|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-12-2006, 21:18 | #101 |
Reputacja: 1 | -Formować szyki! Nie bać się tych karłów! Zachować pozycje!-wykrzykiwał krasnolud pędząc ku pierwszym szeregom swoich oddziałów. Zdrowy rozsadek zawsze ustępował miejsca emocjom związanym z walką. Hagfur stanął na czele swego wojska. Wojownicy trochę podbudowani, widząc wodza stającego między nimi w pierwszej linii poczuli nagły przypływ odwagi. Hagfur spojrzał w kierunku zbliżającej się armii. Rzeczywiście nie wyglądało to najlepiej. Setki przeraźliwie wrzeszczących istot. Jedyną pociechą dla krasnoluda był fakt, iż siły oponenta były z reguły słabo wyekwipowane. Czekał, czekał na pierwsze starcie, na pierwsze cięcia…-Kusze w gotowości!-wykrzyczał na koniec, sam sięgając po broń wiszącą u jego boku. |
25-12-2006, 13:46 | #102 |
Reputacja: 1 | - świetnie - mruknął do siebie Ilythiiri - chędożące się koniki. To robota dla tej Drzewolubki...- warknał nie wychodząc jednak zza krzaka. Zbyt wiele przeżył w Menzoberranzan - rozglądnął się jeszcze raz uważnie nasłuchując. Kusza wciąż skierowana była w stronę centaurów - a niech się wymordują nawzajem i oszczędzą nam kłopotów- zaczął znów zrzędzić pod nosem. Nie wychodził jednak z ukrycia czekając na dalszy rozwój wypadków
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind, strengthen me against the desires of flesh. By the Blood am I made... By the Blood am I armoured... By the Blood... I will endure. |
25-12-2006, 17:19 | #103 |
Reputacja: 1 | - No i więcej koników...- mruknął znów drow, tym razem z mniejszą radością, gdyż zza zasłony drzew znów zaczęły wyłaniać się kolejne koniowate sylwetki... Jeden, drugi, trzeci... Po paru chwilach wokół leżącego baraniego tyłka ustawiło się nie dwójeczka, a pięć centaurów. Każdy z jakąś dzidą w dłoni, nie wyglądało to wcale przyjemnie. I ten dziwny język, jakby połączone odgłsy zwierząt i mocny, ostry akcent... Wsłuchiwanie się w dialog tych stworów nie było niczym przyjemnym. Działać, przeczekać albo jak najszybciej wiać- te trzy myśli przepełniały umysły Podróżników. Pierwsza "salwa" z kusz była wręcz poezją dla uszu krasnoluda. Dźwięk wypuszczanych bełtów, z czasem przechodzący w ryki konających goblinów był lepszy niż melodia każdego barda. Krew tryskająca z ciał padających goblinów zostawiała wielkie plamy na śniegu, najważniejszych świadków zwycięstwa wojsk Hagfura. Kolejna salwa, gobliny był coraz bliżej, znów dało się usłyszeć ryki padających zielonych. Coraz bliżej, coraz bliżej... Szybko naciągnąć cięciwę, włożyć kolejny bełt... Strzał! I rzut kuszami w bok- nie było czasu na następne strzały. Hagfur wyjął topór, uścisnął go mocniej. Ta bitwa była już jego. Szybko zrzuciła krasnoluda z pleców. Czuła, że nadchodzą. Środek lasu, parę konarów, do najbliższej "cywilizacji" conajmniej godzina ucieczki... Stukot kopyt. Ale jakby nie końskich... Trochę inne... A na dodatek zmierzają idealnie w jej kierunku! Przygotowała się do ataku. A ten pieprzony krasnal... Budzi się! Przynajmniej tyle- widziała jak oczy krasnoluda powoli się otwierają, za parę chwil będzie już w pełni świadomy i przytomny... [center:b9a56fb4a9] [/center:b9a56fb4a9] - Coś się stało?- odezwałą się nagle przypominająca barana postać. Centaur toto nie był. Po chwili, w ślad za pierwszym "baranem" wyłoniła się trójka podobnych do niego. - Proszę się budzić, tu nie jest bezpiecznie...- odezwał się ten sam, niskim i delikatnie przeciągającym litery akcentem, kucając i szturchając krasnoluda w jego ciężkie cielsko. Nie zauważył łez w oczach Hagfura... I gdy wszystko było tak pięknie, poczuł, jak między jego żebra wbija się miecz. Ból, zimno, strach... Upadł na ziemię. Jego oddział chyba podniósł jakieś krzyki, zdawało mu się, że ktoś przybiegł, zobaczyć co z ich wodzem. Nie zwracał już na to uwagi. Widział tylko swego mistrza. - Zawiodłeś mnie, Hagfurze...- powtarzał i powtarzał, a biedny krasnolud spadał powoli w otchłanie śmierci...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
28-12-2006, 19:05 | #104 |
Banned Reputacja: 1 | Adamanda stała w ciszy, płytko oddychając i jednocześnie patrząc na każdy szczegół widzianego obrazu, dopóki czar na to jej pozwalał. Słyszała kiedyś piękną pieśń o tych niezwykłych istotach zwanych ... zdaje się Bariaburami. Szkoda jej było konającego w bólu półbarana, ale przez myśl nie przeszło jej wtrącanie się w sprawy inne niż właściwy cel jej podróży. Jedyne co ją zastanawiało, to to, że ten Bariaur był sam, a według pieśni, istoty te podróżowały w sporych grupach. Adamanda zaczęła się zastanawiać, w tej pieśni było coś jeszcze, czego nie mogła sobie przypomnieć. |
28-12-2006, 23:29 | #105 |
Reputacja: 1 | Narsil nie drgnął nawet na moment. W milczeniu przyglądał się całej scenie. Gdy pojawiła się większa grupa centaurów zaklinacz delikatnie wsunął rękę za peleryne i trzymał ją tak by móc w mgnieniu oka wyciągnąć zwój z pasa. Rozglądnął się wokół siebie po czym jeszcze bardziej zanurzył się w zielonej osłonie tak by stać się jeszcze bardziej niewidoczny. W tej chwili myślał tylko o opuszczeniu tego miejsca ale wątpił aby czujne uszy tych leśnych tropicieli nie dosłyszały jego kroków tak więc wolał pozostać na miejscu i spokojnie obserwować sytuacje. Przecież oni zaraz zrobią co mieli zrobić i pójdą w swoją stronę zostawiając ich własnemu losowi. Tak, najlepiej będzie jak przeczekam - pomyślał w duchu i wytężył wzrok i słuch na tej dziwnej scenie. |
01-01-2007, 18:56 | #106 |
Reputacja: 1 | Cała puszcza zapłonęła krzykiem. Nagle ucichły wszelkie ptaki, gryzonie pędzące między korzeniami drzew zatrzymały się na chwilę, a towarzyszący ciągle podróżującym bohaterom chór cykad nagle przerwał swój koncert. Rodowici mieszkańcy i obrońcy Świętych Gajów splamili go krwią hakkuri, obcego. Jeden z centaurów, który lata swej młodości miał już dawno za sobą, wyrwał z piersi swojej ofiary włócznię, oblewając przy tym ziemię jeszcze obfitsza porcją krwi. Pierwsze były ptaki. Wszystkie, jak na zawołanie, zerwały się ku niebu i z największym możliwym jazgotem opuszczały swoje gniazda czy też korony drzew, na których poprostu chciały odpocząć przed dalszym lotem. W oczach centaurów zagościła niepewność, przeświadczenie o czymś złym. Magia czy inne demony? Niewprawione ucho dopiero po paru chwilach zauważyło, że ptaki starają się "krzyczeć" w jakimś określonym układzie, jakby chciały przekazać jedno słowo, jedną melodię. A jakby tego było mało, wszystkie leciały w jednym kierunku, gdzieś daleko na północ. - Vertun!- warknął najstarszy z centaurów, gdy oszołomienie minęło, poczym wskazał kierunek gdzieś w głąb lasu. Nie musiał powtarzać- po chwili na polanie zostały już tylko zwłoki i plamy... Zniknęły? Na miejscu sporej plamy krwi pojawiła się czerwona róża. Działo się coś złego...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |
01-01-2007, 22:17 | #107 |
Reputacja: 1 | Hagfur przerażony wizją zaczął wykrzykiwać imię swojego mistrza. Zimny pot zalał jego ciało…drżał. Nagle szeroko otworzył oczy. Widok dziwnych istot spowodował jeszcze większy chaos w jego głowie.- Precz słudzy piekieł! Moja dusza jeszcze jest na swoim miejscu! Wara od niej!-wykrzykiwał ze strachem w oczach. Dopiero w momencie, gdy spostrzegł „Wędrującą Granicami” stojącą nieopodal dotarła do niego myśl, że może jednak nie jest w piekle.- Co się dzieje? I cóż to za wół mnie ogłuszył?- setki pytań, bardziej i mniej ważnych kotłowały się w krasnoludzkim wojowniku.- I kim na brodę mojej wspaniałej matki jesteście wy, baranokształtni?- zapytał Hagfur powoli podnosząc się z ziemi. Otrzepał się z trawy, po czym stanął wyprostowany. Pytające spojrzenie przenosił na zmianę z dziwnych istot na „Wędrującą Granicami” i z powrotem. |
03-01-2007, 09:23 | #108 |
Reputacja: 1 | Gdy tylko centaury zniknęły Drow wychynął z krzaków. Rozejrzał się bacznie, zatrzymując na chwilę uwagę na szkarłatnej plamie krwi. Wyprostował się powoli z twarzą skamieniałą w beznamiętnym wyrazie. Zlustrował wszystkich towarzyszy, których był w stanie zauważyć i warknął gniewnie: -no jazda ruszać się do cholery, nie widzicie że dzieje się tu coś złego. Musimy się wydostać z tego pieprzonego lasu - Ruszył szybkim krokiem starym szlakiem rzucając jeszcze za siebie : -Wędrująca granicami sobie przecież poradzi- sama tak stwierdziła - Ruszył truchtem, przemykać między drzewami, by uniknąć odsłoniętych miejsc...
__________________ Sanguinius, clad me in rightful mind, strengthen me against the desires of flesh. By the Blood am I made... By the Blood am I armoured... By the Blood... I will endure. |
03-01-2007, 10:37 | #109 |
Banned Reputacja: 1 | Adamanda przerwała działanie czaru, gdy tylko Centaurowie odjechali. Wyrwała się niczym z jakiś przemyśleń, niechcący wchodząc w zdanie Drowa. - Uciekamy! Ten Bariaur z pewnością miał towarzystwo! Chowając szklane oko spowrotem do sakwy, ruszyła za Xar'fenem. Nie oglądała się za siebie i starała się skupić jedynie na wystających z ziemi pniach, gałęziach i drobnych zaroślach. |
03-01-2007, 12:52 | #110 |
Reputacja: 1 | Narsil jeszcze chwilę rozglądał się wokół. Przerwał mu dopiero głos Xar'fena i Adamandy. Bariaur - wyakcentował cicho, wstając, nowousłyszaną nazwę. Zaklinacz podzielał całkowicie zdanie drowa. W lesie wydawało mu się zbyt niebezpiecznie. Ahh, ale głupi ja jestem - myślał idąc drogą wytyczoną przez Xar'fena - przydało by się kilka dodatkowych zwojów z zaklęciami. Szedł w całkowitej ciszy, po czym uśmiechnął się sam do siebie - może gdzieś tu blisko jest jakaś filia czerwonych czarodziei - ten "żart" wprawił go ponownie w dobry nastrój i pewnie zacząłby nawet pogwizdywać jedną ze swoich ulubionych melodyjek gdyby nie fakt, że chwile po pierwszym dźwięku skończyłby z paroma sztyletami w ciele. Kontynuował więc marsz w ciszy, rozglądając się po okolicy. |