zamachnęła się mieczem. Wielka sztaba żelaza, która była niemal tak wielka, jak ona sama, upadła na kudłaty łeb brodatego. Ludwig jęknął i upadł nieprzytomny na ziemię.

~

Walka skończyła się. Świeże trupy dopiero co zaczęły stygnąć, ogłuszony brodaty mężczyzna leżał na zimnym gruncie niemal bez śladu życia. Ludwig z domu Gys, jak przedstawił się podczas walki, leżał nieprzytomny, a na jego głowie płynęła strużka krwi. Niewiele brakowało, a Amiri roztrzaskałaby jego czaszkę. Zapewnie miał się obudzić z iście legendarnym bólem głowy.

Dwóch jeńców cicho łkało przy ognisku, a mroźny wiatr poruszał nagimi gałęziami drzew rosnących na bagnach. Cała ta scena skąpana była w wątłym blasku popołudniowego słońca, które nieuchronnie zmierzało na zachód.

Harry obliczył, że za późno już zawrócić do Jastrzębiej Dziupli przed zmierzchem. Nieco zbyt długo zamarudzili na bagnach.

Amiri podeszła do nadal klęczącego trupa czarnego karła i wyciągnęła włócznię, która przeszyła go na wylot. Wytarła krew i splunęła na zwłoki z pogardą.

- Nadal nie wiem, czemu po prostu nie poderżniemy mu gardła - wzruszyła ramionami. - Ale jak tam sobie chcecie. Jak zacznie uciekać, to mój oszczep znowu posmakuje krwi!

Seelah spojrzała w stronę ogniska. Wokół niego porozkładane były torby podróżnicze porywaczy. Zawartość toreb leżała na zamarzniętym gruncie w nieładzie, zaś w jednej toreb, zdaje się, należącej do nieprzytomnego brodacza, był mały kufer nie większy niż sakwa podróżna.

Pozostała także sprawa leczenia. Jak się okazało, po walce najgorzej wyszedł Idir. Dwie wielkie szramy zadane mu przez czarnego karła krzyżowały się na jego piersi, a jego szaty mokre były od krwi. Włosy Merisiel były osmalone przez ogień alchemiczny i część jej kaftana była nadpalona. Elfka była także umorusana bagiennym błotem, w którym tarzała się, aby ugasić ogień. Harry zaś miał duże cięcie na nodze broczące krwią. Paskudnie to wyglądało.

Jeńcy siedzieli przy ognisku, czasem tylko przestępując z nogi na nogę. Długie kaptury zasłaniały ich twarze, ale z daleka zdało się, że jeden z nich jest dorosły, a drugi drobniejszy i chudszy, jak dziecko. Z daleka można by uznać, że byli martwi.

~

Wędrowcy przeszukali zwłoki i torby porywaczy. Każdy z martwych karłów miał przy sobie raczej kiepskiej jakości długi nóż i niewiele więcej, bowiem ich ekwipunek został w torbach. Brodaty mężczyzna miał przy sobie jeszcze dwie trzy fiolki: pierwsza była wypełniona zielonkawą substancją o ostrym zapachu, zapewne kwasem, druga przypominała tą, która eksplodowała przy Merisiel, trzecią zaś wypełniał przezroczysty, żółtawy płyn.






Dodatkowo, w torbie brodacza znaleźli jeszcze dwie mikstury, które Idir rozpoznał jako mikstury leczenia: dwie małe fiole były wypełnione fosforyzującą substancją, która dawała lekko zielony poblask.

W małym kuferku, który otworzyła Merisiel za pomocą wytrychów, znalazło się parę małych worków i pojemników z kremami, maściami i proszkami. Kufer wyglądał niczym zestaw podróżującego alchemika.

Nie był to jednak koniec znalezisk: W torbie brodacza znaleźli jeszcze księgę, czy też raczej - kawałek księgi. Okładka była wyprawiona ze skóry i widniał na niej pozłacany napis, który brzmiał “Vermiculus”, autorstwa “Uniżonego Sługi”.

Księga była rozerwana i ostały się tylko pierwsze jej rozdziały, które, zdaje się, traktowały o alchemii, na co wskazywałyby ilustracje. Rysunki przedstawiały rury, zlewki, parownice, tłuczki i moździerze i ich różne kombinacje.

Wolumin był zapisany symbolami, z których Idir rozpoznawał tylko część. Dość powiedzieć, że lektura (lub jej pozostałości) raczej były materią, która wymagała sporo skupienia, aby ją zrozumieć w całości.

Ostatnim przedmiotem wartym uwagi, który znaleźli w torbie brodacza były dwa szare kamyki wyglądające trochę jak nieociosany kryształ górski. Kiedy się dotykało ich, czuło się mrowienie w palcach, a one same lśniły bladym światłem.

Torby czarnych karłów były znacznie mniej interesujące: było w nich głównie suszone mięso i parę sztyletów do rzucania kiepskiej jakości, których ostrza zaszły rdzą. Było też parę bukłaków z podłym, rozcieńczonym winem, a także dwa łuki i komplety strzał. Nic więcej.

~

Jeńcy, po zdjęciu kapturów, okazali się ludźmi z Jastrzębiej Dziupli. Pierwszym z nich był starszy już mężczyzna z łysą głową i siwą brodą, drugim zaś była mała dziewczynka nie wyglądająca na więcej niż dziesięć wiosen.

Z początku, kiedy podróżnicy zdjęli im kaptury, nie odpowiadali, jakby byli pogrążeni w jakimś transie. Po paru pytaniach i szturchnięciach jednak, dziewczynka podniosła głowę, a mężczyzna odchrząknął.

Kiedy podnieśli swoje głowy wolno i letargicznie, zapytani o imiona, przedstawili się jako Yel i Rayna z Jastrzębiej Dziupli.

Oboje byli bladzi i wyczerpani, jakby dopiero co podnieśli się z łóżka, trawieni gorączką. Nie mieli jednak żadnych ran poza otarciami na kolanach i paroma stłuczeniami. W szczególnie złym stanie była Rayna, która nagle zaczęła dygotać na zimnie. Yel znosił trudy bardziej mężnie, choć po jego minie można było poznać, że był u kresu sił.




Tropiciel, wprawiony w sztukę leczenia, patrzył na jeńców z niepokojem. Nie mieli co prawda żadnych ran, ale... Kiedyś słyszał o klątwie, która przemieniała ludzi w drapieżne bestie po pewnym czasie. Opowiadała mu o tym jego matka, która ongiś widziała ludzi podróżujących z północnego Isger i którzy zarażeni dziwną gorączką, atakowali podróżnych i zabijali ich, ab zjeść ich mięso. Symptomy, które wyliczyła matka, były podobne do tych, co tutaj: bladość, zimno, drobne rany na ciele, ale i gorączka i otępiały wzrok i dziwny trans, z którego się wybudzili.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 28-11-2021 o 07:05.
Santorine jest offline  
Stary 27-11-2021, 12:42   #45
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
I tym razem walka poszła im nad wyraz sprawnie. Byli ranni, ale też nie ma przecież dymu bez ognia. Ważne, że wszyscy żyli, uwolnili prawdopodobnie dwóch jeńców no i pojmali żywcem kogoś kto będzie musiał im odpowiedzieć na kilka pytań. Drugi sukces w krótkim czasie. Byle tylko nie popaść w samouwielbienie.

Seelah w takich sytuacjach nigdy nie traciła głowy także mając wrodzony talent i wyuczone zdolności dowódcze bardzo często przejmowała chwilowo dowodzenie. Byli co prawda drużyną na równych prawach, jednak paladynka wiedziała, że dobrze jest zapanować nad otoczeniem, żeby nie powstał chaos, który bardzo często i szybko może prowadzić do paniki, a ona jest bardzo niebezpieczna. Tak też zrobiła i teraz. Nie żeby się rządziła czy coś. Potrzebne było chwilowe zapanowanie nad sytuacją i uporządkowanie wydarzeń. Trzeba też było zaplanować co dalej.

Wycierając ostrze z krwi zabitego przez nią kurdupla szybko i wprawnym okiem oceniła pole byłej już teraz potyczki. Chowając miecz do pochwy i zarzucając sobie tarczę na plecy. Wszystkie cele wyeliminowane, jeden nieprzytomny jak zakładali. Dwóch więźniów w nieznanym na tą chwile stanie psychicznym ani fizycznym. Nie jest źle pomyślała sobie ale trzeba się w pierwszej kolejności zająć rannymi. Szybko przyjrzała się każdemu z towarzyszy. Najmocniej ucierpieli Merisiel oraz Idir z czego ten drugi najbardziej potrzebował pomocy w trybie pilnym. Harry był lekko ranny.
Nie zastanawiając się dłużej podeszła tym razem najpierw do Idira. Przyłożyła ręce do ran, a jej ust popłynęły słowa modlitwy. Rany zaczęły się samoistnie goić. Najpoważniej ranny był już bezpieczny.

Trzeba było ogarnąć trochę resztę tego bałaganu.
- Harry ogarniesz proszę kwestię leczenia? Jak potrzebujesz pomocy to wołaj. Amiri zwiąż ty tego miłego brodacza i jakiekolwiek jeszcze podejrzane buteleczki przy nim znajdziesz to zabezpiecz jak najdalej od niego. Ja idę sprawdzić co z tymi więźniami i kto to jest. Potem trzeba przeszukać obozowisko i ciała. - Seelah trochę się porządziła wydając polecenia wszystkim łącznie ze sobą jednak wiedziała, że to dla ich wspólnego dobra.

Ruszyła energicznie w kierunku byłego już obozowiska. Jednak wchodząc w krąg światła zwolniła nie chcąc wykonywać gwałtownych ruchów i rozłożyła szeroko na boki ręce pokazując puste dłonie w geście dobrej woli i braku złych zamiarów.
- Jesteście wolni, a my jesteśmy tu żeby wam pomóc. Możecie powiedzieć kim jesteście i co się tu właściwie stało? Powiedziała paladynka spokojnym głosem jakby ledwo co wyszła ze świątyni po skończonych modłach, a nie była właśnie po zakończonej świeżo śmiertelnej walce.

Jeńcami okazali się Yel i Rayna z Jastrzębiej Dziupli. Wyglądało na to, że nie byli ranny tylko skrajnie zmęczeni lub wyczerpani. Nic czego nie można by załatwić gorącym posiłkiem i odpoczynkiem.
Drużyna podleczona przeszukała dokładnie wszystkie pozostawione przez zabitych rzeczy i znalazła poza kiepskiej jakości bronią i odrobiną jedzenia całą masę przedmiotów świadczących, że ktoś tu się parał lub próbował parać alchemią. Na pewno było to bardzo interesujące, żeby przyjrzeć się temu bliżej. Być może znaleźli trop, którego można by się uchwycić.
Kwestia była co i czy w ogóle uda im się wyciągnąć od starca. Należało się tylko zastanowić czy przesłuchiwać go tutaj czy wracać do cywilizacji. Wszystko zależało od stanu w jakim są uwolnieni więźniowie. Biorąc, pod uwagę porę dnia im samym jako drużynie powinno udać się wrócić niezbyt forsownym marszem przed wzrokiem. Mieli jednak ze sobą dwójkę umęczony uwolniony mieszkańców Jastrzębiej Dziupli no i ewentualnego jeńca, który na pewno nie będzie im ułatwiał podróży.
- Myślę, że trzeba zdecydować co robimy dalej. Do zmroku jeszcze około dwóch godziny. Mamy dwoje ludzi w nie najlepszej kondycji fizycznej i ewentualnego jeńca do prowadzenia. Wolałbym, żeby nie złapał nas mrok pośrodku bagien. Jakie macie propozycje?
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 27-11-2021, 15:39   #46
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Walka się skończyła, ale Idir nie był zbyt zachwycony z jej przebiegu. Co prawda położyli trupem paru przeciwników, a on zdecydowanie się do tego przyłożył, to jednak oberwał, i to solidnie.
Na szczęście paladynka dysponowała mocą, dzięki której zaklinacz poczuł się znacznie lepiej.
- Dzięki, Seelah - powiedział.

Łupy okazały się niezbyt obfite, ale najważniejsze były nie one, lecz to, że uwolnili dwoje mieszkańców Jastrzębiej Dziupli, a na dodatek mieli jeńca, który z pewnością będzie mieć wiele do powiedzenia.

- Może powinniśmy znaleźć jakieś bardziej przytulne miejsce - zaproponował Idir - gdzie spędzimy noc? Jakieś zaciszne ruiny, gdzie ściany dawałyby nam nieco osłony? Wtedy można by rozpalić ognisko. Zwiążemy jeszcze dokładniej brodacza i poczekamy do świtu.

Dokładne zapoznanie się z fragmentami księgi i innymi znaleziskami postanowił odłożyć na inną porę.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-11-2021, 17:43   #47
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Zasadzka, kolejna walka, kolejne rany. Tym razem Harry nie był w najgorszym stanie, ale cięcie na udzie pulsowało tępym bólem. Do tego wypalone kwasem dziury w już i tak wyświechtanym płaszczu. Kolejna łata do patchworkowej kolekcji. Kompani też byli w nienajlepszym stanie, skrawieni, obici i - w przypadku elfki - osmaleni.

- Jasne - Harry odpowiedział na słowa Seelah - ale najpierw zerknę na nich.

Machnął dłonią w stronę dwójki jeńców. Letarg, trans, gorączka - co by to nie było, niepokoiło Tropiciela. Rozszerzone źrenice, bladość, podwyższona temperatura, zimno. Matczyne słowa, które wydarły się z odmętów pamięci i które rzucały nieco światła na przypadłość więźniów, niepokój tylko nasiliły. Powstał z kucek i pokuśtykał w stronę reszty. Gestem poprosił Seelah o świątynny pakunek z lecznicznym wyposażeniem.

- Musimy mieć na nich baczenie - oznajmił, zerkając przez ramię. - Ta ich gorączka może być guślarską klątwą, która zmieni ich w potwory łaknące ludzkiego mięsa. Ja tutaj nic nie zdziałam.

Zaczął układać potrzebne do opatrunków rzeczy w odpowiedniej kolejności.

- Nie nocowałbym tutaj - oznajmił. - Nie z jeńcem i dwójką chorych. Może trójką, jeśli złapiemy tego trzeciego. Nie wiemy też, co się tutaj zalęgło. Jeśli pójdziemy prosto na południe, wyjdziemy z lasu i mokradeł przed zupełnym zmrokiem. O ile...

Jeszcze raz zerknął przez ramię.

- O ile nie dopadną nas kłopoty. W Dziupli bylibyśmy w czas na kolację. Kto pierwszy do opatrywania?
 
Aro jest offline  
Stary 30-11-2021, 10:16   #48
Adi
Keelah Se'lai
 
Adi's Avatar
 
Reputacja: 1 Adi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputacjęAdi ma wspaniałą reputację
Kolejna walka zakończyła się sukcesem i kolejne rany, bez których się nie obyło. Choć w przypadku elfki skończyło się jedynie na osmalonych włosach i ubraniu, to inni nie mieli tyle szczęścia. Idir został ranny. Gorzej za to dostał Harry, który oberwał głęboką raną uda. Pozostało im jedynie przesłuchać grubasa, no ale może to być na później, bo najpierw trzeba było obejrzeć co było z jeńcami. Okazało się, że byli to mieszkańcy Jastrzębiej Dziupli zwani Rayna oraz Yel. Widać było jednak iż są w jakimś stopniu transie, jednak dość szybko się otrząsnęli, jednak nie było w stanie odpowiedzieć na kilka pytań. Pozostało przejrzeć przedmioty pozostawione przez martwe kurduple i grubasa. Zajrzała do jego torby i znalazła jeszcze kilka nie zużytych butelek, jak i również tą którą oberwała by później ratować się padnięciem na pysk by ugasić się. Dwie mikstury leczenia.

Może powinnam je zatrzymać. Podczas następnej walki mogą się przydać - pomyślała dziewczyna i odłożyła torbę. Spojrzała na Idira trzymającego strzępy księgi, nawet nie chciała wiedzieć o czym była.

- Popieram Harry'ego w Dziupli bylibyśmy na pewno bezpieczniejsi, a odpoczynek oraz będziemy mieć czas by na spokojnie przesłuchać Ludwiga…. - poparła pół-elfa, w końcu szpiczastousi muszą trzymać się razem.

....może powie mi coś więcej na temat Olega, którego tak szukał strażnik - dokończyła zdanie w myślach.
 
__________________
I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036
Adi jest offline  
Stary 01-12-2021, 05:30   #49
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Amiri związała Ludwiga i zawlokła jego nieprzytomne ciało obok ognia na czas, kiedy rozmawiano z jeńcami i przeszukiwano torby martwych (lub nieprzytomnych) porywaczy. Barbarzynka, niewiele bacząc, czy zrobi brodatemu krzywdę, rzuciła nim niby worem kartofli obok ogniska i wyciągnęła ze swojej torby spory kawał sznura. Oplotła nieprzytomnego porywacza i ustawiła go w pozycji siedzącej pod drzewem.

Amiri jeszcze spytała jeńców:

- Te! Jak to w sumie było, że was w pęta wzięli?

Jeńcy, Rayna i Yel spojrzeli po sobie.

- Na wycinkę się szło - odparł Yel - A potem budzę się z bólem głowy i ten tam - wskazał na Ludwiga - jakieś rzeczy dziwne gada. Grozi, że karkiem przypłacę, jak uciekać będę. Do łba mi przystawiał kamyczki dziwne takie.

Wzruszył ramionami.

- Przeklęta magia - mruknął jeszcze.

Mała Rayna tymczasem niewiele odpowiadała. Na pytanie, jak zostali złapani, tylko pisnęła i wskazała palcem Ludwiga, teraz nieprzytomnego.

~

Leczenie poszło… Średnio. Rany Merisiel były najłatwiejsze do opatrzenia. Bandaże i dekokty niewiele zrobiły wrażenia na ranach Idira i tylko Paladynka, której dotyk scalał złamane kości i leczył broczące krwią rany, pomógł Zaklinaczowi. Ten poczuł się znacznie lepiej, kiedy modlitwa Seelah zaczęła działać na niego.

Rana Tropiciela tymczasem nie dała się łatwo wyleczyć. Ten, próbując zatamować krwawienie, nie do końca uważał i źle podwiązał rany. Ostatecznie, poczuł się gorzej niż kiedy rozpoczął leczenie. Pech.

Cytat:
Punkty wytrzymałości po testach leczenia:
Merisiel: 15
Idir: 12 (porażka)
Harry: 11 (krytyczna porażka: odnosi 1 obrażeń)
Yel i Rayna nie potrzebowali opieki medycznej. Wystarczyło napoić ich wodą z bukłaka i dać coś do zjedzenia, a poczuli się nieco lepiej. Oczywiście, daleko temu było do bycia zdrowym i wypoczętym, ale przynajmniej nie byli aż tak odrętwiali i senni.

~

Słysząc o planach powrotu do Jastrzębiej Dziupli, Amiri odezwała się:

- A nie było tak, że wokół miasta krążyły wilki? - zapytała. - Jak pójdziemy prosto do miasta, ani chybi będzie bitka. Tych czarnych bastardów położyliśmy już, ale jak się natkniemy na wilczury, to te gotowe pożreć starego i młódkę.
- Ano! - zawołał Yel. - Wilki bez żartowania sprawa jest. Gryźć będą i bebechy wywlekać.

Rayna pobladła jeszcze bardziej na wieść o tym, że idą z powrotem przez zagajniki wokół Jastrzębiej Dziupli.

- Wilki…? - zapytała z przerażoną miną. - A inną drogą iść nie można?
- Ścieżyna przez ostaje na południe jest - zaproponował Yel. - Drogi tylko nadłożyć trza.
- Albo… - oczy dziewczynki rozjaśniły się. - Wiem! Zawołajmy pani lasu! Ona nam pomoże!

Yel skrzywił się i splunął na ziemię po słowach dziewczynki, jakby zobaczył coś obrzydliwego.

- A idź mi z tym, dziewucho - splunął po raz drugi. - Lepiej już kark w pętlę włożyć, niż te diabły z lasu do pomocy przyzywać.

I splunął po raz trzeci.

~

Kiedy Harry był zajęty leczeniem, Seelah zajęła się poszukiwaniami mężczyzny, który zdołał uciec o własnych siłach. Jak się okazało, nie było to takie łatwe: Paladynka nie potrafiła tropić, na bagnach gęstniały z wolna ciemności, a i wreszcie same ostoje bagien i wykroty nie były takim oczywistym polem na śledzenie. Gdziekolwiek tamten polazł, nie było to w pobliżu obozowiska. Co gorsza, wszędzie były ślady - jedne zapewne należące do pokonanych już porywaczy, inne cięższe do określenia.

Trzeci z jeńców uciekł gdzieś na północ. Ostatnim razem, kiedy go widzieli, był to kierunek Lasu Nowiu. Jeśli chcieli go wytropić, potrzebowali zaangażować do tego Harry’ego lub Amiri, która też nieco znała się na przetrwaniu w dziczy.

Paladynka spędziła pół godziny na krążeniu wokół obozowiska, jednak ostatecznie nie udało jej się go znaleźć.
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!

Ostatnio edytowane przez Santorine : 01-12-2021 o 05:46.
Santorine jest offline  
Stary 01-12-2021, 11:51   #50
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Pełnym powrotem do zdrowia z pewnością nie można było tego nazwać, ale dzięki działaniom Seelah i Harrego Idir poczuł się znacznie lepiej. Na tyle dobrze, by móc myśleć o dalszej wędrówce.... tudzież o dotychczasowych sukcesach.

Udało im się pokonać kilku goblinów - na to jednak nie mieli żadnego dowodu. Może powinni zbierać uszy? Barbarzyńska, acz skuteczna metoda zbierania dowodów...
Udało im się złapać szefa tej grupki łowców niewolników, co dawało cień nadziei, że okolice miasteczka staną się bezpieczniejsze.
Udało im się uwolnić dwoje mieszkańców Jastrzębiej Dziupli.... jakaś nagroda za to będzie.
Kolejna część nagrody uciekła, a Idir nie sądził, by poszukiwania dały cokolwiek - prócz straty czasu.
Zdobyli kilka mniej czy bardzie przydatnych przedmiotów...

Pewien sukces w sumie osiągnęli, najważniejsze jednak w tej chwili było to, by cało i zdrowo dotrzeć z owym sukcesem do miasteczka.

- Lepiej ominąć wilki - powiedział. - Poprzednio odstraszała je obecność Ghorrag, teraz możemy mieć mniej szczęścia. Idźmy dłuższą, ale bezpieczniejszą drogą - zaproponował.
- Kim jest ta pani lasu? - zwrócił się do uwolnionych jeńców.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172