|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
16-01-2008, 16:24 | #31 |
Reputacja: 1 | Dragonlance..., Kenderówek ?! Ja pierdziu!! Lepiej trzymać Ją na dystans, zbyt podejrzanie się zachowuje i ten ciągły przypadek który jej towarzyszy. Rozważaniom Verax'a ciągle towarzyszył monolog Bajdoletty. Mag jej podrzucił zwój, czysty przypadek? Niekoniecznie, widocznie komuś zalazła za skórę, w sumie... jak nie przestanie paplać to sam załatwię jej taki zwój. Na razie spróbuję przejrzeć ją... Zwrócił się do Kenderki: Jeśli chodzi o mnie nie ma sprawy, witam w drużynie!Możesz mówić do mnie Verax. Ja z chęcią pomogę w miarę możliwości... Mówiłaś że jesteś poetką, chętnie bym posłuchał kiedyś twego dorobku artystycznego.Z pewnością "ilość" materiału zwaliłaby mnie z nóg, mam nadzieję że jakość jest równie bogata co jej aparycja... Jeszcze raz obrzucił spojrzeniem przybyszkę po czy jął przeglądać swój dobytek...buzdygan, symbol, zwijanie posłanie... yhm zgadza się wszystko jest. . Dzięki Tormahu, to jak możemy kupić u Ciebie racje żywnościowe? Ja poproszę ze 3. Ostatnio edytowane przez Verax : 03-04-2008 o 16:44. |
18-01-2008, 22:33 | #32 |
Reputacja: 1 | Gdzie idziecie? Mogę iść z wami? Ja w ogóle nie znam tej krainy, więc wędrując z wami będzie mi raźniej. Zresztą jestem poetką, więc będę mogła umilać wam podróż swoimi wierszami. I jak mam się do was zwracać? - na te słowa elf bardzo się zdziwił lecz szybko zamaskował swoje zaskoczenie. hmm bardzo wrażliwy słuch ... przecież mówiłem cicho ciekawa istota Gdy Tormah przyniósł plecak Marcusa elf szybko sprawdził czy wszystko jest. Gdy otworzył klapę plecaka zastał wszystko tak jak to zapakował. Tak wszystko w porządku. Z ważniejszych rzeczy nic nie ruszone: na spodzie mikstury leczenia, pojemnik na zwoje obok, mapa świata... hmmm- Zamyślony mag wyciągnął mapę i rozłożył ją przed Bajdelottą - Poznajesz może któreś z tych miejsc? - zapytał bez nadziei na pozytywną odpowiedz Może jednak gdzieś już widziała te tereny... spróbować nie zaszkodzi- pomyślał i uważnie przyglądał się reakcji Bajdelotty na mapę. Następnie wrócił do przeglądania plecaka. Tym razem do bocznej kieszeni. Przed tym jednak skupił się i zamknął oczy. Po chwili gwałtownie je otworzył i sięgnął do kieszeni plecaka. - Małe zabezpieczenie przed lepkimi rękami - powiedział z uśmiechem. Tak jest dokładnie tu- Po krótkiej chwili wyciągnął pełną sakiewkę. - Tormahu ja także poproszę 3[/i] - powiedział zamykając plecak Popatrzył na mapę na której zaznaczona była Gospoda i Durnhol. Następnie zwinął ją i schował do plecaka. - Ja jestem jak najbardziej za tym abyś podróżowała z nami.- szczerze uśmiechnął się po czym dodał - poza tym zawsze mile widziana jest ballada bądź poemat w miejcie wędrownej nudy - i zaśmiał sie przyjaźnie Poza tym z nią na pewno będzie wesoło A jak zakończymy naszą przygodę w Durnhol to pomożemy Ci wrócić do domu. Prawda?- zapytał sie Johna i Veraxa
__________________ "Errare humanum est" Ostatnio edytowane przez Laos : 19-01-2008 o 20:21. |
19-01-2008, 10:27 | #33 |
Administrator Reputacja: 1 | John ponownie sięgnął do plecaka. Wyciągnął sakiewkę i zważył ją w dłoni. - Na parę porcji jedzenia z pewnością wystarczy - powiedział. Sięgnął do sakiewki i wyciągnął dziewięć złotych monet. - Trzy porcje wystarczą na jakiś tydzień. I choć nic nie jest wieczne, z wyjątkiem ponoć diamentów, to tyle chyba wytrzymają twoje zapasy, Tormahu. Położył pieniądze na stole. - Jeśli natomiast te porcje nie mają aż tak odległej daty ważności, to ograniczę się do dwóch - dodał z uśmiechem. Nie miał zamiaru jeść nadpsutej żywności ani też wyrzucać jedzenia. Nie przewidywał również dokarmiania głodujących... - Naszej towarzyszce - zmierzył wzrokiem szczupłą i niewysoką sylwetkę kenderki - wystarczy chyba jedna. Wygląda, jakby była na ścisłej diecie - pomyślał. - Chociaż pozory mogą mylić. Może gadanie wymaga ogromnych porcji jedzenia. Przypomniał sobie nagle, ze chyba nie odpowiedział na wcześniejsze pytanie Bajdoletty. - Jak już wspomniałem, mam na imię John. A jeśli się na mnie zdenerwujesz, mów na mnie Black. Wtedy od razu zrozumiem, że ci podpadłem - dodał z uśmiechem. - Tormahu - powiedział do karczmarza - przynieś na razie nasze zapasy, a nasza towarzyszka oceni, na jak długo starczy jej jedna porcja. - A potem możemy ruszać - zwrócił się do towarzyszy. |
19-01-2008, 12:01 | #34 |
Reputacja: 1 | Tormah zaczął pospiesznie przynosić porcje po 2. W końcu przyniósł wszystkie jakie zamówiliście. Ha na pewno się nie zepsują w tydzień , czasem trzymają 2 tygodnie i więcej. Chyba że zostawisz owoce poobijane na słońcu to mogą szybciej spleśnieć.Jeżeli chcecie je jakoś zabezpieczyć przed gniciem to w Durnhole wstąpcie do alchemika , ten człowiek potrafi czynić cuda. Czasem zaskakuje nawet magów. Niestety nie mam żadnych koni ani wozów żeby wam pożyczyć na podróż do Durnhole. Tu sposępniał.
__________________ Here we stand, bound forevermore we're out of this world ,until the end...Here we are, mighty, glorious At The End Of The Rainbow with gold in our hands... Hammerfall - At The End Of The Rainbow |
19-01-2008, 14:50 | #35 |
Administrator Reputacja: 1 | - To nie powód, Tormahu - rzekł John, spoglądając na niezbyt wesołą minę karczmarza - żebyś miał od razu tracić humor. Mówiąc ładował zapasy do plecaka. - W końcu to nie jest tak daleko, byśmy nie mogli tam bez problemu dotrzeć. Spojrzał z Bajdolettę, która, choć niezbyt wysoka, sprawiała wrażenie doświadczonej wędrowniczki. I osoby, która potrafi szybko chodzić. - Chyba, że powód twego zmartwienia, zacny karczmarzu, kryje się w czymś innym. - Uśmiechnął się lekko. - Żal ci, Tormahu, że tracisz dobrych klientów? Czy też masz jakieś złe wspomnienia związane z Durnhole? Czekając na odpowiedź gospodarza zarzucił plecak na ramię. - A tak na marginesie... Wspomniałeś o koniach, Tormahu. Ostatnio w twojej stajni stał mój wierzchowiec. Mam nadzieję, że jeszcze tam stoi - dodał z cieniem niepokoju w głosie. |
19-01-2008, 16:08 | #36 |
Reputacja: 1 | Pochylił głowę na ponowne wspomnienie o Durnhole . Stara się ukryć emocję , ale dostrzegacie w jego oczach łzy. -Siedem lat temu zdarzyła się tam tragedia. Mój mały Timmy ... miał tylko 9 lat... Tutaj jego oczy już zaszły łzami całkowicie - w bibliotece ... dzieci zaginęły. Znaleziono tylko bibliotekarkę powieszoną przy swoim biurku. Nie znam szczegółów ale Timmy nigdy się nie znalazł . Tak samo jak inne dzieci. Nie wiem dokładnie co się stało. Szukali naszego Timmiego przez kilka miesięcy , na własną rękę z żoną szukaliśmy. Nigdy się nie znalazł... Wybaczcie mi proszę , był moim jedynym dzieckiem... Otarł oczy rękawem i zwrócił się do Johna Nie było żadnego wierzchowca panie. Zaraz po tej tragedii ludzie zaczęli brać swoje konie i odjeżdżać . Żaden nie został. Jesteś pewien że przybyłeś na koniu ??
__________________ Here we stand, bound forevermore we're out of this world ,until the end...Here we are, mighty, glorious At The End Of The Rainbow with gold in our hands... Hammerfall - At The End Of The Rainbow |
19-01-2008, 16:48 | #37 |
Administrator Reputacja: 1 | To smutne - pomyślał - ale nie sądzę, byśmy zdołali coś zrobić po tylu latach.. - Współczuję, Tormahu, i tobie, i twojej żonie, z powodu twej tragedii - powiedział. Szczerze, co dało się słyszeć. Co najmniej ciekawe, że przepadło kilka dzieci. Jedno, to jeszcze. Handlarze niewolników raczej nie interesowali sie dziećmi... Za duży kłopot i kiepski zysk. Po co komu tyle dzieci? jakieś mroczne rytuały? Czyżby to miało jakiś związek z tym, co się tam dzieje dzisiaj? - tego typu myśli przelatywały mu przez głowę. - A co do konia - rzekł - to bez wątpienia przybyłem konno. Twój stajenny, czy kim jest ten chłopak, bez wątpienia to potwierdzi. I może będzie wiedział, kto zabrał mego konia... Po dwóch tygodniach i perspektywie Durnhole przed sobą mam niewielkie szanse - skrzywił się w myślach. - Ale jeśli chłopak będzie wiedzieć coś więcej... Przymknął oczy, by nikt nie widział mściwego błysku w jego oczach. Czasami warto polować dla własnej przyjemności - pomyślał. Nagle roześmiał się. - Jeden koń to i tak za mało na cztery osoby - powiedział. Trafnie, acz nie do końca szczerze. Nawet jeden koń ułatwiłby im podróż. |
19-01-2008, 20:05 | #38 |
Reputacja: 1 | Kapłan wręczył Tormahowi 9 sztuk złota za przyniesione, trzy racje żywnościowe. Wtedy zaczął uporządkowywać rzeczy w swoim plecaku, przysłuchując się jednocześnie rozmowie karczmarza i John'a, od czasu do czasu podnosząc głowę by spojrzeć na rozmawiających. Wzruszył się gdy Tormah opowiedział o swoim utraconym dziecku. - Przyjmij szczere kondolencje z powodu utraty twoje dziecka -zwrócił się Verax ze szczerym współczuciem do karczmarza. Trzeba być bestią by zabijać lub porywać dzieci! Nie wiem jak bym się zachował gdyby mnie coś takiego spotkało... istna tragedia. Kapłan zarzucił plecakiem, przywdział swój płaszcz, poprawił się, podszedł do Tormaha, poklepał Go po ramieniu i rzekł: -Tormahu trzymaj się, jesteś zaiste dobrym i poczciwym człowiekiem, ale na nas już czas. Zatem żegnaj, jeszcze raz dziękujemy Ci za wszystko! -tu spojrzał na kompanów i powiedział - To jak ruszamy w drogę, czas działa na naszą niekorzyść... Ostatnio edytowane przez Verax : 03-04-2008 o 16:44. |
19-01-2008, 20:40 | #39 |
Reputacja: 1 | Zdziwiony brakiem odpowiedzi Marcus powiedział - No cóż przynajmniej ja Ci pomogę wrócić. Spakował wszystkie swoje rzeczy zapłacił karczmarzowi należność za racje i powiedział - Tormahu współczuje Twojej stracie i uważam, iż naprawdę jesteś dobrym człowiekiem.- Po chwili zastanowienia dodał - Możesz powiedzieć kto dokładnie zajmował sie tą sprawą? Po otrzymaniu odpowiedzi przytaknął na słowa Veraxa. Założył swoją tiarę i wędrowny płaszcz poczym wziął swoją wędrowną laskę i skierował kroki w stronę wyjścia. Obrócił sie do towarzyszy i powiedział z uśmiechem - Tak więc zaczyna się nasza wspólna przygoda. Ruszajmy do Durnhole , aby wyplenić zło które tam sie zalęgło. Dozobaczenia Tormahu możesz być pewien, że każdemu spotkanemu wędrowcowi polecimy karczmę "Pod Dębowym Gajem"
__________________ "Errare humanum est" Ostatnio edytowane przez Laos : 21-01-2008 o 11:39. |
20-01-2008, 19:02 | #40 |
Reputacja: 1 | - Je je - tajemnice i zgadki - to lubię. Bardzo się cieszę, że mogę iść z wami. Bajdoletta spojrzała ze zdumieniem na Johna - Mój kij? To przecież hoopak. Hoopaki są bardzo popularne, zwłaszcza wśród mojej rasy. Właściwie nie spotkałam nigdy kendera, który podróżował by bez hoopaka. To z czym u was chodzą kenderzy? To bardzo poręczna broń. Bajdoletta podeszła do ściany, wzięła swoją broń i zaczęła demonstrować. - To właściwie broń 3 w jednym. Można z niego strzelać jak z procy... Obróciła hoopaka do góry nogami, ukazując koniec kija zakończony grotem. - Można go używać również jak wlóczni. no i w ostateczności zawsze jeszcze zostaje zdzielić kogoś kijem w łeb. Gdy Marcus wyjął mapę, Bajdoletta zaczęła uważnie jej się przyglądać. Ze zdumieniem patrzyła na nieznane jej krainy, uważnie wczytywała się w nieznane nazwy. Była tak zafascynowana, że zwróciła by uwagę na otoczenie pewnie dopiero wówczas, gdyby cała karczma stanęła w płonieniach. W końcu trochę oprzytomniała. Zwróciła się w stronę Marcusa. - W życiu nie widziałam żadnych z tych miejsc. Odwróciła się w stronę Johna - Prowiantu nie mam, ale mam finanse, żeby sobie kupić. Na szczęście przeteleportnęło mnie tu z całym ekwipunkiem. Skoro są tak syte, to poproszę o dwie racje. Bajdoletta przysiadla przy stole i zaczęła przysłuchiwać się rozmowom. Słysząc o nieszczęściu karczmarza wyraźnie posmutniała i przycichła. - Jestem gotowa. Możemy iść. - powiedziała cichutko. |